Będzie to opowieść o tym, że najlepsze nawet gadanie nie ma, jak to się czasem mawia, „wstanu” do najgorszego nawet działania.
Nie wiem czy słyszeliście, ale od jakiegoś czasu Jan Pietrzak opowiada, że zbierze pieniądze i zbuduje w Warszawie łuk triumfalny upamiętniający zwycięstwo w roku 1920. Pojawiają się różne propozycje dotyczące lokalizacji. A to wschodnia część miasta, a to przerzucić przez Wisłę, a to w samym centrum. Łuk bowiem ma być nie byle jaki, ma mieć ponoć wysokość pałacu kultury. Ja jestem całym sercem za tym łukiem, ale chodzą słuchy, że ma to być obiekt żelbetowy z płaskorzeźbami przedstawiającymi triumf polskiego żołnierza. Jak się rozejrzę dookoła i popatrzę na te rzeźby co powstały w czasie ostatnich lat, strach mnie bierze na samą myśl o tym, kto mógłby zaplanować kompozycje postaci na łuku. No i ten żelbet wielkości pałacu kultury….Oczywiście koszta konserwacji takiego łuku zapewne byłyby mniejsze niż na przykład łuku w stylu barokowym czy innym, ale sami przyznacie, że obiekt tej wielkości, w kolorze szarym, w zimowej Warszawie wyglądałby mało triumfalnie. Poza tym wokół tego pomysłu zebrała się grupa osób, która – mogę się mylić – do tej pory nie zrealizowała żadnego większego pomysłu, jeśli nie liczyć nie nakręconego jeszcze filmu o Smoleńsku. Jan Pietrzak zaś od 50 lat występuje z gitarą i śpiewa, używając przy tym tych samych trzech chwytów. Co jakiś czas usiłuje kandydować na prezydenta, albo wygłasza jakieś kwestie dotyczące polityki, które mają uchodzić za konserwatywne, tradycyjne i odwołujące się do szeroko rozumianych wartości. Być może kogoś to uwodzi, ale nie mnie. Wiem bowiem, że na taką imprezę jak łuk triumfalny to za mało. Nie ma w tym ani rozmachu, ani szaleństwa, ani – przepraszam – szczerych chęci.
Całe szczęście mamy jeszcze kontrkandydata do osoby Jana Pietrzaka, człowieka, który także chce postawić łuk upamiętniający bitwę warszawską, tyle że w stylu dojrzałego klasycyzmu. Ma on tę przewagę nad Pietrzakiem, że pracuje w nieruchomościach i branża ta nie ma dla niego tajemnic, a do tego jeszcze posiada niezbędną przy takich projektach dozę czystego, pozytywnego, szaleństwa oraz rozmach, którego Pietrzakowi po prostu brakuje. I powiem Wam jeszcze, że ja miałem okazję poznać tego faceta osobiście, był tu u mnie na działce i gadaliśmy. I chociaż przeszliśmy normalnie na ty, będę o nim pisał z należnym takim jak on osobom szacunkiem – oto proszę Państwa Jan Żyliński.
Zwykle kiedy prasa o nim pisze używa formuły „kontrowersyjny milioner”. Ja nie bardzo rozumiem dlaczego człowiek, który ma pieniądze i realizuje swoje marzenia musi być od razu kontrowersyjny. Zdaje się chodzi o to, że ludzie, którzy piszą o nim w ten sposób, uważają, że pieniądze uczciwie zarobione należy schować w siennik i do końca życia żywić się wyłącznie pyzami z Biedronki. No ale cóż robić tak już to zostało ustalone i Jan Żyliński nazywany jest kontrowersyjnym milionerem. Ponieważ realizuje on swoje marzenia i swoje obsesje ludzie doczepiają mu także inne, mniej wdzięczne łatki, wydaje im się bowiem, że Żyliński powinien wydawać swoje pieniądze na coś, co zwykle nazywane jest bardzo enigmatycznie „dobrem społecznym”. Czyli mówiąc wprost, powinien oddać kasę jakiemuś oszalałemu komitetowi, na czele którego stanąć powinien znany reżyser, albo satyryk i komitet ten z całkowitym pominięciem życzeń fundatora zacząłby realizować owo „społeczne dobro”. Jasne jest, że z Żylińskim takie numery nie przejdą, więc pisze się o nim i mówi z przymrużeniem oka. Powodów jest kilka, ale najważniejszy jest ten, że estetyka, którą uprawia Jan Żyliński jest nie do zaakceptowania. A estetyka Pietrzaka, przepraszam, to jest?
Bohater nasz zasłynął w zeszłym roku z tego, że za własne pieniądze wystawił na rynku w Kałuszynie pomnik ułana na koniu. Ułan i koń są w kolorze złotym, wszystko robione jest na bogato, bez dręczącej myśli o oszczędzaniu i bez pragnienia, by rozkraść budżet, a ludziom nawciskać kitu. Złoty ułan w Kałuszynie stoi i cieszy oko. Ja może bym do tej roboty wziął nieco lepszego rzeźbiarza, ale co mnie to w końcu może obchodzić, skoro to nie moje pieniądze i nie moja realizacja. Jan Żyliński wybrał akurat takiego, władze miasta zgodziły się na pomnik i już. Co tu komentować. Dlaczego ten pomnik w Kałuszynie spytacie. To proste. We wrześniu 1939 ojciec Jana Żylińskiego, także Jan poprowadził tam nocną szarżę na Niemców i wyrzucił ich z miasta. Były oczywiście straty, ale na wojnie zwykle się nie oszczędza więc nie ma się co dziwić. Wydarzenie to zostało upamiętnione właśnie owym złotym monumentem, który wywołuje różne niekontrolowane odruchy u estetów z gazowni i uniwersytetu. Cóż ja mogę im powiedzieć? Zróbcie sobie mili państwo konkurs na to kto najlepsze podanie o dotację napisze, albo kto więcej użebrze w ciągu doby. Na to tylko was stać.
Jan Żyliński mieszka w Londynie i ma tam pałac. Jest to pałac w stylu klasycystycznym, Jan Żyliński w nim mieszka, ale także wynajmuje niektóre pomieszczenia na jakieś filmowe realizacje. A to na teledysk Brithney Spears, a to na coś innego. Prócz tego czynny jest cały czas na rynku nieruchomości. Urodził się i wychował w Londynie, bo tam jego ojciec mieszkał po wojnie, opowiadał mi, że kiedy był dzieckiem polskiego uczyła go żona generała Ludomira Rayskiego. Spotkaliśmy się, bo były jakieś widoki na realizację filmu o jego ojcu i ja miałem pisać scenariusz. Ja się jednak do pisania scenariuszy nie nadaję i wszystko się rozeszło po kościach. Zachowałem jednak Jana Żylińskiego we wdzięcznej pamięci.
No i teraz wyszła sprawa tego łuku. Żyliński nie zakłada komitetów, nie kokietuje, nie organizuje zbiórek. On chce wystawić w Warszawie łuk triumfalny za własne pieniądze, łuk upamiętniający bitwę warszawską i potrzebna mu jest do tego jedynie zgoda władz. Jasne jest, że Komorowski prezydent, człowiek, który wylewką betonową w kształcie mogiły przeznaczonej na garbusa, upamiętnił bolszewickich żołnierzy pod Radzyminem, takiej zgody nie da. Nie wiadomo czy da ją Andrzej Duda, ale miejmy nadzieję, że tak. A wtedy łuk powstanie. Janowi Żylińskiemu nic więcej nie jest potrzebne. Czy ma szansę? Ja bym bardzo chciał, żeby on zrealizował to marzenie. Wiem jednak, że ludziom w większości nie chodzi o to, by coś realizować, ale o to, by przeżywać drogę do tej realizacji. A jeśli rzecz zakończy się klapą, tym lepiej, bo wtedy można będzie przeżywać klęskę po dwadzieścia razy na rok i opowiadać, panie kochany, jakie to szanse były, jaki rozmach, ale przez podłość paru osób wszystko się rozsypało. Jan Żyliński może więc przegrać. A szkoda, bo on by ten łuk z całą pewnością postawił. Jest bowiem prócz tego jeszcze architektem. Zbudował sobie pałac, przed pałacem łuk triumfalny, tyle, że mniejszych rozmiarów, o ile pamiętam 6 metrowy, do tego ufundował ułana w Kałuszynie. Jan Żyliński jest człowiekiem czynu i swoje projekty wciela w życie z szybkością, o jakiej nad Wisłą mało kto słyszał. Pietrzak tymczasem chce założyć komitet złożony z samych mądrych głów. Kiedy już ten komitet powstanie zaczną się ataki jednych na drugich, a gazownia napisze, że pomysł z łukiem jest zły, bo trzeba zrobić pomnik Wolińskiej i Brusa. I sprawa klapnie, a potem zostanie przesunięta do lamusa pomysłów oszalałych. Żyliński wbrew temu co się o nim pisze, nie jest szaleńcem i na pewno by swój projekt zrealizował. I na pewno nie zawracałby nam, przepraszam za kolokwializm, dupy, zbiórkami, cegiełkami i innymi, podobnymi historiami. On by wziął ekipę i ta ekipa postawiłaby w ciągu dwóch lat łuk triumfalny wysoki na 20 metrów, albo i więcej. Podobny do tego w Paryżu. Esteci rwaliby włosy z głowy, piszczeliby cieniutko i pluli na prawo i lewo. No, ale od tego właśnie są esteci i nie ma się co nimi przejmować.
Nie wiem ile lat ma w tej chwili Jan Żyliński, ale myślę, że około siedemdziesięciu. Jest jednak ciągle młody, bo to jest proszę Państwa człowiek poważny i wielki zgrywus jednocześnie. O tym, jak poważną osobą jest Jan Żyliński niech zaświadczy taka historia. Mniej więcej dziesięć lat temu nasz bohater poważnie zachorował. Lekarze kazali mu porzucić siedzący tryb życia, rzucić palenie, odstawić różne produkty, pogarszające stan zdrowia i uprawiać jakiś sport. Kazali mu po prostu, by się dużo ruszał. I wtedy Jan Żyliński mężczyzna ponad sześćdziesięcioletni, zapisał się na balet. Tak po prostu, poszedł do tej sali z lustrami gdzie ćwiczą młode dziewczyny i zaczął ćwiczyć razem z nimi. I dalej ćwiczy, nie wiem ile to już lat minęło, ale Jan Żyliński codziennie chodzi na zajęcia taneczne. Zdrowie bardzo mu się od tego poprawiło.
Porównanie więc Jana Pietrzaka i jego planów z planami Jana Żylińskiego nie daje nam wyboru. Trzeba ze wszystkich sił poprzeć tego ostatniego, bo wtedy łuk triumfalny w Warszawie powstanie. My zaś złamiemy za jednym zamachem kilka ważnych tabu i wyzwolimy się spod terroru różnych specjalistów od piękna nowoczesnego. No i paru złodziei nie zarobi. To ważne moim zdaniem. Jan Pietrzak, przy całym ogromie dobrych chęci jakie posiada, od złodziei się nie opędzi. Mowy nie ma.
Mnie się postawa Jana Żylińskiego podoba bardzo, bo chociaż nie dysponuję takimi jak on budżetami, to jednak staram się realizować swoje plany i marzenia według własnego widzimisię. No, czasem przychylam się do życzeń publiczności. Jak na przykład teraz kiedy wydałem pierwszy tom Baśni w twardej oprawie, a do środka włożyłem ilustracje Tomka Bereźnickiego. Tego wielokrotnie życzyli sobie czytelnicy. Nie więc podobnie jak Jan Żyliński mówię „sprawdzam” i czekam co będzie. Czy ludzie będą zadowoleni z realizacji, czy też interesuje ich tylko opowiadanie o niej i przeżywanie wciąż na nowo emocji związanych z niespełnieniem. Bo to jest mili czytelnicy poważny problem u nas. Myślę, że jeden z najpoważniejszych. Owo życie wewnętrzne, skutkujące łysiną, wrzodami na żołądku i dzikim wzrokiem wlepianym w bliźnich na ulicy. Owa nieumiejętność zrealizowania najprostszych pragnień i przemożna chęć opowiadania o nich każdemu, chce czy nie chce słuchać. No więc my to odrzucamy i podejmujemy ryzyko. Oby udało się także Janowi Żylińskiemu. Kto z nami, zapraszam, kto przeciw wypraszam….Jedziemy dalej….
A oto dom Jana Żylińskiego w Londynie i jego występ we własnych wnętrzach. Zwrócić uwagę na kamienne wanny. Każda waży ładnych parę ton.
http://whitehouselondon.com/about/
Zapraszam także na stronę www.coryllus.pl, gdzie można już kupować nowy I tom Baśni jak niedźwiedź w twardej oprawie. Jadę dziś do Gdańska, albowiem mam tam spotkanie autorskie o godzinie 17.00, na które wszystkich zapraszam. Odbędzie się ono w bibliotece w budynku Manhattan. Nie będę więc komentował, ale myślę, że będziecie się tu dobrze bawić.
Od jutra Baśń jak niedźwiedź będzie także w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy.
Jeszcze nagrania
No i nasze trailery.
Żyliński jest hołubiony przez Gaz Polską, sam czytałem z nim wywiad w tej gazecie. Pietrzak to przecież człowiek piszący w Gaz Polskiej. Nie wiem czy jest sens szukać tu jakiegokolwiek antagonizmu i przeciwstawiać ich sobie w tekście. W zasadzie prawica popiera obu i Pietrzak ma duże uznanie dla wybudowanego Złotego Ułana. Sądzę, że Pietrzak jako stary człowiek poprze Żylińskiego, sam rzucił tylko pomysł. I nie ma tu konfliktu … Trzeba poczytać GazPola.
… a co do Pietrzaka to szacunek dla niego, to świetny kabareciarz, jego programy z PRL-u to majstersztyk uników cenzorskich i zabawy słowem z głową, z podtekstami. Teraz ma b. mocne teksty, ale to i tak mały potencjał krytyczny przy coryllusie. Nie widzę sensu w jego krytyce.
Uników cenzorskich…..? Konfliktu może nie ma, ale Żyliński nie wypowiada się dobrze o pomyśle Pietrzaka.
Pietrzak chyba poprze. Ale mogę się mylić. To stary artysta, a kłopotem związanym z takimi jest czasem to, że wydaje się im, że koniecznie teraz to oni wywalczą panie to o co walczyli. Nonsens. W wieku lat 80 już nic się nie osiągnie, co najwyżej można się kompromitować jak prof. Bartoszewski. Niestety ku temu trochę idzie Pietrzak bardzo aktywny na starość. Świetnie to określił reżyser Andrzej Żuławski: starzy chłopcy którzy „myślą że muszą napierdalać”, a to co robią okazuje się klapą.
No, zgrywus z Żylińskiego rzeczywiście niezły. Jeśli ktoś jeszcze w życiu nie widział ułana szarżującego na żyrafie, to polecam obejrzeć pomnik w Kałuszynie (z profilu). Jeśli się facet weźmie za ten łuk w Warszawie, to coś czuję, że mu najwyżej Proca Tryumfalna wyjdzie. Ale nie ma złego – na otwarcie możnaby zaprosić Komorowskiego i wystrzelić go szerokim łukiem w stronę wschodniej granicy…
Widzę, że sznowny Pan Jan Żyliński potrafi połączyć przyjemne z pożytecznym 😉
Oczywiście lepiej by wygrał Jan Żyliński.
Ale czemy panie Gabrielu nie lubi Pan lysych? W sporej wiekszosci jest to spadek po przodkach – takie geny – i nie trzeba sie tego wstydzic u siebie ani u innych wytykac palcami.
Albo parafrazujac lepiej byc lysy niz glupi..
Oczywiscie spryciaz jeden mistrz unikow cenzorskich….. polecam film Brauna o tych cenzorach czy o ucieczce jednego z nich i ta druga czesc… jak wyszlo ze ten z poloni w szwecji wspolpracowal itd.
Po obejrzeniu tego taki maly slupek swiatla rzuci sie na Pietrzaka unikow kunszt.
A poza tym jak doc. K mowi najlepsza jest autocenzura….. ktora jak widze po wystepach Pietrzaka ma opanowana bardzo dobrze…..
„Wielka ucieczka cenzora” – to ten film?
jeden z ośmiolatków w mojej rodzinie bardzo lubi bajkę Andersena „Brzydkie kaczątko”, prawie do łez wzrusza go moment, kiedy na wiosnę ten poniewierany przez całą jesień i zimę ptak, dowiaduje się od pięknych białych łabędzi, że on jest właśnie z ich towarzystwa i że też jest piękny…
No i ten łabędź z filmu po prostu piękny, a pan Żyliński, trzeba to przyznać ma fantazję
Natomiast co do zbiórek pieniędzy i niezbiórek – lubię działania zakończone sukcesem a nie działania pozorowane robiące za wentyl bezpieczeństwa.
Jeżeli GW pisze o kimś, że „jest kontrowersyjny”, to znaczy, że najchętniej by wprost napisali, że to „faszysta i antysemita”.
Nie mogą tego zrobić w tym przypadku, bo by w tym Kałuszynie nie sprzedali więcej pół egzemplarza gazety, a słuchalność ichniego radiowęzła zakładowego (RMF) spadła by do zera na tamtym terenie.
„Groby pobielane”.
Jednak na estetykę bym stawiał. Inaczej wyglądałyby nasze miasta, przyjemniej by się żyło. Książki ładnie, estetycznie wydane, są lepsze od wydanych na szarym papierze, czyż nie tak? I połączyć czyn z estetyką, to jest sztuka.
Widziałem Jana Żylińskiego w… TVN w programie śniadaniowym. Zaprezentował się bardzo dobrze, a przedstawiono go tam jako „ekscentrycznego milionera”. Pietrzak już się zgłosił do niego, min. o tym mówił wtedy.
ps. balet to rzeczywista miłość, obecna partnerka Pana Żylińskiego jest baletnicą. Jeśli dobrze interpretuje na załączonym filmie razem tańczą 😉
pps. Pań Żyliński z pochodzenia jest ziemianinem, swoją drogą jestem ciekaw jak wyglądał/wygląda majątek jego rodzinny. Czy to był dwór, pałac?
Cytowanie akurat Żuławskiego w kontekście J.Pietrzaka to gruby nietakt.To bardzo gruby nietakt.Żuławski może jest ekspertem od zboczeń i śmierdzących serów ale nie od innych rzeczy.
Panie Gabrielu proszę porozmawiać z Janem Żylińskim . Na pewno zgodzi się z panem Pietrzakiem i razem zbudują to o czym marzą .To wielcy Polacy,posiadający Honor Ułana a nie jakieś Siurakowskie sieroty,potomkowie czwartego pokolenia , przywiezionych na czołgach w 45 roku polskojęzycznych chazarów krytykujących wszystko co nosi znamiona polskości a nieliczne sukcesy Polaków w szczególnosci.
A ja mam małą prośbę do Szanownego Autora, bo wklejał Pan tę informację o spotkaniach ja myślę, że mógłbym się kopnąć do Częstochowy, a ostatnio się nie pojawiają te informację i zastanawiam się czy to aktualne i czy byłby Pan łaskaw nas informować na bieżąco co i jak 🙂
Te dziady za dwa zlote z telwizji sniadaniowej by chcialy, zeby kazdy podziwial te ich dupowate gledzenia o niczym i kazdy co ma wlasne zdanie i je wyartykuluje i nie padnie przed nimi na kolana jest „ekscentryczny”, ale tylko wtedy kiedy ma wlasny grosz i trzeba sie z nim troche liczyc, bo jak nie ma to jest jakims pomylonym scierwem.
Ja juz wielokrotnie tu pisalem o tym. Porzadny omlot jest szansa na przywrocenie resztek rozumu i zaprowadzenie chwilowej rownowagi w przyrodzie.
Bardzo celne słowa o tej ,,Telawizji ” śniadaniowej i zasmarkanych węglarczykach i złodziejkach futer w Hameryce.
POpełniłem plagiat .TELAWIZJA to patent optymisty1930 ale mi się podoba to bardzo trafne określenie tej TUSK VISION NETWORK.
O roli sztuki w kształtowaniu nas.
nieznanypoeta.blogspot.com/2015/03/festiwal-dwu-swiatow.html#more
Nawet jak ktos inteligentny i w dobrej wierze tam sie dostanie jakims psim swedem, do tej tel-aviv-zji, to po kilku latach bedzie juz nadawal bez suflera takie fleki, ze nic tylko w ryj walic.
@coryllus
Likwidowany PIW ma przekazać swój majątek np w postaci 6000 praw autorskich Instytutowi Książki działającemu pod wodzą p. Gaudena:). Nad ich przejęciem pracuje wynajęty już zespół prawników, pojawiły się bowiem wątpliwości, czy takie pozbawienie praw jest możliwe.
Zylinski mowi to wprost – nie wazne gdzie, arystokrata to ten, kto bez wzgledu na okolicznosci zawsze stanowi sam o sobie.
Jeszcze jest piekny tekst o marzeniach, poswieceniu, wartosciach. To sa tak proste rzeczy, ze musza sie wydawac ekstrawaganckie, ale tylko tym co sa na etatach i planuja zakladanie jakis komitetow i jakies spoleczne zbiorki pieniedzy na wielki cel.
Ma dziadzio fantazję, iście ułańską. Jakby tak jeszcze do Harrodsa wjechał na koniu…
Świetny facet! Trzymam kciuki za ten projekt, a między Panami projektodawcami na pewno dojdzie do porozumienia, ku naszej radości!
W pełni popieram – harmonia architektury i piękno planowanej przestrzeni – inny świat.
Od tego co jest bolą oczy i mózg. Kicz, brzydota, triumf paskudztwa.
A przecież zadano nam jakąś rzeczywistość, wymiary, z których można czerpać nieskończenie wiele piękna. Mówiąc górnolotnie – to jest nasz obowiązek, aby wykorzystać możliwości dane przez Boga.
Co do konkretów – jest taki rzeźbiarz Paweł Pietrusiński, robił de Gaulle’a – kopię w Warszawie, robił kopię popiersia Napoleona, zdaje się, że wie jak to się robi i na dodatek wie jak działa nasz świat. Polecam.
A Bitwa Warszawska 1920 r powinna może bardziej nazywać sie Wiktorią Warszawską? Prościej, mocniej, chyba ładniej.
No i wyszło jak zawsze, dzięki temu projektowi z Kłuszyna – my górą. Jedni sąsiedzi mają (tylko) miedzianego jeźdźca, drudzy mają (tylko) wieżę Siegessaule a my mamy Złotego ułana – no znowu u nas lepiej. Jeszcze tylko tegoroczne wybory wygrać, sytuację frankowiczów pomyślnie rozwiązać i już jesteśmy o niebo lepsi.
Dobrej nocy.
Jedną z proponowanych lokalizacji Łuku Triumfalnego byłaby ulica Bitwy Warszawskiej. Tam przy Dworcu Zachodnim jest piękny, kilkuhektarowy teren, cudem uratowany przed zabudową, pewnie w większości składający sie ze skonfiskowanych po wojnie działek, obecnie ze schludnie strzyżonym trawnikiem i nielicznymi drzewami. Powierzchniowo teren dobry, ale trochę za bardzo na uboczu i mało reprezentacyjne otoczenie – przelotowe ulice, dworzec, szkoły, przychodnie. Pikanterii miejscu dodaje bliskość domniemanych komór gazowych w tunelach na Wolę oraz niedomniemana bliskość Reduty Ordona, obecnie częściowo zabudowanej przez meczet oraz powli dewastowanej przez developerów, wywożących ziemię ponoć z ludzkimi szczątkami po słynnym wybuchu, które zaległy w liczbie kilkuset sztuk w tym miejscu. II Obrona Reduty idzie kiepsko, Waletz obecnej warszawskiej władzy Waltzuje równo i bez sentymentów. Obrona odbywa sie przy pomocy kapiszonów i jednej procy co najwyżej, a skończy sie pewnie paroma klapsami dla grupki zapaleńców-oszołomów… Czy w takim klimacie w Warszawie uda się coś takiego jak Łuk Triumfalny zlokalizować? Jak sobie przypomnę wieloletnie naciski mniejszościowych grupek patriotycznych na Muzem Powstania skutecznie parowanych przez układ SLD-owsko UnioWolnościowy, to wątpię.
Na miejscu Pana Żylińskiego, jeżeli lokalizacja centralna będzie blokowana, zrobiłbym następująco – zakupić teren rolno-budowlany w odległości od centrum tak do około 30 km, niekoniecznie przy drodze, wybudować tam piękny Łuk oraz otoczyć go pięknym parkiem. Na obrzeżach parku zlokalizować restauracje, hotel, motel, stadninę, amfiteatr, salę koncertową, parkingi itd. Aha – sam park przed łukiem tak wymodelować, żeby mogły odywać się plenerowe koncerty. Ale to wariant rezerwowy – nic nie zastąpi Łuku w dobrej miejskiej lokalizacji. Właściwie czy lokalizacja na obrzeżach mogła by sie zwać Triumfalną?
(…) przy Dworcu Zachodnim jest piękny, kilkuhektarowy teren, cudem uratowany przed zabudową, pewnie w większości składający sie ze skonfiskowanych po wojnie działek, obecnie ze schludnie strzyżonym trawnikiem i nielicznymi drzewami.(…)
Niestety lokalizacja na terenie, o którym Pan napisał jest raczej mało realna. Istnieje już plan jego zagospodarowania. Na szczęście, z tego co do mnie dotarło, władze dzielnicy (oczywiście po konsultacjach z mieszkańcami) przeznaczyły ten kawałek na park (taki z alejkami). I dobrze, bo już się bałem, że ktoś wpadnie na pomysł, aby postawić tam kolejne centrum handlowe.
A Łuk to powinien stanąć w centrum miasta i być jego wizytówką – Tak jak np. ten paryski.
Może być teren 30 km oddalony od centrum .Warszawa nie będzie wiecznie Waltzowana i kiedyś tam właśnie , zakwitnie centum. Łuk Triumfalny Bitwy budowany jest przecież dla następnych pokoleń.
Reduta zabudowana przez meczet ???
Meczet przy Dworcu Zachodnim stoi częściowo na terenie Reduty Ordona.
A cerkiew na Woli ponoć stoi na Reducie Sowińskiego.
A Niemcy w czasie Powstania wymordowali na terenie domu dziecka przy tej cerkwi 500 dzieci.
Na plebani w Wyszkowie.
… i pościągał szablą staniki, majtki i inne babskie utensylia 😉
Są wolne bezsporne lokalizacje na rogatkach ul. Radzymińskiej oraz dalej w kierunku samego Radzymina. Skoro ma być łuk, to najlepiej nad trasą na Białystok – między W-wą a Radzyminem, np. w okolicach Słupna lub bliżej samego Radzymina. To najlepsza lokalizacja, bo tam właśnie miał miejsce autentyczny cud, pod Ossowem: Matka Boża ukazała się bolszewikom, siejąc w ich szeregach przerażenie i rozpraszając ich w śmiertelnym przerażeniu; prawdę mówiąc nie można w tym przypadku mówić o jakiejś zwycięskiej strategii wojsk polskich. Bolszewicy zostali przepędzeni mocą bożą. Dosłownie. To był autentyczny cud. Wiem to z relacji naocznych świadków, polskich żołnierzy, w tym mojego dziadka, który widział to na własne oczy, a następnie słyszał relacji sowieckich jeńców. Setki Rosjan z obłędem w oczach wyznawało, iż widzieli „Matier Bożuju”, która sprawiła, że wpadli w przerażający strach, porzucając broń. Twierdzili, że nie mogli inaczej, bo ta siła kazała im uciekać przed Polakami. Nie widzę przeto żadnego sensu stawiania tego pomnika gdziekolwiek w W-wie. Niech stanie nad drogą na Wschód, tak, by przejeżdżający tamtędy Rosjanie, Białorusini czy Ukraińcy wiedzieli i wiedzieli, co to za pomnik. Również ci łajdacy Litwini, psy niewdzięczne.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.