Gadaliśmy tu wczoraj o Krystynie Jandzie i oto znalazłem w skrzynce pocztowej informację od kolegi bendixa dotyczącą znanej wszystkim pieśni „Janek Wiśniewski padł”. Jak wiecie wykonywała ją pani Janda właśnie, w bardzo wczesnym okresie swojego życia. Ponoć w pieśni tej była fraza taka – nad stocznią sztandar z czarną kokardą. Została ona jednak zamieniona i w takiej formie wyśpiewana przez Jandę na – nad stocznią sztandar z czerwoną kokardą. Czy to nie dziwne? Ja się od dłuższego czasu już jak ognia wystrzegam chwytających za serce pieśni, porywających fraz, i chwytliwych melodii i jedyne co sobie nucę pod nosem to – wyganiała Kasia wołki, rozwidniało się. Jak sądzę słusznie. Zaglądamy do docenta wiki i czytam tam, że autorem słów pieśni o Janku jest Krzysztof Dowgiałło, zasłużony działacza opozycji. Muzykę zaś skomponował niejaki Cholewa, który notki u docenta nie ma, ale za to jest tam informacja, że był agentem SB. Coś fantastycznego. Docent wiki pisze, że Janda zamieniła czarną kokardę na czerwoną dla potrzeb filmu „Człowiek z żelaza”, najbardziej bojowego i niepokornego filmu lat osiemdziesiątych. Jakim trzeba było być gamoniem, żeby się nie zorientować co się święci. Ja jestem usprawiedliwiony, byłem małym dzieckiem i nic do mnie, poza prostym przekazem niesionym przez Bolka i Lolka w sobotnie wieczory, nie docierało. Trochę szydzę, wiem, że było ciężko, a ludzie byli tak rozemocjonowani, że wcisnąć im byle gó…no było niezwykle łatwo.
Inny kolega, jak się okazało mieszka w tej samej klatce, co znana prawicowa blogerka Teresa Bochwic. Kiedy zorientował się, że to ona, zagadnął ją na okoliczność naszej tutaj działalności. Pani Teresa rzekła mu, że z całą pewnością jestem agentem, nie może być inaczej, albowiem w świecie tak cudownie urządzonym przez kolegów pani Teresy, którzy od roku 1981 zmieniali Polskę na lepsze i nadal to czynią, tylko agent może codziennie pisać tekst i jeszcze książki do tego. Trochę naciągam, nie wiem co ona dokładnie powiedziała, wiem tylko, że uważa mnie za agenta. To jest niesamowite. Od siedmiu ponad lat w zasadzie nie wychodzę z domu, nie licząc wyjazdów wakacyjnych w miejsca z każdego właściwie punktu widzenia nieatrakcyjne oraz targów książki, gdzie stoję i świecę oczami broniąc całej produkcji wydawnictwa Klinika Języka. Każdy może przyjść i ze mną pogadać. I jedyne co może o tej mojej pracy powiedzieć ktoś taki jak Teresa Bochwic, to oskarżenie mnie o działalność agenturalną.
Ja to może jeszcze raz powtórzę, żeby wszyscy dobrze zapamiętali. Jestem jedynym człowiekiem, który właściwie i w odpowiednim czasie rozpoznał i wykorzystał moc eksperymentu zwanego blogosferą polityczną. Nie zrobił tego nikt inny, bo nikt inny nie zrozumiał, że ta wywalczona wolność snuje się tu po różnych zakamarkach naprawdę, że można z niej skorzystać po prostu. Wystarczy tylko wiedzieć jak wygląda najważniejsza w tej branży relacja, to znaczy relacja między autorem i czytelnikiem. Wszyscy inni piewcy wolności, którzy wyśpiewywali piosenkę o sztandarze z czerwoną kokardą, czekali na swój sukces w blogosferze jak król Julian na hołdy Morisa i tego drugiego wyraka. Oni to mieli ujęte w pakiecie i nie mogli wyjść ze zdumienia, że żaden z wyraków nie bije przed nimi czołem. A miało być przecież tak pięknie. I w tej niezwykłej fazie zastygli wszyscy – nad stocznią zaś cały czas powiewa sztandar z czerwoną kokardą i on nie zniknie, nie łudźcie się.
Patrzymy dziś na salon24 i na całą tę tak zwaną blogosferę i nie możemy wyjść z podziwu, że tak w ogóle można. Oto zaorano cały eksperyment po to tylko, by emitować treści podawane przez kolegów, bliższych i dalszych, właścicieli tej dziwnej platformy. I mowy nie ma, że ktoś z tego zrezygnuje, bo przecież nie o publiczność chodzi, jak to zostało wczoraj ustalone. Oni nam oddają za darmo i Morisa i tego drugiego. – Weźcie ich sobie – mówi Igor Janke – i coś z nimi zróbcie. My sobie w tym czasie powycinamy publiczność z kartonu, o Bogna już niesie nożyczki. Poprzyklejamy do krzeseł te wycięte figury, a oklaski będziemy puszczać z offu. I tak nikt się nie zorientuje, ważne, żeby prelegent był zadowolony. I oni wszyscy są zadowoleni. Ja to widzę, wszyscy to widzimy i wszyscy robimy wielkie oczy, bo żaden wyrak na widowni nie zmienia przecież ani na moment wyrazu twarzy.
Już o tym pisaliśmy, ale nie zaszkodzi powtórzyć. Chodzi o to, że realny socjalizm, którego reprezentantami są wszyscy beneficjenci blogosfery oklaskiwani przez wyraki z kartonu, wprowadzili do naszego życia nową kategorię prawną. Jest nią – uwaga – dziedziczenie niejawne. Po likwidacji własności realnej, po wprowadzeniu dzikich podatków oraz rozpoczęciu rabunku zwanego reformą rolną, socjaliści próbowali kokietować naród złudzeniem wolności. Polegało to ma wymachiwaniu chorągiewkami i śpiewaniu pieśni o ułanach. Był w nim jednak pewien feler, bo wszak nie chodziło o żadną wolność, ale o to, by zależności ze świata realnego, takie jak dziedziczenie, przenieść do świata fikcji socjalistycznej i zaczepić jakoś w strukturach pionowych jawnych i tajnych. Żeby można było, w oparciu o rozbudowane koneksje, dziedziczyć stanowiska, pozycję na rynku literackim, w świecie aktorskim i w ogóle wszędzie gdzie się da. By stworzyć nową kastę doskonałych, która przetrwa najcięższe kataklizmy. I z tym mamy do czynienia po dziś dzień, a doszliśmy jeszcze do tego momentu, że wyraki nie są wcale potrzebne. Nawet lustro nie jest już Julianowi potrzebne, wystarczy kawałek puszki po sardynkach, w której może się przejrzeć. Przez moment wydawało się, że sytuacja jest opanowana i zdecydowano się na eksperyment polegający na tym, że do głosu dopuszczono niektóre wyraki, żeby mogły wyrazić swój podziw dla geniuszu twórców niejawnej struktury dziedziczenia. No, ale one miały to w nosie i zaczęły coś między sobą konspirować. Najgorsze, że zrobiła się z tego koniunktura i można było na niej płynąć i kroić pod nią różne budżety. Gdyby nie to, blogosfera zostałaby zamknięta już dawno. No, ale człowiek, nawet uczestniczący w dziedziczeniu niejawnym, jest bezradny wobec pieniędzy. Dlatego to tyle trwało. Całe szczęście już się wszystko uspokaja, w odpowiednie rocznicę wyraki śpiewają pieśń o sztandarze z czerwoną kokardą i żaden nie rozumie o czym śpiewa, a w salonach politycznych cała publiczność jest z kartonu. Kto zwróci na to uwagę ten jest szpiegiem. A mało że szpiegiem, to jeszcze wrogiem wolności. Bo nie rozumie, że tylko przedstawiciele wybranych rodzin mogą mówić o tym, co jest, było i będzie. Nie wierzycie? Zajrzyjcie do docenta wiki i prześledźcie różne życiorysy.
Od tego tygodnia nasze książki dostępne będą w Słupsku, w sklepie Hydro-Gaz przy ul. Słowackiego 46, wejście od ul. Jaracza
Na papug.pl wisi mój kolejny tekst.
http://papug.pl/cudowne-nawrocenia-celebrytow/
Zapraszam do księgarni Przy Agorze, do księgarni Tarabuk w Warszawie, do sklepu FOTO MAG, do antykwariatu Tradovium w Krakowie i do sklepu Gufuś w Bielsku Białej.
Przypominam, że mamy już nowy numer Szkoły nawigatorów, przypominam także o naszym indeksie zawierającym biogramy osób występujących w moich książkach
Pierwszy!
A przy okazji – sprawdziłem teraz, czy przy użyciu tagów da się znaleźć w Google konkretny twój wpis, i teraz już działa – wypozycjonowało się, czyli tagi które dodałem przy wpisie z 12 kwietnia pozwalają mi znaleźć konkretny wpis. 🙂
Tak więc gorąco polecam używanie tagów, Gabrielu, było by dużo łatwiej wyszukiwać teksty.
Na pewno nie tylko ja często je cytuję, a potem mam problem znaleźć, jeśli akurat sobie nie wynotuję na bieżąco, tak jak robiłem kiedy jeszcze publikowałeś na Naszeblogi Sakiewicza, zanim ci Targalski wykasował, co mnie bardzo zirytowało.
Jeżeli wierzyć internetowi, Janda jest z pochodzenia czeską Żydówką, rodzina jest luterańska. We własnych wspomnieniach plącze się w kwestii tatusia. Tatuś a to pracuje w fabryce samochodów w Starachowicach, a to buduje Dworzec Centralny, a to Trasę W-Z i po wypadku na tej ostatniej ląduje na ileś lat w pudle. Wnuczek Aaronek by oznaczał, że Janda wraca do korzeni, bo żydowskie coming outy są teraz w modzie.
zawsze około 3 maja mnie to męczy.
Czy gdyby na przykład konfederacje Targowicka i Barska wzajemnie by się wyniszczyły, Rosja osłabła, czy nie powstałaby kolejna organizacja, a po niewielkiej modyfikacji konstytucji, republika na wzór francuskiej, ze wszystkimi złymi konsekwencjami?
Czy według Ciebie było blisko?
A mnie trochę zdumiewa, że jakiś aktor może wcielić się w rolę Janka Wiśniewskiego, który istnieje w pieśni i na tabliczkach ulic, ale tak naprawdę nigdy istniał:
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Zbyszek_Godlewski
Dziedziczenie: 1) peerelowscy rodzice i teściowie którzy byli nauczycielami akademickimi dziedziczy po nich miejsce w społeczeństwie 2) Izabela Jaruga – Nowacka, działaczka feministyczna a po niej dziedziczy to miejsce córka 3) Barbara Nowacka działaczka z czerwoną kokardą i z feminizmem na czole, działa w „ZLEW”i konsekwentne sympatie „RAZEM”, pewnie będzie i czwarte pokolenie, czemu nie? a potem piąte.
Wyrak upiorny, wyrak upiór… będą ssać bo to naczelne przy nodze lemurów, co do agentury to każdy sądzi według siebie.Mądrość narodów?
Drogi Coryllusie, jeśli zniszczono własność i przewrócono zasady jej dziedziczenia a całą kasę przejęło państwo (= gangi, które nim zawładnęły) to logicznym się wydaje, że potomstwo gangsterów, jeśli ma utrzymać pozycję i przywileje, musi być ulokowane przy wylocie rurociągu z pieniędzmi (centrach dystrybucji). Odziedziczenie ziemi, fabryki, kamienicy czy floty pojazdów jest kłopotem. Nie jest już uprzywilejowanym startem w życie. Państwo musiałoby przestać dystrybuować i dofinansowywać wszystko ale to była by skrajna (kontr)rewolucja. Nikt, nikt na to nie pójdzie od banków pożyczających państwom kasę na wysoki procent poczynając.
Czyli, że powinienem przerwać blogowanie i przybrać wygląd lichy i durnowaty, żeby nie peszyć Teresy, tak?
To stwierdzenie winno stanowić motto załączone do książek o socjaliźmie.
Król Julian jest the best!
Wychodzi na to, że przodkowie Teresy Bochwic byli gangsterami/socjalistami. A pani Teresa krzyczy łapać złodzieja.
zawsze masz jeszcze szansę, że zostaniesz nazwany „wrogiem ludu” co niechybnie nastąpi po tych pozycjach o socjalizmie
Posadę wroga ludu już dawno zajął Sakiewicz.
Tak, p. Teresa B. siedzi na barykadzie zapewne w maciejówce, no może w rogatywce, no może i na zmianę w czapce frygijskiej i tak ozdobiona wrzeszczy: „Łapać złodzieja”.
No… tak. Nie wiem, kto to jest pani Teresa, w życiu z nią nie spotkałem się, a jej środowisko, jeśli dotknąłem, to nie wiem o tym. Cokolwiek ona powie, to jest obok rzeczywistości. Nie całkiem zmyślone (literackich dystopijnych umiejętności w niej zero) a obok.
Nie da się nic z tego gadania T.B. wyciągnąć dla siebie. Jest jeszcze jedna taka dziwna osoba w Warszawie, której, mimo moje intensywne buszowanie w młodych leciech, nigdy nie spotkałem, ani jego środowiska nie dotknąłem (tzn nie znam nikogo, kto go zna). To pan Macierewicz.
Wniosek? Niewesoły, bo to oznacza, że oni nie istnieją. Ktoś zakopany tak głęboko, jak Bochwic, czy pan Macierewicz, że zdolny nastolatek, bywający wtedy WSZĘDZIE, nie jest w stanie go/jej odnaleźć, i to przez lata, musiał przez te lata czekać gdzieś ukryty. Pytanie czy z własnej nieinicjatywy, czy na rozkaz. Obydwie osoby (osobowości — jeśli kto woli) kisiły się w ich świateczku i na 100% niczego nie robiły, nie działały publicznie, nie żyły w społeczeństwie, tylko obok niego.
To tylko Latka. W dodatku sam sobie ją przypiął.
Swoją drogą niezły z Pana agenciak/żart./ Ma Pan dobre rozeznanie a przede wszystkim – świetną intuicję. Okazuje się, że mnie jednak czasem zawodzi. Od czego jednak jest Coryllus! Wielkie dzięki!
Miało być łatka.
Mysle ,ze kluczem jest KOR i wszystko co dzialo i dzieje sie z ludzmi w nim
> Patrzymy dziś na salon24 i na całą tę tak zwaną blogosferę i nie możemy wyjść
> z podziwu, że tak w ogóle można.
Tak, ja również nie mogę wyjść z podziwu, że zaledwie kilkoma, szybkimi ruchami, udało się z Salonu24 – miejsca, gdzie przez lata wchodziłem kilka razy dziennie – zrobić jakiś dziwny portalik z tanimi zdjęciami i jeszcze tańszymi tekstami pod którymi mało komu chce się dyskutować. Dla mnie to nie do pojęcia. To tak, jak gdyby właściciel obleganego wesołego miasteczka postanowił nagle wszystkie te karuzele, beczki śmiechu, pałace strachów, strzelnice i salony krzywych luster, zamienić na telebimy wyświetlające na okrągło seriale: od „W labiryncie”, poprzez „Złotopoloskich”, „Klan” i „Ojca Meteusza” aż po „Modę na sukces” twierdząc, że ma to taką samą wartość i publika niezmiennie będzie do niego przychodzić. A może jednak szefowi tego lunaparku właśnie o to chodzi?
http://www.rp.pl/Media/170419329-Karnowski-z-Sakiewiczem-Spor-o-Macierewicza.html
Oprócz Rosji były jeszcze Prusy.
Może trochę zmieni kierunek przepływu strumieni pieniędzy – obecne państwo. Projekty infrastrukturalne – tunele, przekopy, usprawnienie żeglugi czy nowe lotnisko, a także 500+ i mieszkanie+, pochłoną tyle pieniędzy, że na dotowanie „kultury”, pojęcia szeroko rozumianego, po prostu będzie dużo mniej kasy. Może to jest jakieś wyjście…
Oj, wierzymy. Więcej – my jak te Tomasze, mieliśmy okazję wsadzić w to palce. Niektórym nawet nie urwało.
Dziedziczenie w tym przypadku – jak najbardziej. Pani Teresa Bochwic w sprawach agentur może mieć wiedzę bardzo potężną, bowiem może poszczycić się mamusią, która , wedle docenta wiki od 1958 r. była nie tylko członkinią Klubu Krzywego Koła ale nawet jego sekretarzem. Mówimy o Klubie Krzywego Koła, które miało jako miejsce spotkań miłe mieszkanie Juliusza Wilczura Garzteckiego. A Juliusz Wilczur Garztecki „oficer kontrwywiadu AK” i w „kontrwywiadzie KG PAL” – po powrocie z obozu jenieckiego po Powstaniu Warszawskim – już w 1945 r. „wziął i zaniósł” do UB – archiwa kontrwywiadu AK a wcześniej nawet się zaprzyjaźnił Zarządem Głównym Polityczno Wychowawczym Wojska Polskiego. Kiedy jego kolegów z AK -UB wygarniało z domów i kryjówek, on został wystany na misję wojskową do Rzymu, gdzie z ramienia VII Wydziału MBP „rozpracowywał żołnierzy Armii Andersa” a konkretnie „środowiska wywiadowcze”. W tej chwili przyszedł mi do głowy śp. Witold Pilecki. Ale pomińmy to, bowiem Juliusz Wilczur Garztecki został zdekonspirowany i „musieli go przerzucić na placówkę do Paryża” a nawet go w 1949 „aresztowali” ale „wypuścili’ w 1954 r. i dali lokal mieszkaniowy na ul.Krzywe Koło, do którego zaczęli przychodzić różni goście od 1958 r. M.in pani Rudzińska , małżonka pana Rudzińskiego, zasadniczo przed wojną szef szkoły muzycznej w Świecianach i profesora konserwatorium w Wilnie – a w latach 50-tych -pracownika cytuję z za docentem wiki:”..dyrektor Departamentu Muzyki w Ministerstwie Kultury i Sztuki oraz dyrektor artystyczny Filharmonii i Opery Stołecznej „Roma” w Warszawie…” jak już została sekretarzem tego Klubu Krzywego Koła, to zaraz otrzymała stypendium naukowe do Francji i wyjechała i zaraz pojechała do Jerzego Giedroycia. Z „którym utrzymywała kontakt po powrocie” do PRL, gdzie ją aresztowali za próby rozpowszechniania książki Feliksa Grossa, stryjka Jana Tomasza z Ameryki. Ale ją na szczęście wypuścili i po latach mogła zakładać KOR. Mimo takiej antyrządowej postawy mamy, panna Teresa Rudzińcka (Bochwic) mogła dostać etat asystentki w Zakładzie Zakładzie Filozofii Instytutu Nauk Ekonomiczno-Społecznych na Politechnice Warszawskiej w roku 1977. Czyli kandydatom na inżynierów wciskała marksizm leninizm a oni grali w kółko i krzyżyk albo się przygotowywali do zajęć z jakiejś mechaniki czy innej robotyki:))))
W tych okolicznościach przyrody jest oczywiste, że pani Rudzińska Bochwic po prostu musi znać się na „agentach” najlepiej ze wszystkich i wie , co mówi:))))
PS. Trzeba było nie wyszukiwać w starych szpargałach info o tym, co naprawdę przydarzyło się „Siłaczce”:))) „Janek Wiśniewski padł”, po roku 1991 „padła Stocznia” i jakieś 7 tysięcy robotników „nie potrafiło się przystosować do rynkowych warunków gospodarki” stworzonej „przez chłopców z KLD” akurat z Gdańska, czyli – czego my się czepiamy kolorów kokard. Najważniejsze, że „śpiewa Krystyna Janda, aktorka Wajdy, działacza „S”.
Na „kulturę” pieniądze zawsze się znajdą, zwłaszcza że te wszystkie wymienione „inwestycje” są na kredyt.
Raczej sięgnie głębiej do naszych kieszeni. Jednym da, drugim zabierze…. To chyba ten ichni zrównoważony rozwój na niższym etapie.
„Człowiek z żelaza” zmienia się w „Człowieka z gumy”.
Pan Rudziński /ojciec T.B./odznaczony m.in. Krzyżem Oficerskim (1955) i Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. oraz (1955).medalem 10-lecia PRL(1955).
Może zabraknie na „klątwy” – tam to już trzeba płacić wykonawcom – nie sądzę aby robili to społecznie 🙂
Zobaczymy – pocieszam się, że nie.
„Medal 10-lecia PRL” dostawali prawie „wszyscy” ale już te dwa pierwsze wymienione pokazują, że tow. Rudziński zarządzał „kulturą i sztuką” w tym departamencie ministerstwa oraz „operą stołeczną ROMA” – po prostu wspaniale. Nie mógł był tych odznaczeń przypiąć do piersi sam towarzysz Stalin, bo już nie żył, ale gdyby żył, to na pewno chciałby przypiąć:)))
Super:-)
To się dobrze składa, że pojawia się Klub Krzywego Koła. Należał do niego między innymi pochodzenia arystokratycznego działacz socjalistyczny i niepodległościowy Tadeusz Szturm de Sztrem. W jego biogramie wikowym wielce smakowity jest ostatni akapit, w którym stoi:
Na początku 1956 r., kiedy powoli następowała „odwilż”, Szturm de Sztrem nawiązał współpracę Komitetem Filozoficznym Polskiej Akademii Nauk. Dzięki poparciu grupy osób przygotowujących wydanie Dzieł Ludwika Krzywickiego, T. Szturm de Sztrem w połowie marca 1957 r. został powołany na członka Komitetu Redakcyjnego. W 1959 r. przypadało stulecie urodzin Ludwika Krzywickiego. Tadeusz Szturm de Sztrem wziął czynny udział w przygotowaniach do uroczystości, został także członkiem komitetu organizacyjnego.
Może lepiej nazywać ich Klubem Krzywickiego Koła?
A dobrze, żeś Pan przywołał tow. Tadeusza Szturm de Sztrema. To był rodzony brat Edwarda Szturm de Sztrema, który na samym początku tworzenia PRL czyli w latach 1946-1050 był rektorem Akademii Nauk Politycznych w Warszawie czyli „szkoły czerwonych dyplomatów”, którą ukończył m.in minister Daniel Rotfeld i inni „czerwoni dyplomaci”. A brat Witold, prawnik, któremu się zmarło w 1933 r. (45 lat) był nawet w KPP (Komunistyczna Partia Polski). Więc jeśli Tadek Szturm de Sztrem był „organizatorem komitetu organizacyjnego Klubu Krzywego Koła”, to znaczy, że sprawy „ojczyzny socjalizmu” były w „najlepszych rękach”.
Członkowie Klubu Krzywego Koła, do którego to grona należała mamusia p .Bochwic:
Władysław Bartoszewski – historyk
Władysław Bieńkowski
Janusz Bogucki – teoretyk i historyk sztuki
Helena Boguszewska
Jerzy Braun
Włodzimierz Brus
Tadeusz Byrski
Michał Bristiger – muzykolog
Józef Chałasiński
Oskar Chomicki – fizyk;
Czesław Czapów – socjolog
Andrzej Dobosz – krytyk literacki, felietonista
Stanisław Ehrlich
Marian Falski
Janina Frentzel – socjolog
Aleksander Gella – socjolog
Henryk Greniewski
Włodzimierz Hagemejer
Ludwik Hass – historyk
Paweł Hertz
Julian Hochfeld
Paweł Jasienica – literat
Jakub Karpiński – socjolog
Stefan Kisielewski
Leszek Kołakowski – filozof
Jerzy Kornacki
Tadeusz Kotarbiński
Tadeusz Kowalik – ekonomista
Jerzy Kreczmar
Jacek Kuroń – działacz ZHP
Andrzej Lam – krytyk, historyk literatury
Jadwiga Lewicka – obecnie Jadwiga Staniszkis – socjolog[potrzebny przypis]
Edward Lipiński – ekonomista
Jan Józef Lipski – historyk literatury
Aleksander Małachowski – publicysta
Stanisław Manturzewski – socjolog
Adam Michnik – dziennikarz
Kazimierz Moczarski
Karol Modzelewski – historyk
Andrzej Munk
Jan Olszewski – prawnik
Maria Ossowska – socjolog, etyk
Stanisław Ossowski – socjolog, etyk
Juliusz Poniatowski
Julian Przyboś
Antoni Rajkiewicz – ekonomista, polityk
Jan Rzepecki
Anna Rudzińska – socjolog
Artur Sandauer
Marek Skwarnicki – publicysta
Antoni Słonimski – literat
Andrzej Stawar
Aniela Steinsbergowa – prawnik
Jan Strzelecki – socjolog
Witold Suchodolski
Anna Szarzyńska-Rewska – geodeta
Mieczysław Szerer
Tadeusz Szturm de Sztrem
Jerzy Urban – dziennikarz „Po prostu”
Melchior Wańkowicz
Jan Wolski – działacz społeczny
Jan Wyka
Stefan Zbrożyna
Witold Jedlicki
No nieźle… Najpierw „obłąkany oszołom” teraz „agent” :/ Ależ oni muszą Cię nienawidzić 😀
Tak trzymać!
Pani Teresa Bochwic nie wykorzystała okazji żeby siedzieć cicho. I tak mimo świętej niedzieli, dokonamy na niej zespołowego filetowania.
Obróbka wstępna wykonana szybko i po mistrzowsku. Gratulacje. Teraz tylko trzeba dokładnie powyciągać ości.
Niesamowite. Nie ma ludzi przypadkowych. Ciekawe co z Igorem Janke oprócz tego, że studiował teatrologię…
No, toż właśnie ci ludkowie wykuwali w kuźnicy czerwonych dyplomatołków? Jak pięknie.
Obok niego w Klubie Krzywickiego Koła szczególnie podobają mi się Jan Wolski, mason, teoretyk anarchizmu kooperatystycznego i działacz spółdzielczości spożywczej, oraz Jan Wyka, kapepowiec, „hiszpan” i postępowy pisarz.
Mnie śmieszy nadużywanie terminu „agent” lub „ruski agent” przez ludzi, którzy po lekkim przejrzeniu drzewka genealogicznego okazują się mieć związki z systemem, który w swojej propagandzie politycznej i w aktach prokuratorskich przed rokiem 1956 używał obficie określenia „agent”, głównie „agent imperializmu amerykańskiego” lub „faszysta”. Walenie na odlew epitetami tak ciężkiej natury ujawnia styl myślenia pewnego środowiska oraz atmosferę, w jakiej ci ludzie się wychowywali. To jakiś „wielki strach”.
Zgadza się król Julian jest the best.
http://pobierak.jeja.pl/images/0/5/a/127547_modowe-inspiracje-moniki-olejnik.jpg
Bochwicowa już kiedyś czepiała się Coryllusa. To było jeszcze na salonie 24. Widać potraktowana została wówczas delikatnie, w białych rękawiczkach. Dziś sama się o to poprosiła.
Wielki strach, bo oni sami wiedzą lepiej co robili, robią i planują. I bynajmniej nie chcą dobrowolnie wyrzec się swojej niezasłużenie uprzywilejowanej pozycji. Potrzebują fizjologicznie dużo, dużo… jeszcze więcej wyraków. Inaczej… zdechną.
Nie mogłeś jej spotkać, bo stanowiła żelazny zapas na wypadeg S*.
Pisałem już o tym, a mianowicie w Newsweeku lub Time’ie w krótkiej notce stało, że w Warszawie zatrzymano historyka Macierewicza z UW. To nazwisko spotkałem po raz pierwszy i zapamiętałem je, bo brzmiało dla mnie trochę dziwnie i podejrzewałem, że zecer, nieznający zapewne polskiego, je przeinaczył.
Więc nie mogłeś spotkać p. Teresy lub/i p. Antoniego, bo względem Ciebie nie było planów, więc do corralu Cię, jak i innych nie wpuszczano. 🙂
Nie ma ludzi przypadkowych, ale tzw. polska scena publicystyczna i wydawnicza ma „różne nisze”, które są zapełniane przez ludzi autentycznych lub „mniej autentycznych” i w sumie mało mnie to obchodzi. Zapewne nie jest przypadkiem, że na wieść o tym, że ma powstać książka oparta na archiwach i starych gazetach – nie o „ideologii socjalistycznej” tylko o „bogatym życiu uczuciowym i sposobach pozyskiwania kasy i poparcia politycznego” – samych „socyalistów” – niektórzy czują pewien dyskomfort. Niektórzy czują ten dyskomfort bardziej. Ale skoro widzimy, że tak ciężko jest dokonać ekshumacji i pochować po chrześcijańsku młodych chłopaków, którzy zostali zamordowani a przed tym niejednokrotnie byli torturowani czy wręcz masakrowani – jako „polskie świnie” (epitet użyty w śledztwie wobec Asa lotnictwa II WW płk. Skalskiego), to znaczy, że – wydawanie wspomnień ziemian – jest formą „niewygodnej ekshumacji” i kogoś bardzo uwiera.
Moja odpowiedź jest prosta: róbmy swoje.
Powtórzę: róbmy swoje.
Ja to myślę sobie, że Gospodarz najbardziej „podpadł” wydaniem pracy naukowej o „handlu wołami” w I RP:))))
Krzywokołowcy mieli znacznego założyciela – tow. Brystygier.
Ja dołączyłam do kompanii dopiero półtora roku temu… może dwa lata temu. Salon odwiedzałam rzadko. Mam urwany film… z przodu.
>Jakim trzeba było być gamoniem, żeby się nie zorientować co się święci,,,
Niby tak. A z drugiej strony, to jakie były wytyczne do kokard i wstęg? Bo nadal nie wiem co mam jutro przyczepić do sztandaru. Mimo pomocy komputera.
KKK to bardzo ciekawy projekt, to taki cielętnik z którego wyprowadzano poszczególne sztuki i mogły służyć one lewicy, a jak do czego i doszło to mogły obstawić i prawicę. To takie swoiste polityczne kasyno, gdzie obstawiano wszystkie opcje, aby system dalej hulał, a ci co trzeba byli u owego wylotu rurociągu, jak pisze wyżej cortes.
Te KORy, czy KKK to wypalony na skórze znak przez właściciela; a może głębiej?
Tym lepiej. Myśmy zostali poddani oszustwu, że saloniki postępowe są prawdziwe i godne doń aspirowania. Tymczasem rzeczywistość jawi się odwrotnie, bo prawdziwe salony mieszczą się w duszy wyznającej wiarę w jednym, doskonałym i niezmiennym Kościele Świętym, poza którym nie ma zbawienia. Tylko dzięki temu powstały tak oszałamiająco piękne katedry.
Erratum
na wypadek S*
*S – pecjalny, jak W – ojny
(do żucia) 🙂
Zapewne te dwa pierwsze były „chlebowe”.
Z twarzy i ubrania – pochód burżujów. No i kroczą „prawą marsz” w większości. Straszne to dziecko z wisielczykiem pod pachą.
Gospodarz podpadł za całokształt. Gdybym była zazdrosna to znienawidzilabym go za to że dostał dziesięć talentów i je pracowicie pomnaża. Niektórym się w głowie nie mieści, że są na świecie takie ludzie. Wyobraźnia pewnie im podpowiada sztab pomocników otaczający Gospodarza, a Jego tylko stawiającego parafy.
To są sprawy raczej oczywiste, tylko w konkretnych przypadkach bardzo trudno nam uwierzyć, bo „jest nam przykro”.
Natomiast jakaś konfrontacja była nieunikniona, bo Gospodarz nie reagował na docinki nawiązujące do „braku kwalifikacji” czyli w tłumaczeniu na język polski: nie miał tytułu naukowego i etatu na wyższej uczelni lub przynajmniej w PAN:))) Może kogoś „bolą” Targi Książki i kolejne tytuły, które „nie miały być wydawane” a są.
Czyli ekstra dodatek do wynagrodzenia? W ministerstwach dawali jeszcze przyjemne przydziały mieszkaniowe:)))
Uwaga natury ogólnej. Zauważyłem, że praca wielu internautów spowodowała, że wyśmiewana ciotka wiki zawiera coraz więcej ciekawych informacji, dla niektórych tam umieszczonych ludzi mocno kompromitujących.
Nie, lepiej, podwyższał emeryturę, o ile dobrze pamiętam. Stąd był taki wizg funków przy zabieraniu przywilejów.
Ciotka wiki mówi:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Order_chlebowy
Tak. Teoria klanowo-mafijna nie obejdzie się bez opisu dziedziczenia jawnego i niejawnego. Politike epistema, politike theoria, teoria czyli opis rzeczywistości.
Głowy nie dam, ale nie pamiętam żebyśmy za pierwszej młodości śpiewali o tej czerwonej kokardzie. Kolega nauczył się rzępolić na gitarze i na pamięć tego Janka Wiśniewskiego i tam raczej nie było żadnej kokardy. W lud mogła pójść wersja bez kokardy.
politike episteme
Można pójść jeszcze wyżej i przyjąć jako element zachowania interesów byłego zaborcy.
No, wydawane być mogły. Ale bez recenzji? „Nie uchodzi, nie uchodzi … panie kulego”
O kokardach nic tam nie ma. Ale na obrazku kokardy wyglądają na czarne.
I to jest drugi PPS! A za trzeciego PPS-u już czerwone? Jak to tak?
Tylko już nic mi nie mów o mądrościach etapu, bo mam już ich dosyć.
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/serwisy-prawicowe-rekordowo-popularne-na-czele-wpolityce-pl-i-niezalezna-pl-w-dol-salon24-pl-i-naszdziennik-pl/page:2
Szczegółowa tabelka odsłon od stycznia 2012 do kwietnia 2015 jest na ww. stronie. Nowszych danych nie mam. Ciekawe do ilu zeszli? Do 100tys.?
Zgadzam się z moim przedmówcą. Gospodarz swego czasu użył jakże nośnej metafory: armia Chinczyków.
Co nie? Żuma do gucia …
Pamiętam, że za psie pieniądze można było w księgarniach rosyjskiej książki nabyć w języku oryginału powieści, gdzie rosyjska przedmowa stanowiła jakieś 20% zawartości, aby rosyjski czytelnik nie zwichnął sobie światopoglądu.
Raczej chyba nie. One miały leżeć w formie rękopisu, lub być wydane, jak dzieło śp. Jana Baszanowskiego – i zapomniane w uczelnianej bibliotece. Teraz, kiedy młodzież męska ugania się za „husarskimi skrzydłami” i robi komputerowe animacje „bitwy pod Kircholmem” i „bitwy pod Kłuszynem” – szczegółowe informacje statystyczne o „handlu wołami w Polsce” w tamtej epoce i możliwych dochodach hetmana Żółkiewskiego czy tego „chorążego ” co to dostał Czernobyl z królewskiego nadania oraz kilkuset innych Panów Braci, co budowali kościoły barokowe i kompleksy klasztorne „w prezencie” – mogą być dla niektórych „autorytetów moralnych”: „bolesne i niebezpieczne”.
Nigdy w życiu! Katastrofę jurajską przeżyły tylko małe ssaki. Wielkie dinozaury, no cóż do dziś kopiemy ich szczątki!
U mnie na wiosce mawiało się w takich wypadkach „sądzę Ciebie wg. siebie”. Oczywiście poza złymi „ruskimi agentami” złego czekisty Putina nie ma na tym łez padole żadnych innych złych agentów? Bycie agentem ot np. w służbie Her Majesty jakoś nikomu nie przeszkadza? 🙂
Uprzejmie uprasza się o nieużywanie skrótu KKK w przypadku Klubu Krzywego Kola:)
Pyszne! Klub Krzywickiego Koła. W 2009 też mieli okolicznościowy jubel i referaty o Krzywickim bazujące na pracach Hollanda /tego latającego Hollanda/. Wszystko z państwowych pieniędzy, jako Towarzystwo Kultury Świeckiej im. Kotarbińskiego.
Wczoraj obejrzalam wiadomosci wieczorne. To bylo wstrzasajace widowisko; chodzi mi o demonstracje esbekow pod Sejmem. Pewien bardzo elegancko ubrany pan, na pytanie reportera czy nie jest to niesprawiedliwe, ze tak wiele bardzo ciezko pracujacych osob otrzymuje obecnie bardzo niskie, ponizej tysiaca zlotych, emerytury, odpowiedzial tak: „kazdy ma to, na co sobie zasluzyl, mogl przeciez pojsc do milicji..” Nie sadzilam, ze moga byc az tak potwornie bezczelni, dotad jednak jakos sie z tymi pogladami kamuflowali..
Nie możemy polegać na kolorach z ilustracji, bo komputer świetnie koloryzuje czarno-białe zdjęcia, w tum czarno-biąłe zdjęcia malarstwa, ale nie wie co zrobić z monochromatycznymi rysunkami, bo nie zawierają ukrytej informacji o kolorach.
Ten „brak recenzji” jest symptomatyczny jednakowoż. Od dawna chodzi mi po głowie. Po prostu przeleciał im nisko na głowami /i leci stale/ odrzutowiec i oni są posh.ni. /Pahdą, natuhalmą./
Wystawić towarzysza husarskiego wraz z pocztem i ekwipunkiem z banalnego handlu wołami ? Tak być nie może . A gdzie głodujący i uciskani kmiecie z krwawicy ,których kupowano te zbędne i niesłychanie kosztowne zabawki? Teraz to już będzie trudniej o dostęp do takich zapomnianych książek bo znowu ktoś je jeszcze wyda.
Czciciele kultu krzywicczaństwa czy też członkowie sekty krzywicczańskiej nie mogą nawet uchlać się za własne pieniądze, potrzebują i w tym celu doić środki publiczne.
Czytam Korwin – Milewskiego. Właśnie wrócił z Paryża do Niepodległej. Schodziłam kilka razy do kuchni na papierosy – nie idzie zasnąć. To straszna lektura. Adekwatna do wczorajszej rozmowy o patriotyzmie i adekwatna do dzisiejszej notki. Adekwatna do koniecznej dyskusji o przywódcach narodu. Adekwatna do dyskusji o „nawalaniu się trumnami” Piłsudskiego i Dmowskiego. Po prostu całkowicie to „nawalanie się” unieważnia. Tam są straszne rzeczy…
Łażenie młodzieży w maciejówkach czy nowa endecja – to KANAŁ. Stary skądinąd KANAŁ.
Sorry, musiałam to tu napisać. Zwłaszcza że kanał jest stale poprawiany i ulepszany.
Panthero! Bez Ciebie świat byłby obły i domniemany jedynie. Jesteś absolutną ŻYLETĄ!
:)))!!!
Ui, natuhalmą: rzekłbym że zes … tzn. zfajdani.
Nisko lecący odrzutowiec jak przekroczy barierę dźwięku to idzie się naprawdę zrobić cztery kilo w gacie. Wiem, bo miałem trudne dzieciństwo, do szkoły nie pod górkę, ale 20 km od lotniska wojskowego, i te zafajdane migi pewnie na wysokości przepisowej, ale nad miastem wojewódzkim, waliły jedną barierę za drugą.
Co prawda po jakimś czasie przyzwyczaiłem się.
Aha.
Kiedyś to się nazywało „stara plotkara”:)))) Dzięki, też się świetnie bawię. Oni chyba wszyscy myśleli, że „Polacy zapomnieli, że ich dziadów piłą rżnęli”. Albo Biskupa w szambie trzymali – kiedy „elitę zastępczą” strugali :)))
Oraz „psucie dziewek” i „obżeranie się przy stole bez zachowania wymaganej kultury konsumpcji”:)))
Mam wrazenie ,ze prawie cala ta koncesjowana opozycja ktora miala kluby i organizacje w PRLu a potem stanowiac wladze nigdy jakos temu PRLu krzywdy nie zrobila. To opozycja wewnetrzna a nie opozycja systemu. Ci naszysci , ci zbawiciele to wszystko kontynuacja. Dziedziczenie jest na kazdym poziomie systemu . W Polsce wladzy,wplywu i rynku sie nie zdobywa , w Polsce wladze sie otrzymuje . Zreszta nie dotyczy to tylko naszej ojczyzny
Stan posiadania naszych lackich panów nad Prypecią, Dnieprem i Dźwiną jest zasadniczy. Nadto jednak trzeba by wspomnieć o tym, że Czarnecki i Żółkiewski byli niewolnikami Maryi, zaś inny hetman Stanisław Lubomirski pod Chocimiem, jeśli wierzyć Aleksandrze Polewskiej w „Broń która zmienia świat” i Ewie Hanter w „Różańcowych zwycięstwach”, po śmierci Chodkiewicza od ran, wymodlił obronę Rzeczypospolitej przed najazdem tureckim u Matki Bożej, która z kolei pojawiła się jemu w nocnym widzeniu i rzekła jedno słowo: Wytrwałość. Co Lubomirski zinterpretował, jeśli to prawda, to tylko i wyłącznie z mocy daru Ducha Św. daru Rady i Męstwa, jako nakaz podtrzymania dotychczasowych warunków pokoju z Turkami i nie ustępowania, mimo braku amunicji i prochu:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZF/ZFS/rafael_2013_bron_02.html
„Już przez sześć dni pertraktowaliśmy o pokój z Turkami, ale przystać na ich warunki nie można było, bo mniejsza już o stratę, jaką poniosłaby Rzeczpospolita, ale pokój ten byłby hańbiący — zapisał hetman Stanisław Lubomirski w swoim „Dzienniku wyprawy chocimskiej 1621 roku”. — Wtem w nocy z 3 na 4 października, gdym nie spał, bo nieszczęścia Ojczyzny sen odegnały ode mnie, a nawet śpiąc, czuwałem, pojawiła mi się Matka Boża, bo kto by Jej nie rozpoznał po otaczającym Ją świetle ze wszystkich barw, od których noc zajaśniała mi jasnością nawet w życiu moim niewidzianą wśród dnia, i usłyszałem od Niej to jedno słowo: „Wytrwałość”. Znikła, a ja w zachwyceniu ukląkłem, lecz dopiero potem odzyskałem wiedzę, co mi czynić należy: podniósłszy oczy, ręce i serce w niebo, złożyłem Bogu dzięki, że mnie niegodnemu tym napomnieniem dał radę. I dzięki złożyłem Najświętszej Maryi… O! To pojawienie taką ufnością i pewnością natchnęło mnie, że na drugi dzień dałem sułtanowi odpowiedź, że jedynie zapewnienie z jego strony o dotrzymaniu dawnych umów z Polską wstrzyma mnie od dalszej wojny, do której prowadzenia mieliśmy, jak mi Bóg miły, tylko jedną już beczkę prochu w obozie. I tą odpowiedzią tak mu zaimponowałem, iż teraz wielki wezyr Dywaler basza słał nam łagodniejsze warunki, ale ich nie przyjąłem, obstając przy pierwszych, które podałem; a tak po trzydniowych rokowaniach, mając w pamięci święte słowo: „Wytrwałość”, przywiodłem pogan do tego, że zrobiłem pokój, jaki sam chciałem.”
Ogólnie książki i wpis polecam.
On ich „zaskoczył zza węgła” bo kiedy zaczął prowadzić firmę, to nie przewidzieli, że poza swoimi i Toyaha książkami zacznie bez ograniczeń wydawać książki, które jakieś „patriotyczne władze III RP” powinny były wydawać z automatu – a nie wydały, co je w sposób oczywisty – dekonspiruje i obnaża ich faktyczne cele i zadania. Nikt nie lubi być tak bezceremonialnie obnażany i to w dodatku przez faceta „znikąd”. Oni największy problem mają z tym, że anonimowi ludzie z Internetu przyłażą tutaj i stworzył się samorzutnie rodzaj „think thanka” , w dodatku jest to bezpłatna reklama. No po prostu facetowi „wyszło” a oni od ładnych paru lat powtarzają tylko słynne zaklęcie: „skuś baba na dziada”, które pamiętam z najwcześniejszej młodości. A tu nic.:)))
Dzięki za te super informacje. Czyli mamy przypadek „ostrego odrzucenia herezji” i tego całego „luterstwa” połączone z wysoką techniką wojskową i skłonnością dowództwa do modlitwy prawdziwej a nie udawanej. Tyle świetnych rzeczy wychodzi , więc chyba uruchomię w piwnicy drukarenkę. Pieniędzy oczywiście.
U nas tez były takie loty, nawet lotnisko zwało się Piecki – Migowo. A jak pykali nad plażą na Helu… Normalnie kocyki podskakiwały i psy leciały w las.
No ale oni się nigdy nie przyzwyczają, bo ten odrzutowiec ich narrację i głodne, „tradycyjne” i historyczne kawałki całkowicie unieważnia.
I niech tak się stanie!
Może „nasi” myślą, że „coryllus” to jest projekt grupy agentów otoczonych techniką i siedzących w jakimś bunkrze pod Grodziskiem niczym załoga z filmów „Mission Impossible”, która oficjalnie nie istnieje i do której nikt się nie przyznaje? :))
Za mojej młodości 🙂 funkcjonował już mem o tym, ze prawdziwy „Polak-katol” modli się, żeby sąsiadowi krowa zdechła. Ci jeszcze młodsi mają „modlitwę prawdziwego Polaka” z „Dnia Świra”, żeby tam wicie…
http://www.filmweb.pl/film/Dzie%C5%84+%C5%9Bwira-2002-31413/discussion/Modlitwa+Polaka+z+filmu+%22Dzie%C5%84+%C5%9Awira%22%3A,1356725#
Naturalnie. I do dzisiaj krzywdy temu kanałowi nie zrobi owa :dobra zmiana”. Co widać. Władza otrzymana i obwarowana.
Z tym „bunkrem pod Grodziskiem” to jest możliwe:)))))
Piękne!
Jest zdolny i pracowity. W dobrym towarzystwie chętnie się dzielimy wiedzą.
NIech się stanie! No właśnie staje się.
Chodziło mi o milicyjną pałkę.
Nieprawdaż?
Pewnie pani zna, jak również Pink Panther, tę niesamowitą historię z objawień św. Małgorzaty Alacoque, która to wraz ze Zbawcą i Janem III w zasadzie samotrzeć wygrała bitwę wiedeńską:
„W jednym z objawień św. Małgorzaty Marii Alacoque, francuskiej mistyczki (zmarłej w 1690 roku), Chrystus miał zapowiedzieć podbój Europy przez muzułmanów, których panowanie potrwałoby następne pięć wieków. Po wielu miesiącach bolesnych aktów pokuty oraz żarliwych modlitw, wynagradzających Bogu za grzechy ludzi i błagań o uratowanie Europy, Zbawiciel powiedział, że jej prośby zostały wysłuchane i że ”znalazł się król, który pokonawszy Turków, nie przypisze zwycięstwa sobie, ale Jemu i Jego Matce„
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/mysl/96835,przybylem-zobaczylem-bog-zwyciezyl.html
Daj Boże. Modlę się.
Przez ostatnia godzine cos dziwnego dzialo sie na laczach:) Widac zreszta, ze jest przerwa w komentarzach. Probowalam ze trzy razy jeden zamiescic, ale nie udalo sie.
Rosja ówczesna to była filia Prus.
Marek Garztecki (ten od muzycznych audycji radiowych i profilowania młodych słuchaczów) ) to progenitura?
Wszak „dziedzicznej nomenklaturze” dotacje z budżetu należą się jak psu micha.
Bo gdyby się nie należały, to czyż artystka p. Janda awanturowałby się o nie?
tacy ludzie
Święta Małgorzata Maria miała w roku 1689 przedstawić królowi Ludwikowi XIV żądanie Pana Jezusa Chrystusa, by król poświęcił Francję Najświętszemu Sercu Pana Jezusa Chrystusa. Król tego nie zrobił i sto lat później dokonała się operacja false flag, zwana dla zmylenia przeciwnika wielką socjalistyczną rewolucją francuską.
Przyszły król Francji musi wreszcie spełnić żądanie Zbawiciela, n’est-ce pas?
Synek Juliusza, postępak na modłę mienszewicką.
to ja się podłączę, bo brakowało mi właściwego słowa;) ŻYLETA!!!
Nasza to na jest teoretycznie. Natomiast faktycznie , no to o tym mowa w komentarzach.
Gospodarz gdzieś w kraju, a dzisiaj sypią się następne persony jak wspomniana przez samego Gospodarza p. Teresa Bochwic, a tu Garztecki. Ojciec jego, Juliusz chyba podobny coś do Krzywickiego, bo oficer AK, a później w Informacji i UB. Jak Krzywicki zmazał swój defekt to wiadomo, a jak Juliusz?
Wychowankiem Marka Garzteckiego jest sam Zbysio Hołdys. Panie, jak to wszystko się zazębia!
„Inny kolega, jak się okazało mieszka w tej samej klatce, co znana prawicowa blogerka Teresa Bochwic. Kiedy zorientował się, że to ona, zagadnął ją na okoliczność naszej tutaj działalności. Pani Teresa rzekła mu, że z całą pewnością jestem agentem, nie może być inaczej, albowiem w świecie tak cudownie urządzonym przez kolegów pani Teresy, którzy od roku 1981 zmieniali Polskę na lepsze i nadal to czynią, tylko agent może codziennie pisać tekst i jeszcze książki do tego.”
Pani Teresa tak rzekla? To niech pan sie od razu lepiej przyzna, panie Gabrielu. Bedziesz pan krocej siedzial (jak w powiesci „Mistrz i Malgorzata.”)
Przepraszam z gory ze zapozyczam trafne okreslenie uzyte przez Toyaha, ale ci ludzie sa jak puste wiadra.
Teraz moze pani Anita Gargas zrobi film o panu. I Katarzyna Gojska-Hejke z triumfujacym usmiechem zaprosi telewidzow: „prosze panstwa, dzis o 21:0o pokazemy po raz pierwszy w telewizji Republika reportaz Anity Gargas pt. Kim jest ten czlowiek? Rzecz o tajemniczym blogerze uzywajacym pseudo 'Coryllus'”.
to nie tylko puste wiadra, ale i dziurawe…
„Docent wiki pisze, że Janda zamieniła czarną kokardę na czerwoną dla potrzeb filmu „Człowiek z żelaza”, najbardziej bojowego i niepokornego filmu lat osiemdziesiątych.”
„Czlowiek z zelaza” to jako film skonczony gniot ( w przeciwienstwie do dajacego sie obejrzec „Czlowieka z marmuru”). Ta Zlota Palma miala tylko podbudowac caly przekaz propagandowy tego „dziela”. A naiwni, rozemocjonowani Polacy, walacy do kin latem i jesienia 1981, nie wiedzieli ze nadciaga mrozny i ponury grudzien.
Z tymi bylymi dzialaczami opozycji to jest na tej samej zasadzie co z polska historia i historiografia. Jak ktos kiedys przytomnie zauwazyl piszac na temat bodajze wojny 1939r, czy moze Powstania Warszawskiego, w Polsce wystarczy „przejsc do historii” zeby znalezc sie w panteonie nietykalnych figur. Nie krytykuje sie postaci historycznych, odkurza je pieczolowicie, stawia pomniki.
Tak samo ci „opozycjonisci”, jak ta pani Teresa Bochwic na przyklad. Oni maja monopol na prawde, oni orzekaja co sluszne co niesluszne, kto ten kto nie ten. I chca caly czas odcinac kupony ze swojej „chlubnej karty i dzialalnosci”. Bo sa „doswiadczeni”.
Tak jak w tej licytacji nie przymierzajac ktora prowadzil Pawlak z szabrownikiem w filmie „Sami swoi”:
„- ja w obozie bylem!
-za szmugiel!
– tak, ale granatow!
– i ja raz Niemcowi w morde dalem!
– a my dwie pacyfikacje przeszli!
– a ja z obozu ucieklem!
– zeby mnie teraz do reszty ograbic!”
Czy cos z tego wynika? Absolutnie nic.
Taka ksiazka jak Korwin-Milewskiego pokazuje jak sie cokolwiek osiaga. Dluga praca, ktora zaczyna sie edukacja w dobrej szkole, a nastepnie trwa w odpowiedniej formie, tresci i czasie. Z zastosowaniem odpowiedniej dozy talentu, pieczolowicie wyselekcjonowanego z populacji, dla sluzby spolecznosci. Zbudowanie samolotu czy samochodu trwa 20 lat, przez liczne nieudane proby. Nawet budowa jachtu trwa 10 lat. A budowa panstwa, spoleczenstwa trwa pewnie setki lat. W odpowiednio sprzyjajacych warunkach. Tymczasem nam, lub my sobie, lub i to i to, fundujemy likwidacje dorobku co kilkadziesiat lat, ze szczegolnym naciskiem na eliminacje talentow. Az dziw, ze cokolwiek tu jeszcze jest, i wciaz pojawiaja sie zdolni ludzie do likwidacji i przesiedlenia. Czyzby byl jakis plan wyzszego rzedu, wciaz czekajacy na realizacje ?
Boze…
… znowu w mieszkaniu seniora Garzteckiego na Krzywym Kole… alez tam sie dzialo !!!
I jak zyciorys „zalegendowany”… ’49 – zdekonspirowany stary komuch… potem przerzucony „na placowke” do Paryza – prawdopodobnie tam w tym Paryzu „minal sie” z Maria Jarochowska, ta siostra lewaczka tej calej Kiki od piwnicy pod baranami w Krakowie – w miedzyczasie nawet „aresztowany” chyba tylko dla picu… potem wrocil zeby – akurat po remoncie ze zniszczenia wojennego – z kamienicy wyszarpac mile mieszkanko… w ktorym byc moze mieszkala az do wybuchu PW w ’44 moja sp. tesciowa ze swoja matka i ojcem.
Rzeczywiscie… przewinela sie przez to mieszkanie cala plejada „prominentnych kreatur”… i ten KOR tam tez sie rodzil w bolach… i wielu bylo „delegowanych” do Paryza… i tam nie sposob bylo nie „natknac sie” na „legedarnego” Giedroyc’ia !!!
I ta Teresa Bochwic dzis w KRRiTV… „opozycjonistka”, dzialaczka „solidarnosci”… corcia mamusi i tatusia – „dzieci” Stalina… niegdys felietonistka i blogerka u Sakiewicza !!!
Szok… szok… szok !!!
Gdyby ktoś mądry napisał uczciwą recenzję tylko ze wspomnień Korwin Milewskiego /jestem w większej połowie II tomu/, to właściwie cała narracja o tej II RP poszłaby się gonić. Z tym smakowitym dodatkiem rozmowy x. Zdzisława Lubomirskiego z Piłsudskim, który proponował księciu regentowi, że: „my obaj możemy Polskę za mordę wziąć”. Książę naturalnie nie chciał brać Polski za mordę, ale Korwin Milewski pokazuje, jak to Piłsudski robił na ostałych się Kresach. Ostałych po tym, jak Dmowski dał ciała w Wersalu. Chodziło o nie wycofywanie wojsk niemieckich ze wschodu, dopóki nie przyjadą tam Halerczycy i dopóki nie stworzy się obrony i administracji przeciwko wlewaniu się tam bolszewii. Wlała się. Kresy spłynęły polska krwią. Potem był Traktat Ryski. To samo. Jak się to czyta, to zawału można dostać. No i człek rozgląda się po aktualnych patriotach na narodu czele…
Też piękne – nie znałam tego. Naturalnie – modlitwom wszelkim pomagają armaty, husaria czy tam coś w podobie. Jak mawiał niezapomniany ojciec Józef Maria Bocheński: miłosierdzie miłosierdziem /modlitwa modlitwą w tym wypadku/, ale jakieś żelazo w domu musi być.
Coryllus
„Możesz zdradzić po co to tu wrzuciłeś?”
Wiem, ze to sie rozbilo o niemal jakas perwersje wiec pragne zapewnic, ze to juz zniknelo. Po co? dobre pytanie..
Myślisz o Krzeczkowskim chiiiba.
Nie, o Gernerze. 😉