Wspomniałem tu wczoraj o dramaturgu i poecie nazwiskiem Oskar Wilde, który wsławił się tym, że za swój homoseksualizm trafił do więzienia, a w tym więzieniu napisał poemat liczący 30 tysięcy słów. Osadzenie Wilde’a miało wyraźny charakter nauczki dla egzaltowanego durnia, który za dużo kłapie dziobem i niewiele rozumie. Wypuszczono go po dwóch latach, pozwolono na emigrację, gdzie umarł w okolicznościach niejasnych.
Pozostają do rozważenia dwie kwestie. Pierwsza dotyczy penalizacji czynów lubieżnych z osobami tej samej płci, a druga warunków panujących w ciężkich więzieniach.
Nie wiem czy pamiętacie, ale człowiek, któremu Brytyjczycy przypisują dekryptaż Enigmy, czyli Alan Turing został doprowadzony do samobójstwa ze względu na swój homoseksualizm. Stało się to w roku 1954, w czasie kiedy spora część kadry oficerskiej Zjednoczonego Królestwa to były szczere pedały uśmiechające się do siebie żółtymi od tytoniu zębami. Jak to się dzieje, że w warunkach zagrożenia taka ilość istot podlegających sankcjom prawnym z tytułu swoich upodobań, pal sześć, czy nabytych czy wrodzonych, robi kariery w polityce najwyższych szczebli oraz w armii? Są jeszcze owi ludzie w tych strukturach wyrazicielami najczarniejszych żądań wobec swoich współbraci w nieszczęściu, tak jakby fakt iż jakieś biedne cioty zostaną zapuszkowane, podnosił im ciśnienie i czynił lepszymi ludźmi we własnych oczach. To są sprawy skomplikowane, których ja nie rozwikłam, ale zastanawiam się czy mechanizm ten dotyczy także innych prześladowanych grup, które w mechanizmie obronnym tworzą jakby dwie kasty, z których jedna wtapia się w strukturę władzy prześladowcy, a druga daje mu jakieś sadomasochistyczne satysfakcje i przekonuje jego poddanych, że prawo chroni ludzi uczciwych i bogobojnych a nie zboczeńców. Tego też nie rozstrzygnę, ale mam wrażenie, że to są dość istotne pytania. Może jest tu jakiś lewicowy intelektualista na sali, ktoś pokroju Derridy, albo Susan Sontag i on mi wyjaśni jak to jeździ? Jak nie ma to trudno.
Z tymi więzieniami jest jeszcze lepiej. Niedawno umarł Nelson Mandela, o którym czytałem jako młody bardzo człowiek, że przesiedział on 27 lat w ciężkim więzieniu. Zastanawiałem się jak to jest możliwe, by człowiek wytrzymał w ogóle w ciężkim więzieniu tyle lat, ze strażnikami sadystami, na fatalnej diecie, bez możliwość pisania i czytania. Bo na tym chyba polega ciężkie więzienie, że osadzonego poddaje się różnym szykanom, prawda? Chodzi bowiem w tej karze o to, żeby osadzony nie doczekał do końca wyroku, a zszedł niejako sam z siebie, bez konieczności angażowania kata i jego pomocników.
Oskar Wilde napisał w ciężkim więzieniu poemat De profundis, Adam Michnik napisał list do generała Kiszczaka, Nelson Mandela zaś napisał nieprzeliczoną ilość listów do różnych ludzi, a kiedy go z tego więzienia w końcu wypuścili wyglądał zdrowo i czerstwo. No i pożył chłop jeszcze tyle lat, że hej, każdemu tego życzę. Dziś oczywiście dokonuje się różnych demaskacji jego życiorysu, a ja mam pytanie – dlaczego dziś, a nie wtedy kiedy Nelson żył? Odpowiedź nasuwa mi się jedna: ponieważ Nelson mógłby się zdenerwować i nie tyle pozwać oszczercę do sądu, co poprosić zaprzyjaźnionych Zulusów, żeby porozmawiali z tym nierozsądnym człowiekiem i przypomnieli mu stare dobre tradycje Czaki, największego zuluskiego króla.
Wróćmy na chwilę do Alana Turinga, którego nazywa się jednym z ojców informatyki. Jak straszne było prawo brytyjskie w latach pięćdziesiątych, że ten nieszczęśliwy chłopak postawiony został wobec wyboru – kara więzienia albo kuracja hormonalna. Wybrał to drugie, oszalał od tych hormonów i pewnego dnia zjadł jabłko z arszenikiem. A przecież pracował dla armii, w strategicznym sektorze, jego umysł był dla korony bardzo cenny, o wiele cenniejszy niż umysły tych umundurowanych pedałów, którzy zmontowali przeciwko niemu prowokację aranżując włamanie do jego domu. Okazało się jednak, że nie, że nic nie jest ważne poza tym, że tego biedaka trzeba postawić wobec wyboru – życie albo śmierć. A skoro go wobec takiego wyboru postawiono powraca pytanie – o co tam chodzi? Bo przecież nie o to, by sztandar Union Jack powiewał na wietrze, bo w takim wypadku sprawę Turinga by zatuszowano. Być może chodzi po prostu o konsolidację grup trzymających władzę i dzielących wpływy.
I popatrzcie teraz jak boleśnie uczciwy wobec swoich ofiar był system komunistyczny. Jedynie Okulicki trafił do ciężkiego więzienia, w którym umarł podobno ze zgryzoty, wszyscy inni dostawali po prostu karę śmierci i zabijano ich w mniej lub bardziej wyrafinowany sposób właściwie natychmiast, po pozorowanym procesie. Przed prawem w owych czasach musieli chować się zwyczajni obywatele, którzy nic nie mieli na sumieniu. O takich kwestiach jak preferencje seksualne nie mówiło się w ogóle.
Na koniec słów kilka w kwestii ukraińskiej. O tym jak ważne jest by więzień, szczególnie ten potrafiący pisać nie miał dostępu do ołówka wiedziano doskonale za cara. Taras Szewczenko, który jest dziś na sztandarach wolnej Ukrainy nie miał prawa nawet do tego, by posiadać jakiś ogryzek ołówka w kieszeni. Jeszcze by jakąś pieśń napisał, albo wiersz, potem przedostałoby się to za mury i co? Jakby ze trzy chutory zaintonowały tę dumę znienacka w czasie wizyty pana gubernatora nad Dniestrem wiecie co by się działo? W sytuacjach bowiem kiedy władca rządzi sam, nawet pieśń jest dla niego groźna. Dlatego prześladuje poetów i niszczy im życie. W okolicznościach, w których rządzą gangi, w dodatku pozycjonowane według hierarchii tajnych i nierozpoznanych, w więzieniach, nawet ciężkich można pisać co się chce. Im bardziej związane jest to z osobistymi obsesjami autorów tym lepiej. Do niczego nikomu nie posłuży. Poemat Wilde’a został wydany w całości dopiero w latach czterdziestych, a dziś nikt się nim nie interesuje. Taras Szewczenko, choć umarł dawniej i pisał mniej, jest teraz na sztandarach. Ważna jest nie tylko jego poezja, ale także miejsce, które po nim zostało, miejsce które co rusz próbują zająć jacyś nowi poeci. Im jednak nikt nie zabiera ołówków, przeciwnie wciska im je do rąk. Ich nikt nie skaże na zapomnienie, a jeśli chodzi o szykany to w grę wchodzi co najwyżej jakiś łomot od milicji. Poeci owi nie stają się przez to w mojej ocenie bardziej autentyczni, przeciwnie, stają się mniej autentyczni, tak samo mniej więcej jak Adam Michnik.
Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl gdzie mamy promocje książek Toyaha i I tomu Baśni jak niedźwiedź. No i sprzedajemy komiks o Janie Hardym – żołnierz wyklętym.
Współcześnie to łomot od POlicji albo kuracja chemiczna 😉
nie jest tak źle …. można sobie wyjść na partyjkę szachów … albo po prostu wyjść … wprawdzie potem mają trochę pretensji do człowieka , ale .. przecież wszystko się ułozy :)))) nie będzie źle 🙂
dzisiaj to dziala troche inaczej. Ludzie z wyrokami widziani sa na rano spacerniaku, ale potem wychodza zalatwic sprawy na miescie i wieczorem wracaja do swojego kojca w puszce. I nie musza nic pisac, bo wszystko da sie zalatwic twarza w twarz.
Jaką rolę wśród tej gromady ważnych osób pełnił Churchill – tłuściutki i wiecznie na rauszu? W jakimś biograficznym filmie kobieta (córka, może synowa, chrześnica – nie pamiętam) – bardzo miło wypowiadała się o na jego temat.
Taki Wałek, nie poeta w końcu, a też przeszedł to swoje ciężkie internowanie. O mały włos nie dosiedziałby końca tego wyroku, ale chwalić Boga, wątroba jakoś wytrzymała, może przezorni klawisze zawsze trzymali na podorędziu alarmowy zestaw Alka-Primu. Kwestia materiałów piśmiennych właściwie nigdy nie powstała, bo już pierwszego dnia więzień, za butelkę złapawszy, cały inkaust wypił i potem już nie wracano do tego tematu.
a propos gangsterki … czy to al capone dalej prowadził interesy … w więzieniu księgowy do niego przychodził ….???
bo on mi się nakłada na takiego nowojorskiego gangstera …. no i tu skleroza … jakoś na ,,L .”
no w końcu jak nie dali czapy , żyć trzeba 🙂
🙂 🙂 🙂 :)))))))))))
i taki miły dom w hrabstwie Kent … typowo sielski – angielski … czartwel ???? sorry to się inaczej pisze … ale czyż nie miła nazwa 🙂
chyba sobie ze wzruszenia pójdę kupiś kwiaty na balkon … leszczyno 🙂
Jeden z chierachów KK osadzony w PRLu w ciężkim więzieniu, był pozbawiony ubrania, celę miał wyłożoną tylko betonem i po ścianach skapywała woda – po kilku miesiącach pobytu, lekarz więzienny oświadczył ną piśmie, że nie bierze odpowiedzielaności za śmierć tego człowieka – no i co powiecie – wypuścili. Co nimi powodowało ? Chyba dobre serce.
Zdecydowanie dobre z serca. Komuniści tych serc mieli wiele. A tak do współczesności nawiązując to w Krakowie był parę lat temu obywatel Rumuni, fałszywie oskarżony przez pracownika aparatu sprawiedliwości, dokonał żywota we więzieniu. Wychodzi więc, że aparat sprawiedliwości nie ma dobrego serca.
I tak sobie myślę, że dokonał tego żywota nie po to by pani Dominika Cosic mogła nakręcić o nim film, chociaż może właśnie po to.
Co do Alana Turinga to wydaje mnie się, że gość nie wiedział co to „brytyjski koloryt duszy”. I dlatego skończył jak skończył. I nawet maszyna Turinga w rozwiązaniu tego problemu nie pomogła.
A.T. – (może nie znał mimikry), nie wpasował się w koloryt etapu – błąd. Kolory związane z mądrością etapu trzeba rozróżniać (żeby przeżyć). U nas był kolor czerwony od etapu walki klasowej , teraz obowiązuje 6 kolorów tęczy mamy etap walki z heterykami.
Na nastepny etap „starsi i mądrzejsi” (w co nie wątpię) już jakiś kolor wymyślą.
a jest na salonie coś o rosyjskim kolorycie duszy ….
strasznie te dusze kolorowe
i co ma zrobić stary człowiek jak ja ??? tyle kolorów w życiu widziałam ???
chyba zamknąć oczy
na to konto przyniosłam sobie nawet jakieś niezapominajki na balkon , jak trochę zajdzie słońce to posadzę 🙁
wiesz , siedzę sobie w tematach więziennych akurat … i jakoś na piśmie mam uwidocznione , że było coś bardzo silnego , co motywowało ludzi … szkoda mówić…
przecież i z auszwic wypuszczano niektórych ludzi ze względu .,.. nie jestem pewna , na stan zdrowia … to nie jest do końca jasne 🙁
biało-błękitny, nie mam wątpliwości. Chyba że nadal będą się chcieli maskować.
W książce którą we wczorajszym wpisie tu reklamowałem jest postawiony znak równości kolorystycznej pomiędzy „wielkimi kapitalistami” a „wielkimi rewolucjonistami”. Gdyby się nad tym uczciwie zastanowić z dowolnych praktycznie pozycji, ciężko się nie zgodzić.
Dziękuję Gospodarzu za pomoc w uporządkowaniu świata. Nie mając Twoich talentów widzenia diamentów wśród odmętów, postaram się czasem coś tu dorzucić co może daj Boże Cię czasem wspomoże.
Widziałem ostatnio piękną mapę Rzeczpospolitej ON. Autorstwa niejakiego Johna Speed. Naprawdę przepiękną i szczegółową. z 1626 roku.
Widziałem też mapę z historycznego atlasu Readers Digest (mój Dziadek kupował takie rzeczy przed śmiercią). Mapę Rosji, XVIIw. z podpisem przy południowo – zachodniej granicy „dopiero po 1648 roku stał się możliwy dalszy rozwój Rosji w tym kierunku”. Co za szczęście. Sprawdziłem, atlas jest tłumaczony z wydania brytyjskiego.
Fantastycznie. Dopiero po 1648 był możliwy, wcześniej nie był, bo kompanie za mało Chmielnickiemu dawały za podział Ukrainy, a do tego jeszcze Francuzi się wtrącali….piękny podpis….
Tak sobie myślę, że różnica losów Alana Turinga i pedałów z armii UK sprowadza się do nazwiska – trzeba się, po prostu, nazywać Mountbatten i wtedy bywa się wyższym dowódcą, wicekrólem Indii a nawet mentorem następcy tronu. A wszystkie ewentualne ekscesy seksualne są starannie tuszowane.
W atlasie dla przeżuwaczy. Bardzo pięknie wydanym i zachęcającym do uwierzenia, że tym razem to nie propaganda antypolska tylko „czysta wiedza”.
Uwodzącym. Ciekawe, czy można dostać gdzieś u nas lepszy atlas historyczny. Bo ten Johna Speeda jest tak drogi, że można by za niego kupić całe Kresy.
jest polskie tłumaczenie pamiętników ostatniego wicekróla Indii … to krewny Churchila
Oto opis do nowosci!!! wydawniczej….
——–”Chcę żyć”
Kiedy był dzieckiem lekarze przepowiadali, że nie będzie chodził. Jednak dzięki swej determinacji został uznanym tancerzem i choreografem. Za najważniejsze uznaje zasady: być wiernym sobie i nie przestawać walczyć o swoje marzenia. Michał Piróg po raz pierwszy tak szczerze opowiada o trudnej drodze do spełnienia marzeń, okrywaniu korzeni, odważnym coming-oucie oraz o tym, dlaczego nie wierzy w słowo `nigdy`.
W `Chcę żyć`, Michał opisuje wszystkie przeszkody, które musiał pokonać, aby dotrzeć tam, gdzie zawsze pragnął.
Przedstawia kluczowe momenty swojego życia, punkty zwrotne, w których odkrył swą prawdziwą tożsamość. Bezkompromisowość oraz absolutna uczciwość autora sprawiają, że książka na długo pozostaje w pamięci. Jest to historia jednostki o silnym charakterze i ogromnej wrażliwości, jej walki z systemem i drodze do odnajdywania w sobie równowagi.———-
Dzisiaj juz nie zamykaja w ciezkich wiezieniach zeby pedal napisal ksiazke….
Pozdrawiam.
A to towarzystwo w którym się obraca to co? Wolałbym więzienie.
To towarzystwo hobbystów, amatorów pierogów z piaskiem.
nadrabiając dziś pracę przy komputerze , jakoś naprawionym , czytałam sobie w przerwach rozmaitości .
Nawet obejrzałam większość video ze spotkania w klubie ronina z jakimś panem socjologiem ekonomistą.. na blogpressie … Ciekawe zestawienie znanych osobno informacji .
Pomyślałam jako podsumowanie dnia , że z wiekiem pamięta się zbyt wiele rzeczy , zbyt wiele emocji . alczymy o to aby pamiętać i na nowo odczytywać . a ,nie dzisiejszy dzień pokazał czasy gdy dużo mniej wiedzxiałam , jakie mną powodowały i emocje i przemyślenia oparte o posiadaną na danym etapie wiedzę . Nie da się wiedziec wszystkiego . Czasem na osobach wiedzących mniej można wywrzeć wrażenie prawie wszechwiedzącej … ale …
Gdy jeszcze pracowałam , prowadziłam bardzo zabawne i inspirujące rozmowy z kolegą , inżynierem . Powiedzxiano mi , że opowiadając o nich komuś użył określenia ,, inteligentna cholera ,, o mnie … rozumiem , żev w jego inżynierskiej wyobraźni był to duży komplement … A przecież ilu rzeczy jeszcze parę lat temu nie wiedziałam . Ilu się dowiedziałam . A chciałam tylko miec spokój …. NIe zanosi się ….. Jeszcze coryllus podrzxucił mi nowe klucze ,,, nie tylko on …..
Bodaj byś żył w ciekawych czasach 🙁
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.