Nie mogę się jakoś odczepić od Władysława Mazurkiewicza, bo ciągle wchodzą nowe wątki. Bardzo wszystkich przepraszam. Oto wczoraj wspomniałem o niejakim Józefie Koryckim, zwanym Janosikiem Podlasia. Kolega Stalagmit zaś wrzucił tu link do filmu dokumentalnego o nim. Obejrzałem to i jestem wstrząśnięty, ale nie zmieszany. Oto ten film https://www.youtube.com/watch?v=_X81dJQkiq8
Jak zapewne zauważyliście wątków wspólnych ze sprawą Mazurkiewicza jest tu kilka. Korycki był agentem milicji w terenie, miał broń, a także – jak mówi jeden z funkcjonariuszy – był bardzo dobrze zorganizowany. Poświęcę teraz słów kilka temu zorganizowaniu. Jedyną ofiarą Koryckiego był chłopak, który razem z ojcem konwojował cały wagon cementu do Parczewa. Cement ten kupili z polecenia miejscowej rady narodowej czy czegoś podobnego, ale miał on być także przeznaczony na budowę domu dla tego chłopaka. To jest informacja wstrząsająca. Mamy rok 1980, trwa karnawał „Solidarności”, milicja jednak i wojsko są ciągle tym czym były wcześniej, nie zniknęły przecież z krajobrazu. Świat wydaje się być cywilizowany, a tu dwóch ludzi jedzie w wagonie towarowym, żeby chronić cement, który kupili na specjalne polecenie władzy? Cement to jest towar wrażliwy, nie można go tak po prostu ukraść, bo musi być odpowiednio przechowywany, a poza tym rozładowanie wagonu cementu to poważny kłopot. Jeśli ktoś chce odczepić wagon z tym cementem od składu, to musi wiedzieć gdzie go skierować, a więc musi mieć zblatowanych kolejarzy. Musi też mieć odbiorcę tego towaru, który go natychmiast upłynni. Taka jest logika rabunku i nie tłumaczcie mi, że nie, bo mój ojciec, jak go wywalili z jednej roboty, to pracował na torach właśnie przy sprawdzaniu czy nikt nie łamie pieczęci na wagonach towarowych i ich nie okrada. Znałem też wystarczającą ilość złodziei drewna z lasu, żeby wiedzieć, że rabunek to jest organizacja, a tylko durnie rabują przypadkowo i chaotycznie. Korycki zaś, jak twierdzą milicjanci w tym filmie był dobrze zorganizowany. No i on właśnie przygotował napad na ten wagon z cementem, a przy okazji zabił tego młodego chłopaka, co cement konwojował. Jasne jest, że Korycki nie napadał na pociąg tknięty niejasną jakąś inspiracją. On zorganizował ten napad, ponieważ ktoś tam, gdzieś w Polsce potrzebował akurat dużej ilości cementu po okazyjnej cenie. Wcześniej zaś ktoś Koryckiego poinformował o tym, że taki wagon będzie w składzie. Kto? Tego się z filmu nie dowiemy. Dowiemy się za to, że kiedy Koryckiego wreszcie dopadli, to go postrzelili, a on tak niefortunnie się ustawił do tego postrzału, że kula utkwiła mu między dwoma półkulami mózgu. Pułkownik Płócienniczak, znany starszym czytelnikom z telewizji, opowiada w tym dokumencie, że przez ten, jakże niefortunny postrzał, nie dało się Koryckiego skazać, bo trzeba było wcześniej wykonać operację. On zaś za nic na świecie nie zgadzał się na tę operację i tak z tą kulą między dwoma półkulami mózgu siedział. Najpierw siedział w szpitalu, a później w areszcie. No i wyobraźcie sobie, że pewnego dnia ślad i słuch o nim zaginął. Nie wiadomo czy umarł, czy żyje. Tak się kończy ten film. To jest coś niezwykle inspirującego, co prowadzi mnie natychmiast do sprawy Władysława Mazurkiewicza. Otóż demaskacja Mazurkiewicza rozpoczęła się od postrzału w głowę niejakiego Dederki Józefa, cinkciarza i aferzysty. Mazurkiewicz palnął mu w łeb z bliskiej odległości, a Dederko nie zorientował się co się stało. Władek zaś wyjaśnił mu, że chciał go tylko przestraszyć taką fałszywą monetą z kapiszonem w środku. Następnego dnia Dederkę rozbolał łeb i poszedł z tym do lekarza. Tam zaś stwierdzono ranę wlotową od kuli i zrobiono rentgen. Na zdjęciu wyszło, że pan Dederko ma we łbie pocisk. Ciekawe, prawda?
Ja oczywiście wiem, co się teraz stanie. Teraz trolle zaczną wrzucać linki do informacji o ludziach, którzy żyli długo i szczęśliwie z kulą w głowie. Byli tacy, a to gdzieś w azjatyckiej części Rosji, a to w Chinach…Jedna pani nawet w Ameryce. Przypadkowo postrzelili ją na strzelnicy i ona przez wiele miesięcy się leczyła, ale kula tkwiła cały czas w głowie. Leczyła się w dobrej amerykańskiej klinice, była pod opieką najlepszych specjalistów, ale przez ten postrzał utraciła różne ważne funkcje, nie mogła zdaje się chodzić, czy nie widziała. Nie pamiętam już. Nie to co Dederko, który pocwałował z kulą w głowie do szpitala w Krakowie, w roku 1955 i nie to co Korycki, którego najpierw położyli w szpitalu w Międzyrzecu. On zaś od razu zaczął awantury z milicją, że za jasną cholerę nie da sobie tej kuli wyjąć i nie będzie procesu. A jak go bardzo ci gliniarze zdenerwowali, to wyszedł na korytarz zapalić i tak chodził w tę i z powrotem. Nie wiadomo tylko co się stało z tą jego dziurą w głowie, przez którą wleciała kula. Czy aby za dużo krwi się nie wysączyło tamtędy? No, ale miejmy nadzieję, że ta dziura czymś zarosła, błoną podłości na przykład, jak to mawiał czasem Adam Michnik.
Powtórzę – system nie może używać innych narzędzi niż systemowe. Jeśli raz udało się przekonać opinię publiczną, a myślę, że za wczesnej komuny taka opinia była, że młodzi milicjanci trafili na trop seryjnego dzięki niezwykłemu ocaleniu Dederki, którego nie zabił strzał z przyłożenia, to cóż to szkodzi powtórzyć podobny numer? Nic, a nic.
Jeśli w papierach IPN, o czym w wywiadzie dla radia mówią reżyser i scenarzysta filmu o Mazurkiewiczu, jest informacja, że pokazywał się on na mieście w towarzystwie oficerów NKWD, to znaczy, że nie był byle szmają. To był poważny człowiek, który stał się poważną ofiarą systemu. Jeśli pułkownik Płócienniczak bez mrugnięcia okiem opowiada, że nie można było skazać Koryckiego, bo nie wyraził zgody na operację, to oznacza tyle, że Korycki był całkowicie poza zasięgiem jego i jego kolegów. Cement zaś potrzebny był komuś ważniejszemu. Może Rosjanom, co chcieli sobie coś pobudować w Polsce, a może jakiemuś młodemu działaczowi PZPR, czy ja wiem komu….? Może Aleksandrowi Kwaśniewskiemu? Tak tylko głośno myślę….W latach osiemdziesiątych, przypomnę, działała w Polsce junta wojskowa, wchodzono do mieszkań i rewidowano je bez nakazu, przesłuchiwano i zamykano ludzi, szykanowano ich, a niektórych zabijano. I tylko jeden Korycki, morderca niewinnego człowieka się uchował, bo był tak sprytny i przytomny, że nie zgodził się na operację wyjęcia kuli, która utkwiła mu pomiędzy półkulami mózgu. Ho, ho, tak, tak….a ponoć zdarza się, że jak się człowiekowi wyjmie jedną półkulę mózgu to ta druga przejmuje jej funkcje i taki człowiek może funkcjonować normalnie dalej. Nie wiem tylko jak jest z tymi udarami i wylewami. Pęknie jakaś żyłka z mózgu i koniec śmierć na miejscu. No, ale nie jestem lekarzem i się nie znam. Jeden przeżył strzał z przyłożenia, a drugiego ze sporej odległości trafili między półkule. Jakie to szczęście, że nie między półdupki, bo człowiek tak obyty i kulturalny jak pułkownik Płócienniczak nie mógłby o tym opowiadać na wizji.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przez ostatnie miesiące wspierali ten blog dobrym słowem i nie tylko dobrym słowem. Nie będę wymieniał nikogo z imienia, musicie mi to wybaczyć. Składam po prostu ogólne podziękowania wszystkim. Nie mogę zatrzymać tej zbiórki niestety, bo sytuacja jest trudna, a w przyszłym roku będzie jeszcze trudniejsza. Nie mam też specjalnych oporów, wybaczcie mi to, widząc jak dziennikarskie i publicystyczne sławy, ratują się prosząc o wsparcie czytelników. Jeśli więc ktoś uważa, że można i trzeba wesprzeć moją działalność publicystyczną, będę mu nieskończenie wdzięczny.
Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim,
ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki
PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024
PKOPPLPWXXX
Podaję też konto na pay palu:
Przypominam też, że pieniądze pochodzące ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego przeznaczamy na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie ksiądz prałat dokonał swojego dzieła, a gdzie obecnie pełni posługę nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek.
To jakaś specjalna kula była. (Może srebrna;) )
Jak ktoś nie jest lekarzem, a jadł móżdżek wieprzowy, to wie, że mózg to konsystencja jak pasztet. I mózg zatrzymał kulę – między półkulami. Jasne.
Ciekawe, czy znane jest nazwisko lekarza, który to badał i orzekał, i czy on jeszcze żyje, żeby go zapytać.
Poczytałem trochę i Mazurkiewicz najpierw używał Waltera PPK 7,62 mm, a potem Waltera 9 w kalibrze 6,35mm, to drugie jest z gatunku nazywanego przez Amerykanów „whore gun” – od jednej z grup docelowych dla tego produktu. Malutki, do kieszeni spodni, albo za podwiązkę. Pocisk z tej broni ma energię na poziomie porządnej wiatrówki i do egzekucji w tym stylu się średnio nadaje. Po prostu szansa na przebicie czaszki jest pół na pół. Jak przebije, to wewnątrz rykoszetuje, robiąc poważną masakrę, ale może się zdarzyć, że utknie w kości czaszki i ofiara przeżyje. Tak było z tym Łopuszyńskim.
Ja pamiętam z dzieciństwa kilku milicjantów, którzy strzelali do siebie z broni służbowej i wszyscy przeżyli, pamiętam trzech takich. Jeden dopiero za drugim razem skończył.
No może….A dwie półkule?
Pacz Pan jaki fajans fiction z tymi kulami, mogą sie angole ze swoim Bondem schować!
Fajne, dużo nadziei wypływa z tego tekstu, że z jedną półkulą mózgowa , żyje się to tak samo jak z jedną nerką.
Widać ta baśniowa narracja „o kuli w czele”, ratowała Koryckiego przed celą więzienną.
Ale całe budownictwo wojskowych osiedli w latach 80 – tych było objęte tzw „wzrostem obronności kraju” i chłopaki z odpowiednią mundurową szarżą stali w kolejce do segmentów.
Migiem mieli zezwolenia budowlane i administracyjne (wytyczanie ulic) i tylko brakowało cementu i białego montażu.
W latach 70 – tych zastawiali pułapki na księży, którzy budowali sale katechetyczne i musieli wyposażać te miejsca w sanitariaty, a umywalek i sedesów na rynku zwyczajnie nie było i potem robiono kontrole. No jak widać w latach 80 – tych w ramach budownictwa willowo – segmentowego , „zwiększającego obronność kraju”, sami mundurowi wpadli w pułapkę braku sanitariatów na rynku. Oczywiście siłą roboczą na budowie byli żołnierze.
Cementu wtedy też było tyle co na kluski. Musieli sobie mundurowi jakoś na budowach radzić , ale jak widać czasami dla poprawy zaopatrzenia trzeba było wynająć Koryckiego. A ciekawe ile transportów płytek ceramicznych z Opoczna skręciło na taką budowę w ramach zniszczenia zawartości przez tzw poślizg czy inne hamowanie.
No nie wiem, ale ta milicyjna P64 to była już konkretna armata, a milicjanci strzelali sobie w łeb i przeżywali. I, co chyba bardziej nawiązuje do dzisiejszej i poprzednich notek, pozostawali w służbie. To jest dopiero ciekawe.
https://www.salon24.pl/u/niewolnik/596446,nr-0353-iii-rp-na-wieki-wiekow
Bo to byli twardogłowi…
Kilka lat temu czytelnictwo lambda szalalo za kreminalem Stiega Larssona, o przygodach Lisbeth Salander. Ona w pewnym momencie spotyka sie z tata i z bratem (obaj po ciemnej stronie mocy i w koligacjach z tamtejszymi specsluzbami) no i tata jej strzela w glowe, a potem ja wspolnie z bratem zakopuja. Ona sie natomiast odkopuje (po ilus godzinach), zabija obu a potem idzie do szpitala. Jakos tak to szlo.
Ciekawe, czym sie Stieg inspirowal. Bo nie powiedzial, czul tylko potrzebe usprawiedliwienia sie calym rozdzialem anegdotek medycznych.
stąd nauka taka, że pistolet pistoletem ale kołek osinowy pewniejszy
to są rysunki rysowanę przez człowieka genialnego.
Walther ma energię ze 150J, a współczesna wiatrówka (bez pozwolenia) – max. 17J = 10x mniej (można mieć wiatrówkę o większej energii, ale trzeba ją zarejestrować na policji).
I były przypadki utkwienia śruciny z wiatrówki w głowie lub innych kościach.
„Ludzka czaszka wytrzymuje uderzenie śrutu z energią zaledwie 7,5 dżula – twierdzi prof. Mariusz Kulicki z UMK.”
Więc chyba mała szansa, że prawdziwy pocisk się zatrzymał.
Wielu nie kojarzyłem, są kapitalne.
Też chodziłem na pociągi jak byłem mały. Pamiętam arbuza którego ledwo udało mi się dowlec do domu a potem straszne lanie od ojca.
„Dzieci peerelu”… Nie wiem czemu ta książka nie sprzedała się w dziesiątkach tysięcy. 🙂
.25 ACP ma energię rzędu 80 J, to mniej, niż sportowa amunicja kalibru 22. Z kolei czaszka to nie dynia i w różnych miejscach ma różną grubość. W przypadku tych śmiesznych kalibrów i postrzału w głowę, są dwie możliwości, albo przebije czaszkę i wtedy potrafi wyrządzić większe szkody, niż większe kalibry, bo rykoszetuje wewnątrz, albo czaszki wcale nie przebije. Znane są przypadki, gdy pocisk .25ACP odbił się od czoła, albo zatrzymał na zimowej kurtce, pasku, czy portfelu. Odnośnie wypowiedzi eksperta, wszystko zależy, co chciał w danym momencie wykazać.
:))) No ale klient musi kipnąć, by go tym kołkiem… A tu klient żyje jak najbardziej i siedzi nam na gardle.
cement to jeszcze nic
prochy i materialy wybuchowe krazyly w wagonach (znikajacych) po Europie w latach 80-tych
i kto by pomyslal, ze neutralna Szwecja … ?!
polecam „Die Akta Bofors”
https://www.amazon.com/Die-akte-Bofors-Stasidokumenten-krutsmugglingen/dp/9188534030
pistolet pełni rolę jedynie pavulonu
wiem …
dlatego „przedluzam” zycie niewolnika
…i robi to Pani genialnie
Wojsko ludowe strzela, Pan Bóg kule nosi.
Był taki dowcip:
Milicjant postrzelił się i przeżył. Czemu?
Bo kula szuka mózgu.
Dzień dobry.
Pogrzebałem trochę w sieci i znalazłem tekst o Koryckim niejakiego Ernesta Szuma. Nie wiem kto to jest i czy jest wiarygodny. M.in. pisze, że Korycki został przewieziony do więzienia ze szpitala z paraliżem lewej strony ciała i z prawą ręką w gipsie, czyli miał być zdany na łaskę współwięzniów. Ponoć dokonał żywota w więzieniu, ale Szum pisze, że nie wiadomo kiedy. Korycki miał mieć na koncie sześć wyroków więzienia i za każdym razem był zwalniany przed terminem za dobre zachowanie, na wniosek naczelników więzienia 🙂
Mam odpowiedź na pytanie Coryllusa. Na podstawie jego opisu można już powiedzieć, na 99,9%, co się stało Koryckiemu i dlaczego wpierw trafił do szpitala, a gdy sprawa przyschła, zniknął.
Aby to wyjaśnić, zacznę jednak od Twojej 'konkretnej armaty’. Uśmiałem się jak norka, bo 9mm Kurzpatrone to jest nabój zespolony do 'mouse gun’, spluwy uważanej za odpowiednią do polowań na szczury, kuny, myszy i koty, no może jeszcze na króliki i zające.
9mm Makarow jest tym samym, co 380 auto. Wielkich zmian w stosunku do anemicznej point-three-eighty, naboju kal. 380, nie ma. Milimetr dłuższy, przy identycznym laborowaniu? Anemiczności to nie zmieniło, do tego Makarow konstrukcyjnie dostał piętnasto..osiemnastokilową sprężynę spustową, bo sowsołdaty/milicjoniery po pijaku się tym strzelali. Aby wykluczyć takie morderstwa, dano podparty niemożebnie ciężką sprężyną język spustowy, którego niby-to „nie dało się” pijanemu w sztok sołdatowi ściągnąć. Kto nie wierzy, że to prymitywne zabezpieczenie mogło działać, niech po dziesięciu drinkach podniesie torbę z 15kg kamieni, zawieszoną na grubszym drucie, końcem palca wskazującego. Na trzeźwo da się, z bólem. To poboczny temat – ważne jest, że wszelkie malutkie colty-mustangi mikrowersja cal.380, wszelkie taurusy 738, wszelkie pukawki w tym kalibrze, w tym wszelkie makarowy i polskie p-64, wyexportowane już masowo do usiech, są tam kupowane przez kobiety i to te najmłodsze. Najczęściej są podarunkiem dla nastoletniej córki, aby ta się oswoiła z myślą, że świat dookoła niej to nie Disneyland, w którym piesiątka są milusimi przytulankami. Tak, dobrze myślisz, skrócona dziewiątka służy do zastrzelenia co najwyżej psa, napadającego dziewczynę. Do obrony przed dzikim dwunożnym napastnikiem p64 nadaje się tak sobie. To tyle odnośnie armat – dobry dowcip, nawet jeżeli .380 auto porównamy z 'whore gun’ cal. 25 auto. W makarowie sprzedawca wpierw wymieni spustową sprężynę z 18-kilowej na 3-kilową, zanim go wystawią na sprzedaż. Podsumuję: 9×18mm to jest kaliber, którego kule zatrzyma każda kamizelka, albo zimowy mundur i szynel, z tym, że to ostatnie, gruba odzież zimowa, nie na sto procent, tylko 50/50. To co się ostatecznie zbirowi ubeckiemu, Koreckiemu, przydarzyło? Już piszę. Czytaj uważnie.
1.
Oberwał postrzał w czoło. Tylko że płaski, pod niewielkim kątem. Rana „postrzałowa” faktycznie powstała – przy rykoszecie od extramocnej w części czołowej czaszki Koreckiego. Nie, żeby on miał grube kości, lecz każdy z nas ma mocniejsze czoło, niż… (no dobrze, zostawmy tę anatomię – dość wiedzieć, że gdy porównamy, to nasze czoło jest ekstramocne). Do tego, tutaj już zgaduję, Korecki miał mały łeb, obwód może 55/56cm, co dodatkowo zapewnia mu odporną na urazy czaszkę. Dodajmy do tego, co tu również zgaduję, nisko sklepione czoło, i już mamy zranionego rykoszetem, nieco oszołomionego uderzeniem pocisku płaszczowego*) Koreckiego. Parę centymetrów niżej i by był zimny na miejscu. A tak pewnie wywrócił się, narobił wrzasku, a koledzy milicjanci troskliwie zabrali ciężko przestraszonego do szpitala**)
2.
Naturalnie możliwy jest jeszcze inny scensriusz, ze zranieniem mu ubolskiego czółka małym kamykiem, końcem kolby, czy czymkowiek, a następnie spektaklem „tamowania krwi” — mniej lub bardziej umiejętnym graniem roli, udawaniem „trafionego w głowę”. Zdjęcia rentgenowskie są w każdym tutaj analizowanym przypadku sfingowane. Korycki nigdy nie miał żadnej „kuli w głowie”, a jedynie ustawionych wysoko ochroniarzy, kryszę. Kryszy się jeszcze nie operuje, więc jego opór przed zabiegiem jest zrozumiały.
3
Dorzucę tu dla kolegów lekarzy jeszcze jedną poszlakę, kto wie, czy nie najistotniejszą w tym bałaganie: gdyby odbyły się nawet najmniejsze przygotowania do operacji, nie mówiąc o samym zabiegu, czy pooperacyjnej opiece nad pacjentem i rekonwalescencji po tej nietrudnej, ale — z uwagi na jej rzadkość, neurochirurgicznie wciąż spektakularnej — a zatem, opracji podniecającej środowisko polskich neurochirurgów, to znaleziono by migusiem, że tutaj chirurdzy operują powietrze, że oni operują oszusta, nie żadnego pacjenta. Stąd Korycki odrzucał operację; a zwłaszcza wykonywane anteoperacyjnie BADANIA przygotowujące ją.
W sumie, opis coryllusowy (zakładam, że wierny) jest podręcznikowym opisem wygaszania zainteresowania i wyciszania sprawy. Jakby był wzięty ze specbiblioteki w Szczytnie. Modelowe wyciszanie sprawy przyznania nowej toższamości przestępcy, połączone z modelowym wzbudzaniem doń współczucia u kontaktujących się ze zbirem (biedny on, ranny on, itd.) osób. Kończąc podsumowanie, pogratuluję Coryllusowi opisu PRL. Ostatnie trzy notki to fenomen: streszczenie niezamkniętej historii tej rabunkowej organizacji, wymachującej symbolami państwowości Polski, zapewniającej pełną państwową osłonę… zbrodniarzom. Widać cały PRL — w pigułce.
Jest tak…
Aż do dzisiejszych czasów, bo pamiętajmy, że System działa nadal, a mordercy polskich patriotów są nadal chronieni przez wesoło wymachujących „chorągiewką i ptaszkiem” złodziei, perwertujących państwowość Polski. Przed złodziejami murem stoją paserzy, uniwersyteccy i dziennikarscy tłumaczarze, wybraniający złodziei od należytego rachunku społeczeństwa za popełnione na ludziach zbrodnie.
Morderców nie widzimy i z reguły nie spotkamy ich, wyjątki – o ile się w ogóle zdarzą – potwierdzają regułę. Tłumaczarzy, wrzeszczących „rabować wszystko i nie naprawiać nic”, mamy wszędzie. Szkolnictwo — o ile nie jest techniczne — nastawione jest na opiewanie rabunków oraz na wychwalanie metod upodlania ludzi; na utrwalanie przestępstwa, w tym złodziejstwa.
A państwo?
Państwo utrzymują złodzieje w tym celu, bu zwiększyć skalę przestępstw i skuteczniej ukrywać się. Przypadek Koryckiego pokazuje te elementy współczesnego państwa modelowo: przystawia pieczęć.
*)
Pełnopłaszczowy pocisk wściekle rykoszetuje, nawet od zdawałoby się niemożliwych (cienkich, kruchutkich lub relatywnie miękkich) powierzchni, takich jak tynk, szyba okienna, blacha, sietka ogrodzeniowa, no i wspomniana czaszka ubeka Koreckiego.
**)
Przypomina się tu sprawa Przybyła, który zamarkował samobójstwo, pyknąwszy sobie w policzek z samej spłonki. Spłonkowe „strzelanie” azydkiem jest znacząco słabsze od tzw. ślepaka. Od ślepaka można zginąć (Blida zlikwidowała się sama, strzelając sobie w serce, z przyłożenia, do tego przez podomkę, do tego z ciężkiego rewolweru astra, co zabiło ją na miejscu), azydkowa spłonka niegroźnie puknie i nic nie będzie. Odpustowe korkowce strzelają spłonką. Nie mówcie, że nie znacie. Taki był nabój Przybyła, który ten jego korkowiec przystawił do policzka, puknął i — ciężko przestraszony — został zabrany do szpitala, że niby „trzeba go leczyć i natychmiast urentowić, a jakże”. Plaster należało kanciarzowi dać, do tego dwadzieścia razów na goły, mokrym pasem, za bezczelne udawanie „zatroskanego obywatela doprowadzonego do samóbójstwa”. Mój artykuł, opisujący oszusta Przybyła, znajduje się pod linkiem:
https://www.salon24.pl/u/a-tem/381630,przybyl-mikolaj
Lub, kto woli, tutaj:
https://www.salon24.pl/u/a-tem/posts/0,2,wszystkie
Napisaliśmy o tym samym, równolegle, Ty krócej 🙂 Telepatia podoba mi się. Nie potrzeba żadnych urządzeń do wymiany myśli.
Myślę że to dlatego, bo Coryllus zawiera w jednej historii to, na co inny zużyłby setki stron. To jest styl nieprzyswajalny dla rozrywkowego czytelnika, który lubi czytać, ale nie myśleć. Takiemu by trzeba kawanaławystycznie wyłożyć wszystko.
No właśnie , nie wiedziałam dlaczego Schetyna jako Min Spr. Wewn, kiedyś zarządził na Powiślu zamykanie ulic. Nota bene znalazł widelec. Teraz widzę że chciał przetestować praktycznie wskazówki Niewolnika.
No niezupełnie, 9/18 MAK ma energię rzędu 300 J, a są wersje ponad 400, naddźwiękowe. Nie wiem, jaką amunicję miała milicja, być może jakąś osłabioną, ale w Białorusi wyroki śmierci wykonuje się strzelając w potylicę z PB, wariantu makarowa z integralnym tłumikiem. W P64 jest skopany, być może celowo, samonaciąg, ma to chyba służyć jako bezpiecznik. Rzeczywiście koło 15 kg. Można go nie lubić, ale porównanie z 25ACP jest żadne, od 25 groźniejszy jest 22LR, większe obrażenia powoduje.
ha, no to pojdzie siedziec!
wg niewolnika :))
http://archiwum-niewolnika.blogspot.se/2013/11/nr-0332-awa-ministrow.html
Ale po uprzedniej konfiskacie mienia. Na rzecz poszkodowanych, naturalnie.
Nie ma co ostatnie trzy notki to jest klasa. Tyle się nasłuchałem od starszych o komunie, filmów naoglądałem, a tu na paru stronach wszystko wyjaśnione.
Na fali tych tekstów zajrzałem na ISAP i akty prawne wydane w 1944 i 45 roku. Wojennych praw tam raczej mało, ale jedne z pierwszych aktów prawnych dotyczą ubezpieczeń społecznych, scaleń gruntów i obrotu spirytusem i wyrobami tytoniowymi.
Wydaje mi się, że spojrzenie na akty prawne wydawane w pierwszej kolejności na zajmowanych terenach mówią sporo o powodach najazdów.
no niestety :))
https://www.salon24.pl/u/niewolnik/343744,nr-0219-3-mld-euro-rysunek-konkursowy
sekundujemy i ciągle jesteśmy zaskakiwani
wejście do MSW skutkuje tym, że dany osobnik jest 'oświecony’ co do swej roli i możliwości; jak patrzeć na każdego [dot. też Antoniego M.] kto choć raz zanurzył swą 'karierę’ w MSW przestaje być tym samym człowiekiem;- staje się nadczłowiekiem, etc
I żeby oni jeszcze sobie mogli za te miliardy życie matuzalemowe zakupić, to bym rozumiała te starania, ale tak na 70 – 80 lat życia tyle bandytyzmu, także narażania się i po jaką cholerę takie kryminalne starania, żeby dzieci, wnuki, zięć miał wygodnie albo synowa? No nie rozumiem, przecież pieniądze nie kręcące się w prawidłowym biznesie demoralizują całe pokolenia.
Zbyt silnym są wabikiem dla biedaka znikąd, żeby bać się demoralizacji.
pieniadze demoralizuja i bogatych i biednych
wazniejsze jest czyste sumienie
ale moze to za trudne?
ale na pocieszenie:
http://archiwum-niewolnika.blogspot.se/2012/04/nr-0258-rysunek-na-sg.html
dziekuje! :))
Tylko skąd oni mieli to wiedzieć?
W styczniu 1909 Helfeld i Lepidus dokonali w Londynie napadu dla zagarnięcia pieniędzy przeznaczonych na wypłatę dla robotników. Podczas ucieczki korzystali m.in. z tramwaju elektrycznego. Policja też goniła ich tramwajem. Przewaga bandytów wynikała z tego, że potrafili strzelać, podczas gdy policjanci niezbyt umieli posłużyć się bronią pożyczoną od przypadkowych widzów. Nie chce się wierzyć w taką nieudolność policji, ale skoro policzono, że bandyci wystrzelili w trakcie kilkukilometrowej ucieczki około 400 pocisków, to sprawa nabiera rumieńców.
Załączam opis z prasy polskiej i link do dwuminutowego filmu, który wbrew pozorom nie jest komedią slapstickową.
Pisząc kiedyś o reprywatyzacji, zadawałam takie pytania:
„Co do konkretnych pieniędzy – słuch zaginął o funduszach na przeprowadzenie i wsparcie reprywatyzacji z Banku Światowego czy o funduszu PHARE. Swego czasu było o nich głośno. Gdzie są? Jaka to skala? Na temat tych pieniędzy zapadła grobowa cisza. Dlaczego żaden z posłów nigdy nie podniósł tej kwestii? Dlaczego nikt, nigdy nie zapytał o najważniejszy i najbogatszy bank rolny, o Towarzystwo Kredytowo – Ziemskie? Dlaczego powstało Polskie Towarzystwo Ziemiańskie, a nie Związek Ziemian – kontynuacja przedwojennej organizacji ziemiańskiej, który mógłby dochodzić przedwojennych aktywów? /Gminy żydowskie z tym problemem, jak wiemy, poradziły sobie./”
To są tak zwane głupie pytania na Berdyczów. Jak to u Niewolnika o 3 mld. ojro.
Sekretarz zapisał: marszu nie było !
Tagi:
sznur | końce | woda
kto wie, czy to nie ostatni dwonek, zeby dostac co sie nalezy
moze trzeba wziac sprawy w swoje rece i zorganizowac cos na miare „mee too”?
brzmi „fantastycznie” … tak tylko glosno mysle :))
Jestem zdania, że trzy ostatnie teksty, o mordercach, przeniosły ten blog na kolejny poziom i nie dziwię się, że co i raz pojawia się tu jakiś desperat nasłany w celu sparaliżowania dyskusji. Przewiduję, że ataki te bedą się nasilać.
moze i desperat …
ale nie nasłany
To o mnie ?
Tag:
dyskusja.
nie, to o mnie
tag:
dyskusja nie na temat :))
„Podstawowa reguła, która znalazła się w tym projekcie, mówi, że wyłączeni z prawa reprywatyzacyjnego mają być wszyscy, którzy zostali objęci powojennymi ustawami o mieniu poniemieckim i porzuconym, o kolaborantach i przestępstwach wojennych, jak również wszyscy, którzy zostali objęci reformą rolną z 6 września 1944 r.”
Ziemianie jak kolaboranci i przestępcy wojenni… Co za łajdactwo.
to z tej piosenki: partia jak mówi, że da to mówi…
Nie no, niech Szanowny Gospodarz nie przeprasza, bo jak napisał Pan redpill trzy ostatnie teksty to jest rzeczywiście majstersztyk. Podpisuję się pod tą opinią obiema „rencami”.
Z całym zrozumieniem problemu, o którym Pan pisze, proszę zauważyć, jaka byłaby sytuacja, gdyby nie umieszczono takich zapisów.
Po pierwsze, Niemcy mieliby podstawy do roszczeń, podobnie jak wszyscy poprzedni właściciele, niezależnie od tego, co robili w czasie II WŚ.
To jest ci, którzy przeżyli, np. jako konfidenci gestapo, czy folksdojcze czerpiący zyski ze swojej zdrady państwa Polskiego i gnębiący oraz mordujący Polaków, nabyliby prawo do „reprywatyzacji”.
Po drugie, nie można łatać jednej kradzieży i zbrodni drugą.
O ile można byłoby zwrócić to co się da w naturze, o tyle w jaki sposób zaspokoić pozostałych, których nieruchomości ktoś nabył i jest ich obecnym właścicielem.
Kto ma za to zapłacić?
Pozostali Polacy, których ograbiono ze wszystkiego i dalej mają być jeszcze bardziej okradani??
Często ci, którzy nie mają dokumentów, a nawet pamięć w rodzinie z różnych względów się zatarła, np. sieroty, ukrywający tożsamość, cierpiący na traumę obrabowanej ofiary, itp.??
KTO MA ZA TO ZAPŁACIĆ.
Ponadto właściciele nieruchomości nie są jedynymi poszkodowanymi.
Przecież Polaków grabiono wymianą pieniądza, inflacją pomniejszając 100 do 200 razy oszczędności, domiarami, łamaniem karier, nie przyjmowaniem na studia i odcięciem dostępu do określonych zawodów, blokowaniem aktywności gospodarczej, i wielu innymi rzeczami.
Czy tym ludziom, w zasadzie nam wszystkim, nie należą się również odszkodowania, zamiast których dostaniemy kolejne obciążenie naszej pracy i wątłego majątku??
Czy to nie jest łajdactwo??
A okradzeni na książeczkę mieszkaniową, polisę posagową, czy w końcu OFE i ZUS, nie powinni dostać odszkodowań??
Proszę Pana.
Właśnie dlatego w polskim prawie wynaleziono instytucję zasiedzenia w złej wierze.
Po 30 latach zanikają możliwości roszczeń w stosunku do nieruchomości, a jej posiadacz staje się jej właścicielem (po przeprowadzeniu procedury).
Jeśli już, to „ustawy o mieniu poniemieckim i porzuconym, o kolaborantach i przestępstwach wojennych” powinno się rozszerzyć o przestępców z lat komunistycznych oraz tych, którzy zdradzili ewidentnie Polskę zadłużając ją, niszcząc majątek wypracowany w czasie PRLu, oraz zwierając ultra niekorzystne umowy przedakcesyjne i przyłączeniowe do UE.
Dlatego uważam, że reprywatyzacji nie powinno być wcale, ani odszkodowań za przejęte nieruchomości, bo spirala absurdu, przestępstw i nieszczęść ludzkich, jak w przypadku sławetnych kamienic, będzie się nakręcać w nieskończoność.
A roszczenia będą się mnożyć, bo dlaczegóż sięgać do 1945r., skoro można do Powstań, szczególnie Styczniowego.
Na przykład „organizacje podające się za żydowskie” już sięgają nie do 1944r. ale do 1939 obciążając państwo polskie stratami spowodowanymi przez państwo niemieckie w czasie okupacji (mniejsza o zasadność roszczeń).
Ponadto idiotyczna reprywatyzacja pozbawi Polaków, a przynajmniej utrudni nam, roszczenia do mienia pozostawionego na terenach okupowanych obecnie przez Ukrainę i Litwę, oraz znajdujących się na terenie Białorusi będącej następcą Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Kontrargumentem będzie – a przecież zgodnie z umową z ZSRR rząd polski wypłacił wam odszkodowania (mienie zaburzańskie).
Jak naprawić krzywdę zatem?
Ano nie da się, a jeśli już to nie kolejną krzywdą – obciążeniem podatkowym lub zadłużeniem Polaków.
Tyle mówimy tu o majątku, w sumie budowaniu kapitału i jego niszczeniu.
Właśnie wypłacanie odszkodowań i reprywatyzacja będą wysoce szkodliwe przez odbieranie Polakom środków teraz, na wyrównanie krzywd sprzed 50-60 lat, a to jeszcze często z braku możliwości weryfikacji i ogromnego pola do nadużyć, krzywd często wyolbrzymionych, niezaistniałych, czy po prostu zwykłych przestępstw, jak w przypadku „kamienic warszawskich”.
Można przynajmniej wyciągnąć jakąś naukę z całego tego doświadczenia Polaków z posiadaniem własności i jej utratą żeby urządzić nowe prawo bardziej sprawiedliwe dla wszystkich.
Ale po co?
Nonsens. Złodziejstwo jest złodziejstwem i zawsze będzie.
Nie rozumiesz podstaw. Tą jest, że banda oprawców dostała z góry nakaz wyeliminowania pamięci pokoleń.
Inaczej mówiąc, tu obcy obrabowali Polaków. Ci obcy, szermując hasełkami o „gestapowcach” — okradali na rozkaz z ich obcej centrali tych, którzy tej obcej centrali się postawili, bo swoim majątkiem i życiem wspierali Polskę. Dziś herszt mianowany z tej samej obcej centrali wydaje ukaz, że może… dostaniecie 1/5, liczoną i tak z 3 procent*)
Niech szanowny Alex to sobie uświadomi: chodzo o zarządzanie państwem, nie i majątek. Jeśli ja chcę tego, co moja rodzina miała, poniżej 4000ha ale bezpośrednio przy wielkim mieście, ze stacją kolejową szosą i lotniskiem w sąsiednim, za górką, Skniłowie, to nie chcę ziemi, bo mi takiej nigdy nikt nie zwróci, ale zarządzania nią dla dobra ludzi, żyjących na niej.
No ale tego to Ty nie rozumiesz i nigdy nie zrozumiesz wydaje się Tobie, że chodzi o jakieś „ogromne sumy” albo inne komusze brednie (którymi zaśmiecasz tutaj blog), których „nie ma skąd brać”, co długo wywodzisz, bez żadnej wiedzy ekonomicznej zresztą. Źle myślisz.
Chodzi o poprowadzenie przedsiębiorstwa (4000ha to nie jest żaden wielki majątek, ale to już jest znaczące, choć przejrzyste, przedsiębiorstwo) tak, aby się tam następni mogli urodzić, i żyć, i to dobrze żyć. Tak rozumować to Ty, jak widać, nie potrafisz.
I na koniec. Herszta bezdzietnego, bez żadnej odpowiedzialności wobec przyszłych pokoleń, nadętego durnia, wywaliłbym natychmiast, jako pierwszą decyzję w przedsiębiostwie – czy ma ono cztery dymy, czy sto milionów. Wiesz dokładnie, kto, czyli o jakim herszcie myślę. Nie wiesz? Hehe. Monsieur Macron. Europa „jakoś” pełna jest bezdzietnych, nieodpowiedzialnych hersztów, nie przejmujących się przyszłością, za to podskakujących na dzwonek czerwonego telefonu na zapleczu, stale kantujących i rabujących, i to kogo – swoich. Parę nazwisk to i Ty wyliczysz od razu. Frau Merkel. Albo Herr Kurz ź Widnia. Znasz ich? Aha. A może innych bezdzietnych rzezimieszków znasz, chytrusków — etrusków, udających „zatroskanych ojców narodu”, a nasadzonych przez banki, aby tym szybciej rabować „synowski naród”? Wymień ich. Nie żałuj sobie. Niewinnego misiapysia nie trafisz.
Za to…
Odchrzań się od zwrotów. Jedyny zwrot to zwrot zarządzania tym, którzy zarządzać potrafią. Pańswo mogłoby mi zwrócić całe 3 z kawałkiem tysięcy ha pod Warszawą (czarnoziemu, nie piasku z Wawra czy tych cieniutkich sosenek z Międzylesia) a ja bym i tak całe życie, gospodarując, szukał następcy, a oddał całe zorganizowane przedsiębiorstwo, bez wahania — samodzielnie i bez niczyjego wpływu, przypominam — w ręce zdolniejszego ode mnie. O to nam chodzi. Aby nie agenci rządzili, tylko zdolni do rządzenia swoi. Koniec, kropka, amen.
Uwaga na cyfry. Kaliber 11mm, czyli 44spl, ma energię pocisku rzędu 300J (200ft-lbs). To samo 45auto. Żadne skrócone dziewiątki nie mają tyle. Prędzej połowę.
Zajrzyj do katalogu Hornady czy kto tam fabrycznie laboruje cal.380 — czterdziestkęczwórkę właśnie sprawdziłem u Hodgdona. Niby można szaleństwa uprawiać i „wyciągnąć” podane przez Ciebie energie, niemniej trzeci magazynek tak podkręcanych naboi w końcu urwie rękę eksperymentatorowi.
(…)
Mam maksymalny respekt przed żywiołami: prochem (ogniem), powietrzem, itd. Dlatego żyję, pomimo „życia za pięciu”, a inni już odeszli, zwłaszcza w wypadkach, które sami sprowokowali. Tego dążenia do tuningu, podkręcania, do samounicestwiania się, u mnie gramusia nie znajdziesz. Zresztą wiesz to…
Ja mam szacunek do 9/18 MAK, bo z takiego do mnie strzelano, tego dźwięku przelatującej koło głowy kuli nie zapomina się do końca życia. Wcale nie taki jak na filmach, raczej jak jakaś turbopszczoła na sterydach. 9/19 PARA ma koło 500 J, Makarow mniej, bo to amunicja zaprojektowana do swobodnego zamka, największa jak się da. Były wersje 150J, ale były też 400J.
https://en.wikipedia.org/wiki/9×18mm_Makarov
Radzę zapoznać się z sensem sformułowania: „pisania” na ”Berdyczów”…
Ależ ja doskonale rozumiem, o co chodzi.
A chodzi po prostu o koryto i trudno wyrazić to dobitniej niż Pan.
Ściślej – chodzi o to by być u koryta i maczać otwór gębowy w melasie.
Pisze Pan: „odchrzań się od zwrotów”.
A ja napiszę Panu, to Pan się odchrzań od pieniędzy Polaków, z których mają być płacone rekompensaty i odszkodowania za nieruchomości, bo nie ma innego źródła finansowania przy długu 1 000 miliardów i deficycie 51 miliardów w roku 2017.
Natomiast Pan zupełnie nie rozumie po co jest ta reprywatyzacja.
A jest przeprowadzana niemal wyłącznie po to, żeby można było Polaków dalej rabować.
Jest bardzo fajnym i sprytnym parawanem dla wszelkiej maści cwaniaków, najczęściej potomków tych, co rabowali ludzi z dorobku pokoleń po II WŚ.
Gospodarz wyjaśnił bardzo celnie, jaki jest sens istnienia władzy w Polsce.
Tylko i wyłącznie rabunek Polaków, reszta to bajer.
A Pan sobie roi, że ktoś Panu odda to co bandziory zagarnęły po 1944r., żeby Pan mógł zarządzać i jeszcze zagrażać ich władzy.
Kto Panu odda?
Nie widzi Pan tego chamstwa i buty, kiedy jeden cwaniaczek mówi ludziom po 6 latach ciężkich studiów, ludziom w wieku 28-32 lat zarabiającym 1800 zł, że powinni pracować dla idei a nie dla pieniędzy.
Przy czym sam rżenie Polaków na 30 tys. miesięcznie z kasy państwowej nie licząc dodatkowych apanaży.
I Pan myśli, że tacy ludzie oddadzą Panu 4000 ha?
Nie po to wprowadzili przecież ustawy zakazujące Polakom nabywania ziemi, żeby komukolwiek zwracać.
Mało Panu przykładów reprywatyzacji w Warszawie i Krakowie???
Właściciele mogli sobie wnioskować do usr**nej i nic nie odzyskali.
A cwaniaczki typu córeczka ministra, same czyniły się kuratorami bez zlecenia i
dostawały kamienice bez najmniejszego problemu, przy czym ludzi z tych kamienic wyrzucano wbrew prawu, a nawet mordowano.
Myśli Pan, że z ziemią, czy nawet bezprawnie zabranymi (wbrew prawu PRL) przedsiębiorstwami, będzie inaczej??
Proszę Pana, ci złodzieje nawet nazwisko Wedla sprzedali i nie pozwolili spadkobiercom odkupić zakładu, który sprzedali, jako paserzy.
Ja rozumiem, że każdy by chciał majątku, zwłaszcza utraconego kiedyś i nie wiele obchodzą go argumenty przeciw – bo koryto ma swą magię, a ponadto dlaczego nie chcieć tego co zabrali dziadkowi.
Ale nie można dorabiać do tego bajek o zarządzaniu.
A na marginesie, czy zarządzał Pan kiedyś w Polsce gospodarstwem rolnym większym niż 1000 ha, a jeśli nie, to skąd pewność, że Pan podoła?
No i skąd zamierza Pan wziąć fundusze na obłędnie drogie maszyny, środki produkcji, płace, itp., bo chyba nie z kredytu bankowego?
Radzę uwolnić swój umysł. I dodać do niego nieco sarkastycznego poczucia humoru. Że o żartach językowych już nie wspomnę.
Do rodaków, którzy mają taki właśnie stosunek do polskich elit – mam więcej niż dystans. A ten stosunek ZAWSZE wychodzi przy kwestii zwrotu mienia ziemiaństwu.
ZAWSZE.
Strzelać się nie będziemy, a to znaczy, że moglibyśmy kiedyś porozmawiać. Na to, że wykonam pierwszy krok, proszę nie liczyć.
Poddźwiękowy. Czekaj, wezmę mój kalkulator balistyczny. „Turbopszczoła na sterydach” (warczeniem to nazywam) to prędkość transsoniczna. Weźmiemy 1118ft/s. Sorki za avoirdupois, ale tam mam wyskalowane moje przyrządy.
Bierzemy kulę/pocisk mający 80grains. I liczymy. Koń puter wyrzuca mi, że ta, która Ciebie minęła w zbyt bliskiej odległości, miała 222ft/lbs, lub mniej, bo pociski 80 grains są raczej tymi „wyższymi”; warczące kule mają też poniżej 750ft/s. Specjalnie wziąłem naj- najwyższe wartości.
To będzie koło 300J, nie chce mi się przeliczać. Na pewno niefizjologiczna wartość. Słuchaj, następnym razem to Ty wygarnij do takiego pierwszy, dobrze…?
NB.
Względna gęstość w płaszczyźnie normalnej to ledwie-
SD = Sectional Density = 0.09
Obojętnie. Na następny raz — jeżeli będzie następny raz — to obiecaj, że Ty jesteś pierwszy, który pociągnie.
Żeby ten temat już zupełnie zakończyć: dzisiaj Coryllus napisał najlepszą odpowiedź na takie jęki, jak te tutaj powyżej pomieszczone, dając przykład Josepha Kennedy’ego, podżegacza wojennego.
Tajniaka, który uciekał z Londynu w pierwszy dzień rozpętanej przez niego wojny. Joseph K. uciekał z Londynu, podpalonego przez niego i przez jego synalków i przez bankierskich plutokolesiów DuPontów i Kennedych i innych jeszcze tajniaków.
Miłego bytowania razem z tajniakami. Władzę, która chroni i broni, całym swym jestestwem odrzuciłeś. Nie chcesz żyć, a ja nie przeszkadzam ludziom, którzy nie rozumieją, popełniać samobójstw intelektualnych.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.