Coraz częściej łapię się na tym, że dokonuję autocenzury pomysłów na teksy. Każdego w zasadzie ranka. Od razu też znalazłem przyczynę tego niezdrowego objawu, bo przypominam, że w czasach salonu24 nikt, a na pewno nie ja, nie zastanawiał się nawet sekundy czy wrzucić jakiś kontrowersyjny tekst czy nie. Oczywiście, że wrzucić. Dziś sprawy nie są tak bardzo oczywiste, albowiem wyłączony został najważniejszy mechanizm, który stał na straży wolności słowa – sprzedaż bezpośrednia. Kiedy w dawnych czasach próbowano autorów z naturalnym charyzmatem kiełznać za pomocą polityków i tak zwanych zawodowców, ludzie ci zostali sflekowani i zapędzeni do narożnika. Wymyślono więc nową przestrzeń, w której nie można już zaburzyć narzuconej hierarchii. I to co tam jest nazwano wolnością słowa. To jest taka wolność słowa, jak demokratyczne wybory za komuny. Mniejsza już o tę wolność. Wiadomo, że w dawnym wymiarze jej nie odzyskamy, bo lajki stały się towarem i można je po prostu kupić. Jak więc mierzyć wolność? I jak mierzyć sukces? Naturalne więc wydaje się, że niebawem wprowadzona zostanie cenzura, a wszystko przy aplauzie najbardziej zajadłych zwolenników wolności słowa, którzy rzecz jasna znajdą się w puli osób dopuszczonych do publikowania w sieci. Stworzą nową całkowicie fikcyjną hierarchię i zaczną wymieniać myśli, które nie będą obchodzić nikogo, ale jednak będą miały gwarancję na ciągły obrót.
Dzisiaj rano natknąłem się na twitterze na ogłoszenie Stanowskiego, który szuka młodych ludzi do pracy, takich co radzą sobie z tekstem i potrafią ripostować. Bardzo przepraszam, ale do czego jest w takim razie Stanowskiemu potrzebna ta banda baranów, którą on pokazuje codziennie? No właśnie! Trwają poszukiwania frajerów, którzy wezmą na siebie ciężar codziennej walki, a ci co się pokazują na wizji będą prowadzić mądre rozmowy i realizować jakieś doniosłe ustalenia. Wszak do tego dojrzeli i do tego dążyli. Mam nadzieję, że wszystko to szlag trafi, a pewność moja, że tak się stanie opiera się wieloletnim doświadczeniu dotyczącym formułowania ocen i sposobów zarządzania. Ci, którzy chcą korzystać na sytuacji opisanej wyżej, zawsze źle ocenią osoby, które są im przydatne, a przede wszystkim nie pozwolą im działać. Bo nie wytłumaczą sobie, że system nie jest po to, by oni mogli się na kimś wyżywać lub stanowić dla kogoś wzór. Tak wygląda atrapa sprawnego systemu, dla której ktoś wykupił roczny abonament i tam jest zapisane ile i na jakich zasadach ona ma działać. To jest współczesny wymiar wolności słowa.
Nie jedyny, bo drugim jest lament nad Olszańskim, który z wolności słowa zrobił parodię i w imię tej parodii ludzie gotowi są może nie umierać, ale kłócić się do upadłego na pewno tak.
Z jednej strony będzie więc do nabycia w sklepie osiedlowym z napisem wolność słowa, szare mydło w różnych kolorach, a z drugiej czysta z czerwoną kartką w sprzedaży wiązanej z przygodami Hansa Klossa, w wersji czarno białej.
W czasie kiedy takie ciekawe rzeczy rozgrywają się przed naszymi oczami, do TV Republika, jak dawniej zapraszani są posłowie lewicy, tacy jak pani Prokop, którzy ze spokojem piszą na twitterze, że Karolowi Nawrockiemu śmierdzi z gęby. I co? I nic. Niczego to w stosunku naszych dziennikarzy do lewicy i do tej konkretnej posłanki nie zmienia. Bo musi być pluralizm. Czyli co? Wolność słowa! Pluralizm dotyczy wyłącznie sfery polityki, co oznacza, że dyskusje z politykami, nawet tak głupimi jak politycy lewicy, zapewniają dziennikarzom przewagę nad Internetem. I do niczego więcej nie są potrzebne. Nikogo bowiem nie obchodzi, co myśli i mówi ta durna baba.
Lajki i suby stały się towarem, o czym pisaliśmy wielokrotnie, ale to nie przeszkadza politykom w chwaleniu się ile ich zdobyli. Czyli w lansowaniu się na całkowitej fikcji. Oczywiście, że nie przeszkadza, bo ta fikcja hierarchizuje tematy. Jeśli ktoś bredzi od rana do nocy o ruchu drogowym i sposobach jego usprawnienia, a następnie dokupuje sobie lajków, to sam siebie przekonuje, że temat przez niego eksploatowany jest ważny. Czyli wierzy we własne kłamstwa. I tym sposobem dochodzimy do formuł które starsi z nas doskonale pamiętają z telewizji lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy ekipa Studia 2 decydowała o tym, co Polacy chcą oglądać w święta Bożego Narodzenia.
Efekt ten zaś odbija się także na takich jak ja, bo dziś od rana zastanawiam się, czy mogę dać tytuł – Czy Elon Musk jest niemieckim agentem? Albo inny – Czy homoseksualizm to forpoczta islamu? I w końcu żadnego nie dałem, bo piszę o autocenzurze. Co mnie powstrzymało? Twitter rzecz jasna, bo nagle, jak głupi zacząłem kalkulować – czy to nie są czasem treści zbyt hermetyczne dla tamtejszych czytelników? I czy Elon się na mnie nie zemści? Zapominając, że tam wszystko jest do kupienia, nawet możliwość publikowania dłuższych tekstów. Kłopot w tym, że one się dewaluują błyskawicznie, albowiem lajki i suby są towarem, ci zaś co tam publikują i mają za zadanie kształtować opinię mogą nabywać je w nieograniczonej ilości. Potem zaś cenzurować sieć według własnych wyobrażeń, w których nie mieści się 90 procent interesujących człowieka zjawisk. Mieszczą się za to ich obsesje.
Nie można spokojnie otworzyć Internetu, żeby nie natknąć się na jakieś rzekome analizy dotyczące kierunku ataku Rosji na Polskę. To są próby darmowego nabycia lajków i subów, albowiem wiadomo, że strach i przemoc generują zawsze jakich ruch. Przeważnie ucieczkowy, ale nie zawsze, czasem ludzie biegną do tego miejsca gdzie wybuchła bomba i tym emitentom treści wydaje się, że oni ją detonują. I tak w koło Wojtek. Koniec tego widowiska wydaje się być bliski i żałosny. Wszyscy ci ludzie bowiem dokładnie wiedzą, że ruch i zainteresowanie nadają informacjom i fejk newsom tylko politycy. Nie krajowi za każdym razem, ale także zagraniczni. Do tego dołączmy IA, która wczoraj wygenerowała wizerunek i głos jednego z ważnych specjalistów polskich pracujących przy ekshumacjach na Wołyniu. No i ów wizerunek i głos posłużył do spreparowania newsa o tym, że Ukraina zakazała prac ekshumacyjnych. To nie była prawda, i nadal nie jest. Ile osób w to uwierzyło jednak, to kwestia całkiem inna. Skoro można robić takie cuda, po co właściwie są na tym twitterze ludzie tacy jak Ziemkiewicz i Stanowski? Można ich wygenerować sztucznie, albowiem tematy, które poruszają są niezmienne, a oni sami zaczynają szukać jakiegoś miejsca, gdzie mogliby w spokoju cieszyć się życiem. Od lat pieprzą ciągle to samo, podobnie jak wielu innych, nie ma więc niebezpieczeństwa, że ktoś się w tej podmiance połapie.
Nie inaczej można postąpić z całą TV Republika, która dokonuje jednej gigantycznej autopromocji, 24 godziny na dobę. Po co więc męczyć żywych ludzi? Niech odpoczywają, a za nich popracują awatary. Z Karnowskimi jest jeszcze lepiej, bo jeden wygenerowanych przez IA starczy za dwóch. Myślicie, że to zły pomysł?
No i najważniejsze – czy chcecie, żebym tu stosował autocenzurę z obawy, czy wszystko co chcę akurat przekazać trafi do zainfekowanych przez cenzorskie formaty głów? Muszę to wiedzieć, bo wiele kontrowersyjnych i nieoczywistych treści przed nami. Ja zainwestuję w edycję, będę zdzierał gardło w pogadankach promocyjnych, pisał elaboraty, a wy powiecie, że lepiej oburzać się tym, co tam posłanka Prokop, albo Senyszynowa powiedziały u Sakiewicza.
Taka kwestia do rozważenia przy niedzieli. Przypominam, że wznowiłem 11 numer nawigatora
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-11/
Wydarzenia wymuszają wzniesienia swych zdolności adaptacyjnych na wyższy poziom,udaje się to no jest taki co nam nieustannie podpowiada co zrobić . Kto się go pyta ten nie błądzi i wie co w danym momencie powinien zrobić ale musi iść w poprzek temu co ludzie powiedzą. Pole pszenicy ubrane w chabry ,maki i rumianki jest takie zachwycające kiedy kwitną, to chwasty przecież,no ale tyle energii wzrokowej dodają. Widać tak musi być,ale radosny dźwięk dzwonów uświęca przestrzeń i przypomina o sprawach ostatecznych. Dziś dzień dumy z nadprzyrodzonej mocy wiary chrześcijańskiej,jest nas wierzących w Chrystusa 2 miliardy i trzęsiemy światem. Materialnym , wirtualnym i duchowym tej ziemi,reszta ludziów się przygląda i dziwuje zazdrośnie,skund uni to majo.
Media są dla nieumiejących myśleć samodzielnie, dlatego chciałbym Panu podziękować za dzialalność Wydawnictwa Klinika Języka, za nieoczywiste tematy, wnoszenie czegoś nowego do dyskusji. Światopoglądowo może nie do końca się zgadzam z Panem, ale doceniam jakość i konsekwencję w działaniu. Wszystkiego dobrego i pozdrawiam!
Pewien polityk, pełniący rolę sędziego w procesie wszechczasów, zapytał w pewnym momencie cóż to jest prawda. I umył ręce.
Słychać w kuluarach iż trwa łapanka na rzecznika rządu. Jak dotąd padło kilka odmòw.
Dzisiejszy tekst jest trudny (przynajmniej dla mnie), „gęsty”, i musiałem się parę razy cofnąć by nie stracić głównego wątku – pewnie przeczytam później jeszcze parę razy.
Elon Musk jest z RPA – i czytałem, że Rommel w 1942-gim zdobył Tobruk tak łatwo, bo go „broniły” wojska z południowej Afryki (które np. niemieckich jeńców nawet nie próbowały zatrzymywać podczas prób ucieczek).
Na Sakiewicza mam alergię.
A ten polityk, Drogi L.I., przecież został ostrzeżony przez żonę – i nie poskutkowało …
Pani Margericie zazdroszczę uduchowienia – Dźwięk dzwonów jest wspaniały! Jednak, nie zapominajmy że co rusz są notki o jakichś palantach którym ten dźwięk przeszkadza … (może budzi resztki ich sumienia).
No i: jak funkcjonować w monstrualnym cieniu Monstrum Cenzury? Myślę że zostanie powołany odpowiedni Urząd, który powinien mieć siedzibę np. na ulicy Mysiej. Mamy dość liczne świadectwa autorów i publicystów z czasów gdy obowiązywała Księga Zapisów … . – Może opracować jakąś „Enigmę”? Albo zaznaczać nawiasami? Np. ” wiadomo, że Łukasz Jasina to [Autocenzura] i życzymy mu, żeby [Autocenzura]” ?
Ten polityk najwyraźniej nieświadomie, pełnił wolę Boga. Ponieważ gdyby Chrystus nie został ukrzyżowany za nasze grzechy i nie zmartwychwstał to próżna była by nasza wiara.
Za próbę odwiedzenia Jezusa od drogi przez mękę Piotr usłyszał od Mistrza słowa: idź precz szatanie.
Żona polityka czuła że dzwonią, lecz nie wiedziała w którym kościele.
Tylko idiota się zgodzi
Posłuchajcie pięknej i mądrej homili Leona XIV z dzisiejszej mszy. Cały tekst jest rozwinięciem myśli papieża Benedykta XVI. Nawet szatę założył tamtą, Benedykta. W muszle.
I w tekście homili wspaniałe rozwinięcie problemu narcyzmu.
Film Pasja Mela Gibsona, bo obraz z łatwością pokazuje to, co trudno jest opisać. Bóg nie kierował Piłata na „lewe sanki”. Prokurator sam był tym kim chciał być, i aby dotrzeć w to miejsce, musiał wyprzedzić innych. Przy tym był wyrafinowany (inaczej groźny), nie to co żołnierska hołota którą dowodził (którym było wszystko jedno). I tu jest: ale, bo prefekt Judei „spławił” Żydów do Króla, tam dostali kopa i powrócili z jeszcze większą wrzawą.