lis 082022
 

Kiedy już wydawało się, że nic mnie i większości z nas tutaj nie może zadziwić, postanowiłem, że zrobię numer SN o złocie. W tym celu zgromadziłem odpowiednią ilość popularnych i specjalistycznych publikacji i zamierzałem zabrać się za robotę. I, wierzcie mi, trwałem w tym postanowieniu, aż doszła do mnie, w szarym pudełku książka Janusza Piekałkiewicza pod tytułem Ukryte złoto. Jest zbiór pięknych historii o złocie, z których większość jest wszystkim znana, ale nie wszystkie. Nie wiedziałem kim był Janusz Piekałkiewicz i jego osoba zainteresowała nie bardziej niż opisy w książce. Otóż był pan Piekałkiewicz najpopularniejszym polskim autorem w Niemczech. Był chyba bardziej popularny niż Andrzej Szczypiorski i bardziej nawet niż Władysław Bartoszewski. Co takiego mówi o Piekałkiewiczu wiki? Niewiele, oto link do biogramu.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Janusz_Pieka%C5%82kiewicz

Jest w nim wiele zastanawiających treści, jak na przykład ta o służbie w Biurze Informacji i Propagandy AK, następnie o osadzeniu w Sachsenhausen, a potem o studiach w łódzkiej filmówce. Mniej więcej wiemy, jakie były warunki brzegowe stawiane młodym i starszym, którzy chcieli się do tej szkoły dostać. Szczególnie w roku 1948. Tylko czy wiemy na pewno? Antoni Bohdziewicz, który był żołnierzem AK, zatrudnionym w Powstaniu w tej samej komórce, w której rzekomo, pracował Piekałkiewicz, tylko zapewne na wyższym poziomie, mógł go przyjąć do filmówki, bo był ponoć jej dziekanem. Piekałkiewicz został z filmówki wyrzucony po trzech latach ze względu na nieprawomyślne poglądy. Nie wiemy kto był wtedy dziekanem, ale rektorem był chyba Krzysztof Teodor Toeplitz. Po wyrzuceniu ze szkoły pisał scenariusze, bez szans na ich realizację, a następnie wyjechał do Zakopanego i został przewodnikiem tatarzańskim. To jest w mojej ocenie duża rzecz, młody, ledwie dwudziestoletni chłopak, wyrzucony ze szkoły w Łodzi zostaje przewodnikiem w Tatrach, bez grama doświadczenia, bez znajomości topografii, bez niczego właściwie. Gdzie mieszka? Z czego się utrzymuje? Tego nie wiemy. Polska wyraźnie się naszemu bohaterowi nie podobała i postanowił on wyruszyć w świat. Najpierw wybrał się na Węgry, co było o tyle ekstrawaganckim pomysłem, że bezpieka węgierska była jeszcze gorsza od naszej. Być może łatwiej było się z Węgier dostać na zachód, ale pewne to wcale nie jest, albowiem do roku 1955 wojska radzieckie okupowały przecież Wiedeń. Kiedy dokładnie się wyniosły i czy nie zostawiły tam jakichś złogów, nie można wprost stwierdzić. No, ale wracajmy do Piekałkiewicza. Znalazł się w Budapeszcie, akurat jak wybuchło powstanie. Wziął w nim udział, a następnie ewakuował się do Austrii, wraz z innymi walczącymi w Budapeszcie Węgrami. W Austrii najpierw został internowany, a potem pracował jako robotnik drogowy. No, a później w wyniku nieznanych nam splotów okoliczności już tylko kręcił filmy, robił programy radiowe i telewizyjne oraz pisał książki. Wszystko to czynił w Londynie, Wiedniu i RFN. Wszystkie jego książki zostały napisane po niemiecku, a na polski tłumaczono je dopiero po roku 1989. Wstęp do książki Ukryte złoto, napisała jego wieloletnia, niemiecka partnerka Helga Muller-Steihauser. Podkreśla ona, że Piekałkiewicz był człowiekiem wyjątkowym, znakomitym reporterem, wybitnym autorem  i dobrym człowiekiem. Zapewne tak było, ale kariery jego książki w kraju nie zrobiły. Ja od razu zakupiłem większą ich ilość, albowiem pasją Piekałkiewicza było zrobienie dokumentacji II wojny światowej. Nie wiem czy to pamiętacie, ale w księgarniach, w połowie lat dziewięćdziesiątych pojawiły się wielkie, bogato ilustrowane księgi o I i II wojnie światowej, z portretami niemieckich żołnierzy na okładkach. To on był ich autorem. Piekałkiewicz zmarł na rok przed okrągłym stołem, a ja w tym momencie zacząłem się zastanawiać czy czasem książka Żukrowskiego pod tytułem Zapach psiej sierści, nie jest fragmentem jego życiorysu. No, ale może to przypadek, że losy bohaterów wyglądają podobnie jak losy Piekałkiewicza i pani Helgi.

Książek zostawił po sobie Janusz Piekałkiewicz sporo, nie wiem co są warte, bo na razie nie zacząłem czytać. Poprosiłem dziś też, zaintrygowany jego życiorysem, pewnego znajomego o sprawdzenie czy życiorys ten nie był trochę podkolorowany. A jeśli tak, to z jakiego powodu i na czyje polecenie? Tego ostatniego problemu nie rozwiązaliśmy. Okazało się jednak, że Janusz Piekłakiewicz, nie pracował w czasie okupacji w Biurze Informacji i Propagandy AK, ale w warsztatach samochodowych Fuchsa, gdzie jego ojciec był pracownikiem biurowym. Potem pracował jako tokarz w fabryce Bruna, a w 1943 roku wstąpił do wojska. Nie do AK jednak a do AL. W Powstaniu ponoć walczył, ale jako członek PPS. Po wojnie Piekałkiewicz został zwerbowany przez WUBP w Szczecinie na tajnego informatora o pseudonimie „Czarny”. Zachowały się materiały źródłowe w postaci zobowiązania o podjęciu współpracy z 9 stycznia 1947 r. Za rozpracowanie i wydanie grupy przemytników, którzy na terenie Szczecina zajmowali się przerzutem ludzi do Berlina, otrzymał 3000 zł premii. Podczas terminowania w łódzkiej szkole filmowej okresowo współpracował z lokalną bezpieką w Łodzi do 1956 r. W jaki sposób rozstał się ze szkołą nie wiadomo, ale na pewno musiał spotkać na studiach Romana Polańskiego.

Rzeczywiście pojechał do Zakopanego, ale nie zajmował się tam oprowadzaniem turystów po górach, ale był przemytnikiem. Nie brał udziału w żadnym powstaniu na Węgrzech tylko został zatrzymany przez bezpiekę czechosłowacką jako przemytnik właśnie, w 1957 r. i to było powodem jego ucieczki do Austrii (via Węgry). W jakich okolicznościach się to stało, nie wiemy. Podczas pobytu w Wiedniu i następnie zatrudnieniu w polskiej rozgłośni RWE pozostał w kontakcie z pracownikami wywiadu amerykańskiego, rezydującymi w ambasadzie USA w Wiedniu. Dla kogo w rzeczywistości pracował nie wiemy. Jego książki zalegały kiedyś wszystkie księgarnie w kraju. Nikt jednak ich nie omawiał na żadnych forach, a przynajmniej ja tego nie zauważyłem. Być może powód jest prozaiczny – nie miał tu odpowiednich kontaktów, a wiemy przecież jak jest z książkami i autorami. Żeby kogoś wypromować, ten ktoś musi znać tu odpowiednich ludzi i ludzie ci nie mogą sami myśleć o karierze literackiej, bo nikomu nie pomogą, nawet jeśli się im zapłaci. W Niemczech Piekałkiewicz zrobił karierę. Wydano mu ponad trzydzieści książek, co można uznać za rekord. Ktoś taki musiał mieć jakieś uwierzytelnienia i odpowiednie koneksje. Może rzeczywiście był przewerbowanym agentem pracującym dla Amerykanów, w końcu w jednej ze swoich książek oskarżał rząd brytyjski o współodpowiedzialność za ofiary bombardowań niemieckich. W każdym razie jest to postać ciekawa. Musimy teraz sprawdzić na ile dobrze poinformowana i czy warto zajmować się analizą treści znajdującej się w jego książkach. Te zaś dotrą tu niebawem. Ciekawe czy ktoś z Was miał już je w ręku?

  19 komentarzy do “Najpopularniejszy, polski autor w Niemczech”

  1. wywiad ma całe szkoły uczące legendować a kontrwywiad całe szkoły uczące rozpoznawać legendowanie. Te z chodzi taka legenda o uczestniczeniu w walkach przeciw Ruskim jednego w Afganistanie, dość podobne to , młodzi a tacy buńczuczni

  2. Dzień dobry. No muszę po prostu to powiedzieć; podziwiam Pana, panie Gabrielu. Między innymi za to, że tak sprawnie potrafi Pan dotrzeć do prawdziwego życiorysu jednego z drugim, a my tu musimy się karmić jakąś lipą wstawianą przez różnych funkcjonariuszy i jedyne co mamy, to uwagi starych ciotek; uważaj synku, uważaj, ja tego s…..syna pamiętam, ale całkiem w innym mundurze… No ale nic, nie każdy musi zaraz wszystko wiedzieć. Zwłaszcza, ze przecież Pan musi sprzedawać książki, musi więc być w nich coś, za co ludzie będą chcieli zapłacić. To jest „legitim” jak mawiają czytelnicy tego Piekałkiewicza, a te jego koneksje dla mnie są jeszcze jednym pośrednim dowodem na to, kto tam w Rajchu karty rozdaje, chociaż prostym Niemcom mogą się różne rzeczy wydawać…

  3. Mnie zastanawia, kiedy zdążył się tak dobrze niemieckiego nauczyć, żeby książki pisać.

    Bo jak się dostał do Austrii, miał już 31 lat.

    Język robotników drogowych – wiki mówi, że tak „początkowo” się utrzymywał – nie bardzo nadaje się do pisania książek.

    A zaraz potem przeskoczył na reportera i twórcę filmowego.

  4. Co do początków łódzkiej filmówki, wiki mówi, że przyjmował się tam za Wimmera, a wyleciał za Toeplitza, może nawet nie było wtedy jeszcze stanowiska dziekana, tylko jakiś kierownik ds. studenckich?:

    stanowisko dyrektora:
    „1945–1948 – Marian Wimmer, organizator szkoły,
    1949–1950 – Jerzy Toeplitz
    rektorzy Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej 1950–1957
    1950–1951 – Jerzy Toeplitz”

  5. Bardzo popularnym autorem w niemcowni jest też Lem. I też za okupacji pracował w jakichś warsztatach mechanicznych we Lwowie, już nie pamiętam, czy samochodowych, czy innych. W jakimś wywiadzie wspominał, że m.in. demontował radiostacje z rozbitych czołgów. A chody miał u niemca takie, że podobno swoją matkę wyciągnął z getta. Tak mi się skojarzyło.

  6. Dlatego trzymam się od tych legend z daleka

  7. Potrafię sprawnie dotrzeć, bo mam kolegów, gdyby nie oni, nic by nie było z mojego „potrafienia”

  8. Pewnie te radiostacje opylali na boku 😉

  9. mam albumy Piekałkiewicza o czasach II WŚ

  10. Marian Wimmer? To chyba będzie z tych lwowskich Wimmerów opisanych we wspomnieniach wnuczki generała ,,Wilka” w jakiś sposób spokrewnionych z rodziną Krzyżanowskich

  11. Cześć, mam 2 książki Piekałkiewicza, jedna o 1 wojnie druga o Stalingradzie, obie nie da się czytać, są bardzo specyficzne, oparte na przedrukach z ówczesnej prasy, dokumentów, relacji itd. po prostu to taka kompilacja, po kilku stronach bardzo nuży, a po przeczytaniu jakiegoś kawałka miąłem świadomość, że się niczego nie dowiedziałem.
    A historię bardzo lubię.

  12. a może zamiast Niego- Sergiusz Piasecki ?

  13. off topic

    milicyjne i zbowidowskie Piaseczno dziś w dyskursie  Krulem Europy, no i znalazł sie jeden sprawiedliwy…

  14. ale co … Sergiusz Piasecki…

  15. A jak się nazywał ten drugi kapuś co zrobił w RFN karierę ? Reich-Ranicki?

    A ! I wspomniany Szczypiorski też wg tego klucza!

    Kariery przewerbowanych?

    Oplacanych?

  16. Ranicki -tak mi się obiło o uszy- w czasie IIWŚ przechowany chyba na warsiaskiej Pradze, potem w Niemczech, to chyba jemu jakies autorytety dały ksywkę  -papież literatury- ale nie wiem co to znaczy,

    dorobku literaturowego  tego człowieka nie znam

  17. Coś sporo w tej biografii Piekałkiewicza jest przekręcone, tak jakby  z 80 %…. Ciekawe czy data i miejsce urodzenia się zgadzają.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.