sty 262019
 

Jak wiemy, z umiarkowanym powodzeniem, przeprowadziliśmy niedawno manewr, który zapowiadałem jeszcze latem. Chodziło o organizację konferencji. Przed nami druga już konferencja w Baranowie Sandomierskim, a ja przypominam, że zostało już tylko 30 miejsc, bo na setce zamknę listę. Konferencja odbędzie się 9 marca w zamku Baranów Sandomierski. Wczoraj dowiedziałem się po co wykonywałem tamten manewr i po co wykonam kolejny, który tu dziś opiszę. Po to mianowicie, żeby nigdy, przenigdy nie znaleźć się pod opieką państwowej służby zdrowia. Pomarudzę trochę, ale musicie mi wybaczyć, 10 lat pisania dzień w dzień ku radości wszystkich daje mi carte blanche na marudzenie. Nie może być inaczej. Wypisywaliśmy wczoraj babcię ze szpitala. Po mojemu babcia nie wygląda dobrze, ale wszyscy mnie uspokajają, że to przez leki przeciwbólowe i przez to, że niewiele czasu minęło od zabiegu. Nie chodzi, bo rehabilitant był u niej raz jedynie czy dwa. Nie było czasu, albowiem w piątek przed weekendem wypisali ją do domu, żeby się nie zaraziła zapaleniem płuc od innych pacjentów. No, ale babcia nie chodzi, a w karcie wypisu jest, że chodzi. Moja żona robiła ten wypis, a ja w tym czasie latałem po mieście i szukałem pielęgniarki, która pokaże mi, jak się opiekować osobą po zabiegu, która nie chodzi. Znalazłem pielęgniarza. Za pieniądze oczywiście. Lekarz wypisujący babcię do domu napisał, że ona chodzi, opierając się na opinii pielęgniarek, osób miłych jak ból zęba, które zaklinały się na wszystkie świętości, że teraz to nic, pani kochana, ale w nocy to pani mama wprost biega po całej sali, upilnować jej nie można. No i babcia jest z nami. Całe szczęście mamy szpitalne łóżko na kółkach, którym można pomanewrować, a wczoraj wieczorem wykołowaliśmy sobie wózek inwalidzki. Wyprawa do toalety bowiem jest dla nas ciągle jeszcze wyprawą w nieznane. Rehabilitant przychodzi dopiero w poniedziałek. Najlepsze jest jednak to, że skłonienie ludzi do tego, by pokazali dyletantom, jak się opiekować osobą starszą i nie poruszającą się samodzielnie, nie jest możliwe nawet za pieniądze. Nikt nie ma ochoty się tym zajmować. A kiedy pielęgniarstwem parały się siostry zakonne, problemu nie było prawda? Teraz jest. Ja przyznam się, nie miałem świadomości, że to co się dzieje z pacjentami na oddziałach przybiera takie formy. Ktoś nam powiedział, że nie powinniśmy wziąć tej karty wypisu. No, ale jak nie wziąć…? Aha najlepsi byli sanitariusze, jeszcze w karetce zaczęli nagabywać półprzytomną babcię na tramalu, na okoliczność zapłaty za przejazd, którą powinniśmy uiścić. Babcia powiedziała, że sprzedajemy książki, więc mogą dostać książki. Nie byli zadowoleni, powiedzieli, że książki ich nie interesują i woleliby pieniądze. Nie było mnie akurat w domu, bo nie dostaliby nic. Wszystko to skłoniło mnie do wykonania, i tak już planowanego, manewru nr 2. Zostałem zmotywowany jak nigdy wcześniej i postanowiłem zarobić a następnie ulokować w coś tyle aktywów, żeby nie jeździć na starość po mieście z sanitariuszami usiłującymi naciągnąć mnie na 20 złotych. I do tego, wszystko to wykonać na waszych oczach, w obszarze zwanym rynkiem książki. No, ale o tym za chwilę.

Siedziałem sobie wczoraj z przysypiającą babcią i oglądałem film z Brucem Willisem, w którym Bruce był emerytowanym agentem, pisującym poczytne romansidła. Oczywiście znał całą masę innych emerytowanych agentów i był ścigany z jakiegoś powodu przez tych będących jeszcze w służbie. Oni z kolei zajmowali się likwidacją jakichś nieznanych widzowi, w tym mi, osób i czynili to z niezwykłą brutalnością. Bruce’owi oczywiście nie dali rady. Wszystko skończyło się dobrze, ale było wcześniej dużo huku, biegania i tak zwanych nagłych zwrotów akcji. Ja chciałem skupić się na tym wątku literackim, bo jest on bardzo ważny. Oto w tym filmie, ale nie tylko w tym, w innych także, pojawiają się sugestie, że cały rynek książki to w zasadzie emerytowani agenci, którzy – po latach służby – muszą podnieść sobie samoocenę jeszcze wyżej i skorzystać z tego, ostatniego już progu nobilitacji jaki pozostał współczesnym ludziom. Muszą zostać autorami poczytnych książek. Ma to także, prócz osobistej jeszcze inną funkcję. Ma kształtować wrażliwość i wyobraźnię ludzi w taki sposób, żeby łatwiej było nimi zarządzać i łatwiej tłumaczyć im „konieczne” posunięcia władzy. Autorzy będący emerytowanymi, albo i nie emerytowanymi agentami muszą kreować sytuacje typowe i powtarzalne, które za każdym razem powinny wywołać ten sam uśmiech na twarzach czytelników lub widzów i do tego jeszcze poczucie spełnienia oraz satysfakcję z dobrze wykonanej roboty intelektualnej, bo przecież trzeba było się zastanowić wcześniej kto zabił i wskazać tego mordercę. Jeśli się to udało, a dzięki autorom takim jak ci tu opisywani, udaje się to nawet szympansom Jane Goodall, czytelnik musi poczuć w sobie moc. Tę moc przekazuje mu autor. Mój opis jest oczywiście pewną hipotezą, a do tego – jestem pewien – w 90 procentach fałszywą. Radość nasza polega na tym, że wierzą weń jak dzieci w katechizm Kościoła, wszyscy czynni na rynku książki, piszący agenci. I to jest dramat prawdziwy. Ludzie ci, poprzez swoje doświadczenia i ten marny sukces jaki osiągnęli dzięki swoim kolegom, uważają, że maja wpływ na czytelnika. Nie mają, mają tylko złudzenie, bo na rynku chodzi o to przede wszystkim, by obniżyć poziom tekstu w taki sposób, aby szympansy Jane Goodall, czytając to po polsku straciły apetyt na banany. W tym bowiem sprzedawcy hurtowi widzą swój sukces i za nic mają całą resztę. Ja im oczywiście życzę zdrowia i powodzenia w sprzedawaniu pustych kartek w twardych okładkach, ale nie na to opiewa mój plan czyli manewr 2. Mnie chodzi o coś innego. No, ale zacznijmy od początku, czyli od założeń praktycznych. Postanowiłem wejść na rynek. To znaczy znaleźć się ze swoją ofertą w księgarniach i w sieciach. Żeby to zrobić skutecznie i zarobić, muszę skonstruować nową ofertę, a nie wypychać z magazynu to co mam. Ponieważ jednak metoda działania, jaką tu przyjąłem streszcza się w zdaniu „zjeść ciastko i mieć ciastko”, zacząć musimy od czegoś innego. Ja na przykład zacznę od zastrzeżenia. Jestem jeszcze przed rozmową z hurtowniami, więc może się okazać, że cały plan po tych rozmowach będzie nieważny. No, ale nie dramatyzujmy, lub, jak mówią niektórzy – nie dramatykujmy. Załóżmy, że będzie dobrze i stwarzając jeden albo dwa awatary plus do tego moje własne nazwisko zaatakujemy poszczególne segmenty rynku i osiągniemy tam sukces. Ponieważ wczoraj wyszła nam, tak jakoś sama z siebie, połowa definicji sukcesu, nie spodziewam się oklasków i nie spodziewam się zachwytów medialnych. Tak naprawdę to nie spodziewam się niczego poza dodatkową gotówką, która umożliwi mi w przyszłości, kiedy będę już całkiem stetryczały, opieprzanie sanitariuszy wiozących mnie z oddziału do domu. Za co oczywiście usłyszę grzeczne „dziękuję”.

Postanowiłem nie trzymać tego wszystkiego w tajemnicy, bo Wy także musicie mieć jakiś fun, prócz tego co już jest, a jeśli uda mi się zrobić, prócz finansowego, jeszcze jakiś inny, na przykład medialny sukces, będzie bardzo śmiesznie i ciekawie. Nie łudźmy się jednak, na tej drodze jest mnóstwo pułapek. Przede wszystkim mogę przefajnować i wymyślić takiego bohatera i taką intrygę, której nie zrozumie przeciętny czytelnik prozy Mroza. Temu bowiem się zdaje, że pogoda może ustabilizować się na 4 miesiące. Mogę przesadzić z logiką i okaże się, że moje nowe książki są za trudne. Nawet jeśli przyjmę jakąś atrakcyjną konwencję i twórczo ją rozwinę, może okazać się, że to jest nic nie warte, bo nie ma w tym młodej pani prokurator, co rzuca mięchem i rozkochuje w sobie dzięki temu młodszych współpracowników. To bowiem jeszcze – kreacja postaw towarzyskich, które można bezwysiłkowo naśladować od razu – jest także funkcją literatury popularnej. To jest jej istota. Kreacja nie tkwi w wymyślaniu intryg, ale w urabianiu mas. I to jest, mam wrażenie, największa tajemnica, tego segmentu. No, ale chyba damy sobie radę. A nawet jeśli nie to, jak powiedział wczoraj w pewnym nagraniu Grzegorz Braun, i tak będzie ciekawie.

Rzecz jasna nic nie stanie się od razu. Najpierw muszę zrealizować swoje plany wcześniejsze, z których część jest dla Was tajemnicą. Potem jednak, mam nadzieję, że od wiosny, zabiorę się za atak na rynek. Nie będzie to żadna szarża, ale powolne budowanie terenowych umocnień i zbliżanie się ku finałowi. Teraz kilka słów o praktyce sprzedażowej. Jeśli po rozmowach z hurtownikami okaże się jednak, że coś z naszej oferty znajdzie się na rynku, wtedy produkty te natychmiast znikną ze sklepu. Nie może być bowiem tak, że coś jest na rynku i coś jest u mnie, bo wtedy jedno zdechnie, a drugie zachoruje i nikt nie będzie zadowolony. Nie będzie też zysków. Tak więc już dziś ostrzegam, że pomiędzy naszą ofertą to znaczy ofertą internetową, katalogową, bo zamierzam na dniach zrobić sobie sam katalog, a rynkiem, będzie rów nie do zasypania. Oby tylko się to udało wykonać. Dwa obszary – konferencje, internet, katalog z kuponem wysyłkowym na końcu oraz rynek i dystrybucja przez hurtownie, a w każdym zaś obszarze coś innego – tak to będzie wyglądało. Teraz trzeba tylko dogadać warunki i lecimy. O wszystkich poczynaniach będę Was informował, albowiem musimy – jak obserwatorzy pierwszego wybuchu nuklearnego na pustyni Nevada – mieć z tego jakąś satysfakcję. Wszyscy. I musimy patrzeć jak ta banda baranów, a mam tu na myśli poczytnych autorów rynkowych, reaguje na to co robimy. Tak nam dopomóż Bóg i wszyscy święci. Mam nadzieję, że rozwój wypadków spowoduje, że wszyscy będą zadowoleni. Nowy zaś manewr przyciągnie do naszej oferty nowych czytelników. Przypominam jeszcze, że 11 lutego o 18, w Krakowie, w hotelu Miodosytnia przy ul. św. Wawrzyńca 6 odbędzie się debata o Irlandii, z udziałem moim i prof. Kucharczyka.

Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  23 komentarze do “Manewr 2 czyli służba zdrowia vs szpiedzy wszechczasów”

  1. Nie chcąc prorokować niczego w dziedzinie powodzenia przedsięwzięcia, pragnę tylko wyrazić nadzieję, iż będzie Pana stać nie tylko na opieprzanie sanitariuszy, ale przede wszystkim na (kosztowne w naszym kraju) zadbanie o zdrowie, niekoniecznie w instytucjach „opieki zdrowotnej” (zresztą chęć taka u każdego Polaka przychodzi sama w odpowiednim czasie).

    Pozdrowienia – Zdzisław

  2. sorry… nie zawsze w odpowiednim czasie

  3. Szczerosc za szczerosc, Panie Gabrielu…

    … stety Panie Gabrielu, ale tzw. polska sluzba zdrowia to  APOGEUM  PATOLOGII… i  „ktos”, a konkretnie tzw.  ministerstwo zdrowia czy cala ta banda z NFZ’u  powinna za ten dzisiejszy stan  degrengolady  POJSC  SIEDZIEC  !!!    !!!    !!!…

    … bo ten  SYF  i  ZLODZIEJSTWO  powszechne na narodzie za te tzw. podstawowa opieke medyczna   NIE  STALO  SIE  SAMO  Z  SIEBIE  !!!… do tego stanu doprowadzila cala ta POPiS’owa,  magdalenkowa banda, ktora jest dzis obecnie  przyspawana do  koryta panstwowego…  to nawet gimbaza wie  !!!

    Co do Tesciowej, Mamy i Babci to dobrze, ze Pan zabral Ja do domu – zreszta wyboru zadnego – ta banda sk****synow w bialych kitlach – Panu nie zostawila, bo rzeczywiscie Pani Tesciowa moglaby sie nabawic zapalenia pluc i to mogloby sie okazac grozniejsze od zlamania.  Sanitariusze to tez bezczelne CHIENY… co prawda nie zawsze probuja wyrwac pare groszy, ale starsza osoba to doskonaly „target”, a nuz sie uda.

    Wspolczuje Panu bardzo, ale bedziecie Panstwo musieli poradzic sobie sami, moze prywatny pielegniarz cos pomoze na poczatku… a potem to juz poradzicie sobie Panstwo… trzeba Pania Tesciowo bardzo dobrze odzywiac – troche witaminek, tak jak radzila Pani Rembikowska,  pozostale jedzenie blendowane, np. zupy-kremy, bo przyswajalnosc zawartych w pozywieniu witamin jest wieksza,  bo organizm jest starszy, chwilowo sie nie porusza, jest oslabiony, itp.  Toaleta – to rzeczywiscie „wyzwanie”, ale mozna sobie poradzic… osobiscie ciesze sie, ze starsza Pani jest juz w domu wsrod troskliwej i kochajacej rodziny i z dnia na dzien bedzie tylko lepiej  !!!

    Manewr 2 – podobnie zreszta jak manewr 1 – bedzie pomyslny… jestem o to spokojna, tym bardziej, ze oferta Pana jest  NAJLEPSZA  na polskim rynku tresci  !!!   Tu nie ma zadnych watpliwosci – zwlaszcza po tym  KABARECIE  ZANIECHAN i  NIEMOZNOSCI  jaki nam sie odslonil ponownie po „wypadku gdanskim” – to rozumny i logiczny Polak czy Polka juz wiedza, ze ta cala BANDA  juz sie  UNIEWAZNILA  !!!

    To tyle na goraco po przeczytaniu wspanialego wpisu… zydze Panu i Domownikom sily i zdrowia… pozostaje z dobrymi myslami i przyjde pozniej, nadwieczorkiem poczytac co inni komentatorzy i czytelnicy napisali ntt.

  4. HIENY  w bialych kitlach  !!!

  5. Przepraszam, że tym razem tak prosto z mostu, ale jakoś nie mam nastroju do metafor. Otóż, moim zdaniem, zamiast szukać kogoś do pomocy za pieniądze, lepiej za darmo samemu pomyśleć. Narzekanie to czynność bezcelowa. Kiedyś, jak przyjeżdżałem do Polski to zawsze byłem chory, a teraz się uodporniłem i mówię sobie: spokojnie, to jest Polska – i to  pomaga.

    Czy ktoś z Państwa zastanawiał się, że podłoga drewniana w łazience, olejowana, nie lakierowana, jest idealna dla osób chorych, inwalidów, rehabilitujących się i dla małych dzieci, ponieważ jest bezpoślizgowa? Nie? No wiem, musi być chiński poler, bo co sąsiedzi powiedzą. No jak może być inaczej?W mieszkaniu mogą być małe progi przy podłodze z desek, bo wózek inwalidzki ma tak duże koła, że mały próg pokonuje bez problemu, a te progi są obecnie w przepisach budowlanych zakazane, nie wiem dlaczego. Pojęcie „architektura bezprogowa” jest mylące.

    Kiedyś sąsiad narzekał, że musi dużo rzeczy robić sam w ogrodzie, a ma jednego syna i jedną córkę. Powiedziałem mu, że gdyby spłodził dwóch synów, to miałby pracowników, a on mógłby leżec na kanapie. K***, nie pomyślałem! – odpowiedział. Ludzie myślą, że pracowników bierze się z ogłoszenia i wystarczy wyciągnąć plik banknotów. Nic bardziej mylnego. Chcesz pracownika, to go spłodź i wykształć. W mojej okolicy, w Polsce kobiety zamykają sklepy mięsne, spożywcze, zakłady fryzjerskie z powodu braku pracowników, więc ja im mówię: chcesz mieć pracownika, to go sobie urodź, proste! Ojej, jaki jest szok, że człowieka można sobie ot, tak urodzić!

    A babcię, jak nie będzie innej możliwości, to nawet samochodem można od czasu do czasu przewieźć, żeby się trochę rozruszała. Jest sprawna intelektualnie i ciekawa świata, więc na pewno będzie zadowolona, ale oczywiście kwestie medyczne są najważniejsze i gojenie ię złamania.

    Proponuję skorzystać z opieki pielęgniarskiej organizacji masońskich, które się tym zajmują, na przykład w Gdańsku działa Adiutare – studenci, którzy wieźli swoją karetką prezydenta Adamowicza po zamachu do szpitala (państwowa karetka przyjechała później), w Warszawie pewnie są inne tego typu stowarzyszenia.

  6. Szanowna Paris, zawsze mnie zastanawiało, że od czasu PRL-u krążyły historie o wziątkach lekarzy, co nawet znalazło humorystyczny oddźwięk w „Z pamiętnika młodej lekarki”. Że to nie był wymysł to tylko wystarczyło rzucić okiem na wille lekarzy i co stoi przed domem. Często dwa, trzy samochody i bynajmniej nie z Żerania.
    Zastanawiałem się jak to możliwe i nie bierze się za to ani milicja, ani sądy, ani urząd skarbowy i wyszło mi, że świadczą usługi na rzecz odpowiednich organów, bo dysponują tzw. danymi wrażliwymi na temat obywateli. Może jest inny powód, a ja niepotrzebnie szukam tajnych powiązań.

  7. Powodzenia

  8. Protestancki model wychowania przerzuca wysiłki na organizacje zewnętrzne, zdejmując obowiązki z rodziny. Prowadzi to do oziębłości w kontaktach rodzinnych. Siostra nie wpadnie do siostry, córka do matki bez uprzedniego uzgodnienia. Podczas wizyty na stole ląduje kawa i po ciasteczku na łeb. Powiesz na początku wizyty, że dziękujesz za picie to drugi raz nikt nie zapyta. Uciekinierka do Niemiec, przez obóz w Austrii, chwali się życiem w Niemczech, pracą, mieszkaniem, córką. Pokazuje zdjęcia, w tym zdjęcie córki z serdeczną przyjaciółką. Przyjaciółka ma rysy lewantyńskie, więc pytam o jej narodowość i okazuje się, że z pochodzenia jest Turczynką. Kastowość jest tam przepastna. ITBBNT.

  9. Moja starsza córka od razu dostała od rasowej Niemki, rówieśniczki propozycję przejażdżki konnej.

  10. No właśnie, tylko przejażdżka. Podrzucenie samochodem, zdawkowa rozmowa to tak, ale poprosić o pomoc to już nie. My też idziemy w tę stronę.

    Widzę, że nie ma co wymieniać spostrzeżeń, bo Twoje są akurat, a nasze błędne. Pisz sobie nadal, ale przyjmijmy iż komunikacja będzie jednostronna.

  11. ,,Czy ktoś z Państwa zastanawiał się, że podłoga drewniana w łazience, olejowana, nie lakierowana, jest idealna dla osób chorych, inwalidów, rehabilitujących się i dla małych dzieci, ponieważ jest bezpoślizgowa?,,

    Taka podłoga jest poślizgowa i co to jest chiński poler ?

  12. 1. Babcia.

    Mój Tata miał 3 lata temu wstawiony implant w stawie biodrowym, po złamaniu. Na Lindleya w Warszawie. Oczywiście rehabilitant pojawił się raz, czy dwa razy. Ale operacja i obsługa pielęgniarska (płatna 250zł za opiekę pooperacyjną i przed zabiegiem) bardzo dobra. Tata wyszedł na własnych nogach. Więc widzę, że teraz przerzucają koszty na pacjenta jak mogą. Łóżko w szpitalu kosztuje i doba z jedzeniem itd., itp. Powinni Babcię trzymać i spionizować. Teraz ważne, aby Babcia wstała i chodzie trochę boleć, ale nie wolne pozwolić na leżenie w łóżku!!!!! To grozi trwałym unieruchomieniem osoby starszej, potem demencją. Proszę o tym pamiętać.

    2. Manewr 2.

    Gorąco dopinguję! Obserwuję z boku poczynania, nie wysuwam żadnych rad, wniosków i podpowiedzi bo raz, że Autor tego sobie nie życzy (na pewno nie w tej w tej formie, publicznej), a dwa, że intuicję na moje oko ma bardzo dobrą. Troszkę z rynkiem/dystrybucją mam do czynienia (ale nie rynek wydawniczy), a i wydałem jeden „bestseller” i myślałem, że samo się sprzeda. Więc liznąłem trochę i praktyki rynku książki. To co robi Autor oczywiście obarczone jest ryzykiem, ale na moje oko, to się „spina” jak mawia się kolokwialnie. Jak dopisze szczęście, będzie zapał i zdrowie, to myślę, że wyjdzie. Chyba, że inne szatany zaczną mieszać. W każdym razie trzymam kciuki.

  13. to tylko moje przeczucie, ale wydaje mi się, że to były już czasy „urynkowienia”. System, w tym opieki zdrowotnej był niewydolny, więc pozwolony, by zadziałały mechanizmy rynkowe. No i aparatczycy chorowali, więc też na tym zyskiwali.

  14. Gratuluje pomysłu.

    W dziedzinie zdrowia jest podobnie do omawianych przez Pana tematów.  A więc też jeśt ważne to czym sie karmi. Ta dziedzina ma też swoicb Twardochów piszących 0% tłuszczów, zabójczym cholesterolu.

  15. Właśnie, właśnie… te „naukowe” pewniki!!! A nawet Wikipedia pisze, by soli nie używać nie tylko za dużo, ale też nie za mało, podobnie tłuszczy nasyconych, co to grożą rzekomo cholesterolem.

  16. A taki sposób wypisania pacjentki, że szpital stwierdza nieprawdę w dokumencie wypisu, to czy nie jest przestępstwem przeciwko dokumentom? No bo chyba jest to przestępstwo.

  17. To fakt…

    … w PRL’u krazyly te historie o wziatkach lekarzy, bo nie byly one z palca wyssane… sama znam wiele przykladowow z wlasnej rodziny, o tych „rewanzach” dla lekarzy i zdecydowana wiekszosc brala, choc czasami zdarzylo sie, ze lekarz odmowil „wziatki”.  To byli przewaznie ci starsi przedwojenni lekarze, ktorzy dzis w swojej wiekszosci juz nie zyja… to byl zupelnie inny „gatunek” czlowieka dzis wymarly.

    Dzis ten  POTWOR, zwany „sluzba zdrowia”, ktory zostal stworzony  powoli bedzie zabijal nas wszystkich, bez wzgledu na to czy mamy pieniadze czy nie… no moze tym co maja te pieniadze bedzie ciut lzej, ale to i tak zadne pocieszenie… przed bezdusznoscia, egoizmem, znieczulica nikt sie nie obroni…

    … dzis  SZCZESCIEM  jest miec wierzaca, rozumiejaca sie wzajemnie i kochajaca sie rodzine… wtedy wszystko da sie pokonac !!!

  18. Tak…

    … ten protestancki model nas  ZABIJE  !!!   Na ten protestancki model nie wyrobimy finansowo  !!!  Nabralo sie na ten model protestancki wielu, ale i wielu dostrzega, ze to droga donikad…

    … wlasnie, bodajze przed wczoraj sluchajac RM dowiedzialam sie, ze Ojciec Dyrektor chce stworzyc  Szkole  Pielegniarstwa… i powiedzialam do mamy, ze to wcale nieglupi pomysl jest  !!!

  19. Jeżeli wszystko jest zgodne z procedurami to szpital jest kryty. Przykład: trafiam do szpitala o 8 rano we wtorek, o wypisie dowiaduję się rano w piątek podczas obchodu, a papiery w garści trzymam dopiero o trzeciej po południu. W wypisie stoi 3 dniowy pobyt, mnie wychodzi czterodniowy. Procedura dotyczy zapewnie ilości nocy spędzonych w szpitalu, ale na wpisie stoi data przyjęcia wtorkowa i wpisu czwartkowa. Zadowolony szpital, bo pobyt nie przekroczył 3 dni i zadowolony ubezpieczyciel, bo do trzech dni w szpitalu nie płaci nic pacjentowi.

  20. Jestem na etapie „rekonwalescencji” po utracie mojego poprzedniego portalu z ilustracjami, ale kopia z ilustracjami działa z tym, że wszystkie linki, które umieszczałem na blogu prowadzą do starej wersji, której już nie ma. Gdyby ktoś chciał dla zabawy przejrzeć tamte ilustracje, to może to zrobić przeglądając mój nowy portal.

    A w nowych ilustracjach ciekawa jest grafika z Torquay w Devonshire. To rekonwalescencja dla bogatych (pięknie dziś rozwinięta w rozwiniętych krajach). Z foteli na kółkach interesujący jest ten z roku 1640. Pozostałe są z końca 19. wieku, akumulatorowe – z drugiej połowy 20. wieku. Te ostatnie są dziś bardzo popularne w Anglii. Czasem po długim spacerze zazdroszczę babciom na kółkach.

  21. Do gospodarza dotarło, że jeśli chodzi o zdrowie i wygodę to liczy się ilość srebrników a nie modlitwa? Dziwne, ze tak późno…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.