maj 232022
 

Dowiedziałem się dzisiaj, że Patryk Vega będzie kręcił film nie tylko o Putinie, ale także film i Kamilu Durczoku, którego nazwał – uwaga – postacią z Dostojewskiego. Nie wiem czy można sobie wyobrazić większą kompromitację Dostojewskiego, ale ja na pewno tego nie potrafię.

Dawno, dawno temu rozmawiałem z dość wysoko postawionymi funkcjonariuszami służb, którzy oczywiście nie mieli zamiaru mówić mi niczego istotnego, a ja bardzo chciałem dowiedzieć się skąd w ogóle wziął się Vega. Dla nich był to człowiek znikąd, przylepiony do struktur, który kogoś tam znał i wymuszał jakieś pozwolenia na użycie tego czy innego wątku w swoich filmach. Ja zaś byłem święcie przekonany, że Vega jest człowiekiem wynajętym do tego, by robić PR policji. I tak myślałem do niedawna, kiedy to przeczytałem, że będzie robił film o Putinie. No i o Durczoku, który jest postacią z Dostojewskiego. Retoryka, której używa pan Vega, a także wszystkie fory, jakie ma on w świecie filmu, mimo iż każda jego produkcja zalatuje zdechłym szczurem, mówi nam bardzo wiele o sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Po pierwsze nie jesteśmy w stanie uwierzyć, że to się dzieje naprawdę i że można tak po prostu wykreować deprawatora i propagandystę w obcym kraju, a także załatwić mu popularność oraz urządzać regularnie dyskusje na temat jego życia i wyskoków. Uważamy bowiem, że to się tak samo zrobiło. Podobnie jak uważamy, że te czy inne – kontrowersyjne lub szalone – poglądy tego czy innego znajomego, to wynik jego osobistych fiksacji. W takim środowisku i przy takich założeniach, można w zasadzie w Polsce zrobić wszystko, z wykreowaniem alternatywnego życia politycznego, z którym liczyć się będą wszyscy. Co właśnie odbywa się na naszych oczach. My tego nie rozumiemy, a co gorsza nie rozumieliśmy tego także po 10 kwietnia 2010 roku. Przypomnę, że wówczas do biur PiS zgłosiły się dziesiątki tysięcy ludzi, którzy chcieli pomóc i poświęcić swój czas ojczyźnie. Wszyscy oni zostali odprawieni z kwitkiem, a jakiś mędrzec powiedział, że stało się tak, albowiem wśród nich byli na pewno agenci i należało usunąć ryzyko przeniknięcia ich w struktury partii. W tym czasie Vega kręcił filmy, Durczok, który był postacią z Dostojewskiego, prowadził swoje programy, masa ludzi, w tym obecny poseł Braun występowała po właściwej stronie i nikt się temu nie dziwił, albowiem wszystko to byli ludzie uznawani w jakiś tam sposób za wybrańców i w wybraństwie zjednoczeni. Dziś – co dobrze widać na twitterze – państwo polskie prowadzi dialog wyłącznie z agentami wpływu. Odnosi się także wyłącznie do faktów przez tych agentów kreowanych. Dlaczego tak się dzieje, trudno dociec. Należy się jednak – dziś już – zastanowić, czy politycy tacy jak prezydent i premier są naprawdę bezpieczni. Czy mamy pewność, że nic im się nie stanie, albowiem to, co wydarzyło się wczoraj w Kijowie przebija o dziesięć stawek wystąpienie Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi. Event, który – mało kto już pamięta – został ukradziony przez Francuzów, konkretnie zaś przez złodzieja nazwiskiem Sarkozy.

Mamy więc sytuację następującą – państwo usiłuje prowadzić politykę opartą na faktach, ale konsekwencje tej polityki musi omawiać z zawodowymi oszustami, którzy zostali tu przysłani po to, by państwo zniszczyć. Jakby tego było mało, tak zwana publiczność czyli my, ma się temu przyglądać i nie przeszkadzać, albowiem nie rozumie wszystkiego. A już na pewno nie powinniśmy się wtrącać kiedy starsi i lepiej wiedzący rozmawiają. Okoliczności te mają swoją karykaturę, w postaci zwanej szurią, gdzie siedzą również agenci wpływu, ale ich zadaniem jest przejaskrawianie, a przez to wzmacnianie przekazu wrogiego państwu. Prócz nich ujawniają się także inni ludzie, którzy są o państwo zatroskani. Dziś należą do nich posłowie Konfederacji i Witold Gadowski. Nikt z publiczności posiadającej jakie takie rozeznanie nie traktuje serio zatroskania wymienionych, albowiem jest ono jawnym oszustwem. Dziwi nas tylko, że treści te są stale obecne i nie ma siły, żeby je wyplenić z przestrzeni publicznej. Nie ma, albowiem komunikaty są dziś rozrywką i przez to właśnie są powielane po tysiąckroć – dla rozrywki. To zaś je utrwala i umacnia. W końcu dochodzimyu do takiej sytuacji, że przedstawiciele państwa, by w ogóle być zrozumiałymi, muszą korzystać z memów i skrótów myślowych wyprodukowanych przez agentów. I tak dochodzi do zawłaszczenia całego obszaru komunikacji. Korzysta z tego Vega, który jest zwyczajnym wsiokiem, ale podnosi kody kulturowe, na które wielu jeszcze aspirujących inteligentów da się złapać, a publicystyka telewizyjna, ze względu na jego stałą obecność w przestrzeni publicznej i tak zwany dorobek, rozpocznie cykl programów omawiających jego nowe filmy.

Można rzec, że z jednej strony mamy państwo, które niechętnie ale jednak przystępuje do jakiegoś dialogu, wysyłając na front ideologiczny swoich publicystów, a z drugiej mamy agentów wpływu pozorujących chęć dialogu i wciągających tych pierwszych w pułapkę. Czasem oni sami nie rozumieją mechanizmu tej pułapki, ale nie ma to znaczenia. On działa również bez ich świadomości. Efektem jest uznanie za właściwe i potrzebne prowadzenie dialogu z ludźmi, którzy reprezentują interesy wrogie państwu. Z czasem ludziom tym uda się przekonać urzędników państwa, pewnie nie wszystkich, że ich sfingowane całkiem i nie mające nawet egoistycznych podstaw poglądy są również państwowotwórcze. Stanie się tak, podobnie jak w roku 2010, po 10 kwietnia, albowiem interesy państwa reprezentowane przez publicystów-patriotów i polityków patriotów staną się tożsame z ich interesami osobistymi. Tamci zaś tylko na to czekają i mają już gotowy scenariusz jak zachować się w takiej sytuacji i jakie propozycje ugody przedstawić. Czy coś z tym można zrobić? Nie wiem. Opowiem o dwóch swoich przygodach z targów. Raz Korczarowski, a raz tak zwane media narodowe, próbowały zrobić ze mną wywiad, sądząc, że będę mówił jakieś brzydkie rzeczy i PiS, a prezydenta Dudę, nazwę prezydentem Judą. Była to tak, jawna próba zrobienia ze mnie idioty, że sam zdziwiłem się jak łatwo mnie podeszli. No, ale wtedy nikt nie widział w nich ruskich agentów, mogę się więc jakoś tam usprawiedliwiać. Ja oczywiście mówiłem swoje, a oni to nagrywali. Patrzyłem na nich i widziałem narastające w ich oczach znudzenie i rozczarowanie. No i kompletne niezrozumienie tego o czym mówię. Kiedy bowiem człowiek wynajęty jest do zastawiania pułapek na bliźnich, interesuje go tylko obróbka określonych treści. I nic ponad te treści nie może się ujawnić. Stąd tak żywo wszyscy reagują na nazwisko Bandera i nikt nie rozumie, jak można poświęcić pół kwartalnika Żydowi nazwiskiem David Carcassoni.

Na dziś to tyle. Idę rozładować nakład, bo wreszcie przyjechał.

 

  6 komentarzy do “Ludzie zatroskani o Polskę i wolność”

  1. Dzień dobry. Faktycznie, jeśli ktoś wysyła prezydenta Dudę do Kijowa i daje mu takie przemówienie do wygłoszenia, to dla mnie znaczy, że jest jakiś plan i zarówno prezydent jak i państwo, którego jest częścią ma jakieś zadania do wykonania w ramach tego planu. To w sumie dobrze, bo oznacza, że państwo to przetrwa jakiś czas, a biorąc pod uwagę alternatywy – niechby lepiej trwało. Ono musi być wobec tego ciągle testowane, a to przez Łukaszenkę, a to przez jakąś agenturę, bo skoro ma te zadania, to musi być w formie. Oznaki spadku tej formy będą sygnałem do jakichś podmianek, kadrowych i nie tylko. Musi być więc tak jak jest, z Vegą i Durczokiem, niestety, jak z tymi insektami w skórze słonia. One tylko wkur.iają ale muszą być. Czasem jakiś ptak się pożywi. Byle tylko się przed nimi obronić i – nie oglądać…

  2. I niewiele można zrobić, bo oni są bezpiecznie polokowani i poukrywani, korzystają z wolności słowa i w ogóle z prawa gwarantującego swobodę ruchu. Teraz paru zostało lub zostanie odpalonych jak ładunki umyte pod mostem, ale większość zachowa swoje pozycje i będą nadal wpuszczać dyskretnie dioksyny do wodociągów. Wolny rynek ich nie ruszy, mają przewagę budżetu, pozostaje tylko „przebudzenie” i kontrwywiad. Na pierwsze marne szanse sądząc po świadomości wielu znajomych, oby wzmocniono drugie.

  3. „ładunki ukryte” oczywiście

  4. Powodzenia. To są agenci wpływu. Albo ujmując rzecz po hollywoodzku ruska mafia. Bo chodzi o przepływy forsy, o panowanie nad Cyprem, nad petrorublem z ruskiego fantasy. W przypadku agentów wpływu zdecydowanie o  drobne.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.