W niesamowicie, dla mnie przynajmniej, pięknie napisanej pracy pod tytułem „Smutek tropików” Claude Levi Strauss, opisuje małe plemię indiańskie żyjące gdzieś na pograniczu Brazylii i Paragwaju. Plemię jest naprawdę malutkie, nędzne i nigdy nie miało tyle sił, by przeciwstawić się sąsiadom. Jego członkowie kultywowały kilka osobliwych zwyczajów, które do tego stopnia zainteresowały badaczy z Europy, że postanowili oni przewieźć część członków plemienia do Londynu i tam pokazać na jakimś szerszym forum. Nie pamiętam dokładnie o jakie zwyczaje chodziło, ale chyba o tatuowanie ciał. No i wtedy okazało się, że plemię ma w zanadrzu coś znacznie lepszego niż te tatuaże. Otóż kobiety z rodziny wodza za nic nie chciały jechać do tego Londynu, bo im się zdawało, że następca tronu Wielkiej Brytanii zechce się z nimi ożenić, a to byłby dla nich wielki dyshonor, musiałby odmówić, a przez to wywołać sytuację nader ambarasującą. Takie właśnie wyobrażenie o sobie i swojej wspólnocie mieli członkowie tego małego plemienia żyjącego na pograniczu brazylijsko-paragwajskim. Ktoś powie, że to żadna nowina, trzeba się dobrze rozejrzeć dookoła i człowiek na każdej wiosce znaleźć może dość wychowanych w hermetycznych warunkach dziewuch, które zadzierają nosa i udają – jak mówią słowa pieśni – Bóg wi co. No, ale to są przypadki indywidualne, a nie zbiorowe. No, ale macie racje, jeśli chodzi o zbiorowości też można by było podobne przypadki odkryć całkiem blisko, bez udawania się w męczącą podróż parostatkiem do Ameryki Południowej. Kiedy studiowałem na historii sztuki, w instytucie, który przypominał składzik na grabie i słoiki, tyle dokładnie tam było miejsca dla studentów i kadry, wielu członków i członkiń naszej małej społeczności miało na swój temat dokładnie takie samo wyobrażenie jak ci biedni Indianie, co ich Levi Strauss opisywał. Było to charakterystyczne, rzucające się w oczy i nieznośne. Oni jednak o tym nie wiedzieli i traktowali się nawzajem jak autentyczni wybrańcy.
Nie myślcie, że ja tu opisuję prostą, pierwszopokoleniową pretensjonalność, nie o to chodzi. To jest głębsze. Myślę, że mechanizm ten ma pewną funkcję, której nie rozpoznajemy od razu, ale żeby się o tym przekonać trzeba by było dowiedzieć się, jakie jeszcze zwyczaje mieli ci Indianie, prócz tatuowania ciał i kultywowania wybraństwa. Czy nie zjadali się nawzajem, albo czy nie wrzucali w nurt Parany lekko zdeformowanych noworodków. A jeśli nie, to czy nie połykali ze smakiem czegoś, co w sąsiednich wioskach było uważane za obrzydliwość, jakichś larw żyjących w pniach na przykład. Słowem czy nie czynili czegoś, co w istocie degradowało ich w oczach sąsiadów. Taki wniosek narzuca się moim zdaniem sam, bo uporczywe samooszukiwanie się zawsze ma moim zdaniem przyczynę konkretną, a nie wynikającą z uwarunkowań zwanych niekiedy kulturowymi.
Co to wszystko ma wspólnego z nami? Sami popatrzcie, oto filmy nagrane za pieniądze ministerstwa spraw zagranicznych, którym kieruje Radosław Sikorski. Człowiek dzięki, któremu mieszkańcy Obwodu Kaliningradzkiego mogą swobodnie przekraczać granicę z Polską. Za parę dni w tymże obwodzie rozpoczynają się ogólno-federacyjne zawody marynarzy rosyjskich w podnoszeniu transportera opancerzonego na karku. Ciekaw jestem, co matrosy zrobią po tych zawodach, czy nie zechcą się na przykład rozerwać nieco w mieście Gdańsk? I co z tym fantem zrobi wtedy Sikorski. Ciekaw jestem także, jak ów zestaw problemów ma się do wizyty Obamy i tego obiecanego miliarda dolarów na zbrojenia. No, ale to margines naszych zmartwień, bo clou jest tutaj w tych filmach, które zostały nakręcone po to, byśmy nie zapomnieli jak się trzeba posługiwać nożem i widelcem, a także byśmy dokładnie wiedzieli czym jest Luwr i co się tam w nim mieści. Wesołej zabawy, muszę biec na pociąg, bo dziś cały dzień siedzę na kiermaszu w siedzibie IPN. Potem zaś zapraszam wszystkich na wieczór autorski w Cafe Flora przy wejściu do ogrodu botanicznego.
Oto filmy:
No i zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl
Też muszę biec , filmy obejrzę potem .
Chciałam tylko , w kwestii tych ewentualnych marynarzy w Gdańsku , przypomnieć : dopiero co nasz wielki gość zapewnił , że TYM RAZEM Polska nie zostanie opuszczona przez sojuszników ….
To sie nie bojam -:(
Masakra. W kolejnym filmie facet opycha sie serami mi mowi w tym samym czasie przezuwajac.
Meksykańskie matrosy już się w Gdańsku zabawiały a rosyjscy dopiero bedą. A Sikorski i Komorowski to sterowani są przez dziewuchy ze starych rodzin acz młodej szlachty 😉
czyli reasumujac – idzie wojna i znowu jestesmy sami, tym razem bez armii.
Ja se puściłem wszystkie 3 filmy na raz i mam niezłą frajdę.
A w czyjej własności p. ambasador mieszka a wlaściwie jest dzikim lokatorem i kiedy się pan ambasador wyprowadzi?
Nazwa studia filmowego, które zrealizowało te filmy to DOGFILM czyli na polskie psi film 🙂
nooooo….
któraś … taka jedna…. to mi kiedyś powiedziała , że lepij nie miec armii
ale ona czyta gazownię…. a ja nie , to sie nie mogłyśmy dogadać… brak wspólnej płaszczyzny …. -:(
Chodzę przez pola i tak popatrzyłam dzisia … było tyle zapuszczonych poletek zarośniętych … a teraz jeszcze więcej …..
tak mi się jakos skojarzyło z polowaniem , bo w tych zaroślach są bażanty …
bez obaw, jeszcze są kibice Lechii Grańsk 🙂
Mój wujek, lewicowiec, zachwycał się kiedyś Tunezją która całe pieniądze inwestuje w infrastrukturę i przemysł, a co do zbrojeń przyznają rozbrajająco – jak ktoś będzie chciał tu wejść, to wejdzie i już. Przynajmniej zniszczeń nie będzie.
No i dwa lata później mieliśmy arabską wiosnę.
Nie pamiętam już, w Belgii czy Holandii jakiś generał ma pomnik za oddanie ufortyfikowanego miasta Niemcom bez walki, wbrew rozkazom. Bo oszczędził ludność cywilną.
wiesz co , ja mam mięszane uczucia … i wszystkie w..q …
bo Kraków ocalał wg komunistycznej legendy dzięki MIŁOŚCI do miasta niejakiego Koniewa …. marszałka ….
ps . znam takich co do dzis w to wierzą ….. nie ma to jak dobra legenda !
A mówiła 10 lat temu p. Anna Pawełczyńska ” Historia nas nauczyła aby nie szafować nadmiernie wiarą w dobre intemcje innych państw, zwłaszcza ościennych. A także aby umacniać umiejętność pilnowania własnych interesów , szczególnie wtedy gdy są one sprzeczne z interesami innych społeczności… ważne aby w naszej pozorowanej demokracji reperzentowali nas ludzie kompetentni rozumiejący potrzeby kraju i zdecydowani walczyć w ich obronie..”
I nawet licealiści wiedzą że ani kompetencji, ani polskiej racji i że nie upilnowalismy naszych interesów.
Ciekawostka dotyczaca noworodkow – podsylam linka co ostatnio zostalo odkryte w Irlandii, znaczy ludzie o tym wiedzieli od poczatku ale z jakiegos powodu dopiero teraz wyplynelo.
http://www.rte.ie/news/2014/0604/621550-tuam-grave/
w latach 1925 – 1961 wrzucali noworodki do wykopanego dolu i tak przez lata sie uzbieralo 800 maluchow.
Czyzby w tych latach byla nadprodukcja jak rowniez ze wzgledow logistycznych rynek nie mogl wchlonac wszystkich?
Pozdrawiam
jaka może być „polska racja stanu” kiedy państwo polskie zachowuje się wrogo wobec swoich obywateli i stopniowo coraz bardziej vice versa?
dlaczego stopniowo ???
a vice versa całkiem też nie stopniowe ….. jak się ma państwo opresyjne , tak czy inaczej od baaardzo dawna …… to czego się spodziewać od obywateli ?
No rewelacja, coryllusie, bardzo dziękuję. Nie tylko ze względu na moje fatalne braki w zakresie elegancji, ale i dlatego, że te filmy to chyba jedyny nie pozbawiony sensu i spójny efekt działalności naszego MSZ. Bardzo dobrze zrealizowane, można rzecz, wysmakowane, ale nienachalnie. No a już akcent prezentera wprost wyborny — w opowieści o serach doskonale brzmi jego francuska melodia. Aha, BTW, to nieprawda, że w czasie jedzenia nie należy mówić. Owszem, nie należy pluć ani pokazywać zawartości jamy ustnej, ale rozmawiać jak najbardziej można. Poradnik wiązania krawatów — bezcenny, pan Tomasz pokazuje to doskonale. Nie mam czasu oglądać wszystkiego, ale w wolnej chwili, z rozkoszą 🙂
MSZ za Sikorskiego na psy schodzi. Za Bieruta to księcia Radziwiłła do nauki protokołu dyplomatycznego zatrudniano 😉
Jakoś przed Bożym Narodzeniem Coryllus napisał tekst zacztnający się wezwaniem do tego , żeby nie było zawsze na tym blogu tak poważnie . Dalej było o RAZie …
A nam tu , radośnie oczekującym świąt wezwanie do porzucenia powagi bardzo się spodobało .
Mnie absolutnie oczarował pomysł na otwarcie wina … Różne sugestie mi tu panowie podsuwali …. i to można sobie przeczytać , bo to bardzo porządny przeglad sposobów był .
Miałam akurat butelkę wina w lodówce .. czekającą od dawna na nie wiadomo co . I pomyślałam , że przy tej okazji otworzę ję … Jak mówię , jest to poczytania w archiwum .
Czemu teraz o tym piszę ?
Bo w notce Coryllus sugerował przydatność pewnych książek do otwierania butelek . Nie majac sugerowanych przez naszego gospodarza tytułów pod ręką …. posłużyłam sie połaczeniem korkociągu z egzemplarzem Levi Straussa .
W efekcie Smutek … został lekko zalany , a w butelce pływał korek ….
Nasz Gospodarz , z tego punktu widzenia , trochę za późno wkleja te filmiki z instrukcją .
Wzięłam teraz , dawno już wysuszony na kaloryferze Smutek …. do ręki .
I myślę sobie , że ci Indianie wyrobili sobie pewne poglady w oparciu o dotychczasowe doświadczenia , coś się wydarzyło takiego , że ich pogląd na świat wygladał tak właśnie .
W zetknięciu z przybyszami z dalekiego świata wyszło to co wyszło .
My jednak … leżymy /?/ …. w centrum europy ?????
A moze nie ???
Smutek czytałam jako młoda kobieta .. i właściwie nie mogłam go czytać , bo wszystko co rozumiałam z kolejnych kart , było okropnie smutne . Na tle moich zyciowych smutków ….. właściwie nie dało się czytać.
A teraz , sięgając na półkę po te książkę , zobaczyłam , że uchowała mi sie z dawnego księgozbioru jeszcze jedna . ,, J.G. Frazera ,,Złota Gałąź ” …..
I myślę , że w kontekście czytania Coryllusa w całości ….. baśni i bloga …. że jest to fakt znaczący .
Oczywiście mam polskie wydanie 2-tomowe …. Podobno orginał ma tych tomów .. 10 … ?
No ale i te dwa wystarczą …. Pouczające .
Boże! Chlejąc czasami szampana od rana do wieczora nie wiedziałem, że jestem w zgodzie z ostatnią produkcją naszego MHZ, przepraszam MSZ; czy w tym wypadku można nazwać mnie prekursorem?
nie , nie można 🙂
i nie wzywaj Pana Boga nadaremno … 🙂 to jest niedyplomatyczne …. hmmmm
Siedziałem dzisiaj cały dzień i trzymałem dla Ciebie ten komiks. No i gdzie byłaś?
A wszystko to psychologia. Ta wyniosłość pana ambasadora, jest znakomita, myślę że to kolejne pokolenie w dyplomacji, które daje wiarę w wybraństwo, wykwintne zjadanie sera po którym trzeba wietrzyć pokój no powiem … nie merde tylko cymes.
Ta wyniosłość u indianek też zapewne brała się stąd, że nie pochodziły one z bagatelnych rodzin, plemię może i niewielkie ale rodziny zapewne .. ze wskazaniem (może nawet z dyplomacji) .
Kolejny Coryllusa przykład na wybraństwo koleżanek i kolegów studiujacych sztukę, ich wyniosłość jest budowana od dzieciństwa. Może taki artysta in spe, od 2 roku życia słyszy, że jest utalentowanym, no to się w to wierzy (rodzina i przyjaciele rodziny nie mogą się mylić) i w psychice takiego chwalonego za rysunki, przeradza się z czasem w poczucie pewności że jest świetny i potem … mamy do ogladania exposition, gdzie clou jest np obieranie kartofli.
No i mamy wspólny mianownik – denominateur.
Ja się nie nadaję do takich wysmakowanych obrazów, mnie po szampanie po prostu boli głowa (mal de tete), żeby nie powiedzieć zwyczajniej ….
Panie ambasadorze a co sychać u polskich hydraulików, nas to interesuje taki dokument o życiu codziennym polskiej emigracji zarobkowej, a te wycieczki po luwrze to obejrzymy potem na deser a może nawet po serach ..
Koniec świata. Była beza z łyżką, a teraz ambasador z krawatem. Nosisz krawat i uczą cię wiązać go od małego i później robisz to w tak naturalny sposób, że łoj, a tu zostajesz ambasadorem, uczą cię wiązania krawata i stosownego dobierania do stroju, pory dnia i okoliczności. Cieszy cię to tak mocno, że aż musisz podzielić się nabytą wiedzą i za pieniądze podatnika musisz nakręcić film, by tę wiedzę szerzyć wśród matołków dla których sąsiednia miejscowość to zagranica. A ile przy tym niestosownego mlaskania i cmokania.
Podoba mi się Szampanskoje Igristoje z naklejką ambasady.
Baskijski beret za mały na te …. wygłupy.
rym cym cym z kurki dym….
a oto automata do wiazania krawata
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.