cze 052014
 

Pamiętam jak dawno, dawno temu gazownia opisywała Polaków, którym się udało odnieść sukces. Chodziło o to, by wszystkim uświadomić, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, ci zaś którzy marudzą to po prostu lenie i nieudacznicy. Spośród osób, które wtedy prezentowano ja zapamiętałem dwie, jakiegoś faceta który produkował zabawki z drewna pod Zieloną Górą i Palikota, nikomu nieznanego przedsiębiorcę z Biłgoraja, który za pożyczone pieniądze kupił linię produkcyjną do szampana, gdzieś we Włoszech, a potem zrobił sukces i sen amerykański żeniąc te bąble po 5 zeta za flaszkę w detalu.
Oczywiście wierzyłem w to wszystko, bo sam bardzo chciałem odnieść sukces i wydawało mi się, że wszystko będzie jak w piosence z programu o psie Pankracym – „już za chwileczkę, już za momencik…”. Chwileczka się przedłużała, a ja nie rozumiałem dlaczego. No, ale teraz wszystko jest jasne więc możemy sobie tu opisać ów proceder prezentacji ludzi sukcesu z większą dokładnością. Zaznaczam, że nie chodzi mi o oszustwa typu Palikot i ich demaskację, ale o pewien mechanizm prezentacji ludzi i tematów, związany nie tylko z propagandą, ale również z wysokością budżetów w mediach.
Kiedy każdego dnia włączam portal Wirtualna Polska uderza mnie w nim to, że tematy topowe dotyczą albo Rosji, albo cycków jakiejś nieznanej mi gwiazdy. Na trzecim zaś miejscu prezentowane są tak zwane sławy. I – co dziwne – nie są to sławy żyjące współcześnie. Z tych WP lansuje jedynie Donatana i jego modelki Aleksandrę Ciupę i tę drugą co masło robiła. Oni tam pokazują osoby takie jak Danuta Lato, albo Felicjan Andrzejczak, albo była żona Kukulskiego, której kiedyś w czasie występu w Opolu pierś wyskoczyła z sukienki. Owa pierś, jest pretekstem do tego, by omawiać życie i przygody tej pani. Czasem piszą o aktorze nazwiskiem Press, tym co grał Gruzina w „Pancernych”. On co prawda nie ma ładnych piersi, ale ponoć jest Żydem i może to przez ową okoliczność tak często go pokazują. Do czego zmierzam? Do konstatacji następującej: rynek treści pop jest sformatowany przez nie wiadomo kogo. Ponieważ ów ktoś uważa, że Polska jest krajem ubogim w ludzi i tematy, trzeba eksploatować to co już było: Żydo-gruzinów, cycki emerytek, choroby gwiazd, a z rzeczy nowszych Ciupę Aleksandrę. Do rozstrzygnięcia pozostaje czy stoją za tym ciemne siły manipulujące naszymi umysłami, czy może wynika to z lenistwa redaktorów i ich przyrodzonych ograniczeń, a także z ograniczeń budżetowych? Nie wiem. Jeśli rzecz przyłożyć do tak zwanej prasy prawicowej okaże się z pewnością, że chodzi o ograniczenia. To widać po prostu po twarzach, które tam są prezentowane na fotografiach. Jest jednak jeszcze coś, co może nieuważnemu obserwatorowi umknąć, chodzi mianowicie o funkcję mediów. Po co one są? Media mainstreamowe są po to, żeby upowszechniać dokonania i sukcesy Donalda Tuska i jego bandy. Media opozycyjne zaś są po to, by żywić kilka zaprzyjaźnionych rodzin. Media rozrywkowe mają najgorzej, bo oni muszą prezentować dokonania bandy Tuska i jeszcze z tego wyżywić te rodziny. Stąd właśnie imają się Ciupy i Danuty Lato, która była gwiazdą magazynu „Szpilki” 30 lat temu. To jest bezpieczne i nie wymaga zachodu, trzeba tylko poszperać w sieci i znaleźć jakieś zdjęcia. Na takich czynnościach zasadza się całe to dziennikarstwo. Nie jest to w zasadzie już dziennikarstwo, ale mediaworking. Tak to się nazywa, ludzie zaś którzy produkują te rzeczy to mediaworkerzy, nie żadni dziennikarze. Tak samo jest z prawicowymi mediami, co udowodnił ostatnio Toyah na przykładzie Marysi Sokołowskiej. Jest temat, jest bohaterka jak marzenie, są okoliczności i co? Nikomu się nie chce tyłka ruszyć, żeby pojechać do Gorzowa i zrobić materiał? No tak, trzeba by dać takiemu na benzynę, trzeba by mu hotel opłacić, trzeba, żeby on tam czegoś poszukał z ludźmi porozmawiał, a może jeszcze by miał z tego jakąś frajdę? A po co to komu, jak można siedzieć na dupie w redakcji i robić „publicystykę polityczną” i „opinie”. Tylko to się liczy, szczególnie jak człowiek ma dostęp do budżetu i jest naczelnym, albo wicenaczelnym, albo tylko chodzi co rano sprawdzać, czy naczelny dobrze zaparkował i czy nic go nie porysowało, a potem oznajmia o tym głośno na kolegium redakcyjnym. O ile są jeszcze jakieś kolegia, bo przypuszczam, że zwyczaj ten zarzucono i gazetami rządzi się z gabinetu, zza zamkniętych drzwi. Tak wygląda wolność prasy, którą wywalczył dla nas dawno temu Adam Michnik.
O co chodzi tak naprawdę? O to, żebyśmy się nie mogli przejrzeć w mediach. Żeby nas tam nie było, żeby nas reprezentował Palikot, albo jakiś prawicowy hipster, albo ktokolwiek, byle nie my sami. Jeśli pojawiamy się w mediach to jedynie jako karykatura samych siebie, niedźwiedź na sznurku prowadzony przez Cygana-Warzechę, niedźwiedź, któremu wyrwano zęby, żeby nie robił głupstw. Tak to wygląda. Ta procedura nie jest charakterystyczna tylko dla naszego kraju i dla naszych okoliczności. Takie próby podejmowane są wszędzie, ale w sposób nie tak obrzydliwie nachalny i nie z takimi czarnymi intencjami. Nie po to, by jak najmniejszym kosztem uzyskać równie nędzny efekt, czyli dać zarobić jakiemuś Adamskiemu. My nawet nie uczestniczymy w porządnej manipulacji obliczonej na dużą jumę. To byłby przywilej, my jesteśmy po to, by Adamski z „W sieci” mógł spokojnie spłacać swoje kredyty. No a on jest po to, żeby się czasem nie okazało, że w Polsce żyje ktoś jeszcze prócz Jana Pietrzaka, profesora Krasnodębskiego, Zybertowicza, a ze złych Tuska i Palikota. Głos elit głosem Boga – takie hasło powinno przyświecać naszym mediaworkerom. Tyle, że oni nawet tego wymyślić nie potrafią.
Wyjaśnię teraz gdzie tkwi sprężyna napędzająca ten ruski zegarek. Myślę, że już o tym pisałem, jeśli nie celowo, to przypadkiem, ale widać trzeba rzecz powtórzyć. Mamy oto media, które wobec ogólnego braku możliwości dorobienia się i zrobienia kariery innej niż korporacyjna stanowią swoistą nobilitację. Człowiek z mediów jest lepszy, ważniejszy, zna różnych ludzi i porusza się swobodnie na zamkniętych imprezach. Wśród ludzi mediów wytworzyła się w ostatnich 25 latach hierarchia, równie swoista jak one same. Okazało się, że formy takie jak reportaż są szkodliwe i niepotrzebne dla jednych, dla innych zaś stanowią ostatni stopień czarnoksięskiego wtajemniczenia dostępny nielicznym. Stało się to dokładnie wtedy kiedy Kapuściński został ogłoszony cesarzem reportażu, a ludzie z gazowni zaczęli czekać na jego śmierć, by pożywić się truchłem (tak to widzę i chętnie będę polemizował na ten temat). Chodziło o to, żeby zaklepać ten reportaż dla niego, ogłosić go tym cesarzem i żeby już nikt do tego mauzoleum nie wchodził. Oczywiście, Hugo Bader i Jagielski mogą sobie jeździć, mogą sobie coś tam pisać, ale to już nie to, nisza jest zamknięta i takiego huku jak Kapu, nikt już nie zrobi. Mowy niem ma. To jest bezpieczne i daje każdemu z nich pewność, że nie będzie skakania wyżej krzyża i żadnych niespodzianek.
Prawica zaś doszła do wniosku, że skoro nie ma u nich żadnego kandydata na prawie świętego nieboszczyka od reportażu to w ogóle się nie będzie tych reportaży robić. Nie dość, że jest to kłopotliwe to jeszcze drogie. Czasem może, jak przypadkiem ktoś przez jakieś miasto będzie przejeżdżał, a tam się wypadek zdarzy, no to wtedy, ale też bardzo rzadko. Wywiady zawsze spuszczało się na głupków, nadpobudliwych maniaków, albo ludzi pokręconych wewnętrznie. No i w ten sposób z chaosu wyłonił się Mazurek z jednej strony a wspomniany Szczygieł z drugiej. Po wyłączeniu tych dwóch form z aktywności zawodowej i obudowaniu ich płotem oraz warunkami, pozostało to co najlepsze, czyli komentarze, opinię i felietony. I tutaj się zaczęło. Bo okazało się jednakowoż, że tych stron do zapełnienia jest trochę. Nie ma lekko, coś trzeba wymyślić, bo na reportaż z wymienionych wyżej względów wysłać nikogo nie można. Trochę ten Mazurek porobi, ale i tak pół numeru puste. No to może Semka o kuchni, bo jest gruby? Dawajcie go…Potem coś o winie, że smaczne i zdrowe i ma te…no wiecie…roczniki ma…odinactat’, dwienatctat’, trinatcat’…Mazurek się na tym zna, bo on w dzieciństwie dużo Kaszpirowskiego oglądał. Środek zapełni Zaremba, po flankach puści się dwa Ziemkiewicze, no i koniecznie trzeba do głosu dopuścić facetów z tych różnych instytutów, Staniłkę i jego bandę. Oni się nadają, sól ziemi po prostu. Ludzie sukcesu nie gorsi niż Palikot, kiedyś będą rządzić w kraju i trzeba im pomóc. Żeby rzecz nie wyglądała na ostatnią chamówę koniecznie trzeba dać jakiś felieton znalezionej gdzieś na korytarzach gazowni pani, która pracowała dawniej w „Kobiecie i życiu”, a teraz może robić za autorytet w sprawach savoir vivre, dobrego smaku i innych tego typu pierdół. Dobrze, żeby ze dwa razy była w Nowym Jorku, to będzie czasem korespondencje z tego ciekawego miejsca pisać. Pani musi wyglądać jak była arystokratka, co nie jest trudne, bo nikt dziś nie wie jak naprawdę wyglądały prawdziwe arystokratki. Wystarczy więc, że będzie mądrze patrzeć i pisać ze swadą. No i mamy program prasy prawicowej na całe lata. Nic tylko realizować go i patrzeć jak honoraria spływają na konto. Cóż się jednak okazuje? Oto pojawia się jakaś Marysia Sokołowska. Nie wiadomo czy jest autentyczna czy nie. Jeśli nie jest to znacznie gorzej, bo oznaczać to może, że ludziom władzy, którzy nie lubią premiera, nie podoba się również formuła mediów na prawicy. I mogą oni zechcieć coś zmienić, coś zdynamizować. Żeby na przykład Semka pisał o winie i robił wywiady, a Mazurek o jedzeniu. Wszystko jest możliwe, a jak się trafi jakiś wyjątkowy łobuz, gotów ich obydwóch na reportaż do tego Gorzowa wysłać. I co wtedy?
Nas jednak bardziej interesuje co będzie jak Marysia okaże się „prawdziwkiem”. Toyah twierdzi, że już się tak okazało, a to co oni robią w tych „naszych” mediach jest żywym dowodem jej autentyczności. Być może. Bo oni po prostu z tej dziewczyny szydzą. Im głupszy redaktor tym szydzi bardziej, dwa pierwsze miejsca obstawiają rzecz oczywista Warzecha z Adamskim. Reszta – tak sądzę – też da głos w tej sprawie.
Kochani jako były pracownik prasy kobiecej i ezoterycznej pragnę oświadczyć, że praca w mediach nie wygląda w ten sposób. Żaden z tych opiniotwórców nie utrzymałby się nawet przez tydzień w tygodniku „Gwiazdy mówią”, bo zostałby stamtąd wyrzucony za idiotyzm. Tygodnik ten bowiem mimo wszystkich swoich ograniczeń miał jeden wyraźny cel – zainteresować czytelnika publikowanymi treściami. To jest wymaganie podstawowe jakie stawia się człowiekowi piszącemu. I tego wymagania nie spełniają w sposób uporczywy dziennikarze „W sieci” ani dziennikarze „Do rzeczy”. Być może spełniają oni jakieś inne wymagania, stawiane im przez kogoś innego, ale tych akurat nie spełniają. I nigdy nie spełnią. Szkoda, że nie możemy ich za to rozliczyć. No, ale takie są te wolne media wywalczone dla nas dawno temu przez Adama Michnika.

Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl,. Do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6, do księgarni Przy Agorze mieszczącej się przy ulicy o tej samej nazwie pod numerem 11A, do księgarni Latarnik w Częstochowie przy Łódzkiej 8 w Częstochowie i do księgarni Radia Wnet przy Koszykowej 8 w Warszawie. W piątek 6 czerwca zaś zapraszam na kiermasz książek IPN, który odbędzie się w budynku gdzie dawniej mieściła się restauracja Cristal-Budapest, przy Marszałkowskiej 22 w Warszawie.

  25 komentarzy do “Mentalna prezerwatywa czyli Los Perfectos III”

  1. Marysia Cię ośmieliła: Media mainstreamowe są po to, żeby upowszechniać dokonania i sukcesy Donalda Tuska i jego bandy 😉

  2. Rozumiem, że bohaterstwo dziennikarzy i publicystów mierzymy w Tuskach? A może lepiej w Marysiach?

  3. Jezeli już to w gigaTuskach i miliMarysiach 😉

  4. Ja myślę tak sobie, że tu już właśnie nie chodzi o to co się tam stało w tym Gorzowie. To wydarzenie owszem jest bardzo ważne ze względów historycznych, ale mam takie wrażenie, że to wszystko wyewoluowało (co za słowo) w coś czego się jeszcze miesiąc temu nie spodziewaliśmy. Mianowicie w pytanie metafizyczne o nas i do nas. Jacy my, Polacy jesteśmy. Powstało pewne zamieszanie w sercach wielu ludzi. i nie chodzi mi tutaj o stosunek do tego co powiedziała Marysia Sokołowska, ale o to czy potrafimy śmiało i odważnie głosić prawdę. Nawet w obliczu spodziewanych prześladowań i wrogiej potęgi.

  5. A skoro Marysia potrafi, to trzeba ją zaszczekać.
    Razy od mediów „prawicowych” pewnie ją bolą bardziej, bo miała Prawo myśleć, że to nasi.

  6. posiłkując sie wczorajszym podziałem zaproponowanym przez Marcina odnośnie narodu, to powiedzmy że jest to raczej grupa partyjniacka (Drzewiecki, Mitras, Rosół, Arabski,Nowak, Protasiewivcz, Sawicka Sobiesiak, itd i itd itd) i rządzi w kraju nie naród tylko mniejszość, która broni pozycji zagarniętych przez lata, i cały cza suprawia proceder ogałacania większości i nie dopuszcza jej do głosu (vide inicjatywy społeczne i tzw „zamrażarka” sejmowa) i w tym celu dopasowuje prawo do swoich mniejszościowych interesów, czyli prawo jest skierowane przeciwko większości (vide choćby manifestacje z Dnia Niepodległości, chocby ta z 2012r. do tłumu strzelały kobiety w mundurach policji róg Żurawiej i Marszałkowskiej, KTOŚ wyprowadza przeciwko manifestującym uzbrojone grupy policji i stara się wywołać zamieszanie), i jeszcze dla utrzymania swojej zawłaszczonej pozycji grupa ta przywołuje agentów z dwóch stolic (myślę że z więcej stolic, p. Michalkiewicz ma w tym zakresie wyrobione zdanie i jego zdanie mnie przekonuje) .
    Stąd ta trudna sytuacja Marysi. Marysia i nasza większość – mamy rację i nie możemy stanąć w jej obronie bo nasze możliwości poparcia są ograniczone, choć jak mówi coryllus na zmiany trzeba czekać z pełnym budżetem.

  7. Tak. Prawdę wygarnął też ostatnio – można znaleźć na stronie sejmu – inny licealista. Całej bandzie. Prosto w twarz.

  8. Chłopak rozumie dużo jak na licealistę. (przeczytałem to zdanie i się zawstydziłem; sam głosowałem „tak” w referendum)
    Ciekawe są komentarze pod tym filmem. Sporo kupionych, jak sądzę. Atrapia kontratakuje.

  9. Prawo w ujęciu marksistowsko – leninowskim:
    „zasady regulujące funkcjonowanie społeczeństwa oparte na przymusie stanowione przez klasę panującą, w interesie tej klasy i w celu utrzymania jej panowania.”
    W zależności od ustroju tylko zakres „klasy” rośnie lub maleje (w skrajnych i nietrwałych przypadkach tylko do jednej osoby). Wydaje mi się, że im klasa bardziej „rozległa demograficznie” tym ma większą szansę na chroniczne utrzymywanie status quo z równoczesnym i nieuniknionym zacieśnianiem kontroli.

  10. Klasa „rozległa demograficznie”, albo „trzymająca konfitury”, mam na myśli wszystkie krewne, żony, partnerki, córki i kochanki zasiadające w radach nadzorczych, w stowarzyszeniach, w placówkach kultury … dotyczy to też drugiej płci i nie omija tej trzeciej .

  11. W placówkach certyfikacyjnych i szkoleniowych. Które powinny nazywać się „cementownie rynku pracy”.
    Złudzenia co do nagradzania fachowości też miałem.

  12. Marysia jest dla nich niebezpieczna, nie dość że ma prawicowe poglądy to podpiera się wiarą i robi to w sposób widoczny.

  13. @ALL

    No proszę , jak mądrze rozmawiacie 🙂

    Wróciłam zmordowana ze swiata . Spotkałam mądrych i życzliwychi bardzo kompetentnych młodych ludzi 🙂 i

    Razem sumując …. jeszczem gotowa i w autentycznośc Marysi uwierzyć… choć … jeszcze troche poczekam 🙂

    Marcin … opisał bys to wszystko co wiesz … jak nie mam ksiązki w ręku i na półce , to zapominam

  14. Powiedziała prawdę, ale… taktyka 'unieważnienia’ jej słów będzie polegała na prowokowaniu jej do kolejnych wypowiedzi, aż chlapnie coś od rzeczy (co u tak młodej osoby nie będzie niczym dziwnym),
    wtedy wszystkie lewicowo-liberalne media będą krzyczeć: słuchajcie, co ona mówi – czyli z Tuskiem też pewnie nie ma racji. Najmądrzej zrobi, jak się nie da ciągnąć za język już.

  15. Ile ona ma lat ta Marysia, czy jest obawa, że szkolny pedagog może ją odstawić do Domu Dziecka, tak jak to zrobił jakiś „wyucony asystent rodziny” z synami pp Bajkowskich z Krakowa.??

  16. mówiła w wywiadzie , że 17 skończone … i że w szkole ktoś jej za te słowa ,,nagadał do słuchu” ……

    Chciała bym uwierzyć , ale po prostu w moim wieku ma się za soba baaaardzo długą listę ….. w pamięci

    No ale jeśli nie młodzi , to kto coś zmieni ?

  17. Ta Marysia Sokolowska to wspaniala malenka roslinka, powinno sie ja wlozyc do inkubatora I otoczyc troskliwa opieka oraz prowadzic badania nad rozmnozeniem takich roslinek. Niestety, pilot Boeinga Lukasz Warzecha nie pozwoli zeby na lotnisku ladowaly malutkie awionetki, lotnisko jest zarezerwowane dla takich jak on.

    Co do amerykanskiego snu o ktorym pan Gabriel wspomnial na poczatku. Mieszkam od zamierzchlych czasow w USA I widze jak propaganda I okreslony sposob myslenia miesza w umyslach nawet prostych ludzi. Przyklad: moj znajomy Amerykanin ktory zarabia $25K rocznie I ma na utrzymaniu siebie, zone I dwoje dzieci jest wyraznie sfrustrowany bo zyje jak to sie tutaj mowi od czeku do czeku.
    Brakuje mu na przodzie kilku zebow wiec mowi niewyraznie, nie skonczyl nawet ichniego high school I utrzymuje sie na powierzchni tylko dlatego ze raz w roku przy rozliczeniu podatkowym otrzymuje pokazny zwrot podatku (kredyt za posiadanie dzieci).
    Gdy z nim niedawno rozmawialem I usilowalem wyjasnic mu ze zeby zostac tu lekarzem lub prawnikiem trzeby w dzisiejszych czasach praktycznie urodzic sie w bogatej rodzinie lypnal na mnie zniesmaczony I zmienil temat rozmowy. Bo on ma w glowie zakodowane slogany „Land of opportunity”
    czy tez „Sky is the limit”.

  18. Dzisiaj po południu w PR I usłyszałem o jakimś międzynarodowym festiwalu teatralnym w Polsce i mówiono o laureatach i uwaga, wśród nagrodzonych znalazł się oczywiście irlandzki teatr z poruszającym spektaklem o losie dzieci w irlandzkich katolickich sierocińcach.

  19. No to pięknie.
    Faugh a Ballagh! 😉 („z drogi!” – irlandzki okrzyk wojenny)
    Odrodzenie Irlandzkie nastąpiło wskutek poszukiwania własnej tożsamości kulturowej przez irlandzkich pisarzy i intelektualistów oraz buntu wobec angielskiej okupacji, narzucającej nie tylko racje polityczne, ale i kulturowe. Najwybitniejszym przedstawicielem Odrodzenia Irlandzkiego był William Butler Yeats.
    „Przez nutę irlandzką rozumiem szczególną wartość poezji celtyckiej, która ma czas łatwiejszy do odczucia niż do wyjaśnienia […], jest tam prostota, która jest naiwna – świeżość, figlarność, światło, które dotyka strun palcami wróżek; jest cień głębszej melancholii, tak delikatny jak ślad oddechu na lustrze, który jednak nadaje ton całości; jest fatalizm idący w parze z pogodną nadzieją; śmiech i łzy; miłość i nienawiść; tęcza kolorów; różne nuty, które tworzą doskonałą harmonię.”
    A na to całe piękno nienawistne katolickie sierocińce. Po prostu nagrody chce się rozdawać.

  20. Może to…po owocach ich poznacie…tak po prostu…media nie prawicowe.

  21. cudzysłów nie był przypadkowy

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.