sty 062023
 

Każdy, kto choć raz wysłuchał wykładu prof. Kucharczyka zorientował się zapewne jak działa niemiecki mechanizm wyparcia. Z grubsza wygląda to tak – Niemcy składają komuś propozycję, ta zaś spotyka się z niezrozumieniem i Niemcy czują się zawiedzeni, a może nawet nieszczęśliwi z tego powodu, bo chcieli przecież dobrze. Potem, kiedy już przeanalizują wszystko raz jeszcze nie pozwalają sobie na żadne takie luksusy, albowiem lepiej już było. I od razu walą w mordę. W Polsce ćwiczyliśmy to wielokrotnie, niestety nie posiedliśmy umiejętności negocjowania z Niemcami, albowiem, przez taką, a nie inną konstrukcję niemieckiej oferty, podchodzimy do niej zbyt emocjonalnie. Ludzie zaś, którzy dziś w Polsce uważają, że mogliby negocjować z Niemcami, nie wiedzą w ogóle o czym gadają lub są elementem niemieckiej oferty, dosztukowanej do niej w ostatnich latach, kiedy ani Wermacht, ani Gestapo nie podlegają władzy niemieckich urzędników.

Ja tutaj też nie wymyślę żadnego schematu współpracy z zachodnim sąsiadem opartego na obopólnej korzyści, ale spróbuję się chociaż zastanowić nad specyfiką niemieckiej oferty. Założenie każdej niemieckiej oferty jest takie – nikt nie ma lepszej. To stwierdzenie ma drugie dno. Nikt nie ma lepszej, bo Niemcy jej nie dopuścili, albo nikt nie ma lepszej, bo oni sami złożyli swoją ofertę temu, kto mógł złożyć nam lepszą. Czekamy więc, i to jest naprawdę bardzo perfidne, aż niemiecka oferta złożona Amerykanom okaże się fikcją. W tym czasie Niemcy mają czas na stosowanie przymusu, szantaże, budowę agentury i wszystko co tam sobie chcecie wymyślić i dodać. Efektem tego ma być przekonanie miejscowych, że są wobec niemieckiej oferty osamotnieni. Dziś jest to o tyle łatwe, że jesteśmy w UE i niemiecka oferta nie nazywana jest niemiecką, ale unijną. To mydli oczy wielu ludziom, a biorąc pod uwagę euroentuzjazm znacznej części Polaków może być zabójcze. Ludzie bowiem są prości i poprzez socjotechnikę sprowadzającą wszystkie wybory do wygody i aspiracji, wybiorą opcję Europejską, która kojarzy im się z wakacjami w Grecji. Opcję wschodnioeuropejską, która nie kojarzy im się z niczym poza filmami Hofmana, odrzucą. Jest ona bowiem archaiczna, niezrozumiała i podejrzana. Poza tym sojusz z Ukraińcami degraduje ludzi prostych, oni bowiem chcą być lepsi, chcą być Europejczykami. Szydzono kiedyś z generałów, którzy przygotowują się do tej wojny, która już była. Dziś to samo można powiedzieć o otępiałych społeczeństwach krajów, które ledwo co wstąpiły do UE – przygotowują się do tego życia, które już było. Nikt nie chce słyszeć o nowych wyzwaniach. Niemcy to wiedzą i do takich właśnie grup adresują swoją ofertę. Co będzie jeśli jej nie przyjmiemy? Czekają nas liczne niespodzianki, bo Niemcy na pewno poczują się dotknięci, przecież chcieli dla nas dobrze. No i mogą zmienić taktykę.

Toczy się wojna na wschodzie, a Niemcy kojarzą się wszystkim ze stabilizacją. Nawet jeśli Arabowie palą tam samochody, nawet jeśli napadają na dziewczyny i dopuszczają się różnych zabronionych przez prawo czynów, nawet wtedy Niemcy kojarzą się ze stabilizacją. Poza tym, nie chodzi przecież o Niemcy, ale o Unię. Wysuwanie przeciwko Niemcom argumentu hipokryzji nie ma sensu, albowiem oni składają się z hipokryzji i cała ich komunikacja to stale pogłębiająca się hipokryzja. Jeśli ktoś zachowuje się inaczej, według niemieckiego polityka zasługuje jedynie na lekceważenie i pogardę. Jest frajerem po prostu. Niemcy mają swoje strachy, a największym z nich jest Rosja. Jeśli ktoś liczy na opamiętanie Niemców, może się przeliczyć, choć nie do końca, albowiem ważny będzie tu refleks. Jeśli oni się zorientują, że jest już po Putinie, wypchną spomiędzy siebie Rosjan i rosyjskich agentów i skażą ich na śmierć, albo długoletnie więzienie. Po czym, otrzepawszy ręce, przystąpią do negocjacji z Amerykanami. Gdzie my wtedy będziemy? Nie wiem. Na razie bowiem komunikujemy się z nimi za pomocą emocji. To zaś wywołuje w nich jedynie chęć odwetu. No i pragnienie, żebyśmy się w końcu zamknęli. Jasne jest, że nie będziemy przekupywać niemieckich polityków, jak to czynił Putin, bo jesteśmy w ogóle poza to sferą wymiany. Pozostaje nam więc – na razie – nazywanie rzeczy po imieniu. To jest w sumie łatwe, a raczej byłoby łatwe, gdyby moment oczekiwania na decyzję Amerykanów nie przedłużał się w nieskończoność. To daje pole do popisu niemieckim propagandystom i zapewnia bezpieczeństwo oraz możliwość działania agentom rosyjskim. W Polsce mamy w zasadzie taką sytuację, że ludzie deklarujący się jako patrioci rozumiejący rację stanu dyskutują wyłącznie z agentami Niemiec i Rosji, z którymi są po imieniu. I nie widzą w tym niczego szczególnie złego. Dla mnie jest to horrendum. Kwestia KPO, jest bardzo prymitywnym szantażem, który ma – w założeniu – zmusić polski rząd do przekazania władzy niemieckim agentom poprzebieranym w togi sędziowskie. Pytanie czy taki numer jest w ogóle możliwy? Premier Morawiecki twierdzi, że nie. Prezydent Duda mówi, że tak. Ja nie wiem, ale może ktoś światlejszy mi to wyjaśni. Kwestia przystąpienia do strefy euro to po prostu podbój, albowiem przekazujemy zarządzanie pieniądzem  w obce ręce. W ręce niemieckie po prostu, o czym tu w ogóle gadać. Na razie mamy jeszcze jakieś pole manewru, ale od tego co wydarzy się w tym roku zależeć będzie, czy będzie się ono powiększać czy obkurczać. Istotne z mojego punktu widzenia jest to, żebyśmy przestali używać unijnego żargonu w opisie relacji z zachodnim sąsiadem, a zaczęli określać sprawy według ich istotnego znaczenia. Przyjęcie euro przez Chorwację i Bułgarię, to jest powrót Niemiec w stare koleiny polityki cesarskiej. I nie ma doprawdy znaczenia, czy chodzi o cesarstwo ze stolicą w Wiedniu czy o to ze stolicą w Berlinie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że używanie takiego języka spotka się z niezrozumieniem, albowiem ludzie chcą się komunikować w sposób nowoczesny. To zaś powoduje, że każdy unijny bełkot jest witany oklaskami. Nic niestety nie możemy na to poradzić. Obawiam się, że plan premiera oparty na zasadzie – bierz forsę i w nogi – się nie powiedzie, albowiem nawet kiedy zgodzimy się na to co oni proponują pieniędzy nie dostaniemy. Niemcy zaś wykorzystają powstałą szczelinę w prawie by wsadzić w nią but.

Oczekiwanie może się przedłużać, a jedyną nadzieja dla Polski są dziś żołnierze ukraińscy, którzy mogą, jedną ofensywą unieważnić wszystkie te rozważania. Pytanie jaka wówczas będzie oferta Niemiec i do kogo ją skierują.

  10 komentarzy do “O głęboko zranionej, niemieckiej duszy”

  1. „Jeśli oni się zorientują, że jest już po Putinie, wypchną spomiędzy siebie Rosjan i rosyjskich agentów i skażą ich na śmierć, albo długoletnie więzienie.” Tego nie zrobią. To są ich aktywa. Bez nich Niemcy będą zawsze zbyt małe. A w amerykańską ofertę już nie wierzą. 

  2. Ich wiara nie ma tu nic do rzeczy

  3. No to nie wiara a rachuby. Amerykanie nie złamią Niemców do tego stopnia, tak jak Niemcy łamią nas. To jest gra, także gra pozorów.

  4. Amerykanie muszą przełamać Niemcy, czy tam przekonać do zmniejszenia interesów z Chinami.  Generalnie pytają z kim chcecie się przyjaźnić? Niemcy dalej czekają, chcą się znaleźć w obozie zwycięzców, przy czym rozpad Rosji jak do niego dojdzie potraktują jako sygnał do rabunku po putinowskiego dobra

  5. Mówi się o pułapce Tukitydesa zapominając, że to Persja opłacała zarówno Spartę, jak i Ateny, jedno ze stronnictw. Kto miałby opłacać USA i Chiny, kto ma więcej? UDA blefuje mówiąc o nieuniknionym konflikcie. Wymyślają także w tym celu różne politologiczne błyskotki.

  6. Bije się pan o Polskę ,całym sercem ,duszą i  roztropnością Swojego- godnego pozazdroszczenia- rozumu.Jestem pełen szacunku . Świetna robota.

  7. Niemcy mają ograniczone stopnie swobody. Wszystko co robią, jest tłumione potrzebą kamuflażu. Tonują ich bazy amerykańskie i odium wojny. Na bazach, póki co, zarabiają, a odium wywabiają starą, dobrą niemiecką chemią. Kamuflaż nie jest jednak na tyle szczelny, żeby od czasu do czasu nie łypnęlo spod niego złowieszcze, kłamliwe i butne oko. Na początku stycznia ukazał się w Die Welt kolejny tekst szkalujący Polaków. Autor tekstu stawia pytanie, dlaczego Polacy przyglądali się obojętnie likwidacji getta i prawie nie pomagali Żydom? Strach się bać co oni tam jeszcze w swych robotycznych mózgach projektują. Jedno jest pewne – pod siatką maskującą drga dobrze umięśnione cielsko predatora.

  8. świetny tekst. taka jest dokładnie głowa niemieckiej ryby. merci Gospodarzu. imho rosja ma przegrać, federalizacja ma być, niemcownia chce jej po swojemu, usa tłumaczą niemcowni, że chyba ich pomahraczyło, ale nikt nie ma pomysłu na spokojny demontaż unii i rozbudowę w innej wersji niż imperialno-niemcowniowa. trochę klincz…. putin z tymi pierścionkami wyszedł jak z ofertą małżeńską do ukrainy … zróbmy monarchie, tak koło dziesięciu, wtedy wszystko będzie możliwe, pokój, pojednanie, zaleczenie ran itd … …  wiem że to sf, ale tak to widzę …  to już rzut na taśmę ..  potem śmierć albo cud …  rok spokojnego słońca by się zdał kurde …

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.