paź 152015
 

Najpierw opowiem trochę o targach w Łodzi. Oto w niedzielę podeszli do mnie dwa mężczyźni, jeden młody, a drugi mocno odeń starszy i z miłymi uśmiechami zaczęli oglądać książki. Kupili kilka i poprosili o dedykację. I wtedy okazało się, że starszy z nich ma na imię Makary, a młodszy Damazy. Jak już mówiłem na targach pomagał mi w rozładunku Wawrzyniec z Brzezin, a pod koniec imprezy pojawił się jeszcze Dobrosław. No, ale wracajmy do pana Makarego. Usiadł przy mnie i zapytał czy nie przełożyłbym jego naukowej książki na bardziej przystępny język. Zapytałem co to za książka, a on powiedział, że rzecz nazywa się 'Twórczy i harmonijny rozwój człowieka”. Nie powiem, zdziwiłem się. Cały czas, konsekwentnie starałem się trzymać dystans do pana Makarego, ale on skrócił go szybko i zaczął mi mówić na ty. Ja zaś starym zwyczajem starałem się używać jakichś form bezosobowych, bo bardzo nie lubię jak ktoś zaczyna się tak bezceremonialnie kolegować z całkiem obcym człowiekiem. Chętnie opowiadałem panu Makaremu o tym jak wygląda moja praca, a on był coraz bardziej zaciekawiony i coraz bardziej zdziwiony. Jak wiecie opowiadam głównie o dystrybucji i sprzedaży, bo to mnie najbardziej interesuje ostatnimi czasy. W pewnym momencie zapytałem, jak on dystrybuuje swoją książkę. On zaś powiedział mi, że w ogóle tego nie czyni. Nie musi, jest bowiem właścicielem jednej z największych, prywatnych uczelni w Polsce, sławnej łódzkiej Szkoły Humanistyczno Ekonomicznej. Czyli – nazywając rzecz po imieniu – jest właścicielem rynku. Nie małego dodajmy od razu. Opowiedział mi też w jaki sposób został zniszczony przez gazownię, która pisała na jego temat różne brzydkie rzeczy i jak powoli odbudowuje swoją pozycję. Nie jest lekko, ale jakoś daje radę, choć miał udar i nie jest już najmłodszy. Potem zapytał czy nie poprowadziłbym w jego szkole kursów pisania. Nie mam zamiaru prowadzić takich kursów, ale pan Makary nalegał. Powiedziałem, że przez pierwsze pół roku kursanci będą wyłącznie wymyślać tytuły. Nie zraził się. Powiedziałem jak to będzie wyglądać potem i stwierdziłem, że połowa kursu zwieje. Troszkę się zastanowił i rzekł, że może bym jednak to uprościł. Zapytałem jak on to honoruje. – Coś tam płacimy – odrzekł, a ja uznałem sprawę za zamkniętą, choć nie dałem tego po sobie poznać. Pan Makary zadeklarował jeszcze chęć odwiedzenia mnie w domu, ale sprzeciwiłem się temu stanowczo. Pożegnaliśmy się miło i ciepło, choć przecież wiadomo, że ja nie będę jeździł do Łodzi na żadne kursy, pomijając już kwestie honorarium, mam za dużo zajęć.
Pan Makary zrobił na mnie dobre wrażenie, albowiem nie obawiał się nazwania szkoły wyższej rynkiem. Ja zaś mogę dodać jeszcze, że taka szkoła, to rynek wręcz doskonały, jak każda szkoła wyższa, bo klient ma obowiązek kupować produkty przez nią firmowane. Im więcej zaś studentów i młodych pracowników naukowych tym zyski są większe. Tak działa każda uczelnia i szkoła pana Makarego nie jest tu żadnym wyjątkiem. On rzecz jasna, poprzez swoją aktywność, wszedł w drogę kilku ludziom i skończyło się to dla niego niewesoło. Po powrocie do domu przejrzałem internet i dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy o Makarym Stasiaku i jego przygodach. Pomyślałem też, o mechanizmach sprzęgających różne rynki od wewnątrz. Szkoła wyższa ma misję i ma kadrę oraz program. I to są główne sprzęgła takiego rynku. Żeby ten mechanizm zniszczyć trzeba uderzyć w misję, czyli jak my to nazywamy w doktrynę. Personalne ataki mają jakieś tam znaczenie, ale bez przesady.
Zastanówmy się teraz jakie mechanizmy powodują spójność i trwałość innych rynków. Ot choćby rynku muzycznego, albo ściślej rynku festiwali odbywających się w kościołach, o których to festiwalach tyle ostatnio gadamy. Muszą być one z istoty tajne, albowiem muzykę, o jakiej tu piszemy od kilku dni gra się zwykle w innych niż kościoły przestrzeniach. Jeśli przyjmiemy na wiarę, że artyści zapraszani na takie festiwale jak krakowski Unsound to sam creme de la creme współczesnej muzyki, wypadnie zadać pytanie – dlaczego w kościołach? Przecież tak wybitnych twórców powinni gościć dyrektorzy obiektów o charakterze świeckim. Kościołowi jest obojętne, kto tam będzie grał, co zostało udowodnione przez Toyaha, oraz jego córkę.
Bo w kościele jest dobra akustyka, powie ktoś. No tak, ale w wielu miejscach jest dobra akustyka, a David Tibet tam nie koncertuje. Dlaczego kościół? Bo przestrzeń sakralna jest istotnym elementem scalającym rynek takich imprez, które – nie ukrywajmy tego – przypominają objazdowy cyrk. Czy ludzie występujący na takim festiwalu mają coś do zaoferowania kościołowi? Poza pieniędzmi za wynajęcie przestrzeni rzecz jasna? Raczej nic. O tym, że przyjdzie tam jakaś młodzież, która po wysłuchaniu koncertu pozostanie jeszcze chwilę, żeby zobaczyć jak wygląda nabożeństwo nie może być mowy. No, ale dlaczego kościół, pytam jeszcze raz? Bo misja kościoła stoi w rażącej sprzeczności z misją artystów, których próbowano tam zaprezentować. Sprzeczność ta zaś jest czytelna dla wszystkich uczestników tej imprezy i mają oni kupę zabawy, ponieważ udało się i to ile razy wprowadzić do świątyń tych grajków, którzy są na bakier nie tylko z wiarą, ale z najprostszymi normami. O panu Cohenie, aresztowanym za pedofilię już pisaliśmy. O Davidzie Tibecie także, ale jeszcze do niego wrócimy. O tym kim są ci ludzie i jakie wątki przewijają się w ich muzyce wiedzą wszyscy, wszyscy też zdają sobie sprawę, że to do kościoła nie pasuje, ale z dziwnym uporem chcą by te występy odbywały się w świątyniach. Dlaczego? Bo to integruje rynek, scala go i czyni spójnym. Wszyscy przychodzą, żeby zobaczyć jawną profanację w świetle dnia i widzą, że kościół nie może nic z tym zrobić, a jeszcze do tego nadstawia drugi policzek, bo przecież proboszczowie coś kasują za te koncerty. Tak więc mamy tu jak na dłoni misję rynku, a ujawniona została ona nie przeze mnie bynajmniej, ale przez organizatorów i ich niepohamowaną wściekłość, która ujawniła się po odwołaniu koncertów w kościołach, oraz przez ludzi komentujących to wydarzenie na różnych forach. Wszyscy wiedzieli o co chodzi i to było clou programu – profanacja i demaskacja rzekomej dwulicowości Kościoła. Teraz zaś zabawka została zepsuta i nie będzie już tak fajnie, bo co to jest za frajda słuchać Davida Tibeta w centrum Manngha. Kim on jest ten cały Tibet, żeby poświęcać mu czas i pieniądze, i siedzieć w nudnej, słabej i ubogiej w wyposażenie sali koncertowej? Nikim po prostu. Całe szczęście, że na potrzeby festiwalu wynajęto jeszcze budynek dawnej synagogi, ale to przecież nie to samo co czynny kościół. Efekt nie będzie adekwatny do oczekiwań.
Teraz trzeba się zastanowić, co jeszcze prócz muzyki jest towarem na takim rynku. Natura rynków jest bowiem taka, że mają one budowę piętrową. Coś co dystrybuuje się oficjalnie, w świetle dnia, nie musi być wcale głównym daniem. W przypadku rynku festiwali towarem głównym nie jest muzyka, ale konflikt pomiędzy przestrzenią sakralną a muzyką wyrażającą inne niż sakralne treści. Ktoś może zaprotestować i powiedzieć, że muzyka nie wyraża żadnych treści, a ludzie przychodzą na koncerty po to, by posłuchać pięknych dźwięków. To jest, przepraszam za kolokwializm, gówno prawda. Gdyby to była prawda, ta cała banda nie gadałaby tyle o swoich inspiracjach różnymi filozofiami i postaciami z dawnych czasów. To ich demaskuje i demaskuje ich nieprofesjonalizm. Mozart nie filozofował tylko grał, a Tibet musi gadać o thelemie i innych głupstwach, żeby jego muzyka nabrała głębi. Co jeszcze prócz muzyki i emocji związanych z profanacją może być dystrybuowane na takim rynku? Ja nie wiem, ale ludzie gadają, różne rzeczy. Nie będziemy tego teraz dociekać.
Tibeta demaskuje także jego zadziwiająca łatwość do zmiany poglądów. Ten nie stary przecież człowiek zdążył już w swoim życiu zaliczyć fascynację thelemą, okultyzmem, buddyzmem, chrześcijaństwem, a przez parę lat grał z zespołem Death June, którego płyty są w Niemczech zakazane, albowiem promują nazizm. Tak właśnie – nazizm. Teraz pan Tibet nazywa siebie chrześcijaninem i domaga się, by pozwolono mu koncertować w kościołach. Może niech księża go zapytają jaką pokutę odbył po swoim flircie z wielbicielami Adolfa Hitlera? Czy w ogóle czuł się choć przez moment nieswojo, że wchodzi razem z nimi na scenę. Być może dla organizatorów festiwalu Unsound to nie ma znaczenia, być może mają oni tak skomplikowane osobowości, że wpuszczanie faceta zafascynowanego nazizmem do synagogi nie jest dla nich niczym nadzwyczajnym, ale to nas nie obchodzi. Nie interesuje nas to, bo dla nas tutaj ważne jest, by ktoś, kto się zadawał z ludźmi szerzącymi faszyzm, nie był wpuszczany do kościoła w celu innym niż udział w nabożeństwie. Nie ma bowiem żadnej pewności, że za tydzień nie powróci on do swoich ponurych kolegów i nie zacznie znów grać wraz z nimi hymnu S A. Wszyscy widzimy z jaką łatwością zmienia on poglądy i fascynacje.
Pora na wnioski. Wściekłość jaką wywołał Toyah swoim zaangażowaniem w tę ponurą sprawę demaskuje nam opisany tu rynek, jako bardzo spójny i przynoszący duże zyski. Nie ze względu na jakość muzyki, ale na całą otoczkę niesamowitości jaka mu towarzyszyła i na fakt, że Kościół jako instytucja był w to wciągnięty niejako bezwiednie. To dawało temu rynkowi napęd. Co teraz? Nie wiem, czekamy. Okaże się wkrótce, jak bardzo fani przywiązani są do tej muzyki. Ja życzę organizatorom dużo szczęścia i liczę na to, że już nigdy nie wpadną oni na pomysł, by organizować swoje koncerty w kościołach. Tak naprawdę będzie lepiej. Dla wszystkich….

Dla pewności podaję jeszcze informacje dotyczące polityki cenowej w naszym wydawnictwie, która zmieni się od przyszłego tygodnia.
Jeśli chcecie kupić Baśń jak niedźwiedź w miękkiej oprawie po 30 złotych za egzemplarz, możecie zrobić to jeszcze przez tydzień. Potem cena wraca do stanu sprzed wiosny roku 2015. Cena zaś Baśni w oprawie twardej wynosić będzie 46 zł. Nowa książka Toyaha kosztować będzie 40 zł, a książka Joli Gancarz o Bereccim 25 zł, za egzemplarz, tyle ile kosztuje egzemplarz Szkoły Nawigatorów.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl

  31 komentarzy do “Neonazista w synagodze czyli integracja rynku”

  1. Znalazłam w internecie informacje, że integracja rynku kultury w mieście Krakowie jest nadzorowana przez p. prezydenta Majchrowskiego, a on działa przez p. A.Kuliga, Z-cę prezydenta ds. kultury; następnie jest dyrektor Wydziału kultury i dziedzictwa narodowego p. Stanisław Dziedzic, jego zastępcą jest p. Katarzyna Olesiak, potem niżej w strukturze hierarchicznej jest uplasowany referat mecenatu kultury, którym zarządza p. Bogusława Presz i nad tą strukturą urzędu p. prezydenta czuwa Samorządowa Komisja ds. kultury licząca 19 osób, której to Komisji przewodniczy p. Małgorzata Jantos a wice przewodniczącym jest p. Bolesław Kosior.
    Myślę że skład Komisji ulega zmianie co kilka lat z racji wyborów samorządowych, ale urzędnicy raczej od wielu lat są to te same osoby.

  2. Pretekstem do ataku na ówczesną Wyższą Szkołę Humanistyczno – Ekonomiczną Makarego Stasiaka było to, że w tzw punktach konsultacyjnych prowadzono wykłady i ćwiczenia dla studentów z okolicy = nie dojeżdżali do Łodzi, nie wynajmowali stancji w Łodzi itp. Po prostu szkoła wyższa wyszła z ośrodka akademickiego do studentów. Tych punktów było mnóstwo, studentów tysiące a w weekendy cała armia pracowników naukowych Uniwersytetu, Politechniki i innych uczelni chałturzyła w punktach konsultacyjnych. Dziś to się nazywa AHE (Akademia) i jest zarządzana przez jakąś spółkę. Dobrze, że się nie zgodziłeś na współpracę bo płacą gorzej niż źle i dodatkowo nie płacą terminowo. Sam Makary zaangażował się w budowę podobnego systemu kształcenia w Nigerii, Ghanie lub gdzieś tam w Afryce Zachodniej. Nie wiem jakie są losy tego projektu.
    I jeszcze o Mozarcie i Tibecie: to co piszesz to twarda prawda – Mozart i inni komponowali i grali swoją muzykę, nie gadali o niej. Ci, którzy gadają o swojej muzyce dają jedynie świadectwo jej gównianego i wtórnego charakteru

  3. Kraków jest czerwony .Od dwudziestu lat wygrywa w cuglach lewica.Dlaczego ?Dlatego że tak jak w innych większych miastach w Polsce ,większość mieszkańców to ludzie napływowi.Z tych napływowych komuniści wyłuskiwali co bardziej uległych i lepili z nich tych wpływowych.A na dodatek że to był Kraków.Ten straszny stary Kraków i tam kierowano podobno najzdolniejszych SBeków .Udało im się .Przerobili ten straszny stary Kraków na totalne lemingowo które zagłosuje na dżdżownicę tylko dlatego że jest czewona.Cała Małopolska głosuje na prawicowe partie .Kraków nigdy .Dlaczego Małopolska nie głosuje na lewicę ?Ano dlatego że w większości to są ludzie ktorzy mają swoje małe bo małe ale SWOJE gospodarstwa.Kraków jest czerwoną wyspą na mapie Małopolski.Nic tu się nie zmieni.

  4. Wybory samorządowe nic nie wnoszą , bo kandydasci na jedynkach zawsze przechodzą. Pani Jantos ma/miała prywatną szkołę :)) …sekretarek , czy cóś takiego :)))

    W Krakowie istotne jest też tzw Biuro Festiwalowe…. Jego szefowa : Magdalena Sroka ( bywała i wiceprezydentem ) …jest od kilku tygodni szefową PISF :)))))
    Prominentną osobą jest aktor , dyrektor Teatru Ludowego , poseł PO , kandydast na senatory , głośny ze swoich wrzutek ostatnich z sali sejmowej …Jacek Fedorowicz :))

  5. Uczelnie państwowe też sa rynkiem ksiązki … Autor wydaje ksiązkę …bo musi np mieć taki dorobek – do habilitacji czy profesury ….. uczxelnia płaci za druk…a potem biblioteki kupują częsc nakładu żeby paczki nie zalegały magazynu np biura dziekana ….A resztę w uczelnianym sklepiku dostępną…kupują studenci mający zajecia z daną personą….. Bo to że książka MA leżeć przed kazdym studentem na ławce na zajęciach …jest hmmm…oczywistością :))))

  6. Ktos ta Nowa Hute musial zbudowac. Mialo byc tradycyjnie i staropolsko, a jest burakowo. Hartman dalej profesoruje.

  7. Za moich studenckich czasow na Politechnce Slaskiej, poczatkiem nowego millennium pracownicy wydzialu Automatyki I Informatyki nawet wpadli na lepszy pomysl. Zamiast wydawac skrypty za ktore dostawali nedzne grosze wydawali swoje podreczniki w „diabelskim” wwydawnictwie Hellion(ktore mieli za miedza) a studenci byli zmuszeni do kupowania tych ksiazek – dodam ze byly one bardzo drogie 30-60PLN za cieniutki „pozauczelniany skrypt” w czasach gdy semester na studiach wieczorowych kosztowal 1200PLN za caly rok..
    Najwieksza szuja jaka bylo mi poznac byl”santo subito” dr Eugeniszu Wrobel, ktorego zagadkowa smierc prawicowa prasa podciagnela potem pod Smolensk. Jego beszczelnosc byla najwyzszej miary – przedrukowywal projekty studentow kropka w kropke i wydawal to pod swoim nazwiskiem w Helionie. Jako ze od zawsze mial ogromne plecy na slasku byl osoba nie do ruszenia. Wkoncu skopal jakis grubszy walek jako vice minister infrastruktury i poszedl do piachu, wrobili w to jego syna ktorego zaraz zamkneli w „psychuszce” zeby sie nie wygadal. A „prawicowym” mendiom podrzucili kaczke ze to byl ekspert od systemow lotniczych wiec go pod Smolensk podciagneli. Ekspertem to on byl conajwyzej od wrceania sie w ciemne uklady bo jego merytoryczna wiedza na jakikowiek techniczny temat byla zalosna i „wykladal” na Politechnice tylko w czasach gdy nie piastowal lepszejszych stanowisk urzedowych.
    Moral z tego taki „pazera zzera” wiec lepiej robic to w czym jest sie dobry i nie wchodzic w uklady z slugami ciemnosci bo potem mozna skonczyc pokawalkowany jako pokarm dla ryb..

  8. Czyli jak ktoś uczy, to raczej sam nie umie.
    Bo by robil zamiast uczyć.

    Niestety, często prawda.

  9. Kraków jest czerwony nie ze względu na napływowych, ale przez to że tu co drugi to artistas. I co drugi to bardziej uduchowiony. To pożywka dla wszelkich czerwonych pijawek.

  10. Madbrain, 100% racji w konkluzji.
    pzdr
    qwerty

  11. Ciekawe, że piszący takie rzeczy zawsze, powtarzam, zawsze wybierają jakieś dziwne nicki.
    Tu bym Koledze przypomniał fragment z powyższego tekstu Gospodarza:

    Gdyby to była prawda, ta cała banda nie gadałaby tyle o swoich inspiracjach różnymi filozofiami i postaciami z dawnych czasów. To ich demaskuje i demaskuje ich nieprofesjonalizm. Mozart nie filozofował tylko grał…

  12. Masz rację, w Krakowie od 1919 ciągła walka UJ z AGH. My z AGH nazywani agchamy, ci z UJ nie zasłużyli nawet na pseudonim. Za karę mają Hartmana za profesora. A tak na poważnie, sprawa jest bardziej złożona. Lewica w Krakowie to jak PSL w kieleckim. Niby nikt nie lubi PSL a ciągle jest u władzy.

  13. Słuchajcie … na moim radiokrakow.pl debatował właśnie Stanisław Papież – kandydat komitetu Szczęsc Boże Grzegorza Brauna …. z kimś tam …o intronizacji Chrystusa ….

    Jak najbardziej kandyduje i korzysta z czasu antenowego ??? !!! 🙂

  14. No, ale Braun nie kandyduje, a to o niego chodziło, a nie o tego Papieża.

  15. Tak ale nie transmitują na cały kraj , tylko regionalnie. W Kielcach też startuje komitet Szczęść Boże Grzegorza Brauna.

  16. Komitet Grzegorza Brauna, bez Grzegorza Brauna jest jak wódka bez alkoholu.

  17. WIEM …. ale się zdziwiłam …znam od dawna występy tego krakowskiego kandydata…..

  18. Akurat w Nowej Hucie jest prawicowo.Nowa Huta nigdy nie głosowała na czerwonych.Reszta Krakowa owszem a Nowa Huta nie .To taki paradoks

  19. Tak, święta prawda, jak zwietrzała żubrówka.

  20. MistrzuWieszczu

    Jak tam pomysł z wykupem całego nakładu tego łysego z NYC.

    Może ci się odwzajemni ta Glaca Maca? Mienicie się na targety i volumeny, one to one.

    Stworzycie nowatorski rynek change-book-store, no wiesz takie CBS po polsku.

  21. A Makary to resortowy hochsztapler, entuzjasta kasy jak wielu innych, taki miejscowy Choojhunter.

  22. Myślałem, że jednak uda mi się cię nie wyrzucać. Pomyliłem się.

  23. Nie matura,lecz chęć szczera… itd.W Krakowie stało się to chyba dewizą życia.

  24. Żartobliwie na tą uczelnie mówi się „Wyższa szkoła hamowania edukacji”.

  25. Dobry wieczor,
    To sie nie miesci w glowie, o czym Pani pisze. Cale to towarzystwo doskonale wie co robi…
    mysle, ze po wyborach cale siolo poleci na bruk z Majchrowskim na czele… nawet nie ma sie
    co cykac! Natychmiast!

  26. Szczęść Boże ma za sobą Papieża. Niezły matrix. Zupełnie jak Makary, Damazy, Wawrzyniec i Dobrosław.

  27. w Łodzi to nie jest pierwsza szkoła Makarego, pierwsza była dość barwna 🙂

  28. Ja proponuję poczytać sobie to:
    http://object.cato.org/sites/cato.org/files/serials/files/cato-journal/2015/9/cj-v35n3-1_0.pdf
    Najnowsza rewelacja, tam też jest jakiś mądry Żyd. Ciekawe czy majątek Kościoła też podlega tym samym prawom i wzorom. Wydaje się mnie, że tak, dlatego tak ważne jest wychowywanie nowych pokoleń przygotowanych i odpornych na różnego rodzaju zabiegi na żywym mózgu, aby ten majątek mimochodem nie ulegał biodegradacji.

  29. Wyjście do studenta… jedynie z wyciągnięta ręką po niezły grosz. W zamian nic nie dając. To gorsze niż sprzedawanie odpustów.

    WSHE to maszynka do mielenia kasy. Z czesnego szkoła kupowała grunty i budynki, które następnie przekazywała (!) podmiotowi zależnemu. W zarządzie liczne potomstwo Makarego i znajomych. Tych instytutów i firemek było kilka. I tak szkoła wyprowadzała majątek.

    Na jednej z nieruchomości kupionej za jakieś 8 baniek stoi teraz nie uniwersytecki budynek uczelniany lecz składający się z 250 lokali mieszkalnych wielopiętrowiec. A żeby ludziska mieli co jeść, to na kolejnej działce kupionej niegdyś przez WSHE wybudowano sklep netto. A to nie jedyne nieruchomości nabywane w czasie „oświecenia” w celu stworzenia KAMPUSU.

    A kłopoty wynikać mogły z niechęci do dzielenia się z bliźnimi lub z przyjętej strategii działania. I sprzedaż uczelni Panu Jarosławowi Gerardowi Podolskiemu – „rektorowi rektorów”, biznesmenowi, właścicielowi kilku dużych prywatnych uczelni w Polsce świadczy, że jednak Pan Makary Stasiak zrozumiał, że dzielić się trzeba.
    To wygląda na konsolidację przed niżem demograficznym i świadczyć może, że Pan Stasiak to jedynie wieszak, albo słup – jak kto woli.

    Tak więc zadawanie się z Panem Makarym oznaczać może pośredni udział w uprawie roli prowadzonej przez ubranych w waciaki oficerów ze wsi.

  30. Dobry wieczor,
    Ja tez nie lubie jak nieznani mi ludzie zaczynaja mnie „tykac”… dobrze sie stalo, ze Pan odmowil
    Panu Makaremu. Przyjda lepsze propozycje i jeszcze wszystko przed Panem… przyjdzie
    jeszcze dla Pana czas na wyklady… i przyjdzie czas, ze beda sie bic o Pana. Trzeba jeszcze
    poczekac jak te wszystkie zapyziale, zaklamane uczelnie zaczna padac jak muchy… a zaczna
    i to jest nieuchronne i ostana sie te najlepsze,
    Pan doskonale demaskuje, Panskie donosy na historie sa rewelacyjne… chocby ostatnio sprawa Grossa, teraz Unsound Pana Osiejuka – to wszystko zostalo tak obnazone, ze pozostaje
    tylko… pusty smiech!
    Po tym co ostatnio u Pana i Jego kolegow przeczytalam to juz nawet na wspomnienie
    tego oslawionego „New World Order”… tez pusty smiech mnie ogarnia!

    … a wracajac do notki – to rzeczywiscie wpis doskonaly!!! BRAVO! BRAVO! BRAVO!
    Dzis minelo 7 dni (to szczesliwa cyferka), jak zabawka zostala popsuta i juz
    nic nie bedzie takie jak bylo i nie bedzie takie latwe! Pan Bog naprawde czuwa i prowadzi,
    ze corka Pana Osiejuka jakims naprawde cudownym zrzadzeniem losu wywolala taka blogoslawiona
    i zbawienna reakcje Kurii krakowskiej, ze moglismy w tym „psuciu tej zabawki” uczestniczyc.
    Ja sie takimi sprawami nigdy nie interesowalam, jesli nawet zdarzalo mi sie cos uslyszec,
    to nie zaglebialam sie w to, czyli omijalam to szerokim lukiem. Wiedza na temat tych
    hochsztaplerow i popaprancow jest porazajaca i dla mnie i dla wiekszosci czytelnikow – tak mysle.
    i dla samych duchownych tez.
    Jeden wielki szok… ale jeszcze wiekszy szok wywolala skala nieprawdopodobnego kantu,
    oszustwa i zlodziejstwa tych ludzi przyznajacych te milionowe dotacje. Perfidia, zuchwalosc
    i bezczelnosc ich wszystkich jest powalajaca.
    Niestety, wiekszosc swiata artystycznego czy politycznego tu np. we Francji to jest straszna
    degrengolada, to sa ludzie kompletnie zdegenerowani do szpiku kosci. Norma jest tu robienie
    kariery przez lozko i za mocno sie z tym nie kryja, pedalstwo pracuje w TV, w filmie… Franki
    juz sie do tego przyzwyczaili, juz splywa to po nich jak po kaczkach, moralnosc, etyka to sa
    obce im slowa… i ten caly swoj syf narzucaja teraz nam i bardzo sie spiesza.
    Coz wymagac… Hollande – prezydent… stanu wolnego, tuz przed elekcja porzuca po 20 latach
    „zwiazku partnerskiego” z Sygolene Royal, matke 4 jego dzieci, do tego zwiazuje sie z dziennikarka
    Valerie, a po niespelna roku na komarku pruje w nocy do nowej kochanki aktorki Julie Gayele
    no i oczywiscie „solidnie” zajmuje sie sprawami Francji i UE… nowy, ewentualnie przyszly
    Sarko – wcale nie lepszy… 3-krotnie zonaty, ostatnio ze skandalistka Bruni… artystka, modelka
    i piosenkarka…. smiech na sali. I takie moralne i etyczne squr…stwo rzadzi Francja, takich
    przedstawicieli wybieraja Francuzi i przyszli nie beda lepsi… nawet nie ma co sobie robic
    zludzen. Taka jest Francja, taka jest Holandia, Belgia i reszta!
    Europa zachodnia to tonacy Tytanik… ale orkiestra gra do konca!
    … ja wierze, ze my z tego syfu wystapimy… my musimy z tego wystapic – nie ma innego wyjscia.
    Zabawka zostala popsuta… nie bedzie kasy dla tych zdegenerowanych „swiatowych” artystow,
    nie bedzie kasy dla tych dziadow i krwiopijcow… stad ten skowyt i wscieklosc.
    … i zadnego procesu nie bedzie… to jest pewne na 200%… ale ta niunia plysa, pewnie po takich
    zapyzialych studiach z tym calym niewydarzonym matem powinna miec prokuratora!

  31. Do kogo pijesz „tadman”?
    Jesli napisalem cos zle albo nieprawde to prosze o merytoryczny komentarz, a nie jakis belkot bez ladu i skladu.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.