Jak żeśmy to ostatnio udowodnili metoda, którą posługuje się filozofia, metoda czystej spekulacji ma zastosowanie tylko wtedy kiedy myślimy o całości bytu. Wtedy także można ją traktować serio i kiwać w zamyśleniu głową nad wywodami różnych mędrców. Jeśli przejdziemy na inny grunt – prof. Reale nazywa to naukami szczegółowymi – zasady obowiązujące w filozofii, do których wszyscy jesteśmy przecież jakoś przekonani, zastosowania nie znajdują. Pomijam rzecz jasna nauki zwane ścisłymi, bo tam niczego poza spekulacją matematyczną lub dowodem empirycznym nie ma. No, ale mamy też inne „nauki”, nie mówcie mi, że nie. Mamy nauki polityczne i profesorów, którzy się w nich specjalizują, mamy ekonomię, historię i politykę. Tam logika i rachunek zdań nie mają żadnego znaczenia lub mają znaczenie minimalne. Co w takim razie się liczy? Generalnie przewaga.
Są dwa rodzaje przewag – ilościowa i prawie jakościowa. W historii tylko to jest prawdą, co zostało potwierdzone w większej ilości źródeł. I to jest pierwszy rodzaj przewagi. Jeśli brakuje źródeł prawdą jest to, co ustali dominująca w danym obszarze badań hierarchia, powstała wskutek różnych, nieraz daleko od meritum badań odległych, procesów. I to jest drugi rodzaj przewagi. I teraz od razu przychodzi do nas to skojarzenie z Goebbelsem, który powiedział – kłamcie, kłamcie, zawsze coś z tego zostanie. Ponieważ jednak wielu faktów ukryć się nie da, albowiem ich ukrycie zniweluje przewagę prawie jakościową (bo cóż to za autorytet co łże w żywe oczy?), ukrywa się je poza zasięgiem wzroku profanów, a tymi są wszyscy spoza opisanej wyżej hierarchii. Jeśli nie da się czegoś ukryć, po prostu nie wyciąga się z tego faktu żadnych wniosków. Można też inaczej. Dobrą metodą manipulacji jest wywołanie dyskusji na jakiś kontrowersyjny temat, a następnie skompromitowanie hipotez, które nie znajdują akceptacji w dominującej hierarchii, która ma przewagę prawie-jakościową. Do tego służą różni kontrowersyjni autorzy, którzy porzucając logikę i rezygnując z wywodu od razu formułują wnioski. Analogicznie – przewaga ta, jest często utrzymywana poprzez argumenty ze świata trzeciorzędnej literatury, z pominięciem rachunku zdań i logiki. To się bowiem dobrze kojarzy istotom słabszym na umyśle, wywołuje w nich skojarzenia, a poza tym, nie niesie niebezpieczeństwa wyszydzenia hierarchii, albowiem ma ona u publiczności pewne fory. Publiczność zaś jest elementem koniecznym w czasie prowadzenia sporów na tematy historyczne i kontrowersyjne jednocześnie.
Nie będę tu podawał przykładów, żeby nie mącić klarowności wywodu. Przejdę od razu do sedna i postaram się zastosować logikę tam, gdzie jej od dawna nie stosowano, czyli w dziedzinie historii filozofii starożytnej. Oto w pierwszym tomie swojego dzieła po takim właśnie tytułem Giovanni Reale pisze – Anaksagoras przybył do Aten by tam zaszczepić filozofię. Potem w jednym z kolejny zdań pisze nam dobry profesor, że w czasie wojny Anaksagoras z Kladzomenaj walczył po stronie perskiej. Sprowadźmy te rewelacje za pomocą logiki do formuły najprostszej. Anaksagoras, joński filozof przyrody, a przy okazji perski oficer, przyjechał do Aten by tam zaszczepić filozofię. Mówimy, rzecz jasna, o początkach filozofii klasycznej. Czy możemy jakoś ocenić intencje Anaksagorasa? Na gruncie logiki chyba tak, ale na gruncie historii absolutnie nie. Logika podpowiada nam, że jak ktoś był perskim oficerem, a Persowie są tymi ludźmi, którzy od kilku dekad próbują zawładnąć Attyką i Peloponezem, to jego pojawienie się w jakimś mieście należy wiązać z misją zleconą przez Persów. Nie musi tak być, ale obecność Anaksagorasa tuż przy Peryklesie w końcowej fazie wojny jaką Ateny toczyły ze Spartą, wskazuje, że misja Anaksagorasa mogła mieć jednak podłoże polityczne. Czy ja dobrze rozumuję? Poproszę kolegów lepszych w logice niż ja o wskazanie błędów w tym wywodzie.
Co na to historyk? Może nie dosłownie, ale pewnie odpowiedziałby sentencją lub aforyzmem, w stylu – co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie. Jeśli bowiem raz ustalono, że spekulatywna metoda filozofii jest z ducha grecka, nie ma sensu tego odwoływać powołując się na jakieś tam powszechnie znane fakty.
Anaksagoras był nauczycielem Peryklesa. To nie jest poddawane w wątpliwość, choć nie wiemy na czym miałaby polegać ta nauka. W końcu Perykles był doświadczonym, dojrzałym człowiekiem, który potrafił, na przykład, dowodzić flotą. Nie ma zaś wzmianki o tym, czy Anaksagoras walcząc po stronie Persów, był oficerem na lądzie czy na morzu.
Z zasług Anaksagorasa najważniejsze jest to, że napisał dzieło O naturze. Czyli możemy powiedzieć, że miał chłop rozmach. Nie bawił się w jakieś tam szczegóły, ale za pomocą czystej spekulacji i niezmiennych praw, próbował opisać całość bytu. Stosując nadal zasady logiki możemy powiedzieć, że były perski oficer stał się zausznikiem przywódcy ateńskiej demokracji, który występował przeciwko rodzimej oligarchii. Wszystko zaś po to, by zaszczepić w Atenach spekulatywną filozofię. Koniec Anaksagorasa nie był jednak wesoły. Wygnano go z Aten po procesie o bezbożność. Jednak wielu historyków, w tym prof. Reale uważa, że te informacje nie są prawdziwe. Dlaczego tak uważają? Nie wiadomo. Anaksagoras został wygnany i dokonał żywota w mieście Lampsakos w Azji Mniejszej. Miasto to – o czym informuje nas angielska wiki – było zawsze properskie. Nawet jeśli należało do Ligi Delijskiej, bo był taki moment. Historyk zwrócił by mi zaraz uwagę, że wiki nie jest żadnym źródłem. No, ale logik zapytałby go – to po cholerę ona w ogóle istnieje? I po co przedstawiane są tam poglądy krytyczne wobec teorii o procesie i wygnaniu Anaksagorasa? Miasto Lampsakos nie było byle jakim miastem, ilość zamieszkujących je intelektualistów, historyków, filozofów, medyków, retorów jest co najmniej zastanawiająca. Podobnie jak powiązania rodzinne, które ich łączyły. Zajrzyjcie do wiki w wersji angielskiej i sami sprawdźcie. Jeszcze jedno wyróżnia Lampsakos spośród innych miast greckich. Ma ono swoją złotą monetę bardzo poszukiwaną wszędzie, w całym greckim świecie. Jeśli ktoś bije monety, szczególnie złote, musi mieć czyjeś gwarancje. Tak było, jest i będzie. Możemy więc – stosując logikę – wskazać czyje to były gwarancje – króla Dariusza oczywiście. Pytanie skąd brało się złoto w Lampsakos? Myślę, że podobnie jak w Lidii, z aluwiów, znajdujących się w zatokach spływających z anatolijskich gór rzek i strumieni. Tak nam to podpowiada logika, choć nie znajdujemy potwierdzenia tej hipotezy w źródłach.
Rozejrzyjmy się teraz po świecie starożytnym, a konkretniej po epoce zwanej klasyczną i sprawdźmy czy nie ma tam czasem jakichś innych oficerów walczących przeciwko Atenom, uważanym powszechnie za jądro i ostoję klasycyzmu filozoficznego, politycznego i kulturowego w Grecji starożytnej. Znajdziemy takiego człowieka bez najmniejszego trudu. To Melissos z Samos, dowódca floty wyspy Samos, walczący skutecznie z Peryklesem i flotą ateńską. Melissos zaliczany jest do szkoły eleackiej, a miasto Elea leży w Italii, jest kolonią Samos. Nie muszę nikomu przypominać, że z tej samej wyspy pochodził Pitagoras. Melissos był zwolennikiem – podobnie jak eleaci – że świat jest jednością w dodatku nieruchomą. Jak na dowódcę floty, to dość zaskakujące, ale niech mu będzie. Melissos pierwszy postawił logikę ponad doświadczeniem zmysłowym. – Spryciarz – chciałoby się powiedzieć. Pokonał w bitwie Peryklesa, a do tego jeszcze załatwił wszelkie szczegółowe wnioskowanie jednym ruchem – unieważniając wrażenia i wszelkie wątpliwości poza wywodem logicznym.
Może spróbujmy teraz zastosować logikę w ocenie wojny jaką Melissos prowadził przeciwko Peryklesowi, późniejszemu uczniowie Anaksagorasa.
Wybuchł spór pomiędzy Miletem a Samos o miasto Priene. Cóż to było za miasto? Położone było na wybrzeżu Azji mniejszej i było dość ważnym portem. Poza tym w mieście Priene uchodził do morza Meander, rzeka, o której wszyscy słyszeli. Czy miasto Priene kontrolowało cały bieg rzeki Meander i wszystkie jej aluwia? Tego nie wiemy, ale możemy chyba postawić hipotezę, że jest to prawdopodobne, choć nie wiemy nawet czy Meander miał jakieś aluwia. No, ale większość cieków wodnych je ma, tylko nie wszędzie gromadzi się złoto. Są jednak pewne przesłanki, by przypuszczać, że w rzekach spływających z gór Anatolii ono się gromadziło w dodatku w dużych ilościach. Milezyjczycy poprosili Ateny o arbitraż. To się skończyło tak, jak możemy przypuszczać, czyli zlekceważeniem Aten przez Samijczyków. Arbitraż bowiem – i to znów nam podpowiada logika – nie jest niczym innym, jak tylko próbą zastraszenia przeciwnika, którego nie możemy pokonać. Narzędziem odstraszania jest sojusz z kimś potężniejszym. Milet w przeciwieństwie do Efezu był zawsze miastem antyperskim. Może przez to, że nie mieszkał w nim już Tales, ale to hipoteza bardzo naciągana i logika się w jej udowodnieniu nie przyda. Ateńczycy przybyli na wody samijskie, by tam dokonać czynności jakie nakładały na nich zobowiązania związane z arbitrażem. Początkowo odnieśli sukces, ale wtedy – o zgrozo – miasto Bizancjum, znajdujące się na dalekim zapleczu Attyki, miasto, które dziś nazywa się Stambuł i leży w tym samym miejscu, wypowiedziało posłuszeństwo Atenom. Potem Perykles wyruszył z flotą na Samos. Samijczycy go zlekceważyli, albowiem mieli gwarancje perskie. Doszło do spotkania obydwu flot i okazało się, że okręty dowodzone przez prekursora logiki są lepsze i lepiej prowadzone niż okręty, którymi dowodził zawodowy polityk pragnący zaprowadzić na Samos demokrację. To ciekawe i znamienne. Ateńczycy opanowali w końcu Samos, ale nie zmieniło to za bardzo ich sytuacji. Potwierdziło raczej fakt, że nie mogą stale dominować na morzu.
Co wiemy o Melissosie z Samos? Ponoć był uczniem Parmenidesa z Elei, a do tego nauczycielem Leucypa, który był z kolei nauczycielem Demokryta. I to jest naprawdę ciekawe. Mamy bowiem pewien krąg – tak to sobie wyobrażam – jak niektórzy myśliciele starożytni wyobrażali sobie bezkres – w którym zasiadają powiązane ze sobą osoby. Ich pragnieniem jest wyjaśnienie początku wszechświata i wskazanie najbardziej ogólnych, dostępnych rozumowi poprzez spekulację zasad, które tym światem rządzą. Czy coś poza tym łączy te osoby? Ależ tak – protekcja perska i polityczne powiązania z satrapami Azji Mniejszej oraz z samym dworem w Suzie. Przeciwko komu i czemu oni występują? Przeciwko tyranom rzecz jasna, choć trudno powiedzieć, by ich polityczni protektorzy byli szczerymi demokratami. Czym wobec tego jest demokracja ateńska? Systemem, który ma unieważnić i wyszydzić stare, greckie bóstwa, porządkujące sprawy doczesne, wieczne i polityczne w całym greckim świecie. Nie istnieje rydwan Heliosa, słońce to wielki, rozgrzany kamień. Tyle, że słońce nie jest wielkim rozgrzanym kamieniem. Demokracja zaś nie jest tym czym się wydaje, jest odpowiedzią na polityczne aporie uniemożliwiające władcom legitymizującym swoją władzę poprzez bóstwo, dalsze sprawowanie rządów.
Demokracja nie ma też nic wspólnego z logiką i myśleniem spekulatywnym, a co za tym idzie z filozofią w rozumieniu klasycznym, ta bowiem narodziła się w Jonii pod panowaniem perskim. Z wyspy Samos zaś została przeniesiona do Italii. Do Aten trafiła późno, w chwili, kiedy demokracja w tym mieście wręcz szalała.
Jutro o eleatach, no chyba, że mi coś wypadnie.
Bardzo ciekawe wprowadzenie do filozofii.
Raczej wyprowadzenie
To bez znaczenia. Detale zostawimy znawcom i zainteresowanym. Ja tłumaczę swoim dzieciom przy pomocy czterech kartek formatu A4: filozofia klasyczna to są dwa pojęcia idea i rzeczywistość, judeochrześcijaństwo to dodatkowe dwie kartki: antyidea (zaprzeczenie prawdy) i antyrzeczywistość (destrukcja, cierpienie) i wartościowanie – pierwsze dwie kartki to dobro a dwie następne to zło (antyideę i antyrzeczywistośc można zapisać na drugiej stronie kartki). Każda rewolucja to odwrócenie kartek i relatywizacja wartości.
Każde zjawisko i zdanie, wypowiedź z dziedziny polityki, historii można rozpisać na tych czterech stronach i w ten sposób wyjaśniać młodym, jak się rzeczy mają w sposób usystematyzowany.
Pogubiłem się
Dzień dobry. Zawsze jakoś tak intuicyjnie czułem, że warto tą historię starożytną poznawać. Nie żeby zaraz ją bałwochwalczo wielbić, ale – jak się okazuje – wszystko już było, a nasze dzisiejsze wojny – te widoczne i te ukryte – są tylko kontynuacją czy powtórką konfliktów dawniejszych. Ja się tego bałwochwalstwa ustrzegłem mimowolnie, bo pierwszym terminem z tej dziedziny, jaki usłyszałem była „filozofia marksistowska”. To mnie uczuliło na tą „naukę” w ogólności i jakoś tak mimowolnie szukam, czy aby tam ktoś tego przymiotnika jednak nie ukrył… Cała zasługa Greków – albo nieszczęście – leżała w tym, że żyli w strategicznym miejscu. Mieli duże szanse żeby wyginąć, a jednak przeżyli. Czyli wykształcili pewną odporność i mechanizmy obronne. Oczywiście, historia obeszła się z nimi dość okrutnie i dziś nie są już tym, czym byli kiedyś, ale czy tylko ich spotkał ten los… ?
Bez wątpienia byli wielkimi spryciarzami
Na przykład: idea hierarchia – rzeczywistość państwo, rodzina, antyidea równość, równouprawnienie, antyrzeczywistość rozpad państwa, anarchia i rozpad rodzin.
Jeżeli prawdą jest to, co istnieje, to zaprzeczenie prawdy musi prowadzić do destrukcji w świecie materialnym. Nie ma innej możliwości.
W ten sposób można wytłumaczyć naukowo wszystkie pomysły pisowców i ich skutki albo manipulacje w relacjach międzyludzkich.
Ja widzi pani jestem przeciwnikiem takich syntez, za to bardzo jestem wyczulony na kokieterię, dlatego teraz panią stąd usunę, albowiem pani intencje stały się z miejsca czytelne. Żegnam
Panią Olgę źli ***owcy musieli jakoś strasznie skrzywdzić. Pewnie dali pińcet+ na dzieci i się biedaczce z tego dobrobytu w głowie poprzewracało. Aż musi sobie teraz porządkować rzeczywistość przewracając kartki.
Swoją drogą to szkolna nauka historii (w tym historii filozofii) wygląda jak w tym wierszu (chyba Tuwima): „że koń, że Stasiek, że drzewo”. A Pan pokazuje powiązania osób i zdarzeń. Coś niesamowitego! – chciałoby się krzyknąć. A to przecież powinna być norma w nauczaniu.
A co z hierarchiami i świeckimi kultami, a także organizacjami niejawnymi?
No, ale mamy też inne „nauki”
Jakoś dziwnie się składa, ale nie wymienił pan „nauki o potęgach” i nie chodzi tu o „potęgowanie” jako jednego z działań matematycznych.
Chodzi o poliarchię, czyli naukę o geopolitycznych potęgach działających na wielkich przestrzeniach i bardzo długim czasie liczonych w tysiącleciach.
Prawo o potęgach głosi, że na wielkiej przestrzeni i długim czasie nie może istnieć pustka, bo gdy jakaś potęga upada, to na jej miejsce wchodzi inna potęga.
Wiek XX i XXI dobitnie pokazuje działanie tego prawa, szczególnie na eurazjatyckim kontynencie.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.