kw. 222023
 

Zaskakujące są ceny niektórych książek na allegro. Na przykład, sławna przed niewielu laty praca Elżbiety Cherezińskiej zatytułowana „Legion”, opowiadająca o dziejach Brygady Świętokrzyskiej, kosztuje tam ledwie 26 złotych. Dla porównania nasza „Bitwa o Warszawę” to około 60-70 złotych. Chciałbym, żebyśmy się teraz zastanowili nad kilkoma kwestiami. Czy to dobrze dla czytelnika, że książka jest droga? Oczywiście, że nie, zakrzykną ludzie, którym nie chce się wydawać pieniędzy na książki, nie mają miejsca, gdzie mogliby je trzymać, albo po prostu muszą oszczędzać. No, ale jeśli tak postawimy kwestię, pod znakiem zapytania stanie egzystencja wydawców, autorów i grafików. Ktoś powie – nie ma się co nimi przejmować, niech sobie radzą. W końcu w sferze dyskursu publicznego jest taka masa treści w postaci wystąpień publicznych różnych osób, że książki w ogóle nie są potrzebne do życia. I rzeczywiście nie są, emocje można stymulować pogadankami, które zawsze zawierają coś ciekawego. Wygłaszające je osoby nie muszą wydawać książek, bo po co? Do niedawna jednak je wydawały. A skoro tak, to znaczy, że uznawały tę operację za celową i potrzebną, a najpewniej także uwiarygadniającą je w oczach publiczności. I taką funkcję książka pełniła. Tylko czy nadal ją pełni? Nie wiem. Słabi autorzy, ale dobrzy mówcy uznali zapewne, że nie.

Pojawia się kolejna kwestia – jeśli nie książka, to co uwiarygadnia przemawiającego do ludu proroka czasów współczesnych? Mandat poselski? Żarty… Uwiarygadnia go dobrze przezeń rozpoznany deficyt publiczności, która musi usłyszeć to, co już tysiąc razy słyszała i zasnąć z przekonaniem, że nic nowego nie ma na tym świecie. A kiedy wiara w tę prawidłowość nieco osłabnie, można znów posłuchać jakiegoś mędrca. Kupowanie książki nie ma sensu, bo ona jest niepotrzebna. Dlaczego więc niektóre książki są wydawane, a poważne instytucje łożą na ten proceder? Albowiem książka pozostaje ciągle nobilitacją, być może ostatnią i jak ktoś jest, z całym szacunkiem, fryzjerem celebrytów, a chce napisać książkę, to mu ten fakt podniesie samoocenę i będzie jeszcze jednym – prócz tysiąca fryzur – powodem do zawodowej i towarzyskiej dumy. Z tą samą myślą i intencją, co fryzjerzy, wydają książki profesorowie uniwersytetów.

Kiedy jednak ceny książek lecą w dół, a to obserwujemy właśnie na allegro, ludzie, którzy jeszcze kupują książki, powinni się cieszyć. Taniejące pozycje zaś powinny zyskiwać coraz więcej czytelników. Tak się nie dzieje. Malejący stale target czytelniczy traktuje źle taniejące książki i uważa, że ich treść degraduje się wraz z ceną. I to jest mechanizm może nieco szamański, ale działający w taki właśnie sposób – cena degraduje treść. Może też podnosić jej znaczenie – kiedy rośnie – ale wtedy ludzie, którzy konsumują samą treść, bez znajomości autora, bez zainteresowania grafiką, intencją, serią, polemikami, mówią – za drogie. Na YT jest za darmo taki jeden, co opowiada jak włożyć sobie pogrzebacz do gardła i przeżyć. Niczego nie kupię.

Dlaczego więc książki tanieją? U mnie tanieją, bo wchodzą nowe tytuły, jest kryzys, który widać wszędzie na rynku księgarskim, a więc także tutaj. Jak każdy muszę podjąć jakieś kroki, żeby przetrwać. Czy ten kryzys minie po wyborach, albo czy rozwój wypadków na Ukrainie sprawi, że jego szala przechyli się w jedną, albo drugą stronę? To znaczy rynek rozkwitnie raz jeszcze, albo całkiem upadnie, a ja pójdę szukać pracy w sklepie z karmą dla zwierząt? Nie wiem, zanim to się stanie, postaram się zrobić kilka rzeczy, które mam nadzieję, ocalą nas wszystkich i zapewnią dalsze lata dobrej zabawy.

Wróćmy do degradacji i podnoszenia znaczenia książek za pomocą cen. Praca Elżbiety Cherezińskiej „Legion” jest tu wdzięcznym materiałem do badań. Podobnie jak inne książki o zbliżonej tematyce. Czytelnicy zwykle deklarują zainteresowanie takimi tytułami, albowiem są one poświęcone naszej historii i wzbudzają liczne kontrowersje. Czy ktoś się zastanawia nad naturą tych kontrowersji? No skąd, to by było za dużo, chodzi o to, by wziąć do ręki taki tytuł zważyć go i utwierdzić oceniających deficyty czytelnika internetowych szamanów, że znów się nie pomylili. Nie było żadnej sensownej dyskusji o książce Cherezińskiej, tak jak nikt nie zauważył książki Sujkowskiego. Nie o to, bowiem chodzi. Książka była, bo już nie jest pretekstem do lansu ludzi, którzy załatwiają rynek czytelniczy opowiadając o tym, co przeczytali, a przez to potencjalny czytelnik już się nie musi męczyć. Jeśli rynek upadnie, ludzie ci będą studiować wyłącznie wydawnictwa dotowane, a te ukształtują nową sytuację na rynku, z której się już nie podniesiemy. Horyzont zostanie zawężony do kilku problemów, a ludzie będą mogli zabierać głos w sprawach takich jak – czy jesteś za LGBTQ+ czy może przeciw. Lansujący jedną i drugą opcję będą opłacani z tego samego budżetu.

Książka Cherezińskiej liczy sobie 800 stron, a kosztuje 26 złotych, porusza tematy szalenie istotne, na których lansuje się Wielomski, mówiąc, że Brygada Świętokrzyska była formacją polskojęzyczną. I nikt nie reaguje. „Legion” był reklamowany szeroko, w chwili kiedy go wydano, a promował go nawet Leszek Żebrowski. No, ale dyskusja o tej pracy umarła, a jej znaczenia nie podnosi nawet sama autorka. W ostatnim wywiadzie powiedziała, że choć zgłaszają się do niej ludzie, którzy chcieliby na podstawie „Legionu” nakręcić film, ona się na to nie zgodzi. Dlaczego? Bo nie. Taki był sens tej wypowiedzi lub tak go zrozumiałem, nie cytuję jej dosłownie. Widzimy więc, że są tytuły i problemy, o których warto dyskutować z pominięciem emocji zdradzających nasze deficyty i słabość. Dotyczą one książek wcale nie drogich, łatwo dostępnych, istotnych dla historii narodu. Nie ma jednak szans na to, by taki format dyskusji w ogóle zaistniał, albowiem to mogłoby zepsuć humory tym, którzy odwracają uwagę ludzi od książek, a skupiają ją na sobie. Praca Cherezińskiej jest na allegro reklamowana za pomocą opinii jakichś reżyserów, którzy prawie płaczą, że nie można – przez autorkę – nakręcić na jej podstawie filmu. Możemy więc co najwyżej spokojnie patrzeć, jak zawarta w „Legionie” treść powoli się degraduje i jak jest unieważniana. Możemy też obserwować, jak dzięki różnym szamanom zawęża się nasz horyzont, nad którym zamiast łun zachodu widać tylko jakieś wykrzywione mordy. Naszą rolą zaś jest zastanawianie się, która z nich jest wykrzywiona w bardziej przekonujący sposób.

Pomyślałem sobie wczoraj – a gdyby tak samemu napisać książkę o Brygadzie Świętokrzyskiej? Cóż to w ogóle jest za problem? W zasadzie tylko czas jest problemem. Musiałoby to trochę potrwać. Czy taka książka także zwróciłaby uwagę reżyserów, którzy chcieliby nakręcić na jej podstawie film? Nie jest bowiem tak, że – pardon – obsikanie jakiegoś tematu odejmuje prawo do realizacji innym autorom. Myślę jednak, że nie byłoby szans na ekranizację. Mechanizm bowiem deprawacyjny i degradacyjny tkwi gdzie indziej. My go rozpoznajemy w sposób niepełny, coś tam nam świta w naszych biednych głowach, ale wszystkiego do końca nie wiemy. Na taki film, o Brygadzie Świętokrzyskiej, nakręcony według prozy innego niż Cherezińska autora nikt, żadna instytucja państwowa, nie dałaby ani złotówki. Być może problem z „Legionem” też jest podobny – instytucje państwowe nie chciałby finansować filmu na podstawie tej książki. Nie wiemy tego na pewno, to tylko przypuszczenie. Na razie jesteśmy bowiem w pierwszym kręgu degradacji treści, to znaczy w tym momencie, kiedy ekranizacji nie chce sama autorka. Czy to znaczy, że ona celowo i z premedytacją degraduje tę swoją książkę? A co za tym idzie także jej bohaterów? Myślę, że tak, choć mogę się oczywiście mylić. To zaś implikuje wniosek kolejny – jeśli to prawda, to znaczy, że jest to działanie z zakresu działań rytualnych. Podobnie jak wystąpienia ludzi, którzy uważają, że książka jest już niepotrzebna – wystarczy pogadanka o książce. Czy można je porównać z paleniem książek. Ja bym tak zrobił, ale Wy to ocenić po swojemu.

No, ale wy nie jesteście wydawcami i autorami, a czytelnikami i to o Was toczy się ten śmiertelny bój. Ja póki co wydaję książki i zbieram pieniądze na ich wydanie.

Od dwóch dni działa taka oto zbiórka

https://zrzutka.pl/d29kmh?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

A ja sprzedaję taką oto książkę: https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zaginiony-krol-anglii/

  17 komentarzy do “O cenach i paleniu książek”

  1. Cena nie jest informacją. W zasadzie nie da się ustalić dlaczego, ktoś dał grajkowi na ulicy 20 zł i jednocześnie za abonament na portalu oferującym miliony piosenek szkoda mu zapłacić 5 zł miesięcznie.

  2. Żeby zwiększyć wolumen sprzedaży książek, należałoby wprowadzić w szkołach naukę szybkiego czytania albo zakazić część populacji glistą mózgową.

    https://youtu.be/xbzSh9Bm5oQ

  3. Chyba nikt dotad nie wpadl na pomysl napisaia jakiejs historii z polskimi zeslancami z armii Napoleona na Haiti. Potemcjalnie tez dobry temat na scenariusz filmowy, gdyby madrze napisany i nakrecony moglby byc polska odpowiedzia na barbazynski woke. Ale jestem pesymista

  4. Grajek pracuje sam na siebie i nie jest wlasnoscia black rock

  5. Czy buty w których chodzi też sam sobie zrobił od a do z? Bo jeśli nie to licytując się na poziom moralności wypadałoby jakąś tantiemę ich producentowi odpalić.

  6. Nawet jeśli ktoś to napisze, potencjalni przerabiacze tej prozy na film nie zauważą tego faktu

  7. Ktoś mógł kupić egzemplarz na wagę i wystawić później za 26 zł. Ktoś mógł zmieniać mieszkanie i po prostu wystawił na aukcję zamiast wyrzucić. W drugą stronę działa tak samo książkę kupioną za 40 zł nikt nie broni nikomu wystawić za 60 zł. Identyczny towar ma inną cenę w hurcie i w detalu, inną dla przedsiębiorcy, a inną dla tych co tego statusu nie mają.

  8. W obecnym systemie monetarnym nie da się określić obiektywnej wartości przedmiotu. Cena ofertowa i transakcyjna zależy wyłącznie od tego, jaką ilość towaru się sprzedaje i ilu jest kupujących. Tak samo jest z akcjami na giełdzie i w nieruchomościach. W czasach PRL można było dostać mieszkanie za darmo i dokładnie to samo mieszkanie kosztowało w 2006 r. 5000 USD za metr, chociaż jego wartość obniżyła się na skutek upływu czasu.

    Dlatego lepszym miernikiem wartości jest ilość CO2 potrzebna do wytworzenia danej rzeczy. Wtedy np. zboże z Indii będzie miało dokładnie taką samą wartość, jak zboże z Francji, bo proces fotosyntezy jest wszędzie jednakowy. Dlatego ja jestem za NWO, bo to jest logiczne.

    Nie rozumiem natomiast działania rządu warszawskiego, bo Niemcy, Holendrzy, Wielka Brytania kupują z Ukrainy dokładnie ten sam towar i dokładnie tę samą ilość, tylko że Polska nie dostaje cła na granicy, więc wspieramy pośredników i zrezygnowaliśmy z cła, które nam się należy.

    W NWO nie będzie ceł z powodów, które opisałem powyżej, natomiast wiedza będzie reglamentowana. W wolnym handlu będzie literatura lekka i rozrywkowa, ewentualnie jakieś wypociny sztucznej inteligencji dla intelektualistów, pensjonarek i kucharek wyprodukowane w Indiach w outsourcingu i przetłumaczone na różne języki. Plus kryminały i erotyka.

  9. Zesłańcami? A nie żołnierzami?

  10. Nie mógł, niech pan nie opowiada głupstw. Książkami na allegro nie handlują przypadkowi ludzie

  11. Ja jestem przygotowany na każdą okazję. Biała koszula czeka w pogotowiu. I cały zestaw naszywek, czerwonych, zielonych, czarnych, północnych i południowych. Jeszcze tylko poćwiczę warianty pozdrowień i okrzyków i niech przychodzi kto chce.

  12. Ja stawiam na luźne portki, przyklejony sztuczny uśmiech i empty mind.

    https://youtu.be/vtA-3z9CaGY

  13. Dziwne ze hunwejbini z BLM tego nie „wygumkowali”, pozdr.

  14. Z tymi taniejącymi książkami jest jeszxze jeden problem: niektóre pozycje nie tanieją a są coraz droższe. Powod jest oczywisty: nie są wznawiane. Tylko nie rozumiem jednego: w naszym kraju gdzie kult Żołnierzy Wykletych rozrasta sie coraz bardziej klasycznuch dzieł o nich nie sposób dostać za rozsądne pieniądze bo chyba ponad 200 złotych za książki Wnuka czy Łabuszewskiego to jest jednak dużo. Ma ktoś pomyśl dlaczego tak się dzieje? Dlaczego one nie są wznawiane – nie opłaca się? A może nie ma ma takie pozycje czytelników a kult Wykletych opiera się tylko na sprzedaży koszulek czy kubków

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.