sty 032021
 

Nie jest lekko, a jednak udało mi się napisać wczoraj fajny tekst, wcale nie taki powierzchowny, jak to ostatnio się zdarzało często i z czego to zarzuty czynił mi valser. No i co? I pstro…Nie mam to nikogo pretensji, bo inni autorzy napisali jeszcze ciekawsze rzeczy, a ja się tam nie pojawiłem i komentarza nie wpisałem. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że musiałem bardzo szybko skończyć książkę, a do tego – z powodu przedłużającej się hospitalizacji żony – mam więcej domowych obowiązków. I każdy w domu, jak go coś boli, przychodzi do mnie i patrzy tym charakterystycznym wzrokiem, oznaczającym – zrób coś. A ja wcale nie jestem empatyczny i mam przecież swoje obowiązki i zajęcia. Naprawdę wiele rzeczy trzeba zrobić w tym roku, żeby wszystko zostało na swoim miejscu i było „jak dawniej”. Tym więcej, że dynamika układu, w którym się znajdujemy zwiększa się stale i nikt nie wie, na jakie jeszcze pomysły wpadną ludzie, którzy zafundowali nam pandemię. Nikogo, a mnie na pewno nie zwalnia ona z obowiązków i nigdy nie powinna przysłonić mi celu, który sobie wyznaczyłem. I mogę tylko z zazdrością patrzeć na tych autorów, którzy podejmują śmiało wyzwania tak wielkie, że swoim ogromem przerastają one najwybitniejszych prozaików ostatnich dekad. Któż to taki ci najwybitniejsi prozaicy dekad? No jak to? Taki Wiliam Wharton na przykład. Nikt go już nie pamięta? Zmarł dość dawno temu, ale jego książki były rozchwytywane przez wszystkich, co wrażliwszych czytelników, przed całe lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte. Jak to możliwe, że taki Wharton, amerykański pisarz, zrobił tak niesamowitą karierę w Polsce, jeszcze za Jaruzelskiego? A jak to możliwe, że w jaruzelskiej telewizji były reklamy Mirindy, w dodatku w trzech wersjach? A sklepy były pełnej drucianych skrzynek wypełnionych małymi i wielkimi butelkami z tym świństwem w środku? Przyjechał przedstawiciel Pepsico i podpisał umowę. To wszystko. Nie inaczej było z Whartonem. A jak sfilmowali jego powieść Ptasiek, to zaczął się prawdziwy szał, a pan Wharton zaczął wypuszczać tych powieści tyle, że łapaliśmy się za głowę, nie mogąc się nadziwić, jak to jest możliwe. Mnie to, przyznam, nie brało. Nie przeczytałem nawet Ptaśka, a już tej gawędy o ojcu co umiera na raka i zdaje mu się, że mieszka na farmie, choć w rzeczywistości ma mieszkanie w bloku, nawet nie tknąłem. Potem pan Wharton zwariował z powodu śmierci swojej córki i zaczął pisać i opowiadać rzeczy, które nie mieściły się w żadnych ówczesnych kanonach. Dziś pewnie nie zostałby nawet dostrzeżony, ale trzeba mu oddać, że trafił w swój czas i spełnił się całkowicie. Jego książek nie ma już w bibliotekach, zostały stamtąd usunięte i zastąpiono je inną literaturą, która musi się tam znajdować, albowiem podpisano inne umowy. O ile pamiętam, Wharton wypuszczał jedną, nie za bardzo skomplikowaną książkę, w rok, miała ona zawsze posmak skandalu i tak była lansowana. To są czasy minione, albowiem dziś, całkiem na zimno, Remigiusz Mróz ogłasza z początkiem nowego roku 2021, że napisze przez 12 miesięcy 52 książki. I jeszcze wciąga do tego innych. Przepraszam, że znów o nim piszę, ale fenomen jest ciekawy, dla mnie tym ciekawszy i bardziej bolą mnie barki, po skończeniu kolejnej książki i im słabszy mam wzrok. Tu macie link

https://aszdziennik.pl/131779,remigiusz-mroz-dolaczyl-do-wyzwania-napisze-52-ksiazki-w-2021-roku

Ludzie są bezradni wobec oszustów, którzy działają na masową skalę. Ci oszuści nie wiedzą jednak jeszcze, że oni także są bezradni wobec systemu i w ich przypadku, odwrotnie niż to było z Whartonem, nikt nie będzie czekał aż umrą, żeby zmienić repertuar. Globalna cenzura, której są przedstawicielami, żeby pełnić swoją funkcję, będzie musiała zmieniać obrazki w tym kalejdoskopie w takim tempie, że za rok Mróz, żeby utrzymać się w lidze, będzie musiał pisać 152 książki rocznie, a i tak prześcigną go jacyś autorzy z krajów egzotycznych tłumaczeni na polski za pomocą translatora google. Biblioteki zaś będą to rozprowadzać w imię edukacji powszechnej i powiększenia czytelnictwa, a także kultury narodu.

Zastanawiam się, jak długo będą to znosić hurtownicy, czyli współcześni detaliści. Można oszukać czytelnika, można oszukać mediaworkerów piszących recenzje, nawet premiera Morawieckiego i prezydenta Dudę można oszukać podsuwając im różne tytuły do czytania. Z hurtownikiem, który rozprowadza towar, angażuje w ten proceder opłacanych ludzi, powierzchnię magazynową, a do tego ma na głowie rozliczenia z urzędem skarbowym, na dłuższą metę oszukać się nie da. Tak myślę. Rozprowadzanie tytułów pisanych systemem, który reklamuje Mróz doprowadziło do upadku w zasadzie wszystkie księgarnie, jak kraj długi i szeroki. Księgarze bowiem wierzyli, że literackie gwiazdy mediów elektronicznych, załatwią im kwestię promocji. Już nie ma tych księgarzy. Jeśli presji tej ulegną hurtownicy, a wydaje mi się, że nie ulegną, będzie po nich, a my będziemy mogli tutaj otrąbić całkowity i jaśniejący jak gwiazda na zimowym niebie sukces. Nie zostanie nic. Nie będzie niczego. Mróz i jego koledzy zostaną sami wobec czytelników. I wtedy okaże się, że niczym nie potrafią im zaimponować. Może się też okazać, że Mróz siedzi co drugi dzień na wieczorku autorskim, a książki piszą się same i same się wydają. On zaś mruga okiem i mówi wpatrzonym w niego wielbicielom, że jest prestidigitatorem polskiej literatury. Czekam na to z utęsknieniem, czekam także aż promotorzy Mroza staną przed dylematem – czynić zeń skarb narodowy, czy zwinąć na pawlacz i więcej nie mówić ani słowa na jego temat. Moment ten się zbliża wielkimi krokami.

Widzę tylko jedno prawdziwe niebezpieczeństwo w działalności Mroza i jego wydawców. Wobec braku powszechnej edukacji, w którą wierzą wszyscy urzędnicy w Polsce, co spowodowane jest pandemią, język polski zostanie zdewastowany w sposób o jakim się jeszcze nikomu nie śniło. Pewnie się z tego kiedyś podniesie, ale potrwa to kilka dekad. Na okładce książki Mroza zatytułowanej „W cieniu prawa” jest napisane – zabójstwo w austro-węgierskim dworku to dopiero początek. Prezydent został niedawno zmuszony do recytowania tekstu, gdzie było zdanie – walcząc z ostrym cieniem mgły i cała Polska z tego szydziła. Jakże słusznie, bo to jest wyraźna oznaka degradacji języka, firmowana przez głowę państwa. W imię zwiększenia popularności oczywiście. Tu zaś macie cień prawa, a do tego austro-węgierski dworek. I popatrzcie, nie ma żadnej dyżurnej Szczuki, która by to wyszydziła z wyżyn swojej pozycji, nie ma żadnego środowiska, które by ten, jakże łatwy do zatrzymania trend, osadziło w miejscu. Jeśli idzie o mnie, to jestem spokojny, na pewno swoje ugram. Nie napiszę, rzecz jasna 52 książek w rok, bo to jest po prostu niemożliwe fizycznie. Wystarcz jak napiszę cztery. Czekam jednak z utęsknieniem na to, aż podłogi wszystkich sieciowym targowisk, będą usłane książkami Mroza. No i jego naśladowców, sukces bowiem przyciąga ich jak gówno muchy.

  30 komentarzy do “Morderstwo w austro-węgierskim dworku czyli dlaczego autorzy powinni na siebie uważać”

  1. Gdy byłem nastolatkiem przeczytałem wszystkie książki Whartona. Popularny wtedy był także Jonathan Carroll. W ogóle wydawnictwo Salamandra zasypało wówczas księgarnie, biblioteki książkami.

  2. Ciekawe do kogo należało. Ten Carrol był jeszcze gorszy niż Wharton

  3. Pod adresem Mroza – niezapomnianty tekst końcowy z filmu Złote Runo:

    „Na świecie zawsze była i jest w cenie tandeta, więc czym się martwimy”

  4. Być może jest to wydawnictwo Rebis a seria książek  Salamandra ?

  5. Jak to się wszystko dziwnie plecie

  6. ale po co 52 książki, niech napisze jedną … wartą przeczytania

  7. O rany, ale dał się Pan nabrać.

    ASZ dziennik to portal z fikcyjnymi wiadomościami.

    Nawet sam Mróz śmieję sie z tego – jego komentarz pod tym newsem na FB:

    „Pierwsza byłaby już, ale trochę przesadziłem w sylwestra.”

  8. Naprawdę z fikcyjnymi wiadomościami? Niesamowite. Nie to co książki Mroza, w których prawda przepleciona jest zręcznie z fikcją literacką, czyż nie? Pogoda stabilizuje się na 4 miesiąca, a na Giewoncie znajdowane są nagie trupy z wypisanymi na ciele nożem łacińskimi sentencjami. To nie ma proszę pana znaczenia, czy wiadomości Asza są prawdziwe, nie ma znaczenia wobec tego co robi Mróz, bo on dawno już ten serwis przegonił

  9. Teraz prawda miesza się z głupotą że się nie dziwię że pan uznał to za prawde. Ja też.

    Codziennie czytam nielogiczne idiotyzmy. Np dziś wywiad z wirusolozka która zachwala szczepionkę, mówi że ochroni nas od zachorowania, ale nadal będziemy mogli zlapac wirusa w górnych drogach oddechowych gdzie będzie się namnażać i będziemy zarażać nim innych dlatego po szczepieniu będziemy musieli nosić maseczki.

    Mam się szczepić żeby znowu nosić mordoszmaty?

  10. czy wiadomości Asza są prawdziwe, nie ma znaczenia wobec tego co robi Mróz, bo on dawno już ten serwis przegonił (…)

    Tu nie chodzi o to co robi Mróz. Nie czytałem (i nie zamierzam czytać) Mroza, ale jego powieści z założenia są fikcją literacką.

    Napisał Pan tekst o Mrozie i rynku literackim opierając się na portalu, który puszcza zmyślone informacje dla „beki”.

    Niżej mamy „artykuły prasowe” o tym, że rząd zleci myśliwym szczepienie obywateli na odległość i o wegance, która zjadła współlokatorkę.

    Ja wiem, że GW i TVN także buduje swoje narracje na przeinaczaniu faktów.

    Czyli teraz mamy komentować rzeczywistość, opierając się na  fikci i żartach z internetu?

  11. a ja otrzymałam w prezencie książkę w której narzeczona autora zginęła w wypadku samolotowym a on zapalał papierosa za papierosem i to było przez 12 stron tekstu…, jesli dobrze pamiętam, to chyba na 8 stronie autor zadzwonił do ojca, ale ojciec nie odbierał telefonu, potem strona 12  i dalej nie wiem jaka była treść, gdzieś porzuciłam tą książczynę…

  12. wiadomości Asza przegoniły wierszyk Brzechwy „proszę pana , proszę pana zaszła u nas wielka zmiana, moja starsza siostra Bronka, zamieniła się w skowronka … itd same brednie

  13. Nie przegoniły, bo od początku były takie.

    Chyba Pani nie rozumie czym jest portal ASZ. To strona z żartami w formie „artykułów prasowych”.  To taki faktoid.

    To nie są „brednie” tylko wygłupy i żarty.

    Od samego początku do końca.

  14. Nie rozumie pan pojęcia fikcja literacka, a zapewne także pojęcia konwencja. Wobec powagi z jaką wygłaszane są idiotyzmy, między innymi przez Mroza, wszelkie fejk newsy na ich temat, demaskacje i szyderstwa, służą tylko wzmacnianiu ich oddziaływania.

  15. Jeszcze raz – to nie są wygłupy i żarty, ale nowy sposób promocji kłamstw pisanych przez ludzi takich jak Mróz

  16. Zapewniam Pana, że wiem co to jest fikcja litetracka i odróżniam ją od fikcji prasowej, a tą ostatnią od żartów w internecie. 🙂

    Jeśli portal z żartami w formie „informacji prasowych” uważa Pan za poważne wiadomości i promocję (np. pisarza Mroza) to w porządku.

    Wprawdzie sam Mróz się z tego śmieje, ale…

    rozumiem, że dowcip, który śmieszy jednego , kogoś innego może nie śmieszyć, a nawet wprawić w złość, jakby to wszystko było naprawdę.

    Ja wszystko rozumiem 🙂

  17. Jak są utomatyczne generatory artykułów pracowych, tak są automatyczne generatory książek. Puścili informację i sprawdzają reakcje.

  18. Super. Portal z żartami niczym nie różni się od portalów z nie-żartami, jak sam pan raczył zauważyć. To samo jest z prozą Mroza – to jest ten sam rodzaj przekazu. Nie wiem czy pan zauważył, ale kabarety ostatnio cienko przędą, bo wymyślenie czegoś przejaskrawiającego rzeczywistość stało się niemożliwe. W literaturze Mróz przegonił Asza o kilka długości. Nie wiem więc z czego on się właściwie śmieje? Z tego dworku austro-węgierskiego?

  19. Edgar Wallace produkował książki nawet w 72 godziny używając wałka z wosku

  20. Nie no, portal ASZ różni się od „poważnych newsów” tym, że i  autorzy i czytelnicy wiedzą, że to wszystko wygłup.

    A w info od GW, TVN czy Onetu niektórzy wierzą, że to prawda. Czasami chyba nawet sami autorzy tych portali nabierają się na własną propagandę.

    Ale na szczęście w internecie jest już taki śmietnik, że nikt traktuje tego co wypisują portale na poważnie. A na”przekaz marketingowy” to już nabierają się chyba tylko małe dzieci.

    Zacytowałem komentarz samego Mroza, wynika, że śmieje się z siebie samego tzn. ze swojej „nadprodukcji”. I tyle.

    A teraz na poważnie.

    Ponieważ sam jest Pan uczestnikiem rynku książki i prasy, powinien Pan dobrze wiedzieć jak to wszystko wygląda od zaplecza. A skoro tak, to nie powinien się Pan tak tym wszystkim przejmować.

    A Pan najpierw zaczął się bulwersować (fikcyjną) treścią książek podrzędnego pisarza, póżniej jego promocją w mediach, aż w koncu przejmuje się pan nawet dowcipami na temat Mroza. To co inni widzą jako żarty z „masowego produkowania” książek, Pan uważa za promocję.

    Jedyną prawdziwą promocją mogą być obecnie tylko media wizulane czyli film. To jedyna prawdziwa promocja : seriale i filmy będace adaptacjami tej „literatury”.

    Proszę zauważyć, że prawie każdy współczesny i „modny” pisarz jest „adaptowany” i głównie przez to lansowany. Dość mocno i nachalnie jak na przykład ostatnio Twardoch przez swojego „Króla” czy kolejne adaptacje Chyłki Mroza.

    Czasami się zastanawiam czy to właśnie tylko po to pisze się taśmowo te kryminały, żeby później mieć materiał do adaptacji. Taka dwustronna forma promocji : film reklamowany jako adaptacja „słynnej” ksiązki, a książka jest taka dobra, bo przecież była adaptowana na film lub serial. To samo z grami i komiksami. Wszystko ciągną te gówniane seriale z Netflixa, gdyby nie to, nikt by się pierwowzorem nie zainteresował.

    Patrząc na to wszystko jestem pewien, że taki wydawca Mroza chyba tylko w taki sposób może na tym zarobić – sprzedając prawa do adaptacji, bo raczej  z samych nakładów (a właściwie sprzedanych egzemplarzy) nie zwróciłyby się koszta promowania takiej literatury.

    Mróz chyba dobrze rozumie, że sam jest wykreowanym produktem i musi taśmowo produkować kolejne „powieści”, bo inaczej na jego miejsce znajdą kogoś innego.

  21. Film nie jest żadną prawdziwą promocją, ale sposobem na zajumanie budżetów organizacji samorządowych. Nie zauważył Pan tego? Pytanie istotne brzmi: kiedy to zostanie zatrzymane i kiedy książki przestaną być początkiem łańcucha tej jumy? Moim zdaniem niebawem. Film jest promocją wtedy kiedy bierze się za niego państwo. Nasze państwo zaś wynajęło właśnie reżysera Vegę, żeby nakręcił film o tym, jak kurwy i złodzieje zamieniają się na oczach widza w miłosiernych Samarytan niosących pomoc chorym na covid i uświadamiających ludzi, że trzeba się szczepić. Jedyną pozapaństwową promocją, jest szeptana propaganda.

  22. Kiedy to się skończy?

    No już mamy lekki przesyt…

    A za nadprodukcją idzie spadek jakości. Liczy się tylko : dużo, tanio i szybko.

    No, ale teraz mamy „pandemię”, po tym może wymyślą coś nowego.

    A może wszystko się załamie i zaczniemy od początku.

    Przecież otwarcie mówi się o „wielkim resecie”

    Nic nie może wiecznie trwać…  🙂

  23. wirusolozka? to taka wróżka od wirusów?

  24. prof Kucharczyk w RM

  25. Gdy mowa o współczesnych polskich pisarzach wraca do mnie pewne wspomnienie. Nie jest one szczególnie istotne ale jako, że wraca do mnie uporczywie, pozwolę sobie je tu przytoczyć.

    Kilka lat temu mianowicie spotkałem się na Wszystkich Świętych z grupą koleżanek i kolegów z mojej dawnej klasy licealnej. Było to jakiś czas po tym gdy Olga Tokarczuk dostała Nobla i ten temat pojawił się w rozmowach po tym, gdy już odwiedziliśmy groby naszych nieżyjących nauczycieli i zachciało nam się pobyć dłużej razem. Znaleźliśmy kąt w jakiejś zacisznej kawiarence i gdy już zeszło na Olgę jedna z koleżanek pochwaliła się, że „w lutym będzie w Zurychu na uniwersytecie” i ona już się szykuje na to spotkanie. Tu uwaga: 1/3 mojej dawnej klasy wyemigrowała w latach ’80, głównie do Niemiec, natomiast koleżanka oczekująca Tokarczuk w Zurychu tam właśnie mieszkała. Po tej informacji usłyszałem zaraz z boku, że „u nas w Szwabii też będzie w lutym”, no a potem nastąpiła istna licytacja kto i jak często bywa w miastach Rzeszy. Mówię oczywiście ogólnie o znanych powszechnie, współczesnych pisarzach polskich. Po wysłuchaniu wszystkich głosów, włącznie z tym, że niejaki „Szczygieł praktycznie to nie wyjeżdża z Wiednia” uznałem, że właśnie tam, za naszą zachodnią granicą i ze wsparciem niemieckich państw, rozwija się współczesna polska literatura. Takie to wspomnienie, które przy okazji Mroza wróciło ponownie.

  26. tzn rozwija się nie współczesna literatura polska, ale jej fragment . Literatura lansowana finansowo i propagandowo przez byłych  poddanych  Habsburgów i Hohenzollernów, którzy jak widać potrzebują mniejszości narodowych mieszkających w naszych granicach do budowy V kolumny

    No strategia Hohenstaufów wiecznie żywa

  27. Wówczas, w pewnym momencie rozmowy, odniosłem wrażenie jakby owi pisarze sami się napraszali. Padło nazwisko jakiegoś śląskiego autora, piszącego po niemiecku, który chciał w Niemczech zaistnieć. Niestety, jak wytłumaczyła koleżanka, nie rozumiał oczekiwań Niemców i poniósł klęskę. Na szczęście dla niego jednak przetłumaczył swoje dzieła na polski i w Polsce odniósł sukces. Nie pamiętam niestety jego nazwiska.

  28. nie wiadomo co gorsze, czy to sprzedawczykostwo czyli napraszanie się czy gdyby była kreacja V kolumny .  ale dla nas i tak czy siak dobrych wiadomości nie ma

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.