sie 142019
 

Nie wiem czy jesteśmy tu w stanie dać dokładny, czy też pogłębiony choćby opis tego zjawiska. Chodzi mi o to, że w pewnych momentach dziejowych produkcja organizowana jest na skalę globalną, a w pewnych organizowana jest lokalnie. Ta druga opcja, prowadzi prędzej czy później do wielkiego konfliktu, albowiem produkcja, a chodzi mi o produkcję artykułów podstawowych, na przykład tekstyliów, skomasowana na niewielkim obszarze, przynosi duże zyski i jest dla zarządzających tym obszarem wielką pokusą? Do czego? Do rozpoczęcia ekspansji. Pytanie właściwe powinno chyba brzmieć tak – czy istnieje pamięć takich zależności? Chyba nie. Co kilka pokoleń ludzie odkrywają, że kiedy ktoś skoncentruje produkcję w jednym ręku, to na do rozwiązania następujące problemy – musi jakoś uspokoić pracowników ją obsługujących, musi zmusić innych do zakupienia produkcji i musi coś zrobić z nadwyżką aktywów, pilnując jednocześnie, żeby nikt, żaden konkurencyjny zarządca czy też władca, nie zorganizował produkcji u siebie. Moment ten jest kluczowy. Jeśli ktoś ma w ręku jedną lub kilka branż, może wywołać wojnę, i to było zwykle praktykowane, wojnę, która musi mieć u podstawy jakąś doktrynę nie związaną z produkcją, a na pewno nie związaną w sposób widoczny. Może jednak pokusić się – jak to już nie raz bywało – o przejęcie kontroli nad produkcją globalną. Do tego służą banki i sposób ten eliminuje w zasadzie zagrożenie wielkim konfliktem. Rozbija go na mniejsze konflikty, które związane są zwykle z zakłóceniami w produkcji, albo z buntami i ekscesami wywoływanymi przez grupy produkujące. Czy technologia zmieniła ten stan rzeczy? W pewnym stopniu tak, ale technologia, to też produkcja, tak więc w jakim stopniu mechanizm uległ zmianie dowiemy się dopiero, być może niebawem, być może później.

Póki co żyjemy w takim oto złudzeniu – kontrola globalnej produkcji przez kilka ośrodków i działających w porozumieniu organizacji, eliminuje groźbę globalnego konfliktu. Czy na pewno? Na pewno nie, bo inaczej nie użyłbym słowa „złudzenie”. Nie eliminuje, a jedynie przekonuje nas, że mam bardzo krótką pamięć zbiorową dotyczącą zjawisk zachodzących w obszarach produkcji i nie łączymy ich z innym zjawiskami występującymi na obszarze tak zwanej kultury, a także polityki. Nie czynimy tego, albowiem przyjęta metoda, którą wtłoczono nam w głowy na wyższych uczelniach humanistycznych, uznaje szukanie tego rodzaju połączeń za zajęcie jałowe, nonsensowne i brzydkie. Tak, brzydkie, albowiem oceniane jest ono zwykle z punktu widzenia estetyki. Nie ma mowy, żeby ktoś postawił na przykład taką kwestię – jak dewastacja dużych zakładów tekstylnych w Azji Środkowej, Persji i w Indiach dokonana w XVII i XVIII wieku przez Brytyjczyków, wpłynęła na modę męską w Polsce i na Węgrzech? Wiele osób w ogóle nie zrozumiałoby o co chodzi, bo jak wiemy moda, to moda i nie ma ona nic wspólnego z polityką, no chyba, że chodzi o jakieś demonstracje na pokazach. Ja zaś chcę się dowiedzieć kto i jakimi metodami zaczął wypychać z obiegu strój tradycyjny, który był albo produkowany na miejscu, albo przywożony ze wschodu w dużych ilościach. To znaczy chcę się dowiedzieć jak zaczęła się „moda” na fraczki, krótkie spodnie, kamizelki i męskie pończochy? Nie znam nazwisk ludzi, którzy rozpoczęli ten lans, ale wiem jedno – moda to przymus. Nie tylko ja to wiem, każdy to doskonale rozumie – moda to przymus, który może wyeliminować człowieka z towarzystwa i zmarginalizować go całkowicie. Interesuje mnie też taka kwestia – jak wyglądały relacje pomiędzy tym żydem, co przywoził do Polski tkaniny z Persji i tym, który woził je z Drezna. Takich rewelacji nie ma nawet w „Kapitale” Karola Marksa, a szkoda.

Przejdźmy jednak do tego co mamy w tytule – kiedy masowa produkcja wymaga oprawy propagandowej? Wtedy kiedy jest organizowana przez organizacje globalne. Wtedy i tylko wtedy. Lokalna produkcja nie potrzebuje żadnych osłon, choć na przykład nam może się tak wydawać, albowiem znamy książkę Igora Newerly „Pamiątka z celulozy”. To jest złudzenie, bo funkcją tej książki, podobnie jak też i innych książek tego autora, było przekonania mas pracujących, a także niektórych towarzyszy, być może nawet samego Arnolda Mostowicza, że towarzysz Newerly jest w rzeczywistości kimś innym niż towarzysze Mostowicz i Berman przypuszczają. Złudzenie nasze bierze się także stąd, że uruchomiona w Polsce i innych demoludach produkcja uważana była za lokalną, podczas gdy tak naprawdę była częścią produkcji globalnej i została w pewnym momencie wyłączona. Produkcja lokalna to, jak mniemam produkcja Niemiec w okresie międzywojennym, albo Francji w stuleciu XVIII poprzedzającym rewolucję. No i produkcja przedrewolucyjnej Rosji. Można teraz zadać takie pytanie – dlaczego – zarządzanie, dość sprawne, globalną produkcją, osłanianą z jednej strony propagandowo przez takiego oszusta jak Maksym Gorki, a z drugiej strony przez osobnika nazwiskiem Jack London, nagle się załamało i na świecie doszło do wyemancypowania się kilku gospodarek, które natychmiast zaczęły – kierując się lokalną ideologią, opartą o tradycję rozumianą głęboko – jak w Japonii i płytko – jak we Włoszech Mussoliniego – eskalować w kierunku konfliktu globalnego? Nie wiem. Może to był taki plan, a może w warstwie technologicznej coś rypnęło. Może żyd co przywoził łachy z Persji został nagle skrytobójczo zamordowany przez tego z Drezna i się zaczęła chryja na całego? Kto to może wiedzieć. Ja chciałem dziś tylko wskazać na jedno – nie ma żadnej ideologicznej różnicy pomiędzy Maksymem Gorkim a Jackiem Londonem. Nie ma też w zasadzie żadnych istotnych różnic pomiędzy wszystkimi pisarzami końca XIX wieku i wieku XX, wliczając w to niektórych pisarzy katolickich. Ich misją jest zapełnienie specjalnych sklepów zwanych księgarniami, treścią, która ułatwi zniesienie niedogodności i okropieństw wynikających z faktu zatrudnienia mas w fabrykach. Ktoś powie, że wódka jest lepsza do tego celu. No tak w zasadzie tak, ale użycie wódki powoduje straty i maksymalizuje ryzyko ich powstania. Poza tym na podstawie oceny kto ile wypił nie da się wyselekcjonować kadry przyszłych menedżerów i propagandystów, którzy wierząc w konieczność podtrzymywania produkcji, będą potrafili stosować elastyczną dyscyplinę wobec swoich podwładnych. Na podstawie zaś oceny kto ile i czego przeczytał, a także ile z tego nie zrozumiał, można to zrobić bez większego problemu. Więcej – można to zrobić, ale wcale nie trzeba, albowiem można – mimo emocjonalnej propagandy, której założenia obowiązują jako schemat współpracy na obszarach produkcji – wskazywać zarządzających według własnego uznania i według kryteriów niejawnych, co też zwykle odbywa się w praktyce. Jest to jednak pułapka, bo w pewnym momencie ci, którzy dużo czytają i dużo myślą o swojej sytuacji, a także oddają się nieziszczalnym nadziejom i mrzonkom, zaczynają się zastanawiać ile jeszcze pokoleń musi minąć, zanim ich status się podniesie – bo powinien się podnieść – przecież wszystko rozumieją, tyle się naczytali. Nikt nie przewidział takiej opcji jak podnoszenie statusu robotników, na obszarach masowej produkcji. Ludziom tym należy wskazać winnych ich sytuacji i to zwykle odbywa się poprzez książki i publicystykę, w kilku etapach. W pierwszym winny jest kapitalista, którzy narzuca niskie płace, w drugim winny jest zarządzający, które nie rozumie idei i paczy ją, w trzecim – kiedy produkcja jest w zasadzie zwijana, bo przenosi się ją na inny obszar, winny jest pracownik, szczególnie zaś ten, który za dużo myślał i związał się emocjonalnie z czymś innym niż sama produkcja. Ma bowiem złudzenia, nie może się ich pozbyć i narasta w nim frustracja. I wtedy nowi propagatorzy treści osłaniających produkcję mówią mu, że tak naprawdę to on jest wszystkiemu winien. Jego kolega, który tylko pił, a potem, kiedy przestał zajął się zdrowym odżywianiem i fitnesem, nie ma takich dylematów – wyjeżdża tam gdzie produkcję montuje się od nowa, ale zajmuje się jakąś dystrybucją, na przykład tekstyliów przywożonych ze wschodu, na przykład tureckich swetrów albo kożuchów, czegokolwiek w zasadzie.

Tak naprawdę to chciałem napisać tekst o Jacku Londonie, ale wyszło jak wyszło, jeszcze do niego wrócimy

Zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl do sklepu FOTO MAG, który na razie jest nieczynny i do księgarni Przy Agorze

Zapraszam też na portal www.prawygornyrog.pl

Ponawiam również prośbę z dnia wczorajszego

Tak się niestety składa, że dynamika rynku (a nie mówiłem, a nie mówiłem) w związku z okrągłymi rocznicami politycznych sukcesów Polski, jest tak słaba jak nigdy chyba do tej pory. Mamy wielkie plany dotyczące tłumaczeń, które od kilku lat są realizowane z budżetów, generowanych bieżącą sprzedażą. Niestety budżety te nijak nie pokryją dalszych, będących w trakcie realizacji projektów. Jeśli więc ktoś ma taki kaprys, żeby wspomóc mnie w tym dziele i nie będzie to dla niego kłopotem podaję numer konta. Ten sam co zwykle

 

47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

i pay pal gabrielmaciejewski@wp.pl

Jestem tą koniecznością trochę skrępowany, ale ponieważ widzę, że wielu mniej ode mnie dynamicznych autorów nie ma cienia zahamowań przed urządzeniem zbiórek na wszystko, od pisania książek, do produkowania filmów włącznie, staram się odrzucić skrupuły. Jak nic się nie zbierze trudno, jakoś sobie poradzę…

  15 komentarzy do “Literatura a zarządzanie produkcją”

  1. Dwa tygodnie temu rzad federalny w Berlinie udzielil odpowiedzi na zapytanie zielonych o wysokosc emerytur w Niemczech i okazalo sie, ze co druga emerytura wynosi ponizej 900 euro. Powtarzano to w wiadomosciach radiowych co pol godziny. Jakis „spec” dodatkowo wyjasnil ten stan rzeczy stwierdzajac, ze emerytury sa niskie, bo pensje sa niskie. Niemieccy emeryci ledwo wiaza koniec z koncem, ale ufaja swojemu rzadowi i wyjasnienie odnosnie ich ciezkiej sytuacji ich zadowala. Od wrzesnia, jak politycy wroca z wakacji, bedzie sie dzialo. Czuje, ze czeka nas roller coaster albo hard core.

  2. My, starzy, moze juz nie, ale nasze dzieci maja szanse, ze dozyja czasow, gdy nie bedzie tej Unii Europejskiej. W Beskidach, w Jordanowie mialem taka sytuacje, ze chlop przy drodze stal z brzoskwiniami i usilowal je sprzedac. Doslownie naprzeciw stala wielka restauracja z bali w stylu goralskim. Wchodze i pytam mlodej siksy przy barze, czy dostane kompot owocowy. Na regale pepsi, cola, fanta, sprite, czyli chemiczne, rakotworcze g***. Siksa mowi, ze nie ma w karcie kompotu, a na moje pytanie dlaczego nie ma, mowi, ze nie wie. Oscypkow po drodze juz sie dzisiaj nie kupi. Najwiecej PKB w Polsce wytwarza sie w Warszawie, w tych szklanych biurowcach, chociaz tam niczego sie nie produkuje, wiec moze cala Polske B i C nalezaloby zaorac, to mielibysmy zamoznosc, jak w Hong Kongu?
    Za to u Slowakow nad Dunajem do gulaszu dostalem gratis lemoniade z miejscowych owocow i znakomite espresso – gospodyni nie chciala za to pieniedzy. Wystarczylo zamienic kilka slow po slowacku z gospodynia, a ona byla przeszczesliwa, ze ma gosci. Najwyzszy wskaznik rozwoju w tym roku w naszym regionie odnotowaly Wegry i Rumunia.
    Oprocz fatalnej sytuacji literatury, ktora jest w zaniku albo sie degeneruje, dorzucilbym jeszcze upadek muzyki, co widac po roznych festiwalach i aferach obyczajowych i ma to scisly zwiazek z polityka, kondycja gospodarki i kryzysem mentalnosci u Polakow. Wegrzy jeszcze sie trzymaja.

  3. Globalna produkcja została uruchomiona/(przeniesiona) w Chinach. Coś poszło nie tak skoro mamy wojnę celną USA – Chiny. Czy Chiny są gospodarczą kolonią, (system wyzysku zainstalowano) która wymknęła się spod kontroli?

  4. Produkcja zdominowana przez wielkich finansistow nie da zysku zwyklym ludziom, nawet gdyby byla ulokowana na Antarktydzie, bo produkuje sie buble, ktore nie sa do niczego potrzebne, sa drogie i psuja sie tuz po uplywie gwarancji (ekolodzy nie protestuja?) Produkcja zostala oderwana od potrzeb i gustow konsumenta i ma jedynie zaspokoic pragnienie posiadania kreowane przez mode. Ponadto nie ludzmy sie, ze w takim kraju, jak Polska, gdzie od ponad polwiecza nie udalo sie rozwiazac najprostszych problemow takich, jak skup butelek, surowcow wtornych czy plodow rolnych, w tym owocow, nie powstanie nic wyrafinowanego, zadna kultura, literatura, sztuka ani muzyka. Mozemy kpic i narzekac, bo nikt nam tego nie zabroni, a frank juz powyzej 4 zlotych.

  5. U nasz w smażalni jest domowe ciasto i lemoniada taka sama

  6. W nurcie powiesci obyczajowych mozna by podrazyc taki neutralny i nie drazniacy temat, jak ozenki i zamazpojscia znanych aktorow i piosenkarek, albowiem domniemywam, ze one sa aranzowane tak, aby nagromadzony przez lata majatek w drodze spadku trafil we wlasciwe rece, jak w przypadku bezdzietnego Hamburgera z Familiady. W druga strone to niestety nie dziala, bo jak ktos sie rozwiedzie albo owdowieje bedac w zwiazku z eskimosem, to sie rychlo okazuje, ze zostal na lodzie, gdy zostaje ujawniona umowa malzenska albo testament, a pieniadze ida na jakies szemrane fundacje albo inny cyrk z malpami.

  7. rozumiem ze opcje otworzenia konta na patronite Pan odrzuci- jak mamy się dowiedziec ile będzie potrzeba bądź kiedy zbliżymy się do jakieś konkretnej kwoty mogącej jakoś faktycznie pomoc?

  8. Znam podobne miejsce w Polsce. Ale narzekanie niektórzy maja w genach.

    Gospodarka Słowacji to wydmuszka lecąca na zagranicznych koncernach samochodowych (25% PKB). Gdy się wycofają, a kiedyś to nastąpi, bo taniej będzie gdzie indziej, to ze Słowacji zostaną tylko te „lemoniady”, ale już na pewno nie „znakomite espresso”.

  9. Produkcja została ulokowana w Azji, w tym w Chinach.

    O ile mi wiadomo np. firma Nike nigdy nie produkowała w USA, od początku lokowała zleconą produkcję w krajach typu Tajlandia czy Malezja i paru innych, ale na początku nie były to Chiny.

    Nie wiem, czy przestawienie Chin na cykl proprodukcyjny był zamysłem jakiegoś zewnętrznego mechanizmu, ale wystarczyło przecież popatrzeć jak zaczęła się już wtedy rozwijać Korea, jak była rozwinięta Japonia czy Tajwan itp, żeby uruchomić podobny system w Chinach.

    Cechą charakterystyczną azjatyckich gospodarek jest szowinizm gospodarczy. Np. Koreańczycy postawili sobie za cel pokonanie gospodarcze Japonii i z mozołem zbliżają się do celu. Wcześniej Japonia postanowiła zbudować potężną gospodarkę i potraktowała realizację tego planu jak wojnę. Przecież Japończycy zaczęli produkować samochody dopiero pod koniec lat trzydziestych i zrealizowali celowy plan budowy tego przemysłu. I nie tylko tego, co widać gołym okiem.

    Chiny nie poddały się biernej eksploatacji. Stawiam tezę, że wszystkie inwestycje zagraniczne były totalnie inwigilowane i kopiowane. Zachód sam przyniósł im technologię, oczywiście nie każdą, ale brakujące detale powoli sobie uzupełniają. I nie ma przeproś – wszystko musi być chińskie, samoloty, karabiny, guziki.

    Problem uniezależniania się podwykonawcy jest podstawowym problemem gospodarczym – od małej firmy do gospodarki światowej. Z linii produkcyjnych spadają zakontraktowane markowe produkty i masowo zasilają rynek. Po pewnym czasie nie muszą nawet spadać, bo podwykonawcy tworzą swoje marki i mają gdzieś zleceniodawców.

    Nie widziałem jeszcze nigdzie takiego wątku – Chiny fundnęły Europie pomnik Marxa, a Europa i tzw. zachodni świat ochoczo kupują w Chinach , tak jakby tych zmodernizowanych chińskich komunistów chcieli wesprzeć….

  10. Starałem się wybrać zdjęcia, na których nie ma rozpoznawalnych twarzy, a osoby ze zdjęć nie wyglądają na turystów. W Londynie już dawno minęły czasy Carnaby Street. Dla mnie moda to Włosi, którzy od wieków mają wrodzony smak i go sprzedają – w sztuce, architekturze i stroju.

    Polska gustowna moda szlachecka pochodziła ze wschodu (Sarmacja, Persja, Turcja), dopóki Francja nie zrobiła z Polaków pawia. Oczywiście nie chcieliśmy się do tego przyznać, więc mówiliśmy, ze to wpływ Węgier. Portret wielkiego Batorego w żupanie i magierce to jest strój turecki, a Turek na pomniku Sobieskiego w Łazienkach, to prędzej kozak. O czamarze zaprojektowanej w Paryżu dla słowiańskich rewolucjonistów nie rozwijam, bo nie jest mi łatwo powrócić do znaleziska sprzed wielu lat.

  11. „I mnogie wyprawy i wojny przeciw Tatarom lub Turkom gotowane, po których rozbiegały się po kraju tysiące jeńców, odbiły swe piętno na języku. Stąd biorą wyrazy początek, jak żupan, kontusz, czamara, karabela, kord, buława, rumak, kajdany, warkocz, ułan”.

    Pomniki języka polskiego

  12. taki ziomalski ten London fashion. Ubrania chyba takie same jak na kontynencie europejskim tzn z tej samej taśmy produkcyjnej. A taśma produkcyjna w Chinach.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.