kw. 142022
 

Codziennie właściwie musimy na nowo przystępować do opisywania świata, który wydawał nam się dobrze znany, przystępny i bezpieczny. Przez wojnę na Ukrainie, okazało się, że wcale taki nie jest. Przynajmniej dla mnie. Codziennie kilka przynajmniej osób, jawnie na swoich profilach popierających inwazję, wysyła mi zaproszenie do grona znajomych. Jasne jest, że czynią to po to, by emitować potem poprzez mój profil jakieś treści o prorosyjskim charakterze, a przynajmniej takie, które nie będą w oczywisty sposób wrogie Rosji. I czynią to wszyscy ci ludzie mając przecież świadomość metod, jakie stosuję wobec trolli. Nie można więc traktować tego inaczej, jak tylko wykonawstwa jakichś robót zleconych.

Widzimy jak po kolei kompromitują się stręczone nam też tutaj gadające głowy z Internetu, które lansowano na niezależnych publicystów. Na czele stoi oczywiście Sebastian Pitoń, którego kiedyś nieopatrznie wziąłem w obronę, świadom przecież wszystkich jego ograniczeń. Wczoraj koledzy napisali w komentarzach, że filmy Pokłosie i Wołyń były nakręcone za pieniądze rosyjskie. Dlaczego nie wiedzieliśmy o tym wcześniej? Gdzie są dziennikarze od tak zwanej kultury? Patrząc na aktywność sieciowych propagandystów oceniać możemy jak przebiegają linię podziału w Polsce, linię oddzielające zdrajców o ludzi oddanych krajowi. Zdrajcy tym się demaskują, że cała ich uwaga skupiona jest na projekcjach propagandowych. Te zaś mają zerowy związek z okolicznościami i praktyką. Wczoraj zadzwonił tu kolega, żeby mi opowiedzieć o tym, jak na temat wojny wypowiadają się generałowie i czym to się różni od wypowiedzi takiego Bartosiaka, urządzającego 11 godzinny seans bredni i ustawiający operacje wojskowej w skali kontynentu, albo wręcz świata. Tymczasem generałowie wskazują, że wróg na Ukrainie posunął się 150 km w głąb kraju i stanął. Zajął się rabunkiem, sprzedażą paliwa z czołgów, i robieniem tych niby przegrupowań, które może doprowadzą go do jakiegoś sukcesu, a może nie. Generałowie nie mówią o Rimmlandzie i Hardlandzie, ale i niewielkich błotnistych rzeczkach, które zagradzają wrogowi drogę do miast i miasteczek. Ich forsowanie wiąże się z konkretnymi trudnościami. Internetowi stratedzy zaś oddają w swoich planach pół kraju na pastwę wroga, po to, by udowodnić przydatność lansowanych przez siebie koncepcji. Na czyje zlecenie oni je lansują tego jeszcze nikt nie zbadał.

Domorośli ekonomiści nie wytrzymują starcia z ekonomistami z SGH, ale wielu ludziom nie przeszkadza to w powtarzaniu bredni, które opowiadają. Bo tak są zatroskani o los ojczyzny. I to także jest charakterystyczne dla prowokatorów i zdrajców. Warzecha na twitterze na razie się zamknął, ale do zeszłego tygodnia wrzucał jakieś zestawienia cen i komentował to pełnym oburzenia głosem. W trosce oczywiście i Polaków i Polskę, która za chwilę załamie się gospodarczo.

Powtórzę to raz jeszcze – kiedy zaczynamy się przyglądać reakcjom ludzi związanych z opozycją, a także tak zwanym neutralnym obserwatorom i komentatorom, robi się naprawdę strasznie. Podczas wczorajszej konferencji prasowej prezydentów w Kijowie, w zasadzie wszyscy zadający pytania dziennikarze byli prowokatorami. Nie mogłem tego słuchać. Na końcu wystąpił jakiś, który zapytał, czy kraje NATO ze wschodniej flanki i Ukraina planują jakiś wspólny sojusz. Wszyscy z uśmiechami na ustach, świadomi o co chodzi zaprzeczyli. Prezydent Litwy zaś powiedział, że Ukraina także kiedyś wstąpi do NATO. Zełenski, który jest przytomnym człowiekiem i ma odruchowe riposty odparował, że z pewnością tak będzie – jak prezydent Litwy zostanie sekretarzem generalnym sojuszu. Mogliśmy przez moment ogldądać polityków autentycznych, naprawdę przejętych tym co się dzieje, a nie przebierańców, emitujących komunikaty, które ktoś im wcześniej sprokurował i których nauczyli się na pamięć.

Sprawy mają się więc tak – tamci demaskują się poprzez emisję komunikatów propagandowych, nie dających możliwości żadnej riposty. Mogą tylko powtarzać ciągle te same brednie. I to właśnie czynią. Ja zaś zastanawiam się na ile naszym starczy tej autentyczności i czy czasem nie wpadną oni na pomysł, by także posłużyć się jakimi formatami propagandowymi. Oby stało się to jak najpóźniej, albowiem obowiązuje na zasada wyjaśniona tu wczoraj. W zasadzie wszystko co znajduje się pomiędzy władzą a obywatelami zalicza się w Polsce do kategorii postkomuny. Ta zaś musi się bez przerwy uwiarygodniać. Wiemy jak to wygląda – fatalnie i tak autentycznie, jak przemowy Pitonia albo Mentzena.

My tutaj jesteśmy ludźmi, którzy zajmują się analizą warunków geograficznych na niewielkich obszarach, biegiem krętych rzek płynących przez zapomniane krainy i innymi podobnymi kwestiami. Ostatnio na tapecie było barwienie tkanin. Tego, żaden postkomunistyczny ani ruski agent nie ruszy, bo mu to nie doda splendoru i nie ustawi go w takim świetle w jakim chciałby stać. Dla niego muszą szumieć husarskie skrzydła, prezydent Kaczyński musiał być jego mentorem, albo ma on przymus przebierania się w święta państwowe w mundur żuawów śmierci. To jest najwyraźniejsza wskazówka służąca do zbadania kto jest kim w Polsce. I ja jestem bardzo na takie i podobne komunikaty wyczulony.

Wiem jednak, że nawet najbardziej autentyczna autentyczność musi kiedyś zamienić się w normalność, na jej miejsce powinny wejść formaty propagandowe. Żartem więc trochę, a trochę nie, bez nadziei, że ktoś mnie posłucha, powiem tak: uważam, że Ukraińcy powinni wrócić do całkiem zapomnianego już, przedwojennego i niemego jeszcze filmu wyprodukowanego w Hollywood, pod tytułem Narodziny narodu. Film ten opowiadał o wojnie secesyjnej i przez wiele dekad był jednym ze sztandarowych dzieł amerykańskiej propagandy państwowej. Wierzę, że Ukraina wygra wojnę i wierzę, że powstanie wiele przejmujących obrazów opowiadających o tej wojnie. Wszystkie one powinny być sprzedawane w pakiecie z napisem Narodziny narodu. To właśnie bowiem rozgrywa się na naszych oczach. Dla nas zaś stanowią te wypadki materiał do przemyśleń i materiał dla tworzenia własnych formatów, którymi będziemy musieli zmienić narzuconą przez postkomunę rzeczywistość. Mam taką propozycję. Nie tanią bynajmniej, ale też niezbyt drogą. Wielu z nas pamięta dokumentalny film radziecki zatytułowany Nieznana wojna. Była to całkiem kłamliwa seria propagandowa opowiadająca o bohaterstwie żołnierzy sowieckich. Bez jednego słowa na temat Polski, zaatakowania jej 17 września 1939 roku, bez Katynia i wszystkich okropności jakie rozgrywały się na wschodzie. Narratorem w filmie był stary amerykański komuch Burt Lancaster. Był tak przekonujący, że obejrzałem chyba wszystkie odcinki tego serialu. Mimo sugestii ojca, aż nadto wyraźnych, żebym nie słuchał co oni tam mówią. Czas na polską wersję Nieznanej wojny. Którą poprowadzi Leonardo di Caprio, albo ktoś jemu podobny, rozpoznawalny i popularny. No, ale jak mamy to zrobić? Jak wyprodukować taki film, kiedy jedyną naszą bronią jest autentyczność, jakże potrzebująca tego, by oderwać się od spraw poważnych i wrócić do dnia codziennego. Cała zaś wizualna propaganda znajduje się w rękach postkomuny skrycie lub jawnie współpracującej z Moskwą. Jeśli do tego dodamy osobiste ambicje lokalsów i szczere przekonanie, że scenariusz do takiego filmu mógłby napisać tylko Wencel, a wystąpić w nim mógłby tylko Pawlicki, to pozostaje nam tylko czekać na ukraińską wersję filmu Narodziny narodu. I tego wszystkim nam życzę.

  25 komentarzy do “Nieznana wojna vs Narodziny narodu”

  1. Film  WOŁYŃ nakręcony za ruskie pieniądze, ale kto to powiedział czy reżyser Smarzowski, czy pisarz Srokowski, w sejmie słuchałam kiedyś ich wystąpienia o tym właśnie  montowanym już wtedy filmie i nie wiem  co powiedzieć, ale wydawało mi się że panowie obaj delikatnie zapodali że było gorzej niż  pokazano w obrazie filmowym, ale jak szatani są czynni i to różni, to jest jak jest …

    a swoją drogą Pawlicki w roli Jaruzela to jest taki usłużny dworak , taki wiernopoddańczy … tak się wcielił w generała jakby to samo czuł co generał wtedy … kiedy intrygował przeciwko…   polecam film GIEREK /nie dla zmiany tematu tylko dla wskazania , że zaplecze ruskie zawsze miało swoich dyżurnych/

  2. Nie, nie obejrzałem Wołynia i Gierka też nie obejrzę

  3. Dzień dobry. Przyłączam się do Pańskich życzeń, jak najbardziej dobrze życzę Ukraińcom, powodowany względami religijnymi głównie. Żeby jednak nie było tak słodko chcę zwrócić uwagę na tak zwane trudności środowiskowe. Środowisko bowiem, w jakim Ukraińcy zechcą przystąpić do tworzenia na nowo swojego narodu jest zdecydowanie nieprzyjazne. Duże kwoty są wydatkowane raczej na likwidację narodów istniejących niż tworzenie nowych, ale niech tam. Tym razem – po raz pierwszy – zrobią to może sami, kto wie? Kiedyś napisał Pan, że elita zawsze jest uzurpacyjna i zawsze tworzy się z bronią w ręku. Mają więc Ukraińcy szansę na powstanie jakiejś nowej elity, która może mieć tą szansę na stworzenie na nowo narodu. Ciekaw jestem, czy ludzie ci będą świadomi wszystkich subtelności takiej operacji, czy będą wiedzieli co to jest etniczne versus polityczne rozumienie słowa „naród”… Ciekawe czasy nadchodzą.

  4. Gierek – kto pamięta czasy tow Edwarda nie musi tego oglądać, a kto nie pamięta to i tak niczego się nie dowie. Nie wiedzialem filmu, bo jeszcze pamiętam czasy Edwarda i słynne pomożecie  powtarzane

  5. moi rówieśnicy i ja, nie zdawali sobie sprawy jakim intryganckim otoczeniem było w PRL – tzw politbiuro, przekaziory były jakie były, nad wszystkim czuwał Urban, Trybuna itp .. a film pokazuje jak można oberwać od swojego zaplecza, bo zaplecze uważa że właśnie przyszedł jego czas, a zaplecze jest dobrane /przez kogoś/ jest cyniczne i bezwzględne, cynicznie i bezwzględnie realizujące polecenia cudze.. ..intrygi z podwyżką cen, złość społeczeństwa, no i intryganci z politbiura w obłudnej roli wprowadzającego porządek

    obejrzałam film

  6. Są też kanały, gdzie nie ma propagandy i uprawiania się dziennikarstwo nie polityczno poprawne ale autentyczne. Na radio Wnet jeszcze nie zawiodłem się. Znam też blogerów, którym w miarę ufam. Ale nie będę propagował. Niestety ze środowiska Konfederacji nie ostał się nikt, kogo można obdarzyć zaufaniem. A Bartosiak to człowiek sojuszników, po prostu jest w pracy.

  7. Zełenski już przed wojną ustawił oligarchów do pionu. Teraz będzie miał za sobą armię i na armii się oprze. Ta armia będzie lojalna wobec siebie i prezydenta. No i narodu, to oczywiste. Trzeba będzie się namęczyć propagandowo i agenturalnie, żeby to złamać. Czasy Rinata Achmetowa minęły

  8. To nie jest człowiek sojuszników

  9. – tak to wygląda. Zabawne jednak, jak historia kołem się toczy. Była Sicz, będzie Sicz…

  10. Ja myślę, że to w ogóle nie jest człowiek

  11. Android 🙂 właśnie czytam opowiadania Philipa Dicka. Może hologram emitowany z tajnego kopca termitów.

  12. Na niekorzyść Jacka Bartosiaka przemawia fakt, że jest on dosłownie we wszystkich mediach, w maluchu, radiu, lodówce, U towarzyszki Panienki a nawet w bentleyu.

    Może zatem być wszędzie, ma dar bilokacji  i przenosi politykę na Pacyfik od wielu już lat. Aha i był przeciwko WOT dawniej przed tą reformą Macierewicza bo to podobno miało być mięso armatnie. Na Ukrainie widać, że nie jest, bo armia zawodowa Putina to nie takie zuchy.

  13. Dziel i rządź wiecznie żywe

  14. Powyżej pewnego poziomu „oglądalności” to jest towarzystwo wzajemnej adoracji przepraszam wzajemnej oglądalności

  15. Jeżeli jeszcze raz ty kupo gówna obrazisz kogokolwiek na twitterze to dostaniesz w mordę. A gdzie cię szukać wiem

  16. Pitoń na początku swojej kariery na YT mówił ciekawe rzeczy, zwłaszcza o II wojnie. Potem lekko zwariował i bronił chińskiego totaltaryzmu i tego ich systemu oceny obywatela. Wtedy zapaliła mi się czerwona lampka. Następnie przykleił się politycznie do Konfederacji i od tamtej pory po prostu musi śpiewać z nimi w jednym chórze albo wypad. Dodatkowo zaczął powtarzać te bartosiakowe brednie o obronie kraju przez lekką piechotę i (tak, to nie żart) kluby offroadowców. Komedia. W tej chwili idzie już na dno razem z Konfą, robi dobrą minę do złej gry, ale to już koniec.

  17. Powiedz kogo obraziłem, żebym mógł powtórzyć. Poczekam tu na ciebie wtedy

  18. Każdy wariat na początku mówi sensownie. Potem wszyscy go tym właśnie tłumaczą

  19. No szybciej, bo złożę pozew zanim zdążysz wsiąść do autobusu

  20. Nie jestem strategiem, ale żołnierz piechoty mając drona ,,kamikaze” w plecaku może zniszczyć dowolny czołg z odległości kilku kilometrów. Jeżeli mamy modernizować armię, to właśnie stawiać na drony, elektronikę systemy rakiet. Czy kupujemy czołgi aby okuwykorzystać je przeciwko ludności cywilnej?

  21. Jeśli pan nie jest żołnierzem, niech pan przestanie

  22. W tej chwili na Ukrainie walczą dwie armie wyposażone w tradycyjny zmech, w dużych ilościach. To, co pokazuje się na filmikach to tylko czubek góry lodowej. Ukraińcy proszą o ciężki sprzęt bo to on wygrywa. Po zbrodniach rosjan na Ukrainie widać, że wpuszczanie obcej armii na własny teren to szaleństwo. Krytyka koncepcji Bartosiaka jest dostępna na YT, proszę się zapoznać – Wojczal, Wolski, rozmowy z oficerami WP.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.