lis 092014
 

Nasz gospodarz, Igor Janke, namawiał tu ostatnio wszystkich do pisania o książkach. Proszę bardzo, napiszę od razu o dwóch. Jedną właśnie czytam, a drugą ledwie przejrzałem, ale uważam ją za absolutnie wstrząsającą. Zacznę od pierwszej. Jest to rzecz zatytułowana „Droga wiodła ugorem”, napisał ją generał Stanisław Sosabowski i ja ją właśnie czytam, bo szykujemy się przecież do nowego komiksu opowiadającego o losach generała. Ja rzadko zaglądam do książek pisanych przez wojskowych, nie palę się do tego, ale książkę Sosabowskiego przeczytać warto. Facet miał wyczucie i wiedział co jest dobre, co zaskoczy i zainteresuje czytelnika, a co może go znudzić. Najlepsza jest scena już na samym początku tych wspomnień. Jedenastoletni Stach, któremu umarł ojciec musi dorabiać korepetycjami, jest bardzo biedny, pewnego dnia stoi zmarznięty na korytarzu szkolnym. Podchodzi doń ksiądz katecheta Andrzej Nogaj i pyta: Stachu, gdzie masz płaszcz, jest zima, zamarzniesz.
Na co Sosabowski: ja proszę księdza profesora, nie mam płaszcza. No to jak ty Stachu chodzisz do szkoły. Jak? Ja biegnę, proszę księdza…
To jest urocza scena i trudno ją wyrzucić z pamięci. Potem Sosabowski opisuje jak za wstawiennictwem św. Józefa zaczął dorabiać korepetycjami. Wkrótce w całym Stanisławowie ludzie wiedzieli, że jeśli ktokolwiek może wyciągnąć ze szkolnych kłopotów jakiegoś przygłupa czy lenia to tylko on. Sosabowski brał pieniądze za godzinę lekcji, ale siedział z delikwentem do momentu aż tamten, ze zrozumieniem czy bez potrafił powtórzyć lekcję. Stach Sosabowski stał się postrachem uczniów i wielką miłością ich rodziców. Nauczyciele go polecali swoim podopiecznym, a on mógł sobie wreszcie kupić płaszcz. Czasy wojenne opisuje Sosabowski ze znawstwem duszy czytelnika, nie wyżywa się w opisach bitew i kampanii, nie epatuje grozą. On w tej książce głównie martwi o mobilizację sprzętu i zapasów oraz o odmalowanie jakiegoś szczegółu, który decydował o kolorycie wydarzeń. To jest, z mojego punktu widzenia, rzecz niezwykle ujmująca, bo świadczy o tym, że Sosabowski był poważnych profesjonalistą, a nie egzaltowanym durniem. Nie pozwala sobie też na krytykę swoich kolegów i przełożonych pozostając przy opisach stanu faktycznego. Opisy te zaś w zupełności wystarczają do tego, by zmrozić krew w żyłach. W najgorszych momentach ewakuacji z Francji do GB, taki na przykład generał Dreszer, kawalerzysta, zwalał wszystko na Sosabowskiego i znikał nie wiadomo gdzie. Kiedy Sosabowski pojawił się w sztabie naczelnego wodza we Francji, najważniejsze było to, by napisał raport, w którym obciążyłby swoich przełożonych za klęskę wrześniową. Raport taki polecił mu napisać jego kolega generał Izydor Modelski. Sosabowski zaś zrobił to co czynił zwykle, czyli opisał stan faktyczny. Nie spodobało się to nikomu, a najmniej Kotowi, który oczekiwał, że oficerowie liniowi będą szkalować swoich dowódców. Ciekawe co by było, gdyby Sosabowski nie był zimnym profesjonalistą wykonującym zadania, ale podstępnym analitykiem szukającym we wszystkim drugiego dna. Możemy bowiem w tej książce znaleźć rzeczy zupełnie zaskakujące. Oto w czasie obrony Warszawy, a Stanisław Sosabowski bronił odcinka na Grochowie, wzdłuż Alei Stanów Zjednoczonych, wśród oficerów liniowych pojawiła się informacja, że sowieci, którzy wkroczyli 17 września, stoją już pod Małkinią i nie mają wcale złych zamiarów wobec Polaków. Można więc, i Sosabowski taką możliwość rozważał, próbować się do nich przebijać. Nie był nasz generał człowiekiem przesadnie podejrzliwym i informację tę zlekceważył, choć o niej wspomniał. Ja jednak jestem podejrzliwy i ciekawi mnie bardzo taka sytuacja. Oto 16 września do linii bronionych przez Sosabowskiego podjeżdża niemiecki łazik z parlamentariuszami. Proponują oni ni mniej ni więcej tylko kapitulację. Sosabowski dzwoni do Rómmla, który jest nominalnym dowódcą obrony Warszawy, nominalnym, bo rzeczywistym jest Czuma. Rómmel, gdyby był generałem brytyjskim, musiałby się wykazać nie lada koneksjami, żeby uniknąć rozstrzelania, za swoją postawę we wrześniu, no ale jest generałem polskim i wszystko mu darowano. No i generał Juliusz Rómmel 16 września 1939 roku mówi niemieckim parlamentariuszom, że nie zaprzestanie walki. Człowiek, który pozostawił swoich żołnierzy w obliczu wroga, dezerter, który uciekł do Warszawy, teraz odgrywa bohatera, na dzień przed wkroczeniem Rosjan. Sosabowski pisze, że Warszawa była zupełnie nieprzygotowana do obrony, że skuteczność tej obrony wynikała jedynie z determinacji dowódców poszczególnych odcinków. Nie miało więc chyba znaczenia czy stolica podda się 16 czy 29 września? Dla kogo nie miało, dla tego nie miało. Sosabowskiemu mogło to być obojętne, ale nie było z pewnością obojętne Rómmlowi, czy prezydentowi Starzyńskiemu. Pana tego Sosabowski znał osobiście. Po kapitulacji Sosabowski przychodzi do niego, do urzędu, z prośbą o pomoc dla ukrywających się oficerów i dla siebie samego. Chodzi o to, by załatwić tym ludziom jakiś etat. Starzyński zaś mówi, że nie może, bo jest tylko dekoracją, a wszystkim zarządza jego niemiecki zastępca. To jest trochę dziwne, zważywszy na to jak była rozbudowana biurokracja w Warszawie, nie wierzę też w to, że jakiś niemiecki zastępca, w czasach przedgestapowskich mógł ogarnąć wszystkie obszary urzędniczej aktywności w stolicy. Nie wyobrażam sobie też sytuacji, w której polski urzędnik odmawia polskiemu oficerowi pomocy, powołując się na brak możliwości. To jest w świecie realnym ojczyzny naszej tak przedwojennym, jak i obecnym rzecz nie do pomyślenia.
Jeśli do tego dołożymy, starannie ukrywane, zamiatane pod dywan pogłoski jakoby Polska powrześniowa miała stać się marionetkowym państwem rządzonym z Moskwy, którego premierem miał być Starzyński, a ministrem wojny Rómmel, to rzeczy nabierają nowych barw. Historia ciągle czeka na swojego odkrywcę. Jestem w połowie książki na razie, myślę, że coś jeszcze o niej napiszę.
Druga książka jest, jak powiadam, absolutnie wstrząsająca. Kupiłem ją wczoraj w Biedronce za 12,99. Napisał ją Max Cegielski, syn Tadeusza Cegielskiego. Nosi ona tytuł „Mozaika, rzecz o Rechowiczach”. Ja ją jedynie przejrzałem, ale to wystarczyło. Zanim omówię kilka wątków, rzeknę znów słowo o dystrybucji, albowiem jak pisał Stanisław Sosabowski, mobilizacja materiałowa jest rzeczą najważniejszą. Mamy oto książkę wydaną przez aspirujące do prestiżu wydawnictwo W.A.B, które jest własnością Empiku. Ponieważ w sieci tej sprzedaje się teraz głównie gadżety i przestawienie się na powrót na książki z pewnością nie jest łatwe, menedżerowie wymyślili, że wpakują te książki do dyskontów. Jak widzę takie rzeczy przypomina mi się scena z „Potopu” kiedy to chan przysłał Janowi Kazimierzowi ordyńców, a ci wcale nie zamierzali słuchać co się do nich mówi. I wtedy Andrzej Kmicic rzekł; niech wasza wysokość mnie onych ordyńców daruje. No więc ja myślę sobie teraz, że chętnie bym wziął owych menedżerów, co książki po 12.99 w Biedronce sprzedają i na dobry początek kilku powiesił, a reszcie zrobił wykład ze sprzedaży tuż pod majtającymi się nogami wisielcami. Doszlibyśmy tym sposobem do sukcesów o jakich polskie księgarstwo jeszcze nie słyszało. Tak sądzę. No, ale wracajmy do Cegielskiego.
Kojarzycie te wszystkie okropne mozaiki z kamienia i potłuczonego szkła, którymi upstrzona jest Warszawa, te wszystkie olbrzymie murale, na Legii na przykład? Jest tego trochę. Kojarzycie dekorację wielkich barów mlecznych, czy dekorację Domu Chłopa? Na pewno kojarzycie. Otóż to wszystko jest dziełem małżeństwa Rechowiczów – Gabriela i Hanny. Małżeństwa, które powróciło po wojnie do Warszawy z Paryża i znalazło się od razu właściwie, przy najważniejszych zleceniach na realizacje propagandowe. Ja nie wiem jak to się robi, bo książki jeszcze nie przeczytałem, ale wstrząsające jest to, że ten przygłup Cegielski pokazuje to wszystko plus jeszcze plakaty z okazji 22 lipca i innych ważnych rocznic, plus okropne ilustracje do książek i mówi, że oni to wszystko robili poza ideologią. Że tylko z miłości do sztuki tworzyli. Największe budżety, najliczniejsze zespoły współpracowników, bo przecież, żeby wyłożyć kamykami ścianę 10×10 potrzeba kilku osób, dostawali ci ludzie. Zlecenie za zleceniem, przy decyzjach budżetowych zapadających na najwyższych szczeblach, a Cegielski pisze, że to z miłości do sztuki. Z tego co zdążyłem się zorientować państwo Rechowiczowie porządkowali świat artystyczny stolicy, ten kto u nich bywał, na przykład Edward Krasiński, stary dureń, który pod koniec życia przyklejał niebieski pasek taśmy na wysokości 1,20 w różnych pomieszczeniach, byli poważani i mieli dostęp do pieniędzy. Ci zaś, których nie zapraszano musieli łapać jakieś zlecenia poboczne. Najlepsze zaś jest to, że do dziś wszyscy wierzą iż sztuka abstrakcyjna to było coś klasowo obcego komunistom, że był jakiś konflikt pomiędzy socrealizmem stalinowskim, a postępowym abstrakcjonizmem. To jest najbardziej oczywista brednia. I jedno i drugie jest bowiem kontrą wobec ikonografii chrześcijańskiej, Wszyscy wierzą, że artyści od bohomazów to opozycja, a realiści to twardy beton partyjny. Ja rozumiem, że Cegielski jest durniem, ale że wszyscy na tych historiach sztuki są durniami….?
To się nawet na Żydów nie przekłada, bo cały ten ruch dekorowania miast ogromnymi malowidłami przedstawiającymi nie wiadomo co, zaczął się po 1968 roku. O co więc chodziło tak naprawdę? Myślę, że o możliwość topienia budżetów w tych przedsięwzięciach. Jeśli mamy gromadę nieodpowiedzialnych z zasady „artychów”, którzy mają dostęp do partyjnej kasy, to aż się prosi, żeby się owi artyści podzielili kasą z tymi swoimi mecenasami i prócz tego murala z powyciąganych z rzeczki okrąglaków udekorowali im przy okazji jeszcze willę gdzieś nad jeziorem. Całą tę patologię opisuje Cegielski tak, jak tylko aspirujący i nic nie rozumiejący gamoń może opisać. Rozsmakowuje się w zapachach, kolorach, i innych pierdołach, bo mu się zdaje, że to jest właśnie literatura. No i najważniejsze – kultura, którą wszystkie elity jak kraj długi i szeroki uważają za swoją – lansowana jest i sprzedawana w dyskontach dla proli, którzy mają ja w nosie. Dlaczego tak się dzieje? Bo nic się od czasów państwa Rechowiczów nie zmieniło na rynku literacko artystycznym. Chodzi o to, by podzielić budżet, a reszta jest nieważna. Pozostaje jednak propaganda, którą oni w swojej twórczości muszą umieszczać. Czy ona jest skuteczna? Nie jest, ale póki budżety są duże ich to nic nie obchodzi. Kiedy budżety zaczną się kurczyć, Cegielski i inni staną się największymi piewcami wolnego rynku. Wolnego dla nich rzecz jasna, bo nie dla mnie i nie dla Toyaha. Tylko bowiem w warunkach elementarnej swobody rynkowej można mówić o skutecznej propagandzie. Mamy więc takie elementy: budżet, propagandę i czytelnika. Póki budżet do podziału jest duży skuteczność propagandy schodzi na drugi plan. Problem zaczyna się kiedy budżety się kurczą. Wtedy zaczyna się poszukiwanie kontaktu z czytelnikiem i sponsor mówi: no żesz, do kurwy nędzy, towarzyszu Cegielski, słabe te książki piszecie, bo naród ich czytać nie chce. Na to Cegielski: poprawię się towarzyszy Dzierżyński, przysięgam, ale muszę mieć na płaszcz, bo zimno. Na co sponsor: w dupie mam wasz płaszcz, siadajcie do roboty, bo zawołam tu dziesięciu tańszych i nawet koneksje ojca wam nie pomogą. No i wychodzi ten Cegielski na rynek, bez płaszcza, ledwie w pantoflach, rozgląda się naokoło i robi pierwszy krok. Z zza skał zaś, ciągnących się aż po horyzont obserwujemy go my, i zastanawiamy się do którego miejsca pozwolić mu dojść.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie sprzedajemy od wczoraj książkę Toyaha. Nie ma do niej ani trailerów, ani stron z obrazkami, dlatego właśnie umieszczam tu jeszcze raz linki do stron z naszego komiksu.

  60 komentarzy do “Generał Sosabowski vs dziennikarz Cegielski”

  1. Sosabowski miał szczęście, że nikt na niego do Urzędu Skarbowego nie doniósł 😉

  2. Z tymi Rechowiczami to ostatnio jakiś renesans. Artyści dzielą się na cwanych i naiwnych. Ci naiwni żyją w stałym poczuci niedowartościowania. U mnie w mieście jest artysta, który robi fajne mozaiki – nieabstrakcyjne. Odkrył on natomiast, że w naszym mieście Rechowiczowie popełnili też mozaikę i zrobił z tego wielkie halo. Miejscowa rozgłośnia radiowa, prasa miejscowa i miejscowy dom kultury. Nic mu z tego nie wyszło, bo ludzi mało obchodzą te klejonki na starej fabryce a jak nie mógł tak nie może sprzedać swoich mozaik. Siła starych schematów jest wielka.

  3. To nie jest siła schematów, ale decyzja administracyjna, rynek sztuki jest kontrolowany.

  4. Coryllus jako Kmicić:)

    cudne :)))

    Jędruś , ran Twoich niegodnam całować :)))))))))))))

  5. Czy mogę prosić o rozwinięcie wątku rządu powrześniowego z premierem Starzyńskim. Nigdy o tym nie słyszałem, a sprawa jest wręcz niewiarygodna!

  6. Ja tylko słyszałem pogłoski, najlepiej zapytać Brauna, bo to od niego słyszałem właśnie…No i teraz usiłuję coś do tego dopasować. I jak przeczytałem o tej odrzuconej propozycji kapitulacji to mi się skojarzyło.

  7. A czy Anglicy mogli maczać w tym palce?

  8. Bo dostałby za niepłacenie podatków od korepetycji domiar (75% podatek), nie miałby na płaszcz, przeziębił się, zmarł młodo i nie miałbyś o kim pisać 😉

  9. Żona znajomego po pewnych zabiegach weszła w grupę osób, która projektowała i malowała na ślepych szczytowych ścianach murale w rodzaju, że partia przyszłością narodu itp. Ponieważ były to metry kwadratowe, to w zamalowywaniu wyznaczonych konturów brał udział również mąż. W okresie Solidarności poczęstował mnie cenną uwagą, a mianowicie, że teraz malowanie murali jest mniej dochodowe. Pytam czy mniej płacą, a on na to, że nie, ale farba czerwona miała lepsze własności kryjące i wystarczyło pomalować raz, a teraz jest w użyciu głównie niebieska, która słabiej kryje i trzeba malować dwa razy, a czasami jeszcze robić poprawki. Czerwona propaganda była mniej materiałochłonna. 😉

  10. Henryś, tak to prawda, ale dzisiaj w dobie wiecznej szczęśliwości i opiekuńczości państwa.

  11. Ja patrzę od strony tego artysty. On nie może uwierzyć, że rynek sztuki jest kontrolowany i wchodzi w stary schemat w którym jego nikt nie potrzebuje bo nie daje zarobić innym. Swoją drogą mozaiki były popularne w Polsce na początku zeszłego wieku jako sztuka sakralna (Bazylika Jezuitów w Krakowie, Katedra Ormiańska we Lwowie).

  12. Miałam w rodzinie wujków, którzy udzielali przed II WŚ korepetycji, otrzymywali za to stypendium ( nie pamiętam przez kogo fundowane – może Rydza – Śmigłego? ale mam w pamięci że było to z prywatnych pieniędzy), polegające na tym, że nie musieli wnosić opłat za szkołę . Dyrekcja szkoły powiadamiała władze fundujące stypendium o społecznym udzielaniu korepetycji i uczeń taki mógł uczęszczać do szkoły bez wnoszenia czesnego, za darmo. Nie pamiętam czy dotyczyło to szczebla podstawowego i tego wyższego szczebla w polskiej edukacji, a teraz już nie ma kogo zapytać. Ile kosztował miesiąc nauki w szkole? nie zapamiętałam co wujowie na ten temat mówili, bo przecież jak dorastałam to tzw „przedwojnie” było nieważne, ważny był sojusz robotniczo – chłopski, darmowe szkoły i nędzne wynagrodzenia nauczycieli. Moda na korepetycje w PRL – u, chyba zaczęła się w latach 70 – tych, wcześniej uczniowie wstydzili się tego że sami nie umieją podołać przedmiotom, albo może do stanu nauczycielskiego dorwała się jakaś selekcja negatywna która pojęcia nie miała o tym jak nauczać.. Nie wiem, no i trzeba było korepetycji .

  13. u nas w Krakowie bedzie to malowanie całkiem niedochodowe , bo maluję się SPOŁECZNIE >>.. radio np skrzykuje – ogłasza co ma być pomalowane , albo mozaika ułozona … np . Rondo Mogilskie ….i juz ludie przlatują sie ,,bawić ” . Zarabia projekt , urzędnik z magidtratu czy z zarządu dróg …itp ….

    zarabia ten kto ma zarobic…

    robocizna darmowa ..i jeszcze się frajerzy ciesza ,ze mogli SE po scianach pobohomazić… :))

  14. Mam w pamięci wstrząs jakiego doznałem, kiedy przed wizytą Jana Pawła II ukazał się w prasie obszerny życiorys Urszuli Ledóchowskiej. Naocznie doświadczyłem, że podtykają nam pod nos nie tych ludzi, których powinno się promować, pokazywać, zaznajamiać z ich drogą życiową i ich celami.
    Zrozumiałem, że nie znamy samych siebie, zbiorowości wartej lepszego poznania.

    A wracając do Juliusza Rómmla to tu występuje tu zmiana nazwiska, dość charakterystyczna dla ludzi z nadania Moskwy. Zrobił to już w 1918.

  15. 2 książki tak różne czy mają coś wspólnego ? Nie. Bo ta druga nie nadaje się do czytania. Pójdzie na przemiał. Ktoś zarobi a kasę wyda na cokolwiek coś drogiego i zbędnego. Bez znaczenia i pożytku.

  16. Uzdrawianie sieci dystrybucji od razu skojarzyło mi sie z akcją Dzierżyńskiego uzdrawiania kolei radzieckiej.

    Otóż Dzierżyński, załamany złym stanem transportu kolejowego, zorganizował szybki kurs kolejnictwa dla dużej grupy kandydatów, po kursie wsadził ich do pociągu i ruszyli w trasę. Po dojechaniu do jakiejś stacji Dzierżyński wysiadał z obstawą, zwoływał pracowników stacji i wygłaszał mniej więcej taką mowę:

    Towarzysze! Kolej upada! Pociągi się spóźniają, sa brudne, dochodzi do wypadków, budowa komunizmu jest zagrożona! Wy za to jesteście odpowiedzialni i zostajecie skazani na śmierć !

    Po czym delikwentów rozstrzeliwano natychmiast pod murem dworca. Wtedy z pociągu wychodziła nowa załoga ze świeżego narybku i obejmowała stację. A pociąg ruszał dalej ….

    Po tej kuracji podobno pociągi w Rosji do dzisiaj trzymają fason.

  17. ZnaczyTadzinku lepiej już było 😉

  18. ,,Honor Generała”. – Postać generała Stanisława Sosabowskiego jest bliższa Holendrom niż młodym Polakom. To Holendrzy przywrócili mu i jego brygadzie honor. Ale wydarzyło się to dopiero u progu XXI wieku. W czasach powojennych był przez 5 dni w tygodniu prostym Stanem, szeregowym pracownikiem w fabryce, a tylko podczas weekendów w czasie spotkań kombatanckich zakładał mundur polskiego generała. Jakich działań było trzeba, by generałowi pośmiertnie przyznać holenderski Order Brązowego Lwa, a królowa Beatrix odznaczyła najwyższym holenderskim odznaczeniem wojennym – Orderem Wojskowym im. Króla Willema I – sztandar jego brygady? O tym opowiada ten film.
    http://vimeo.com/41627126

  19. Pani Anno, odpowiedz na główne pytania ma Pani na ,,wyciągnięcie ręki” w księgarni Coryllus’a; Ryszard Nowakowski, „O edukację wyzwoloną” – Krytyczna ocena reformy edukacji zapoczątkowanej przez ministra Handkego oraz dalszych posunięć kolejnych rządów demolujących polskie szkolnictwo.
    See more at: http://coryllus.pl/?wpsc-product=ryszard-nowakowski-o-edukacje-wyzwolona#sthash.ZFrsHSLO.dpuf

    Przeczytałem i baaardzo polecam.

  20. Skupiając się na Starzyńskim, jeden z moich ciotecznych dziadków był pracownikiem Ratusza w tzw międzywojniu i mówił że Ratusz był niesłychanie „zpepeesiony”, tylko dla PPS-u były miejsca pracy w przedsiębiorstwach miejskich, stąd narodził się wierszyk: matka niczym, ojciec niczym a syn został motorniczym. Grozili strajkami, mieli swoje postępowe wizje co do zarządzania miastem (nie wiem jakie?) Marszałek się denerwował że stolica może być na życzenie postępowego PePeeSu zdestabilizowana i podjął decyzję o zarządzaniu komisarycznym – no i w ten sposób komisarzem został Starzyński.
    Nigdy nie słyszałam o Starzyńskim jako potencjalnym premierze, no ale trzeba przyznać że wywodził się z nurtów postępowych .

  21. W Art@Business z 01.2014 ten Max Cegielski wspomina o wnuku Rechowiczów, swoim przyjacielu, Bazylim Piątkowskim. Ten też zdobi Warszawę. Chyba Cegielski pomaga mu układać kamyczki.

  22. Chodzi o edukację wyzwoloną od zidiocenia. Od wszystkiego co zapoczątkowane zostało jeszcze dawno temu w prlu , czyli reformą Krygowskiej .

    Powstała mania nieustannego reformiowania . Coraz więcej zmian . Aż w głowach kolejnego pokolenia rodziców stan ten zaczął się wydawać naturalny .

    Uwierzyli w i siły postępu ….. I nawet jeśli czują , że coś jest źle i krytykuja , to dalej w duchu postępu .
    A dziecko potrzebuje bardzo prostych rzxeczy do nauki ….

    czasem kijków różnych długości na podwórku aby poznać zasade działania dźwigni np ….. w praktyce , a nie na lekcji fizyki …..

    itd , itd , ……..

    W dodatku jeśli ktoś zaczyna się posługiwac tymi rozsądnymi słowami , nazywac wszystko zdroworozsądkowo i tradycyjnie – to zostaje przejęte słownictwo – język , ale nie następuje prawdziwa poprawa …. pod ukradzinymi słowami robi się dalej to samo postępackie dziadostwo .

  23. Acha, niejasno.
    Do tego momentu podtykali nam różne Wasilewskie, Fornalskie, Świerczewskie, a Papież wybrał Ledóchowską i Kalinowskiego na ołtarze i wtedy czytając ich życiorysu, że jest świat ludzi niestandardowych, z innej bajki i to bardzo pouczającej. Urszula Ledóchowska potrafiła działać w niesłychanie trudnych warunkach, nawet prawie pod nosem cara, a ile pomysłowości w tym wykazywała, nigdy nie tracąc ani celu, ani Boga. Takie piękne postacie do tamtego czasu nie istniały w mediach.

  24. tak , od strony tego ?artysty? …. to już mieliśmy przed wieloma miesiącami …Kaja Malanowska …. coryllus pisał o niej ….. uwierzyła , ze jest tak jak by chciała , aby było..

  25. aaaa … i odkryłeś Swiętych … rozumiem ….

    Swiętych odkrywa się zreszta na róznych etapach zycia .

    Mnie bardzo pomógł rodzinny swiety , a własciwie męczennik II-giej WŚ…

    Ksiądz Mieczysław Bohatkiewicz . Bardzo proste , zwykłe zycie . Wiernośc Bogu i parafianom , odmowa ucieczki przed okupantem , aby tych parafian nie zostawić…. i aby naśladować Naszego Pana , który gdy przyszła jego Godzina , nie uciekał .

    Jest wśród Męczenników w Licheniu , na obrazie w kaplicy. Wyniesiony na ołtarze przez JP II

    Bardzo zmienił moje życie.

  26. W edukacji nie powinno być nic na łapu capu, bo to delikatna materia i efekty widać dopiero po latach.

    Kiedyś system oświaty nie programował tak ludzi, bo był zatomizowany; były szkoły publiczne, prywatne, świeckie i katolickie, guwernerzy i guwernantki i summa summarum całość się pięknie kompensowała. A dzisiaj? Zła decyzja i wyrwa obejmuje kilka roczników.

  27. Uzupełniając – szaleństwo bywa barwne. Zdobywając władzę – eksploduje wszystkimi kolorami tęczy …

  28. wiem 🙂

    dobrze , ze można się momo wszystko śmiać

  29. no więc o tym jest książka polecana przez Obserwatora…

    i o długoletniej walce samotnego człowieka z SYSTEMEM EDUKACJI

  30. @ Tadzinek

    Żebyśmy tak przy niedzieli całkiem na świętych nie zeszli , poszłam ci ja do lodówki rozejrzeć się za jakimś moskalikiem do przegryzienia .
    A tu ci z mojej własnej lodówki wyskoczył na mnie całkiem cudzy limeryk .

    przepraszam , ale go tu chyba zostawię na oczach , moze się właściciel zgłosi i sobie odbierze , a pójdę do córki na obiad niedzielny .

    Pewien gej z aż gdzieś z Przemyśla
    Wciąz rozmnożyć się zamyślał.
    Jednak reprodukcja prosta
    To coś, czemu nie sprostał.
    I jeszcze go tłum zwymyślał.

    *tłum obywateli Przemysla , oczywista

    właściciel limeryku proszony o pilne zgłoszenie się i odbiór znaleziska …. Nagroda czeka – właściciela ofkors :)))

  31. Niestety, nie udało mi się zdobyć książki gen. Stanisława Sosabowskiego pt. ,,Walczyłem z honorem”- wykorzystywaną podczas kształcenia oficerów Brytyjskich Sił Zbrojnych.

  32. Jest dostępna książka gen. S.Sosabowskiego ,,Najkrótszą drogą”.

  33. zajrzałam na salon24 …. ciekawe sprawy o frankistach ( nie od generała , tylko od Jakuba ) …..

  34. Odnosnie generala Juliusza Rommla: polecam ciekawy artykul :http://naszeblogi.pl/49157-hanba-generala-1, tam jest wiele przemilczanych informacji na temat holubionego przez komunistow w PRL Rommla.

  35. Sosabowskiego paskudnie urzadzili Anglicy. Zrzucili (czesciowo) wine za kleske operacji Market Garden wlasnie na niego I jego zolnierzy. Komu nie chce sie grzebac w ksiazkach polecam, znany chyba i tak wiekszosci znakomity film „A Bridge Too Far” w rezyserii Richarda Attenborough.
    Bardzo dobry scenariusz, znakomita muzyka i obsada zlozona z samych gwiazd (Sosabowskiego zagral Gene Hackman).
    Tam jest scena na odprawie przed planowana operacja. General Browning patrzy na milczacego Sosabowskiego i pyta: „pan sie nie zgadza ze mna, generale?”
    Na to Sosabowski odpowiada „nic nie powiedzialem”.
    -„ale panskie milczenie zle wrozy”
    i Sosabowski: „Generale Browning, jestem Polakiem, uwazanym przez niektorych za madrego. Jesli tak jest to ja jestem wyrazna mniejszoscia w tej grupie”.

    A potem jeszcze scena desantu spadochronowego i Sosabowski cedzacy przed skokiem slowa: „niech Bog blogoslawi marszalka polnego Montgomery”.

    Bylem zdziwiony po obejrzeniu tego filmu ze w ogole ten watek pokazano.

  36. Widzę, że jesteś na bieżąco. Info o nagrodzie prześlę.

  37. Rómmel, Rola Żymierski a właściwie Łyżwiński (zmienił nazwisko na Żymirski po tym, jak jego brat dokonał morderstwa, a po protestach rodziny Żymirskich ostatecznie zmienił na Żymierski), Świerczewski czy Berling to generałowie, których reżim akceptował. Ba, na pisanie o pewnych niewygodnych rzeczach na temat tych panów był zapis cenzorski.

  38. W związku z Albrechtem Hohenzollern na Salonie24
    – na Onecie jakiś młody interpretuje Hołd Pruski..

    http://vod.pl/programy-tv/polimaty-kod-matejki/knkts#0

  39. Nie mam głosu w komputerze na szczęście.

  40. ale np Berling liczył na wiele więcej , a został odsunięty …. Nie wiem czy nawet swoi uznali , ze jest zbyt mały i nikczemny ? pewnie coś jeszcze .

    może to , ze kradło konie za II RP to nie była wystarczasjąca rekomendacja :))

    a mówi sie – pozytywnie _ z tobą to konie kraść….

    no widocznie nie 🙂

  41. czytałam książkę …ofkors 🙂 …ja to ja … filmu nie widziałam ….

  42. Chyba tak, obecnie poprawnosc polityczna zaszla juz tak daleko ze nie da sie chyba tego paskudstwa wyleczyc.

  43. Obejrzałem i odsłuchałem: bla, bla bla … nic więcej. No i rzetelna dezinformacja.

  44. To ja się zgłaszam;) I przy okazji zapraszam na Jaja Bzdyklaczy XV, gdzie my nie takie rzeczy po pijanemu ze szwagrem piszemy.
    Chociaż pewnie zaraz mnie Coryllus pogoni stąd, bo swego czasu wysmażyłam wyjątkowo krytyczną notkę na jego temat. Tym niemniej przyznaję, że się myliłam w jego ocenie, co stwierdzam miarodajnie i samokrytycznie jako (od jakiego pół roku) regularna czytelniczka jego notek.
    Poza tym, to już jedno z niewielu miejsc, które warto nawiedzać w necie.

  45. Mam na myśli blog Coryllusa;)

  46. Jak się głębiej zastanowię, to chyba powinnna tamtą moją notkę objąć już amnestia z tytułu przedawnienie zbrodni;)

    Bez związku z powyższym: nie pojmuję, skąd wziął się tu mój awatar? Jestem tu po raz pierwszy (albo mam głęboką sklerozę;).

  47. To ja się zgłaszam jako autorka limeryku;) I przy okazji zapraszam na Jaja Bzdyklaczy XV, gdzie my nie takie rzeczy po pijanemu ze szwagrem piszem, bo stąd mnie zapewne zaraz Coryllus pogoni, jako że swego czasu wysmażyłam wyjątkowo krytyczną notkę na jego temat. Tym niemniej przyznaję, że się myliłam w jego ocenie, co stwierdzam miarodajnie i samokrytycznie jako (od jakiego pół roku) regularna czytelniczka jego notek. Poza tym, to już jedno z niewielu miejsc, które warto nawiedzać w necie (mam na myśli blog Coryllusa).

    Nie rozumiem tutejszego systemu moderacji. Ostatni komentarz puściło bezproblemowo, a dwa pierwsze czekają od rana. Jak tak, to spróbuję, czy teraz też nie puści. A nuż, a widelec..

  48. HEJ 🙂

    jak miło ….. 🙂

    jaja czytam , ale nie umiem się tam zalogować. Kiedyś pod czymś innym chciałam dac koment , wpisałam , co rządano , i co – i nico ….. nie zadziałało ….. Albo mnie np Hrabina prywatnie oświeci co zrobić , albo dopiero za kolka tygodni jak ktoś umny mnie odwiedzi … :))) i pomoże .

    Nie mogę somsiada wzywac do TAKICH RZECZY …. ofkors :)))

    Musi być osoba obdarzana przeze mnie njawyższym stopniem dostępu do materiałów poufnych … a takich nie mam na zawołanie 🙂

    Jak mi się uda wkraść na Twoją stronę , to będe 🙂

    Nie wiem , jak dostarczyć nagrodę , bo jest nią spacer z moim PSEM . Nie każdy moze 🙂

    pozdr.

  49. Żeby pisac na jajach be trza się, niestety, zarejestrować, na Neonie24; piszemy tam, bo tylko ten portal daje możliwość wstawiania prawie 2000 komentarzy pod tekstem. Nie ma w naszym kraju portali niezleznych od takiej czy innej agentury, więc traktujemy to jak pisanie na wolnym płocie, czyli bez zobowiązań;)
    Problem z odbiorem nagrody zostanie omówiony szczegółowo na jajach, bo brzmi tajemniczo i obiecująco. A nuż pozostali jajcarze dorzucą jakieś koncepta;)
    Powiedziałabym, że podstwowym problemem jest to, że pies jest zapewne na drugim końcu Polski, a ja w Gdyni;)

  50. Kraków 😉

    zaglądaj tu pókico , muszę czekać na pomoc techniczna a w małopolsce dzwonienie na 112 wywołuje reakcję zwrotną po zgonie pacjenta …….. no ale może dożyjemy ……

    🙂

  51. Na razie się nie zapowiada, ale jak bym się kiedyś wybierała do Krakowa, niechybnie zgłoszę się po odbiór nagrody;)))

  52. Nagroda bajecznie jajeczna.

  53. widzielim , czytalim :)))

    pomyślana w natchnieniu

    chciałam dać coś naprawdę cennego

    rozejrzałam się wkoło …. nawet serce nie zabolało ….. jak obdarowywać , to …. naprawdę…..

    🙂

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.