lis 112022
 

To co nazywamy edukacją historyczną jest w rzeczywistości propagandą ładowaną do głów dzieciom za zgodą i przy pomocy ministerstw. Wielu ludzi naiwnych, ale też głupio upartych uważa, że promując pewne treści pomaga w zrozumieniu różnych problemów. W niczym nie pomaga, albowiem zrozumienie problemów przez obywateli to jest ostatnia rzecz, na której władzy zależy. Nasz obecny system jest o tyle wygodny, że w zakres tak zwanej edukacji historycznej wchodzą te formaty, które dotyczą nas bezpośrednio, naszych rodzin i przeszłości kraju. Bywało bowiem gorzej. Piszę te niby oczywiste rzeczy ujęty także naiwną wiarą w to, że ktoś to może przeczyta i czegoś się przez to nauczy. Tymczasem jest to niemożliwe. Szczególnie w przypadku młodzieży, która oczekuje wyłącznie nagród za swoje postawy. To jest mechanizm sprawdzony i dający się łatwo zaobserwować, choćby w zachowaniu takiej Dominiki Lasoty, która zaczepiła prezydenta Dudę w Kairze. To dziecko nie zostało niczego nauczone. Ono musiało wyrecytować kilka kwestii, a Kair był dla niej nagrodą za tę pracę. Pewnie dostawała jeszcze inne nagrody, ale to wszystko w ramach tresury, jakiej poddaje się zwierzęta, a nie edukacji, o jakiej tu rozmawiamy. Tresura jest łatwa i każdy wytresowany wie, co ma robić. Wie także jaka jest nagroda. We współczesnej tresurze, najważniejszą nagrodą jest występ publiczny. Co było to okazania zaraz po kairskim występie pani Dominiki.

Dlaczego ja się dziś czepiłem tej edukacji historycznej? Bo mamy dzień niepodległości, a ja zamiast na marsz jadę do studia nagrywać pogadanki. Uważam, że to sensowniejsze. Każdy jednak będzie robił, co mu się tam podoba. Nikogo do niczego nie zachęcam, ani nie zniechęcam. Nie lubię demonstracji po prostu. Chcę tylko wskazać, że edukacja historyczna odbywa się według formatów, które zostały dawno temu zaimplantowane w Polsce przez naukę daleką od tradycji Kościoła, całkowicie z nią sprzeczną, a czasem jej wrogą. Nikt nie chce uwierzyć, że historia średniowiecza w Polsce, tak jak ją znamy z podręczników jest wymysłem albo Niemców, albo komunistów. I na całe szczęście nikogo nie obchodzi. Dominującym bowiem formatem, służącym edukacji jest w Polsce historia najnowsza. Jej promocja budzi sprzeciw wielu środowisk, głównie związanych z komunistycznymi służbami. Próby skompromitowania niepodległościowego podziemia podejmowane są wielokrotnie w różnych bardzo wymiarach. Od poważnego, niby naukowego, po kabaretowe. Wspominałem tu w zeszłym roku o serii wydawanej przez tygodnik „Przegląd”, której autorem jest Paweł Dybicz. Nosi ona tytuł „Wyklęci nie święci” i jest reakcją środowisk komunistycznych na państwowy format edukacji historycznej. I teraz wyobraźcie sobie, co by się stało, gdyby KO wygrała wybory i zatrzymała się u władzy dłużej. Mam na myśli obszar edukacji. Powrócilibyśmy zapewne do starego dobrego humanizmu, w wykonaniu Reja, Kochanowskiego i reszty, albowiem to by odpowiednio pozycjonowało edukację historyczną w oczach nowej władzy. Albo w ogóle wrócilibyśmy do pisma „Ster” wydawanego w Generalnej Guberni. Jednym słowem po raz kolejny wybralibyśmy przyszłość. Ktoś powie, że nie jest źle z tą edukacją historyczną. Oczywiście, nie jest, o ile tratuje się ją jako obszar mający w założeniu kształtować jakieś postawy. To jest oczywiście naiwne, bo żadna państwowa edukacja nie ma najmniejszych szans z prywatną rozrywką serwowaną dzieciom i młodzieży. Wszyscy to wiemy, bo wszyscy przez to przechodziliśmy. Państwo jednak, które ma zamiar oprzeć się na tradycji, a nie na rabunku obywateli musi inwestować w takie jałowe obszary, nie rokujące w żaden sposób na wydanie owoców. Jeśli tego nie robi przestaje być państwem. Bezsens tych działań maskowany jest istotami wytresowanymi, które będą dokonywać przed naszymi oczami jakieś prezentacje uznawane za efekt wychowania patriotycznego. To zaś co mamy zobaczyć, jest dokładnym powtórzeniem metod stosowanych dawno temu przez komunistów. Nigdy nie zapomnę bowiem prowadzonego przez Krzysztofa Surgowta teleturnieju wiedzy o ZSRR i zwycięzców tej imprezy. Wyglądali dokładnie tak samo, jak współcześni zwycięzcy teleturniejów wiedzy historycznej i tak samo się cieszyli. Uważam, że sukces w takiej dziedzinie jak edukacja dzieci i młodzieży polega na zastosowaniu autorskich, nowych metod, a nie na ponownym zastosowaniu metod sprawdzonych przez wrogów, którzy wykorzystywali te metody z intencją oszukaną, nie wierząc w nie i demaskując siebie i swoje intencje przy każdej okazji. Uwaga! Nowy i autorski format to nie jest według mnie gra komputerowa. To jest podanie treści znanej, w sposób ciekawy, który nie będzie jedocześnie jakąś chamską demaskacją albo popularyzacją. To zaś oznacza, w mojej ocenie, że należy usunąć z programów szkolnych wszelkie ślady nawet po wyrazach „postęp” i „ewolucja”. Prowadzi nas to bowiem do wniosku, że na drodze postępu i ogólnego szczęścia ludzkości stało państwo polsko-litewskie, które na szczęście zostało zlikwidowane. Jego spadkobiercy zaś muszą się teraz biedzić, żeby wymyślić jakieś uzasadnienie dla swojego istnienia. A jakie? No może socjalizm z ludzką twarzą się nada…Ewentualnie wspomniany już humanizm. Straciliśmy państwo, albowiem było nienowoczesne, ale zyskaliśmy coś w wymiarze indywidualnym – taki wniosek leży u podstawy wszystkich edukacyjnych formatów promowanych dziś przez państwo. Niczego nie zyskaliśmy w żadnym wymiarze. Staliśmy się zakładnikami wrogich narracji. I to one zaczynają na naszych oczach święcić triumfy. Mamy te wszystkie ludowe historie Polski, stos bredni powtarzanych przez zagranicznych autorów, którym oddajemy hołd, wmawiających nam rzekomy kolonializm na Kresach. Mamy wreszcie znaną nam dobrze ucieczkę od konkretu do tak zwanych programów politycznych i idei. Te bowiem najłatwiej przerobić na program szkolny. No i mamy powszechną wiarę urzędników firmujących ten zestaw, że tym razem wszystko pójdzie dobrze i będziemy mogli kształcić dzieci w duchu takim, który zagwarantuje nam trwanie i oddanie kolejnych pokoleń idei państwa polskiego. I na to wszystko wychodzi syn rotmistrza Pileckiego, Andrzej Pilecki i składa do sądu wniosek o 26 milionów złotych odszkodowania za śmierć ojca w polskim przecież więzieniu. I to mimo iż, jak mówią internety, że rodzina na początku lat 90-tych dostała 500 ówczesnych milionów za to samo. Dobrze, że szkolne dzieci i studenci, a także młodzi działacze organizacji niepodległościowych nie ogarniają tej sytuacji, albowiem zostaliby zdeprawowani, żeby nie powiedzieć gorzej, przez samo słuchanie o tym. I w tym miejscu kończy się skuteczność edukacji patriotycznej. Moim zdaniem oczywiście, a ja, jak wielokrotnie już bywało, mogę się mylić.

  6 komentarzy do “O bezużyteczności edukacji historycznej”

  1. z książki Paula Johnsona pt Intelektualiścia co najmniej dwa życiorysy tj Marksa i Rousseau wrzucić do programów nauczania czy to historii, czy Hit-u .

    trzeba pokazać genezę i skąd się geneza wzięła

  2. sorry  -Intelektualiści-

  3. W Polsce edukację historyczną można porównać do ewangelicznego ziarna, które wpadło na ziemię między chwasty i choć wykiełkowało, to nie zdołało przetrwać i rosnąć dalej w cieniu wysokich chwastów, gesto porastających niziny rozciągające się od Bałtyku po Tatry i od Odry po Bug.

    Tylko te ziarna, które spadły na żyzny grunt naszej łacińskiej cywilizacji, wykiełkowały i wydały obfity plon.

    Oto dzisiaj, w dniu Święta Niepodległości Polski i Polaków, głos zabrał najdorodniejszy chwast wychodowany przez wrogów Polski na polskiej ziemi, który wraz pomniejszymi chwastami/cierniami przysłania „słońce wiedzy”/prawdę o naszej polskiej historii i teraźniejszości sporej częsci polskiej populacji, która z braku orientacji idzie za jego oszukańczymi pieniami, rzekomo „zakochanego” w Polsce.

    https://images91.fotosik.pl/630/2e350d35b48e4ca0med.png

    https://twitter.com/donaldtusk/status/1590962532369301504

    Patentowany kłamca i oszust Tusk a za nim stoją młodzi i starzy ze zlasowanymi mózgami, nie ogarniającymi rzeczywistości i roli tego człowieka w niszczeniu Polski.

    Jego rolę można porównać do roli przywódców KPP i jej poprzedniczek SDKPiL i PPS-Lewicy, które gdy w czasie odzyskiwania przez Polskę niepodległości w 1918 roku, robiły wszystko, by Polska stała się republiką bolszewickiej Rosji, tego bolszewickiego raju na Ziemi.

    Tusk teraz chce dla Polski i Polaków, by Polska stała się landem niemieckiej/europejskiej federacji, nowym „szkopskim” rajem na Ziemi, w którym Polacy powinni być „zakochani”.

    Ten człowiek z przeszłością obarczoną odpowiedzialnością za zbrodnię na polskiej elicie w dniu 10.04.2010 roku, przekracza wszelkie granice przyzwoitości i można go uznać za wzorzec z Sèvres – zakłamania, podłości i wszelkiego zła.

  4. Syn Pileckiego, o ile mi wiadomo, to Platformers lub okolice. Trochę dziwne, bo przecież te środowiska są często wręcz wrogie legendzie Pileckiego. Dziwi mnie to, ale być może wytłumaczenie tkwi w układach rodzinnych? One determinują prawie zawsze i są niezawodnym kluczem do odczytania szyfrów.

  5. I przy okazji orka po legendzie trwa.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.