Przed kilkoma dniami pożegnał się ze mną Tomek Gwinciński, nazwał to zamknięciem kontaktu. Powodem była krytyka jego filmu, a także atak jaki na ten film przypuścił Toyah. Dziś z rana pożegnała się ze mną Maryla Sztajer, także ze względu na to, że przypuszczam na nią ataki przez podstawionych ludzi, na przykład rotmeistera, który uznał, że ona i Paris to jedna i ta sama osoba. Gdybyż tak jeszcze boson zechciał się obrazić, byłoby naprawdę nieźle. No, ale on jest znacznie twardszy. Bardzo dobrze się stało, bo wczoraj spędziłem cały dzień na zastanawianiu się co zrobić z zalewem notek maryli i bosona, umieszczanych codziennie na SN, w systemie – ja jedną oni dwie. Nie mogę tego tolerować, ponieważ SN ma także, prócz sprzedażowej i społecznościowej, funkcję informacyjną i ja nie mam jak komunikować czytelnikom ważnych rzeczy. Komunikaty te zaś nie mogą być traktowane w taki sposób jak czynią to maryla i boson. Ponieważ nie mam zamiaru nikogo wyrzucać, a już nie raz tłumaczyłem obojgu, że powielanie tu całych fragmentów wikipedii, z jakimś tam komentarzem czy linkami nie przysparza im chwały, nie ma waloru edukacyjnego, a wygląda po prostu na małpią złośliwość, nie wiedziałem co zrobić. W końcu wpadłem na pomysł znakomity, który i tak wprowadzę w życie, bez względu na to czy Maryla odejdzie czy nie. Tylko ja będę mógł publikować na SN więcej niż jedną notkę na dobę. Wszyscy inni będą mieli limit. To powinno rozwiązać problem. Parasol upora się z tym do przyszłej środy. Nie będę się z tego tłumaczył, bo tłumaczenia już były i nie odniosły żadnego skutku. Jeśli ktoś nie potrafi zgromadzić czytelników, a zamiast tego sam komentuje własne notki i wrzuca pod nimi linki do swoich wcześniejszych tekstów, powinien się trochę zastanowić. Jeśli tego nie czyni, ja zastanowię się za niego. Uprzedzam, że zdanie – nie mam zamiaru nikogo wyrzucać – powinno być opatrzone dopiskiem – na razie. W przypadku uporczywego trolowania notek, wrzucania gigantycznych, nie związanych z meritum komentarzy, wahał się nie będę.
Pomijając wszelkie chęci, dobre i złe, drzemiące w naszych autorach, jest jeszcze jedna ważna kwestia, z której oni nie zdają sobie sprawy. Jest trochę tak jak z dziewczynami, pamiętamy takich kolegów z młodości, którzy mieli krzywe nogi, wpadniętą klatkę piersiową, pryszcze na nosie i byli żarliwymi wyznawcami teorii, że „wychodzić można wszystko”. Zjawiali się więc w nieoczekiwanych okolicznościach pod drzwiami różnych koleżanek i coś tam bełkotali. Jestem głęboko przekonany, że wszystkiego nie da się wychodzić, a jeśli zachodzi taka okoliczność, oznacza to tyle jedynie, że nie warto. Podobnym rysem charakteru odznaczali się kiedyś współpracownicy wydawnictw periodycznych zadręczający redaktorów swoimi znakomitymi pomysłami na cykle artykułów. Sam tak robiłem przez jakiś czas, ale szybko przestałem, bo zorientowałem się, że wyrażenie „cykl artykułów” wypowiedziane w gabinecie naczelnego czy na korytarzu przed news roomem, odbija się od ścian echem złowrogim i wywołuje na twarzy redaktora grymas nie do opisania. On wie, że ma przed sobą kolejnego bałwana, któremu się zdaje, że za pomocą serii nudnych jak flaki kawałków, załatwi sobie niewielkie ale stałe dochody. Wie także, że zgoda na taką propozycję w ogóle nie wchodzi w grę, bo te, tak zwane cykle, to jest gwóźdź do trumny każdego porządnego, a nawet i nieporządnego, pisma. SN także jest pismem, jest internetową emanacją kwartalnika i obowiązują w niej takie same zasady – nie można przynudzać. Jeśli ktoś chce sobie prowadzić cykl, proszę bardzo – raz na tydzień. Nie dwa razy dziennie. To jest działanie wymierzone wprost w jakość, w dynamikę i w klikalność tego portalu. Nie będę tego tolerował, bo po prostu zatoniemy. Nie będę też słuchał uwag, czytał komentarzy i odbierał telefonów. Tego ostatniego nie będę czynił szczególnie uporczywie. Albowiem ostatnimi czasy zdarzało się tak, że jak tylko napisałem – nie dzwońcie, nagrywam! Od razu rozdzwaniały się telefony i ludzie pytali mnie o sprawy tak błahe i znajdujące wkrótce rozwiązanie, że miałem ochotę płakać. Nie odbieram żadnych telefonów. Jadę dziś do Wrocławia i mowy nie ma, żebym w samochodzie z kimś gadał. Tym bardziej, że jadę autem z manualną skrzynią biegów, bo to drugie się zepsuło.
Jeśli nie zmienimy tego co jest teraz, wkrótce nie będzie tu nawet tych komentujących, którzy do tej pory byli aktywni. Nie da się tego wytrzymać. Nikt nie będzie tu przychodził, mając świadomość, że cały portal jest zalany bosonem i Marylą oraz ich aspiracjami. Koniec z tym.
Jeszcze raz – żeby było dobitnie i wyraźnie – nie będę z nikim na ten temat polemizował, albowiem to ja od dziesięciu niemal lat prowadzę codzienny eksperyment z jakością, eksperyment ten dokonywany jest na moim własnym życiu i na życiu mojej rodziny. I to ja mam rację, bo trenuję już długo i wiem, o co chodzi naprawdę. Na tym kończę, albowiem trochę się spieszę.
Zapraszam wszystkich na portal www.prawygornyrog.pl gdzie jest już relacja z wernisażu Agnieszki Słodkowskiej.
a ja bardzo lubilam notki pani Maryli. jest na SN wystarczajaco duzo ciekawych/dlugich wpisow. moga tez byc ciekawe/krotkie.
w przypadku pani Maryli, ktora ma klopoty ze wzrokiem, linki mnie nie zrazaly.
Nie wiem jak wygląda korespondencja między Wami, ale przypisywanie p. Maryli małpiej złośliwości to chyba „jeden most za daleko”.
Naprawdę? A ja mam inne zdanie na ten temat.
Nikt Maryli nie przeszkadza w umieszczaniu notek na SN – jedna do dobę. Nie częściej. Będziesz zadowolona, naprawdę.
Ewolucja SN przebiega dokladnie wg schematu Igora Janke. Tam bylo stygmatyzowanie kolorami, spiwniczanie i uniewidacznianie. Na SN jest limitowanie. A co najlepsze, i Janke i Coryllus maja ku temu pelne prawo…
Szukam jej wpisów na SN i nie mogę się ich dopatrzeć. Wykasowała wszystkie?
No nie.
Tam się rzeczy działy w cichości i bez oznajmiania kryteriów. Tu jest wszystko jasne, włącznie z charakterem portalu – promowanie różnych autorów oraz promocja sprzedaży książek ze sklepu Baśń jak niedźwiedź.
Tam nie wiadomo było, dlaczego zdjęli akurat tego, i dlaczego na tyle czasu, i dlaczego miernoty są ciągle na pudle, mimo wielkiego rozziewu między liczbą odsłon tych miernot, a ich promowaniem, i przede wszystkim – z czego właściwie żyją właściciele: z reklam portalu? z wziątek za manipulację opinią czytelników? z wziątek za promowanie wybrańców?
Wprost przeciwnie !!!
Tak czy owak zawsze musi byc limitowanie… jesli nie ma samolimitowania sie. Jesli chodzi o Janke to prosze tego funka nie porownywac do Gospodarza !!!
Gospodarz wyraznie napisal, ze SN to Jego eksperyment… na nim samym… na Jego zyciu i rodzinie… i jeszcze za Jego wlasne pieniadze… to jest na poczatek rozmowa, wyjasnianie, tlumaczenie… jesli to nie pomaga zaczyna sie „reczne” zarzadzanie…
… i bardzo slusznie !!!
I b. dobrze. Nie znoszę grafomaństwa. I nie mam czasu odsiewać ziarna z plew.
Coz, Panie Gabrielu…
… jeszcze sie taki nie narodzil coby wszystkim dogodzil !!! Mam nadzieje, ze Pani Marylka sie udobrucha i wroci… nie zostawi czytelnikow samych, ktorzy lubili Ja poczytac… za Bosonem czy Panem Tomaszem rozpaczac nie bede…
… a Pana polityka wzgledem portalu SN jest dla mnie jak najbardziej zrozumiala, potrzebna… i akceptowana. Zaznaczam ze swojej strony, ze nie mysle sie na Pana czy ktoregokolwiek z autorow… czy nawet komentatorow obrazac ani gniewac.
Dziekuje za reportaz z wernisazu Pani Agnieszki Slodkowskiej na PGR… i szerokiej drogi do Wroclawia i z Wroclawia.
To racja .Niedawny tekst o ojcach pustyni i początkach monastycyzmu jest jakby przepisany bez konkluzji a tego by należało oczekiwać . Czułem się jakbym czytał coś z wydawnictwa Tyniec .Bezsensowna inicjatywa powtarzanie czegoś po kimś ,kto jest obeznany w temacie . Po co powielać łatwo dostępne informacje .To chyba nie jest celem Szkoły Nawigatorów . Należy unikać takiego intelektualnego zblazowania .
Jestem tylko czytelnikiem i obserwatorem SN i gorąco popieram taką decyzję. Niektórym się zdaje, że są „w internecie” czyli przestrzeni niczyjej i mogą ją sobie dowolnie demolować, a potem płakać nad obniżeniem poziomu. Nie, nie jesteśmy „w internecie”, ale w czyjejś prywatnej przestrzeni, za którą pan Gabriel płaci. Jak ktoś nas zaprosi do domu to nie tłuczemy mu kryształów i nie drzemy mordy bo zostaniemy wyproszeni raz na zawsze. I to nikogo nie dziwi. Dlaczego więc co niektórzy domagają się „wolności” w cudzym domu pod adresem SN?
Tu potrzeba twardej ręki inaczej będzie melina z ambasadorem płaskiej ziemi i groźbami niezrównoważonych osób publikowania korespondencji prywatnej. I jeszcze jedno: to wszystko idzie na konto opinii pana Gabriela, nikt inny na tym nie ucierpi, bo dla nich to zabawa, a dla niego być albo nie być.
Skoro wspomniałaś o ambasadorze płaskiej ziemi, to zamieszczam ilustrację z jego jeszcze słynniejszego osiągnięcia. Wymyślił zaginionego Holendra i po wielkiej kampanii poszukiwawczej oznajmił, że jeśli on się nie znajdzie, to opublikuje jego odnalezione pisma i pamiętniki. Stąd powstała historia Nowego Jorku wg Knickerbockera, a nazwisko weszło do codziennego użytku nowojorczyków, podobnie jak nazwa Gotham (miasto kóz), która też jest zasługą Irvinga.
Podobno był pierwszym amerykańskim autorem, który żył z pisania. Życie go sowicie wynagrodziło dzięki znajomości z milionerem od futer Astorem. Chyba dobrze wiedział, co robi, ilustrując swą książkę „Holenderską Wagą” – ta ilustracja jest też nawiązaniem do wczorajszej notki Coryllusa o Indianach i bobrowych futrach.
Prawem Gospodarza jest nie tylko wybór między egalitaryzmem a elitaryzmem, ale także wybór, czy kryteria doboru do domowego „creme de la creme” są objawiane gawiedzi, czy też są trzymane w całkowitej tejemnicy. Osobiście radziłbym to drugie. Nimb tajemnicy przykuwa uwagę
Cyt: „Nimb tajemnicy przykuwa uwagę”
Czyli hierachie „(…) _tajne_, jawne i dwupłciowe”?
Nie zgadzam się z Twoim utylitarnym, manipulującym podejściem.
Zalatuje cybernetyką.
Masz słuszną rację – baba z wozu…. itd
tzw Daczmeni do dzisiaj są w Kanadzie postrzegani jako tacy sprytni kolesie, coś jak u nas „cwana gapa”.
Najprostszym narzędziem propagandy jest niepodejmowanie merytorycznej dyskusji, przy jednoczesnym używaniu emocjonalnie naładowanych epitetów.
Tutaj najpierw idzie epitet neutralny (utylitaryzm), potem jawnie negatywny („manipulujący”). A na koniec już schodzimy na „zalatywanie”.
Absolutnie popieram prawo Gospodarza do limitowania notek na SN, wszak to jego strona i może z nią robić, co chce. Może promować swoje książki oraz książki wybrane przez siebie. Promowanie własnych treści tudzież treści obcych – własnym uznaniem wybranych, nie jest niczym złym, podobnie jak reklama sama w sobie nie jest niczym złym (chyba że nakierowana jest na dzieci i posługuje się przekazem podprogowym, wtedy nieładnie).
Tak samo – i to trzeba powiedzieć – jak niczym złym nie jest faworyzowanie określonych blogerów przez pana Janke. Nie rozumiem bulwersu u coniektórych z powodu takiego porównania. Wszak s24 to nie jest to twór państwowy, lecz prywatna inicjatywa.
Natomiast fakt, czy struktura organizacyjna jest jawna, czy też niejawna, nie ma nic do rzeczy. Nie ma ani nakazu ujawniania własnych preferencji, hierarchii czy celów, podobnie jak nie ma takiego zakazu. KRK również chroni własne preferencje, zaakazem ujawniania tego, co działo się po tamtej stronie drzwi w trakcie Konklawe, jednocześnie zakazując uczestnictwa w bytach niejawnych.
Chcę tylko uświadomić Gospodarzowi, że krytykowanie przez niego swego czasu polityki Salonu24 było nie całkiem nieprzemyślane. Wynika z tego, że największą wolność dał blogerom Ryszard Opara i neon24, co jednak – gdy się popatrzy, co tam za bzdury regularnie są wypisywane i akceptowane – aż prosi się o cenzurę, dla dobra samego neonu. Czy aby jednak trzeba grafomanom uświadamiać, że grafomanami są? Mija się to z celem …
Chyba już wiem, o co chodzi.
Chodzi o to, by Coryllus stworzył grajdołek, gdzie będzie można mówić „prawdę” – bo wam się wydaje, że jak napiszecie „prawdę” to świat się tego dowie i zmieni.
Coryllus ma stworzyć, wypromować, zapewnić klikalność, zapłacić i nie wtrącać się – i ma rozwiązać problem pojawiania się „prawdy” w rodzaju teorii płaskości ziemi i postulatów demokracji kulistej. Wam się ciągle wydaje, że to taki Onet – tzn. Coryllus ma wam zrobić prawicowy Onet tylko bez cenzury – gdzie siła waszego słowa sama wygoni lewiznę.
Wiem nawet, co spowodowało ostatnie wzmożenie – otóż nieco ponad dwa tygodnie temu Pan Opara poinformował was (dokładniej potwierdził znaną informację), że opuszcza Polskę (21 maja 2018) – bo ma wszystkiego dosyć – a portal zostawia blogerom – ale wy nie wiecie, co to znaczy – czy np. nie nastąpi wyłączenie prądu i kasacja dostępu do notek – np. za kilka miesięcy.
Doceniacie to, że portal – to nie tylko pieniądze – bo portale, które próbowaliście stworzyć mają klikalność na poziomie kilku wejść dziennie – i to na ogół są wejścia tego, który umieszcza tam notki. O ile w ogóle ktoś jeszcze notki umieszcza. Nie potraficie zainteresować nikogo swoimi treściami. Jak już jest jakaś klikalność to pojawiają się frustraci i grafomani, których nie można wyrzucić bez narażania się na pomówienie o cenzurę. Pojawiają się wciąż te same twarze od lat kilkunastu – wąska grupa. Coryllusowi udało się przyciągnąć nowych ludzi i tego mu zazdrościcie – ale nadal w swej bezczelności chcielibyście być cenzorami i moderatorami treści – bo wiecie lepiej.
Wydaje się wam , że jak się znacie z realu – to w grupie jesteście mocni. W rzeczywistości jesteście ciency jak barszcz w dworcowej knajpie za Gomułki – a prywatnie albo pracujecie dla systemu albo się z nim wręcz liżecie – a cała prawicowość tylko w pysku i klawiaturze.
Pomysł SN jest inny niż grajdołek dla towarzystwa wzajemnej adoracji – to pomysł odkrycia i spopularyzowania istotnych treści które z czasem zaprocentują, pomysł na odkłamanie zafałszowanych narracji – i ich upowszechnienie poza wąskim środowiskiem przekonanych. Nie potraficie tego – nie wytwarzacie żadnych treści poza bleblaniem we własnym grajdole i snuciem nierealnych planów. Jednocześnie zazdrościcie komuś, że to potrafi – ale ciągle przyłazicie i pouczacie, że to niby wy wiecie lepiej. Boli was, że sami nic nie potraficie – a na S24 z podkulonym ogonem wrócić nie chcecie – a gdzie indziej jest albo brzydko, albo głupio, albo nikt nie przychodzi. Stąd te bezustanne jęki.
Np.: wolne blogowisko bez adminów i bez trolli – liczba odsłon szacowana 2 dziennie. Wiecie, co to oznacza? Nawet roboty tam nie zaglądają. A tworzyli je przez 10 lat liczni i znamienici. Reszta to małe grajdołki bez żadnego oddziaływania na otoczenie, albo propagandowe tuby, co przygarnęły nawiedzonych i sfrustrowanych. Nie ma nic – dlatego przyłazicie z niestosownymi propozycjami.
Wolframie, wielkie dzieki za ten komentarz. Tylko sie pod nim podpisze, zadnej wlasnej tresci tu nie produkujac.
100/100
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.