wrz 222022
 

O wiele bardziej od ruskich bomb atomowych obawiam się Nawalnego, który wczoraj rozpoczął nadawanie różnych komunikatów z więzienia. Wcześniej zaś wysyłał z tegoż więzienia jakieś twitty czy smsy. Wszyscy z grubsza wiedzą czym jest ruskie więzienie i nie ma potrzeby przekonywać w Polsce nikogo, że jest ono ciut podobne do sanatorium.

Wczoraj jeden z emerytowanych generałów USA powiedział co się stanie, jeśli Rosja użyje broni nuklearnej na Ukrainie. To nic, że jest to emerytowany generał, komunikat – sądzę – jest istotny, a dotyczy zniszczenia floty czarnomorskiej. Myślę, że otoczenie Putina potraktowało go serio. Zamiast bomby odpalono więc Nawalnego. Człowiek ten w razie przejęcia władzy, co nie musi wcale nastąpić, ale jest jedną z opcji, zyska dla Rosji dwie najważniejsze rzeczy – czas i zaufanie opinii publicznej na zachodzie. Będą o nim mówić, że jest takim bardziej rozgarniętym Wałęsą. Być może Nawalny jest częścią szerszego jakiegoś planu, nie tylko rosyjsko-niemieckiego, tego nie wiemy. Czym by nie był, dla Polski, Ukrainy, Pribałtyki i całej środkowej Europy jest śmiertelnym zagrożeniem. Tak to widzę dzisiaj, kiedy tak zwani zwykli Rosjanie zaczynają uciekać z kraju, bo okazało się, że na wojnie ginąć mogą także oni, a nie tylko Buriaci i Jakuci. Skala tych ucieczek pokazuje degenerację tego kraju i deprawację pojedynczych ludzi. Każdy kto się temu przygląda rozumie doskonale, że ci, którzy dziś chcą uciec do krajów bezpiecznych i stabilnych są przyszłymi i przeszłymi grabieżcami tych krajów. Jakiekolwiek porozumienia z nimi nie są możliwe, na żadnej płaszczyźnie, albowiem wszyscy oni – poddani medialnej obróbce – są jak Kali co chciał ukraść krowę. Przy okazji zaś zamordować jej właścicieli. Uważam za nader szczęśliwą okoliczność, to iż polskie granice są przed nimi zamknięte. Jeśli ludzie ci chcą się gdzieś przedostać, niech jadą do Niemiec przez Turcję, albo do Finlandii, jeśli ktoś ich tam wpuści. Choć zawsze stanowić będą jakieś zagrożenie, także żyjąc na emigracji. Szczególnie kiedy taki Nawalny rozpocznie swoją karierę polityczną. Niemcy natychmiast ogłoszą, że Rosja się zmieniła i trzeba znieść sankcje. Potem zaczną domagać się powrotu doktryny obronnej NATO, która uznaje, że kraje sojuszu rozciągają się dopiero za Odrą, a to co wcześniej, jest jedynie jakimś tam strategicznym przedpolem. Takie głosy będą podnoszone także w Polsce, dość przypomnieć Bartosiaka, który – uwiarygodniony przez Skowrońskiego i kilku innych mędrców – perorował przez 11 godzin o konieczności prowadzenia wojny manewrowej, na terenach po wschodniej stronie Wisły.

Nawalny jest śmiertelnym zagrożeniem dla polityki obecnego rządu i dla bezpieczeństwa Polski. Jeśli zostanie od razu zaliczony w poczet demokratycznych polityków zmieniających Europę, jeśli – nie daj Bóg – dadzą mu nagrodę Nobla, o co przecież łatwo, nikt już nawet nie spojrzy na kraje Międzymorza. Tak, jak to było po wielokroć w przeszłości, wszyscy zaczną ekscytować się Rosją, jej nową twarzą po liftingu, jej możliwościami, rozmachem i tym wszystkim, co przecież zawsze było demaskowane jako nicość i zbrodnia. I Nawalny tego nie zmieni, albowiem jest nikim. To osobistość wystrugana z banana, nie wiadomo tylko dokładnie kto go rzeźbił.

Pojawienie się Nawalnego w przestrzeni publicznej oznacza, że rozpoczęły się prawdziwe negocjacje Rosji z USA. Pytanie – na ile krąg Putina, wsparty przez Niemców i Francuzów może wpływać na istotne elementy polityki amerykańskiej. Oby nie mógł wcale, oby Niemcy nie mogły tego robić w najmniejszym stopniu, oby wszystkie zakupy technologii wojskowej, jakie zaplanował nasz rządy wystarczyły, by przeważyć szalę w Waszyngtonie na korzyść Polski i krajów Europy Środkowej. Dziś wydaje się, że ten kierunek już jest wyznaczony i nic nie może zakłócić współpracy polsko-amerykańskiej. Ja jednak dość łatwo potrafię sobie wyobrazić, że nowy jakiś prezydent USA rezygnuje z tej polityki w imię wspierania demokratyzującej się Rosji, która wyprzedaje kawałki terytorium i złoża, po to, by utrzymać przy korycie tych samych co zawsze. Resztę zaś wtrącić do takiego samego piekła, jakie było tam wcześniej, za Putina, Jelcyna, Gorbaczowa i Breżniewa. Do niczego innego demokracja nie jest rosyjskim elitom potrzebna. Chcą mieć znowu swoje jachty, swoje hotele, kochanki w różnych kolorach i inne bezwartościowe całkiem z punktu widzenia poważnego człowieka gadżety. To ich bawi, kręci i pozwala im szanować siebie nawzajem. Bez tego badziewia, myśli o nim i pragnienia zdobycia go za wszelką cenę, pozagryzaliby się nawzajem. A tak, wykupują sobie co jakiś czas abonament na demokratyzację i mogą wespół, w najlepszej zgodzie kraść wszystko co popadnie, by pokazać zachodowi, jacy są cywilizowani. I wszyscy dobrze wiemy, że w Europie i USA jest dość polityków gotowych im na to pozwolić. Tacy politycy są również w Polsce. Można ich wskazać palcem, ale nie ma potrzeby, bo i tak wszyscy ich rozpoznajemy. Ludzie ci, za wszelką cenę chcą zakonserwować Polskę w takim stadium, jakie znają ze swoich najlepszych lat, czyli z początku lat dziewięćdziesiątych. Jakiekolwiek polityczne plany, inne niż budowanie tu zaplecza dla Niemiec, za pozwoleniem demokratyzującej się Rosji, nie wchodzą w grę. Są bowiem niepoważne i nie mają uzasadnienia. Prócz takich polityków mamy jeszcze innych. Tym się z kolei wydaje, że wszystko dzieje się od razu, za sprawą samej myśli lub naciśnięcia jakiegoś tajemniczego guzika. Mam tu na myśli Konfederację, partię infantylnych, która zajmuje się w zasadzie tylko teatralizacją życia politycznego, w czym – przyznajmy – jest lepsza od Bronisława Wildsteina i ludzi reżyserujących jego sztuki. Nie ma bowiem takiej hucpy, przed którą by się cofnęli. A będzie gorzej, bo ktoś odkrył, że eskalacja budzi jednak nowe pokłady emocji w narodzie. Powtarzanie zaś ciągle tych samych numerów, nie szkodzi bynajmniej wizerunkowi partii i jej poszczególnych członków. Przeciwnie – ludzie chętnie wsłuchują się w to, co już kiedyś dotarło do ich uszu.

Sądzę, że prócz Nawalnego największym zagrożeniem dla Polski jest zbytnia pewność sukcesu w szeregach PiS. Skala ogłupienia narodu i skala eskalacji emocji u ludzi wyglądających na przytomnych i zachowujących się na co dzień racjonalnie, jest straszliwa. Czy politycy PiS to widzą? Nie wiem, oby widzieli, ale może się zdarzyć, że cała wykonywana już teraz przez nich praca na rzecz zwycięstwa w kolejnych wyborach, nie zamieni się w jednoznaczny sukces. I wtedy z różnych pudełek, puszek i słoików stojących na strychu i zakopanych w ziemi wyfruną demony.

  11 komentarzy do “Nawalny – rosyjska Wunderwaffe”

  1. Dzień dobry. Cóż, oczywiście że nie można się niczego dobrego po tym Nawalnym spodziewać, nie jest on bowiem żadnym opozycjonistą, skoro żyje. Prawdziwych opozycjonistów wszystkich krajów łączy bowiem jedno – są martwi. A ci żywi są częścią systemu. Pociecha w tym jedynie, że architekt planów wojny na Ukrainie jak i nowego porządku w Rosji, nazwijmy go wielkim, z małej, tak na roboczo, miał poważniejsze zamiany niż tylko lifting kacyka w Moskwie. Nie ma wobec tego znaczenia kto tam zasiądzie za sterami, sterować bowiem będą i tak ci, co zawsze. A oni w jakieś bzdurne działania się nie wikłają. Robią masę przedstawień dla gawiedzi – każdy myśli, że to nie o nim – jakże złudnie – ale w istocie chodzi o poważne sprawy. Chińczycy to trochę sprowokowali w swoim czasie zadzierając nosa i chowając w sąsieku metale ziem rzadkich, ale cóż, ziemia jest całkiem spora i różne cenne rzeczy jeszcze w niej leżą i o to jest ta cała awantura. Nawalny przy tym jest jak ze sztuki Wildsztajna, żeby nie szukać bardziej nachalnych porównań…

  2. USA, które po I WŚ przejęły od Wielkiej Brytanii rolę globalnego hegemona, przejęły też ich strategiczną filozofię wyrażoną w słowach: „Anglia nie ma wiecznych wrogów ani wiecznych przyjaciół, ma tylko wieczne interesy” (Henry Temple (1784-1865), dwukrotny premier) i dalej stosują ją w swojej praktyce geopolitycznej.

    Taką filozofią geopolityczną strategię stosują też inne poważne państwa. Parafrazując słowa prezydenta Francji François Hollande, skierowane do premier Beaty Szydło na szczycie UE w 2017 roku: „wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne” można przywołać słynne słowa prezydenta USA Franklina Delano Roosevelt’a (kadencje od 4 marca 1933 – 12 kwietnia 1945 roku), który w odpowiedzi na zadane mu pytanie, dlaczego popiera ówczesnego krwawego dyktatora Nikaragui Anastasio Somozę (prezydent Nikaragui od 1 stycznia 1937  do 1 maja 1947) powiedział: „Somoza być może jest skurwysynem, ale to nasz skurwysyn”).

    Taką strategię stosują USA wobec Rosji.

    Kiedy po wydarzeniach 9/11 w NY prezydent G.W. Bush ogłosił tzw. wojnę z terroryzmemm, to pierwszym zagranicznym przywódcą, który zaoferował współpracę z USA w tej wojnie był W. Putin, co G.W.Bush wykorzystał do nawiązania z W.Putinem bliższych relacji i spotkań dwustronnych.

    Jak ujawnił G.W.Bush, podczas jednego z tych spotkań „spojrzał W.Putinowi głęboko w oczy i ujrzał w nich szczerego demokratę”, co zaowocowało nową polityką USA wobec Rosji, którą politolodzy nazwali „polityką przyciągania Rosji do Zachodu”.

    Po orędziu o stanie państwa wygłoszonym 25.04.2005 roku przez W.Putina, w którym powiedział, że „rozpad Związku Radzieckiego to największa katastrofa geopolityczna XX wieku” i po wystąpieniu na dorocznej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium w 2007 roku a które wskazywało, że celem polityki Putina jest  dążenia przez Rosję do wywrócenia postzimnowojennego porządku światowego okazało się, że jednak skurwysyn Putin nie jest „skurwysynem USA”.

    Nadzieję na korzystną dla USA zmianę w Rosji zaczęto upatrywać w tym, że zgodnie z  konstytucją Rosji, kadencja prezydencka Putina kończyła się w 2008 roku i kandydatem na prezydenta będzie D.Miedwiediew, uważany w USA i na Zachodzie za liberała.
    Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, który do 7 maja 2008 roku był przewodniczącym rady dyrektorów (rady nadzorczej) Gazpromu, po objęciu urzędu prezydenta Rosji, zobligował we koncern do dalszego rozwijania rosyjskiego rynku gazowego i kontaktów z zagranicą.
    Nadzieje USA na to, że to właśnie Dmitrij Miedwiediew będzie tym upragnionym „naszym skurwysynem” w Rosji było to, że przed objęciem funkcji był przewodniczącym rady dyrektorów (rady nadzorczej)  Gazpromu, w którym po ustąpieniu  ze stanowiska kanclerza w 2005 roku Gerhard Schröder otrzymał od Gazpromu stanowisko przewodniczącego rady dyrektorów rosyjsko-niemieckiego konsorcjum North European Gas Pipeline Company (NEGPC), budującego Gazociąg Północny.

    Po ustąpieniu Gerharda Schrödera ze stanowiska kanclerza w 2005 roku otrzymał od Gazpromu stanowisko przewodniczącego rady dyrektorów rosyjsko-niemieckiego konsorcjum North European Gas Pipeline Company (NEGPC), budującego Gazociąg Północny.

    Po ustąpieniu ze stanowiska kanclerza w 2005 roku otrzymał od Gazpromu stanowisko przewodniczącego rady dyrektorów rosyjsko-niemieckiego konsorcjum North European Gas Pipeline Company (NEGPC), budującego Gazociąg Północny.
    Ta zażyłość i współpraca Dmitrija Miedwiediewa i Gerharda Schrödera w interesach energetycznych Gazpromu była tym, że po niezbyt trafionym „naszym skurwysynie” Putinie, na którego postawiła administracja Republikanów G.W.Busha, Demokraci ze swoim kandydatem na prezydenta w wyborach w 2008 roku B.H.Obamą, postawili na Dmitrija Miedwiediewa jako „ich skurwysyna” i szli do wyborów z planem podniesienia polityki poprzedników „przyciągania Rosji do Zachodu” na wyższy poziom, która po wygranych wyborach przez B.H.Obamę i objęcia urzędu w 2009 roku została z impetem podjęta i nazwana „polityką resetu USA-Rosja).

    Przez okres prezydentury  Dmitrija Miedwiediewa(2008-2012) ta polityka posuwała się do przodu i przypilnowanie „by nikt piachu w tryby tej polityki nie sypał”, powierzono to zadanie D.Tuskowi i W.Putinowi(premierom Polski i Rosji) i oni wykonali je 10.04.2010 roku.

    Okazało się, że rosyjski „niedźwiedź” przechytrzył USA i zmienił konstytucję Rosji, by W.Putin mógł ponownie objąć urząd prezydenta Rosji.

    To dlatego w roku 2012, gdy od 7 maja 2012 r. W.Putin został ponownie prezydentem Rosji, w polityce resetu USA-Rosja zaczęły się schody.

    B.H. Obama już w marcu 2012 roku, podczas rozmowy na szczycie nuklearnym w Seulu z już ustępującym  prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem, postanowił za jego pośrednictwem przekazać Putinowi, że po objęciu urzędu na drugą kadencję w 2013 roku będzie „bardziej elastyczny” i złoży mu bardzo korzystną ofertę na II-gi etap polityki resetu USA-Rosja, w zamian ustępstwa Rosji w interesach USA na Bliskim Wschodzie(Syria i Iran).

    Obama jak obiecał, tak uczynił i po objęciu urzędu na drugą kadencję w 2013 roku, wysłał do Moskwy Toma Danilona, swego doradcę d/s bezpieczeństwa z ofertą USA dla Rosji na II-gi etap polityki resetu.

    B,H.Obama liczył na to, że podczas planowanego spotkania z W.Putinem na szczycie G8 w Irlandi w  czerwcu 2013 roku, sprawa zostanie pozytywnie załatwiona.

    Istotą oferty B.H.Obamy złożonej Putinowi na II-gi etap polityki resetu, była propozycja włączenia państw bałtyckich do rosyjskiej strefy wpływów planowanej rosyjsko niemieckiej EURAZJI, w zamian za  ustępstwa Rosji wobec interesów USA na Bliskim Wschodzie.

    Putin ofertę B.H.Obamy odrzucił(przecieki donosiły, że odpowiedział na tę propozycję tak:”jak zechcę, to kraje bałtyckie wezmę sobie sam, bez zgody USA”).

    To była definitywna klęska naiwnej polityki USA prowadzonej od poczatku XXI wieku, po wydarzeniach 9/11 w NY i początek polityki konfrontacji z Rosją, czego objawem był Majdan na Ukrainie, odpowiedź Rosji w postaci wojny Rosji na wschodzie Ukrainy i aneksja Krymu.

    Pomimo tych faktów, Demokraci ciągle podejmowali próby dogadania się z Rosją Putina, czego wyrazem było porozumienie w sprawie programu nuklearnego z Iranem.
    14 lipca 2015 r. podpisano od dawna porozumienie w kwestii regulacji irańskiego programu nuklearnego. Miało ono otworzyć ono nowy etap w wielkiej grze o przyszłość Bliskiego Wschodu, prowadząc do reorganizacji układu wpływów w regionie w interesie USA i Izraela.
    Niestety, znowu nadzieje USA/Izrael na korzystną współpracę z Rosją nie spełniły się, bo już oficjalnie rosyjska interwencja w Syrii rozpoczęła się 30 września 2015 r., kiedy rosyjskie lotnictwo przystąpiło do lotów bojowych na tym teatrze działań.

    USA prowadzą ciągłe działania w celu przygotowywania kandydatów na „swoich skurwysynów”, których starają się potem lokować i wspierać w różnych regionach świata a zwłaszcza na kierunkach będących priorytetowymi w ich globalnej polityce.

    Takim kierunkiem jest Rosja i Europa Środkowo Wschodnia, z Ukrainą i Polską będącymi wg teorii Zb. Brzezińskiego tzw. „sworzniami geopolitycznymi”.

    Przygotowaniem „naszych skurwysynów” zajmują się liczne na Zachodzie tzw. „Szkoły liderów”(można sobie sprawdzić ilu polityków w III RP po 1989 roku, pełniących istotne funkcje, było absolwentami tych „Szkół liderów”(w ZSRR taką rolę pełnił Uniwersytet im. P.Lumumby w Moskwie – Patrice-Lumumba University, którego studentem w latach 80-tych XX w. był też późniejszy prezydent USA B,H.Obama).

    W USA taką rolę spełnia „Yale Jackson School of Global Affairs” przy Uniwersytecie Yale w stanie Connecticut, w ośrodku administracyjnym hrabstwa New Haven.

    I tu po dość długim wprowadzeniu dochodzimy do przywołanej w tekście osoby Aleksieja Nawalnego, prawnika i przeciwnika W.Putina, ofiary „nieudanego otrucia” a zapewne zabiegu „legendowania”  rzekomych przeciwników(u nas w Polsce też takich „legendowanych” w procesie transformacji było i jest dużo, z TW Bolkiem na czele).

    Otóż ten  Aleksiej Nawalny, bojownik i wróg Putina był absolwentem tej „Szkoły Liderów” przy Uniwersytecie Yale w 2010 roku, co można sprawdzić tu:

    https://worldfellows.yale.edu/class/class-of-2010/

    Nieudane otrucie(leczenie w Niemczech) i aktywna działalność antyputinowska w necie podczas pobytu w kolonii karnej w Pokrowie nazywanej „Obozem koncentracyjny” odległym 100 km od Moskwy, wiele mówi o tym kim jest A. Nawalny i jaką rolę wypełnia.
     Pytanie nasuwa się takie: czy znowu uda się „niedźwiedziowi” sprzedać USA  kolejnego „szczerego demokratę” , absolwenta amerykańskiej „Szkoły Liderów”, który w oczach globalistów zrealizuje upragniony od dekad(co najmniej od początku XX wieku) cel, jakim jest włączenia Rosji do strefy ich interesów w procesie realizacji projektu NWO, którego zgodnie z geopolityczną teorią Mackindera, bez Rosji zrealizować się nie da?

  3. Zgadzam się w pełni. Niestety Rosjanie z Krymu przedostają się do Polski przez Litwę, Łotwę. A na pewno ludzie z terenów okupowanych z ukraińskim paszportem wybierają tę drogę. Także. Białorusi można wjechać dy Polski. Nie wiem czy z rosyjskim paszportem także. Tak więc te zakazy nie zostały – jeszcze ? – wprowadzone.

  4. Przypomina mi się rozważanie Józefa Mackiewicza o sowieckich dysydentach, którzy byli wtedy  modni na świecie. Mackiewicz zastanawiał się jak to jest, że Sacharow spokojnie ustawiał spotkania na zachodzie i udzielał wywiadów telefonicznych mieszkając w Moskwie. Na jednym ze spotkań Sacharowa w Danii ochrona spacyfikowała antykomunistycznych działaczy białej emigracji. Mackiewicz uważał, że on i Solżenicyn służyli legitymizacji rzekomego łagodnego kursu Sowietów. I dodawał, że taką samą rolę spełniają w Polsce różne Michniki. A pisał to w 1978.

    Lata lecą, schematy pozostają.

  5. Trzeba dodać, że moja opinia o ruskiej białej emigracji jest zupełnie inna niż całkiem niedawno. Kiedyś myślałem, trochę dzięki Mackiewiczowi, że biała Rosja była całkiem Ok. Już  tak nie uważam.

  6.  

    Ponieważ mój komentarz z  13:17 okazał się nieco nieczytelny(niechlujnie napisany i bez korekty), przeto wkleję go na nowo po poprawkach:

     
    USA, które po I WŚ przejęły od Wielkiej Brytanii rolę globalnego hegemona, przejęły też ich strategiczną filozofię wyrażoną w słowach: „Anglia nie ma wiecznych wrogów ani wiecznych przyjaciół, ma tylko wieczne interesy” (Henry Temple (1784-1865), dwukrotny premier) i dalej stosują ją w swojej praktyce geopolitycznej.
    Taką filozofią geopolityczną strategię stosują też inne poważne państwa. Parafrazując słowa prezydenta Francji François Hollande, skierowane do premier Beaty Szydło na szczycie UE w 2017 roku: „wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne” można przywołać słynne słowa prezydenta USA Franklina Delano Roosevelt’a (kadencje od 4 marca 1933 – 12 kwietnia 1945 roku), który w odpowiedzi na zadane mu pytanie, dlaczego popiera ówczesnego krwawego dyktatora Nikaragui Anastasio Somozę (prezydent Nikaragui od 1 stycznia 1937  do 1 maja 1947) powiedział: „Somoza być może jest skurwysynem, ale to nasz skurwysyn”).
    Taką strategię stosują USA wobec Rosji.
    Kiedy po wydarzeniach 9/11 w NY prezydent G.W. Bush ogłosił tzw. wojnę z terroryzmemm, to pierwszym zagranicznym przywódcą, który zaoferował współpracę z USA w tej wojnie był W. Putin, co G.W.Bush wykorzystał do nawiązania z W.Putinem bliższych relacji i spotkań dwustronnych.
    Jak ujawnił G.W.Bush, podczas jednego z tych spotkań „spojrzał W.Putinowi głęboko w oczy i ujrzał w nich szczerego demokratę”, co zaowocowało nową polityką USA wobec Rosji, którą politolodzy nazwali „polityką przyciągania Rosji do Zachodu”.
    Po orędziu o stanie państwa wygłoszonym 25.04.2005 roku przez W.Putina, w którym powiedział, że „rozpad Związku Radzieckiego to największa katastrofa geopolityczna XX wieku” i po wystąpieniu na dorocznej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium w 2007 roku a które wskazywało, że celem polityki Putina jest  dążenia przez Rosję do wywrócenia postzimnowojennego porządku światowego okazało się, że jednak skurwysyn Putin nie jest „skurwysynem USA”.
    Nadzieję na korzystną dla USA zmianę w Rosji zaczęto upatrywać w tym, że zgodnie z  konstytucją Rosji, kadencja prezydencka Putina kończyła się w 2008 roku i kandydatem na prezydenta będzie D.Miedwiediew, uważany w USA i na Zachodzie za liberała.
    Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, który do 7 maja 2008 roku był przewodniczącym rady dyrektorów (rady nadzorczej) Gazpromu, po objęciu urzędu prezydenta Rosji, zobligował we koncern do dalszego rozwijania rosyjskiego rynku gazowego i kontaktów z zagranicą.
    Nadzieje USA na to, że to właśnie Dmitrij Miedwiediew będzie tym upragnionym „naszym skurwysynem” w Rosji było to, że przed objęciem funkcji był przewodniczącym rady dyrektorów (rady nadzorczej)  Gazpromu, w którym po ustąpieniu  ze stanowiska kanclerza w 2005 roku Gerhard Schröder otrzymał od Gazpromu stanowisko przewodniczącego rady dyrektorów rosyjsko-niemieckiego konsorcjum North European Gas Pipeline Company (NEGPC), budującego Gazociąg Północny.
    Ta zażyłość i współpraca Dmitrija Miedwiediewa i Gerharda Schrödera w interesach energetycznych Gazpromu była tym, że po niezbyt trafionym „naszym skurwysynie” Putinie, na którego postawiła administracja Republikanów G.W.Busha, Demokraci ze swoim kandydatem na prezydenta w wyborach w 2008 roku B.H.Obamą, postawili na Dmitrija Miedwiediewa jako „ich skurwysyna” i szli do wyborów z planem podniesienia polityki poprzedników „przyciągania Rosji do Zachodu” na wyższy poziom, która po wygranych wyborach przez B.H.Obamę i objęcia urzędu w 2009 roku została z impetem podjęta i nazwana „polityką resetu USA-Rosja”).
    Przez okres prezydentury  Dmitrija Miedwiediewa(2008-2012) ta polityka posuwała się do przodu i przypilnowanie „by nikt piachu w tryby tej polityki nie sypał”, powierzono to zadanie D.Tuskowi i W.Putinowi(premierom Polski i Rosji) i oni wykonali je 10.04.2010 roku.
    Okazało się, że rosyjski „niedźwiedź” przechytrzył USA i zmienił konstytucję Rosji, by W.Putin mógł ponownie objąć urząd prezydenta Rosji.
    To dlatego w roku 2012, gdy od 7 maja 2012 r. W.Putin został ponownie prezydentem Rosji, w polityce resetu USA-Rosja zaczęły się schody.
    B.H. Obama już w marcu 2012 roku, podczas rozmowy na szczycie nuklearnym w Seulu z już ustępującym  prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem, postanowił za jego pośrednictwem przekazać Putinowi, że po objęciu urzędu na drugą kadencję w 2013 roku będzie „bardziej elastyczny” i złoży mu bardzo korzystną ofertę na II-gi etap polityki resetu USA-Rosja, w zamian ustępstwa Rosji w interesach USA na Bliskim Wschodzie(Syria i Iran).
    Obama jak obiecał, tak uczynił i po objęciu urzędu na drugą kadencję w 2013 roku, wysłał do Moskwy Toma Danilona, swego doradcę d/s bezpieczeństwa z ofertą USA dla Rosji na II-gi etap polityki resetu.
    B,H.Obama liczył na to, że podczas planowanego spotkania z W.Putinem na szczycie G8 w Irlandii w  czerwcu 2013 roku, sprawa zostanie pozytywnie załatwiona.
    Istotą oferty B.H.Obamy złożonej Putinowi na II-gi etap polityki resetu, była propozycja włączenia państw bałtyckich do rosyjskiej strefy wpływów planowanej rosyjsko niemieckiej EURAZJI, w zamian za  ustępstwa Rosji wobec interesów USA na Bliskim Wschodzie.
    Putin ofertę B.H.Obamy odrzucił(przecieki donosiły, że odpowiedział na tę propozycję tak:”jak zechcę, to kraje bałtyckie wezmę sobie sam, bez zgody USA”).
    To była definitywna klęska naiwnej polityki USA prowadzonej od początku XXI wieku, po wydarzeniach 9/11 w NY i początek polityki konfrontacji z Rosją, czego objawem był Majdan na Ukrainie, odpowiedź Rosji w postaci wojny Rosji na wschodzie Ukrainy i aneksja Krymu.
    Pomimo tych faktów, Demokraci ciągle podejmowali próby dogadania się z Rosją Putina, czego wyrazem było porozumienie w sprawie programu nuklearnego z Iranem.
    14 lipca 2015 r. podpisano porozumienie w kwestii regulacji irańskiego programu nuklearnego.
    Miało ono otworzyć ono nowy etap w wielkiej grze o przyszłość Bliskiego Wschodu, prowadząc do reorganizacji układu wpływów w regionie w interesie USA i Izraela.
    Niestety, znowu nadzieje USA/Izrael na korzystną współpracę z Rosją nie spełniły się, bo już oficjalnie rosyjska interwencja w Syrii rozpoczęła się 30 września 2015 r., kiedy rosyjskie lotnictwo przystąpiło do lotów bojowych na tym teatrze działań.
    USA prowadzą ciągłe działania w celu przygotowywania kandydatów na „swoich skurwysynów”, których starają się potem lokować i wspierać w różnych regionach świata a zwłaszcza na kierunkach będących priorytetowymi w ich globalnej polityce.
    Takim kierunkiem jest Rosja i Europa Środkowo Wschodnia, z Ukrainą i Polską będącymi wg teorii Zb. Brzezińskiego tzw. „sworzniami geopolitycznymi”.
    Przygotowaniem „naszych skurwysynów” zajmują się liczne na Zachodzie tzw. „Szkoły liderów”(można sobie sprawdzić ilu polityków w III RP po 1989 roku, pełniących istotne funkcje, było absolwentami tych „Szkół liderów”(w ZSRR taką rolę pełnił Uniwersytet im. P.Lumumby w Moskwie – Patrice-Lumumba University, którego studentem w latach 80-tych XX w. był też późniejszy prezydent USA B,H.Obama).
    W USA taką rolę spełnia „Yale Jackson School of Global Affairs” przy Uniwersytecie Yale w stanie Connecticut, w ośrodku administracyjnym hrabstwa New Haven.
    I tu po dość długim wprowadzeniu dochodzimy do przywołanej w tekście osoby Aleksieja Nawalnego, prawnika i „przeciwnika” W.Putina, ofiary „nieudanego otrucia” a zapewne zabiegu „legendowania”  rzekomych przeciwników(u nas w Polsce też takich „legendowanych” w procesie transformacji było i jest dużo, z TW Bolkiem na czele).
    Otóż ten  Aleksiej Nawalny, bojownik i wróg Putina był absolwentem tej „Szkoły Liderów” przy Uniwersytecie Yale w 2010 roku, co można sprawdzić tu:
    https://worldfellows.yale.edu/class/class-of-2010/
    „Nieudane otrucie”(leczenie w Niemczech) i aktywna działalność „antyputinowska” w necie podczas pobytu w kolonii karnej w Pokrowie nazywanej „Obozem koncentracyjnym” odległym 100 km od Moskwy, wiele mówi o tym kim jest A. Nawalny i jaką rolę wypełnia.
    Pytanie nasuwa się takie: czy znowu uda się „niedźwiedziowi” sprzedać USA  kolejnego „szczerego demokratę” , absolwenta amerykańskiej „Szkoły Liderów”, który w oczach globalistów zrealizuje upragniony od dekad(co najmniej od początku XX wieku) cel, jakim jest włączenia Rosji do strefy ich interesów w procesie realizacji projektu NWO, którego zgodnie z geopolityczną teorią Mackindera, bez Rosji zrealizować się nie da?

  7. Ja tez tak mam,tylko,że pokolenie białych Rosjan,to inny świat,w którym ludzie wierzyli w Boga,a dzisiejsi „biali” Ruscy to pokolenie bolszewii.

  8. Putin popełnił błąd taki, że nie chciał przez kilkanaście lat uznać roli junior partnera wobec USA/UK, jaką proponował mu Zachód i postanowił na siłę odbudować imperium rosyjskie, myśląc, że tworzy coś na wzór nowego ZSRR, bardziej strawnego dla Zachodu. Nie udało się jednak, jak widać było więcej teatru, gadżetów niż siły realnego państwa. Niemcy, Francja Włochy oczywiście do końca chciały mu wystawiać kredyt zaufania wcześniej będąc przez niego skorumpowane. Putin myślał, że NATO blefuje, jednak nie blefowało i teraz zwykli Rosjanie wieją ze swojej umiłowanej ojczyzny, bo okazuje się, że pogarda wobec „Ukrów” i prężenie muskułów przed TV, to wszystko na co ich stać. Mit niezwyciężonej Rasiji upada ponownie, tym razem może rozpaść się na wiele kawałeczków.

  9. no tak, wszystko się jakoś tak dziwnie splata, rzeczywiście mój prezydent Lech Kaczyński był odbierany przez Putina i Obamę  jako sypiący piach w tryby …

    nie za bardzo śledzę politykę, ale  nareszcie zrozumiałam dlaczego człowiek z CIA był w Warszawie w dniach  7-9 kwietnia roku pamiętnego /można znaleźć na YT/

  10. „….nareszcie zrozumiałam dlaczego człowiek z CIA był w Warszawie….”

    a samolot EUCOM (United States European Command –  Dowództwo Europejskie Stanów Zjednoczonych,  stacjonujące w Stuttgarcie(Dowódca EUCOM jest jednocześnie naczelnym dowódcą sił zbrojnych NATO w Europie) o znaku wywoławczym (callsing)  DCMHS startujący z Monachium, towarzyszył polskiemu TU154M nr 101(leciał na wyższym pułapie bo FL410 a nasz na FL330. 

    Granicę Polski na punkcie RUDKA minął wcześniej niż TU154M nr 101 o około 1minutę i 50 sekund.

    To dlatego nie można ujawnić prawdy, bo to byłoby ujawnienie tych, którzy z Putinem zorganizowali tę zbrodnię a to są nasi „sojusznicy” z NATO.

  11. Muszę zapytać: Źródło?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.