sty 052020
 

Na początek ważna deklaracja. Cygańska muzyka zaczyna mnie fascynować dopiero przy drugiej półlitrówce, nigdy wcześniej. Kiedy zaś zaczynam śpiewać pieśń, której refren brzmi: a ja nie wiem, nie wiem po co, lubię chodzić ciemną nocą….To znaczy, że jest już bardzo źle. Teraz do rzeczy.

Jak wiemy społeczność cygańska jest zamknięta, tajemnicza i opisywana przez zafascynowanych nią ćwierćinteligentów w sposób daleki od prawdy. Mistrzem w zakłamywaniu życia i działalności Cyganów, był Jerzy Ficowski, który był także specjalistą od Brunona Schulza. Mnie to zawsze szalenie dziwiło, że można z jednej strony obrabiać tych biednych Cyganów, a z drugiej pisać książkę „Regiony wielkiej herezji”. No, ale dziś nie o tym. Kim są Cyganie? Lub, jak się dziś ich zwie Romowie? Ja pozostanę przy starej nazwie, bo wszyscy jej używają, nawet sami zainteresowani. Nie ma się więc o co obrażać. Nie będziemy tu wchodzić wcale w jakieś głębsze analizy, w jakieś histerie obyczajowe i nie będziemy się ekscytować romansami Bronisławy Weiss zwanej Papuszą. Opis ten, jak wszystkie poprzednie wyjdzie od kwestii praktycznych. Czym zajmują się Cyganie? Nie pracują przecież, mają swoje tajemnicze życie, którym – na polecenie władz PRL, inaczej byłoby to niemożliwe – zajmował się Jerzy Ficowski. Nas to życie nie interesuje. Powtórzmy więc – czym zajmują się Cyganie? Oni zajmują się dystrybucją. To jest podstawa ich egzystencji. Jest to jednak dystrybucja szczególnego rodzaju, albowiem jest niewidoczna. Dlaczego? Otóż dlatego, że pozostaje poza dostępnymi kanałami, do których każdy może wpaść, żeby sobie tam coś kupić. Cyganie, dystrybuują dobra w sposób niewidoczny dla postronnych obserwatorów. Przez stulecia całe nazywano ich złodziejami, ale ja tak czynił nie będę, bo to jest niegrzeczne. Opowiadano także żarty o tym, że Cyganie sprzedają patelnie, a te mają właściwości rewelacyjne. Były to ponoć zwykłe patelnie kupione w żelaźniaku i żenione z ręki po domach. Nie wiem czy tak było, ale cygańskie patelnie to fakt. Co w takim razie charakteryzuje prowadzoną przez nich dystrybucję? Jest ona wyjątkowa. Po pierwsze ze względu na szczególny towar, po drugie ze względu na jego pozyskanie, po trzecie ze względu na metody marketingowe. I niech się tu nikt nie śmieje, bo to są sprawy poważne. Cyganie mają swój język i konia z rzędem temu, kto wskaże gdzie można się tego języka nauczyć. Czy są jakieś lektoraty romskiego, na które uczęszczają gadziowie, czyli tacy jak my? Ja o nich nie słyszałem. To znaczy, że obsługa opisanej dystrybucji odbywa się przy użyciu hermetycznego całkiem języka, którego nikt pojąć nie może. To nie wszystko. Społeczność cygańska jest zhierarchizowana. Słyszałem o tym od jednego przedstawiciela społeczności romskiej, ale on podnosił głównie aspekty obyczajowe tego faktu. Nie zastanawiał się co jest podstawą owego, silnego ponoć bardzo rozwarstwienia. Moim zdaniem – taka hipoteza – jest nią rodzaj dystrybuowanego towaru. Jasne jest, że jak ktoś pochodzi z rodziny, która zajmuje się obrotem diamentami przywożonymi z Australii i ponosi stosowne do tego zajęcia ryzyko, nie będzie się zadawał z człowiekiem, który para się pokątną dystrybucją zwierząt pociągowych pozyskiwanych w sposób do końca nie rozpoznany. Choć obaj przecież należą do tej samej społeczności, do tej samej grupy kulturowej, mówią tym samym językiem i znają te sam piosenki, a ich dziewczyny ubierają się w takie same stroje. Nie może tego robić, bo byłoby to ze szkodą dla funkcjonowania całego systemu dystrybucji. Żeby ten stan utrzymać hierarchia musi być sztywna i mieć głębokie uzasadnienie rytualne. To jest zrozumiałe, mam nadzieję.

Jeśli idzie o Cyganów opisano już chyba wszystkie aspekty ich życia z wyjątkiem tego jednego – funkcjonowania społeczności jako niejawnej sieci dystrybucyjnej. Czy społeczeństwo romskiej jest aż tak silne by obronić się przed inwazją innych kultur? Panuje powszechne przekonanie, że tak. Moim zdaniem jednak, jest odwrotnie. Społeczeństwo romskie zostałoby dawno wchłonięte, gdyby nie to, że istnienie niejawnych sieci dystrybucji, obsługiwanych przez zamknięte, hermetyczne środowiska, jest ważnym elementem gospodarki globalnej i pełni w niej istotną, ale nie rozpoznaną przez postronnych funkcję. Ktoś Cyganów potrzebuje i do tego potrzebuje ich takich, jakimi oni są. Dlatego właśnie wszyscy Cyganie mogą spać spokojnie. Nic im, ani ich dzieciom nie grozi, dopóki będą sobą. Nawet trendy asymilacyjne nie będą zwalczane, tolerowani będą także tacy, którzy niosą kaganek oświaty pod cygańskie strzechy i usiłują kształcić młodzież cygańską na uniwersytetach, żeby zapewnić jej lepszy start w życie. To jest nieporozumienie moim zdaniem. I to bardzo głębokie. Królowie cygańscy zapewne tolerują takie zachowania, ale tylko dlatego, że jest na to pozwolenie. Gdyby go nie było o żadnym studiowaniu, ani starcie w życie nikt by nawet nie pisnął. Poza tym, warto zwrócić uwagę, że tak zwane nowoczesne narody, jak Polacy choćby, chłoną wzory kulturowe z zewnątrz i w zasadzie dziś nic poza językiem, w którym komunikują się słabo, im nie pozostało. Cyganie zaś trwają, ale trwają dlatego, że mają ważne zadania do spełnienia. I są potrzebni.

Pozostawiamy teraz Cyganów na boku i przechodzimy do słowa cyganeria, którym określa się czasem artystów. Dziś to już sprawa przebrzmiała, bo artyści, wszyscy jak jeden są koncesjonowani, a także koncesjonowany jest ich bunt, który – tak było zawsze – służył do podnoszenia wyników sprzedaży.

Jeśli więc artystów nazywano cyganerią, fakt ten musiał mieć jakąś przyczynę? Powszechnie mniema się, że chodziło o tak zwane bujne życie, które przypominało życie cygańskie. Tyle, że nikt naprawdę nie miał pojęcia jak żyją Cyganie. Złudzeniem było i jest nadal, to, że oni jeździli z miasta do miasta, nic nie robili, w najlepszym razie kradli i tańczyli wieczorami przy ogniskach. Było inaczej. Tabory miały funkcję dystrybucyjną. Cyganeria zaś artystyczna żyła trochę inaczej. Dobrze opisuje to Boy Żeleński w tych fragmentach swojej prozy, które dotyczą Stanisława Przybyszewskiego. Oni wszyscy siedzieli w jednym miejscu i chlali. Nie tworzyli niczego, nie pisali, czasem coś zaśpiewali. Po co więc istnieli? Otóż istnieli i byli chronieni, ponieważ, tak jak prawdziwi Cyganie, zajmowali się pilnowaniem niejawnych kanałów dystrybucji. I niech się nikomu nie zdaje, że można było zostać artystą-cyganem, tylko z tego powodu, że człowiek ładnie malował, albo mówił i pisał do rymu. To jest złudzenie, żywe także dzisiaj. Społeczność artstów-cyganów była silnie zhierarchizowana, bynajmniej nie według klucza – ten co najładniej maluje, albo najładniej śpiewa, ma najwięcej do powiedzenia. Klucz był całkiem inny, niejawny, a do jego utrzymania i co za tym idzie utrzymania wewnętrznej spójności i hierarchii grup artystyczno-cygańskich służyły tak zwane nowe trendy w sztuce. To szczególnie dobrze widać było w ośrodkach prowincjonalnych, bo taki Picasso jednak musiał mieć opanowany warsztat, inaczej nikt by go do systemu niejawnej dystrybucji nie wpuścił. W takim Krakowie jednak już bywało różnie. W zasadzie wystarczyło mniej lub bardziej udatnie naśladować tak zwane trendy, żeby utrzymać się wysoko w hierarchii. Resztę robiła propaganda, czyli prasa zaprzyjaźniona z artystami cyganami. Zwróćmy uwagę, że artyści cyganie zawsze mają przyjaciół. I to nie byle gdzie – po redakcjach, na uniwersytecie, w policji. Im mniej umieją i im bardziej są wtórni tym tych przyjaciół więcej. Dlaczego? Otóż dlatego, że lepiej się oni wtedy nadają do dystrybucji niejawnej towarów, uchodzących za szczególne, pozyskiwane szczególnymi metodami i sprzedawane także za pomocą metod szczególnych. W przypadku artystów słabych, wtórnych i zależnych od trendów te ostatnie są dziś po prostu pod ochroną państwa. Czy prócz podobieństw pomiędzy Cyganami a artystami, które tu wymieniłem, są jeszcze jakieś różnice? Mam na myśli różnice istotne, a nie różnice w strojach, języku czy sposobie podrywania dziewczyn? Moim zdaniem jest jedna, najważniejsza – artyści są chronieni przez organizacje lokalne, na przykład przez państwo polskie, albo poszczególne miasta, a Cyganie sprzedający patelnie po domach pozostają pod czujnym okiem organizacji globalnych. Są więc w dużo bardziej komfortowej sytuacji. I tak już pozostanie.

  29 komentarzy do “O istotnych znaczeniach ukrytych w wyrazie „cyganeria””

  1. Cyganie żyli(ją) ze sprzedaży świnek cyganerii ☺
     

  2. nie tylko świnek, jeszcze jakieś jajko Faberge, było opisane jakiś czas temu w lokalnej gazecie. Może to były np Głos Nowej Soli, czy coś podobnego, lokalnego …. może . Gazeta zamieściła reportażyk o tym jak w Nowej Soli na dworcu kolejowym, siedzący przy stoliku cygan „kulał” po stoliku jajko Faberge i ono za niedługo znalazło się w ofercie sprzedażowej na jakiejś światowej aukcji. Zapamiętałam to zdumiona tym że: jakiś cygan – jajko Faberge – dworzec kolejowy miasteczka – aukcja znana w świecie. No jakiś cud . I jeszcze w jakiejś gazecinie o tym piszą. To wyglądało tak, jakby artykuł z lokalnej gazety miał powiadomić że jajo przejechało pół świata i trafiło gdzie trzeba. 

  3. a jeszcze kiedyś na przełomie lat 50-60 -tych,  było mówione że cyganie mają nowego króla i że ten pan nazywał się Kwiek. Niedużo o tej zbiorowości wiemy. 

  4. gdzieś tu w internecie przeleciały słowa Przybyszewskiego „norma to głupota, degeneracja  to geniusz” i tak sobie pomyślałam , autor mógł bredzić, nie musi w dzisiejszych czasach dzieci wychowywać kiedy akurat zapanowały warunki nakazujące wychwalanie i stosowanie tego rodzaju odlotu. Draniu napisał na SN, że gadki Przybyszewskiego to bajki z mchu i paproci, ale kurcze blade …. jakoś tym bzdurom nazywanym teraz poprawnością … ludzie się podporządkowują…

  5. Cyganerii nie stać było na świnki

  6. Pan Kwiek był jednym z najsłynniejszych przestępców w kraju

  7. No nie mogę:
    gdzie sens gdzie logika:
    Tuska  lał ojciec to niedobrze,
    Biedroń lał matkę to dobrze
    będzie kandydatem na prezydenta 

  8. Oczywiście, że Draniu zrozumiał, tylko komentarz oparł na tym co w gazetach, nie zagłębiał się… 
    Skomentować tę społeczność  dobrze, z takiego socjologiczno – bytowego oglądu, to mogą pracownicy MOPS-ów w miasteczkach gdzie te społeczności pobierają zasiłki. Czasami się słyszy o zdarzeniach od których włosy stają dęba na głowie. ale lokalne gazeciny o tym nie piszą a urzędnicy MOPS (głośno) nie mówią  

  9. Tradycyjnie nie odróżniamy Cyganów od Rumunów, a Francuzi nie odróżniali Cyganów od Czechów, stąd wzięła się bohema. We Wrocławiu mieszka dużo Romów i Sinti
    https://gazetawroclawska.pl/wroclaw-stolica-romow-mieszka-ich-u-nas-najwiecej-w-polsce-jak-zyja/ar/878286
    https://www.tvsudecka.pl/wiadomosci/59464,olimpiada-romska-w-klodzku
    Repatrianci przybyli z Polski też żyją tutaj jak cyganie – 75 lat po wojnie i po 30-tu latach transformacji miasto tak wygląda:
    https://gazetawroclawska.pl/obraz-nedzy-i-rozpaczy-zobacz-jak-wygladaja-podworka-w-centrum-wroclawia-zdjecia/ar/1055118
    A tu chłopaki wymiatają:
    https://www.youtube.com/watch?v=pT4IufMeyYA
    ale gdyby Polacy nie byli gnojeni od urodzenia na każdym kroku (również przez swoich), to też mielibyśmy wielu znanych, czynnych, utalentowanych muzyków. W ogóle niektóre elementy kultury romskiej są warte naśladowania np. życie rodzinne. Polskie rodziny mają trudne życie i nie mają sformalizowanych zasad. Oceniając rzecz z dystansu widzę, że Polacy ogólnie mało mówią, ukrywają swoje spostrzeżenia i emocje, niechętnie rozmawiają, a jak coś mówią to często kłamią. Np. nie dowiedzieliśmy się, czym właściwie cyganie handlują.

  10.  dwie sfery które nie pracowały a żyły: cyganie i cyganeria, no i ci pierwsi żyli z obsługiwania dystrybucji jakichś towarów a ci drudzy (vide Puccini)  żyli z kontaktów z ekscentrycznymi angielskimi dżentelmenami, bogatymi i wiekowymi radcami stanu, bogatymi wicehrabiami 
    ta pierwsza zbiorowośc dyskretna w swoich modus vivendi i modus operandi, ta druga zbiorowośc wcale nie tajemnicza ale  i barwna ekscentryczna, wesoła, hulaszcza, a jeśli jest tragedia to trzeba ja opić itd  

  11. Cygan, od którego kupiłem książkę Ficowskiego o Cyganach, stwierdził, że Cyganie rumuńscy przyjeżdżający do Polski próbują ich traktować jak podobnych do siebie, oczekując różnych dziwnych zachowań, a przecież Cyganie polscy są wtopieni w polską kulturę i są zupełnie inni. I dlatego jak wracają do Polski to czują, że wracają do ojczyzny i są Polakami. Po latach dowiedziałem się, że ten Cygan miał matkę etniczną Polkę, która jego ojca etnicznego Cygana wyciągnęła z niemieckiej masakry.
    Inny Cygan opowiedział historię syna, który trafił do brytyjskiego więzienia. Nieproszeni pobratymcy przynieśli mu 50 tysięcy funtów na kaucję. Gdy powiedział, że nie wie kiedy odda, powiedzieli mu, że odda, kiedy będzie miał.
    Widziałem scenę w polskim szpitalu, gdzie nagminnie rodziny chorych są gonione i traktowane jak obcy element przez polski personel (bo np. personel arabski rozumie rolę więzów rodzinnych i nie stawia na ogół żadnych ograniczeń w kontaktach z rodziną chorego), jak matka młodego cygańskiego chłopaka nie chciała zostawić go samego na noc i została, częściowo śpiąc na podłodze w pokoju obok, przy pomocy polskich pacjentów.
    Z kolei były dyrektor muzeum w Kozłówce, prowadzący klimatyczny pensjonacik, opowiedział historię rozmowy z cygańskim gościem. Cygan zasypał go historyczną wiedzą na temat mebli, którymi handlował, imponując zawodowemu historykowi sztuki.
    Z tych anegdot nie wynikają żadne ogólności, ani o wykształceniu Cyganów, ani o ich kulturze, zwyczajach, zajęciach itp.  Jednak bez takich przypraw potoczny wizerunek społeczności może być mocno zdeformowany.
    A czy Jacek Cygan zmienił już nazwisko na Jacek Rom? Bez takiego zabiegu, na szczęście, nie da się odtrąbić zwycięstwa postępactwa.

  12. kaucja to pikuś w sytuacji, gdyby ziomek coś by chlapnął o modus operandi swojej społeczności, uwiedziony jakimś wabikiem zaproponowanym przez Policję. Nigdy nie wiadomo, oni są na pewno czujni w tej materii, a pieniądze… przecież odda kiedy będzie miał…

  13. W związku z pytaniem „czy Jacek Cygan zmienił już nazwisko na Jacek Rom?” przypomniałem sobie taką ciekawostkę niezupełnie w temacie, jak to pewien jegomość, uważający się za Białorusina (dokładniej za potomka niegdysiejszych obywateli Wlk.X-stwa Litewskiego), lecz operujący – żeby było śmieszniej – językiem rosyjskim, oraz – żeby było jeszcze śmieszniej – noszący nazwisko Igor Litwin (tak, tak po polsku – litwin, nie żaden lietautas, czy np. litowiec) bezlitośnie wyśmiewał w swojej internetowej publikacji ruską politykę historyczną (tę uprawianą już od kilku stuleci), m.in. o rzekomej wielkiej bitwie na Kulikowym Polu, kończącej rzekome „tatarskoje igo”, o rzekomym wielkim udziale pułków smoleńskich w bitwie pod Grunwaldem (abstrahując nawet od faktów, że były litewskie, smoleńskie dwie chorągwie spośród bodajże stu innych) i t.p.
    Ale wspomniał też, jak ruscy zrobili w konia lietautasów z żemajtami, gdy ci zażądali, bodajże za pierwszej niepodległości, litewskich historycznych dokumentów z okresu ww. Wlk. X-twa, pokazując im figę wobec faktu, iż wszystkie dokumenty były najpierw ruskie (nie mylić z rosyjskimi), a potem polskie. 

  14. Mnie jeszcze w latach  80-tych…
    … ktos pokazywal  posesje krola Cyganow… nie pamietam tylko czy byla ona w Garwolinie czy w Zelechowie  !!!

  15. Mysle, ze…
    … potrafilabym odroznic Cygana od Rumuna… chociaz ludzie potrafia „grac” niesiebie  !!!
    A chlopaki z kapeli  AUTENTYCZNIE  wymiataja… mialam pare lat temu takie niezapomniane zdarzenie, ze jeden taki Cygan z Rumunii gral na skrzypcach rozne takie „standardy swiatowe” – tylko dla mnie (w metrze)… ale jak on gral,  Panie kPk… no  normalnie niebo  !!!
    Czym oni handluja w Polsce  ???   Jestem przekonana – po dzisiejszym genialnym wpisie Gospodarza –  ze  PATELNIE  i inne temu podobne drobiazgi – to zaslona dymna  !!!

  16. gdzieś też na trasie do Poznania pokazywano mi perły archi-tektury cygańskiej, niestety nie w naszym guście,  były to jakieś takie „pałace” w kształcie koron, no nawet nie wiem jak to określić.   

  17. No to ciekawe, jak się zachowują ci rumuńscy

  18. Odzienie na tych XIX wiecznych cyganach takie bardziej wykwintne

  19. To było w Kole, albo między Kołem a Koninem

  20. tak jakoś na tej trasie prowadzącej z Warszawy na Targi Poznańskie 

  21. W takim razie…
    … musialo to byc pod Garwolinem.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.