Zacznę od żartu, który się tu ujawnił mimowolnie wczoraj. Nie miałem świadomości, że za komuny ulica przy tak zwanym domu bez kantów, gdzie była kiedyś księgarnia Bellony i sztab generalny nosiła nazwę Bagińskiego. Kim był Bagiński zorientowaliśmy się wczoraj, wielkim, polskim patriotą, wywodzącym się z rodziny o głębokich tradycjach, który postanowił uszczęśliwić ludzkość we współpracy z towarzyszami radzieckimi. Ktoś, nie wiadomo kto, wpadł na pomysł, by pozbawić życia jego i jego kolegę Wieczorkiewicza, za pomocą emocjonalnie wzmożonego policjanta Muraszki. Ten, po zastrzeleniu obydwu został osądzony i skazany na dwa lata, ale wyszedł po roku. Oskarżycielem był Kazimierz Rudnicki. Mogę się mylić, a sprawdzać mi się nie chce, ale ten Muraszko jest dziś, zadaje się bohaterem. Nikomu bowiem nie może przyjść do głowy, że on mógł być zamieszany w jakąś intrygę. W jaką? A to już trzeba sprawdzić za kogo mieli być wymienieni Bagiński z Wieczorkiewiczem. Ja dziś piszę o czymś innym, a Wy zróbcie to sami. Być może nie ma w tym żadnej tajemnicy, ale moim zdaniem jest.
No, ale gdzie jest żart? Oto sztab główny przez całą komunę mieścił się przy ulicy imienia zdrajcy, którego załatwili za pomocą podstawionego człowieka jego koledzy z zaprzyjaźnionych partii lewicowych. Po roku 1989 zmieniono nazwę ulicy, przy której się ten sztab mieści i dziś nosi ona nazwę Karaszewicza-Tokarzewskiego. Jest bardzo krótka, a na jej końcu stoi pomnik Józefa Piłsudskiego. Jak wiemy znak znaczy, wobec takiego namnożenia znaków, trudno przypuszczać, by ktokolwiek rozpoczął w Polsce jakąkolwiek dyskusję od doktrynie państwa. To są bajania dla dzieci. Stanie się tak, jak ta ulica będzie się nazywać św. Jerzego, nie wcześniej. Coś mi się jednak zdaje, że ona będzie prędzej nazwana imieniem Smoka Wawelskiego niż św. Jerzego.
Ponoć wczoraj, w telewizorze, Janecki ze Świetlikiem spierali się o odpowiedzialność prawicy za zamach na Narutowicza. Janecki próbował coś tam Świetlikowi klarować i wysuwać jakieś sugestie, ale tamten wiedział lepiej. Jak mógł nie wiedzieć? Przecież przeczytał wszystkie książki Dariusza Baliszewskiego?! I prac innych wybitnych historyków też pewnie nie ominął.
Wbrew oczywistym faktom, wbrew relacji z procesu, która, nie licząc tego mojego wydania, ukazała się drukiem raz jedynie, wszyscy wiedzą, że odpowiedzialna za zamach na prezydenta jest prawica. No, a do tego prawica ta bardzo chętnie się do winy przyznaje, albowiem Narutowicz był mason i mu się należało. To jest jeden z objawów syndromu sztokholmskiego, na który cierpi prawica w Polsce. Chodzi o to, by każdy tak zwany prawicowiec mógł wyrazić siebie poprzez udział w sfingowanej partii pokera, w której rozdaje się znaczone karty. Na koniec zaś wywraca stolik i oskarża prawicę o oszustwa i chęć mordu. I to się nie zmieni, albowiem prócz syndromu sztokholmskiego prawica w Polsce dotknięta jest jeszcze swoistą manią fetyszystyczną. Kupuje u Żydów różne świecidełka, obwiesza się nimi i wskazując na nie każe innym ludziom, nieco przytomniejszym, żegnać się krzyżem świętym kiedy na to patrzą. I tak jest, na przykład z Niewiadomskim.
A jeśli idzie o redaktora Świetlika, to prowadził on kiedyś dodatek do Superaka, który nosił tytuł To robić. Nie wiem, do których masonów Świetlik należy, ale gdyby nie należał do żadnych, to naczelny z całą pewnością nie pozwoliłby mu w ten sposób zatytułować dodatku do tabloidu. Nie ma takich naczelnych. Brednia ta zaliczyła w końcu padaczkę i ją zamknięto, a Świetlik mógł wreszcie zostać telewizyjnym ekspertem od wszystkiego. Głownie zaś od pilnowania, by nie zmieniło się nic w głównych założeniach propagandy lansowanej w mediach. Jej skuteczność polega na tym, że do dystrybucji wyznacza się człowieka, który kieruje periodykiem To robić, a cała reszta ma uwierzyć, że posiada o stosowne kompetencje do zajmowania się tą dystrybucją.
Wczoraj georgius przypomniał mi o jeszcze jednej sprawie, która mi umknęła. Nawet dostałem na tę okoliczność jakieś informacje od niego, ale w powodzi wycinków, artykułów, skanów, gdzieś to przepadło. Oto w Zachęcie, w dzień zamachu, miała być odsłonięta rzeźba Ludwika Pugeta, wyobrażająca żołnierza błękitnej armii. I ta rzeźba była przynętą na generała Hallera, który miał się o oznaczonej godzinie zjawić w Zachęcie i zginąć zamordowany w słusznym gniewie przez tajniaka, nie mogącego ścierpieć, że prawicowiec Niewiadomski zabił prezydenta. Zupełnie tak samo, jak to się stało później z patronem sztabu generalnego LWP, Bagińskim.
Mogę pisać takie rzeczy spokojnie, albowiem i tak nikt w to nie uwierzy, a Baliszewski dalej będzie opowiadał, że prawica chciała 12 grudnia zrobić zamach stanu za pomocą okutych lasek i maszerowała pod sejm czwórkami, blokując całe Aleje Jerozolimskie.
Jakiś czas temu podobne rozważania blokowane były przez poważnych dyskutantów wołaniem – spisek, spisek, to spiskowa teoria! To nie jest teoria, ale tak się układają fakty, to po pierwsze, po drugie, zaś, telewizyjni gawędziarze mają dziś taką konkurencję, że na zwyczajnym plumkaniu o odpowiedzialności prawicy nie zarobią ani grosza. Muszą więc sięgać po inne rozwiązania, ale jak widać idzie to opornie i czynią to w taki sposób, by jednak zachować dotychczasową hagadę.
Problem tych ludzi polega na tym, że ich umysł nie ogarnia skali i złożoności politycznych intryg. Polega on także na tym, iż nie wierzą oni w to, że ktoś może coś planować w perspektywie dłuższej niż jedno człowiecze życie. A tak przecież jest, od tego są właśnie organizacje polityczne i religijne o charakterze poważnym. No, ale my żyjemy w okolicznościach, w których ekspertem od polityki jest redaktor pisma To robić, a sztab generalny mieści się przy ulicy Karaszewicza Tokarzewskiego.
Poprzez to niezrozumienie skali i złożoności muszą oni adresować swoje komunikaty do kogoś, kto w ich mniemaniu jest od nich głupszy. Nie ma takich osób, to jasne, ale wtedy trzeba stworzyć sobie model. I tu medialna prawica i lewica idą wespół, pod ramię i dzięki temu powstają takie gnioty jak Ludowa historia Polski.
Na dziś to tyle. Dziękuję za uwagę.
A w Szczecinie było skrzyżowanie: Armii Czerwonej i Królowej Korony Polskiej i był tam konsulat NRD.
Jest ulica Przyjaciół żołnierza. Mało kto wie, że nazwa powstała w latach 50 – wcześniej nosiła nazwę gen. Hallera. (Haller wtedy jeszcze żył)
Podróże do źródeł to jak chodzenie po bagnach ☺
Coś w tym jest
Zrobili po wojnie ulicę Hallera? Nieźle…
no proszę, w galerii była przygotowana prowokacja -rzeźba hallerczyka-
nigdy o tym nie słyszałam a przecież to było, a jednocześnie jakie przewrotne, wplątać generała i sprzątnąć go /wykorzystując/ rzeźbą hallerczyka
/próba zabicia generała tym co utworzył i do zwycięstwa poprowadził/
Czytając tu wcześniej o tym, że gen. Haller jako pierwszy zaakceptował Narutowicza jako legalnego prezydenta Polski i późniejszych prowokacjach wobec generała, postanowiłem zajrzeć do Wikipedii, żeby zobaczyć co tam napisali o >polskim faszyście<. Jest duża notka biograficzna opisująca rodzinę, wykształcenie i przebieg kariery, Ale gdy dochodzimy do Narutowicza mamy taki fragment: „(…) Ze względu na swoje nacjonalistyczne poglądy był uważany za osobę współodpowiedzialną za szerzenie nastrojów antysemickich w Polsce, w tym m.in. za rozruchy antyżydowskie w Częstochowie w 1919 roku, w których wzięli udział żołnierze „Błękitnej Armii”, a także za wywołanie atmosfery nagonki na prezydenta Gabriela Narutowicza, jako wybranego „żydowskimi” głosami.„
Myśleli że nie żyje.
„ten Muraszko jest dziś, zadaje się bohaterem” – Michaił Muraszko jest obecnie ministrem zdrowia Federacji Rosyjskiej ☺
Hallerczycy! Do pługa!
O nazwach ulic. Pierwszy okres PRL, to czas pacyfikacji ludności z użyciem propagandy patriotyczno-religijnej (odbudowa warszawskich kościołów i święcenie kamieni węgielnych) i wprowadzanie przedwojennych „bohaterów” socjalizmu (z wyjątkiem Piłsudskiego). W ten sposób ulica Wiejska stała się w roku 1946 ulicą Daszyńskiego i przetrwała do roku 1949. Ciekawe, kto zorientował się, że Daszyńskiemu blisko było do Niemiec. W roku 1986 w świetnym miejscu na Woli (niedaleko dawnego socjalistyczno-mafijnego Kercelaka) otwarto rondo Daszyńskiego. Ciekawe, kto zorientował się, że będzie to bliskie liderom Solidarności. Ostatnio Strajk Kobiet wykosztował się na nową tablicę przy tym rondzie, sugerując, że to powinno być Rondo Praw Kobiet. Polska prawica nie załapała szansy.
wolałabym , żeby to było rondo ładnych kobiet , byłby to jakiś wybieg aby Opatrzność starannie rzeźbiła, bez fuszerki, bo te pchające się na afisz i do tych praw, to jednak niedoróbki
Ładnych to brzmi nieźle, ale dla przyciągnięcia bogatych turystów powinno być Pięknych, a jak Warszawa ma zostać stolicą światowej turystyki to może być Tanich.
Jedno drugiego nie wyklucza – ale dla pewności powinno być : Pięknych i Tanich.
Jest taki sklep w Jaśle „Tanie Trofea”.
Niezłe, pożyczam
o wszystkim
od razu manipulacja, ustalacie cenę, jak w tym dowcipie , którego nie przytoczę bo stawia panie w złym świetle,
tabliczka – rondo praw kobiet – wystawiły takie quasi -marianny rewolucji- zawsze gdzieś przeszkolone, z zapleczem finansowym, podpisały cyrografy i muszą projekt przeprowadzić
a prostoduszne dzieciaki zwietrzyły drakę, gdzie można gromadnie powrzeszczeć, kiedy przy temperaturze powietrza nieco powyżej zera, zsiniały kostki /moda na gołe bezskarpetkowe kostki u nóg/ to wróciły do domów, na placu boju pozostały te, które podpisały cyrografy,
twórcy tego wrzeszczącego projektu przyjęli wariant kulturowy z nizin społecznych, no w nizinach jeśli piękne to tanie /vide literatura XiX wieku/ to może i jest jakaś racja w propozycji 'piękne, tanie … ale z nizin’
z nizin społecznych , no bo te wulgaryzmy, wrzaski, opluwanie, wyzwiska ….
tanie trofea z nizin kulturowych /może być ?/
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.