Ktoś inny może nazwałby ten tekst – o języku debaty publicznej – ja jednak pozostanę przy swoim. Od dawna postulujemy tutaj, by zmienić całkowicie język komunikacji, na taki, którego przeciwnik nie rozumie i na nim zbudować wewnętrzne lojalności. To nie będzie łatwe, ale jest możliwe. Nikt tego postulatu nie rozumie, bo odejmuje to ludziom czynnym w życiu publicznym najważniejszy atraktor – uwagę publiczności. No, ale odejmuje chwilowo, a potem przywraca, bo chodzi wszak o to, by nie powtarzać komunikacyjnych błędów, czyli – na przykład – nie dziwić się wiecznie, ciągle w tych samych miejscach dialogu, że przeciwnik stosuje podwójne standardy. Nie wykrzykiwać jak dziecko – hipokryci, hipokryci!!! Bo hipokryzja jest jednym z założeń strategii, którą stosuje Donald Tusk i jego ludzie. I wskazywanie jej nic nie pomoże. No, ale skoro już sam początek proponowanej tu, nowej strategii nie jest rozumiany, to gdzie tu gadać o sukcesie? PiS jest ustawiony w roli ofiary, a my wraz z nim. Tamci robią co chcą, a potencjalni, nowi wyborcy, którzy nic z tego wszystkiego nie rozumieją domagają się narodowej zgody i żeby było jak dawniej, bo oni się denerwują, niczym dzieci w czasie kłótni rodziców, która może zakończyć się rozwodem. I mowy nie ma, by tym ludziom wyjaśnić, że w języku konfrontacji politycznej, bo nie jest to przecież żadna debata, nie mają zastosowania proste metafory. Wręcz lepiej kiedy ich tam w ogóle nie ma, albo gdy stosuje je przeciwnik, bo wtedy łatwo uczynić z nich zarzut lub kompromitacje.
Schemat konfrontacji politycznej, z której PiS nie może wyjść zwycięsko, bez wspomagania zewnętrznego, wygląda tak: tamci stają w obronie konstytucji, co jest figurą nie propagandową, ale kabaretową. Nasi to wyszydzają, ale wchodzą z nimi w dialog, opierają się w tym dialogu na memach i symbolach wymyślonych przez tamtych i oczekują zrozumienia. Ono jest takie bardziej połowiczne. Tamci przechodzą do gróźb i wyzwisk. Nasi płaczą i wskazują, jakie to niekulturalne. Tamci szczerze i bez żenady wybuchają śmiechem. Zachowują się wręcz jak Irokezi w filmie „Czarna suknia”, kto widział ten wie. I podobieństwa te są wprost uderzające. Można by nawet wymieniać nazwiska. Takie zachowania kompletnie rozwalają wrażliwość wyborców, szczególnie tych niezdecydowanych, którym się podobał Szymon Hołownia, bo był taki grzeczny, kulturalny i proponował nowe rozwiązania. Ludzie ci na pewno poprą siłę i na pewno staną po stronie przemocy, bo nie wyobrażali sobie, że można być kimś takim, jak posłanka Filiks czy Roman Giertych. Ich postawa zaś i pewność siebie mają na wyborcę wpływ paraliżujący.
Kiedy nasi już zostaną wciągnięci w pułapkę komunikacyjną i cali zadowoleni świętują zwycięstwo, bo przecież nazwali tamtych hipokrytami i udowodnili im, wielokrotnie w dodatku, nieuczciwość oraz brak kultury, rozpoczyna się fiesta. Wszyscy robią sobie zdjęcia na jakichś zjazdach i festiwalach, pokazują swoje żony, profile i zaczynają mówić o przyszłym zwycięstwie oraz o tym, jak bardzo kochają Polskę. Następnie przychodzą wybory, takie, jak w roku 2023 i okazuje się, że jednak wyszło źle. I to tamci wygrali. Natychmiast przejmują oni wszystkie narzędzia propagandowe naszych, nie rezygnując jednak z tych, których używali do tej pory. To znaczy dalej używają ośmiu gwiazdek i babci Kasi, ale do tego jeszcze mówią o obronie granic i budowie CPK, wskazując jednocześnie całkiem zbaraniałym pisowcom, że to oni są autorami wszystkich sukcesów ostatniej dekady. Jak reagują na to wyborcy? Chcą zgody i żeby już nie musieli się zastanawiać kto ma rację. To jest bowiem dla wyborców najważniejsze. I mowy nie ma, żeby ktoś ich do czegokolwiek przekonał, albowiem wyborcom szkoda życia na polityczne przepychanki. Nie rozumieją ci biedacy, że to właśnie ich życie jest stawką w tej grze, a Tusk sprzedaje je właśnie diabłu. Zgoda jest najważniejsza i szlus…
Jakby na ironię i na potwierdzenie moich słów Giertych, nie wierzę, że przypadkiem, kreuje na bohatera prawicy byłego zomowca Olszańskiego, który, kiedy tylko opuści więzienie, na pewno dostanie jakieś propozycje polityczne i zajmie się, jak do tej pory, dewastacją komunikacji, za co wszyscy będą bić mu brawo i oczekiwać jeszcze więcej. Może nie doprowadzi to do zgody narodowej, ale przynajmniej będzie śmiesznie, bo kabarety dawno już nie nadążają za rzeczywistością, a jakieś prochy uspokajające elektorat musi łykać.
Przychodzą nowe wybory, które kandydat PiS wygrywa o włos, polegając całkowicie na sobie, swojej rodzinie i twardym elektoracie. Ogłaszamy sukces, ale ten jest od razu kwestionowany, w sposób możliwie najbezczelniejszy z udziałem wszystkich narzędzi propagandowych. Moment ten konsoliduje wyborców Tuska i daje im, po raz kolejny pewność, że dobrze wybierają. Nawet jeśli są jakieś chwilowe niepowodzenia. Instytucje międzynarodowe uznają wybór Karola Nawrockiego, ale kampania wewnątrz całkiem ogłupiałego, polskiego elektoratu trwa nadal, tak jakby tych zewnętrznych uwarunkowań nie było. Trwa, bo jest permanentna, jak makijaż Marty Wcisło. I nigdy się nie skończy. Tamci bowiem walczą o życie i władzę Niemiec nad Europą. Nasi zaś walczą o to, który ile minut dostanie na antenie telewizji publicznej, by móc demonstrować swoją szlachetność, prawdomówność, przywiązanie do tradycji, rodziny i kraju.
Sytuacja ta powoduje, że strategia PiS poprzez uznanie instytucji międzynarodowych dla Karola Nawrockiego, które nie jest w żaden sposób wykorzystywane propagandowo, oddala się od oszalałego i myślącego tylko o zgodzie wyborcy. Po drugie rozbita zostaje na szereg drobnych strategii mediów związanych z PiS, polityków partii, czy wreszcie dziennikarzy robiących przy PiS karierę.
Najbardziej widoczne jest to w ramówce TV Republika, która uchodzi za świętą krowę, jak dawniej Kurski i ani mowy nie ma o jej krytykowaniu, bo wtedy nastąpi katastrofa.
Możemy być spokojni, że nic się nie zmieni. To znaczy dopóki wybory będą akceptowane przez instytucje międzynarodowe i USA, sytuacja Polski na arenie polityki wielkiej będzie stabilna, ale całkowicie niezrozumiała dla przeciętnego wyborcy, który interesuje się tym, czy przyjadą do jego gminy migranci. Polityka wewnętrzna zaś, która już jest nieustającą kampanią wyborczą, zamieni się ciąg prowokacji, wygłupów, szaleństwa, kończącego się czasem tragicznie, jak w przypadku tej biednej dziewczyny z Torunia. Wymienione zaś kwestie zastąpią całkowicie komunikację istotną. Nie będzie zgody, nie będzie nawet wymiany zdań, a jedynie coraz bardziej brutalne demonstracje. Podsycane w dodatku przez media i zainstalowanych tam błaznów. I takim właśnie korowodem rozpoczniemy nasz marsz ku oddaniu własnego bezpieczeństwa i mienia w ręce obcych, którzy – kiedy już osiągną swoje wielkie cele – przestaną się nami zupełnie interesować.
Wiem, wiem, nikt nie zrozumie o czym tu mówimy, a jak zrozumie, to powie, że przesadzamy, bo wystarczy wyjaśnić ludziom, że tamci są hipokrytami i po kłopocie. Oni na pewno zrozumieją. Otóż nie. Kluczem do sprawy i do sukcesu są warunki lokalne i osobnicze, można więc tylko powtórzyć za Mahatmą Gandhim – niech każdy nauczy jedną osobę. Kłopot jednak w tym, że nas jest za mało, a wybory, jeśli wygrywamy, to zawsze o włos. Należy więc postawić jeszcze jeden postulat – konieczne jest istnienie organizacji nieformalnych o dużej dyscyplinie wewnętrznej, które absorbować będą ludzi niezdecydowanych, ale wpływowych. Organizacje te winny działać dyskretnie i nie epatować, jak Wojownicy Maryi, ksiądz Stryczek, czy obrońcy granic, swoimi szczerymi intencjami. No, ale to już są całkowite mrzonki. Ludzie wszak angażują się w politykę i komunikację po to przede wszystkim, by zwracać na siebie uwagę.
I na tym kończę.
Jak już ogłosiłem, Sasza pracuje u mnie od maja, a więc nie zebrał jeszcze i nie dołożył sobie na czynsz. Zmuszony jestem więc ogłosić nową zbiórkę. Zdaję sobie sprawę, że jest to kolejna zbiórka i entuzjazmu raczej nie wywołam, ale też się go nie spodziewam. Takie są jednak okoliczności i nic na to nie poradzę. Jeśli ktoś będzie chciał pomóc, to pomoże, a jeśli ktoś nie chce, nie się powstrzyma od komentarzy i uwag.
https://zrzutka.pl/438wfv#description
Zostawiam jeszcze trochę złogów magazynowych
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/dzielo-jednego-zycia/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/chachary-ludowa-historia-gornego-slaska/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sledztwo-w-sprawie-sledztwa-fatimskiego/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kto-zabil-bartolomeo-berecciego/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/rock-and-roll-czyli-podwojny-nokaut/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kto-sie-boi-angielskiego-listonosza/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sylwetki-zbigniew-sujkowski/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/katastrofa-kaliska-1914/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/studia-z-dziejow-polskich-sil-zbrojnych-na-zachodzie-2/
Przydaloby sie zrobic ankiete na temat preferencji politycznych wsrod klientow KJ, a nastepnie dostosowac do nich marketing wydawnictwa. Na dluzsza mete kokietowanie PiS i jednoczesnie sprzedawanie produktow (ksiazki, konferencje…) wyborcom Konfy moze spowodowac, ze czytelnicy beda szukac strawy duchowej gdzies indziej.
Jezeli o mnie chodzi, to nie interesuje sie polityka, ale w tej chwili najblizej mi do Konfy i do Macieja Maciaka.
Kolejny b. mądry tekst Szanownego Gospodarza, wskazujący problemy iskrzące się „niczym oczy cichego upiora spod darni”.
Uruchomienie hermeneutycznej komunikacji na dużą skalę jest zadaniem trudnym. Zwłaszcza że strona przeciwna dobrze rozumie zagrożenie.
PiS to nie ofiara, tylko oferma („batalionowa”). Oto czytam: „Posłowie PiS jadą na granicę” – i cisza. Ilu? Dokąd? Co zdziałali? – Cała (nie)skuteczność PiS jak na dłoni: hasełka dla mediów.
Okazuje się, że prawdziwym zagrożeniem nie są migranci – tylko „bojówki” ROG. Samoorganizacja oddolna społeczeństwa: oto ten Las Birnamski, który spędza sen z powiek naszego Makbeta. Despotyzm wewnętrzny stanowi rekompensatę za serwilizm na zewnątrz …
W s p ó l n e patrole? Krążą informacje że w DE wystarczy że migrant ma reklamówkę z Polski, aby w sposób konieczny wynikało z tego, że przybył przez Polskę – jakaż tu może być „współpraca”?
O żadnej współpracy nie ma mowy
Dzień dobry. Ja myślę, że „tamci” nie walczą o życie – bo nic im się nigdy nie stanie, o czym wielokrotnie się już przekonaliśmy. I nie o władzę Niemiec nad Europą, ale o zwykłe dopchanie się do koryta, w czym Niemcy pomagają im jak potrafią (dobrze, że nie potrafią…), bo są z nimi dogadani na wspólne eksploatowanie tego, co jeszcze zostało z Polski. Na szczęście to się nie podoba innym amatorom łatwych zysków, więc tamtym wygrać do końca nie pozwalają. Musi być stan chwiejnej równowagi, bo wtedy można zrobić każdy przekręt i na każdego zrzucić winę. A że trzeba się trochę nakombinować? Ha, koszta własne, zawsze się znajdą chętni podwykonawcy, za rozsądną dolę. Pozostaje życzyć wszystkim elektoratom udanej zgody dupy z batem i zająć dyskretnie własnymi sprawami.
Ja bym uderzyl w dostepnosc alkoholu i jednak forsowalbym haslo abstynencji. Wyglada na to, ze pijany kreol z nozem nie zdzierżył po wypiciu polskiego mocnego alkoholu. Po piwie Mentzena tak by mu nie odwalilo, a dobre jakosciowo wysokoprocentowe trunki nie sa dostepne dla przecietnej kieszeni.
https://sklep-manufakturawodek.pl/cachaca
Migrantow trzeba wpuszczac, ale tylko tych w krawatach.
Dwa dni temu pokazał re prasie protest rady ambasadorów przeciwko zaprzysiężeniu elekta. Wyglądało to na protest mocarstw zachodnich. Po kliknięciu artykułu okazało się iż to polscy ambasadorzy itd. No ale ile osób kliknie żeby sprawdzić?
Bardzo ciekawa informacja w dzisiejszym odcinku dr Szewko o młodzieży z gór w tamtym państwie. To tak na marginesie rozważań o wewnętrznej organizacji zwartej i gotowej. Oraz rozumiejącej się.
Polski przemysł spirytusowy tak zaczyna uwierać szkopów że zaczynają się troszczyć o abstynencję w Polsce?
Sam Darek Matecki działa za cały wojewódzki oddział straży granicznej w Szczecinie, więc nie pisz na rympał że nikt nic nie robi.
Najwyraźniej oczekiwanie zrozumienia i drugiej strony jest zbędne. Może poprawiać samopoczucie posłom PiS, bo tacy kulturalni itd. Ale jest nieskuteczne.