lut 052023
 

Wczoraj przyszło mi do głowy, że logika nie jest narzędziem poznania, ale rozpisaną na zdania modlitwą, która służy do auto-kontemplacji i afirmacji własnych założeń. Pomyślałem, że warto by też zapytać prof. Tryjanowskiego czy nie da się skonstruować jakiegoś algorytmu, który opisywałby postępujące zidiocenie historyków w miarę jak przybywa im materiału do oceny. Weźmy taki przykład – jeśli ktoś zajmuje się badaniem ptaków i jest wykształconym biologiem, porusza się wśród znanego i dobrze rozpoznanego materiału. W końcu zaś kiedy już wie wszystko zaczyna konstruować różne matematyczne modele czegoś tam z ptakami związanego, jak Piotr Tryjanowski właśnie. No, ale to są ciągle kwestie ornitologiczne, a ich sublimacja nie służy w zasadzie niczemu poza utwierdzaniem badaczy w przekonaniu, że przedmiot badań jest niezmiennie fascynujący. Gdyby na przykład te okoliczności przenieść na grunt historii i zostawić je historykom, a oni w końcu wpadliby na pomysł, że ptaki to małe dinozaury i w ogóle, że pochodzą od gadów, wszyscy jak jeden popędziliby na bagna w poszukiwaniu węży i żółwi, żeby przeprowadzać jakieś badania porównawcze i zestawiać znalezione okazy z wróblami schwytanymi wcześniej w klatkę. Ktoś może słusznie zauważyć, że takie rzeczy w ogóle nie są możliwe, albowiem historycy pozostawieni sami sobie z tymi ptakami nigdy w życiu nie wpadliby na to, że one mogą pochodzić od gadów. I to jest jakaś tam opcja, ku której byłbym skłonny się przychylić.

Czytałem wczoraj książkę pod tytułem Historia Starożytnych Greków tom I. Do końca wojen perskich. Jest to podręcznik akademicki, dość już wiekowy, w którym – a ja czytałem akurat o Krecie – autorzy za wszelką cenę starają się udowodnić czytelnikowi, że ptaki nie mają nic wspólnego z gadami. No i generalnie nie wiadomo skąd się cała ta cywilizacja kreteńska wzięła. Z konieczności pobieżnie, a także za wskazaniem autorów, przyjrzyjmy się źródłom, lekceważąc przy tym – bo taką mamy wskazówkę w książce – materiał archeologiczny. Co nam zostanie? Sola scriptura – jak napisał Marcin Luter. I tu rodzi się kłopot, bo w ocenie starożytnych źródeł panuje przedziwna maniera. Przeczytałem wczoraj także opinie odnośnie tych źródeł u profesorów Kubiaka i Legutko. Jeden pisał o mitologii, a drugi o filozofii presokratycznej. Nie miałem pojęcia, że ludzie ci, na tak rozległym odcinku czasu, od roku 1988, kiedy wydano Historię Starożytnych Greków do dziś w zasadzie, zajmują się li tylko deprecjonowaniem źródeł. No i wskazywaniem, za pomocą emocjonalnych bardzo wyrazów, że Diogenes Laertios jest niewiarygodny. Benedetto Bravo nazwał go mało inteligentnym kompilatorem, a Ryszard Legutko napisał, że był kokieteryjny. Co należy chyba rozumieć – niewiarygodny. Gorzej od niego oceniany jest chyba tylko Diodor Sycylijski. Z przychylną opinią spotykają się tylko dwaj najstarsi z zachowanych autorów czyli Herodot i Tukidydes. Tego ostatniego wychwalają nawet autorzy Historii Starożytnych Greków, którym nie podoba się chyba nikt ze starożytnych autorów. Mam wrażenie, że powodem jest dewastacja ich własnych wyobrażeń na temat antyku, które powstały wskutek obcowania z materiałem archeologicznym a także sztuką zgromadzoną w muzeach, w większości będącą kopiami rzeźb greckich. Na tej podstawie można sobie wyrobić jakąś opinię, ale w zestawieniu z tekstami wymienionych wyżej autorów musi ona ulec korekcie. Nie każdy to zniesie, ja mało oglądałem tej sztuki, nie robiła na mnie szczególnego wrażenia, a i tak ciężko mi się pozbierać po tym co przeczytałem.

Wszyscy powinni o tym wiedzieć, ale nie każdy pamięta, że Europa, porwana przez Zeusa na Kretę, była księżniczką tyryjską. Prof. Kubiak boi się nawet wymówić wyrazy księżniczką fenicką i pisze, że pochodziła z ziem, które później zostały nazwane Fenicją. Na tej Krecie urodziła Zeusowi dwóch lub jak chcą niektórzy, trzech synów, z których jeden miał na imię Minos. Taką wersję przekazuje Herodot. Jej ojciec wysłał syna (lub synów) w poszukiwaniu Europy i zakazał im wracać do Tyru bez niej. Kadmos, brat Europy, przybył więc do Hellady i założył miasto Kadmeę, które następnie zamieniło się w Teby. Nauczył też mieszkańców fenickiego alfabetu. Aha, z książki profesorostwa Bravo dowiadujemy się, że pierwotne pismo kreteńskie – linea A, nie daje się odczytać. O tym wszyscy wiedzą, ale na wszelki wypadek przypominam. Drugi rodzaj pisma jest możliwy do odczytania, nim bowiem zapisana jest wczesna forma języka greckiego. Co to znaczy – wczesna forma? Nie wiemy dokładnie, albowiem jedyne co nam zostało po tamtych czasach na piśmie, to Herodot, który relacjonuje historię Kadmosa. No i wnioski badaczy, z których żaden nie protestuje przeciwko temu, że alfabet grecki to alfabet fenicki. Pytanie – kim byli Kreteńczycy i ich władca Minos? Nie wiadomo. Takiej odpowiedzi udzielają historycy. Są nawet gotowi posunąć się do tego, by kwestionować dokonania i zasady funkcjonowania przedhelleńskich cywilizacji basenu Morza Egejskiego. Piszą, że wobec niemożności porównania czasów, w których żył Herodot, z czasami, w których żył Minos, wszelkie sugestie, że struktura handlu w VI wieku jest podobna do tej z czasów minojskich są nieuprawnione. Handel bowiem mógł wtedy wyglądać inaczej. Jak? Sugestia jest taka – była centralna dystrybucja dóbr – przez pałac królewski. Skąd się brały dobra? Z  pałacowych warsztatów, zatrudnianych na potrzeby pałacu. Co z obiegiem pieniądza? Nie wiadomo czy w ogóle był. Jaka była skala wymiany i na co przeliczano ilości dóbr? Nie wiadomo.

Ja mam jednak takie pytanie  – niemożliwe jest porównywanie czasów Herodota do czasów Minosa, ale porównywanie czasów Minosa, do opisów znacznie późniejszych i nic z kulturą egejską nie mających wspólnego czasów Inki panującego w Peru, gdzie była centralna dystrybucja wszystkiego (tak piszą historycy) już jest możliwe?

Powtórzmy – sola scriptura. To się oczywiście nie może odnosić do historii i badań nad nią, a jedynie do doktryny Kościoła katolickiego i jego tradycji. Tę unieważniamy. W nauce historii jest odwrotnie – kwestionujemy pisma i wynosimy tradycję. Jaką? Hellenistyczną i rzymską. W jakim celu skonstruowaną? This is a question! Ponoć po to, by możliwe było podniesienie kulturowe i cywilizacyjne całych ludów, a także wskazanie, że filozofia czyli czysta spekulacja oparta na logice jest ukoronowaniem tej cywilizacji, której my jesteśmy rzekomo dziedzicami. No, ale jeśli kwestionujemy Herodota, wynosimy partyjnego przeciwnika Peryklesa, czyli Tukidydesa, który pisał ładnie i rzeczowo, ale miał w tym z pewnością jakiś interes, jeśli wymyślamy od najgorszych Diogenesowi Laertiosowi, cóż nam pozostaje? Moim zdaniem instrumentalnie wykorzystana treść pozostawiona przez nich, zamieniona w propagandę. Najpierw przez Platona, potem przez hellenistycznych stoików, na koniec zaś przez Rzymian. W czasach nam bliższych zaś, przez tureckich agentów z Florencji.

Herodot pisze, że Tales był Fenicjaninem. To co pisze on o ludach zamieszkujących Azję mniejszą, a uważanych za Hellenów, zasługuje na osobną notkę, jeśli nie książkę. Powiem tyle – to byli tacy sami Hellenowie, jak mieszkańcy Nalewek w XIX wieku byli Polakami. Tales stale towarzyszy armii Krezusa idącej wprost w pułapkę zastawioną przez Persów. Doradza tej armii, a wcześniej doradzał Jonom, by nie wspomagali Krezusa, ale stworzyli związek, który – po ewentualnym niepomyślnym obrocie spraw – ocali ich przed Cyrusem. Herodot pisze, że Tales był Fenicjaninem pochodzącym z Miletu. Czy Milet przystąpił do tej konfederacji? A skąd. Czy Tales doradzał związkowi miast jońskich? Nie, doradzał Krezusowi. Jak się skończyła kampania Krezusa? Katastrofą – rzeczy oczywista. Zagładą armii i zdobyciem Sardes. Gdzie wtedy był Tales? Nie wiadomo, ale prof. Legutko twierdzi, że jego pomysł na konfederację miast jońskich, do której nie przystąpiło jego rodzinne miasto był świetny. Co pisze Herodot o tym związku i jego relacji z Cyrusem? No, że Jonowie wysłali poselstwo do Cyrusa i zaproponowali mu pokojowe współistnienie oraz płacenie daniny. Krezus w tym czasie siedział już związany w piwnicy, a jego bajeczne skarby krążyły z rąk do rąk, wymieniane na niewolników i inne towary. Cyrus opowiedział Jonom bajkę o fleciście siedzącym nad brzegiem morza, który chciał, by ryby tańczyły do dźwięków fletu. One jednak lekceważyły jego prośby. Wrócił więc z siecią, wyłowił je i zabrał na targ. Cyrus sam siebie porównał do tego flecisty, a Jonów do ryb. Po czym wysłał przeciwko nim wojsko. Jonia został podbita. Wyjątkiem był Milet, który cieszył się za panowania Cyrusa wielkimi przywilejami. Czy coś o tym przeczytamy w książce Historia Starożytnych Greków tom I. Do końca wojen perskich? Oczywiście, że nie, kto by się tam przejmował jakimś Herodotem i szczegółami jego relacji. Może pisze coś o tym prof. Kubiak? No skąd, po co miałby pisać, jak on się zajmował mitologią i literaturą antyczną. Czy może prof. Legutko ocenia jakoś te okoliczności wplatając je do historii Talesa. Poniekąd. Ogranicza się jednak do wskazania geniuszu filozofa, który nie dość, że umiał zbudować kanał i zmienić bieg dużej rzeki, to jeszcze potrafił wskazać co było praprzyczyną wszystkiego, a mianowicie woda, a do tego zmontował świetny sojusz miast jońskich przeciwko Persom. O klęsce tego sojuszu i bajce o fleciście już nic prof. Legutko nie wspomina. Arche świata jest ważniejsza.

Podsumujmy – Fenicjanie z Tyru, rzez Kretę, przeniknęli do Hellady i tam zaczęli cywilizować miejscowych dzikusów. Kreta była zaś kwitnącym centrum światowego handlu. O czym nie można mówić, bo porównania są nie uprawnione. Nie ma bowiem pism to potwierdzających, a materiał archeologiczny nie wskazuje na to jednoznacznie. To może inaczej? W zapomnianej i wycofywanej w wydziałowych bibliotek książce Geoffreya Bibby Cztery tysiące lat temu napisane jest, co się stało z Kreteńczykami po zagładzie cywilizacji minojskiej dokonanej przez Greków z Aten, konkretnie zaś przez Tezeusza i jego bandę. Co się stało z tymi ludźmi? Czy popłynęli w nieznane? No skąd, przenieśli do Syrii, do Tyru i Byblos, starych fenickich miast. To oczywiście o niczym nie świadczy, bo mogły ich do tego skłonić inne rzeczy. Tylko jakie? Wszak byli to kupcy, co do tego chyba wszyscy się zgadzają, ale mamy opinię, że struktura handlu w tamtych czasach nie musiała wyglądać wcale tak samo, jak w czasach Herodota. Uff… oszaleć można z tymi hipotezami. Dodajmy jeszcze może słowo o tym, co się stało z córką Minosa Ariadną, która – jak mówią mity – zakochała się w Tezeuszu. Otóż on ją porzucił na wyspie Naksos, a potem została żoną Dionizosa. O tym Dionizosie możemy przeczytać, że jego kult przywędrował do Grecji ze wschodu, czyli z Tracji. Jeśli jednak poszukamy głębiej, okaże się, że jego imię pierwszy raz wymienione jest na tabliczkach z pismem linearnym B, znalezionych na Krecie.

Sami widzicie, że nie jest lekko. I pozostawienie historyków sam na sama z materiałem badawczym, bez kontroli, którą powinni nad nimi sprawować ornitolodzy prowadzi wprost do serii katastrof. Jak potem dzieci mają się uczyć tej historii? Jak ją poznawać i jak wyciągać wnioski logiczne stosując zasady zaproponowane przez Arystotelesa, które można przyłożyć do wszystkiego tylko nie do samego Arystotelesa i jego kolegów filozofów?

Na koniec prośba od mojego kolegi

 

Polski Związek Niewidomych Okręg Lubelski Koło w Rykach zwraca się z prośbą o wsparcie finansowe na rzecz Koła.

 

Polski Związek Niewidomych w Rykach zrzesza osoby niepełnosprawne z dysfunkcją narządu wzroku, które z racji swojego inwalidztwa często żyją w izolacji. Organizujemy szkolenia, wycieczki, spotkania, które integrują osoby niewidome i słabowidzące w celu ich społecznej integracji, wyrównywania szans w dostępie do informacji, edukacji, zatrudnienia i szeroko pojętej aktywności społecznej a także w celu ochrony ich praw obywatelskich.

Efektem spotkań są min. oddziaływania psychologiczne, przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu, akceptacja niepełnosprawności, które mają ogromne znaczenie w przypadku osób niewidomych.

Dzięki przyjaznej dłoni ludzi dobrej woli możliwa jest realizacja naszych celów i zamierzeń. W imieniu naszego stowarzyszenia oraz jego członków wyrażamy głęboką wdzięczność za ofiarowaną pomoc i życzliwość.

 

Jeśli nie masz innej możliwości – można nam pomóc w działaniu przeznaczając 1,5 % podatku na PZN w naszym powiecie.

 

Krajowy Rejestr Sądowy – nr KRS: 0000007330

z dopiskiem na cel: Koło w Rykach

 

  13 komentarzy do “Logika jako narzędzie afirmacji swoich własnych założeń”

  1. Ferekydes , nauczyciel Pitagorasa, uczył się z „fenickich książek”.

  2. Kto to podaje? I co to są fenickie książki?

  3. O handlu w nauczaniu historii rzeczywiście jest jakoś półgębkiem. Ot, szlaki handlowe „się zmieniły”. Ale szlak handlowy jest jak rzeka i dopływy, jak taką masę zmienić. Wszelkie zaburzenie ustalonego przepływu bardzo kosztuje. Kiedy wobec klęski suszy w Egipcie faraon zrobił ratunkowy import zboża kupionego u wielu producentów w rejonie morza śródziemnego, to piszą, że musiał płacić gotówką (złotem), dużo i drogo. A o technologii, infrastrukturze i organizacji umożliwiającej ten wielki import nie ma.

    Druga podobna rzecz to klimat, który przez tysiące lat się zmienia i wpływa na gospodarkę. Podobno za kultury minojskiej klimat był taki, że Kreta miała góry porośnięte lasem i rzeki umożliwiające spławianie drewna. To musiało wiązać się z budownictwem, transportem i handlem. Te koryta rzeczne nadal można sobie tam obejrzeć.

  4. „Sugestia jest taka – była centralna dystrybucja dóbr – przez pałac królewski.” O ile mnie pamięć nie myli , prof. Michałowski pisze, że panowała tam biurokracja, znaleziono mnóstwo tabliczek, na których zapisywano nazwy towarów i ich ilość. Największe gmachy były temu poświęcone. 

  5. Centralna dystrybucja dóbr oznacza izolację – naturalną jak w Andach, albo wymuszoną, jak w ZSRR. Nic takiego na Krecie nie zachodziło

  6. Tak, handel jest opisywany przez ludzi upośledzonych

  7. Podobny stosunek do źródeł mają polscy mediewiści. Wierzą tylko swoim starszym kolegom i kolegom z Niemiec i Skandynawii.

  8. A wiki podaje: W 2016 Giancarlo T. Tomezzoli i Reinhardt S. Stein ogłosili, że badane przez nich inskrypcje z ceramiki filistyńskiej zapisane są w języku podobnym do dialektów słowiańskich. Może być to dowód na indoeuropejskie korzenie Filistynów[1].

     Nie przetrwały dokumenty w języku filistyńskim, ale zachowały się niewielkie inskrypcje w piśmie przypominającym pismo cypro-minojskie i w pewnym stopniu pismo linearne A. W X wieku p.n.e. Filistyni przyjęli alfabet hebrajski[

  9. najstarsza transkrypcja  hebrajska pochodzi z X w.  p.n.Chr. https://pl.wikipedia.org/wiki/Kamie%C5%84_z_Tel_Zajit podobnie jak alfabet protohebrajskie  https://pl.wikipedia.org/wiki/Alfabet_paleohebrajski .  

  10. Oj!! Niebezpieczne kwestie Pani porusza! Zbyt im blisko do napiętnowanej tutaj, znanej skądinąd koncepcji o przedchrześcijańskch  dziejach m.in. plemion znanych jako Lechici.

  11. W wiki piszą, że Filistyni mieli monopol na wyroby żelazne, budowali miasta itp.: np. : mieli flotę, a druga strona nie. Stali cywilizacyjnie wyżej. Z tym alfabetem, to nie wiadomo do końca, kto od kogo co przejął. Ja się na tym nie znam.

  12. Minojczycy to jeden z Ludów Morza, po przegranej wojnie osadzeni na wschodnim brzegu Morza Śródziemnego. Filistyni/Fenicjanie.

    Takie niepopularne odkrycia archeologiczne, w których w alfabecie cypryjsko-minijskim wychodzą słowiańskie słowa.

     

    https://www.scirp.org/journal/paperinformation.aspx?paperid=69428

     

    R1a ma wiele wspólnego z kulturą minojską.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.