Nasze wyobrażenie o innych krajach i narodach kształtują filmy. Oczywiście, dobrze jest gdzieś pojechać i coś zobaczyć, ale z oglądem rzeczywistości, przy dramatycznej przewadze mediów nad nią oraz przy ogłupiającej pracy od świtu do nocy, może być różnie. A jak jeszcze ktoś pije lub się narkotyzuje to już koniec. Nie połapie się gdzie jest i o co chodzi.
Dla mnie, przez całe dzieciństwo, wyobrażenie Brytanii i jej klas kształtował film „Saga rodu Palliserów”. Oglądałem to u dziadków i bardzo mnie ten serial uspokajał. Nie, żeby w około było jakoś szczególnie nerwowo, ale wiecie jak to jest w mieszkaniach polskiej, białej nędzy, gdzie nie ma w zasadzie komunikacji między ludźmi, a wszyscy uważają, że rozumienie ich spraw i potrzeb odbywa się samo przez się. Oglądałem więc ten serial, wieczorem, kiedy już było ciemno i przy ciągnących się za oknem torach paliły się jarzeniówki. Potem zasypiałem.
Dużo, dużo później obejrzałem sobie inny film, który w mojej głowie zastąpił tę sagę. Była to ekranizacja prozy Kiplinga, film zatytułowany „O człowieku, który chciał być królem”. Jest to historia dwóch zdegenerowanych żołnierzy, którzy uciekają z armii i trafiają na jakieś afgańskie zadupie, gdzie czas zatrzymał się w epoce wczesnohelleńskiej i wszyscy tam czekają aż wróci Aleksander Wielki. Sean Connery, który ma przy sobie jakiś gadżet kojarzący się miejscowym z tym Aleksandrem gładko wchodzi w rolę króla i dobrze się tam przez jakiś czas bawi razem ze swoim kolegą, granym przez Michaela Caine. Kłopot w tym, że miejscowi uważają go nie tylko za króla, ale także za boga. Kiedy próbuje ożenić się z miejscową księżniczką, następuje demaskacja i sympatia oraz podziw lokalsów zamieniają się w prawdziwą wściekłość. Fabuła nie jest dla nas w tej chwili ważna. Istotne jest coś innego, oto w filmie występuje sam Kipling, który próbuje dezerterom wyjaśnić pewne złożone kwestie dotyczące dyscypliny, funkcjonowania imperium i w ogóle życia na zasadach proponowanych przez królową. I wtedy Michael Caine mówi, żeby lepiej siedział cicho (albo coś „w podobie”, Michael gra tam prostego chłopaka), bo to dzięki takim chwastom jak on i Connery to imperium funkcjonuje i odnosi sukcesy. Kiedy patrzymy potem na dalsze przygody naszych bohaterów musimy się, chcąc nie chcąc, z nim zgodzić. Nie ma na tych dwóch siły, są bezczelni, odważni, i dążą do sukcesu nie licząc się z nikim i z niczym. Przyrodzone zaś przekonanie, że przez fakt urodzenia się w Anglii, są lepsi niż cała reszta, wszystko im ułatwia. Miejscowi nie mają takiej pewności i dają też szansę innym, a jednego z tych przybłędów łatwo uznają za boga. I trzeba naprawdę poważnej awantury, żeby ich z tego wyleczyć. Co odróżnia tych dwóch przedstawicieli białej nędzy od naszej, białej nędzy? Oni nie aspirują. Oni mają od dzieciństwa wpojone przekonanie, że są na właściwym miejscu, a cała reszta musi się jakoś do nich dostosować. Tego naszym bohaterom nie powiedział ich znajomy Rudyard Kipling, oni to wiedzieli bez niego, wiedzieli też, że bez nich nie ma Brytanii i nie ma imperium. No to teraz odwróćmy wektory i zastanówmy się czy obecność enklaw białej nędzy na Wyspie oznacza, że imperium nadal istnieje. Moim zdaniem jak najbardziej. Te gromady zaś bezkarnych i bezczelnych nożowników włóczących się po parkach to po prostu przyszła elita krajów podbitych, która będzie je eksploatować bezwzględnie nie licząc się ani z miejscowymi zwyczajami, ani z kulturą i aspiracjami narodów zamieszkujących kolonię.
He, aleś przydzwonił, powie zaraz ktoś….tamte czasy minęły, teraz będziemy już tylko coraz bardziej kulturalni, będziemy się docierać wzajemnie i będziemy się, jeden od drugiego, uczyć jak być lepszym w społeczeństwie multi kulti. Oczywiście, a potem wszystko to opisze nowy Rudyard Kipling w nowej Księdze dżungli tym razem będzie to dżungla asfaltowa.
W wakacje byłem nad morzem. Stragany z tanią książką zawalone były jakimś klasycznym brytyjskim dziełem, opowiadającym o przygodach dzielnego żołnierza w Afganistanie. Przekartkowałem tę opasłą książkę, która, jak wiele innych stanowi po prostu instrukcję zachowania się w krajach, przeznaczonych do podboju. To się tym różni od naszych zachowań, że ich nie interesują ani zabytki, ani kultura, ani cokolwiek z zakresu, który my uważamy za istotny w kształtowaniu i wychowaniu człowieka oraz jego relacjach z innymi ludźmi. Ich interesuje kradzież i dominacja. To jest powiedziane tak wyraźnie, że chyba tylko idiota nie zrozumie. Mało, że powiedziane, to jeszcze powtarzane w tysiącach publikacji właściwie bez przerwy.
Polacy, którzy nie zdecydują się na przyjęcie obywatelstwa zostaną w ciągu najbliższych lat wyrzuceni z Wyspy, jestem o tym przekonany. Przygoda, jaka zdarzyła się ostatnio to tylko wstęp, który zostanie przez koronę wyeksploatowany propagandowo, tak, by Polacy czuli się możliwie jak najgorzej, a Brytyjczycy jak najlepiej. I nie mają tu znaczenia różne deklaracje składane przez przedstawicieli władz, bo logika wypadków które nastąpią będzie zupełnie inna. Podobnie jak znaczenia nie ma wizyta polskich urzędników na Wyspie, choć wielu osobom poprawia ona humor. Nie ma mowy, żeby cokolwiek zmieniło się w ich stosunku do Polaków, a jakiekolwiek próby rewanżu spotkają się z bardzo zdecydowaną reakcją władz, a także – co ważne – z bardzo zdecydowaną reakcją polskich mediów tak zwanego głównego nurtu, których zadaniem jest kształtowanie kultury i świadomości Polaków, a także mozolne podnoszenie ich na coraz wyższe poziomy, po to, by wreszcie dorównali Europie i nauczyli się jeść pałeczkami jak ci Chińczycy w Londynie.
Spodziewać się też należy, że wyczyny Brytyjczyków w Polsce, tak wdzięcznie opisywane kiedyś przez Mariusza Szczygła w Dużym Formacie, spotkają się ponownie z przychylną reakcją tychże mediów. To znaczy klasy niższe, a tam wszystkie klasy są niższe, z wyjątkiem tych, których nie widać, przybywające tu, żeby upić się do nieprzytomności, sikać na klomby i latać bez gaci po krakowskim rynku, będą wychwalane. Ich obecność zaś i wybryki będzie tolerowana, bo w końcu przywożą tu pieniądze, o co więc chodzi.
Problem Polaków, Czechów, Ukraińców i Rosjan sprowadza się do rozwiązania kwestii – aspirować czy nie. Cała polska i nie tylko polska, ale środkowoeuropejska tradycja literacka i kulturowa, tradycja, którą po polsku nazwać możemy pozytywistyczną mówi, że aspirować. Praktyka zaś narodów, które rządzą światem oznajmia nam coś wręcz przeciwnego. Tylko durnie aspirują. Należy się przede wszystkim czuć dobrze z samym sobą i ludźmi mówiącymi w tym samym języku. W Polsce takie postawienie sprawy nie wchodzi w ogóle w grę, nie tylko dlatego, że rozwijamy model multi kulti, ale także dlatego, że musielibyśmy zanegować ostatnie 200 a może 300 lat historii, musielibyśmy zacząć od nowa czytać nasze własne książki i wyciągać z nich nowe całkiem wnioski. To jest nie do zrobienia, bo nie ma już żadnej grupy, która byłaby tym zainteresowana. Trzeba taką grupę wychować. A kto ma to zrobić? Gazownia? Wczoraj pojechałem po dzieci do szkoły. Matki są, co mnie trochę dziwi, coraz młodsze, a wczoraj zobaczyłem dwie takie – matkę i ciotkę – miały może po dwadzieścia parę lat i ciągnęły za sobą dwie pierwszoklasistki. Ciotka, która najwyraźniej wróciła właśnie ze zmywaka, mówiła do tych dziewczynek po angielsku z akcentem tak okropnym, jak ci indyjscy tragarze, co to ich pokazują w filmach kręconych według prozy Paula Scotta. A zadowolona była przy tym jak nie wiem co, dzieci także. W końcu uczą się ważnego języka i będą mogły się w nim porozumiewać. A jak będą się mogły porozumiewać, to może nikt ich nie zadźga i nie zgwałci, kiedy znajdą się przypadkiem w takim miejscu gdzie nie zagląda brytyjska policja. Otóż nie. Nauka bowiem języka, w opisywanych okolicznościach nie służy komunikacji. Służy demaskacji. Ten język zaś jest wyznacznikiem kastowości, o czym wszyscy rzekomo wtajemniczeni w brytyjskie sprawy obcokrajowcy uwielbiają rozprawiać, bez zrozumienia sytuacji, która stawia ich, nawet z tym „perfekcyjnym” angielskim gdzieś między orangutanem a czyścicielem szamb z Bombaju. Wiadomo, że wystarczy się odezwać, żeby zdemaskować całkowicie swoje pochodzenie. Nie ma od tego ucieczki. No, ale są złudzenia, a ze złudzeniami walczyć się nie da. I ja także nie będę.
Na koniec jeszcze zostawiam Wam nagranie z amerykańskiej telewizji, występuje w nim Tomek Bereźnicki i opowiada o komiksach.
http://youtu.be/sPZTIqGKImE
Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.
Zapraszam też na stronę www.rozetta.pl gdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.
zwana Sagą Rodu Polsilverów.
nie dałem rady, pamiętam tylko drętwe dialogi dobiegające z dużego pokoju.
Angole mają wprawę w wyrzucaniu Polaków. Już raz im się czkawką odbiło. Duża część Polaków pracuje w Brytanii umysłowo. Choćby informatycy. Ci których znam, zaczynali od zmywaka, czy kelnerowania, ale w ciągu roku zostawali managerami. Koleżanka jechała znając kilka słów. Trafiłą na zmywak w hotelu po półtora roku zarządza całym hotelem. Kumpel zaczynał od zmywaka a teraz zarządza flotą samochodową.
Teraz wyobraź sobie na tym miejscu pana który jeszcze przedwczoraj rzucał kamieniami w ciężarówki.
Oczywiście buraczyska też są. Wracałem z Irlandii z taką rodzinką, która na uwagę stewarda, żeby nie zajmować pierwszych trzech rzędów w samolocie odpowiedziała z wyniosłością Yes oksykord i się na nich rozsiadła. Przesadzona po trudach dała mordę przez cały lot.
100/100 drogi Coryllusie. Mam przeświadczenie, że to przekonanie o naszej przyrodzonej wyższości utraciliśmy wraz I Rzeczpospolitą.
Nie pamiętam czy pisałem tutaj o historyjce z moją kuzynką, która zapytana była przez właścicielkę pokoju, który wynajmowała w Londynie czy przyjechała znaleźć męża. Odpowiedziała, że rodzice nigdy nie zgodziliby się na ślub z cudzoziemcem i heretykiem. Kobicina o mało nie zeszła na zawał kiedy usłyszała, że jest cudzoziemką i heretyczką i, że wszyscy oni takimi są dla nas.
No to jednak coś się tam jeszcze i w Nas telepie, że potrafimy nimi telepnąć.
Taką postawę należy przyjąć. My się mamy wstydzić dziedzica co psuł dziewki, a oni mają swoją sagę Polsilverów
trzeba zrobić tak, aby inni chcieli aspirować do nas.
Trochę trywializuję problem, ale artykuł spójny jest z moimi obserwacjami wyników kadry narodowej w piłce nożnej. My ciągle aspirujemy, że już gramy jak inni, dośrodkowujemy jak ten czy tamten. A spójrzmy na drużyny wiecznie w czołówce: Niemcy, Anglicy, w drugim rzędzie Włosi, Hiszpanie, Holendrzy. Ci pierwsi są nadludźmi, z misją ekspansji. A my ekscytujemy się, że wreszcie stroje mamy ładne, że sprzedają naszych zawodników za „godziwe” pieniądze, i tym podobne. Obecny ruch patriotyczny myślenie to nieco koryguje.
Na krakowskim rynku rozwalała się w kawiarni angielska nędza z twymslowanymi kopytami…które to kopyta wyciągała poza obręb kawiarni.
Myśmy czekali z dziećmi na marsz jamników. Ona na nas kieala żeby nie zasłaniać…No i te kopyta!! :))))
Słabym ! angielskim bardzo dosadnie jej eylozylsm że ma schować kopyta pod stół i się zamknąć.
Siedzi w kawiarni to nich siedzi. I morda w kubeł.
Bardzo pomogło:)))
Jeszcze do Polaków w kolo tlumacxylsm że śmiechem….a ta nędza nie znając polskiego, mogła tylko głowę schylić.. Bo śmialiśmy się.
.
Dobrze tu przypomnieć opis Jałowieckiego, który zobaczył przedmieście któregoś z angielskich miast pełne nędzy (opisywany czas to zaraz po I WŚ) i potem wieczorem, będąc na salonie zapytał angielskich właścicieli salonu, dlaczego do tego dopuszczacie, do takiego upadlania swoich obywateli, przecież nie musicie. (nie pamiętam i nie mam czasu zajrzeć jak dokładnie mu odpowiedziano), ale zbyto go niejako „po angielsku”, zdaje się że nikt z obecnych w salonie nie usłyszał wypowiedzianych przez niego kwestii.
Dostalm wczoraj nowy, specjalny numer Szkoly Nawigatorow, rewelacja! Gratuacje dla Pani Maryli Sztajer za jej tekst ” Okradzione miasto”, pieknie i prawdziwie napisane, czyta sie jednym tchem!
Obecna pani profesor opowiadała jak w latach siedemdziesiątych pojechała do Anglii i wynajęła pokój przy rodzinie. Gospodyni była poprawnie uprzejma, ale cały czas ją taksowała i widać było, że ma ochotę o coś zapytać i stało się to któregoś dnia:
– Przepraszam, czy to ubranie to masz służbowe?
Nasza zbaraniała i przyznała się do tego, więc usłyszała, że podobnież Polacy wyjeżdżając na Zachód dostają służbowe ubrania, żeby jakoś wyglądali. Wszystko to grzecznie i z rozbrajającym uśmiechem.
To w skrócie o tym co w notce.
No nie Anglicy to jest akurat drużyna półwiecznych rozczarowań. I niech tak zostanie.
a jakiż to ten obecny ruch patriotyczny? ten z koszulkami za dyche, czy ten o imperium co powstaje
Strzał w dziesiątkę ! Mieszkałem kilka lat na wyspie (Szkocja), nie zaczynałem od zmywaka, pracowałem w biurach projektowych ale ten tekst pięknie reasumuje moje obserwacje i dodaje kilka nowych, ciekawych. Co do języka to jak powiedział mi mój szkocki nauczyciel (starszy gość, pozytywny) – masz na tyle dobry akcent, że nie powiem Ci skąd jesteś, ale po doborze i użyciu słów powiem Ci że nie jesteś stąd (czyli UK). I pełna demaskacja, może i nie mam pakistańsko-hinduskiego akcentu ale nie jestem z tej kasty. Oczywiście Szkoci szczerze nienawidzą brytoli i niemców :)…
Ten nasz 🙂
Tu wokół p.Maciejewskiego.
Na razie mały i kameralny, a jak będziemy działać, będzie lepiej.
Rodzaj misji.
Bo nie napiszę ewangelizacji.
Właśnie dziecko mi powidziało, że na maturze będzie miało angielski.
Co świetnie koresponduje z treścią notki.
Oczywiście jak ktoś angielskiego nie zda – będzie nawet nie w kaście niższej, ale podkaście.
Bo to kładzie całą maturę.
Zanim zagrał nam teatr uliczny ,,Brexit” obijała się tu po radiach i telewizjach inna pieśń opowiadająca o złej, zmuszającej Wlk. Brytanię do traktowania zwyrodnialców jak ludzi ,,Europejskiej Konwencji Praw Człowieka” zwanej tu dla niepoznaki Human Rights Act. Otóż był taki pomysł żeby zastąpić to wszystko ,,Brytyjską Kartą Praw i Obowiązków”. Nie udało się tego przeprowadzić będąc w Unii, ale teraz, kto powstrzyma wprowadzenie “British Bill of Rights and Responsibilities”? Oczywiśćie Coryllus pisze wprost to, co szepczą na ucho rządowi JKM faceci z mądrością wypisaną przed nazwiskiem, prof. Conor Gearty: doprowadzi to do stworzenia hierarchii przywilejów, z Brytyjczykami na szczycie i pozostałymi czekającymi na swoją kolej. (“hierarchy of rights-holders, with Britons at the top and others further down the pecking order”).
Mieśmy tu w ostatnich latach oznaki nowego ładu, od ludzi przyjeżdżających do pracy w jednej z największych brytyjskich firm odzieżowych a otrzymujących 2.7 funta za godzinę, bo pracodawca stwierdził, że oni tu byli na praktykach (choć robili to samo, ba, nawet więcej co normalni pracownicy), przez kotrakty zero-godzinne, system punktowy gdzie wydajność (punkty)spadają w zależności od tego czy pracownik skorzysta z toalety, po rodzenie w kiblu firmowym z obawy przed utratą pracy. Takie sprawy, a przecież ciągle tu obowiązują prawa człowieka!
http://www.publications.parliament.uk/pa/jt200708/jtselect/jtrights/165/165i.pdf
tak, tutaj chronimy nasze wyobrażenia o Ojczyźnie i patriotyźmie, ale wyzwanie 'ewangelizacyjne’ to jest nieunikniona droga przez życie, jeśli chcemy przeżyć; i na takie wyzwania jesteśmy skazani, w każdym kręgu działalności/funkcjonowania
Samo wybrało ten angielski …
Spora czesc polskiej emigracji lat ostatnich dyskonuje swoje deficyty, ktore starannie pielegnuje zasuwajac na zmywaku wtedy kiedy wraca na chwile do Polski, zeby wydac bardzo ciezko zarobione pieniadze. Kompensuja sobie podlosc sytuacji, w ktorej sie znalezli przyjezdzajac do Polski z przeslaniem, ze oto wracaja na chwile z lepszego swiata, do ktorego i tak nie naleza.
Ja to co jakis czas obserwuje i jestem tym zazenowany. Wiem bowiem, ze ci ludzie nigdy nie zgodziliby sie na prace, warunki zycia i te same pieniadze jesli ktos by im to zaproponowal w Polsce. Uznaliby to za wyzysk, bezwzgledna eksploatacje i niewolnictwo. No i duma nie pozwolilaby takiej pracy podjac. A tak… ta pozorna przynaleznosc do lepszego swiata pozwala im przelknac cala sytuacje.
Zycie na emigracji, a sam juz jestem przeszlo dekade poza Polska, daje istotna szanse na lepsze zycie, na wypracowanie istotnej przewagi nad innymi, ale nie wiaze sie to tylko z tym, ze sie wiecej zarabia. Zycie na emigracji codziennie zadaje pytania na ktore trzeba sobie i innym werbalnie odpowiedziec – kim jestes? Skad jestes? Ludzie, ktorzy aspirujac do „europejskiej cywilizacji” namowieni przez lewactwo, ze trzeba byc najpierw czlowiekiem, a potem Europejczykiem, a ewentualnie na koncu Polakiem nie odwaza sie odpowiedziec na pytanie „who are you?” – jestem czlowiekiem, albo jestem EUropejczykiem bo to zabrzmi smiesznie, glupio, albo arogancko. Zwykle beda sie wstydzic swojej „polskosci” i bede chcieli szybko zejsc z tego tematu. Uwazam, ze znalezienie wlasciwej odpowiedzi na to pytanie, takie, gdzie bedzie mozna ze spokojna duma opowiadac skad sie jest i kim sie jest jest prawdziwym kluczem do sukcesu, jesli za slowami pojda dzialania, ktore beda ludzi zadziwiac. W dziedzinach, ktorych sie realizuje jestem synonimem solidnej jakosci, przedstawiam sie jako Polak i nie musze nikogo udawac, aspirowac i kompensowac. Codziennie wlasciwie spotykam nowych ludzi i musze sie przedstawic o odpowiedziec kim jestem i skad jestem. Sytuacja wymusza ciagle definiowanie i redefiniowanie siebie samego. Uwazam to za duzy przywilej, szanse to, zeby byc spojna caloscia oraz stworzenie istotnej przewagi, ktora prowadzi do sukcesu. W Polsce takich zadan domowych czlowiek nie dostaje w takiej ilosci. A przeciwnie – jest atakowany przez tajfun pseudoproblemow, ktore odciagaja od istotnych zadan i odpowiedzi na wlasciwie postawione pytania. Ogladam to za kazdym razem jak jestem w Polsce. W Polsce nie jest latwo, bo ludzie sa poddani wlasciwie non stop propagandowej obrobce i szkoleniu na niewolnika – od przedszkola i szkoly, przez organizacjie pracy i urzedy po media promujace wstyd i aspiracje pod haslem „dogonimy Europe”. Europa to fikcja, a jesli jest to i tak zmierza donikad wiec nie ma czego gonic. Mozna tylko wspolczuc. Okopac sie na wlasnych pozycjach. Wyczekac, spokojnie wyznaczyc swoj azymut odroznic sie od heretyckiej, zlewaczonej badz poganskiej reszty i zaczac isc. Kierunek wyznacza wiara, ktora pozwala bez wzgledu na miejsce i okolicznosci glowe nosic wysoko i bronic siebie, swoich spraw i interesow. Nie mozna w zwiazku z tym przyjaznic sie z bandyterka, ani tym bardziej jej ulegac i podlegac, bo to co bandyterka oferuje to jest ponizenie i falszywe poczucie wyzszosci okazywane innym ludziom w bardziej sprzyjajacych okolicznosciach.
Premier Teresa May już jakiś czas temu zapowiedziała, że chce by mieszkańców Unii obowiązywały takie same restrykcje jak tych z poza Unii. W skrócie sprowadza sie to do tego, że jak się nie jest pielęgniarką, by dostać wizę do Anglii trzeba zarabiać 35tyś funtów. Kwota nieosiągalna dla większości Brytyjczyków i Polaków. Z drugiej strony, by sie białym brytyjskim biedakom w głowach nie poprzewracało, by mieć zagarniczną żonę, trzeba zarabiać co najmiej 18 tyś funtów. Pensja minimalna to trochę ponad 12 tysięcy, a tak zwana „living wage” czyli „godna płaca” to 15 tysięcy.
Plan eksmisji Polaków z Wysp, będzie trochę mniej dramatyczny niż opisuje Autor – myślę że kolejne takie incydenty jak ten z Harlow będą wypychać polskich robotników z miast białych biedaków (jak Harlow) do miast czarnych biedaków (Enfield), żeby hierarchia społeczna była dla wszystkich jasna. No chyba, że kogoś będzie stać na mieszkanie w Islington, tam nie będzie żadnych antypolskich incydentów, ale tam zarabiajac 35 tysięcy nie stać człowieka na opłacenie mieszkania.
Z resztą ostatnie zapowiedzi premier May, że woli by utrzymać kontrolę migracji nawet kosztem tego, by Anglia była poza wspólnym rynkiem Unii to takie małe wypowiedzenie wojny Europie, bo za raz Włochy i Francja powiedziały, że na ogranicznenie dostępu ich pracowników nigdy sie nie zgodzą (Francuzów, Włochów, Hiszpanów jest tu całkiem sporo). Więc albo rząd JKM będzie musiał zmienić stanowisko, albo zostać (ze stratą) poza Unią, no chyba że zamin Brexit stanie sie ciałem z Unii Europejskiej pozostanie tylko wspomnienie.
Mieszkam w Anglii juz prawie 10 lat. Zylem na poludniu Anglii, gdzie jest dosc kosmopolitycznie i bogato, teraz od ladnych 5 lat jestem na polnocnym wschodzie – najbiedniejszym regionie Anglii. Jak bylem na rozmowie kwalifikacyjnej do pracy tu na pn Anglii, szef firmy zapytal mnie, czy zdaje sobie sprawe, ze tu jest polnocna Anglia a nie polnocny Londyn. Odpowiedzialem grzecznie i pewnym glosem, ze jak najbardziej. O naiwnosci. Pare doswiadczen:
1)mowie bardzo dobrze po angielsku z poludniowo-angielskim akcentem i pierwsza rzecz jaka mnie spotkala, to LUDZIE NA PN ANGLII MNIE NIE ROZUMIELI, tzn nie sa przyzwyczajeni do tego akcentu, wiec musialem sie powtarzac na poczatku konwersacji z kazdym; to dzialalo tez w druga strone – zajelo mi ponad rok przyzwyczajenie sie do ich akcentowania
2) kastowosc jest bardzo silna – potomkowie gornikow mowia gwara i z silnym akcentem, jak nie mowisz tak, jak oni, jestes obcy – nie wazne, czy jestes Anglikiem, czy Polakiem – jestes obcy
3) szowinizm – anglicy maja wyssane z mlekiem matki, a jakby matka nie byla wystarczajaca, to maja indoktrynacje przez caly proces edukacji ze SA NAJLEPSI NA SWIECIE. To jest w ich podswiadomosci. Wiekszosc nawet tego nie zauwaza. Typowe przejawy angielskiego szowinizmu: po pytaniu „how are you” nastepuje pytanie „where are you from?”, po paru zdaniach rozmowy nastepuje pytanie „are you planning to go back?”, lub tym podobne subtelnosci; no i przy szukaniu pracy – wisi ogloszenie, ze szukaja, ale jak zapytasz, to „juz nieaktualne, przepraszamy”. Zwrocenie przez obcokrajowca uwagi Anglikowi to jest dla nich szczyt obrazy – czesto sa tak zszokowani, ze nic nie odpowiedza. To jest dla nich potwarz.
4) mentalnosc – tu na polnocy Anglii 95% ludzi NIE MA ZADNYCH ASPIRACJI i jest im z tym dobrze. Ludzie z rozbrajajaca szczeroscia mowia ze marnuja swoje zycie ogladajac ciagle telewizje, ale jest im tak ok, bo nie znaja nic innego, nie wiedza, co innego mieliby robic. Mieszkam w postgorniczej wiosce – tu zyja potomkowie tych, ktorzy za ochlapy tyrali po 12-16 godzin w kopalniach, zastawiali swoje dzieci u wlasciciela kopalni, zeby miec za co wyprawic wesele. Wiekszosc z nich nigdy nie wyjechala poza obreb 30 mil od swojej miejscowosci. Prawie nikt nie byl w Londynie i nie ma bladego pojecia o tym gdzie lezy taka Polska. Na wakacje, jesli maja pieniadze, jezdza na hiszpanskie wybrzeze badz Wyspy Kanaryjskie, gdzie WSZYSTKO wyglada tak, jak w Anglii, poza pogoda. Ich NIE INTERESUJE ZWIEDZANIE czy INNE KULTURY, ich interesuje nazrec sie frytek z hamburgerami lub smazona ryba, zapic sie do nieprzytomnosci piwskiem (ich piwo ma stosunkowo niewielka zawartosc alkoholu – w trakcie picia organizm przetrawia alkohol, wiec jest sie ciagle podchmielonym, ale nie jest sie pijanym) bo nie rozumieja ze piwo na kontynencie jest mocniejsze, poza tym UPICIE SIE jest super rozrywka sama w sobie. No a wiadomo, ze jak sie czlowiek upije, to musi pokazac calemu swiatu jaki to on nie jest najlepszy, najpiekniejszy, najmadrzejszy – to jest ten efekt uboczny „angielskiej edukacji”.
5) white trash – znam Middlesbrough, Stockton-on-Tees, Thornaby, Redcar, Darlington, Sunderland, Newcastle, czyli postindustrialny krajobraz angielski i jest tej bialej nedzy mnostwo. Czegos takiego w Polsce nigdy nie widzialem. Alkoholicy, narkomani, nastolenie matki, bumelanci na zasilkach, ludzie z najrozniejszymi problemami emocjonalnymi i psychicznymi. Jednym slowem – wyborcy. Przez dobry rok przed referendum, dzien w dzien w szmatlawcach pokroju The Sun, Daily Mail etc (ktore to „czytaja” ww. wyborcy) wieszali psy na Unii Europejskiej i Emigrantach. A po Brexit wielkie zdziwienie (jakie to typowe tu w Anglii) i oburzenie. Litosci…
6) angielska jakosc – emigranci mile widziani – NIE SA, nigdy zreszta nie byli, ten caly pomysl otworzenia rynku to byl pomysl tlustych kotow z City – przed 2004 rokiem pracownik fizyczny mial 3-4 krotnie wyzsze wynagrodzenie niz obecnie. I to byla angielska wydajnosc – czyli flegma plus idiotyzm plus tumiwisizm. I nagle przyjechali biedni Polacy. I nagle sie okazalo, ze mozna obnizyc koszty przy jednoczesnym zwiekszeniu wydajnosci. Oczywiscie kosztem angielskiej sily roboczej, ale kto tam sie w Anglii przejmuje pracownikiem?
7) wiekszosc Polakow, ktorych znam, ma poczucie wyzszosci wzgledem Anglikow, ale to nie zmienia faktu, ze to my jestesmy u nich w goscinie, a oni maja dosc specyficzne poczucie goscinnosci…
8) bogata smietanka – mieszka w oddalonych, oslonietych lasem i polem golfowym siedliskach lub na wlasnych posiadlosciach, nie dojezdza tam zadna komunikacja miejska, maja wlasne sklepy „osiedlowe”, to jest calkowicie zamknieta spolecznosc, zenia sie miedzy soba, robia „ynteresy” (w sensie: kradna) w bialych rekawiczkach, po cichu, uwlaszczaja sie na panstwowym, angielskie prawo im w tym bardzo pomaga, lub bogaca sie w najstarszy sposob swiata – dziedzicza fortuny
9) klasa srednia – nie istnieje, to jest mit, nie ma czegos takiego, klasa srednia w Anglii to jest ta XIXwieczna biedota wyposazona w zdolnosc kredytowa. Wszystko na kredyt. Przyklad – kupno aut. W Anglii wiekszosc ludzi kupuje auto od dealera pomimo iz przeplacaja nawet do 2 tysiecy funtow. Dlaczego? Bo nie stac ich na wylozenie powiedzmy 7 tysiecy funtow w gotowce. A dealer oferuje sprzedaz ratalna lub platnosc karta kredytowa (karty sa przewaznie z max limitem do 4-6 tys funtow).
Tyle w temacie
tyle moich spostrzezen odnosnie wesolej Anglii
pozdrawiam
masz rację, należy się okopać na wlasnych pozycjach i pamiętać, że góra stoi;- miewamy gości z z całego świata i nie ma ani zdziwień ani wyrazow politowania dla naszej doli, jeśli wiemy kim jesteśmy to jesteśmy rowni miedzy równymi, ale jeśli bredzimy o doganianiu, etc to wylatujemy z orbit zainteresowania, i należy dokładnie wiedzięc czym się rożnimy od innych i warto sobei też zadawac pytanie: czy jesteśmy dobrzy jak chleb?
Dzień dobry .
Niedawno znajomy opowiedział mi zdarzenie którego świadkiem był ktoś z jego rodziny mieszkający w Niemczech . W tramwaju kilku panów o ciemniejszej karnacji chwaliło się ostentacyjnie jakto za kilka lat cały kraj będzie w ich rękach dzięki brzuchom ich kobiet . Na co wysiadając starsza pani rzuciła , żydzi przed wojną też tak myśleli . Świadkowi zdarzenia zrobiło się dziwnie , a panowie o ciemniejszej karnacji chyba nic nie zrozumieli .
ale postawa Anglików po meczach eliminacyjnych Mundialu 1974 pokazała jaki maja sposób myślenia. To się nie zmieniło.
Uważam, że oprócz biznesu koszulkowego, powierzchownego, duża cześć ludzi już zaczyna rozumieć sens tożsamości narodowej i braku kompleksów. Ot choćby ja, drobna sprawa, przeciskam się bezpardonowo przez liczne żydowskie wycieczki wokół ulic: Stawki, Chłodna, Pereca. W tym odsuwam ochroniarzy izraelskich (kto ich w ogóle wpuszcza do kraju?). Kto tu gość? Kto tu gospodarz?
Powinieneś Piotrek prowadzić kursy motywacyjne, dla niewielkich grup
Piękny komentarz, dziękuję
Żydzi też nic nie rozumieli przed wojną
Inna „banalna” kwestia – polscy przewodnicy. Jak oni biadolą, tu nam zburzono to, tam nas wywieźli na wschód, tam gdzieś wywieźli na roboty do Niemiec, ci nas zdradzili w 39. I tak w kółko. Zamiast – rozpirzyliśmy tych na wschodzie tu i tu, tu się Hitler nadział bo to i to, nigdy nas nie opanują bo myśmy tacy to, a tacy. My szerzymy kulturę białego człowieka…itp.
potwierdza to moje wrażenia z 89 roku, kiedy to pierwszy raz wyjechałem do UK za pracą, i kiedy mnie stamtąd wyrzucano za nielegalną pracę. Potem spotkałem Anglików w korporacji (jedna z największych globalnych – relacje jak w Indiach) – i jak ręką odjął cały zachwyt wyspiarzami. Teraz lektury Baśni spowodowały, że nie kupuję, a wręcz wyprzedaję jak mogę wyroby angielskie.
Dlaczego niewielkich?
Im wiecej osób tym bardziej rozmywa sie przekaz i wykładowca nie ma na to wpływu
no zaczyna się:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1348,title,Polak-pobil-i-zgwalcil-kobiete-w-Birmingham-cale-zajscie-nagrywal-telefonem-Uslyszal-wyrok,wid,18495936,wiadomosc.html
bo przy duzych grupach traci sie szybko kontrole i zeby ja odzyskac to trzeba stosowac bandyckie metody?
Można by taki kurs zorganizować. Kurs przewodników pozytywnych. No, ale jak tu cały ruch turystyczny przestawić i Oświęcim ominąć? Parę zamków też trzeba by odbudować. Powiedz to historykom sztuki…
Wyniki brytyjskiej nędzy (myślę, że głównie umysłowej) i edukacji seksualnej w szkołach.
Na każdy tysiąc Brytyjek w wieku od 15 do 19 lat blisko 20 zachodzi w ciążę.
Najmniej nastolatek zachodzi w ciążę w Szwajcarii (3,4 na 1 000), a najwięcej w Azerbejdżanie (50). Średnia w Unii Europejskiej wynosi 12,6… Niemcy (8), Francja (10,7) i Hiszpania (9,1)
[…] liczba ciąż u nastolatek na Wyspach spadła jednak od 2004 roku o jedną czwartą – z poziomu 26,8 na 1 000.
[…] „Liczba młodocianych ciąż w UK spadła do najniższego poziomu od 40 lat” – poinformował rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wielkiej Brytanii,
I jeszcze miał tak samo na imię jak ten zabity…może to ten sam? Sądzę, że w północno wschodniej Anglii wszyscy będą tak myśleli i uspokoją swoje lekko przebudzone sumienia.
Sprawa sprzed trzech miesięcy i teraz wyrok, czyli „You Polacks”… i można spokojnie żyć dalej.
Brytania nie odrodzi sie w swojej „wielkosci” jak to drzewiej bywalo..
Ta wielkosc bedzie inna, nie wiadomo pewnie jeszcze dokladnie jaka ale napewno bedzie gorowac w Europie.
Za rok wchodzi do uzycia nowy lotniskowiec GB (HMS Queen Elizabeth) a w 2020 kolejny (HMS Prince of Wales).
Mysle ze daty i nazwy tych jednostek sa znamienne. Cala Polska armia nie jest warta polowy jednego z tych lotniskowcow w przeliczeniu na naklady.
A powazne kraje nie inwestuja takich srodkow dla szpanu – to sa inwestycje ktore przynosza zyski. Dla odmiany Polska armia to tylko koszt..
Wielka Brytania jak kazde powazne imperium byla zbudowana nie tylko na wyzysku obcych ale przedewszystkim na wyzysku „lokalsuf”.
Ostatnimi czasy GB natargala parobkow z calego swiata w takich ilosciach ze wystarczy im na conajmniej 20-30 lat wyzysku o ktorym sie nie snilo amerykanskim korporacjom.
Robotnik z UK moze patrzec tylko z zazdroscia na wyzyskiwanego „Wlocha”, „Niemca” czy „Japonczyka”. Nwaz Zelandia czy Australia dawno przestaly wpuszczac „zwyklych brytoli”..
Pod kotlem juz ostro buzuje i cisnienie w anglikach zbliza sie do poziomu w ktorym mozna zwolnic wajche i ruszczyc lokomotywe..
Na takie czasy pewnie trzeba by bylo zmienic totem – obecna krolowa to personifikacja samych porazek. Ale lawka „szczesliwych totemow” jest dluga i szeroka..
Przegrupowuje sily i otwieram kolejny front pod roboczym haslem „ucz sie – trenuj – zainwestuj w sprzet”. Pomysle o tej motywacji. To moze byc ciekawa przygoda, tym bardziej, ze sportowcy w naturalny sposob sa glodni sukcesu, ktory widac golym okiem. Mialem sportowe, pracowite dwa ostatnie miesiace. Mialem przywilej pracowac w tym roku z europejska i swiatowa czolowka trenerow hokejowych i codziennie trzeba bylo wyzej skakac, bo poprzeczka byla wysoko zawieszona. Jade jutro na wakacje. Wiadomo gdzie – do Polski.
Za kilka tygodni ruszamy z organizacja i promocja przyszlorocznej imprezy targowej. Wstepnie sobie rezerwujcie czas na pierwszy weekend czerwca. Impreza na pewno bedzie na Slasku i bedzie rownie ciekawa jesli nie ciekawsza niz pierwsza edycja.
Fajny tekst: http://www.nowakonfederacja.pl/a-wiec-wojna/
A nasza grupa na blogu jest duża, czy niewielka?
Piszcie, piszcie. Bardzo ciekawy temat, ja dzisiaj będę tylko czytać, bo inni mają więcej do powiedzenia.
Mój komentarz jest taki. Nie dać się gnoić i nie aspirowac. Mamy od Boga przydział na inne zadania.
No i brakuje kilku pomników, o których Pan pisze non-stop.
Mysle, ze gospodarz ma wglad w sprawe. Obstawiam, ze czytelnik ksiazek Coryllusa zaglada na blog,a to jest juz populacja, nie grupa. W celach szkoleniowych – i tu Ameryki nie odkryje – grupa 5-10 wyselekcjonowanych osob. Przy wiekszej ilosci reszta i tak stanowi nieistotne tlo.
@Lukasz
Takie wrażenie miałam już w 81′.
Z tym że Londyn i południe…i byłam gościem. Nie pracowałam.
Gościem Anglików.
Bardzo trafne…Polacy mają poczucie wyższości nad Anglikami:))
Ja mam na pewno:))) Miło mi że nie jestem wyjątkiem.
.
@elzbieta
Miło mi.
I to się wiąże z dzisiejszym tematem.
O wyższości nas nad angielską nędzą.
Ja mam tę korzenie o których piszę w SN od jakichś 800 lat….stałe w promieniu …20 km….
My w Mieście zawsze byliśmy lepsi od wszystkich. To zostaje.
Należy tego szukać.
Valser i Rozalia dobrze piszą tam wyżej…
Ale same kursy nie wystarczą. Trzeba to mieć w sobie. W korzeniach.
.:)
.
Tak.
.
.
BBC – kilka miesięcy temu program o tym, jak podcza załatwiania potrzeb fizjologicznych produkty tych potrzeb przenoszą się na otoczenie, ubranie, meble itp.
Ilustracja, jak w ultrafiolecie wygląda na dłoniach, ubraniu, meblach, umywalce, muszli to co się z siebie wypuści.
I instrukcje, jak obsługiwać te (skomplikowane 🙂 ) mydła, kurki z wodą , w jakiej kolejności, żeby jak najmniej brudu zabrać ze sobą.
Na początku mnie to bawiło, i oglądałem z zainteresowaniem.
Potem pomyślałem, że to był państwowy (BBC) film instruktażowy dla tej białej nędzy, jak choć trochę podnieśc poziom higieniczny.
A dzisiejsza notka, a szczególnie komentarze – utwierdza mnie tylko w tym przekonaniu.
Pokusa zeby pojsc na skroty istnieje zawsze i jest tym trudniejsza do odrzucenia im bardziej aspirujemy, zwlaszcza gdy ktos sklada „oferte”. To ma zawsze bardzo krotkie nogi i w najlepszym razie konczy sie dyskomfortowa rola odgrywania pajaca za godzinowa stawke. Zwykle jest to jednak katastrofa calkowita i wylot na warunkach oferenta. Powrotu w chwale nie ma, pozostaje martyrologia i kombatanctwo, smutne opowiesci o niesprawiedliwosci tego swiata, niewdziecznosci ludzi.
Zeby takich dramatow i rozczarowan uniknac trzeba pilnowac dwoch rzeczy – realnie oceniac swoj potencjal i brac sie tylko za te rzeczy, ktore jest sie w stanie samemu bez niczyjej pomocy w 100 procentach dobrze wykonac. Drogi na skroty nie ma, a jak ktos ja pokazuje to znaczy, ze oszust i chce nas wpuscic w maliny i ugrac swoje naszym kosztem.
Druga rzecz to AZYMUT – kat zawarty miedzy kierunkiem polnocnym a kierunkiem marszu. Z grubsza rzecz ujmujac, kierunek wyznacza doktryna. Nie ma jej co wymyslac od nowa, mozna ja tylko adopotowac na potrzeby wlasne, spolecznosci i panstwa. To doktryna Kosciola Katolickiego. Mowiac krotko – trzeba wiedziec dokad sie zmierza i w jakim miejscu sie aktualnie znajduje, bo to albo zwieksza albo zmniejsza zasoby potencjalu. Reszta jest banalna egzekucja wczesniej rozpisanego planu.
Kto od czasów Cromwella wżeniał się planowo w kastę lordów,ten rządzi Brytanią.
Ale ja mam ich w nosie.
Mamy zrozumieć że jesteśmy u siebie. A wszyscy inni są gośćmi.
Jak się Anglików da po łbie ..nie koniecznie dosłownie..to jest zdziwiony… Ale tu u nas….zamknij się. Na sto procent.
Bo sobie myśli …to ktoś! skoro mną dyryguje.
Oni tak mają. To ich problem.
.
Dla wszystkich
http://www.youtube.com/watch?v=MrYu6imwXgw
Mam nadzieję że zagra…
.
@ Tadman
Brytyjski system edukacji podtrzymuje model kastowosci spolecznej. Ci, ktorych nie stac na prywatna edukacje (czytaj: wszyscy, procz faktycznej elity) dostaja produkt edukacyjnopodobny. Efekt jest taki, ze ludzie sie zadluzaja (9.5 tys funtow kosztuje 1 rok studiow) w firmie „panstwowej” (to jest firma prywatna Ltd w sumie…), ktora udziela kredytow i jak skoncza z licencjatem, to potem cale zycie oddaja te pieniadze. Min. limit zarobkow, zeby sciagali z pensji to ok 19tys rocznie na dzien dzisiejszy. A te 19tys rocznie to mozna zarabiac bez dyplomu. A poziom studiow na wiekszosci uniwersytetow to jest poziom polskiego gimnazjum obecnego. Wiem, bo moja zona studiowala psychologie w UK wiec wiem co mowie. Wiec sie dzieci bawia, idioceja i potem ida do roboty do zajec, do ktorych dyplom nie potrzebny a zarobki nie utwierdzaja w przekonaniu, ze warto bylo sie zadluzac na cale zycie.
Teraz w kwestii mlodocianych ciaz w UK:
edukacja jak to sie robi jest w szkole, w telewizji, internecie, wszedzie
W UK prezerwatywy w przychodni zdrowia rozdaja za darmo
Ponadto jak zajdziesz w ciaze w UK i jestes samotna matka, to przyslugiwaly ci nastepujace swiadczenia:
zasilek na kazde dziecko
zasilek na mieszkanie
zasilek macierzynski
becikowe
Zamysl byl taki, ze gdyby jakas nastolatka zaszla „przypadkowo” w ciaze, to bedzie tzw „safety net” i nie znajdzie sie pod mostem/na ulicy. Czyli po prostu nie chcieli miec zebrzacych matek ani prostytucji na ulicach , tak jak to mialo miejsce wczesniej w Wlk. Bryt. Efekt byl taki, ze jak zaszla taka nastolatka w ciaze, to mogla sie wyniesc od rodzicow na koszt panstwa na „swoje” mieszkanie. A przy 3-4 dzieci, to mogla tak sobie zyc do emerytury.
Teraz to sie zmienia, bo ujednolicaja system i jest wprowadzany jeden zasilek i sa wszystkie swiadczenia weryfikowane, system jest uszczelniany, kran z gotowka dokrecany. Swiadczenia sa wyplacane nie tygodniowo, tylko miesiecznie – jednym slowem staraja sie „nauczyc” te osoby gospodarowania sie pieniedzmi…
Jasne, ze kursy nie wystarcza. Trzeba do tego dolozyc jeszcze wlasna prace, ale przede wszystkim przemyslec dokladnie to co chce sie zrobic i jak to zrobic?
Bylem w tym roku w Moskwie na sympozjum trenerskim podczas hokejowych mistrzostw swiata.
Jednym z wykladowcow byl kanadyjski trener https://en.wikipedia.org/wiki/Marc_Crawford
Wyniki mowia za siebie – wygrany Puchar Stanleya, sukcesy w szwajcarskiej lidze, indywidualne nagody trenerskie.. nieistotne. Zwrocil uwage na dwie rzeczy:
1. Trener w NHL po kazdym meczu dostaje raport ze statystykami – bramki, wygrane wznowienia, ilosc oddamych strzylow, gra w przewadze, w oslabieniu, ilosc celnych i niecelnych podan, ilosc tzw. turn overs – naglych zmian kierunku gry, give aways, itp – generalnie oprocz zapisow protokolarnych jest jednoczesnie ocena pracy gry zespolu, trenerow itp.
Ludzie nie lubia byc oceniani, a juz na pewno nie 82 razy w roku. Crawford zwrocil uwage na to, ze to jest jednak swego rodzaju przywilej miec czarno na bialym analize rezultatow swojej pracy i warto to wykorzystac, bo na bierzaco pokazuje to dostatki i niedostatki tego co se robi w treningu. Ergo, on to traktuje jako wyjsciowy element pracy, tego co bedzie robic z druzyna na treningu. Wniosek koncowy jest taki – to co dla innych jest zmora, dyskomfortem, dla Crawforda jest niezbednym elemente w pracy, ktory robia za niego inni. Odpada element analizowania, dostaje sie gotowca. Mnie sie to spodobalo, bo to jest bardzo inteligentna forma podejscia do zagadnienia, trzeba tylko wyciagnac wnioski.
Druga rzecz – statystyka. W 70% meczow hokejowych w NHL, druzyna ktora pierwsza strzeli bramke wygrywa cale spotkanie – 7/10 strzalow? Nic tylko brac w ciemno. Crawford wokol tego zbudowal swoja filozofia gry – nie ma na co czekac, trzeba mecz szybko zaczac i za wszelka cene dazyc do strzelenia pierwszej bramki. Taktyka prosta – od poczatku gaz do dechy i zdominowanie rywala po to, zeby strzelic pierwsza bramke. To ustawia rowniez trening. Grasz tak jak trenujesz – wobec tego pierwsze cztery cwiczenia na treninu na lodzie Crawford robi jak elementy gry na pelnej szybkosci, „potokowo”, jeden za drugim bez przerw i bez wyjasniania cwiczen pomiedzy nimi. One sa „preboard” w szatni, zeby nie tracic tempa, rytmu i czasu na wyjasnianie na lodzie. Jest non stop jazda przez 15-20 minut na ppelnych obrotach, tak jak w meczu. Dopiero potem trenuje inne elementy gry, czesc treningu indywidualnie, albo w kierunku lepsze defensywy itp.
Pisze o tym, bo uwazam to za inspirujace. Nie ma sensu kopiowac strategii,filozofii 1:1. To i tak bedzie tylko kopia. Warto jednak posluchac kogos kto ma doswiadczenie, wypracowane metody, potwierdzone wynikami i na tej podstawie zrobic cos wlasnego. Inspiracji mozna miec wiele, trzeba stale sie szkolic, sprawdzac, redefiniowac. Cala prace i tak trzeba wykonac samemu i po swojemu.
Poziom higieny to jest temat rzeka…
Nagminne jest w tym kraju, ze sie NIE MYJE rak w toalecie po skorzystaniu. U mnie w korporacji, gdzie przyjmuja tylko ludzi po dyplomach w KAZDEJ kabinie jest naklejka z tekstem w stylu „zrob po sobie porzadek jak juz skonczysz”. Ponadto na lustrach sa naklejki „prosze umyc rece przed wyjsciem z toalety”. Ponadto nasz dzial EHS (anglielski BHP) rozkleja ulotki tutejszego NHS (sluzby zdrowia) jakie sa skutki nie mycia rak.
To jest przepasc kulturowa.
http://www.emito.net/artykuly/nie_bedzie_punktowego_systemu_dla_imigrantow_z_unii_deklaruje_theresa_may_2061045.html
Ostatnio kupiłem to na wyprzedaży za 9,99
https://bukowylas.pl/ksiazki/futbol-i-statystyki
I to jest książka o piłce, ale w dużej mierze o analizie, zarządzaniu i prowadzeniu przedsiębiorstwa. Duża ilość cennych danych.
Zero straconych bramek daje statystycznie więcej punktów niż dwie strzelone.
Niechęć do zmian w składzie, gdy przegrywa się mecz to prosta droga do porażki.
Wyliczenia i wnioski.
Niesamowite dane z przedsiębiorstw. Śmierć dyrektora generalnego przedsiębiorstwa to ponad 25% utrata przychodów w dwóch kolejnych latach. Śmierć najbliższego członka rodziny dyrektora to 16%.
Polecam bo to nie tylko książka o futbolu.
Zapomnialem dodac – pomimo tych naklejek, poziom czystosci pozostawial wiele do zyczenia. Jak zaczeli przyjmowac mlodych zdolnych wyksztalconych z wiekszych osrodkow poziom higieny w toaletach sie do tego stopnia pogorszyl, ze musieli sprzataczke, ktora przychodzila na pare godzin po 16stej zatrudnic na stale. Typowe angielskie podejscie.
O! No na przykład taka lektura. Dobra.
.
Dwie trzy osoby. To jest jeszcze tak, że wejdą że sobą w spory…a to pozwala zobaczyć czego komu brak….
Nie tylko np wykład ale obserwacja , słuchanie.
Jak zbyt wielu to po prostu kto inny przejmuje mikrofon…
To tak przykładowo.
Ale to sam wiesz.
.
„to przekonanie o naszej przyrodzonej wyższości utraciliśmy wraz I Rzeczpospolitą”
Nie wszyscy, nie wszyscy.
Zapewniam.
Po takich doswiadczeniach nie dziwi mnie ze Anglicy „borykali sie” z Czarna smiercia.
Vide kto się boi angielskiego listonosza? tojach a
Znakomity artykuł ,oddaje całą istotę rzeczy w naszych relacjach z anglosasami.Zadedykowąć artykuł rządzącym „polską kolonią”. A tak po prawdzie należy obijać mordy angolom sikającym na klomby,ale kto to w kolonii ma zrobić..
Pytałeś kiedyś co dziecko ma wybrać żeby było dobrze…..
Hmmm…
.
szkot
w szkocji miałem tylko dwie możliwości zrobienia *kariery *
sport, albo
pub
Przyjechało kiedyś 2 młodych Angoli po Oxfordzie do mojego miasta uczyć angielskiego. To były czasy, kiedy nauczyciele angielskiego miejscowi i tzw naitivy spotykali się od czasu do czasu i wtedy można było posłuchać sobie. Chlali na umor, zasypiajac pod drzwiami szkoły, w której uczyli popołudniami, po libacjach w domu wymiotowali w kątach i nakrywali to kocami. O sprzątaniu nie było mowy. Kiedy jednemu z nich zwrócono uwagę, że śmierdzi mu z gęby wymiocinami, ten poszedł do WC i zjadł kawałek mydła (byłam świadkiem). No i dla mnie totalny hicior – angole zapytali, dlaczego proszek, który kupili nie chce prac, a jest napisane samopioracy. Zapytaliśmy, co zrobili. Nalali do wanny wody, wrzucili brudne ubranie, nasypali proszku i na tym koniec. Od nas się dowiedzieli, że trzeba wykonać ruchy pozwalające na dokonanie prania. Pokazałam im te ruchy. Patrzyli z wybaluszonymi oczami. Pominę milczeniem fakt, że mieli pralkę. Od tamtej pory, brytole dla mnie zera. Jeśli tacy są absolwenci Oxfordu, to jaka jest biedota? Przepraszam, jeśli strywializowalam temat.
Czy jest jakiś termin na określenie takiego ciemnego typa biorącego udział w podboju. O Hiszpanach mówi się konkwistadorzy. A co z Brytolami ?
Konfiskatorzy?
Korsarz Jego Królewskiej Mości.
Przykład z Londynu.Polak z miotłą sprząta przed domem wspólny chodnik. Podchodzi do niego sąsiad Brytol z lodem i pyta co on robi,na to Polak że sprząta bo lubi mieć czysto.Brytol rzuca mi loda na chodnik i idzie do domu.
W Ireland, to rolnicy rozumieja zawod ktory wykonuja, reszta to jakas pomylka ktorej powiedziano ze unia da pieniadze zawsze i nie trzeba sie o nic martwic. W angielskiej sieci sklepow agd – rtv gdzie pracowalem ponad 5 lat, na jedej z odpraw pracownikow powiedziano nam ze servis, jak wlozyc karte pamieci do aparatu fotograficznego i jak go wlaczyc ( koszt 20 euro) nalezy oferowac kazdemy klientowi, gdyz jak podaje statystyka (ok 5 lat temy, mozna to pewnie sprawdzic gdzies) w kraju tym mieszkalo 20% analfabetow i drugie 20% co czytanie ze zrozumieniem sprawialo nie lada problem. Polacy wzgledem tubylcow, nie maja zadnych compleksow, tylko niestety obarczeni sa „klatwa sowieckiego czlowieka” i po krotkim nazekaniu wracaja do komputerow i seriali na 50″ plazmach zamiast nauczyc sie czegos nowego . Pozatym , standard, brudni sa i smierdzacy jak reszta zachodu, klamia jak z nut przy kazdej okazji, chleja itp.Studenci po 3cim roku pytaja sie Polakow jak sie pisze bardziej skomplikowane wyrazy. Moge w nieskonczonosc, ale w sumie to nieladnie sie smiac z czyichs niedomagan. 😀
Dzień dobry mam na imię Konrad i podzielę się z Państwem moim odkryciem z serialu Sherlock . Wczoraj
na cda.pl obejrzałem 3 odcinek 3 serii i mniej więcej w połowie , gdy wszyscy szukają postrzelonego Sh. na ekranie pojawia się odbicie monitora w który wpatruje się st. brat Sherlocka Holmesa. Jest tam napisane ,,ugly duckling”, jest mapa Polski , są zaznaczone Warszawa i Smoleńsk, oraz jakieś napisy ,których nie odczytałem. Mówione w tym odcinku jest o wietrze że wschodu , który ma wiele albo i wszystko zmienić . I co Państwo na to?
Pan się dziwi, że klient który kupuje aparat i widzi go pierwszy raz na oczy, wymaga i to jeszcze za to płacąc, pokazania kilku podstawowych czynności ? Może trzeba bylo zmienić zawód, nawiasem mówiąc w Polsce w sklepie stacjonarnym to jest zasadniczo standard bez dodatkowych kosztów….
Patrzac pobieznie – nie na temat. Lecz…
Oto typ myslenia, ktore jest tu cenione:
http://milesmathis.com/monkey.html
Warto Milesa poznac blizej
ja to rozumiem ze dobra obsluga wymaga pokazania kilku zeczy, anglicy tez to rozumieja , dlatego wyciskaja z biednych ludzikow co sie da, zwolnilem sie wkrodce po tym jak wprowadzili cala serie tych platnych servisow, tak przy okazji, klienci tego sklepu dlugo jeszcze wspominali bardzo dobra obluge „polskiej ekipy” ktora odeszla szybko po tych zmianach w oferowanych servisach.( wczesniej byly one darmowe, zeby byla jasnosc)
Mam. Raz czytałem. Muszę wrócić. Ale to ona musi się nauczyć, nie wystarczy że ja umiem.
Nie pójdę za nią na maturę:
– nie dość że bym się sam bał 🙂
`- to nie wiadomo, czy bym zdał.
Oświęcim – też miał jasne karty – choćby ucieczka Pileckiego.
Potrafimy, potrafimy… mnie sie udaje jeszcze moimi francuskimi znajomymi… telepnac. Juz jakis czas temu zauwazylam, ze im sie nawet… „podobaja” te moje telepniecia… ale
nie za czesto. Od jakichs 2-3 lat dalam sobie spokoj…
… w swoim kraju trudno jest przekonac rodakow do „swoich racji”… a w obcym to
prawie niemozliwe!
Niedoczekanie!
Pamietam… te Moski tam sie strasznie rozpanoszyli juz cale lata temu…
ta inwazja tam sie zaczela gdzies w okolicach 2000 roku… i trwa to juz
tyle lat!
Dobre pytania pan zadal.
Miles już jest ograny, a warto poznać typ myślenia który tu jest reprezentowany 😉
https://youtu.be/291sutj35Mo
Piekne slowa.
Nic dodac – nic ujac, Valserku!
Zwlaszcza koncowka Twojego komentarza, od zdania: …”Europa to fikcja… zmierza donikad…
i nie ma czego gonic!…”
To kwintesencja!
Tak jest w rzeczy samej.
W sumie… to strasznie dolujace.
.”.ten caly pomysl otworzenia rynku to byl pomysl tlustych kotow z City – przed 2004 rokiem pracownik fizyczny mial 3-4 krotnie wyzsze wynagrodzenie „.
Prowadzilem kilka rozmow z Anglikami po referendum. Na pytanie jaka byla glowna przyczyna decyzji za Brexitem wsrod glosujacych- wszyscy odpowiedzieli : niezadowolenie z polityki migracyjnej.
Ja na ten temat mam swoja … jakby powiedzial gospodarz .. projekcje, ktora scisle wiaze sie z przytoczonym wyzej cytatem
Nie wiem czy pani/pan wie, ale Gospodarz juz dawno i wielokrotnie prosil aby tych dziadow
i oszustow Bartosiaka i Nowaka tutaj nie wrzucac!
10/10.
10/10… i tylko tak.
Ja przepraszam wszystkich mężczyzn na forum, ale wydaje mi się, że poza tym że to byli brytole, to także byli faceci. Ktoś to za nich wcześniej robił.
Ale z tym mydłem to się usmiałam.
Muszę zadzwonić do koleżanki, która właśnie była na dwutygodniowym szkoleniu jezykowym w Oxfordzie i dowiedzieć się o wrażenia. Wróciła w niedzielę. Mam nadzieję, że wróciła, że jej nie zjedli jak tego mydła.
A my na to jak na lato!
A zatem udanych „wakacyjnych” planow… i trzymam kciuki !
10/10.
Uwzięliśmy się dzisiaj na tych Angoli.Trochę to jednostronne i pochwalę ich.
Było to grono około stuosobowe, a wśród nich pięciu Anglików. Było bez alkoholu i trzeba było jakoś zabawić towarzystwo. Nam nie szło za bardzo, bo śpiewanie nie wychodziło. Sztywni Anglicy zaśpiewali Old MacDonald had a farm. Nie dość, że naśladowali wyśpiewywane zwierzęta głosem, to także ruchem. Po trzecim powtórzeniu nasi dołączyli i powoli otworzyli się.
Eeee….wracalam z moimi Anglikami z nad kanalu angielskiego. Pociągiem. Pod Londynem przesiadka. Długo czekaliśmy. To starsi państwo. Dwa małżeństwa. I ja przy nich smarkacz.
Jedna z pań ku mojemu zaskoczeniu zaczęła nucić Last train to London. Bardzo a’propos.
Było już zimnawo. I zaczęła że mną tańczyć po peronie.
.;)
Jade pokazac mojej pieknej zonce jeszcze piekniejsza Polske. Nie ma lepszego miejsca na wakacje niz Polska. Moja zona juz nie chce nigdzie jezdzic tylko do Polski, a byla wlasciwie wszedzie.
Pochwale sie – jade tak: Warszawa-Olsztyn-Ostroda-Lidzbark Warminski-Stoczek Klasztorny (tutaj kardynal Wyszynski byl przez czerwonych wieziony)-Frombork-Elblag (statkiem po trawie)-Gizycko-Augustow (kajakiem po Rospudzie)-Jedwabnie (TO Jedwabne)-Wizna-Tykocin (zrekonstruowany zamek krolewski)-Bialowieza-Warszawa.
Dzięki za wsparcie i teraz znowu można dokładać do pieca. :)))
Pochwała też dla tego Anglika 🙂
https://youtu.be/aAnSYoLDIGg
Wow! To ja… ponioslo!
Rzeczywiscie, ci Angole z ktorymi ja mialam doczynienia przewaznie byli dosc
wyniosli… i nudni jak flaki z olejem… ale idzie ich… czesto „zagiac”… a tak po prawdzie
to rzeczywiscie ich poziom jest zenujaco niski… i czesto zenujacy.
Wynioslosc, nonszalancja… czesto chamstwo… jak sie za mocno „wyluzuja”.
Oni mnie niańczyli bo jednemu z tych starszych panów mój Dziadzio pomógł w ucieczce z obozu jenieckiego. Tzn …z terenu okupowanej Polski.
I ja im imponowałam. Doceniali że mimo braku swobody językowej ,,wszystko,, wiem o Anglii.
:D.
Na pytanie co chce zobaczyć w Londynie … giełdę i Bank of England. To było poważne.
Oni nie byli zresztą angielską nędzą. Absolutnie. Choć zwykłymi ludźmi.
.
Już wyżej Tadziowi objaśniłam… Nie każdy jest hołotą.
Ci na krakowskim Rynku – tak.
.
Rozumiem… to zupelnie inna sytuacja.
À le takie zachowanie tej angielskiej choloty jak w Krakowie
np. w Paryzu czy nawet tu u „mnie” w Rennes byloby absolutnie
niedopuszczalne… obszczywac klomby by mogli tylko… jeden raz
na drugi raz od zandarmerii albo policji dostali by taki wpie*dol
na dolku, ze odechcialoby sie im.
Takie ich chamskie i bezwstydne zachowanie jak w Krakowie
tej bialej nedzy… to bezczelna prowokacja.
No, zrobil kawalek naprawde… dobrej roboty!
Ta pani to była babka z biglem. Niestety, sensowne kontakty, tak jak i u nas 1 : 1 – a kontakty w większym gronie to wyżej opisał je valser.
Ale ta historia niesamowicie kołuje. A Dziadzio… co ja będę Ci pisał.
Jak sobie przypomnę, że oddelegowany do pisania nam historii Norman Davies oślepł w sprawie Wolińskiej i jego rodzina przyjaźniła się z nią, a z nim zestawię Anglika Twojego Dziadka to widać kolosalną różnicę między funkcjonariuszem i zwykłym człowiekiem.
Dzięki. Dobrze spojrzeć na Kraków oczami kogoś stamtąd.
Zaklamany profesur Davies… corka generala Andersa Anna Maria
Casta…
… to ta „wyrzsza kasta” ludzi… az sie rzygac chce!
Sądzę, że nie jest problemem 3-4 krotne obniżenie wynagrodzenia, a złamanie umowy – po prostu.
Pacta… bla bla bla
Nawet jak umowa spisana będzie na wołowej skórze. Łatwo jest rozwalić, a baaardzo trudno zbudować coś więcej, niż dla 5-10 osób.
Pułapka. Trap.
Jak ktokolwiek wie co robi, to po co mu statystyka ?
Hmm…
Chyba pierwszy komiks w książce (1966 r) Tytus Romek i A’tomek.
To dymek z Romka
Nie to nie jest adna pulapka. Przecietnie w hokejowym meczu jest ok. 400 „wolnych krazkow”, a to znaczy ze jest tyle pojedynkow 1 na jeden. Gra idzie o zdobycie przewagi w detalach. 16 lat temu bylem pierwszy raz na duzej hokejowej imprezie jako tlumacz opiekun druzyny. trener video dal analize obroncow. lewa obrona nr 4 gorzej jezdzi do tylu przekladanka w lewa strone – i na ta strone napastnik robil zwod… dzisiaj w przerwie miedzy tercjami dostaja wyciete kilkusekundowe filmy z meczu i do tego robia korekty taktyki. Hokej jest dla mnie pasjonujacy. Wszystko sie szybko dzieje. Jest w tym akcja. Emocje, agresja, czytanie gry przeciwnika, twarde wejscia, a jednoczesnie finezyjna technika. Meski sport po prostu.
Brwi mi się uniosły jak Rokossowkiemu.
To jest dowód – wprost – że kosmici istnieją
Valser wiesz, że zwarcie będzie dla mnie zabójcze. Dlatego preferuję rugby, z jego wygładzaniem.
Mam najwyższy szacunek dla ludzi, którzy – daj im zdrowie – osiągają wyżyny wytrzymałości.
Teraz wyjaśnię: to jak w moją pracę ktokolwiek próbuje okrasić „statystyką” w najlepszym przypadku jest to oszustwem/kombinacją/konkwistą/konfiskatą.
Jak mawiał Władysław R. – bujać to my, a nie nas
W sportach statystyka jest przydatnym narzedziem do oceny gry zespolu i poszczegolnych zawodnikow. Wszystkiego nie wyjasni rzecz jasna bo mozna 50 razy wystrzelic na bramke – wszystkie strzaly w pepek bramkarza i w ten sposob przegrac mecz jak przeciwnik strzeli dwa razy w okno.
Statystyka to narzędzie jak każde inne. Jaku użyjesz młotka do łupania orzechów, to nawet coś sensownego może z tego wyjść, jak spróbujesz rozbijać nim atomy to może będziesz miał wrażenie, że wychodzi, a jak będziesz ubijał pianę z białka to sam się szybciej spienisz niż to białko.
Obejrzyj w wolnym czasie film Moneyball (oparty na faktach) o informatyku, który wgryzł się w statystyki bejzbola i ułożył listę transferową dla dość biednego klubu.
„..pytaja sie Polakow jak sie pisze bardziej skomplikowane wyrazy. Moge w nieskonczonosc, ale w sumie to nieladnie sie smiac z czyichs niedomagan..”
hmm
„Moge w nieskonczonosc, ale w sumie to nieladnie sie smiac z czyichs niedomagan” – gdzie Pan sie uczyl jezyka polskiego? na Ukrainie?
Pisze Pan ze pracowal z innymi Polakami w sklepie RTV.. ilu z was mialo skonczone studia a ilu mature? Mysle ze wiekszosc.. i porownuje sie Pan z biedna czescia spoleczenstwa angielskiego/irlandzkiego – pycha to pierwszy grzech z 7.
Anglosasi jacy by nie byli to przynajmniej w sklepach/urzedach obsluga chocby po szkole podstawowej jest mila dla klienta – prosze sie przejsc do jakiejs sieci RTV na ziemiach nadwislanskich – pelna ignorancja polaczona z chamstwem wobec klienta – „ja tu pracuje za kare”.
Zeby nie wspomniec polskich urzednikow..
Udanych wakacji Ci życzę,zwłaszcza w Olsztynie i Augustowie :))
Nie o jego teorie fizykalne chodzi, tylko o metode elenktyczna. Jego pytania sa swieze.
Np. rozwiazanie hotelu Hilberta czy malp przy maszynopisach. To otwiera myslenie.
🙂
We Fromborku planetarium, moze promem do Krynicy Morskiej, w Bialwiezy pierogi z żubrzyny.
Niestety, jak sie poskrobie, kim jest autor filmu, to okazuje się, że to katolicki duchowny z pochodzenia Holender, ksiądz Roderick Vonhogen.
https://en.wikipedia.org/wiki/Roderick_Vonh%C3%B6gen
Więc po pierwsze nie Anglik, a po drugie nie dość że ksiądz, to katolicki.
Ale rozczarowanie 🙂
Pieknie !
I ma racje Twoja zona… ja tez juz „najadlam sie” wojazami… i zaczynam miec serdecznie
dosc! Zatem wcale nie dziwie sie zonie, ze preferuje tylko Polske… mnie tez tak sie zaczyna robic,.. ze tylko Polska!
Autentycznie zazdroszcze – oczywiscie pozytywnie… bez jakiejs chorej zazdrosci czy
zawisci… bron Boze… zazdroszcze tym bardziej, ze akurat w tamtych rejonach
gdzie sie wybieracie nigdy w Polsce nie bylam… a wiem z opowiadan rodziny, ze Mazury
i Podlasie to przepiekne strony…
… zreszta lapie sie na tym, ze praktycznie Polski to ja nie „zjezdzilam”… i wlasciwie
to nie znam… zjezdzilam dosc mocno Francje… troche Europe… w wlasnej Ojczyzny
praktycznie nie znam… no z malymi wyjatkami… tak to mi wyszlo w moim zyciu…
… tak czy owak zycze Wam wspanialej pogody, duzo sloneczka… i moc wrazen…
aby bylo co wspominac