maj 032021
 

Nie wiadomo dlaczego, przypomniała mi się wczoraj radziecka aktorka Lubow Orłowa. Pisałem już o niej, przy okazji pewnego filmu, który oglądałem jako dziecko. Film opowiadał o przestępstwie rasowym, jakiego dopuściła się biała kobieta, zachodząc w ciążę z Murzynem. Ową kobietę grała właśnie Orłowa. W filmie ucieka ona z USA i jedzie wprost do ZSRR ojczyzny wolnych i dzielnych ludzi, którzy nie boją się mówić prawdy. Jej tropem podąża złowrogi agent FBI. Wszystko oczywiście kończy się dobrze, miłość zwycięża, a zło zostaje pognębione. No, ale wczoraj przeczytałem o jeszcze jednym filmie z udziałem Orłowej, który nosił tytuł Spotkanie nad Łabą. Ten z kolei obraz opowiada o tym, jak ludzie radzieccy pomagają Niemcom odbudować się po wojnie, a Amerykanie po drugiej stronie Łaby eksploatują ich bezlitośnie. Finałem jest ustawienie punktu granicznego na Łabie. Po jednej stronie szczęście i dobrobyt, po drugiej nędza i ucisk. Film był wielokrotnie nagradzany w różnych konkursach, także z udziałem międzynarodowego jury.

Po co o tym piszę? Myślę, że cała propaganda en masse, której tak wiele miejsca poświęcamy w naszych rozważaniach, jest nieistotna. Służy tylko temu, by odwrócić uwagę od rzeczy najiważniejszej – od kiedy Kościół zmienił naukę dotyczącą lichwy, a zrobił to pod przymusem, nie ma mowy o tym, by zbudować jakiś system ekonomiczny oparty na zdrowych zasadach. Żeby w ogóle można było prowadzić gospodarkę kredytową, pół świata musi być zmienione w obóz koncentracyjny gdzie uprawia się tanią produkcję, a drugie pół musi z owoców tej produkcji korzystać i bawić się w inwestycje. Dla niepoznaki organizuje się wojnę propagandową, która jest festiwalem pozorów. Chodzi wyłącznie o dostarczenie uzasadnień dla istnienia piekła na ziemi i przekonanie tych, którzy zostali tam wtrąceni, nie za swoje winy przecież, że od teraz będzie już tylko lepiej. Stan ten trwa już prawie tysiąc lat, ale my nie mamy stosownych narzędzi by go opisać, albowiem wszystkie rozważania budowane są w odniesieniu do wojen propagandowych. Początkiem tego wszystkiego była wielka schizma wschodnia i namnażanie się herezji w Bizancjum, które skupione były wokół produkcji najważniejszych dla cywilizacji komponentów – stali i tkanin. Kiedy zaś Kościół ostatecznie oddał pole i nie udzielił przeciwnikom zadowalającej, na gruncie filozofii, odpowiedzi na kwestię najważniejszą czyli konieczność, czy też rzekomą konieczność istnienia lichwy, powstało to, co dziś nazywamy społeczną nauką Kościoła, czyli zastępnik. W rzeczywistości podstępnik, ale dziś nie będę o tym pisał. Chętnie za to posłucham głosów polemicznych. Z grubsza chodzi o to, co zrobić z biednymi, którzy zawsze będą. Póki co jedyną, odpowiedzią jakiej udzielają przeciwnicy Kościoła jest stwierdzenie – wtrącić wszystkich do piekła i udać, że to jest coś innego. No, a my nie mamy na to dobrej odpowiedzi, bo jest przecież społeczna nauka Kościoła, a tamci mogą mieć dobre intencje. Nie można im niczego zarzucać bez udowodnienia winy. No tak, ale żeby udowodnić winę trzeba mieć dwóch świadków. Skąd ich wziąć? To taki żart, nawiązujący do kilku poprzednich tekstów.

Dlaczego ja te kwestie w ogóle łączę z jakimś całkiem zapomnianym radzieckim filmem i aktorką, której nikt już nie pamięta? Powodów jest kilka. Zacznę od tych, które wyłoniły się przede mną dziś rano, kiedy otworzyłem sobie newsy. Oto okazuje się, że Dorota Kania jest członkinią zarządu Grupy Polska Press. Nie uwierzyłem od razu i przeczytałem to jeszcze raz – członkini zarządu. Można było napisać, że zasiada w zarządzie. Nie ma takiego wyrazu w języku polskim jak członkini. Wczoraj jechałem samochodem w radio był wywiad z osobą, którą przedstawiono jako „nasza gościni”. To już chyba lepiej byłoby napisać gościówa. Członkini i gościni rządzą. Gościni była pisarką, opisującą nędzę kobiet w zmaskulinizowanym świecie, a członkini, na dowód, że to czasy minione, wymieniła jedną decyzją wszystkich naczelnych najważniejszych regionalnych pism i wstawiła tam swoich ludzi. Zarówno wyrzuceni, jak i mianowani to sami faceci. Widzimy jasno, że od teraz będzie już tylko lepiej.

Wokół mianowanych rozpoczęła się od razu dzika, propagandowa sarabanda, której celem jest przedstawienie ich w świetle niezwykłym. Niestety jeden z nich, niejaki Pokora Wojciech, został przez dzisiejszych sojuszników PiS, czyli ekipę SLD, wywalony z roboty, albowiem czegoś tam nie rozliczył. No, ale to jest ponoć drobiazg, bo facet jest świetny. Będzie naczelnym Kuriera Lubelskiego. Najlepsze kawałki jednak latają o znanym hipsterze prawicy, promowanym swego czasu, wraz z Dawidem Wildsteinem i Samuelem Pereirą, przez gazownię, czyli Wojciechu Musze. Pamiętacie to? Trzech młodych, dynamicznych ludzi, przed knajpą na Placu Trzech Krzyży. Hipsterzy prawicy po prostu. Nawet jakaś pani napisała książkę na tę okazję. Nazywała się ona Spotkałam prawdziwego hipstera, czy jakoś tak…? Dokładnie nie pamiętam.

Dziś zaś okazuje się, że Mucha jest po prostu bohaterem, a Dawid Wildstein wspomina o tym, że o mało nie zginął na wojnie rosyjsko-ukraińskiej, a do tego pomagał Kurdom. Zapewne. Bez niego Kurdowie byliby po prostu, w kropce, żeby nie powiedzieć, pardon, w czarnej dupie. I z całą pewnością nie odnieśliby żadnego sukcesu. Od teraz będzie już tylko lepiej. No i Mucha – co dla przekazu propagandowego jest szalenie ważne – to Krakus z dziada pradziada, panie dziejaszku, żartów więc nie będzie. Będzie już tylko lepiej….

No, ale Wy ciągle nie wiecie po co ja to wszystko piszę, a także dlaczego dałem taki dziwny tytuł. Otóż w porach, kiedy komunistyczny telewizor emitował filmy radzieckie z Lubow Orłową, puszczano też czasem inne filmy. Te pory emisji były niesłychanie dziwne, bo na przykład film Kobayashiego, Harakiri, o facecie co rozpruł sobie brzuch bambusową atrapą miecza wakizashi, rozpoczął się kiedyś o jedenastej przed południem. Wiem, wiem, często do tego wracam, ale wierzcie mi, że są dobre powody. O jedenastej, w sobotę rozpoczął się też kiedyś sławny film Pies Andaluzyjski oraz jeden z obrazów wyreżyserowanych przez Jeana Cocteau, zdaje się, że Orfeusz, ale głowy nie dam. Był schyłek komuny, koniec lat siedemdziesiątych, dookoła rozciągał się raj wymarzony przez ludzi pracy, a ja siedziałem przed maleńkim, czarno białym telewizorem, w towarzystwie mojej babci, która potrafiła tylko czytać, bo na naukę pisania zabrakło jej czasu i oglądałem wraz z nią filmowe dzieła towarzyszy surrealistów. Ich nowatorskie podejście do sztuki po prostu zwalało z nóg. No, ale ja i babcia jakoś dawaliśmy radę. I żadne z nas nie przyznało się nigdy do jakiegoś psychicznego dyskomfortu. Myślę sobie więc, że zarówno gościni, jak członkini, a także Mucha i wszyscy nowi naczelni regionalnych dzienników, oraz ich propagandowi promotorzy będą się jeszcze musieli dużo nauczyć zanim dokładnie zrozumieją co to znaczy – prawdziwy surrealizm.

  26 komentarzy do “O drodze ku prawdzie i kierunkach w sztuce”

  1. Myślę, że dla zrozumienia tego o czym pan pisze, ważna jest rola herezji nie tylko dedykowanym chrześcijanom, ale zwłaszcza herezji w świecie żydowskim. Herezje te doprowadziły do tego, że religia mówiąca przede wszystkim o sumieniu, a więc mówiąca jawnie o wartościach, zamieniła się w przekaz, w którym sens został ukryty, niedostępny dla zwykłych ludzi. Pojęcie prawdy wyparł szyfr. Rzeczywistość i kłamstwo są nie do odróżnienia. Prawdziwa wartość, pieniądz itd mogą być zastąpione czymś innym.

  2. Pewnie tak, ale do tego by to naświetlić trzeba jakiegoś poważnego grona ekspertów

  3. Tak. To musieliby być teologowie i religioznawcy o bardzo otwartych umysłach. Z jakiegoś powodu brak ich. Michał Heller może takich formuje.

  4. Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.

    To idzie jakoś tak:

    Mamona nie istnieje, to tylko parawan skrywający zdolność realizowania swojej woli. Swojej, nie Twojej Panie. A co jest źródłem tej naszej woli? Nasze najgłębsze ja, nasze ukryte potencja)y. Czyli, pod nieobecność Boga, albo otchła,duchowej pustki albo ktoś kto się tam zalągł. Lichwa to służba mamonie, stąd to piekło. Tak to widzę.

  5. Zatem postaram sie naswietlic temat poruszony przez kolege.
    Religia nie opiera sie na sumieniu  i wartosciach, a zwlaszcza nie opiera sie na wartosciach. Religia jest relacja miedzy Stworca i stworzeniem. Wartosci sa czyms abtrakcyjnym i zewnetrznym wobec relacji, a wiec sa zewnetrzne takze wobec religii. Sumienie jest jedynie pewna istotna wladza wewnetrzna czlowieka, ale nie jest sensem religii.
    Najwieksza herezja jest traktowanie moralnosci, jako powinnosci religijnej, dlatego manipulatorzy chetnie posluguja sie zarowno tym pojeciem, jak rowniez chetnie nawiazuja do sumienia i wartosci.
    Lacinski termin moralnosc, gr. etyka – oznacza zwyczaj, obyczaj, nawyk.
    Z moralnoscia mamy do czynienia, gdy ktos chodzi co tydzien do kosciola, a niekoniecznie jest wierzacy albo ktos co niedziele odwiedza matke, bo matka jest wazna, dlatego pielegnuje on zwyczaj odwiedzin w czasie pory obiadowej w niedziele. Jak widac z tych przykladow, moralnosc (obyczaj) nie jest istota relacji, lecz stanowi dobry pretekst do utrzymywania i pielegnowania relacji.

    Maszyny moralne to sa na przyklad pojazdy autonomiczne, elementy uzbrojenia takie jak mysliwce, bron rakietowa. Przy pomocy kodu definiuje sie wroga, nieprzyjaciela, „zlego“, ktorego maszyna moralna ma dopasc i zniszczyc lub ominac i ochronic „dobrego“.

    W tradycjach religijnych niechrzescijanskich istnieje nacisk na ksztaltowanie ludzkich postaw wg okreslonego wzorca maszyn moralnych. Tradycja ta ujawnila sie tez w Polsce w ostatnich kilku latach przypadajacych na rzady PiS, poniewaz poprzednia ekipa stala jeszcze na gruncie prawa, a nie moralnosci.

    Polega to na tym, ze czlowiek niejako sam z siebie (a nie z mocy prawa) jako maszyna moralna ma dbac o ekologie i praktykowac idee zrownowazonego rozwoju, nie dyskryminowac nikogo pod wzgledem rasy, plci, swiatopogladu, religii itp. – nacik kladzie sie na argument moralnosci i argument przestrzegania wartosci (przyklad: TSUE).

    Doszlismy do tego, ze niektorzy czuja sie zobowiazani do atakowania innych osob bez maseczek, niezaszczepionych, niepoprawnych politycznie. Jest to efekt zmasowanego propagowania zachowan moralnych (klamstwo powtarzane tysiac razy staje sie nawykiem myslowym, zwyczajem, a wiec – moralnoscia). Mozna w ten sposob manipulowac pamiecia historyczna, definiowac na nowo katow i ofiary, definiowac grupy dyskryminowane. Przecietny czlowiek chce byc „w porzadku“, wiec dostosowuje sie do tych manipulacji.

    Obecnie koncerny przy pomocy internetu zbieraja masowo dane o typowych ludzkich zachowaniach, zeby doskonalic technologie maszyn moralnych, opierajac sie czesciowo na sztucznej inteligencji.

    Czolowi filozofowie zydowscy mowia o nowej religii techniki oraz o polaczeniu mineralow, internetu, ciala ludzkiego i obcych lub modyfikowanych genow, a morlanosc bedzie stanowila czesc oprogramowania.
    Temat moralnosci w kontekscie jej masowego zaszczepienia ludzkosci poruszal Albert Pike w „Morals and dogma“, Hanna Arendt i wielu innych myslicieli (rewolucjonisci francuscy, przedstawiciele szkoly frankfurckiej, Erich Fromm, postmodernisci, Harari, Yuval Noah w „Homo deus“ i ich liczne „klony“).

  6. Ma pan rację, ale…zafundowano nam dualizm, manicheizm, abyśmy skryci za nim mogli udawać pobożnośc fałszywą, w istocie nieróbstwo. Takich pułapek na katolika, stworzonych pod pozorem, aby nie wiklał się w kontakty z mamona, podsunięto nam bardzo wiele.

  7. Trudno zywic zaufanie do ks. prof. Hellera. Twierdzenie ze nauka narodzila sie w opozycji do wiary, ocierajacy sie o herezje poglad o creatio continua, wiecej, niz zazyla znajomosc z abp Zycinskim, celebrowane sympozja intelektualistow w Castel Gandolfo z Janem Pawlem II w gronie dobrych znajomych z KUL sugeruja pewien zastoj i zamkniecie intelektualne, zeby nie powiedziec, ze to nie odbywalo sie pod kontrola.

    Tymczasem inne filozofie, przeciwne chrzescijanstwu, mialy duzo wiekszy rozmach, wsparcie finansowe i otwartosc ze strony srodowiska akademickiego.

  8. Całkowicie nie zgadzam się z pana wywodem. Odróżnienie prawdy i fałszu, dobra i zła to jedyne narzędzie jakim posługujemy się wchodząc w powtórną więź, relację ( religo) z innymi butami duchownymi. Tylko tak odróżniamy Boga i anioła od demona. Ta prawda znana jest nie tylko chrześcijanom, ale im przede wszystkim. Mechanistyczne tłumaczenie moralności jest błędem. Oczywiscie moralność jest narzędziem nie celem. Deprecjonuje się etykę po to, aby gloryfikować gnostycyzm, pseudoreligie, której nie ma relację, a jedynie destrukcja. Gnostycyzm jest satanizmem.

  9. OK, uzylem slowa „kolega” w trzeciej osobie. Chodzilo mi o przedmowce.

  10. Ja oceniam Hallera za osiągnięcia, nie z pomówienia towarzyskie. Oczywiście, że ma wielu fałszywych przyjaciół, skoro osiągnął to co osiągnął. Zastój intelektualny cechuje gnostyków. Okradliscie już wszystkich i rozpaczliwie poszukujecie słupów !

  11. Heller, oczywiscie.

    1. Szatan mowi do Adama i Ewy: bedziecie jak Bog.

    Ale byc jak Bog to nie jest to samo, co byc Bogiem. Byc jak James Bond nie oznacza, ze jest sie agentem 007. Jest to problem tozsamosciowy. Skoro jest jeden Bog, to dazenie do tego, aby go zastapic, nie ma sensu. Dualizmu w teologii nie da sie obronic. Filozofia zydowska zajmuje sie wlasnie zagadnieniem, co mam robic, zeby byc jak Bog? Co Bog zrobilby na moim miejscu? To jest blad z punktu widzenia istnienia odrebnych, indywidualnych i samowystarczalnych rozumnych tozsamosci, a wiec osob – w definicji sw. Tomasza. Po co mam byc taki, jak ktos inny?

    2. Jezus mowi: kochaj blizniego swego, jak siebie samego.

    Oznacza to jedynie, ze moralnosc jest stosunkowo latwo poznawalna i jest poniekad „w nas”, ale nie do konca i nie wylacznie jest „w nas”.

    3. Imperatyw kategoryczny Kanta sformulowany w „Krytyce czystego rozsadku”, a mianowicie: „Postępuj zawsze według takiej zasady, co do której chciałbyś, aby stała się powszechnym prawem” i wynikajaca z niego etyka kantowska jest bledna.

    Wcale nie chodzi o to, zeby zasady moralne byly powszechne, bo kazdy czlowiek lubi co innego, wiec skoro mamy czynic innym ludziom, to co lubia i potrzebuja wg naszego wlasnego doswiadczenia i mniemania, wiec do kazdego czlowieka nalezaloby podejsc nieco inaczej, a na pewno inaczej do dziecka, kobiety itp.

    Unifikacja nie jest zgodna z duchem chrzescijanskim.

    Chlopaki z ruchu tozsamosciowego Ronalda Laseckiego mogliby to lepiej wytlumaczyc.

  12. Społeczna nauka Kościoła  wyrastała z doświadczeń rządów liberalnej burżuazji, pierwszym który znalazł sposób na rozwiązanie realnych problemów był ks. Bosco. Jego system oparty był na trzech filarach: rozum, religia, miłość bliźniego.  Wnioski wyciągnął z tych doświadczeń papież Leon XII w encyklice „Rerum novarum”.

    Ta nauka nie ma nic wspólnego z bezbożnym socjalizmem czy z działalnością współczesnych „filantropów”. Ks. Bosko działał przed rokiem 1948, Mark z Engelsem grubo się spóźnili ze swoim Manifestem partii komunistycznej. Wbrew temu co się głosi, nie zyskali wcale wpływów wśród robotników.

  13. 4. Kant zle zinterpretowal internalizacje moralnosci zasugerowana przez Jezusa. Kant powiedzial: „prawo moralne jest we mnie” (a wiec moge robic, co chce). To oczywiscie blad. Chodzilo o to, ze wiedza o prawie moralnym jest dostepna, a zatem jest we mnie.

  14.  
    Nieco polemicznie. Należy odwołać się do doświadczenia etycznego, a więc do doświadczenia powinności, doświadczenia drugiej osoby, postrzeganej właśnie jako osoba, a nie rzecz. Doświadczenie to jest powszechne: nie mogę potraktować osoby jak rzeczy i polega na podmianie: gdy podmienimy rzecz na osobę, doświadczamy powinności, niejako obowiązku, innego jej potraktowania, ni ż byśmy potraktowali rzecz. Nawet ostatniego sortu bandzior, zdradzony przez swojego wspólnika, mówi: jak on mógł mi to zrobić. Doświadcza w ten sposób powinności, choć na pytanie kto jest moim bliźnim odpowiada: mój kompan z bandy i nikt więcej. Analogicznie rzecz wygląda z doświadczeniem wiary. Doświadczamy Osoby Boga i wynikającej z tego doświadczenia powinności. Oddzielenie więc moralności od wiary jest nieco sztuczne, choć oczywiście możliwa jest taka sytuacja, gdy norma nie jest efektem powinności, nie jest doświadczana wystarczająco głęboko. Uczenie mówiąc, nie jest uwewnętrzniona, interioryzowana (a raczej nie jest uwewnętrzniona wystarczająco głęboko, choć pogłębianie doświadczenia jest procesem stałym nigdy się nie kończy). Tak więc religia opiera się na sumieniu (doświadczeniu powinności wobec osoby i doświadczeniu wiary Osoby Boga), a konsekwencją tego doświadczenia jest moralność. Inaczej niż w buddyźmie, gdzie wszystko jest wsobne, skierowane na unikanie cierpienia, bez doświadczania osoby i Osoby. Tam jest to ideologia, doktryna.

  15. No tak.

  16. Nad nikim się nie znecajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie  na swoim żołdzie.

  17. Oficerowie prowadzący księży musieli mieć solidne podstawy teologiczne i filozoficzne, żeby mieć lepsze efekty w pracy i żeby rozumieć, o czym się mówi.

    O kształcenie kadr dbał Adam Schaff, twórca Instytutu Nauk Społecznych przy KC PZPR, który organizował politycznie wizyty Ojca Świętego w PRL.

    Dopiero później, po 1968 roku, uproszczono metody operacyjne wprowadzając zasadę korek, worek i rozporek oraz groźby fizyczne.

     

    Minister Gowin likwiduje w ogóle wydziały teologii, filozofii, astronomii uznając je za bezużyteczne.

  18. (W 1968 Schaff został usunięty z KCkKC PZPR i pozbawiony wpływu na naukę filozofii, przywrócony do łask w późniejszych latach)

  19. Szkoda, ze nie zostalem politrukiem wojskowym. Juz bym dostawal emeryture.

    Wykladalbym trepom podstawy marksizmu – leninizmu, a po przelomie robilbym to samo, tylko z zastrzezeniem, ze to juz nie obowiazuje.

  20. Masz instrument, więc nim grasz. Po co nim dziś grasz? Kto ci dziś płaci? A w innym porządku: czy wiesz, że grzeszysz przeciw Duchowi Świętemu? Nawet jeśli jesteś wykoslawiony psychicznie, czy raczej kultjrowo ?

  21. Winien jestem wyjaśnienie dzisiejszego rebusu ilustracyjnego. Otóż we włoskim  telewizyjnym przeglądzie wydarzeń historycznych z 2/3 maja wspomniano największy kasowy przebój filmowy wszechczasów „Przeminęło z wiatrem”. Umberto Brindani, redaktor naczelny tygodnika Oggi, zwrócił uwagę, że w Ameryce właśnie rozpoczęła się ostateczna rozgrywka z tym filmem i choć nie jest jeszcze oficjalnie zakazany, to telewizje dobrze wiedzą, że nie mogą go pokazać, choć za rolę drugoplanową w tym filmie Oscara dostała pierwsza czarnoskóra aktorka Hattie McDaniel. Bardzo mnie zaskoczyło i rozbawiło, że to włoski redaktor nazwał tę histerię politycznym oportunizmem. A słowa te wypowiedział kilka minut po programie wspomnieniowym o dyrektorze generalnym RAI, za którego czasu, jedynkę wzięli chadecy, dwójkę socjaliści, trójkę komuniści, a Berlusconiego tępiono środkami administracyjnymi i prawnymi.

    Natomiast Paul Robeson pojawił się na mych ilustracjach dlatego, że w 1936 roku wystąpił z Hattie w musicalu „Showboat”, a w roku 1949 zaszczycił Bieruta. Ten Showboat trzeba koniecznie obejrzeć, póki nie jest na indeksie.

  22. A co, sataniści z wydziału czwartego nie otrzymują emerytury ?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.