lip 032025
 

Tak, jak to wczoraj napisałem, nie ma żadnej komunikacji czy też debaty publicznej. Mamy do czynienia z permanentną konfrontacją, wręcz wojną, która polega na atakowaniu przeciwnika absurdalnymi zarzutami i obrony własnych stanowisk, poprzez wyparcie.

Wszystko to ma miejsce w obszarze obejmującym prymitywny bardzo schemat wykluczający inne postawy i zachowania. Do czego on jest podobny? Moim zdaniem jest to proste odwzorowanie Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju, który odbył się we Wrocławiu w roku 1948, Z tą różnicą, że obecni są na sali przedstawiciele środowisk konserwatywnych, których wybierał chyba sam towarzysz Stalin zza grobu. Tak są przekonujący i tak bardzo konserwatywni. W dodatku cała sala, bo mam wrażenie, że znajdujemy się w wielkiej hali, niczym aula politechniki wrocławskiej z roku 1948, ignoruje świat zewnętrzny i nie ma zamiaru w ogóle go dostrzegać. Wszelkie zaś strategie planowane są wewnątrz pomieszczenia.

Konkluzja jest więc taka, że przede wszystkim powinniśmy się starać wyjść na zewnątrz i sforsować drzwi. Siłą, jeśli nie da się inaczej, a chyba się nie da bo widzimy, że żadne argumenty nie skutkują. Można by oczywiście ująć rzecz nieco łagodniej, tak oto – wszelkie polityczne argumenty mają jedynie charakter fasadowy. No, ale to jest formuła daleka od istoty sprawy.

Pora teraz na przykłady. Niektóre będą drastyczne. Zacznijmy od tej biednej dziewczyny z Torunia, która zmarła w szpitalu. Nie wywołało to żadnego poruszenia wśród feministek, obrończyń praw kobiet, czy innych jakichś wariatek, snujących się po sejmie i poza nim, których jedynym celem jest zwracanie na siebie uwagi. Przy okazji warto wspomnieć, że sąd nie skazał Marty Lempart za obrazę Ordo Iuris i nazwanie ich ruską agenturą, czy jakoś podobnie, argumentując to tym, że Marta Lempart nie ma pieniędzy na zapłacenie ewentualnej grzywny. To od razu pozycjonuje nas w tej całej aferze i wskazuje, kto pilnuje drzwi na tym Kongresie Intelektualistów, i jakie pułapki stoją na drodze do nich. I jeszcze raz wskazuje na to, że jedynym wyjściem jest zmiana języka komunikacji. Bez tego tej wojny wygrać nie można. Przekonuje mnie też do tego wystąpienie Bodnara w sądzie najwyższym, szczególnie zaś ten moment, kiedy zaczął on mówić głosem nie tylko nie swoim, ale wręcz nieludzkim. Nie mógł bowiem zlekceważyć sędzi, która doń przemawiała, a przestrzeń,  w której się znalazł wykluczała bezczelną agresję. Musiał coś odpowiedzieć, a intuicja podpowiedziała mu, że jedynym ratunkiem jest emisja komunikatu niezrozumiałego i nie będącego w żadnej relacji z okolicznościami. I tak to właśnie wyglądało. Jego słowa były absurdalną próbą oskarżenia sądu o niestosowne zachowanie. Była to oczywiście kompromitacja, ale też wskazówka, że tylko udawanie głupiego może czymś skutkować wobec całkowitego unieważnienia wszelkich argumentów i przymusu stosowania zaklęć. Te mają dwojaki wymiar – albo są słupkami poparcia i wskaźnikami ekonomicznymi, które każdy sobie wyciąga skąd chce i upiera się, że one są prawdziwe, albo przybierają postać uporczywej obrony osób i założeń kłamliwych, czyli są prostym odwzorowaniem intencji towarzyszy radzieckich, którzy zorganizowali Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju w roku 1948.

I tak, pan, który wykończył księdza Stryczka, czyli ten dziennikarz Onetu z dziwacznym nazwiskiem, mówi, że Terlikowski jest wzorem chrześcijanina, bo przeczytał Biblię i stosuje zawarte w niej zasady, w przeciwieństwie do posłów PiS i Konfederacji. Mamy bowiem teraz taki trend, by w każdej wypowiedzi łączyć PiS z Konfederacją. Polemika czy wyjaśnianie czegokolwiek nie mają sensu, chodzi bowiem tylko o to, by przestrzeń, w której się znajdujemy była szczelnie wypełniona takimi bredniami.

Można też rzec, że ich strategia polega na zawłaszczeniu wartości, choć też nie będzie to dobre wyjaśnienie, bo precyzyjniej będzie chyba powiedzieć, że bój toczy się o to, by te tak zwane wartości utożsamić z konkretnymi ludźmi, na zasadzie odruchu, jak u psów Pawłowa. Terlikowski – dobry chrześcijanin, Bodnar – sprawiedliwy, choć surowy urzędnik, Hołownia – powaga i statyka urzędu. Choć z tym ostatnim już nie wiadomo, bo od wczoraj, kiedy powiedział, że zwoła zgromadzenie narodowe i przyjmie przysięgę prezydenta, nie wiadomo jak go nazwać. Najgorsi wariaci już nazywają go zdrajcą wartości europejskich.

Trwają bezskuteczne próby podważenia legalności instytucji państwowych, choć wiadomo, że to już raczej niemożliwe. Kongres Intelektualistów na Rzecz Pokoju pracować musi jednak pełną parą.

Jednocześnie trwa cały czas przygotowywanie nowych postaci, które zajmą miejsce w ławach stojących w auli politechniki wrocławskiej. Dzielnie w tym pomagają urzędnicy i posłowie z PiS, którzy – nigdy tego nie zrozumiem – postępują w sposób dokładnie taki sam, jak tamci, czyli próbują ryglować drzwi hali umacniając wiarę w to, że poza Kongresem żadne życie nie istnieje.

Oto prezydent Duda ogłosił iż napisał książkę, choć to jest nieprawda, bo on ją może podyktował, albo i to nie. Po jaką cholerę odchodzący prezydent, z którym nie gada prezes Kaczyński ze względu na ustawę o sędziach i lex TVN, pisze książkę? I jeszcze sugeruje, że to takie trochę żartobliwe zagranie. Na tej książce już się lansuje Żulczyk, który najpierw nazwał prezydenta debilem, a potem został uniewinniony od zarzutu obrazy głowy państwa. Pisze on mianowicie, trochę jak rozumiem szyderczo, że jego nowa książka zajmuje wysokie miejsce w rankingach EMPiKU, ale kiedy wejdzie na rynek książka Andrzeja Dudy, on – Żulczyk – karnie ustąpi jej miejsca. Niezwykłe. Oto prezydent Duda, rezygnując z urzędu, staje w jednym szeregu, uśmiechnięty od ucha do ucha, z osobnikiem, który nazwał go debilem, karierę literacką zaś zrobił na opisach patologii alkoholowej. Bo to takie panie dziejaszku, prawdziwe życie.

Mamy więc na naszym Kongresie nie tylko prawdziwych chrześcijan i jeszcze prawdziwszych konserwatystów, ale kontrowersyjnych pisarzy, którzy bez strachu stają do literackich pojedynków z prezydentem. Ten zaś także reprezentuje środowiska konserwatywne, ale będzie się starał, bo ostatniej kadencji, by w Polsce zapanowała wreszcie zgoda.

Jak pamiętamy, na prawdziwym Kongresie, w roku 1948 drzwi nie były zamknięte i część osób, rozumiejących po co ta hucpa, została zwołana mogła po prostu opuścić salę. Potem zaś wyjechać swobodnie, nie niepokojona przez nikogo. Albowiem w tamtych czasach, kiedy bezpieka rządziła wszystkim, a sekretarzem Kongresu był brat Różańskiego – Borejsza, nikomu nie przyszło do głowy, by ludzi jakoś tam jednak rozpoznawalnych szykanować czy do czegoś zmuszać. Dziś jest trochę inaczej. Jeśli opuścimy salę obrad Kongresu, zostaniemy zmarginalizowani. Upchną nas w jednym z sektorów w szatni i nad naszymi głowami powieszą tabliczkę z napisem, który będzie wskazywał kim jesteśmy, choć przecież w istocie będziemy kimś innym. Nie będzie to miało znaczenia, chodzi bowiem o to, by towarzyszom radzieckim ułatwić segregację. I o nic więcej. Nie mam niestety dobrej rady na to wszystko, jedyne co mogę zaproponować to oddychanie świeżym powietrzem poza Internetem, a jeśli ktoś ma ochotę naprawdę się nim zachłysnąć, niech wpadnie w sobotę albo w niedzielę do Ojrzanowa na Targi Książki i Sztuki. Impreza odbywa się od godziny 11.00 do 19.00.

Nastąpiła niewielka korekta wystawców – nie będzie wydawnictwa Rewasz, ale za to będzie księgarnia Tarabuk.

 

Tak, jak już wspominałem, otworzyłem nową zbiórkę dla Saszy, który pracuje u mnie od maja, ale na nowy czynsz jeszcze nie nazbierał. Jeśli więc ktoś chce go wspomóc może to zrobić na nowej zrzutce.

https://zrzutka.pl/438wfv?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

Zostawiam Wam też trochę rzeczy wygrzebanych z czeluści magazynu

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pamietniki-wloscianina-jan-slomka/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/leon-cahun-niebieski-sztandar-powiesc-o-przygodach-chrzescijanina-muzulmanina-i-poganina-w-czasach-wypraw-krzyzowych/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/dzieje-chrzescijanstwa-na-litwie/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/atrapia/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ferenc-molnar-galicja-zapiski-korespondenta-wojennego/

Postaw kawę autorowi! 10 zł 20 zł 30 zł

  18 komentarzy do “O bezczelności przekraczającej granice czyli permanentny kongres w obronie pokoju”

  1. Może obrońcom pokoju nie ryglowano drzwi. W tym samym czasie robiono to by zmusić studentów do wysłuchania agitki.

  2. Wenezuela żył przyjechał w odwiedziny do mateńki i tak jakoś się stało że zamordował,akurat teraz kiedy mamy ustawki na granicy i konfederaci ostro się udzielają. Imigrantami rozgrywa się wybory w całej Europie oraz zasłania inne rzeczy,jak np drogie rachunki za prund. Maluczko a będziemy prund importowali od niemieckich somsiadów albo inszych i wtedy nasz sejm co powie. No ale są rzeczy gorsze,bo katolikom niemieckim wypada się gremialnie wystąpić z kościoła aby nie płacić na zboczoną katechizację w szkole. I to przewidział jeszcze przed wojną jeden pastor niemiecki,spiskowiec antyhitlerowski ukarany śmiercią, że po tej wojnie żaden z kościołów się nie ostoi bo skoro jego wierni przyłożyli się do takich bezeceństw to jest to apogeum wypaczenia wiary. I po tym co obserwujemy przez te lata na naszym podwórku zgadzam się z nim. Kościół stał się przybudówką polityki i nie wolno tego wspierać,zostaje nam różaniec tak jak prosił Św JPII. Kto się modli na różańcu ten drogi do Boga nie zgubi,a za biskupami można nie trafić tam gdzie trzeba. Wcale mnie to nie martwi bo to różnie już bywało a przeciwnicy prawdy jak umierali tak umierać se nadal będą,swoje zgodnie z rozeznaniem robić a o ten triumf można być spokojnym.

  3. Dzień dobry. Ha, przywilej wieku sprawia, że przy każdym niemal tekście przypominają mi się różne rzeczy z dawnych czasów. Była dawno temu taka audycja w radiu – „rozszyfrowujemy piosenki”. Sympatyczny dziennikarz muzyczny brał na warsztat popularne „szlagiery”, głównie angielskojęzyczne, nucone bez zrozumienia przez pół Polski i linia po linii tłumaczył słuchaczom tekst. Nigdy potem nie nauczyłem się tyle angielskiego, co z tej audycji. A i przestałem demonizować te całą anglosaską „tfurczość” bo dotarło do mnie jakie to głupie… I teraz widzę potrzebę podobnej audycji; „rozszyfrowujemy bodnary” – na przykład. Zdanie po zdaniu należałoby tłumaczyć publiczności słuchającej tych bredni jak świnia grzmotu, gdzie powtykane są idiotyzmy, jakie konkretnie i po co. Ludzie sami z siebie tego nie wiedzą. Dekady ogłupiania osiągnęły już swój skutek i bez pokazania palcem tych idiotyzmów nie rozpoznają. Są jak ta babka kościelna, zapytana jak jej się podobał nowy ksiądz; „wspaniały – odrzekła, pięknie mówi, nic nie zrozumiałam”…

  4. Każdy kto używa wyrazu „mateńka” powinien być obłożony wysoką grzywną

  5. Jako intelektualista uwazam, ze nalezaloby w tym miejscu porozmawiac na temat wartosci zycia ludzkiego. Kto jest za?

  6. Na razie jesteśmy na etapie demonizowania lub wyszydzania Bodnara. Nikt nie tłumaczy jego bełkotu wprost

  7. Prosze pani, w Niemczech bylo duzo incydentow, ale stosunkowo malo zabojstw. W Polsce drobna sprzeczka prowadzi do tragedii albo co najmniej do interwencji policji dlatego, ze Polacy maja dziwne pojecie na temat wolnosci wypowiedzi, tolerancji, granic przyzwoitego zachowania sie. Kobiety w Polsce czesto zle traktuja mezczyzn.

  8. Zajrzalem do kodeksu karnego i kara dozywocia grozi zarowno kreolowi, jak rowniez grozilaby Zulczykowi, gdyby dopuscil sie zamachu na prezydenta RP. Nie doczytalem sie, czy zamach musi byc skuteczny. Informacja byla niejednoznaczna.

  9. Fantastyczny pomysł. Właśnie o to im chodzi. Sami to zróbmy, bo co mają się pocić?

  10. Poco to sie nogi noco. Zapraszam do komentowania na Pudelku.

  11. Słusznie się pan mieni Prostakiem. Proponuję, by się jednak odkolegować od Kościoła, a naprawę świata zacząć od siebie. Na początek trochę kultury… taka porcja pychy na jednego Prostaka może wysadzić w powietrze.

  12. Ach prawda. W takiej sytuacji człowiek prawy może liczyć tylko na Boga.

    Na ziemi z nikąd pomocy. Nigdzie oparcia.

  13. Jak wasz prezydent pisoski.

  14. Kolejny żałobnik po kandydacie z wafelkami?

 Dodaj komentarz

(wymagane)

(wymagane)