Jak wszyscy pamiętają, kariera mojego bloga, krótkotrwała i dawno zapomniana, rozpoczęła się do nowej redakcji wspomnianej w tytule formuły. Było to w czasach, kiedy do dobrego tonu należało pisanie o nędzy polskiej kultury, a o tym, by wychwalać cokolwiek z polskiej historii nie było nawet mowy. Była oczywiście fala cała fascynacji prozą Komudy i Piekary, ale ich wielbiciele mieli raczej opinię freaków. Na naszym blogu tematy patriotyczne, poprzez prosty fakt odwołania się do tradycji ziemiańskiej, zostały uczłowieczone i „unormalnione”. Po spektakularnej i zwycięskiej obronie kilku takich tematów, uważanych na nie licujące z godnością człowieka myślącego, zauważyliśmy pewne zaskakujące zjawisko – oto wszyscy powoli zaczęli przestawiać się na takie toby, krzepić serca i ponosić się wzajemnie na duchu, ale bez różnych niekoniecznych przecież zawodzeń. Nieszczerość i fatalne wykonanie tych prób biły po oczach, ale dla wykonawców tego przedsięwzięcia i dla ich odbiorców nie miało to znaczenia. Ważna była sama formuła, która okazała się nośna na tyle, by wypromować różnych kaznodziejów i odkrywców. Dziś doprowadzono ją do upadku ostatecznego. I tak zwykle się to kończy. Ludzie bowiem mają mentalność małpy, która przypadkiem znalazła radio. Patrzy zasłuchana w ten dziwny przedmiot i odkrywa pokrętło zwiększające głośność. Próbuje nią manipulować, z różnym skutkiem, aż wreszcie nastawia odbiornik na cały regulator, słychać potężny huk i małpa, a także jej towarzyszki uciekają gdzie pieprz rośnie. I to samo przydarzyło się naszej ulubione formule komunikacyjnej, którą Polacy kochają i może kochaliby nadal, gdyby nie zaangażowano do jej promocji stada małp. Te zaś nie bawią się dziś radiem, ale IA i innymi wynalazkami, a potem zgłaszają pretensję do wszystkich wokół, iż nie reagują oni żywo na serwowane emocje. Czyli na tych wszystkich husarzy i dane liczbowe dotyczące bitwy pod Chodowem, a także na inne rewelacje. Nie mogą reagować, bo zwyczajnie ten przekaz nie wytrzymuje konkurencji. Wszystko się zmieniło i on także powinien ulec zmianie. Co nie znaczy, że powinien zniknąć. Niestety o takich kwestiach, jak zmiana formuły nie można nawet wspomnieć, bo wtedy okaże się, że odbierzemy chleb zasłużonym jakimś twórcom, którzy kochają ojczyznę i muszą o tym opowiadać za pieniądze.
Najłatwiej wskazać dewaluację emocji i formatów patriotycznych na przykładzie pomnika smoleńskiego. Co miesiąc przestrzeń wokół niego wypełnia się głupawymi demonstracjami i jest okupowana przez Szczurka i babcię Kasię. I nie ma nikogo, kto by potrafił ten stan zmienić, bo jedynym pomysłem naszych, w tym samego prezesa, jest demonstrowanie oburzenia i niezadowolenia. Co oczywiście działa na rzecz tamtych. Temat zaś główny ginie w tych wygłupach i już nikt nie chce o nim myśleć. Ostatnio zaś doszło do czegoś naprawdę dziwnego. Znany z programów telewizyjnych, w których prowadzącą była Monika Richardson, Steffen Mueller, niemiecki dziennikarz, nagrał film o tym pomniku. Jak na człowieka światowego i jakoś tam wykształconego nie jest to przesadnie duże osiągnięcie, bo pan Mueller mówi o tym, że schody są symbolem tragedii w Smoleńsku, ale także naszego życia, które kończy się nagle, po próbie zrobienia jakiejś tam kariery. No, okay, jak na przeciętnego niemieckiego odbiorcę to i tak głęboko zagarnął. No, ale nie o taki rodzaj przekazu nam chodzi. A o jaki? No właśnie…
Przede wszystkim o taki, który nikogo nie zostawi sam na sam z głupimi myślami. Tak sądzę. Również o taki, który udzieli ważnych odpowiedzi na kluczowe pytania, a nas samych postawi w gronie ludzi, zaangażowanych w przedsięwzięcia powszechnie ważne. To zaś z kolei oznacza, że musimy podjąć próbę narzucenia światu naszego porządku. Najpierw jednak trzeba go zbudować. Tego się nie da zrobić tolerując rzeczy obecnie najgorsze, czyli próby kwestionowania praw i prawd naturalnych. Bo to jest właśnie przyjmowanie narracji, które będą czynić z nas ogłupiałych niewolników przez następne dekady. Nie można więc uznawać, że w związkach jednopłciowych rodzą się jakieś dzieci, ani też, że migranci sprowadzani do Polski, mają nas ubogacić kulturowo. Nie można się też jednak przeciwstawiać tym kłamstwom poprzez narracje pokrzepiające serca, bo one są w istocie kapitulacyjne i izolacyjne. Tym bardziej, że tamta strona wyraźnie przyspiesza z różnymi sprawami. I tak, dla przykładu, pani minister kultury powiedziała ostatnio w wywiadzie dla Financial Times, że opracowuje plan ewakuacji polskich dzieł sztuki na wypadek ataku Rosji. To jest, moim zdaniem, wiadomość z gatunku fantastycznych. O jakim ataku bowiem mówi pani minister i skąd posiada informacje na jego temat? Po drugie – jest to ciekawe, bo w czasie wdrażania takiego planu zacznie się jakiś ruch, a my zobaczymy co naprawdę jest wartościowego w polskich muzeach. Bo rozumiem, że owo przygotowywanie do ewakuacji będzie transparentne? Zobaczymy, na którym miejscu w kolejności ewakuacyjnej znajdą się dzieła najwybitniejszych, współczesnych artystów polskich, w tym te zgromadzone w nowym muzeum stojącym pod pałacem kultury.
Moim zdaniem ktoś, mam na myśli tak zwanych naszych dziennikarzy, siedzieć przez cały czas na plecach pani minister i patrzeć jej przez ramię, co ona tam robi z tym planem. Następnie zaś tworzyć z tego teksty i wypowiedzi, które skłonią Polaków do myślenia o własnej kulturze w kategoriach zasobu istotnego dla wspólnoty. Nie zaś w kategoriach rozrywki, graciarni gdzie zebrano nieważne już przedmioty, które odwracają uwagę od płonącej planety i praw gejów. Gawędy bowiem o kulturze i tradycji, w kontekście zbiorów muzealnych były do niedawna przecież istotną częścią narracji wspólnotowych. Znacznie ważniejszą i łatwiej przyswajalną niż dydaktyzm w niezamierzony sposób parodiujący Sienkiewicza. Może trzeba do tego powrócić? Ktoś powie, że nie ma prof. Zina. No nie ma, ale ministra chce zbiory gdzieś wywozić, pod pretekstem wojny. To też jest dobry powód, przede wszystkim do tego, by zapytać – a co w pierwszej kolejności i dlaczego? Następnie zaś zadać kolejne pytanie – a co się stanie z „Bitwą pod Grunwaldem” i całym Matejką? I jeszcze jedno – czy wywozimy z Warszawy czy również z Krakowa?
Wobec skrajnej dewastacji emocji związanych z polityką i trwałego już podziału narodu, należałoby też od nowa wskazać zło i dobro. I nie lamentować nieszczerze nad tym, że Bogusław Radziwiłł zyskał królewską łaskę, a Kmicic był w istocie postacią fikcyjną.
Bo przy Romanie Giertychu i jego wyczynach książę Bogusław jawi się niczym anioł, co zstąpił na ziemię, by ratować ludzi przed moralnym upadkiem. Musimy przywrócić jakiś porządek. Nie mówię, że koniecznie żelaznymi rózgami, choć tamci chętnie by to zrobili. Myślę, że przede wszystkim należy wskazać, że odpowiedzialność za czyny i słowa dotyczy ludzi takich jak Tusk i Giertych. Reszcie można darować. Do tego konieczne jest wskazanie nowych, skutecznych i bezkompromisowych postaw, których cechą najistotniejszą musi być samodzielność. Mówię o tym celowo, w kontekście wczorajszego wpisu, który przeszedł właściwie bez echa. A tam jest napisane, że dyktator Powstania Listopadowego, generał Chłopicki dostał świadectwo niepoczytalności wystawione przez żydowskiego lekarza Wolfa. Było to w styczniu. Następnie zaś pojawił się – już poczytalny na nowo – w cywilnym ubraniu, w czasie bitwy w Olszynce Grochowskiej. Co my z tego rozumiemy? Że była bitwa pod Olszynką i tyle. Dobrze by było, gdybyśmy, wraz z należącym do narodu zasobem kulturalnym, rozumieli także głębię niektórych postaw. I nie ekscytowali się niepotrzebnie jednymi, a drugie równie niepotrzebnie potępiali lub podawali w wątpliwość.
Takim enigmatycznym nieco zdaniem zakończę dzisiejszą notkę. Muszę zająć się nawigatorem, kolejny numer ukaże się w lipcu.
Wydaliśmy nowy, specjalny numer kwartalnika „Szkoła nawigatorów” poświęcony Żydom w polskich powstaniach
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-45-zydzi-i-polskie-powstania/
Wznowiłem też „Alchemików”
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/alchemicy-gabriel-maciejewski/
No i przypominam o trwającej do końca czerwca promocji
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-32/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-33/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-34-numer-o-zlocie/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-luzyce-nr-37/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-38-wegierski/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-40-poswiecony-pociagom-pancernym/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-41-galicja/
Bój Giertycha to jest ostatni, język marsjański, tfu majański z nim 😉
Wcale nie ma pewności że taki ostatni … .
KN przeszedł prawdopodobnie z cichą protekcją DJT. A teraz DJT uwikłuje się w wojnę z Iranem (długą) – co oznacza że słabnie, i że może nie mieć głowy do KN. Poza tym DJT będzie potrzebował wsparcia, m.in. od DE – a za wsparcie trzeba coś dać w zamian. Romuś może jeszcze tak przeliczyć, że nam oko zbieleje … .
Co do Iranu – gdzie jest Rada Bezpieczeństwa ONZ? Dzisiaj już 10-ty dzień!
A poza tym uważam, że takie teksty Szanownego Gospodarza (z cyklu ” Jak naprawić Rzeczpospolitą” [ale nie gazetę o tym tytule!]) jak dzisiejszy – powinny być obowiązkową lekturą poranną we wszystkich ministerstwach.
Dzień dobry. Cóż, nie wiedziałem o tej niepoczytalności. W ogóle niewiele wiemy o postaciach, których nazwiska wymienia się bezmyślnie jednym tchem przy okazji różnych patriotycznych rocznic. A tu byłoby ciekawe jak to było z tym zdrowiem p.Chłopickiego, czy „Stary Doktor” mu te żółte papiery tak z dobroci serca wystawił, czy za pieniądze – jakie i ile. Czy też może naprawdę uważał go za szczerego wariata. I jakiż ten ostatni uczynił z owych papierów użytek. Historia bowiem lubi się powtarzać. Wiedząc to wszystko będziemy mogli się lepiej obronić przed różnymi giertychami i innymi lewackimi ministrami płci obojga, czy ile tam oni ich mają. A i może w ich papiery uda się nam kiedyś wniknąć. I sprawdzić jakiż to doktor je wystawił…
Uwazam, ze ta uwaga o malpach jest rasistowska, szkodliwa i niepotrzebna. Zamierzam odwiedzic kuzynow w ich naturalnym srodowisku, dlatego zwrocilem na to uwage.
https://cdn.mos.cms.futurecdn.net/26MWT6NHVvQMbLKpmnMjDR.jpg
A tu polska wyprawa 1938/1939 sladami dr Livingstone’a i Henry’ego Mortona Stanleya
https://darmowe-ebooki.net/tadeusz-bernadzikiewicz-polska-safari-w-gorach-ksiezycowych/
Facet, ktory wymyslil tytul dzisiejszej notki tam byl. Z pewnym zaskoczeniem stwierdzam, ze encyklopedyczna definicja idei „pokrzepiania serc” nie ma sie nijak do rzeczywistosci ani do swiatopogladu wspolczesnego czlowieka – wolnego od uprzedzen, nie posiadajacego kompleksow, nadazajacego z psychologia i lifestyle’em na miare XXI wieku.
Myślę, że wystawił je na czyjeś polecenie
Miał pan tu nie wracać
Wiem, ale komentuje w szczytnym celu. Czesc wyborcow nie interesuje sie polityka, a haslo Sienkiewicza interpretowane tak, jak uczy sie tego w szkole, nie jest aktualne. Zwykli ludzie podrozuja po swiecie i nie musza mordowac Szwedow, Ukraincow, tatarow, zeby sie lepiej poczuc. To jest jakis kosmos, co szkola wtlacza nam do glowy i efekty sa takie, jak widac. Nawet ten „glupi” Niemiec to zrozumial.
Widzę oczyma wyobraźni wozy pełne sztuk, ciągnące z Warszawy na Wiedeń. Berlin się nie nadaje, ponieważ widzę tymi samymi oczyma duszy kupę gruzu w tamtym położeniu geograficznym.
Ewakuacja z Krakowa jest zbędna. Wawel ocaleje a nawet wzbogaci się o cudem odnalezione insygnia koronacyjne polskich królów. W razie gdyby przymierza się odwróciły to też miasto ocaleje. Tradycyjnie manewr omijający miasto zostanie powtórzony.
A, jadące na Wiedeń wozy będą z głośników emitować Bema pamięci rapsod żałobny.
Scherza Chopina ulatniajace sie z glosnikow podczas kontroli na przejsciu granicznym lub podczas tankowania. Orlen sponsorem ewakuacji.
Do tego celowe opoznianie odprawy celnej przez Slowakow, absurdalne wymogi formalne (a Warszawa juz pod bombami), telefony do Bratyslawy i czeski film.
https://youtu.be/TStDfe_n1jc?si=yetddepzS0U9xj5P
W tej sytuacji części skrzyń ze sztukami, tymi najnowszej generacji, otworzą się klapy i wielkim harmiderem zawrócą w stronę Warszawy. W nadziei iż ma ich widok wróg pierzchnie.
Późne lato, wrzesień: widok typowej polskiej prowincji, ciszę zakłócają skowronki. Droga zryta lejami po bombach. Ciężarówki kryte plandekami na poboczu leżą jakby rozrzucone rękami dziecka – giganta, a okolica usiana leżącymi bezładnie rzeźbami Mitoraja.
Ha, nieopodal zza kępki wrzosu wystaje słynne ramię Sasnala. Było akurat wypożyczone na wystawę w Warszawie.
Kilku granatowych policjantów z rowerami pilnuje pobojowiska. Któryś słucha głośno orędzia prezydenta do narodu z Kanady. Nawrocki apeluje o jedność i wolę wytrwania. Ponoć Niemcy zaoferowali skwapliwie Polakom stosowne miejsce na zbiory w nieczynnej kopalni w Lesie Turyńskim i w tunelach gdzieś w Alpach, co zostało demonstracyjnie odrzucone przez ministra Sikorskiego. Strażnicy częstują się papierosami i potrząsają głowami. Są nieświadomi wartości przedmiotów, które pilnują.
Tymczasem CNN i BBC pokazują przez pomyłkę zdjęcia Warszawy z 1944 roku. Aktualnych nie mają, bo promieniowanie nie pozwala na to, żeby wejść z kamerą do miasta.
Sytuacja jest trudna. Jednak ramię Sasnala niezwykle sugestywnie pokazuje gest Kozakiewicza. Z pobliskiego lasku nadleciały obudzone szerszenie i głośno brzęczą. Coś jakby „no pasaran”.
Przyznam iż Warszawa nie pomna powodu całkowitego zniszczenia w 44′ zasłużyła na taki koniec.
Wkrótce nadlecą drony i będą nowe zdjęcia.
Rozmowy o lokalizacji zbiorów są bezcelowe. W tak zwanym antrakcie trafiły do Budy.
Nagle zjawia się Sasnal – w luksusowym cabrio, na miejscu pasażera siedzi młoda kobieta w dużych okularach przeciwsłonecznych. Jest wyraźnie znudzona. Sasnal sprawia wrażenie doskonale poinformowanego o zdarzeniu. Pewnym krokiem podchodzi do strażników i gestykuluje, ale trafia na opór strażników. Kazano im czekać na kogoś ważnego i nie zbliżać się do samochodów. Sasnal coraz bardziej nerwowy, pali jednego papierosa za drugim, bo wie, że za kilka godzin odlatuje z Krakowa specjalny samolot przeznaczony dla diaspory, który miał ich zawieźć do bezpiecznego miejsca w Afryce.
Pogranicznicy słowaccy usiłujący aresztować nasze skrzynie polecili całym oddziałem za tymi nawracającymi na Warszawę. W tym czasie prawnuczka kuzyna Heleny Marusarzówny z kumplami przenieśli pozostałą na granicy część skrzyń na Węgry.
Tymczasem w Peszcie dziewuchy w kolorowych, kusych kieckach wywijają przy skocznej muzyce na wiecu solidarności. W państwowej telewizji węgierskiej goście w garniturach rozprawiają o planach odbudowy Polski.
Obawiam się że Sasnal będzie mieć kłopot. Samolot spadł nad Płaszowem. Musi coś wymyśleć.
Sasnal być może jeszcze poczeka. Ramię rezydowało w krakowskim Muzeum Narodowym. Trwają zakulisowe targi o to do kogo obraz trafi.
Trwa tym czasem akcja o kryptonimie „skrzynie wnuczki”. Przykryte kolorowymi spódnicami z szatni w Reszcie, jadą właśnie do Delty Dunaju, by z tajnej bazy wojskowej odlecieć za ocean.
Sytuacja staje się dramatyczna. Kilku konwojentów w Tatrach oddziela się od głównej grupy i trafiają do szałasu. Tutaj stary góral spoił ich gorzałą, zajumał im komórki, cały sprzęt, ważne dokumenty i uciekł. Konwojenci pomylili drogę. Jest wrzesień, ale wysoko pod przełęczą leży śnieg. Z szałasu wzięli stare łachy i sanki z XIX wieku. Na górze w zamieci Dama z łasiczką opatulona szmatami jak babulka, posuwa się z każdym krokiem o kilkadziesiąt centymetrów i trzęsie na sankach z każdym szarpnięciem.
Fatalnie. Korzystając z okazji łasica uciekła do lasu. Wydelikacona latami spędzonymi w klimatyzowanych pokojach może tej ucieczki nie przeżyć. Prawdopodobnie zaraz do akcji ruszą bohaterscy ekolodzy. Któryś z nich już poszukuje na grani drzewa sposobnego do przykucia się.
Podobno Wrocław jest świetnie przygotowany. Szczególnie zależy im na dziełach niemieckich mistrzów, mają dokładne listy, ale mogą wziąć wszystko, co im wpadnie w ręce. Dochodzi do karczemnej awantury między niemieckim konsulem i pełnomocnikiem z Holandii o Memlinga z Gdańska. Na lotnisku we Wrocławiu cały czas do dyspozycji konsulatu RFN stoi kilka transportowców, a pod telefonem grupa sprzedajnych historyków sztuki. Polacy sami, z własnej inicjatywy proponują swoje usługi. Nie widzą w tym nic niewłaściwego. Wszyscy głosowali na Tuska.
Pilne! Akcja ekologów spaliła na panewce. Na jedynym w tej okolicy drzewie zawisł uśmiech Damy. Ekolog dostał zawału.
Poważna teraz i wolna od pilnowania łasicy Dama na własną rękę rusza w kierunku Wrocławia.
Pilne! Czy nieświadoma sytuacji Dama wpadnie w łapy tuskoidów.
Na bocznicy w Tarnowskich Górach wagony Cargo pod nowym właścicielem stoją wyładowane po brzegi i przykryte plandekami. Strażnicy porozumiewajacy się po ukraińsku stoją w znacznej odległości od wagonów. Podczas kontroli zawartości wagonów liczniki Geigera wariowały. Jeszcze nie ma decyzji, gdzie te wszystkie przedmioty będą wyekspediowane. Polacy mieszkający w okolicy skarżą się, że są źle traktowani i nie mogą zbliżać się do tego miejsca.
Jeśli napromieniowanie utrzyma się dostatecznie długo, ułatwi w przyszłości odkrycie ewentualnego schowka.
Tymczasem w Krakowie nie uszła uwadze obecność w drogich lokalach dystyngowanego, starszego pana w towarzystwie stangretów zaczepiających młode kobiety. Podobno to jest Czartoryski. Stangreci mają też taki i czekany, ale nie kwapią się do wspinaczki. Podpici, chwalą się poznanym przed chwilą dziewczynom, że mają w Polsce jakąś tajną misję do wykonania.
Dama uciekła.
Podobno Dama nie kieruje się na Wrocław, a na Pragę.
Podobno dziewczyny Krakowskie planują rąbnąć Rembrandta księciu.
Były minister kultury w więzieniu w Azji środkowej. Jego sytuacja jest krytyczna, bo porywacze wzięli niewłaściwą osobę na podstawie starego zdjęcia, na którym było kilka osób ze starego rządu. Aktualna ministra kultury w męskim przebraniu w ostatniej chwili opuściła ukradziony przez komunistów Pałac Potockich w Warszawie zostawiając na pastwę porywaczy zdezorientowanego profesora, który przyszedł na spotkanie w ministerstwie. Skośnoocy, którzy go przesłuchują, machają mu przed oczami zdjęciem Kaczyńskiego i mają zamiar przypalać mu boczki albo kesim kesim. Trudno zrozumieć ich mowę. Rząd na uchodźstwie nie spieszy się z akcją ratunkową. Budżet prezydenta jest na to niewystarczający. Nie udało się zebrać odpowiedniej kwoty w polskich kościołach w Kanadzie.
Lesbijki z Krakowa zachęcone filmem Machulskiego zamierzają sporządzić plagiat/ kopię obrazu, zamienić na oryginał a potem sprzedać go, żeby kupić wyspę na Oceanie Indyjskim, gdzie mogłyby oddawać się swoim uciechom. Sęk w tym, że tylko książę zna detal znajdujący się na obrazie, który pozwala odróżnić oryginał od najlepszej podróby. Plan jest taki, że jedna z dziewczyn ma się przespać z księciem i wyciągnąć od niego tę tajemnicę, ale na razie wszystkie się brzydzą.
Może jest sposób. Powinny poszukać takiego faceta który przed tymi wydarzeniami występował na bulwarach wiślanych jako kobieta. Choć myślę iż nie ma w obrazie nic tajnego. To takie zabezpieczenie, zmyłka.
Dziewczyna łudząco podobna do Danuty Szaflarskiej – w staromodnym płaszczyku, berecie i chustce pod szyją zdobyła zaufanie lesbijek, ale zachowuje się skromnie. Chce iść w Tatry. Wcześniej musi przespać się z księciem, wziąć ze sobą kopię obrazu i ruszyć w góry. Jest patriotką. Ma zamiar zdobyć obraz i przekazać go wysłannikom rządu na uchodźstwie. Jeszcze nie wie, że będzie musiała stawić czoła grupie stangretów…
Dzielny prezydent nie rezygnuje z planów. Skoro nie ma środków finansowych, pozostaje działanie zgodnie z przysłowiem. Gdzie diabeł nie może tam babę pośle.
Dzielna Marta Hari zaczęła ćwiczyć skoki spadochronowe.
Kopia ma trafić w ręce kolaborujących z wrogami Polski strażników TANAPU po stronie słowackiej. Druga kopia – dla stangretów – to ma być jakiś prosty, współczesny bohomaz, ponieważ i tak się nie zorientują. Książę ma słabe serce, więc konspiratorka liczy, że książę zabierze do grobu skandal seksualny, który mógłby ją kompromitować. Szaflarska liczy na stanowisko w MK w powojennym rządzie.
Tymczasem Sasnal łapie kapcia w drodze do Krakowa i spóźnia się na samolot z żydami. Jedzie więc do Wrocławia. Okazało się, że ten ktoś ważny to był wysłannik Tuska i wywiózł wszystko z pobojowiska do Wrocławia wraz z dziełami Sasnala. Niemcy do wyceny artefaktów potrzebują ludzi znających się na malarstwie. Sasnal może dla nich pracować i być dopuszczonym do kolekcji, ale musi niezbicie wykazać, że jest aryjczykiem od co najmniej siedmiu pokoleń.
W Krakowie pojawia się Sasnal. Słowaccy pogranicznicy wydali się w bójkę ze strażą pilnującą go. Skorzystał z okazji, porwał swoje Ramię i przyjechał do Krakowa.
Będzie teraz ratował zabytki przed rabunkiem. Nie zamierza swojego obrazu stracić.
Sasnal wpadł w schizofrenię:)).
Książę pośredniczy w rozmowach w klasztorze paulinów między nuncjuszem papieskim i zakonnikami. Papież może wystąpić na forum ONZ w obronie Polski, ale teraz wszystko kosztuje. Dobro Polski jest ważniejsze, niż zawartość skarbca. Czartoryski odbywa spowiedź i oficjalnie składa śluby czystości podczas uroczystości w kaplicy przed Cudownym Obrazem. Tymczasem na peronie dworca Częstochowa Główna zjawia się Szaflarska w seksownej odzieży…
Musi w tej wersji życiorysu znaleźć tego który decyduje kto jest Aryjczykiem
Może warto panów Sasnala i Czartoryskiego umówić na spotkanie w Suchej Beskidzkiej. Karczma Rzym cały czas tam stoi.
Może ich diabli wezmą ?
We Wrocławiu spotyka Tokarczuk, która od razu zmyśla na tę okazję odpowiednią historię i załatwia mu pierwszorzędne papiery z czasów Jakuba Franka. Podczas upojnej nocy zauważają jeszcze jeden problem do załatwienia, więc potrzebują jeszcze dobrego chirurga.
Tymczasem ministra kultury w męskim przebraniu trafia do Wrocławia, żeby złożyć meldunek Tuskowi. Robi niespodziankę T. pokazując się w męskim stroju. T. Razem z Sasnalem zamierzają uśpić ministrę, którą biorą za mężczyznę, obciąć jej co trzeba i przyszyć Sasnalowi. Trzeba działać szybko, bo tylko wtedy operacja się powiedzie. Sasnal już ponacinany leży pod narkozą. Żeby uśpić czujność ofiary T. wyznaje miłość ministrze i przygotowuje dla niej szampana ze środkiem usypiającym.
Ministra znająca swojego szefa od podszewki czuje podstęp. Nie wie o co chodzi. On nikogo nie kocha. Na wszelki wypadek zamienia kieliszki.
W międzyczasie lesbijki z Krakowa pobiły stangretów, pograniczników słowackich, polskich, granatowych policjantów i Radosława Majdana, który ewakuował się z Warszawy. Jeden z pobitych zostaje przewieziony do szpitala we Wrocławiu. W czasie chaosu wywołanego alarmem bombowym pomylono pacjentów i pobity stangret trafia do sali, w której poprzednio leżał Sasnal. Tokarczuk przychodzi w odwiedziny i nieświadoma tego, kto leży w bandażach ubolewa nad tym, że S. jest żydem i wkrótce przestanie nim być. Robi to tak sugestywnie, że pacjent, który jak się okazuje, jest pobitym stangretem, postanawia zostać ortodoksyjnym żydem i się obrzezać . W sali obok leży prawdziwy Sasnal .
Retrospekcja: ministra przyjmuje oświadczyny od T., ale stwierdza, że jest lesbijką i się brzydzi. Wyjawia całą sytuację T. Zrozpaczona T. jedzie od razu do szpitala, żeby zobaczyć się z Sasnalem.
Sasnal porzucony przez Tuska zwleka się ze stołu i plącząc się w bandażach rusza w drogę powrotną do Krakowa. Teraz już jako weteran walki o polskie zabytki, skrzywdzony przez Tuska, postara się trafić do środowisk patriotycznych.
Ale wcześniej do szpitala we Wrocławiu z Krakowa przyjeżdża w odwiedziny grupa stangretów oficjalnie już faszyzująca po tym, jak zostali pobici przez lesbijki. Chcą się mścić na żydach. Personel szpitala zauważa swoją pomyłkę i z powrotem zamieniają pacjentów, o czym stangreci nie wiedzą. Jeżeli odkryją, że ich kolega jest… , to go załatwią. Tymczasem prawdziwy stangret koniecznie chce się obrzezać z miłości do T. Lekarze przygotowują się więc do podwójnej operacji…
Sasnal będzie mężem opatrznościowym. Coś wywiezie, coś zamieni. Będzie nowym Karolem. Oczywiście po wojnie
Karol wpada do Polski, żeby wziąć udział w rozmowna Jasnej Górze i żeby coś podpisać. Ląduje we Wrocławiu i przypadkiem na Rynku trafia na stangretów i bije ich. W międzyczasie zostaje wykonana operacja. Sasnal dostaje pracę w niemieckim konsulacie, a obrzezany stangret zamieszkuje u T. , która teraz nie może oficjalnie spotykać się z Sasnalem.
Karol bije T. i jeszcze raz stangretów, którzy trafiają do szpitala. Jeden z nich postanawia zmienić płeć i zoperować się. Tymczasem ministra zmienia zdanie i zakochuje się w T. i odwiedza ją w szpitalu, ale stawia jej warunek, że musiałaby zmienić płeć.
Karol bije konduktora w pociągu do Częstochowy i zabiera mu prochy. Następnie bije załogę lokomotywy, przez co pociąg zamiast zatrzymać się w Częstochowie, zmierza magistralą w kierunku Warszawy, ku katastrofie… Państwo polskie jest w niebezpieczeństwie!
Szaflarska ma uwieść księcia w Częstochowie, ale dowiaduje się, że musi najpierw uratować Prezydenta…
Książę ma prywatny helikopter, więc Szaflarska najpierw poznaje się z nim w ławce w kościele, a następnie proponuje mu od razu przejażdżkę albo przelotkę helikopterem, jak w 50 twarzach Greya na trasie w kierunku do Warszawy.
Czas wyjaśnić intrygę Sasnala. Był on cichym inicjatorem ukrycia za granicą polskich skarbów. Jego pomysłem była muzyka na pożegnanie. Czyli powrót Bema do Tarnowa w żałobnym kondukcie. Sasnal zamierzał po wojnie zająć się sprowadzeniem skarbów do Krakowa. Jak inny krakowianin Karol Estreicher.
Pan ma talent do pisania opowieści typu zabili go i uciekł. Szkoda go marnować na komentarze.
To jeszcze tylko napiszę, że nasi konwojenci wytrzeźwieli i zawrócili do Szaflar, gdzie trafili do chałupy babci Szaflarskiej, która zamierzała ją odwiedzić, a resztę niech każdy sobie dopisze.
Sasnal pochodzi z Tarnowa.
Bem jest tam pochowany w niezwykle oryginalny sposób. W sarkofagu nad ziemią. A czemu tak, warto się zainteresować.
https://youtu.be/RoidjHh1W2w?si=HmJrflV1jh2Yd4G0
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.