Niestety nie dane mi jest dziś spokojnie pisać o szczegółach powstawania i o koncepcji naszego komiksu, który właśnie wczoraj zjechał z drukarni. Nie dane, albowiem był tu wczoraj sądny dzień. Pomijam szczegóły życia prywatnego, wystarczy, to co napisałem we wczorajszej notce, a także to co działo się na blogach. Uniemożliwiłem pisanie w SN blogerowi podpisującemu się nickiem slepamanka. Wszyscy mniej więcej się orientują dlaczego to zrobiłem. Wczorajszy dzień przekonał mnie także, że niestety muszę przejść na sterowanie ręczne. Nasz portal nie służy do tego, by mogli się tu produkować sfrustrowani ojcowie, którym sąd odebrał prawo do widzeń z dziećmi. Nie służy też do tego, by sfrustrowani fizycy szukali tu popularności, bo nie o popularność idzie w tych naszych działaniach. Chodzi o śrubowanie poziomu dyskusji na różne tematy. Portal został tak zorganizowany, żeby każdy, nie ograniczając wolności i swobody innych, mógł zdobywać czytelników i popularność. Ta zaś miała ujawniać się na lewym, szerokim pasku, gdzie wiszą najczęściej czytane teksty. To jest moim zdaniem słuszne i zasada ta musi być zachowana. Niedopuszczalne jednak jest, a także szkodliwe i źle świadczące o portalu, zachowanie, które prezentuje tu boson. To znaczy umieszczanie tekstów z zasady nie dających się czytać, wysuwanie jakichś pretensji do czytelników i komentatorów, którzy próbują mu w dobrej wierze coś wyjaśnić, a następnie wrzucanie pod swoim własnym tekstem komentarzy, które mają ten tekst wyróżnić na prawym z kolei pasku, tam gdzie pojawiają się nowe komentarze. Dobrze wiecie, że zależy mi na tym, by pisało tu jak najwięcej sensownych i dobrych autorów. Jeśli jednak nie można dorosłemu człowiekowi wyjaśnić, że jego metoda i maniera są po prostu nieznośne, zachowanie zaś wobec innych źle wróży naszemu projektowi, to trzeba się z tym człowiekiem grzecznie pożegnać. A jeśli grzecznie się nie uda, należy to zrobić inaczej. Wielokrotnie tłumaczyłem i próbowałem wyjaśniać te kwestie, ruch zaś pod blogiem bosona jasno wskazuje, że miałem i mam rację. No, ale wiadomo – co ja mogę wiedzieć i na czym ja się znam….? Czy ktoś dał mi kiedyś prawdziwą szansę? No chyba nie…gdyby było inaczej, nie siedziałbym w domu przed komputerem, ale miałbym może wykłady na jakimś zagranicznym uniwersytecie. Mam? Nie mam. To kto mnie upoważnił do wyrażania opinii na temat poważnej pracy innych. Jestem samozwańcem i jako taki powinienem może trochę bardziej ważyć słowa…To jest oczywiście ironia – wyjaśniam od razu, bo wiem, że sporo osób żadnej ironii nie jest w stanie przeczytać. Proszę Państwa nie prowadzimy tu terapii, ani indywidualnej ani grupowej. Nie lansujemy też nieszczerych gawęd o dawnej wielkości ojczyzny naszej, szukamy za to nowych obszarów komunikacji i takich treści, które z pożytkiem dla wszystkich dadzą się przenieść w obce języki i dzięki temu zwrócą uwagę ludzi mówiących tymi językami na nasz kawałek Europy. To nie jest łatwe i nie przychodzi lekko. Z całą pewnością zaś nie odbywa się poprzez istniejące już hierarchie. Stąd tak łatwo mi przychodzi krytyka innych – to również ironia, gdyby ktoś się nie zorientował.
Tak się składa, że życie nauczyło mnie nie zważać w ogóle na wszelkie objawy lekceważenia, nie unosić się ambicją, nie zwracać na siebie uwagi na siłę i nie prowokować. To jedna z cenniejszych umiejętności jakie posiadałem – pilnowanie celu. Ponieważ jednak niektórym użytkownikom wiele brakuje do osiągnięcia doskonałości na tym polu, a niektórzy tę moją postawę odczytują, po podwórkowemu zupełnie, jako słabość, oświadczam niniejszym, że będę blokował blogerów bez ostrzeżenia. To znakomicie poprawi nam statystyki i zwiększy ruch, myślę też, że wpłynie dodatnio na sprzedaż. Przekonał mnie do tej metody boson, który usunął wczoraj mój komentarz. Nigdy w życiu nie usunąłem niczyjego komentarza, nawet takiego z najgorszymi wyzwiskami. A boson nie miał ani sekundy wahania. Czy to nie dziwne? No, ale silny człowiek, świadomy i zdecydowany nie może się przecież wahać, kiedy ma coś ważnego do zrobienia. To znana prawda. Do wyżej zasygnalizowanej metody przekonało mnie także zachowanie troli, którzy po usunięciu slepejmanki ruszyli wręcz ławą na wszystkie nasze projekty. Doszło do tego, że bloga w SN próbował założyć niejaki lexblue, facet piszący o sobie samym w trzeciej osobie. Mieliśmy z nim nieustające przygody w salonie24. Proszę Państwa, nie po to założyłem ten portal, by cieszyć się statystykami odsłon i ilością użytkowników, wśród których znajdują się ludzie dotknięci dysfunkcjami. Lexblue nie będzie miał tu bloga, podobnie jak inni, jemu podobni. Przywykłem do kształtowania rzeczywistości wokół siebie i nawyk ten przeniosę także na portal.
Teraz pora napisać coś o naszym komiksie. Bardzo się cieszę z jego powstania, bo jest to dla mnie pierwsza duża lekcja. Tak naprawdę dopiero od tego projektu zacząłem myśleć serio o scenariuszach komiksów. Każdy z grafików bowiem ma swój styl pracy, a Hubert wymaga ode mnie scenariusza. Ja, o czym wielokrotnie mówiłem i pisałem, nie potrafię takiego scenariusza napisać, bo każdy ma pewne nawyki, które uniemożliwiają mu modyfikowanie warsztatu. No, ale potrzeba chwili, konieczność właściwie, zdecydowała. Nie można zostawiać grafika bez projektu i bez pracy. Szkoda po prostu jego potencjału. Hubert rysował wcześniej inne komiksy, ale ja byłem i jestem nadal przekonany, że one nie ujawniają pełni jego możliwości. Przede wszystkim nie ma w nich za dużo detalu, a detal jest w mojej ocenie najważniejszy. To znaczy muszą być szczegóły – broń musi być widoczna i nie może być uproszczona. To samo ze szczegółami garderoby i architekturą. Od wielu lat myśleliśmy z Hubertem o wspólnym projekcie, ale było w tym dużo wahań. To znaczy on nie był przekonany do innej epoki niż średniowiecze, a ja nie byłem z kolei przekonany do średniowiecza, z różnych względów. Poza tym nowy, wspólny projekt, musi być od razu rozpoznawalny i widząc tytuł na okładce, każdy powinien poczuć potrzebę wyciągnięcia ręki w jego kierunku. Po kilku latach omawiania różnych projektów, usiadłem pewnego ranka do komputera i napisałem zarys scenariusza do znanej, ale przecież dość mocno zakłamanej historii. Zrobiłem to, jak zwykle, z premedytacją, wiedząc, że noc św. Bartłomieja, z zawartością inną niż ta, do której przywykł odbiorca historycznego popu, powinna zrobić odpowiednie wrażenie. Niełatwo się pisze scenariusz, a pewnie też nie łatwo się rysuje komiks według kulawego scenariusza. Wiele rzeczy poprawialiśmy w trakcie pracy, bo nic nigdy nie jest ostatecznie gotowe. Myślę, że dzięki temu albumowi – swojej pierwszej scenariuszowej lekcji – przełamałem pewne ograniczenia i teraz już będzie mi dużo łatwiej. Tak to jest niestety, że nie da się zdobyć żadnej umiejętności „na sucho”. Stąd każda nowa forma i każdy nowy pomysł, z którymi się zmagamy, musi być poddany ocenie czytelników i musi trafić na rynek, gdzie płaci się prawdziwymi pieniędzmi. Tylko wtedy docierają do nas istotne informacje dotyczące włożonych w projekt wysiłków. Wszelkie inne testy są fałszywe i nieważne. Stąd też portal SN nie może być czymś w rodzaju izolowanej społeczności, która między sobą ustala kto jest ważniejszy i potem tę hierarchię pielęgnuje.
Teraz słów kilka o treści. To jest album, w którym nie ma ani pół słowa i ani pół obrazka o tym, jak to źli katolicy wymordowali dobry protestantów. Tego zapewne się już domyśliliście. To jest historia opowiadająca o wielkiej politycznej intrydze, której efektem były walki na ulicach Paryża – walki podkreślam, a nie rzeź bezbronnych osób. Walki te ostatecznie ustaliły kto jest we Francji stroną dominującą i w jaki sposób korona reguluje swoje sprawy z Rzymem, a także ze Stambułem, który w przypadku Francji był znacznie od Rzymu ważniejszy. Jest to album opowiadający o mechanizmach propagandy, które kształtują naszą wyobraźnię i nawyki na całe stulecia, jest to także album, o niewątpliwym walorze edukacyjnym, ze względu na to właśnie, nowe i nieznane do tej pory ujęcie tematu.
Nie wiem, jak Hubert, ale ja sądzę, że należy rozwijać się w tym kierunku, to znaczy stworzyć cały cykl komiksów o uwikłaniu polityki polskiej i Polski dotyczącej w projekty europejskie i globalne. Wymusza to na nas pewne ograniczenia, z których najważniejsze jest takie – historie te powinny dotyczyć epoki, w której Polska znaczyła najwięcej. Tak jak napisałem wczoraj mamy już pomysł na kolejny album, teraz tylko muszę myśleć intensywnie o scenariuszu.
Ktoś może zapytać skąd pomysł na takie, a nie inne ujęcie tematu? Choć przecież wszystko powinno być jasne, bo wielokrotnie o tych sprawach opowiadałem. Sprawa jest prosta, zacząłem od reinterpretacji powieści Aleksandra Dumas „Dwie Diany”, a potem poszło już z górki, choć nie mogę powiedzieć, by w moim przypadku poszło to gładko. W naszym komiksie są oczywiście Anglicy, jest towarzysz Walsingham i towarzysz Cecil, a także towarzyszka Elżbieta. Jest to także pierwszy chyba na całym świecie produkt kultury pop, w którym występuje Joao Mendes czyli późniejszy Józef Nasi, najważniejsza postać w całej historii Europy drugiej połowy XVI wieku. Są takie postaci, dobrze o tym wiecie, ale ani ich życiorysy, ani szczegóły działania, nie budzą przez całe stulecia zainteresowania biografów. Tak się te zaniechania zwykle opisuje. Napoleon Bonaparte tak, Jakub Fugger nie….O Józefie Nasi szkoda w ogóle gadać, bo ujawnienie szczegółów jego życia zmieniłoby całkowicie spojrzenie na historię. Być może w Izraelu coś się o nim pisze i mówi, ale jeśli idzie o gojów wykorzystujących tę postać do zarabiania pieniędzy, to my jesteśmy pierwsi. Józef jest oczywiście postacią pozytywną, skomplikowaną, ale pozytywną, żeby sobie nikt nie myślał.
Jeśli idzie o przyszłe projekty, dodam może jeszcze od siebie, ze bardzo bym chciał, żeby na ilustracjach było jak najwięcej wnętrz, mebli, broni i szczegółów. Mam nadzieję, że Hubert podzieli moje zdanie. Na dziś to tyle.
Zapraszam na www.prawygornyrog.pl gdzie niebawem znajdzie się wywiad z Markiem Budziszem o jego nowej książce „Koniec rosyjskiej Ameryki”, a także trailer komiksu „Noc św. Bartłomieja”. Nie wiem co będzie najpierw, bo Michał wyjechał, a Karol, brat Huberta przygotowuje właśnie muzykę do trailera i jeszcze nie skończył.
Józef Nasi – o ile mnie pamięć nie zawodzi, to bodaj Andrzej Dziubiński w: „Na szlakach Orientu. Handel między Polską a Imperium Osmańskim w XVI-XVIII w.” powołuje w bibliografii jakąś francuską biografię Józefa Nasi wydaną chyba w latach 20-tych XX w.
Bardzo dziękuję za przypomnienie, francuska biografia Józefa to jest to co cieszy mnie bardzo. Jeśli ją odnajdziemy z całą pewnością wydamy. Potrzebny byłby tylko dodatkowy tłumacz bo dwaj, których mamy będą zajęci przez najbliższe lata.
w maju minęła 408 rocznica śmierci króla, jego program gospodarczy „chcę aby w niedziele każdy z moich poddanych mógł mieć kurę w garnku (la pouleau pot) , odnowił Bibliotekę Narodową, do której przeniósł zbiory: królewskie, Katarzyny medycejskiej i Burbonów, udostępnił zbiory wszystkim piszącym, był mecenasem sztuki, zmieniał wyznanie sześć razy , zabity (przez oczywiście samotnie działającego ) a było to przypadkiem tak kiedy, kareta królewska wjechała (przypadkowo) w bardzo wąską uliczkę awangarda straży była daleko przed karetą z królem, ariergarda straży niestety daleko za królem, a boki karety (co za niedopatrzenie) zostały odsłonięte…
Tak się zsyntetyzowałam, że nie umieściłam imienia króla Francji i Nawarry Henryka IV
„Szkoła Nawigatorów” – wydanie internetowe, niekoniecznie albo nawet wskazane, z innymi artykułami, aniżeli w wydaniu papierowym. Jest redaktor naczelny i on decyduje i zdecydował.
OT
Rafał Mossakowski reklamuje ukraińskiego nawigatora
https://www.youtube.com/watch?v=lr6sXmEee0s
Kiedy Media Narodowe?
Jak kradną pomysły to może wyłączyć kopiowanie treści tu i na sn?
„Jeśli ją odnajdziemy z całą pewnością wydamy.”
Ta jest co prawda z 1936 ale może to to.
PS
Niestety „waży” 60mb i trzeba ściągnąć bezpośrednio z ich strony.
Pzdr
<a href=’https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/bpt6k97634437/f13.image.r=Joseph%20Nassi’ target=’_blank’><img src=’https://gallica.bnf.fr/iiif/ark:/12148/bpt6k97634437/f13/151.84810126582298,344.9924050632908,2090.248101265823,1648.8607594936707/412,325/0/native.jpg’/></a>
To może jeszcze raz
https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/bpt6k97634437
<img src=”https://gallica.bnf.fr/iiif/ark:/12148/bpt6k97634437/f13/151.84810126582298,344.9924050632908,2090.248101265823,1648.8607594936707/412,325/0/native.jpg”/>
Oooo…
… moj przyjaciel ciagle z rozrzewnieniem wspomina tego „ari katr”… francuskiego krola od rosolu… no niesamowite, ze to juz 4 wieki minely…
… no co za peH… z tym zajsciem z tego swiata !!!
no to Henryk IV to zwyczajny „Ąri Katr” ? No i tak się dobrze trzymał ten Henryk IV przy takiej teściowej ja bym dawno odtrąbiła tzw „odwrót”.
Dokładnie tu:
https://youtu.be/lr6sXmEee0s?t=1h41m30s
Na początku też, od min. 5.30. I sprzedaje
Stety, ale przedstawiany jest jako zwyczajny…
… a jego najbardziej znane osiagniecie… to kura w rosole na niedziele !!!… zreszta w wiekszosci ichnich, dennych programow na „inteligencje” pojawia sie pytanie… kto byl „pomyslodawca” tego rosolowego projektu…
… a w ogole najbardziej dete „osobowosci polityczne” to Poldek Bonaparte i Karolek de Gaulle !!!
Szanowny Panie – sprawdziłem. Faktycznie A. Dziubiński powołuje właśnie tą książkę.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.