kw. 142018
 

Dojechały na szczęście książki Wydawnictwa Poznańskiego – Wojny Czyngis Chana i Hohenzollernowie. Tak więc dziś będą na targach. Mam nadzieję, że będą także jutro, choć pewności nie ma, bo mogą się wyprzedać. Ruch jest, jak już pisałem średni, pierwszy jednak raz zdarza mi się, że ktoś siedzący na targach obok mnie, ma więcej klientów niż ja. Jest to wydawnictwo proponujące książkę kucharską z przepisami św. Hildegardy z Bingen. No, ale może dziś u nas będzie więcej osób, w końcu mamy sobotę.

Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie metaforyczny bardzo tekst. Sytuacja, którą mam zamiar opisać bardzo przypomina pod pewnymi względami to, co dzieje się dziś w polityce, a także u nas na blogach. Chodzi mi o pewien rodzaj sporu, a także jego temperaturę. Pamiętam, jak kiedyś, nudząc się okropnie w akademiku poszedłem na jakąś posiadówę kolegów z socjologii. Wódki było mało, za to tematów do omówienia sporo. Koledzy z socjologii mieli wielkie ambicje i jeszcze większe aspiracje towarzyskie, ale w pokoju byli niestety sami faceci. W tym jakichś dwóch obcych, którzy trzymali jedną stronę sporu. Drugą, byli ci moi znajomi. Kłócili się zawzięcie o jakieś rudymentarne kwestie, a ja nie rozumiejąc wtedy jeszcze dokładnie co to są pozory, próbowałem się w to włączyć. Ponieważ jednak nikt nie traktował mnie tam serio, albowiem nie czytałem filozofów, nie miałem realnych szans na to, by wziąć udział w dyskusji. W końcu dotarło do mnie, że problemem w opisywanym układzie nie jest to, czy Heidegger jest lepszy od Jaspersa czy może na odwrót, ale to kto ma iść po wódkę i za czyje pieniądze zostanie ona kupiona. Oświecony tą prawdą wstałem, założyłem kurtkę i ruszyłem na tak zwany Wiatrak, w celu zakupu spirytualiów. Chciałem po prostu pomóc kolegom w rozwiązaniu ważkich kwestii kładących się cieniem na ich całej egzystencji. Pamiętam, że prócz flaszki kupiłem jeszcze piwo. Przyniosłem to wszystko z powrotem, ale wtedy okazało się, że ponownie nie zrozumiałem sytuacji. Kolega Paweł wziął mnie bowiem na stronę i wyznał, że tak naprawdę chodzi o to, żeby wpieprzyć tym dwóm co trzymali stronę Heideggera czy też może Jaspersa, już nie pamiętam. Ponieważ nie brałem udziału w bójkach postanowiłem się wycofać, ale o ile pamiętam nie doszło do żadnych ekscesów, a oni pogodzili się pijąc moją wódkę i gasząc jej moc, w przełyku jeszcze, tym piwem co je przyniosłem.

Piszę to wszystko, albowiem w mediach szeroko był omawiany ostatnio występ dziennikarza Czuchnowskiego, który próbował spostponować byłego już ministra Antoniego Macierewicza. Powiedział Czuchnowski, że był tak wściekły tym niszczeniem państwa przez Antoniego, że wyszedł z roli zawodowej i postanowił stać się kimś innym. Cały zaś medialny świat przyjął to ze zrozumieniem.

Ponieważ ja niestety nie jestem w stanie uwierzyć w powagę i dobre zamiary ministra Antoniego, bardzo wszystkich przepraszam, widząc więc wystąpienie Czuchnowskiego i reakcję Macierewicza, nie mogę się powstrzymać od porównania tego z tamtą imprezą sprzed lat. Toczy się spór, którego istota jest ukryta, nie chodzi o to, by wyświetlić prawdę o Smoleńsku, ale o to, kto za pomocą propagandy okołosmoleńskiej zarządzał będzie tym stadem baranów, za które jesteśmy uważani. Argumenty jednej i drugiej strony są mniej więcej tak samo przekonując, a sposób budowania wizerunku „na profesjonalistę” czy to od katastrof czy to od dziennikarstwa identycznie podejrzany. Nie ma niestety tylko żadnego chętnego, który by skoczył na Wiatrak po wódkę i piwo na popitkę. Wnoszę więc, że do mordobicia dojdzie, ale nie jest wcale powiedziane, że my musimy od razu opowiadać się po którejś ze stron. Na dziś to tyle, lecę na targi.

Zapraszam na www.prawygornyrog.pl

  15 komentarzy do “Mongołowie, Hohenzollernowie, socjologowie”

  1. gonimy króliczka, gonimy…

  2. interesy Hildegardy może wzmacniają wczorajsze imieniny Hermenegildy. Ale jednak już wczorajsze, znaczy się minione. Dziś będzie inaczej.

    Jakkolwiek zważywszy ładną pogodę oraz wypracowany przez ostatnie dwudziestolecie dystans ludzi do książek, oraz że naród stał się „niewyrobiony czytelniczo” i czyta oszczędnościowo (platformerskie)  zakupy książkowe po bibliotekach publicznych  to może odwiedzą oni Targi dopiero po obiedzie… no ale odwiedzą.

  3. „Najzabawniejsze” jest to że każda ze stron (tu mam na myśli wyborców) wierzy niewyparcie że to ta druga gra Smoleńskiem, i że jest opętana… Za nic na świecie nie chcą dostrzec belki we własnym oku… O politykach nie mówię bo oni jedyni mają z tego kasę i uwielbienie lódu, chodzi tylko o to żeby ten piękny spór trwał w nieskończoność. Jest to wymarzona okazja żeby się pięknie różnić…

    Bo czymże jest dla obu stron wydłużająca się lista długów, ich egzekucji, kradzieży w majestacie prawa (i wynikające z tego tytułu setki rodzinnych tragedii, łącznie z odebraniem sobie życia), kiedy ważą się tak zasadnicze kwestie jak katastrofa pod Smoleńskiem? Ano niczym. I każdy cham który zechce porozmawiać o czymś innym, ważnym dla obecnych i przyszłych pokoleń bo może to dotknąć każdego w sposób bezpośredni,  natychmiast jest przez obie strony pogardliwie traktowany jak wróg największy… Ludzie politykują i spierają się coraz ostrzej. Atmosfera gęstnieje i nikt nie chce z tej drogi zawrócić… Jedni bo tu mogą się za darmo wódki napić, drudzy bo w nic innego nie wierzą (i też by chcieli, choćby na koszt rodzonego brata który ma inne zdanie)

  4. W nadchodzącym tygodniu ukaże się książka Grega Steinmetza pt Największy bogacz wszech czasów Jakub Fugger i jego epoka.

  5. Wiatrak – sklep przy Rzymowskiego?

  6. Olej słonecznikowy na szeroką skalę zaczęli produkować Anglicy, jednak jego właściwości i wartości odżywcze docenili Rosjanie. Rosyjski Kościół prawosławny zabronił stosowania w czasie postu większości tłuszczów, a ponieważ oleju słonecznikowego nie było na jego liście, szybko zyskał on zastosowanie w kuchni. Na początku XIX rolnicy rosyjscy mieli już ponad dwa miliony akrów ziem obsianej słonecznikiem, z którego ziaren tłoczy się olej.

  7. chyba Coryllus pisał że mieszkał na Kickiego, to ten opisywany Wiatrak, to chyba jakiś punkt detaliczny przy rondzie Wiatraczna.   Nie wiem, tak przypuszczam.

  8. Prezentacja ksiazek –  SUPER  !!!

  9. No to Trump bardzo dobrze zrobił pozwalając jego dzieciom przechodzić na judaizm i wżeniać się w żydowską społeczność niż w tą po sąsiedzku katolicką, bo po co?

    Więcej z tego pożytku i jest to bardziej rozsądne niż branie 5 tygodniowego urlopu i dymanie na Camino de Santiago. Skoro Żydzi takie mają osiągi, takim niezbędnikami się okazują, wcale z tredmilla nie schodząc, nie muszą marnować czasu na refleksje, jakieś duchowe oczyszczanie się na hiszpańskiej ścieżce.

    Zgadzam się z tym, że rzeczywiście mamy do czynienia z sojuszem, kiedyś pogan teraz protestantów z Żydami w celu budowania dużo bardziej ambitnych, babilońskich imperiów, kolejnych Wież Babel ze stali i szkła.

  10. Fajne to zdanie o sznurku zużytym przy sprzedaży książek, że to 204.000 marek i 28.500 km długości, u nas sznurek kojarzy się zupełnie z czym innym a mianowicie ze żniwami i tym sizalowym problemem za czasów Gierka. Ale chyba to skojarzenie to już tylko zrozumiałe pozostaje wyłącznie dla młodzieży z uniwersytetów trzeciego wieku, żeby nie powiedzieć emerytów.

  11. tak w nawiązaniu do wywiadu z Coryllusem  i wzmianki o piratach, to niedawno przeczytałam wspomnienia księdza oddelegowanego do pracy duszpasterskiej na wyspę Tortuga. Jest to wyspa znana jako matecznik piracki z dawnych lat. Wspomnienia księdza dotyczyły lat 1950 – 60, opisywał on niewiarygodną nędzę mieszkańców, no ale nie wspomniał on ani jednym słowem o cmentarzach Tortugi. W świetle historii piractwa – jak widać duża szkoda, choć chyba nic straconego.

  12. ” Żydzi i imperia” absolutnie rewelacyjne, wręcz wygląda na apologetykę a jednak wiemy że tak nie jest, po prostu sama prawda i zestawienie faktów.

    „Hohenzollernowie” – fragment listu: ” jest niedopuszczalne, aby elektor, pan tak wielu krajów w Prusach zależny był nadal od króla, który uzyskał koronę z łaski senatorów, przez przekupstwo i nie miał w swoim państwie nic do powiedzenia”  – tak nas widział G.F. von Waldeck członek brandenburskiej Tajnej Rady – wąskiego gremium najbliższych doradców Wielkiego Elektora…. A sytuacja I RP była nieciekawa: na wschodzie stała Moskwa, a od południa byli Kozacy, a reszta terytorium była opanowana przez Szwedów lub rodzimych zdrajców (Radziwiłłowie)”.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.