gru 222018
 

Kiedy przekraczam próg salonu Empik, w głowie pojawiają mi się zawsze dwa wyrazy – na chama. Płoną one rozżarzonymi zgłoskami pod kopułą czaszki dopóki nie przekroczę progu salonu wychodząc z niego. Wtedy wszystko wraca do normy i mogę myśleć o innych rzeczach. Tak samo było dzisiaj. Już po wejściu do środka zauważyłem, że na stosie nieautoryzowanych autobiografii Kuby Wojewódzkiego (ach te błyskotliwe paradoksy) leży książka Remigiusza Mroza zatytułowana „O pisaniu na chłodno” (ach te błyskotliwe paradoksy). Remigiusz Mróz uczy w tej książce młodszych od siebie autorów trudnej sztuki pisania poczytnych książek. To jest moim zdaniem niezwykłe, ale nie wybiega poza schemat objęty wymienionymi w tytule wyrazami. Na chama….wszystko jest robione na chama. Pozostaje pytanie – dlaczego jest akceptowane? Otóż dlatego, że wbrew pozorom nikomu nie jest potrzebny wyrobiony czytelnik. On jest tylko figurą stylistyczną w kampaniach promocyjnych. W rzeczywistości nie istnieje i istnieć nie może. Tak zwane obycie z kulturą, umiejętność rozróżniania rzeczy poważnych od głupich, słabych od dobrych i pięknych od brzydkich jest wielką przeszkodą na drodze ku milionowym nakładom. Należy takie chętki i pragnienia zwalczać na chama, ale kłopot polega na tym, że nie może to być za bardzo widoczne. Do ukrywania chamstwa służą wspomniane tu błyskotliwe paradoksy – nieautoryzowana autobiografia, o pisaniu na chłodno w wykonaniu faceta nazwiskiem Mróz. Celem zaś głównym promocji i lansu takich autorów jak Wojewódzki i Mróz jest stworzenie nowego kanonu, kanonu chamstwa, chucpy i beznadziei. W sensie najprostszym, czyli takim, że jak się poprosi Mroza, żeby opowiedział żart to on się obrazi. Kanon jest potrzebny, bo bez tego nie będzie sprzedaży, złudzenie polega na tym, że neguje się rzeczywistość poza kanonem. My tutaj radzimy sobie wcale nieźle, ale dla każdego jest jasne, że moje nazwisko nigdy nie znajdzie się wikipedii, nie trafi do leksykonów pisarzy młodego i starszego pokolenia i w ogóle nie zostanie zanotowane przez strażników kanonu. Dlaczego? Ponieważ my tutaj nie zajmujemy się umacnianiem kanonu chamstwa, chucpy i beznadziei, ale sprawami o wiele ciekawszymi. Na przykład tłumaczymy pamiętniki dawno zapomnianych autorów i wyciągamy na ich podstawie wnioski całkowicie dla Wojewódzkiego i Mroza niezrozumiałe. My tutaj robimy prawdziwe czary i prawdziwe mary, a pozostaje po tym całkiem sporo namacalnych dowodów. W dodatku zarejestrowanych w sposób zapewniającym im trwanie. Czy zastanawialiście się kiedyś co stanie się ze zarchiwizowanymi programami Wojewódzkiego? Albo z książkami Mroza wydrukowanymi na papierze toaletowym? Co stanie się z całym salonem Empik, w którym książki ułożone są według spreparowanych przez nie wiadomo kogo segmentów? Ja się czasem zastanawiam i ogarnia mnie wtedy błogość. – Na chama – myślę – robią to na chama, ale jak mawiał mój ś.p tatko – cham na chamie zęby łamie. I to jest prawda przedwieczna, która się nie zmienia. Jak połamie, to po chamie….I tak będzie również tym razem.

Wojewódzki, Mróz i cała reszta, która legenduje się w książkach wyłożonych w najbardziej luksusowym salonie księgarskim kraju, to są postaci z legend świata nie istniejącego. Widzialnego jak najbardziej, ale nie istniejącego. Można rzec, że to jest standard odkąd wynaleziono media – legendy świata nieistniejącego rządzą. No tak, ale przy założeniu, że publiczność przejmuje się światem nieistniejącym i neguje ten realny. I tu ktoś się odezwie, że przecież tak jest i tego nie możemy zmienić. Oczywiście, że możemy, w dodatku bardzo prosto – nie naśladując chamów. Reszta zrobi się sama. To w zupełności wystarczy – nie naśladować chama. Na niego można co najwyżej krzywo spojrzeć. Nawet pluć nie trzeba. Kłopot ze światem nieistniejącym mogą mieć prawdziwi muzycy, którzy czują moc, a nie widzą publiczności, bo ona zwrócona jest ku legendom świata nieistniejącego, mogą ten kłopot mieć ludzie utalentowani aktorsko, ale nie pisarze, w dodatku tacy, którzy potrafią zorganizować dystrybucję. To są lęki poza nimi, a także poza nami. Poza mną – żeby było już najbardziej konkretnie.

Teraz kilka słów i walorach światów istniejącego i tego drugiego. Otóż jeden i drugi potrafi zanikać okresowo i materializować się w najmniej spodziewanych momentach. Teraz na przykład zanika świat autorytetów akademickich, czego same akademickie autorytety uporczywie nie chcą przyjąć do wiadomości. No, ale fakt pozostaje faktem – ten świat zanika. Świat pisarzy istnieje w głowach ich samych i w głowach oszukanych przez nich i ich wydawców czytelników. Dlatego też za żadne skarby nie można dopuścić do tego, by pisarze ze świata nieistniejącego zetknęli się w obecności publiczności z tymi drugimi. To byłby koniec. Macherom od rynku zależy na tym, by pisarze ze świata ułudy byli widoczni dla publiczności. Nie zależy im natomiast, by widoczni dla publiczności byli akademicy. Jeszcze mogliby przeszkodzi czytelnikom w spokojnym przeżuwaniu prozy Mroza. Proza Mroza – ach te błyskotliwe paradoksy….Akademicy mają zniknąć, po to by ich miejsce mogli zająć ludzie tacy jak Mróz, czyli posiadający w głowie wiedzę ze znakiem minus, wiedzę ujemną. Czy wobec tego akademicy powinni przestać pisać? Oczywiście, że nie, powinni zdwoić wysiłki i pisać więcej, a także zrobić wszystko, by ich książki trafiły do jak najszerszej grupy czytelników. I nie naśladować przy tym chamów. Tylko to jest dla nich ratunkiem, system bowiem, w który ich wtłoczono ma szczery zamiar zutylizować wszystkich i przerobić ich na szarą masę. Tak się jednak składa, że kiedy jeden ze światów zanika i przestaje być widoczny w pewnym obszarze, staje się widoczny w innym. W takim na przykład, w którym nie widzą go ani Wojewódzki, ani Mróz, ani nawet minister Gowin czy też szef główny hurtowni Azymut dystrybuującej książki po całym kraju. A tak, są takie obszary i ja się właśnie szykuję do absolutnego zarządzania jednym z nich. Niewielkim, ale sądzę że wystarczającym, by dostarczyć wszystkim tu obecnym dużą dawkę wrażeń i wzruszeń.

Niestety upadły wczoraj negocjacje z pałacami, w których planowałem zorganizowanie letniej i jesiennej konferencji, a to ze względu na nie dające się zaakceptować ceny. No, ale mam inne propozycje, którymi podzielę się z Wami po nowym roku. Myślę, że są ciekawe. Próbowałem też dowiedzieć się jak wygląda sytuacja w niektórych, interesujących mnie obiektach na ścianie wschodniej, ale wygląda słabo. Weekendy są liczone w całości, nie można wynająć pokoju na dwie noce, trzeba na trzy, albo wręcz nie można wynająć obiektu na konferencję, bez zagwarantowania, że wszystkie pokoje zostaną zajęte. To nic, damy radę. Będzie dobrze.

Wyjeżdżam dziś na cały dzień. Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  13 komentarzy do “Na chama czyli legendy świata nieistniejącego”

  1. najpierw poprzez podwyżkę podatków na papier, streszczenia lektur, powszechną durnowatą telewizję tworzy się analfabetów, nie potrafiących samodzielnie napisać wypracowania dłuższego niż pół strony. Czy w ogóle gimnazjalista zna takie pojęcie – wypracowanie?
    Później promuje się grafomanów na zasadzie teleturnieju. O patrzcie wiedział ile jest 2×2. Ja też wiem więc się nadaję. Dzieła Mroza, moje prawie wszystkie polonistki oceniłyby na tróję(w skali 2-5) prawie, bo polonistka z liceum, dzięki której potrafię to co potrafię. Ta by jego dzieła po prostu zdyskwalifikowała. No ale mamy powtórkę z Harrego Pottera.  Gdzie marna, ale dobrze wyszkolona technicznie (lub z profesjonalnym zespołem redakcyjnym) pisarczyna bezczelnie ukradła ćwierć wieku dorobku SF&F i bazując na analfabetach i nieukach wypuściła coś „świeżego”. W tym przypadku obrzydliwa jest pogarda dla Polaków, bo redakcja albo jest równie głupa jak Mróz, albo tego w ogóle nie dotykała.

  2. Słyszał ktoś może żeby „ekolodzy”, by ratować drzewa,  domagali się zaprzestania wydawania 99% książek, które są zwyczajnie nic nie warte? Ja nie słyszałem i to chyba nie z powodu mojej nieuwagi. Dziwne, naprawdę dziwne…

  3. To jest „równanie w dół” Mr Shork. 90% patrzy w fejsbuka i są szczęśliwi i na fali. Dobór szkolnych lektur w „moich latach” był taki, że sam to olałem, bo to były treści polityczne, a nie piękno i rozwój języka polskiego. Patrząc na wypowiedzi przeróżne w Internecie, wydaje mi się, że ktoś, kto potrafi sklecić całe zdanie (z dodatami angielszczyzny), to już jest potencjalnym autorem do wydania książkowego :-))

  4. Oni wydają swoje pamflety używając 100% „recycled dollars” z odpowiednich źródeł.

  5. nie wiem czy pamflet został użyty zgodnie z jego definicyjnym znaczeniem.

  6. Oglądając tutaj wywiad z prof. Tryjanowskim pomyślałem czemu nie ma takich programów właśnie w tej durnowatej telewizji ? Wystarczy dwoch ludzi przed kamera.

  7. Używanie papieru, także do wydawania książek, jest jak najbardziej proekologiczne. Świat ćwiczył już walkę z naturalną choinką i ekolodzy, niezależnie od innych przyczyn, nie mają tu pola do popisu.

    Produkcja papieru zmusza do zalesiania i dbania o las po prostu.

    Im więcej książek i bożonarodzeniowych choinek tym więcej plantacji.

    Tak jak z kapustą, im więcej bigosu na stołach, tym więcej kapuścianych pól.

    A im więcej książek tym więcej …..

  8. Autorytety i krzesła czyli miejsca zarezerwowane (ze smutnym morałem)

  9. A ja właśnie czytam dobre książki o autorytetach np. „Socjalizm i śmierć” t II, kończę to dzieło  i wiem dlaczego autorytet jak pani Romaszewska – Guzy nie ma zahamowani przed skarceniem (jak to ostatnio się zdarzyło) np. ks. Isakowicza – Zaleskiego, ona jest już trzecim pokoleniem w rodzinie zasłużonych autorytetów, ona może karcić.

  10. Ona mówi czy grozi (?): „oj bo się ksiądz doigra”. Można by powiedzieć „no kto do kogo”, ale po przeczytaniu obu tomów „Socjalizm i …” chyba  nic mnie nie zdziwi.

  11. Trzecie? A kto reprezentuje pierwsze?

  12. Zachowałem na dysku ilustrację opublikowaną w Ameryce w roku 1885, która może być obrazem wiecznego socjalisty. Muszę poczekać aż Coryllus da mi pretekst. Zapewne po świętach. Jutro mam nadzieję na umieszczenie dwóch refleksyjnych ilustracji przedwigilijnych.

  13. Dziś przed południem w Trójce PR był wywiad z PAD. Wysłuchałem tylko końcówki jadąc autem. Rozmowa fizyka się o potrawach wigilijnych, prezentach… i tu mnie zamurowało. Prezydent dwa razy wymienił nazwę „najbardziej luksusowego salonu księgarskiego kraju”, czyli na E, mówiąc, że żona kupiła książki na prezenty dla rodziny.
    Zastanawia mnie kim są ci, którzy nami rządzą.  Jak ich podstawy mają się do tego, co Coryllus nazywa „chamstwem” i „wiedzą ujemną”.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.