lip 132017
 

Ktoś tu wrzucił wczoraj link do zapowiedzi spektaklu „Światło w nocy”. To jest coś niesamowitego. Oto reżyser tego spektaklu dowiedział się, że po Wiśle, w czasie I wojny światowej pływały statki patrolowe, a na jednym z nich służył Ludwig Wittgenstein. Scenarzysta z charakterystycznym dla rodzimych autorów wdziękiem dokleił Wittgensteinowi, dwóch kolegów, z których jeden ma na imię Adolf i zostanie kiedyś dyktatorem, a drugi to taki dobry wojak Szwejk. Wyszła z tego śpiewogra o kondycji ludzkiej. Ja zaś tu siedzę i chce mi się płakać. – Głupi Gabrysiu – myślę, wiele lat temu, jak tylko przeczytałeś książkę Martina Gilberta zatytułowaną „Pierwsza wojna światowa” chciałeś napisać opowiadanie o tym statku pływającym po Wiśle z Wittgensteinem na pokładzie. Nie zrobiłeś tego, bo bałeś się spalić temat, tak był dobry. No i teraz masz za swoje. Inni go spalili i jeszcze się z tego cieszą. Cechą charakterystyczną bowiem narracji budowanych przez polskich autorów jest chęć zaprezentowania czegoś naprawdę wielkiego, a tego nie da się zrobić ani bez Szwejka, ani bez Hitlera. I nigdy z tego miejsca nie ruszymy. To jest silniejsze od nich. Powiem Wam jak było. Ten statek pływał aż na wysokość Kraśnika i Opola Lubelskiego. Po drugiej stronie frontu, na odcinku od Opola Lubelskiego do Kraśnika właśnie, żołnierzami rosyjskimi dowodził absolwent korpusu paziów Karl Gustaf Mannerheim. Gdzieś tam, wśród chmielu i buraczanych pól, pomiędzy rosyjskimi żołnierzami Mannerheima kręcił się chudy, jedenastoletni chłopiec. Był to mój dziadek. On oczywiście nie wiedział, kto dowodzi ruskim wojskiem, nie widział też tego człowieka na oczy. Sam jednak fakt, że był w tym miejscu, w którym byli również oni jest wystarczająco niezwykły, żeby zbudować niesamowitą historię. Jakby tego było mało Martin Gilbert pisze, że na tym statku Wittgenstein prowadził dziennik, zapisał w nim, że czuje się bardzo nieszczęśliwy z przynależności do tak nędznego i podrzędnego narodu, jak naród niemiecki. Naprawdę bowiem chciałby być Anglikiem. I to już jest naprawę wisienka na torcie. Ani Szwejk, ani Hitler nie są tu potrzebni. Jednak autorom tej sztuki zdawało się, że przecież bez Szwejka i Hitlera, te ciemne Poloki nie zrozumieją w ogóle o co chodzi, trzeba im więc ułatwić przełknięcie tematu. Jeszcze raz powtórzę – siedzę i płaczę. I mało mnie pociesza fakt, że włączyli prąd po ośmiu godzinach.

Chciałem dziś napisać coś o narracjach historycznych w filmach, albowiem najgorsze nasze przypuszczenia zamieniają się w pewność – Kurski rozpoczął produkcję serialu historycznego. Wybrał nonszalancko okres od ostatnich lat Władysława Łokietka, do końca Jagiellonów. Jak rozumiem, będą tam same najważniejsze rzeczy, a wszystkie pierwszoplanowe postacie ubrane zostaną w stroje z epoki. Nie chce mi się tego nawet krytykować. Powiem tyle, że w nieustająco ciekawych zapiskach Antoniego Słonimskiego, który jak wiecie jest bardzo niedyskretny jeśli idzie o swoje środowisko, znajdujemy taki passus – po odzyskaniu niepodległości wszyscy polscy autorzy rzucili się do pisania sztuk wysławiających wielkie momenty w historii narodu. Żadne tłumaczenia nie pomagały, żadne argumenty nie trafiały. Musiał być Batory pod Pskowem i inne takie, bo to miało podnieść naród na duchu. Nie podniosło. Nie mogło, bo propaganda im gorzej robiona tym straszliwsze zostawia spustoszenia w sercach. Niepodległość odzyskano, potem ją stracono, a o sztukach pisanych we wczesnych latach dwudziestych nikt już nie pamięta. Ja więc raz jeszcze powtórzę – musi być jakość i muszą być artyści z prawdziwego zdarzenia, tacy którzy mają warsztat i wizję. Reszta to śmieci. Z serialem Kurskiego będzie dokładnie tak samo jak z tymi sztukami i tak samo będzie z monumentalnym dziełem Pawlickiego i Łysiaka. Ja zaś mam tę jedynie nadzieję, że nie dożyję końca tej koślawej niepodległości, za sześć dziewięćdziesiąt, odmierzanej na łokcie.

Przejdźmy teraz do omówienia propagandy prawdziwej i prawie doskonałej, przebranej w kostium historyczny. Ja się może będę trochę powtarzał, ale są tacy co się powtarzają co tydzień i im się to wybacza. Mam nad nimi sporą przewagę więc nie ma się co zatrzymywać. Najlepszym filmem historycznym ostatnich dwóch dekad był, moim skromnym zdaniem, obraz zatytułowany „Ostatni Mohikanin”. Stało się tak, ponieważ odgrywający tam rolę główną Daniel Day Lewis jest artystą wybitnym i zainteresowanym wyłącznie doskonaleniem swojego warsztatu. Poza tym wygląda tak jak wygląda i nie ma dziewczyny, która by się za nim nie obejrzała. Daniel Day Lewis gra w tym filmie Nathaniela, bohatera najgorszych chyba książek, jakie powstały kiedykolwiek w Ameryce. Nie ma bowiem co ukrywać, że James Fenimore Cooper to oszust, grafoman, mason i człowiek pozbawiony zmysłu kompozycyjnego. Nie wiem co z tego jest najgorsze. Na podstawie słabej, przegadanej, nieprawdziwej i nudnej książki powstał film, którego nie można zapomnieć. Daniel Day Lewis potrafi biec przez las i w biegu ładować karabin skałkowy. Sceny walk są bardzo autentyczne, to znaczy żadne starcie nie trwa dłużej niż 10 sekund, bo też i w rzeczywistości trwać tyle nie mogło. Huronowie są liczni, dobrze zaopatrzeni w broń przez Francuzów i okrutni. Wes Studi jako Magua wygląda tak, że daj Panie Boże zdrowie. Dynamika tego filmu, nakręconego przecież bez żadnych efektów specjalnych, wbija w fotel, cała akcja zaś spięta jest, jak to zwykle bywa, postaciami dwóch ładnych dziewczyn. Reżyserowi udało się wyjść cało ze wszystkich raf narracyjnych, na który czytelnika wprowadził Cooper, oszukańczy sprzedawca zwietrzałych emocji. Do tego muzyka w tym filmie jest nie do zapomnienia. Tak wygląda prawdziwa, dobra, propaganda państwowa, propaganda imperium. Ktoś powie – no jak to, ale przecież Duncan, brytyjski oficer to nadęty buc i gamoń, który próbuje ożenić się z kobietą wcale w nim nie zakochaną. A pułkownik Munro, ginie zarżnięty przez Maguę, w dodatku w okolicznościach przynoszących hańbę armii brytyjskiej. No właśnie. Teraz wyobraźcie sobie jak Kurski rozwiązałby tę scenę, jak scenarzyści, co przygotowali sztukę „Światło w nocy” załatwiliby całą sekwencję wyjścia cywilów i resztek żołnierzy wspomaganych przez Mohawków z fortu Wiliam Henry. Wolę o tym nie myśleć, wolę też nie myśleć o Szycu w roli Nathaniela. W filmie wygląda to tak – kolumna posuwa się drogą wśród wysokich traw, a Huronowie chowają się w lesie ciągnącym się po obu stronach traktu. Zaczynają od wywołania paniki wśród kobiet i dzieci. Wiedzą, że Mohawków, najgorszych zwyrodnialców jakich kiedykolwiek nosiła amerykańska ziemia, jest za mało żeby ich powstrzymać. Chcą mieć jednak pewność, że straty będą minimalne. Wyją więc ile sił w płucach, ale jeden w końcu nie wytrzymuje i pędzi na oślep przez trawy, żeby zabić żołnierza. Zanim kolumna stanie w szyku i da salwę, on wbija topór w pierś jakiegoś Bogu ducha winnego szeregowca. Potem za nim ruszają inni, nikt nie ma żadnych szans na przeżycie. Wiadomo, że wszyscy zginą. Nathaniel, jego przybrany ojciec i Unkas, muszą uratować siebie i to w zasadzie wszystko. No, ale Nathaniel zdołał się w międzyczasie zakochać w córce pułkownika Munro i musi jeszcze uratować ją i jej siostrę. Dwie istoty całkowicie bezradne wśród tej przewalającej się nad pylistą drogą przemocy. Jak to wygląda? Daniel Day Lewis jest skuty i nie ma broni, ale widząc co się dzieje Mohowkowie uwalniają go. On chwyta za muszkiet, tomahawk i nóż, potem biegnie do miejsca gdzie schroniły się dwie kobiety. Najpierw strzela i odrzuca już niepotrzebną broń, potem rozwala głowy tym toporkiem, a na koniec już tylko dźga nożem. I piekło idzie przed nim, widzimy je wyraźnie. Widzimy też, że z tą miłością do córki pułkownika żartów nie będzie. Nie będę Wam opowiadał całego filmu. Obejrzyjcie go sobie.

Opowiem za to jak było naprawdę. Ta scena bowiem to mistrzostwo propagandowego kłamstwa. Wcześniej bowiem widzimy, jak markiz Montcalm, dowódca Francuzów, wsłuchany w śpiew chóru dziecięcego złożonego z indiańskich maluchów wykonujących kościelne, katolickie pieśni, daje Huronom pozwolenie na wymordowanie cywilów. Co za świnia…To oczywiście nieprawda. Montcalm nigdy by takiego pozwolenia nie wydał. Była to jedna z najjaśniejszych postaci w całej tej okropnej wojnie roku 1757. Montcalm oczywiście był obecny w czasie ewakuacji cywilów z fortu Wiliam Henry, był nawet, można to rzec śmiało głównym bohaterem tego wydarzenia. On i jego żołnierze osobiście osłaniali wyjście Anglików. Huronowie nie chcieli się na to zgodzić, czuli się oszukani, że nie pozwolono im zabijać bezbronnych i zaatakowali kolumnę. Francuzi i markiz Motcalm bronili tych ludzi, nie Nathaniel, nie Chingachcook i nie Unkas. Tak się jednak złożyło, że we Francji nie było nikogo, kto napisał by o tym książkę, nawet tak nędzną i słabą jak książka Coopera.

I teraz popatrzcie. W Polsce nie ma nikogo, kto wyszedłby poza podstawowy, wymyślony nie wiadomo gdzie schemat propagandy historycznej. Nie ma też aktorów, którzy potrafiliby zrobić to, co Daniel Day Lewis zrobił w filmie „Ostatni Mohikanin”. Jest tylko tępota, pewność siebie i przekonanie, że jak kochanka producenta pokaże cycki, to ludzie wykupią bilety. No i muszą być chorągwie nad stepem, dużo chorągwi. Nie mogę się otrząsnąć po tej wczorajszej dyskusji i zalinkowanych tu tekstach, po tym zdjęciu z siwym Łokietkiem, po tym „Świetle w nocy” i wszystkich zapowiedziach sukcesu, który nas wszystkich czeka w przyszłości. Niech to jasny szlag…wyleją ten beton i załatwią sprawę na 150 lat, do końca kolejnej okupacji.

  96 komentarzy do “O filmach i gawędach historycznych”

  1. Niech to jasny szlag…wyleją ten beton i załatwią sprawę na 150 lat, do końca kolejnej okupacji.

    Amen…

  2. Panie Gabrielu proszę się nie martwić,  za niedługo stanie się coś takiego, że Pańskie opowiadanie o w/w postaciach z czasów I WŚ będzie znakomite, duże lepsze od tego które Pan planował. Ja nie wiem na czym to polega, ale ilekroć „zgubiłam ” potrzebny mi do pracy materiał i siadałam na nowo na tematem, to efekt był dużo lepszy od zamierzonego. Myślę, że wszyscy mają takie doświadczenie. Jedynym problemem jest tylko kwestia czasu (zawsze go za mało i zarywa się noc albo mniej jest  czasu z dziećmi).

  3. Napisz, jak Wittgenstein nie spotkał się z Traklem. I jak umarł w Cambridge. O statku Goplana i Twoim 11-letnim wówczas dziadku także.

    A Jadźka Juczkowicz niech spada na drzewo ze swoją telewizyjną chałą!

  4. Hehe, dziękuję za wspomnienie „Ostatniego Mohikanina”, to jeden z moich ulubionych filmów. W kinie byłem na nim dwa albo nawet trzy razy, ostatni raz ze skręconą kostką, bo biegnąc na seans do krakowskiej „Warszawy” wywróciłem się na koślawym chodniku…

    Swoją drogą zabawne, że rolę Montcalma zagrał Patrice Chereau, twórca „Królowej Margot” i od wczesnych lat 80. jeden z głównych dewastatorów tzw. wartości w kinie francuskim.

  5. Mannerheim był regentem Finlandii, tam w strategii wyganiania bolszewików, zdaje się obowiązywało wykorzystywanie naturalnych „okoliczności przyrody” do zmniejszania stanu liczebności Czerwonej Armii i tym był regent zajęty. Wittgenstein w tym czasie był w Krakowie, no i pływał tym statkiem i tym był zajęty, a Adolf zdaje się był aż na Pokuciu, od razu był ranny i wyleczony z ran był bardzo wdzięczny tubylcom za powrót  do zdrowia, no i tym powrotem do zdrowia był zajęty.

    W rocznicę rzezi wołyńskiej na jednym ze spotkań, pewien uczestnik spotkania powoływał się na swoje opowiadania rodzinne, że jakoby z powodu tej Adolfowej wdzięczności, podczas II WŚ wojska niemieckie na Pokuciu były łagodniejsze niż gdzie indziej.

  6. całe szczęście telewizja jeszcze nie jest obowiązkowa…

  7. Ach jaka romantyczna jest ta scena, kiedy bohaterowie „Ostatniego Mohikanina” są schowani za ściana wodospadu.  U nas to i w Świętego Jana nie ma w Tatrach  takiej 'siklawy „.

  8. No nie wiem czy była aż tak romantyczna, kiedy pochodnie zbliżającej się bandy Magui rzucały upiorne cienie na ściany jaskini – miałem niezłe ciary na plecach…

  9. Zgadzam się z moim przedmówcą. Gospodarzu Gabrielu, dobrze by coś takie napisać. Nie koniecznie ty. Niech duch wionie kędy chce. Chociaż wątpliwość budzi jego homoseksualizm. Pisać o homoseksach to nic przyjemnego i chyba nie pożytecznego. Filozofowie mają taki podział jego życia i twórczości na Wittgenstein I, II, i III. Ten III to przewija się przez całe jego życie, chodzi o naturalizm i rąbanie drewna na opał. Coś to ma wspólnego z jego marzeniem, żeby Wittgenstein być brytolem. Jego sen ziścił się w Cambridge, a potem wyjechała do Norwegii, gdzie miał jakąś chatkę nad fiordem i sobie rąbał to drewno na opał. Potem po wydaniu Traktatu w 1921 r. jako ogrodnik przy klasztorze. A potem pod koniec życia w Irlandii w drewnianej chatce, gdzie znowu sobie własnoręcznie rąbał drwa na opał. Uwielbiam rąbanie drzew i palenie w piecu kaflowym, choćby i w żeliwnej kozie. No i jeszcze w międzyczasie czytał Tołstoja „Krótkie wyjaśnienie Ewangelii” i był zachwycony i oświecony. Wszystko jest w wiki. Ale niestety kojarzy mi się to z jego homoseksualizmem. No i z tym, że rozdał majątek rodzinny. Słowem, homoseks, gnostyk, alien, obcy pośród obcych. Porąbany acz genialny półgłówek z komputerem w mózgu, który nie potrafił założyć rodziny. Jakby założył, może by zrozumiał po co jest ziemia i konto w banku. Skaza jakaś genetyczna albo złe pruskie wychowanie.

    Ps. Ja osobiście pasjami lubię rąbać drewno na opał i palić w kuchni kaflowej, piecu, albo nawet w żeliwnej kozie. Dla doznań fizyczno estetycznych ale też dla rodziny.

  10. Nad Wisłą był długo przed bolszewikami

  11. Przepraszam że się powtórzę ale międli mnie to. Wczoraj napisałem że to historia Polski jako brazyliska mydlana opera. Tytuł fatalny, bo zapowiada tematy sentymentalno-łóżkowe dla plotkarek i plotkarzy. Nadto w naszej skarbcu historycznym nie ma żadnej korony królowej. Jest tylko jedna korona, którą nam sprzątnęli Niemcy, Chrobrego. Czyli chodzi o zamglenie historycznej kradzieży korony Chrobrego w 1795 przez Prusaków, następnie jej zniszczenie i przetopienie na monety i spieniężenie szlachetnych kamieni przez Fryderyka Willhelma III (1811).

    No i te Bobolice, gdzie mają kręcić serial. Nie wiem kto jest właścicielem tego hotelu, ale zarobi co nie co. I te daw miśki na bramce w Bobolicach: http://www.telemagazyn.pl/artykuly/korona-krolowej-co-wiemy-o-serialu-historycznym-tvp-gdzie-powstaja-zdjecia-kiedy-premiera-58057.html?zdjecie=2

  12. To rzeczywiście jest taka bieda, że brak słów.

  13. Król Kazimierz Wielki będzie jadł obiad w tej sali ze zbrojami skrzydlatych husarzy w tle?

  14. miało być dwa miśki

  15. Najlepsze jest to zdjęcie grupowe na dywanie z Salonu Agata Meble z białym orłem nad tronem Kazimierza Wielkiego

  16. Amerykanie opanowali do perfekcji opowiadanie historii uniwersalnej, którą chce oglądać widz na całym świecie. Głównym i najczęstszym wariantem tej historii jest wielka miłość, ale naprawdę BIG TIME LOVE. Para bohaterów musi być ładna i/lub budzić sympatię widza, no i widz musi na 100% wierzyć, że oni naprawdę się kochają. A potem należy jeszcze bohatera postawić przed trudnym zadaniem i on musi zwyciężyć lub przynajmniej uratować ukochaną. A czy to będzie z Indianami czy na statku kosmicznym nie ważne. Elementów propagandy widz już nie zauważy.

    Smarzowski/Szumowska/Holland tego nie rozumieją lub/i nie potrafią zrobić. Jak patrzę jak ten Jakubik całuje swoją żonę (Dom zły) i scena ta ma wyrażać miłość to mi słabo. Od czasów chyba Potopu nie było wiarygodnej sceny miłości w polskim kinie. Nie potrafią tego zrobić nasi spece. Bez takich podstaw to ani rusz.

  17. Tak. Pierwsze podjęcie tematu przez Gabriela porusza i zaciekawia. Drugie wbija w fotel i na ładny kawał czasu paraliżuje, efekt że wstać niemożliwe.

    Wittgenstein z opowiadania Gabriela będzie w takim razie drugim podjęciem tematu i pierwszym wartym lektury o tym wydarzeniu opowiadaniem. Dołączam się do prośby Tropiciela z godziny 16:48. Niech piszą dowolne gnioty; zainteresują publiczność. Niczego o Wittgensteinie rozsądnego nie powiedzieli? Świetne wypalenie traw pod zasiew plonu przygotowali. Ten plon to będzie opowiadanie Gabriela.

  18. Lepiej być przygotowanym na wszelkie niespodzianki. Zresztą kij w oko tym husarzom. Najważniejsza będzie ta korona tej królowej, cokolwiek to znaczyć będzie. Czyli to co pokarzą w czołówce to będzie ta korona. I dla mnie może być kaniec filma. Wiem wszystko.

  19. Ja się obawiam, że oni zrobią serial o dobrej władzy dziedzicznej i złej elekcyjnej. Wszystko było okay, póki korona przechodziła z ojca na syna, ale potem się popieprzyło, bo ta wstrętna szlachta i magnateria zaczęła szumieć i zrobiła wolną elekcję. Obawiam się, że w tę stronę będzie to szło

  20. W tym wspaniałym filmie o ostatnim Mohikaninie powalają mnie również pejzaże. Fantastyczny las, przez który biegnie Lewis ładując skałkówkę, jeziora, wodospady, sielskie rezydencje i góry, góry, góry. Nawet dolinka masakry powala na początku  swą urodą by w chwilę zamienić się w bramę piekieł. Kto tak potrafi w naszym kraju nakręcić film, tak grać obrazem? U nas tylko gadające dęte teksty głowy.

  21. Nie znam opisu I Wojny Światowej przez Gilberta – ale jego opisu II-giej nie da się czytać…

    To cegła.

  22. z całego serca popieram apel 🙂 nigdy nie jest za późno na dobrą i tak opowiedzianą historię, że głowę urywa

  23. Głęboko żenujące jest to, że oni nie mają pojęcia na czym polega prawdziwa i co miałaby na celu polska propaganda, potrafią jedynie używać kalek  płynących z innych niż Polska ośrodków, na dodatek w tak prymitywny sposób, że człowiekowi wstyd.
    Z resztą i tak nie chcieliby wiedzieć jak to dobrze zrobić.. po co jak i bez tego kasa jest do przewalenia.
    Ale nie chodzi tylko i wyłącznie o panów od kultury…myślę, że brak świadomości czym jest jakość w przekazie i wpojenie „niechęci” do poruszania tematu  jest celująco realizowane przez szkoły i uczelnie, które wypuszczają biedaków twierdzących, że oprócz nielicznych skrajnych wyjątków, sztuka nie jest narzędziem zbiorowej manipulacji….na prawdę….

  24. jak słyszę to: „Polska gra o tron” to już mi się słabo robi….Cherezińska już jedną napisała (a w zasadzie kilka) i był taki sukces, że hoho buty spadają i ludziska do tej pory opowiadają

    ….i tylko szkoda, że usunęła smoki, a mogła gołe cycki, może to by jej trochę pomogło choć też wątpię 😉

  25. tak ma to właśnie działać, że widz ma nie zauważyć na pierwszy rzut oka tak przejęty świetnym wykonaniem i przejmującą historią

    nawet gwiezdne wojny w czasie kiedy były wypuszczone miały swój propagandowy przekaz dotyczący Wietnamu

  26. Cherezińska jest młodsza ode mnie, a promuje sobą erotyzm tak dojrzały, że jak ją widzę od razu mam ochotę wybrać się na grzyby…Ona nigdy nie wyjedzie poza ten schemat…na szczęście.

  27. ona znalazła klucz do zainteresowania czytelnika…..

    ja nie wiem skąd się takie małe móżdżki biorą

  28. „Ja więc raz jeszcze powtórzę – musi być jakość i muszą być artyści z prawdziwego zdarzenia, tacy którzy mają warsztat i wizję. Reszta to śmieci.”

    Pelna zgoda. Prosze obejrzec film z 1989 r. „Henry V” w rezyserii Kennetha Branagha (obsadzil on tez zreszta glowna role Henryka V Lancastera) i kulminacyjna scene bitwy pod Agincourt. Ale rownie ciekawie przedstawiona jest akcja przed bitwa.

    Tak sie robi filmy historyczne. Mozna sie tym naprawde delektowac. I to jest wlasnie sztuka.

  29. Tak, to piękny film, widziałem go. Całkowicie zakłamany, ale bardzo piękny.

  30. Z rozdzielnika…to jest koleżanka Szewacha Weissa, która zaczęła karierę od książki „Byłam sekretarką Rumkowskiego”. Tam nie ma mózgu, bo on jest niepotrzebny. My zaś nie mamy innego wyjścia, jak złamać obowiązujące narracje.

  31. Ciekawy temat. Jasienica na przyklad twierdzi ze wygasniecie prawdziwej polskiej dynastii-Piastow z chwila smierci  krola Kazimierza nosilo juz w sobie zaczyn przyszlych klesk i zwichniecia ustroju panstwa polskiego.

  32. I nikt się nie zastanawia, dlaczego ta dynastia wygasła…to jest najdziwniejsze…

  33. słyszał pan o projekcie aleksandra wereszczyńskiego przesiedlenia wszystkich Polaków do Indonezji? Jeśli tak, to mogę prosić żeby pan napisał bez cenzury co o tym myśli?

  34. tak, dobrze się zapowiada, polskie złote stulecie 😉

  35. Oczywiście. Wspominałam o wystawie na Krakowskim . w czerwcu tego roku, było ze 20 – 30 fotogramów z nim i naszą arystokracją. Na fotkach kobiety piękne , Mannerheim  przystojny, w tle zawsze piękny salon , dwór, albo konie. Dla oglądających wzruszenie.

  36. Proszę pana, panu się pomyliły blogi, tu nie ma gadania bez cenzury, jest cenzura i mowy nie ma, żeby omawiać szczerze takie rewelacje jak nowa Polska w Indonezji

  37. Moze komus bardzo na tym zalezalo zeby wygasla.

  38. To wlasnie przypadlosc i specjalnosc brytyjska. Zaklamac ale zrobic to pieknie i z wdziekiem. To tez jest umiejetnosc.

  39. słowo „zastanawiać” jest jak „Obcy” co chce zjeść głowę i zamieszkać w klatce piersiowej 😉

  40. Obowiązkowy jest jedynie abonament za tv.

    Zupełnie podobnie jak ze sprawiedliwością.
    Nie jest obowiązkowa, natomiast  obowiązkowe jest istnienie
    ministerstwa od sprawiedliwości.

  41. Trzeba by zaproponowac Brytyjczykom zrobienie filmu o Joannie d’Arc. Wtedy by ich pewnie szlag na miejscu trafil.

  42. Ja mam jego pamiętniki w domu. Kiedyś ktoś to wydał. Bardzo pochlebnie i ciepło pisał o Polakach. No i w ogóle wielki człowiek.

  43. O Joannie, jak o Joannie, ale o marszałku de Rais, to byłby dopiero film…

  44. Wielka, ale uczyć się trzeba od najlepszych

  45. Pomóc może tylko walka na noże krótsza niż 10 sek…

  46. człecze, gdzieś ty się zabłąkał z takimi tanimi podpuchami?

  47. nie ma to jak to jak nie dające spokoju pytanie :))

  48. Nie lepiej przenieść Polskę do Szwecji? Dużo miejsca, i dobre zasiłki.

  49. nie ja, tylko znajomi. jak można być czytelnikiem coryllusa i uważać, że to było genialne?

  50. Nie wiem…przyznam, że sam nie wiem.

  51. Z tą wielką miłością w Potopie to bym tak nie przesadzał, bo o ile Kmicic/Olbrychski jest świetny, to Małgorzata Braunek jako Oleńka jest zdecydowanie najgorsza ze wszystkich aktorek grających w Trylogii (I. Skorupko, M. Zawadzka)

  52. Brownek zawsze była dosyć cienka.

  53. Nie wypada tak mówić o M. Braunek, no ale prawdę powiedziawszy, to zagrała Oleńkę z  miną  Maxa von Sydow

  54. tak napisał Głowacki i to jest żart przebrzmiały. Ja bym powiedział, że powinna się nazywać Bromek, nie Braunek

  55. Mówię tylko, że wątek miłosny jest dla mnie wiarygodny ( bardziej niż Scorupko-Żebrowski), chociaż Braunek może i nie była dobrą aktorką. Ale ogólnie umiejętność opowiadania u nas leży (w tym szczególnie opowiadania o miłości, a to jest kluczowy wątek kina).

  56. Bardzo dobrze się zapowiada, poziomu dopilnuje wybitna specjalistka, Ilona Łepkowska. Dzisiaj się wypowiedziała na ten temat w Wiadomościach. No i dowiedziałam się, że: „Średniowiecze nie było jednak wcale takie ciemne”.

    http://www.telemagazyn.pl/artykuly/korona-krolow-ilona-lepkowska-sprawuje-opieke-nad-serialem-pierwsze-zdjecia-z-planu-zdjecia-59074.html

  57. Aha, czyli Łepkowska będzie pisać scenariusz, bo to jest już zamiecione. Powinni jeszcze tylko obsadzić Rutkowskiego w roli Zygmunta Augusta i sukces murowany.

  58. Okazało się, że Gliński też posłuchał Tusk i nie płacił. Dlatego nie dziwota, że brakuje pieniędzy i tania jatkę muszą robić.

    „Henryk V” kosztował 9 milionów, „Mohikanin”-40, dzisiaj to jakieś dwa razy więcej. Pierwszy Bond to 1 milion- dzisiejsze 8. Widać, że trzeba mieć talent, a nie tylko pieniądze. A u nas to samo środowisko, co kiedyś, tyle że wtedy musieli trzymać poziom, bo władza wymagała, a teraz współpracują z nimi w przewalaniu pieniędzy. Zasłużeni i zasuszeni lansują podobnych do siebie. W szkole Wajdy jest 3 Marczewskich. To nie przypadek.

  59. wątpi Pani w literackie umiejętności Łebkowskiej? 😉

    teraz pozostaje już tylko czekać i trzymać kciuki, żeby za bardzo nie ścigała się z tym majstersztykiem jakim była Stara Baśń 😉

  60. tak, wielka umiejętność

    dziwiłam się jak można tak zakłamaną historię jak Rodzina Borgiów po raz kolejny sprzedać…jak obejrzałam ostatnią wersję z Jeremym Ironsem zrobioną przez Irlandczyka Jordana już się nie dziwię, że ludzie chcieli zlinczować producenta, że kolejnego sezonu nie nakręcił

  61. 20 lat temu ?

  62. cóś zmieniło chałupki na chałupnik.

    🙂

  63. Absolutnie! Umiejętności Ikony Łepkowskiej są nieskończone. Teraz dostała temat historyczny i znowu się wykaże. Myślę, że bardzo ceniona jest jej umiejętność tworzenia narracji bez Kościoła i bez żydów. Chociaż nie jestem na bieżąco, bo przestałam oglądać polskie seriale wkrótce po śmierci JP II, kiedy właściwie w żaden tego faktu nie odnotował.

    Swoja drogą  jestem ciekawa jak się wszyscy wyrobili przy temacie katastrofy „smoleńskiej”.

    Wiki podaje jak płodną scenarzystką jest pani Ilona. A efekty jej twórczości są mniej więcej tak pokrętne jak dzieło jej partnera życiowego, Czesława Bieleckiego – czyli siedziba TVP przy Woronicza. Kupa… śmiechu, ale przez łzy bo to z naszych podatków.

    Uczciwie mówiąc jej twórczość jest potoczysta, i raczej dla kobiet.

    https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Ilona_Łepkowska#Scenariusze

  64. Czy tylko we mnie Jeremy Irons zawsze wywołuje dreszcze i odruchy…?

  65. 🙂 Nie ma lekko, tablet już przerobił Ilonę w Ikonę.

  66. Ikona Łebkowska, Ikona popkultury…ja pierniczę…

  67. Kurcze, pamiętam te wczesne seriale po odzyskaniu prawie niepodległości. Normalnie o życiu dolów społecznych: kanalarzy, nauczycieli, zero zawodów kreatywnych. Pierwsza typowa telenowela zawierała nawet wypowiedź „tak to jest, gdy w domu Boga nie ma”. Niesamowite. Dziś nie do pomyślenia. Teraz same zawody kreatywne, plus robiący w usługach jako wątek komediowy.

  68. Przychylam sie do twojej opinii, Braunek w Potopie cienko zagrala.

  69. Zaraz, czy ona nie jest zona (czy partnerka) naszego kabaretowego polityka Czeslawa Bieleckiego? Tego co to wyznal ze lubi seks.

    Moze by tak jego obsadzic w tym powstajacym serialu w Bobolicach. Moglby grac takiego wystrojonego lysonia ktory przestepuje z nogi na noge i sapiac podglada przez dziurke alkowy rozbierajaca sie Szapolowska.

  70. ja żałuje, że teraz takie odruchy wywołuje, bo w ulubionej „Misji”, był fajny

  71. Łepkowską to powinni kontrolować. „Ilona Łepkowska z międzynarodową nagrodą za wspieranie g. „. Pederastów.

    „Od początku kiedy zaczęłam pracować w serialach uważałam, że trzeba przekuć wysoką oglądalność w coś pozytywnego, a nie tylko w czystą rozrywkę. Dlatego zawsze starałam się poruszać tematy, które są czasem trudne, ale ważne społecznie” – powiedziała Ilona Łepkowska. „Jesteśmy różni. Nie jesteśmy tacy sami i jedno jest pewne – powinniśmy szanować się nawzajem. To staram się przekazywać w swojej pracy i dlatego ta nagroda sprawiła mi wielką przyjemność” – dodała scenarzystka „M jak miłość”.

    Dotyczy to również funkcjonariuszy Gestapo, którzy tylko wykonywali swoją pracę choć nie tak bardzo jak KGB czy UB. Jak trzeba będzie, to i ona opisze ich trudne losy.

  72. A tobie się zdaje, że scenariusze do seriali może pisać byle kto?

  73. Jak się już na tych przewalonych budżetach nażrą do syta, to na odczepnego puszczą ludziom Pancernych i Klossa. Oczywiście wydając przy tej okazji pomruk patriotycznej dezaprobaty dla spaczonych komunizmem gustów publiczności.

  74. Wiem, że jestem enigmatyczny, więc wyjaśniam subtelną aluzję z mojej ilustracji. Kostki cukru trzyma adiutant Mannerheima, na wypadek gdyby koń się znudził ceremonią.

    Chciałem uzupełnić ją zdjęciem garnituru zębów z kostką cukru ale gdy odszukałem źródło zachowanego kiedyś zdjęcia, to okazało się, że może podlegać prawom autorskim mimo, że pozorna data publikacji to 1889. Jak to możliwe? Oto link do zdjęcia. W zasadzie mogłem sobie zrobić selfie z kostką cukru, bo wydałem majątek na dentystkę, ale nie zaaplikowałem jeszcze botoksu, więc sobie darowałem.

    Natomiast baron Mannerheim dostał swoją pierwszą kostkę cukru w roku 1896, gdy mając 29 lat został jednym z dwóch oficerów gwardii prowadzących cara Mikołaja II do ołtarza przy koronacji. Wszystkie kostki cukru, które potem otrzymał, są widoczne na poduszkach podczas ceremonii pogrzebowej.

  75. & Coryllus

    „Non nobis, Domine”

    https://www.youtube.com/watch?v=L38pCPka5LQ

    Co ciekawe, Branagh karierę zaczynał jako aktor szekspirowski, teatralny.

  76. Tak też sądziłam, że to cukier na wszelki wypadek. A mógł się zdarzyć, gdyż koń na zdjęciu ma munsztuk w pysku /bardzo mocne i ostre kiełzno/, pysk otwarty /to bunt!/, a baron siedzi w przykurczu /koniarze o tym mówią – „na zajączka” :)/, obawiając się reakcji konia. No ale to końskie detale, skądinąd bardzo czytelne.

    Mannerheim miał w Polsce wielu dobrych znajomych,z którymi latami utrzymywał kontakty. Po prostu, mimo że służył u cara, był przyjmowany w polskich domach właśnie jako NIE ROSJANIN. Czytałam o tym w kilku wspomnieniach o polskich arystokratach, ale już nie pomnę których.

    Zresztą jest późno i należy iść spać.

  77. Bardzo pragnalbym zebysmy w Polsce mieli choc jednego aktora tej klasy co Kenneth Branagh.

  78. Wystarczy zachować umysł 16-latki w ciele dorosłej kobiety, i już. To w dzisiejszych realiach nie jest zbyt trudne.

  79. „Król Władysław Łokietek, zmęczony walką o zjednoczenie podzielonej na dzielnice Polski, umiera”

  80. Czy rozbicie dzielnicowe i euroregiony to nie to samo?

  81. Do diaska, czemu w Indonezji?! Fatalny klimat, malaria, szczury jak owczarki, do bani 😉

    Twórcy serialu „Korona królów” szczerze wskazali prawdziwą przyczynę jego powstania – dogasa zainteresowanie tureckim „Wielkim stuleciem”, zaraz zrobi się miejsce na coś nowego, więc postanowili zrobić to samo, tylko jeszcze bardziej. I zagrać na naszych narodowych sentymentach, w stylu, jak się domyślam, sienkiewiczowskim. Szkoda nastąpi, jeśli wyjdzie z tego styl raczej hoffmanowski. Niestety, nie da się uniknąć oglądania rycerzy spożywających wieczerzę przy mieczu, w pełnej zbroi i ze skrzydłami husarskimi. Lekko ubrane damy będą gawędzić w gorące letnie popołudnia ze szlachcicami zakutanymi w skórzane kaftany i kolczugi (musiała im się chyba trochę podobać ich woń niemytego lwa). I tak dalej. A w warstwie historycznej nie należy spodziewać się niczego innego, niż standardowy przekaz hurrapatriotyczny, w uproszczonej discopolowej wersji dla przeciętnego krajowego odbiorcy. A więc tego, z czym gospodarz niniejszego bloga uparcie od lat wojuje. Już sobie wyobrażam, co by się działo, gdyby TVP sfinansowała scenę, w której Hans z Czarnolasu targuje się o stawkę godzinową na królewieckim zamku! Jeśli więc możemy liczyć na cokolwiek, to w warstwie wizualnej – scenografia, plenery, stroje. Tego mamy pod dostatkiem. Może ewentualnie jakiś wpadający w ucho motyw muzyczny. Nawet jednak gdyby serial trzymał niewygórowany poziom „Ogniem i mieczem”, zawszeć to lepsze niż statyczny tasiemiec osmański. Aha – na sceny bitewne niestety nie ma co liczyć, tego nasi filmowcy nigdy nie potrafili zrobić jak należy. Dla miłośników militariów pozostaje GoT.

  82. Hitler całą I wojnę walczył na zachodzie. Opowieści o jego pobycie na Pokuciu to są jakieś legendy rodzinne.

  83. Zazdroszczę ci optymizmu.

    Ale przecież JK nie założy dynastii. Znowu chcą księcia Walii na protoplastę? Czy chodzi tylko o utrzymanie narracji kołłątajowskiej?

  84. Wittgenstein przez cały czas przebywał z dala od linii frontu, pływając na patrolującym Wisłę statku SMS Goplana, jego głównym zajęciem była obsługa w nocy reflektora. 

    Jak wyglądały działania ck floty na Wiśle można wygrzebać w internecie. Z okazji roku Wisły 2017 mitologizuje się bezwstydnie sprawy związane z jednostkami pływającymi. Jakoś nikt nie napisze, że w roku 1948 wyszedł dekret o nacjonalizacji wszystkich jednostek pływających, a w roku 1963 zapadła decyzja, że PRS (Polski Rejestr Statków) nie będzie przedłużał klasy dla jednostek pływających z nitowanymi kadłubami. Całe dziedzictwo poszło do huty…, a teraz pisze się dyrdymały i cygani się na potęgę.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.