lip 302019
 

Nie ma to jak porządnie kogoś wystraszyć. Czasem mi się udaje, ale częściej sam jestem w strachu. Metody straszenia, jakie się stosuje wobec nas ostatnimi czasy są już tak beznadziejne, że szkoda w ogóle o nich gadać. Sprowadzają się bowiem do trzech cyfr – 447. Choć jasne jest przy tym, że dopóki jakiś żyd nie zacznie wyrywać Bogu ducha winnym ludziom drzwi z framugą, nikt na to nie zwróci najmniejszej uwagi. Treści za pomocą których wywołuje się strach, mogą być przecież także zmyłką, o czym zdaje się nikt nie pamięta. A wiara w to, że to właśnie żyd, a nie kto inny zabierze nam wszystko i puści z torbami wzrasta w miarę, jak przybywa ludziom lat.

Widzę tę kwestię w innym nieco świetle i jestem przekonany, że jeśli przyjdzie do wielkiego rabunku, żadnego żyda w pobliżu nie będzie. Więcej, żadna poszlaka nie będzie wskazywać na to, że jakikolwiek żyd ma z tym cokolwiek wspólnego. I to tyle tytułem wstępu. Treścią zaś dzisiejszej notki będą okoliczności, w jakich zaczyna się systemowy rabunek, obudowany propagandą mającą go zasłonić. Mam kilka przykładów. Pierwszy to XVII wieczna Ukraina i Polska w ogóle. Każdy wie, choć wielu nie pamięta, że na Ukrainie prowadzono przez cały czas akcję kolonizacyjną. Zajmowali się tym ludzie tacy jak Jeremi Wiśniowiecki, Jerzy Niemirycz, ale także Michajło Chmielnicki, ojciec Bohdana. Akcja osadnicza oznacza, że przywozi się ludzi, a ludzie ci budują osiedla i zaczynają produkcję. Jeśli idzie im dobrze rodzi się ostra konkurencja, która może doprowadzić do zajść nieprzewidzianych, ale pęknięcia istotne w tym systemie nie są widoczne na pierwszy rzut oka. Widoczna jest tylko polityczna propaganda. Źródło konfliktu prawdziwego bowiem jest w bankach, nawet nie na dworach, które akcję osadniczą w newralgicznych rejonach firmują. Jeśli spojrzymy w ten sposób na sprawę, przyjdzie nam się zgodzić z opisem takim – wojna z Chmielnickim była klęską jaką ponieśli wszyscy, którzy – bez patronatu państwa – próbowali cywilizować step. Nikt nie zarobił, wszyscy stracili. To nie mogło pozostać niezauważone. I kolejna próba kolonizacji stepu pontyjskiego, przeprowadzona została już inaczej. Najpierw niderlandzkie i angielskie banki wzmocniły państwo, które rozciągnęło swój protektorat nad tym newralgicznym terenem – a stało się to w wyniku wojen tego państwa z Turcją, a także rozbiorów Rzeczpospolitej, a następnie wpuściło nad Dniepr osadników niemieckich. Potem to samo powtórzono nad Wołgą. Państwem, które dostało od banków szansę, było rzecz jasna państwo rosyjskie. Wróćmy jednak do systemowego rabunku. Kiedy on się zaczyna? Myślę, że wtedy, kiedy dochodzi do naprawdę dużej prosperity. Mówią nam o tym wszystkie książki z serii gospodarczej jakie wydałem. Kiedy zaczyna się naprawdę dobra koniunktura wybucha gwałtownych kryzys. To w jaki sposób zostanie on sprowokowany ma znaczenie drugorzędne, albowiem narzędzia prowokacji są różnorodne i zawsze coś praktycznego i skutecznego pod ręką się znajdzie. Czy to będzie konflikt religijny podsycany przez propagandę, czy coś innego, nie ma to znaczenia. Z naszego punktu widzenia, dzisiaj istotne jest tylko to, że kryzys zaczyna się wtedy kiedy wszystkim wydaje się, że już jest dobrze, a konflikty znajdują się daleko za granicami.

Kolejnym opisem, którego fragmenty budzą grozę, jest opis prosperity Wandei przez rozpoczęciem wojny domowej. To jest niezwykłe. Kraina była bogata, a jej bogactwo wynikało z korzystnych decyzji administracyjnych, a także z faktu, że uruchomiono tam wielką produkcję wełny. Jak słyszę „wełna” , albo „owce” to chwytam za siekierę. Takiego nawyku dorobiłem się przez ostatnie lata. No więc Wandea była miejscem, gdzie produkowano mnóstwo wełny. Była też ostatnią krainą w całej Francji, wierną królowi. Królowi, nie koronie, bo przywiązanie do osoby panującego było podstawą doktryny politycznej Francji. Wojna w Wandei przechodziła przez różne fazy, ale nigdy nie było tak, że Wandejczycy nie chcieli pertraktować z republiką. Chcieli, a warunki stawiali naprawdę niezbyt dolegliwe. Chcieli mieć swoich księży i święty spokój, to wszystko. Za każdym razem okazywało się, że to zbyt wiele. Im bardziej Wandejczycy chcieli pokoju, z tym większym okrucieństwem traktowała ich republika. Oczywiście, można to złożyć na karb obłędu rewolucyjnego, ale my się nie możemy zniżać do takich wyjaśnień, szczególnie jeśli sobie przypomnimy, jakimi złodziejami i malwersantami byli republikańscy generałowie. No i cała republikańska armia. Dewastacja Wandei dokonana została na wyraźne polecenie, od którego nie było odwołania. Ktoś to polecenie wydał, ale ja nie wiem kto. Trzeba by sprawdzić na jakim kredycie wisiała republika i kto płacił łapówki takiemu Westermanowi na przykład. Ludzie, którzy zniszczyli Wandeę, sami zostali niebawem pozbawieni głów, w pokazowych, szybkich procesach, a to mnie już całkiem przekonuje, że rewolucja, to eksperyment gospodarczy, a nie ideologiczny.

Podobnie jak w przypadku Ukrainy, okrucieństwo stosowane w Wandei miało charakter pokazowy. Wieści o nim były rozpowszechniane, aż do momentu, kiedy ktoś powiedział stop i wszystko się zatrzymało. Do dziś nie można o Wandei ani pisać ani mówić z sensem. A co to znaczy z sensem? Oto przykład – w roku 1795 powstańcy zostali zasileni kontyngentem wojsk angielskich, a następnie, maszerując na Rennes, ponieśli najbardziej chyba spektakularną klęskę. Jak to jest możliwe, że działając wespół z sojusznikiem, który dysponuje potężną flotą, ponosi się klęskę? To znaczy chyba tyle, że sojusznik nie jest w tę akcję zaangażowany serio, a jedynie udaje. Tak mniemam, choć mogę się mylić.

Porzućmy teraz te dawne czasy, o których już dziś nikt nie myśli i popatrzmy co dzieje się wokół nas. Mamy te konferencje, które odbywają się w coraz to ciekawszych, odnowionych i bardziej luksusowych obiektach. Obiektów takich przybywa, a ostatnia dekada, to był prawdziwy ich wysp. Wszystko to, bez względu gdzie stoi, czy na Lubelszczyźnie, czy pod Łodzią, czy nad morzem, jest obłożne i pełne ludzi. Jak ktoś chce naprawdę wypocząć i odzyskać spokój, nie musi już jechać w Tatry i tam czekać 6 godzin, aż go wpuszczą na Kasprowy. Może to zrobić gdzie indziej, w okolicznościach bardzo ciekawych. W końcu chodzi o regenerację psychiczną, a nie o coś innego, a do tego nie są potrzebne góry, wystarczy przyzwoicie utrzymana architektura, znośna kuchnia, kawałek basenu, łąka i las na horyzoncie. Nie wiem czy zauważyliście, ale kraj się zmienił przez ostatnią dekadę, a nawet nie przez dekadę, przez ostatnie pięć, siedem lat. I to jest niezwykłe. Pytanie tylko, czy te zmiany dadzą się utrzymać i czy my, patrząc na te drogi, którymi możemy bezpiecznie dojechać w różne miejsca, na te pałace i zamki, które otwierają się dziś przed każdym właściwie, bo każdy, nawet jak ma mało pieniędzy, może sobie raz na rok, na tydzień do takiego obiektu pojechać, myślimy o zagrożeniach. Mam wrażenie, że nie. A czy powinniśmy? Oczywiście tak. Tylko, że musimy myśleć o zagrożeniach poważnych. Nikt nie likwiduje prosperującej krainy za pomocą podstępu. To zawsze jest działanie jawne, wynikające wprost z tego, że prosperity wywołuje zawiść konkurencji, albo podcina podstawy bytu innych, konkurencyjnych organizacji. I takich spraw nie załatwia się ustawą 447 czy jakąś inną. To się załatwia wojskiem, albo terrorem. Ten zaś musi być sprowokowany.

Na dziś to tyle, zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl do księgarni Przy Agorze i do sklepu FOTO MAG

Zapraszam też na portal www.prawygornyrog.pl

  21 komentarzy do “O fascynujących fragmentach opisów, które są jednakowoż pełne grozy”

  1. Czas szybko płynie, to już 40 lat temu, było  straszenie radzieckim wojskiem, pamiętam piosenkę solidarności, gdzie bohaterem piosenki były czerwone mrówki, które wg słów piosenki idąc natrafiły na koc na którym siedział autor piosenki i się zastanawiał w refrenie : „wejdą nie wejdą … (refren).

    ale znajomy lekarz mówił , że w stanie wojennym przygotowani byli na najgorsze, polowe szpitale były ustawione na granicy z NRD. Jednakże stan wojenny jakoś ninął.

    Ale co do tej Rosji i przekazaniu jej Ukrainnych terenów przez samych kozaków, no to zamienieni w chłopów kozacy chyba do dziś nie zauważyli że zostali oszukani.

    A co do Wandei no to szachownica interesów i interesików ładnie się ułożyła w logiczna całość.

    Komu tak przeszkadzała ta wełna wandejska ?. Komu tak przeszkadzała ta Ukraina w tamtym układzie własnościowym. Kto był tym prekursorem zmian?

  2. Tomasz Padura, znany mitoman, pisał, że ojciec Chmielnickiego nazywał się naprawdę Berko i pochodził z Chmielnika. Ochrzcił się i wziął nazwisko od rodzinnej miejscowości

  3. To się załatwia wojskiem, albo terrorem.

    Może na Bliskim Wschodzie albo w Afryce, ale na pewno nie w Europie. W Europie to  się załatwia właśnie ustawami. No chyba, że ten „terror” wprowadzą współobywatele np. imigranci. Ale do tego też będą potrzebne odpowiednie ustawy. Takich wojen jak kiedyś to już raczej nie będzie.

  4. Na przykład w Serbii, seria ustaw i gotowe, nie ma Jugosławi

  5. Co do Ukrainy no zawsze myślałam jaka nierozumna  ta starszyzna kozacka, taki dzielny i waleczne hetmant, wybrał dla siebie i kozactwa wariant schłopienia a właściwie niewolę pod kuratelą carską,  zamiast spokojnego, sukcesywnego  przejścia z kozaczenia na życie osiadłe w I RP. Nam stawiali warunki uszlachcenia, a w carstwie przyjęli na plecy drewniane pługi i brony.  Modny był w tej gromadzie wrzask o obronie prawosławia. No i niczego nie obronili, ledwo przeżyli głód bolszewicki, jeszcze wierzyli że jednolity etnos ich uratuje i nie uratował tylko hańbą okrył wszystkich z Ukrainy. Dzisiaj mają wyraźną wolę mimikry tj zlania się ze społeczeństwem polskim. Pozostałą im mimikra – aby żyć po ludzku.

    Tak na pierwszy rzut oka to wygląda na to, że rządzi na Ukrainie, ten co pierwszy chwycił kufajkę, no ale jak wynika z tekstu Coryllusa, to jest całkiem zgrabnie zaprojektowane.

    Może dziś Ukraińcy zauważyli, że robieni są w konia i to nie przez „polskich panów” tylko  że ich ziemie są jakoś tam przez kogoś przejmowane … a może znowu mimo „przejrzenia na oczy” znów na czyjś rozkaz  zaczną wrzeszczeć o zakerzoniu… może Ludmiła Kozlowskaja jest przewidziana do podjęcia tego wrzasku ..

  6. A ktozby inny…

    … jak nie Ludmila  ???  Tam jeszcze jedna byla…  zapomnialam jak sie ona nazywa, no i  ona  JUZ  we  WLADZY  siedzi… ale jestem pewna, ze sakiewiczowe presstytutki albo te z NYT  bedo wiedzialy o kogo chodzi  !!!

  7. czyli hetmanat to byli obcy agenci których zadaniem było zrobić to co zrobili

  8. ta Ludmiła to prawie Mata Hari

  9. Prawie…

    … a tak dokladnie to  NARZEDZIE  Soros’a i za „jego kase”  wystrugane,  i pozostalych „nulandow” tez… w celu siania  DEMONkratycznej, masonskiej zadymy i demolki  !!!

  10. Zacznie brakować w sklepach żarcia to winnych trzeba będzie znaleść.

  11. Gwoli ścisłości, to nie cała kozaczyzna poszła pod bat „kriepostnoj”. Gdzieś niedawno czytałem, że to „demokratyczne” kozackie społeczeństwo na Zadnieprzu w ciągu zaledwie paru dziesiątków lat przekształciło się w społeczność stanową, złożoną głównie z poddanych chłopów i właścicieli ziemskich, mieniących się szlachtą. A teraz Kurski serwuje nam ukraińską produkcję (Kriepostnaja, przetłumaczona jako zniewolona), gdzie – poza ckliwą historyjką o niemal w 100 procentach przewidywalnym scenariuszu – serwowana jest legenda o ukraińskiej szlachcie, co to szlachetna była niesamowicie, choć i chwasty się wśród niej (nieliczne bardzo) trafiały.

  12. Kto stoi za prosperity w Polsce?

  13. „Nie ma to jak porządnie kogoś wystraszyć. Czasem mi się udaje,”

    No to teraz Ci się udało.

    Bo podobno właśnie nadeszła prosperity, troche już od czasu wejścia do UE, a od Dobrej Zmiany – to już pełną parą.

  14. malarz był na fleku ? bo nie rozumiem jego gestu? jeśli nie lubił postaci, to po co ją malował ?

  15. Musiał przeczytać krytykę Prusa.

  16. Może nie był zadowolony ze swego dzieła. Trzeba by przejrzeć projekty witraży i same witraże np. u krakowskich franciszkanów, czy nie odnajdziemy tam jakiejś wersji rycerza (może w płomieniach?).

  17. Georgius i Gerwazy – proszę o podpowiedź co do tej krytyki Prusa, którego znam tylko z lektur szkolnych i dwóch polskich filmów Faraon i Lalka. A co do O.O.Franciszkanów , to byłam na Boże Narodzenie  i widzę, że znów muszę jechać i teraz uważnie obejrzeć witraże.

    Jeszcze przy okazji rzucę okiem na remont u O.O. Dominikanów

  18. Dziękuję, za link, właśnie wróciłam z portalu SN, gdzie obejrzałam filmy o żołnierzach niemieckich na  wschodnim froncie.. no to jest przeżycie… Ale jaka potrzeba filmowania zamarzniętego w błocie  bohaterstwa, które uzasadni kiedyś że 1000 letnie rzesza warta była tego trudu …itd. ble…ble…

  19. tak mi się ten front wschodni II W Ś skojarzył z opisem pełnym grozy (vide tytuł) stąd to zerknięcie na filmy o tej tematyce: też step , groza, mróz,  tyle że 300 lat później…..

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.