mar 222022
 

 

Z agentami wpływu sprawa ma się podobnie jak z sekretarzami. Żeby zostać sekretarzem należało znać jakieś sekrety. Bo od tego jest sekretarz, od sekretów. Niestety wielu ludzi mianowanych na to stanowisko, w ogóle nie rozumie po co i dlaczego się tam znaleźli. Identycznie jest z agentami wpływu. Teoretycznie agent wpływu to ktoś, kto ma na coś wpływ. Najlepiej, by miał wpływ na sporą grupę osób. Jak wygląda jednak praktyka wszyscy wiemy, ludzie których uważamy za agentów wpływu nie wpływają na nic. Często nawet na własne życie. Za to łatwo się demaskują, albowiem tkwią w pułapce, której sami nie rozumieją. Ich funkcja bowiem nie polega na tym, by kształtować otoczenie według dyrektyw centrali, ale na tym, by nie bacząc na krążące o nich opinie i demaskacje, które są ich udziałem, bez przerwy coś demonstrować. Dlatego właściwszą nazwą dla takich ludzi byłaby nazwa demonstrator. Nie oznacza to jednak, że agenci wpływu nie istnieją. Oczywiście, że istnieją, ale nie w tych miejscach, gdzie się ich doszukujemy. Czy Tusk jest agentem wpływu kremla? Nie, jest demonstratorem, podobnie jak Hołownia i rzesze całe żywiołków drobniejszego płazu, jak celnie to ujął poeta. Zadaniem tych ludzi, jakże nieszczęśliwie dla nas znajdujących się w sejmie lub  PE, jest demonstrowanie z jednej strony własnych, nie istniejących przecież możliwości, z drugiej zaś pretensji. Na co oni mogą liczyć w centrali? Na kopa w tyłek w najlepszym razie. Demonstrator bowiem w opinii takiego Miedwiediewa zasługuje co najwyżej na to, by go zdemaskować. Jest bowiem w sytuacji przymusowej, jak Tusk, albo – jak mniejszego kalibru stwory – lubi szelest liczony banknotów. Można go więc wystawić i wskazać palcem, a on i tak później będzie musiał przypełznąć i łasić się do stóp. Dla demonstratorów nie ma żadnej litości, oni to wiedzą i zachowują się stosownie, to znaczy z dużą bezczelnością. Mają też przy tym świadomość, że wielu ludzi nie pamięta co zdarzyło się wczoraj i chętnie posłucha ich kłamstw po raz kolejny. Niżej od demonstratorów są już tylko pożyteczni idioci, pracujący za darmo z czystej miłości do centrali, która ich nawet nie wykorzystuje. Ona ich nie zauważa. Pożyteczni idioci zaś pracują z nadzieją, że kiedyś, może…w przyszłości…ktoś powie jakieś dwuznaczne słowo półgłosem. Słowo, które będzie dla nich jedyną nagrodą za całe zaangażowanie.

Gdzie wobec tego znajdują się agenci wpływu? Na przykład w agencjach PR i agencjach reklamowych, które przez ostatnie dekady pracowały dla Kremla. Przewodniczący ONZ jest agentem wpływu, albowiem ostrzega przed dywersyfikacją dostaw gazu i ropy dla krajów Europy, które według niego nie mogą się odciąć od surowców rosyjskich. Nie mogą, albowiem będzie to miało zgubne skutki dla klimatu. Cały ruch ekologiczny to rosyjscy agenci wpływu. Wielu bankowców i właścicieli oraz menedżerów pracujących w mediach i kształtujących przekaz rozprowadzany po całym globie. Agenci wpływu są dobrze opłacani, nikt ich nie zdradza, mają oparcie w swoich rządach i społeczeństwach, potrafią wyjaśnić i uzasadnić w przekonujący sposób swoje zachowanie i wybory i nikomu nie przyjdzie do głowy, by ich wyszydzać. Są za poważni. Agenci wpływu mogą porzucić centralę i ona nie wyciągnie wobec nich żadnych konsekwencji, albowiem są jej potrzebni i będą jej potrzebni zawsze. Inaczej niż demonstratorzy, którzy sami siebie zaczynają w pewnym momencie uważać za agentów wpływu.

Co to jest wpływ? To uzależnienie dużej grupy ludzi od własnych opinii i własnej aktywności. Nie oznacza to jednak, że każdy kto wywiera wpływ, jest agentem wpływu. Żeby nim być trzeba mieć stosunki, możliwości i wiedzę, daleko wyprzedzające przyrodzone charyzmaty osób, które wywierają na bliźnich wpływ tak po prostu, samą tylko obecnością. Agentem wpływu może więc zostać ktoś, kto należy do jakiegoś, istotnego z punktu widzenia centrali środowiska. Wielu zaś demonstrantom wydaje się, że nie tylko posiadają jakieś charyzmaty, ale także potrafią zawłaszczać te, należące do innych. Powiem krótko – niech nikt tego nawet nie próbuje. Wielokrotnie już o tym wspominałem, ale jeszcze powtórzę. Nie słucham komplementów, szczególnie z ust kobiet. Nie interesują mnie opinie uzasadniające w sposób przekonujący moją działalność. Sam ją sobie uzasadniam i nawet jeśli nie czynię tego przekonująco, to wystarczy. Mogę się spokojnie obejść bez publiczności. Jeśli ktoś jednak będzie próbował ukraść moją publiczność, zareaguję natychmiast.

Co sprzyja, a co przeszkadza demonstrantom? W Polsce sprzyja im bardzo płytki charakter życia publicystycznego oparty na dętych autorytetach, z których ponad połowa to demonstranci i pożyteczni idioci. Przeszkadza zaś im to, że ludzie nie konsumują tych treści z należytym szacunkiem, a przez to utrudniają kolportaż komunikatów demonstracyjnych. Mają je w pogardzie po prostu, rozpoznają od razu i czytają właściwie, po przeczytaniu zaś wywalają na śmietnik. Demonstranci jednak nie znikają, albowiem, co było powiedziane na początku, są w sytuacji przymusowej. Żeby demonstranci mogli wykonywać swoją robotę tak, jak należy musi być ich wielu i muszą znajdować się w różnych warstwach życia publicystycznego, często nie ujawniając się od razu. Metoda bowiem jest taka, że najpierw trzeba stworzyć odpowiednią atmosferę, pozyskać zaufanie i rozpocząć pracę na twardych matrycach emocji lub fascynacji intelektualnych. Nie wszyscy, którzy tak czynią są demonstrantami, ci bowiem mają zwykle mało cierpliwości i oczekują, że ich zaangażowanie i wytrwałość zostaną dostrzeżone i docenione po krótkim czasie. To jest łatwe do zdemaskowania, wystarczy postawić sobie odległy cel i dążyć doń uporczywie. Po drodze wszyscy odpadną. Nie starczy im cierpliwości.

Demonstranci poruszają się wśród pojęć, które nie są skorelowane w żaden sposób z autentycznymi emocjami. Wyrażają za to aspiracje. I taki Wielomski, na przykład, założył sobie profil na twitterze, zatytułowany Naukowo o polityce. Pomijając już wszystkie wcześniejsze występy Wielomskiego i jego wielokrotne demaskacje ta pułapka na nowe roczniki jest w zasadzie od razu zdefektowana. Ni można jednak wytłumaczyć Wielomskiemu, że błądzi, albowiem on jest tak silnie przekonany o własnej przenikliwości, że tylko pięcioletni pobyt w łagrze mógłby tym jego przekonaniem zachwiać.

Takich ludzi jest masa. Pewności siebie dodaje im anonimowość, ona też chroni ich przed obłąkaniem, tak sądzę. Jeśli bowiem ktoś zostanie zdemaskowany, jako demonstrator, zawsze może się ukryć za nickiem i zmienić temat. Potem zaś wrócić do swoich zadań, jak gdyby nigdy nic. Trochę gorzej jest z tymi, którzy za bardzo uwierzyli w siebie. Mam więc do nich apel. Kochani, mianowanie głupiego Jasia pastuchem gromadzkiego stada rogacizny, nie gwarantuje posłuszeństwa tego stada. Tak się może tylko zdawać głupiemu Jasiowi, któremu ktoś wręczył fujarkę i rzekł – graj, a wszystko się ułoży. Nic się nie ułoży. Nie jest bowiem napisane – Ja was posyłam, jak głupiego Jasia między cielęta, ale napisane jest – Ja was posyłam, jak owce między wilki. I tego właśnie nie zrozumieliście.

 

Przypominam o promocji

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/relacja-o-panstwie-polonia-i-prowincjach-polaczonych-z-ta-korona-john-peyton-jr/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wielki-zywoplot-indyjski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zle-czasy-pamietnik-stanislawa-karpinskiego-z-lat-1924-1943/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zydowscy-fechmistrze/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/gimnazjum-i-liceum-wolynskie-w-krzemiencu-w-systemie-oswiaty-wilenskiego-okregu-naukowego-w-latach-1805-1833/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/swiety-ludwik-jacques-le-goff/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-iii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sacco-di-roma/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-ii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-i/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jak-nakrecic-bombe/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pajaki-czarne-bloto/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sebastian-polonus-mistrz-z-abruzzo/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/czerwiec-polski/

 

 

  14 komentarzy do “O agentach wpływu i ich systematyce”

  1. Dzień dobry. Ano tak to jest, w dawniejszych czasach takie postawy nazywane były po prostu lizusostwem wobec komunistycznej władzy, której co sprytniejsi funkcjonariusze rekrutowali takich lizusów używając specyficznej komunikacji polegającej na dwuznacznym sugerowaniu oczekiwań tejże władzy miast łopatologicznego wyłożenia, właściwego tym oderwanym granatem od pługa. Ci, co wyrastali z organizacyjnej kultury carskiej Rosji motywowali swoich różnych przydupasów niewyraźną i domniemaną perspektywą uznania, które ten czy ów lizus mógłby sobie zdobyć odgadując i realizując skrupulatnie oczekiwania towarzysza sekretarza, komendanta, czy jak tam jeszcze. I przez kraj, jak długi i szeroki biegła linia podziału; „granat” – to w przemyśle i handlu (uspołecznionym) oraz „miraże” – w administracji, mediach i tzw. kulturze. Wielu ludzi nie dość odpornych się na to łapało. I tak jest do dziś. Niedaleko odeszliśmy od tego samodzierżawia, niestety.

  2. Wręcz na pół metra bym powiedział

  3. – no ale jak mamy odejść, skoro zmieniają się tylko scenografia i kostiumy, a obsada – w którymś już pokoleniu – ale ta sama. I tylko wprawne ucho dosłucha się cichego brzmienia starej ludowej piosenki; „dziś wszystkie hakenkreuze już na strychu mom i śpiywom razem z wami; Kalinka, Kalinka…”

  4. Nie znam tego, gdzieś na YT można to znaleźć?

  5. https://www.youtube.com/watch?v=zgRe5f1idVE

    – są różne wersje z różnymi końcówkami. To taki prawdziwy śląski szlagier…

  6. Ludzie z okolic umysłowych Wielomskiego prawdopodobnie produkują swoje myśli za darmo i pod wpływem, bo na trzeźwo nie da się uznać Rosji za katechona.

  7. Jasiów nigdy nie brakowało i nie zabraknie. Wystarczy, że się pojawią „biznesmeni” zainteresowani krzewieniem słusznych idei z kilkoma banknotami po dwieście złotych albo obietnicą sukcesu.

    Co do G. Brauna, sprzedaje on propagandę wyprodukowaną na amerykańskim rynku, jedynie trochę przerobioną na miejscowy rynek.

    Chociaż i tak jest mniej bezwstydny od Korwina, który promował żarówki LED jako ograniczenie wolności. Ten nawet nie przerabia, tylko kopiuje wprost.

  8. Dobre. Można się jednak zastanawiać, czy system: (polityczni macherzy)-agenci wpływu-demonstratorzy-pożyteczni idioci, mógłby funkcjonować bez demonstratorów? Coś mi się wydaje, że nie. W końcu to właśnie oni biorą na siebie ciężar wzbudzania emocji napędzających pożytecznych idiotów. Agenci wpływu do tego się nie nadają, bo ich wypowiedzi/działania muszą być bardziej wyważone i mniej podatne na demaskację.

  9. Nic pan nie wie o Braunie i jego bezwstydach

  10. Myślę, że ma Pan rację, ale zużycie demonstratorów jest duże, dlatego tylu ich potrzeba

  11. Wielomski to jest bęcwał do n-tej potęgi, n->oo. W latach 2008-2015 głosił, że Tusk to jest katechon, który powstrzymuje nadejście złego JK i dlatego trzeba go popierać (nawet jak są tam jakieś drobne ryski na Tusku). Tusk jako nowotestamentowy anioł, co chroni świat przed Złym. Pisał to Wielomski bardzo często wtedy – jakby go coś opętało.

  12. No cóż … gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Za to pożyteczni idioci to towar wielokrotnego użytku.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.