sty 242023
 

W roku 2005, radio BBC wyemitowało 90 minutowe słuchowiska Johna Fletchera zatytułowane The Sicilian Expedition – Ancient Athenian War Drama with Iraq War. Nie jesteśmy sobie tego chyba nawet w stanie wyobrazić. Dziewięćdziesiąt minut gadania w najważniejszej rozgłośni radiowej, albo jednej z najważniejszych w zachodnim świecie, być może z udziałem aktorów i Z podziałem na role, a wszystko po to, by przekonać Amerykanów, że inwazja na Irak jest powtórzeniem ekspedycji ateńskiej przeciwko Syrakuzom. Ciekawe kto wykupił reklamy w czasie trwania tego słuchowiska i o jakiej porze je nadano?

Zajmijmy się najpierw tym, do kogo było ono adresowane. Do ludzi, którzy coś tam wiedzą na temat antyku, ale są to informacje pobieżne i rozproszone. Można od razu – nie czekając do pointy – rzec, że cała współczesna edukacja jest tak urządzona, by ludzie sami z siebie konstruowali płytkie metafory i rozpowszechniali je także sami, uważając, że dokonali jakiegoś ważnego odkrycia. Wszyscy wiemy, że tak jest, albowiem kolportaż taki odbywa się na naszych oczach, a im głupsza publiczność tym bardziej chamskimi metodami się posługuje. Jego immanentną cechą jest blokada polemiki. Bo, albo nośnik to uniemożliwia, albo pretensjonalny charakter, który pobudza aspiracje ciemniaków. I to wystarczy. Dziś, w dobie Internetu wszystko tak działa, przez to właśnie pół twittera zajmuje się losami Marianny Schreiber, a drugie pół Grety Thunberg.

Nie można mieć wątpliwości, że słuchowisko, o którym mówię zostało napisane, zmontowane i wyemitowane na polecenie Moskwy. Kto za nie płacił, to już inna sprawa, bo sposób finansowania prowokacji nie jest z pewnością oczywisty. Podobnie jak ich kolportaż. Ten ostatni jednak potrafimy opisać i wskazać najważniejsze jego mechanizmy, a o pieniądzach wiemy mało, więc niczego dokładnie i z całą pewnością wskazać nie potrafimy.

Można oczywiście wskazać, że prawdziwa historia wyprawy sycylijskiej nie ma nic wspólnego z ekspedycją iracką, ale trzeba by zejść na głębszy poziom analiz i przeczytać choćby jeden tekst dotyczący tego wydarzenia, a następnie wskazać – nie metaforyczną, ale dosłowną – przyczynę katastrofy Ateńczyków. Można by też naszkicować tło tej wyprawy, co nie byłoby trudne, albowiem opis Tukidydesa w Wojnie Peloponeskiej, jest po prostu wstrząsający. Nikt tego jednak nie robi. I ja Wam teraz powiem dlaczego. Takie postępowanie bowiem odbiera frajdę ćwierćinteligentom. I nie mogą się oni podniecać antycznymi metaforami, które w ich głowach ułożyły się przecież same, bez pomocy ruskiej mafii i niemieckich pieniędzy.

Najgorsze jest to, że dziś ćwierćinteligenci przekupieni przez Moskwę zasiadają w ławach PE i Bundestagu. I ostatnio jeden powiedział, że w czasie II wojny światowej Niemcy popełniły błąd atakując ZSRR, a dziś chcą zrobić to samo. I wtedy szły ręka w rękę z banderowcami, i teraz też im to grozi. Są to tak zwane półprawdy, czyli całe kłamstwa. Najważniejsza zaś treść jest skrzętnie ukrywana – USA futrowały sowietów sprzętem i konserwami. Miliardami konserw i dziesiątkami tysięcy ciężarówek. Bez tego Stalin nie ruszyłby się spod Moskwy. I w ogóle by jej nie obronił. Tego jednak wspominać nie wolno, albowiem cała propagandowa konstrukcja, adresowana do stada ogłupiałych, niemieckich deputowanych się zawali. Sytuacja obecna jest taka, że to Niemcy futrują Moskwę przeciwko USA, a zasłaniają ten fakt rzekomą traumą II wojny. I to jest prawda, nie półprawda i nie kłamstwo. Tylko, że oni tego wyznać nie mogą, albowiem – tak sądzę – robią to za darmo. Za jakieś przyszłe obietnice czegoś, o czym do końca nie mają pojęcia. Ciekawe jaką metaforę wymyślą, żeby te swoje zachowania usprawiedliwić i uzasadnić. Bo, że przyjdzie moment kiedy trzeba będzie to zrobić, nie ma chyba wątpliwości.

Przejdźmy teraz do Wyprawy Sycylijskiej, która położyła kres potędze Aten, choć nie złamała jej do końca. Dlaczego nie jest ona podobna do amerykańskich ekspedycji? Otóż dlatego, że była prowokacją i domyśli się tego każdy, kto przeczyta Tukidydesa. Jest najważniejszym rozgrywającym zaś był Alcybiades, uczeń Sokratesa. Człowiek ten, wiedziony rzekomo młodzieńczą fantazją, namówił Ateńczyków do wydania miliardów i zaryzykowania życia dziesiątków tysięcy ludzi, by zdobyć Syrakuzy i całą Sycylię. To dałoby Atenom przewagę nad wszystkimi. Tyle, że inni ludzie tacy, jak Nikias uważali i wyrażali to głośno, że taka operacja nie jest w ogóle możliwa, jej pretekst zaś jest fałszem. Jego mowa jednak nie spotkała się ze zrozumieniem, albowiem Ateńczycy byli uskrzydleni własną potęgą. Prowokacja była przygotowana bardzo starannie, a jej najważniejszym elementem był Alcybiades, który mimo młodego wieku został wybrany na stratega. Kto go wybrał, bo to jest najważniejsze? Nie wiemy. Wiemy za to kto go wskazał – Sokrates. Przebieg wypadków przekonuje nas, że ludzie, którzy prowadzili wojnę przeciwko Atenom mieli nie tylko dokładnie wytyczone cele, ale także znakomite rozeznanie w polityce wewnętrznej Aten, a co za tym idzie opracowaną metodę, która musiała przynieść im sukces. Byli geniuszami, z pewnością, choć nie znamy ich z imienia, albowiem historia zachowała jedynie imiona tych, którzy stali się ofiarami ich polityki.

Od samego początku było jasne, że bez zniszczenia ateńskiej floty nie można nawet marzyć o zwycięstwie. Żeby zniszczyć flotę, samemu jej nie posiadając potrzebne są prowokacje i pułapki. Tych zaś nie można budować bez przekupstwa. Czyj wobec tego budżet stał za prowokacją znaną jako Wyprawa Sycylijska? Tego niestety nie wiemy. Możemy zasugerować, że spartański, ale to jest bardzo mało. Sugestia z kolei, że kartagiński to chyba zbyt wiele.

Skupmy się jednak na Alcybiadesie. Kim on był dokładnie, wskazują nam czasy dużo późniejsze. Oto Fryderyk Nietsche uznał go za jednego z nadludzi. I to – na gruncie filozoficznym – załatwia moim zdaniem sprawę.

No, ale jest jeszcze grunt historyczny i polityczny. Tam nie jest tak łatwo, bo nikt nie wyciąga ostatecznych wniosków, ale moim zdaniem są one proste do przeprowadzenia. Ateny były państwem poważnym. A to znaczy, że procedury działały. Przez demokrację działały wolniej, ale wciąż działały. Kiedy flota i armia operowały już pod Syrakuzami, ktoś się zorientował kim jest Alcybiades i wysłano po niego okręt o jakże wymownej nazwie Salamina. Alcybiades, kiedy posłańcy przybyli do obozu ateńskiego na Sycylii, oczywiście zorientował się o co chodzi. Nie dał jednak po sobie tego poznać i zgodził się pozostawić ekspedycję pod dowództwem Nikiasa, a następnie wyruszyć do Aten, gdzie miał się odbyć jego proces. Nie zgodził się jednak wejść na pokład Salaminy, być może dlatego iż przeczuwał, że w czasie morskiej podróży fala zmyje go z pokładu i nigdzie nie dopłynie. Wsiadł na inny okręt, który płynął za Salaminą. Po drodze oczywiście uciekł i zatrzymał się dopiero w Sparcie, gdzie udzielono mu azylu. Wszyscy o tym wiedzą, ale interpretują historię Alcybiadesa w oderwaniu od wydarzeń politycznych i od osób, które te wydarzenia prowokowały. Alcybiades jest po prostu nieudanym uczniem Sokratesa, który się zdegenerował bo miał podły charakter. Po cóż więc było go wychowywać? I czy Sokrates w czasie procesu wychowawczego nie zorientował się z kim ma do czynienia? A jeśli się zorientował, dlaczego nie przepędził Alcybiadesa i tego drugiego? Takich pytań nikt nie zada, albowiem żyjemy w okolicznościach, w których kult Sokratesa i jego ucznia Platona jest podniesiony do rangi religii państwowej. Choć państwo, które realizuje ich program nie istnieje w realnych granicach, tworzą je jednak ludzie połączeni pewnym rodzajem obłąkania i ślepoty. Niestety oni mają wpływ na media i kształcenie młodzieży, które odbywa się w myśl doktryny sokratejskiej, to znaczy produkuje degeneratów lub głupków, którzy mają wpływ na politykę.

Powróćmy do Alcybiadesa – jeśli ktoś ucieka przed procesem, to znaczy, że jest winny i dziwne jest to, że nikt do opisu tego przypadku nie zastosował logiki, którą z taką lubością stosuje się w rozważaniach o początku wszystkiego.

Podsumujmy teraz całość – bez propagandy i prowokacji nie można wygrać wojny z potężnym przeciwnikiem. Wrogowie Aten chcieli zniszczyć ich flotę i zrobili to. Nie za pomocą kosztownych ekspedycji i wielkich bitew morskich, w których sami traciliby okręty i ludzi, a także złoto. Zrobili do podstępem wychowując zdegenerowanych polityków, podejmujących – dla dobra państwa – fałszywe decyzje. Czy w taką pułapkę dali się wpędzić Amerykanie w roku 2005? Nie. Czy damy się wpędzić w taką pułapkę dzisiaj? Czy pozwolimy Moskwie wygrać wojnę po kosztach, bez wydatków z ich strony? Mam nadzieję, że nie. Zauważmy jednak chociaż, w jaki sposób próbują oni tę pułapkę zastawić, a świadczą o tym ostatnie wypowiedzi Lisa i Sikorskiego, w wymowie dokładnie pokrywające się z tym, co przed Wyprawą Sycylijską mówił Alcybiades na zgromadzeniu ludowym w Atenach. Prowokacja posługuje się łatwymi do przełknięcia i sugestywnymi, ale całkowicie zakłamanymi metaforami. Nie możemy w nie wierzyć. I zawsze musimy na nie uważać. Obroną przed tym są tylko pogłębione studia nad przypadkiem, bez udziału pośredników, których wyprodukował system akademickiej edukacji. Do czego zachęcam.

  5 komentarzy do “Metafora jako element prowokacji”

  1. Oczywiście ma Pan rację, ja to zawsze rozważam na poziomie podstawowym; ludzie tacy jak Sikorski, Lis i im podobni, wcześniej Piłsudski czy władcy Rosji od Iwana IV i tak dalej – mają dla mnie jedną wspólną cechę – to ludzie niesamodzielni. Dali się na tym złapać, nie wolno zatem słuchać ani jednego ich słowa. Najlepiej byłoby nie wymawiać ich imion. W Egipcie przyszliby faceci z młotkami i skuli te imiona ze ścian, gdyby gdzieś były. No ale my odeszliśmy daleko od tych zdrowych zasad. Ten nieszczęsny system edukacji tak bardzo namieszał nam w głowach, że szczerze wierzymy, że każdy zasługuje na drugą szansę, nawet jeśli to setna druga szansa. Gdyby procesy norymberskie toczyłyby się dziś, podsądni pewnie dostaliby ją też. Każdy to każdy. Katastrofa.

  2. Tak, polityka drugich szans zgubiła państwo w XVIII wieku, ale nikt jakoś tego nie dostrzega

  3. Budżet?. „Możemy zasugerować, że spartański, ale to jest bardzo mało. Sugestia z kolei, że kartagiński to chyba zbyt wiele”. Jak się ostatecznie okazało, mimo że część pieniędzy pochodziła z Persji, to jednak nie Suza, nie Ekbatana i Persepolis  były głównym rozgrywającym. Ich los był tak samy przypieczętowany, tak jak los Aten. Nie był to także z pewnością Izrael.

  4. Co popatrzę na Sikorskiego to mi się powieść Roberta Harrisa „Ghost” przypomina.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.