Dowiedziałem się dzisiaj, że Patryk Vega będzie kręcił film nie tylko o Putinie, ale także film i Kamilu Durczoku, którego nazwał – uwaga – postacią z Dostojewskiego. Nie wiem czy można sobie wyobrazić większą kompromitację Dostojewskiego, ale ja na pewno tego nie potrafię.
Dawno, dawno temu rozmawiałem z dość wysoko postawionymi funkcjonariuszami służb, którzy oczywiście nie mieli zamiaru mówić mi niczego istotnego, a ja bardzo chciałem dowiedzieć się skąd w ogóle wziął się Vega. Dla nich był to człowiek znikąd, przylepiony do struktur, który kogoś tam znał i wymuszał jakieś pozwolenia na użycie tego czy innego wątku w swoich filmach. Ja zaś byłem święcie przekonany, że Vega jest człowiekiem wynajętym do tego, by robić PR policji. I tak myślałem do niedawna, kiedy to przeczytałem, że będzie robił film o Putinie. No i o Durczoku, który jest postacią z Dostojewskiego. Retoryka, której używa pan Vega, a także wszystkie fory, jakie ma on w świecie filmu, mimo iż każda jego produkcja zalatuje zdechłym szczurem, mówi nam bardzo wiele o sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Po pierwsze nie jesteśmy w stanie uwierzyć, że to się dzieje naprawdę i że można tak po prostu wykreować deprawatora i propagandystę w obcym kraju, a także załatwić mu popularność oraz urządzać regularnie dyskusje na temat jego życia i wyskoków. Uważamy bowiem, że to się tak samo zrobiło. Podobnie jak uważamy, że te czy inne – kontrowersyjne lub szalone – poglądy tego czy innego znajomego, to wynik jego osobistych fiksacji. W takim środowisku i przy takich założeniach, można w zasadzie w Polsce zrobić wszystko, z wykreowaniem alternatywnego życia politycznego, z którym liczyć się będą wszyscy. Co właśnie odbywa się na naszych oczach. My tego nie rozumiemy, a co gorsza nie rozumieliśmy tego także po 10 kwietnia 2010 roku. Przypomnę, że wówczas do biur PiS zgłosiły się dziesiątki tysięcy ludzi, którzy chcieli pomóc i poświęcić swój czas ojczyźnie. Wszyscy oni zostali odprawieni z kwitkiem, a jakiś mędrzec powiedział, że stało się tak, albowiem wśród nich byli na pewno agenci i należało usunąć ryzyko przeniknięcia ich w struktury partii. W tym czasie Vega kręcił filmy, Durczok, który był postacią z Dostojewskiego, prowadził swoje programy, masa ludzi, w tym obecny poseł Braun występowała po właściwej stronie i nikt się temu nie dziwił, albowiem wszystko to byli ludzie uznawani w jakiś tam sposób za wybrańców i w wybraństwie zjednoczeni. Dziś – co dobrze widać na twitterze – państwo polskie prowadzi dialog wyłącznie z agentami wpływu. Odnosi się także wyłącznie do faktów przez tych agentów kreowanych. Dlaczego tak się dzieje, trudno dociec. Należy się jednak – dziś już – zastanowić, czy politycy tacy jak prezydent i premier są naprawdę bezpieczni. Czy mamy pewność, że nic im się nie stanie, albowiem to, co wydarzyło się wczoraj w Kijowie przebija o dziesięć stawek wystąpienie Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi. Event, który – mało kto już pamięta – został ukradziony przez Francuzów, konkretnie zaś przez złodzieja nazwiskiem Sarkozy.
Mamy więc sytuację następującą – państwo usiłuje prowadzić politykę opartą na faktach, ale konsekwencje tej polityki musi omawiać z zawodowymi oszustami, którzy zostali tu przysłani po to, by państwo zniszczyć. Jakby tego było mało, tak zwana publiczność czyli my, ma się temu przyglądać i nie przeszkadzać, albowiem nie rozumie wszystkiego. A już na pewno nie powinniśmy się wtrącać kiedy starsi i lepiej wiedzący rozmawiają. Okoliczności te mają swoją karykaturę, w postaci zwanej szurią, gdzie siedzą również agenci wpływu, ale ich zadaniem jest przejaskrawianie, a przez to wzmacnianie przekazu wrogiego państwu. Prócz nich ujawniają się także inni ludzie, którzy są o państwo zatroskani. Dziś należą do nich posłowie Konfederacji i Witold Gadowski. Nikt z publiczności posiadającej jakie takie rozeznanie nie traktuje serio zatroskania wymienionych, albowiem jest ono jawnym oszustwem. Dziwi nas tylko, że treści te są stale obecne i nie ma siły, żeby je wyplenić z przestrzeni publicznej. Nie ma, albowiem komunikaty są dziś rozrywką i przez to właśnie są powielane po tysiąckroć – dla rozrywki. To zaś je utrwala i umacnia. W końcu dochodzimyu do takiej sytuacji, że przedstawiciele państwa, by w ogóle być zrozumiałymi, muszą korzystać z memów i skrótów myślowych wyprodukowanych przez agentów. I tak dochodzi do zawłaszczenia całego obszaru komunikacji. Korzysta z tego Vega, który jest zwyczajnym wsiokiem, ale podnosi kody kulturowe, na które wielu jeszcze aspirujących inteligentów da się złapać, a publicystyka telewizyjna, ze względu na jego stałą obecność w przestrzeni publicznej i tak zwany dorobek, rozpocznie cykl programów omawiających jego nowe filmy.
Można rzec, że z jednej strony mamy państwo, które niechętnie ale jednak przystępuje do jakiegoś dialogu, wysyłając na front ideologiczny swoich publicystów, a z drugiej mamy agentów wpływu pozorujących chęć dialogu i wciągających tych pierwszych w pułapkę. Czasem oni sami nie rozumieją mechanizmu tej pułapki, ale nie ma to znaczenia. On działa również bez ich świadomości. Efektem jest uznanie za właściwe i potrzebne prowadzenie dialogu z ludźmi, którzy reprezentują interesy wrogie państwu. Z czasem ludziom tym uda się przekonać urzędników państwa, pewnie nie wszystkich, że ich sfingowane całkiem i nie mające nawet egoistycznych podstaw poglądy są również państwowotwórcze. Stanie się tak, podobnie jak w roku 2010, po 10 kwietnia, albowiem interesy państwa reprezentowane przez publicystów-patriotów i polityków patriotów staną się tożsame z ich interesami osobistymi. Tamci zaś tylko na to czekają i mają już gotowy scenariusz jak zachować się w takiej sytuacji i jakie propozycje ugody przedstawić. Czy coś z tym można zrobić? Nie wiem. Opowiem o dwóch swoich przygodach z targów. Raz Korczarowski, a raz tak zwane media narodowe, próbowały zrobić ze mną wywiad, sądząc, że będę mówił jakieś brzydkie rzeczy i PiS, a prezydenta Dudę, nazwę prezydentem Judą. Była to tak, jawna próba zrobienia ze mnie idioty, że sam zdziwiłem się jak łatwo mnie podeszli. No, ale wtedy nikt nie widział w nich ruskich agentów, mogę się więc jakoś tam usprawiedliwiać. Ja oczywiście mówiłem swoje, a oni to nagrywali. Patrzyłem na nich i widziałem narastające w ich oczach znudzenie i rozczarowanie. No i kompletne niezrozumienie tego o czym mówię. Kiedy bowiem człowiek wynajęty jest do zastawiania pułapek na bliźnich, interesuje go tylko obróbka określonych treści. I nic ponad te treści nie może się ujawnić. Stąd tak żywo wszyscy reagują na nazwisko Bandera i nikt nie rozumie, jak można poświęcić pół kwartalnika Żydowi nazwiskiem David Carcassoni.
Na dziś to tyle. Idę rozładować nakład, bo wreszcie przyjechał.
Dzień dobry. Faktycznie, jeśli ktoś wysyła prezydenta Dudę do Kijowa i daje mu takie przemówienie do wygłoszenia, to dla mnie znaczy, że jest jakiś plan i zarówno prezydent jak i państwo, którego jest częścią ma jakieś zadania do wykonania w ramach tego planu. To w sumie dobrze, bo oznacza, że państwo to przetrwa jakiś czas, a biorąc pod uwagę alternatywy – niechby lepiej trwało. Ono musi być wobec tego ciągle testowane, a to przez Łukaszenkę, a to przez jakąś agenturę, bo skoro ma te zadania, to musi być w formie. Oznaki spadku tej formy będą sygnałem do jakichś podmianek, kadrowych i nie tylko. Musi być więc tak jak jest, z Vegą i Durczokiem, niestety, jak z tymi insektami w skórze słonia. One tylko wkur.iają ale muszą być. Czasem jakiś ptak się pożywi. Byle tylko się przed nimi obronić i – nie oglądać…
No właśnie z tym najgorzej
I niewiele można zrobić, bo oni są bezpiecznie polokowani i poukrywani, korzystają z wolności słowa i w ogóle z prawa gwarantującego swobodę ruchu. Teraz paru zostało lub zostanie odpalonych jak ładunki umyte pod mostem, ale większość zachowa swoje pozycje i będą nadal wpuszczać dyskretnie dioksyny do wodociągów. Wolny rynek ich nie ruszy, mają przewagę budżetu, pozostaje tylko „przebudzenie” i kontrwywiad. Na pierwsze marne szanse sądząc po świadomości wielu znajomych, oby wzmocniono drugie.
„ładunki ukryte” oczywiście
Ja i w to drugie nie wierzę
Powodzenia. To są agenci wpływu. Albo ujmując rzecz po hollywoodzku ruska mafia. Bo chodzi o przepływy forsy, o panowanie nad Cyprem, nad petrorublem z ruskiego fantasy. W przypadku agentów wpływu zdecydowanie o drobne.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.