Nawet jeśli ktoś nie interesuje się malarstwem, ani sztuką w ogóle, nawet jeśli ktoś nie potrafi odróżnić obrazu Picassa od obrazu Matejki, nawet ktoś taki zna nazwisko Salwadora Dali. Siła tego nazwiska nie bierze się znikąd. Dali przez całe swoje życie dbał o to, by było o nim głośno.
W czasach kiedy Dali zaczynał swoją artystyczną karierę machina promująca coraz bardziej awangardowych artystów była już rozkręcona na cały regulator. Nie pojawił się jeszcze co prawda ostatni wskaźnik na skali absurdu, ale miał się on pojawić wkrótce po pierwszych sukcesach Dalego. „Fontanna” Marcela Duchampa była dziełem, które przywitało świat wychodzący z mroku wielkiej wojny. Dali, jako jeden z nielicznych twórców przybywających do Paryża w początkach XX wieku zrozumiał o co w tym wszystkim chodzi. Odsunął na bok bajania o poszukiwaniach artystycznych, o prawdzie i wolności sztuki. Zostawił sobie tylko wyniosłość i arogancję posuniętą do ostatnich granic, która w takim mieście, jak Paryż musiały robić piorunujące wrażenie. Dali doskonale wiedział, że sukces malarza zależy od pośredników- marchandów, a nie od gazetowej krytyki czy urażonych w swej dumie profesorów akademii. Sztuka była, jest i będzie polem działania handlowców i im prędzej artysta to zrozumie tym lepiej dla niego. Dali zrozumiał to bardzo szybko. Jego sposób bycia, który nie był udawany, ale jak najbardziej autentyczny świetnie pasował do czasów, w których przyszło mu żyć. Malarze stawali się sławni potem upadali, a ich miejsce zajmowali inni. Niezliczoną ilość twórców oglądał Paryż i świat w latach 20 i 30 XX wieku, ale tylko Dali był w tym krajobrazie punktem stałym. Jego malarstwo wyrosłe z ducha surrealizmu pozostało takim onirycznym widziadłem do końca. Ludzie tacy, jak Picasso zmieniali sposób malowania, manierę, właściwie wszystko. Dali trwał przy swoim. Oczywiście od początku zarzucano mu, że jest jedynie nędznym chałturnikiem i mistrzem autoreklamy, ale on nie przejmował się tym zupełnie. Ważne było to, że skupiał na sobie uwagę świata i sprzedawał swoje obrazy. Czy był prawdziwym artystą? To jest pytanie właściwie nie na miejscu; nigdy nie zapomnę sceny z filmu dokumentalnego o Dalim, kiedy to położono przednim spory kawałek aluminiowej folii. Dali dotknął błyszczącej powierzchni koniuszkami palców, zmiął ją lekko i oto oczom wszystkich ukazała się ludzka twarz odbita w cienkim metalu. Oczywiście, że był artystą. W przeciwieństwie do wielu dzisiejszych hochsztaplerów głoszących idee powrotu do sztuki figuratywnej i „zrozumiałej”.
Co to jest surrealizm
Każdy ruch artystyczny ma swojego ideologa. Dla surrealistów był nim Andre Breton, który pewnego dnia rzucił hasło; porzućcie wszystko, wychodźcie na drogi! Obojętnie co to miało oznaczać spotkało się z zainteresowanie jedynie małej grupki artystów, świat pozostał przy swoich, codziennych zatrudnieniach. Dali dołączył do surrealistów późno, ale bardzo szybko stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych artystów tej grupy. Deklaracje, że to co najważniejsza dla człowieka znajduje się poza jego zmysłowym postrzeganiem i jest dostępne umysłowi jedynie w marzeniach sennych bardzo się spodobałby. Nie wiem czy są jeszcze ludzie, którzy wierzą w to, że na obrazach Chirico lub Salwadora Dali widzimy rzeczywiste projekcje ich snów, ja na pewno do takich naiwniaków nie należę. Te skomplikowane i wystudiowane obrazy są może projekcjami umysłów malarzy surrealistów, ale jako przedsięwzięcia malarskie powzięte zostały zupełnie na zimno z pełnym rozumieniem efektu, jaki mają wywołać i nastroju w jaki wprowadzą publiczność. Inaczej się po prostu nie da. Kiedy „malowane sny” zaczęły się sprzedawać Dali rozpoczął ich produkcję na większa skalę. Motywy, które zaczęły się pojawiać na jego obrazach stały się bardzo szybko legendą: wiotkie, wiszące na gałęziach drzew zegary, płonąca żyrafa, czy tygrys z karabinem to figury, którymi fascynowali się i fascynują wszyscy młodzi amatorzy malarstwa od prawie stu lat. W miarę, jak człowiek się starzeje ta fascynacja słabnie, aż w końcu mija zupełnie. Podziwiam wyobraźnię Salwadora Dali, ale ani przez chwilę nie wierzyłem nigdy, że ikonografia jego obrazów to efekt, jakichś spontanicznych procesów zachodzących w mózgu geniusza. On to wszystko wykalkulował, namalował i sprzedał.
Żona ze snu
Jelena Diakonowa, którą Dali ukradł Paulowi Eluardowi była od niego starsza o 10 lat. Uciekła z Rosji w czasie rewolucji bolszewickiej, a Dali opowiadał przez całe życie, że była mu ona przeznaczona. Oto, kiedy był dzieckiem, jego nauczyciel zabawiał go prostym projektorem, takim jakie i my znamy ze swojego dzieciństwa. Wśród obrazków wyczarowywanych na ścianie najbardziej urzekł małego Salwadora ten przedstawiający małą rosyjską dziewczynkę jadąca w saniach gonionych przez wilki. Była to według niego zapowiedź spotkania z Galą – tak właśnie kazała się nazywać Diakonowa.
Gala pozowała mu do bardzo wielu obrazów, które – jak konsekwentnie do ostatnich dni utrzymywał – były efektem wizji, których doznawał we śnie, na jawie, właściwie przez cały czas. Gala była jego żoną do swej śmierci w 1982 roku. Nie oznacza to, że Dali w tym czasie unikał innych kobiet. Przeciwnie, oboje żyli w małżeństwie otwartym i podróżowali często razem ze swoimi aktualnymi kochankami. Dali ze swego prywatnego życia również uczynił towar na sprzedaż. Jego najlepszym produktem była niejaka Amanda Lear, francuska piosenkarka z brytyjskim paszportem i głosem tak niskim, że budzącym oczywiste skojarzenia. Lear była kochanką i przyjaciółką Dalego od połowy lat sześćdziesiątych do jego śmierci. Kiedy się poznali ona dopiero zaczynała karierę w branży muzycznej. Tajemnicą Poliszynela było, że Amanda Lear to transseksualista, który do niedawna przesiadywał w gejowskich barach i występował, jako drag Quinn. Dali dysponujący ogromnym majątkiem sfinansował chłopakowi operację zmiany płci, która odbyła się podobno w Casablance. Wiele wskazuje na autentyczność tej historii, choćby to, że nikt nie wie nic pewnego o przeszłości Amandy Lear, a jej sesja dla Playboya odbyła się na tyle późno, że trudno powiedzieć czy Amanda była kiedyś mężczyzną czy nie. Informacje o jej transseksualizmie kolportował sam Dali, bo dodawało to pikanterii jego osobie i czyniło go jeszcze bardziej znanym i jeszcze bardziej kontrowersyjnym artystą.
Pod koniec życia Salwador Dali przypomniał sobie, że w młodości uczył się w szkole prowadzonej przez zakonników i postanowił pojednać się z kościołem. Odwiedził nawet papieża Piusa XII, któremu zaprezentował dzieło przedstawiające Madonnę. Do obrazu pozowała oczywiście Gala, jego żona. Papież nie był zachwycony, ale o wizycie największego artysty XX wieku u ojca świętego w Rzymie pisały wszystkie gazety od Madrytu po Pekin. Dali poprosił nawet papieża o pozwolenie na ślub kościelny z Galą, ale ojciec święty odmówił. Dali, jako chory starzec, namalował kilka religijnych dzieł. Miedzy innymi „Ostatnią wieczerzę”, „Mistycznego Chrystusa św. Jana od krzyża”. Kiedy okazało się, że ma chorobę Parkinsona przestał malować w ogóle. Zmarł w 1989 roku.
„to co najważniejsza dla człowieka znajduje się poza jego zmysłowym postrzeganiem i jest dostępne umysłowi jedynie w marzeniach sennych”
Czy chciałeś, Coryllusie, zasugerować, że Eryk Mistewicz i Donald Tusk są naśladowcami Salvadora Dali, czy ja pierwszy na to wpadłem?
🙂 Wpadłeś na to pierwszy. Myśl niezła.
Ja Cie bardzo przepraszam/jak tu zrozumiec tworcow/,ale Dali S. to tylko substytut.Wykreowany na czasy takie,jakie nam sie w „pale” sorry,nie miescily i nie wiem czy zmieszcza./mysle ogolnie o wplywie „takiej sztuki”.
Jak wiesz i wielce czczony Picasso w dupie mial swoja ojczyzne i siedzial tam gdzie „konfiturki sie lepiej rozsmarowuje”,znaczy sie w Paryzu bo taki trynd byl.Siedzialby i w Moskwie,ale namalowal „Guernike”,a za lat kilka faszyzm z komunizmem lapki se podali/z jednego pnia podobno…/i,to oczywiscie frazesy i oficjalna progitka,z tym jedynie,ze niewatpliwie zdolnymi fachmanami byli.Przepraszam,ale tak to widze.
Pozdrawiam.
Dobrze to widzisz. Tak właśnie było.
Coryllus!
Prawie w tym samym momencie napisaliśmy o Salwadorze Dalí. Ja pocztą wewnętrzną na s24, gdzie podczytuję sobie Ciebie; więc tu nie widać oryginału. Napiszę zatem jeszcze raz.
Eryk A. Blair pisał, że S.D. jako pierwszy zaczął masowo sprzedawać celowo konstruowaną na potrzeby rynku brzydotę, a jego „sztuka” ma dokładnie jeden punkt oparcia, punkt styczności z ziemią: wywoływać u odbiorców silne reakcje, ale kontrolowane, ukierunkowane na jedno odczucie; wstrętu i obrzydzenia. początkowo chciałem się z nim nie zgodzić, bo zainteresowały mnie te kopcące żyrafy z Małej Encyklopedii PWN, jedne z niewielu kolorowych ilustracji w tej cegle. Anekdoty z folią aluminiową nie znałem; za to poznałem mimowolnie różne inne kwiatki z łączki Salwadora, i dziś zgadzam się z Orwellem.
Dalí bardzo szybko znalazł naśladowców, takich jak Hirst, a ci zarabiają w identyczny sposób jak kiedyś Dalí, nie generując nic poza abominacją.
Myśl przeżyła twórcę. komercyjna ohyda, inna i bardziej przewrotna niż ryczące jelenie w oleju, czy pacykarstwo spod Bramy Floriańskiej, zajęła miejsce piękna.
(…)
Tusku (to do pradziadka) to inksza inkszość. Tusk jest amputowany emocjonalnie, i stąd skuteczny w wywoływaniu wrażenia, że jest empatycznym politykiem. Oczywiście nie jest, ale wrażenie jest silne. Natomiast Dalí prawdopodobnie amputowany nie był. Po historiach, jakie wyczyniał z Galą, powinien był zostać przez kolegów zostaracyzowany. Nie został. Co za tchórze.
Pozdrawiam Cię, i pradziadka,
YBK
Szanowny!
KLAMSTWO!!! zrodzilo sie w umyslach ludzi nieprzecietnie intelgentnych
Szanowny Coryllusie.
Mnie to wlasnie przeraza,ze klamstwo ma taka sile odzialywania.
Ja jestem wierzacym czlekiem,tak jak mnie rodzice wychowali,i NIGDY tego nie zaneguje i jak zaczynam watpic,to staje mi moja Matka przed oczyma…anyway..
Pesymistycznie.
Kurwa..!!!
Przepraszam i pozdrawiam.
Coryllusie,
1. Coś pokręciłeś chronologicznie z tym pojednaniem z Kościołem
– jak mógł pod koniec życia odwiedzić Piusa XII, skoro żył do 1989? W sieci znalazłem informację, że spotkanie miało miejsce 23 listopada 1949 r.
Wikipedia podaje ponadto, że SD miał jakoby ślub kościelny od 1958 r. ale to chyba nie jest najlepsze źródło 😉
2. Ad. Amandy Lear – różne źródła podają jego przypuszczalne nazwisko ALAIN TAPP.
3. Z dzieł SD najbardziej podoba mi się logo lizaków ChupaChups 🙂
Czepiasz się.
Tak off topic,ale musze to napisac.Ze u Ciebie?Ano milo tu u Ciebie,wiec…
Wlasnie przed chwila zawital do mnie kolega,ktoremu po prostu w tej Ameryce nie wyszlo.Oczywiscie przyczyna byl c2h5oh i dalsze gradacje.No jest bezdomnym,jest nikim,ale jest czlowiekiem.Znam jego zyciowe dzieje i nie o tym chce pisac.
Zawital do mnie,po latach chyba dwoch,bo jak mowi,wie,ze ja sie polityka interesuje i on musi zaglosowac,tylko ma problem,bo swoje dokumenty juz dawno zgubil,a przeciez w tej sytuacji musi udokumentowac,ze jest Polakiem takim a takim…
Zrobilem mu szybkiego „drinka”,bo widzialem w jakim jest stanie i pytam;
-No dobra Pawel,ale skad wiesz,ze jakies wybory maja byc w Polsce?
I tu dostalem wyklad/Pawel ma solidne wyksztalcenie/,ze mnie zamurowalo.
Pomoge mu.Na stronie konsulatu PR w NY jest informacja,ze tzw „dowod tymczasowy” mozna uzyskac w dwa tygodnie.
Moja zona zla,bo przeciez tego „goscia”bedzie trzeba jakos przywrocic do uzywalnosci.Np.fotograf i takie tam…
Ale choc tak,mysle sobie,pomoge Jaroslawowi…
Jeszcze raz sorry Autorze Szanowny.
Znakomita historia, możesz tu wpisaywać więcej takich. Off topic czy nie off topic nie ma to dla mnie znaczenia. Życzę temu panu sukcesu, niech stanie na nogi i zrobi fortunę. W końcu jest w Ameryce. Dziękuję Ci serdecznie za tę opowieść.
Oki-toki!
A wracajac do kolegi Pawla,niestety zamieszka w garazu.Ja mieszkam w takim apartamentowcu,ktory jest w Ameryce nie na Saskiej Kepie i jeszcze oprucz Kobity mam na glowie dwoje dzieci,wiec sila rzeczy…no i jeszcze mam ten garaz…
Swego czasu,bodajze w 2006 moja corka dostala prace nauczyciela/tak,tak tu to szanowany zawod/w Georgi.Dokladnie w miasteczku Macon/60 mil od Atlanty/.I nie ma czegos takiego,jak sluzbowe mieszkanko,czy inne substytuty epoki komunizmu.Ona po prostu dostala taka posade z gaza,ktora ja juz jakby predestynuje do klasy sredniej.Mowiac krotko,to jest zawod oplacany przez urzad federalny.I sie placi,ale i wymaga.I to moim zdaniem jest uczciwe.Z tego co wiem/z rozmow/,oprucz „nieformalnych naciskow”,co do uczniow „arabskiej proginetury”,by nie stwarzac precedensow,akurat tam „Przeminelo z wiatrem”..he,he.niby wszystko w porzadku.
Georgia to w ogole dziwny stan.Po tych bawelnianych eldoradach,w sumie nie zostalo wiele.To raczej rolniczy stan z uwzglednieniem z ang.peach,znaczy sie slodka sliwka,podobna do polskiej renglody.I takich farm tam sa tysiace.Ludzie zyczliwi tzw red necki,wystepuja rownierz,policja jest od tego,do czego zostala powolana/prosze pamietac,ze ja mieszkam na Wschodnim Wybzezu/,slowem „sielsko,anielsko”…ba i dom za sto tysiecy baksow mozna kupic dzien w dzien,tylko…
Ja to widze jakby z innej perspektywy i jakbym sie utozsamial z tymi „redneckami”.No bo wyobrazcie sobie czarnego „rednec`ka”?.A tacy tu tez sa.Ba w Georgi maja pozwolenie na bron,ale nikt/przynajmniej ja nie zauwazylem,by jej uzywal.
No chyba,ze po moim wpisie,ale wtedy gospodarz,bedzie wiedzial kogo w ….kopac.
Interesujące to co napisałeś i bliskie moim odczuciom. Też uważam, że chyba właśnie Dali był pierwszym takim artystą (bo jednak był), który tak maksymalnie wykorzystał mechanizmy rynkowe i cos co dzisiaj nazywamy PR.
Ciekawe, że w duże mierze dzięki jego sławie, wiele innych osób odniosło sukces. Jak np. jego fryzjer Lluis Llongueras. Choć prawdą jest, że sam również na ten sukces ciężko pracował. I co znów ciekawe, w podobny sposób jak Dali (przy całej różnicy ich profesji).
Bardzo dobry tekst na S24. Piszę to tutaj, bo tam niestety nie mogę.
Pozdrawiam.
Tez właśnie na świeżo jestem po lekturze „Anatomii władzy” książki Karnowskiego z Mistewiczem i dokładnie takie same spostrzeżenia mam!
Pozdro.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.