maj 072021
 

Czasem, żeby się trochę odstresować, oglądam fragmenty brytyjskiej wersji programu Mam talent, a czasem też jego wersji amerykańskiej. Próbowałem oglądać australijską, bułgarską i serbską, ale nie dałem rady. O naszej na razie nawet nie wspomnę. Jak wiemy sprawy układają się tak, że w centrach dystrybucji charyzmatów i propagandy, rozrywka jest traktowana serio. To zaś znaczy, dla przykładu, że w jury konkursu Mam talent, nie może zasiadać, jak w Bułgarii, jakaś pani, która wygląda tak, jakby 30 lat temu tańczyła na rurze w klubie dla cudzoziemców w Złotych Piaskach. Nie może tam zasiadać jakiś aspirujący wieśniak z wielkim brzuchem, jak to widzimy w jury konkursu australijskiego, czy dziewczyny mafiozów, jak w Serbii. W konkursach, które dominują, czyli w brytyjskim i amerykańskim, wszystko musi być wyreżyserowane tak, by wyglądało na naturalnie zgrane. Mamy więc w jury Simona, który jest absolutnie najgorszy. Jest gorszy niż Cyrankiewicz swego czasu, albowiem występuje we wszystkich najważniejszych konkursach. Nawet ci Żydzi, co siedzą po naszej lewej stronie zawsze się zmieniają. Dziewczyny się zmieniają, a Simon trwa i jest, jak przypuszczam, nie do usunięcia. Ma też najgorsze zadanie, przerywa utalentowanym, małym dzieciom, ale głównie białym. Nie widziałem, żeby zatrzymał występ jakiegoś kolorowego. Przerywa wrażliwym dziewczynom po trzydziestce, włazi na scenę i coś tam poprawia. No i generalnie się przypieprza. Nie chcę nawet myśleć o tym jakie Simon ma plecy i kogo zna w tym całym interesie. Całe jury, mówię o tym, które widać najczęściej, jest ustawione w taki mniej więcej sposób – Simon jest najgorszy, wredna jest Alesha, mimo że jest kolorowa, a Amanda i David są mili i służą do tego, żeby się występujący nie stresował. W amerykańskiej wersji Davida, zastępuje taki Żyd, całkiem łysy, czasem występujący w kapelusiku i on tez jest miły i łaskawy dla uczestników programu. Czasem w Ameryce sadzają w środku taką dziewczynę, która – to jest rzecz nie do pomyślenia w Wielkiej Brytanii – nawiązuje błyskawiczny, intymny kontakt z facetami, którzy są na scenie, oczywiście z młodymi. To nie jest wulgarne, żeby było jasne, ale zaaranżowane tak, żeby dać im nadzieję. To się nie zdarza w nigdzie poza Ameryką i pewnie jest zaplanowane. Ja w ogóle jestem pod wrażeniem, jeśli idzie o reżyserię tego spektaklu, nie wiem kto za tym stoi, ale musi to być wielki bardzo macher.

Dziewczyny w jury są dobierane bardzo starannie pod względem urody i pochodzenia. Tę co nawiązuje kontakt zastępuje czasem mówiąca po hiszpańsku Sophie, o efektownej, ale w oczywisty sposób przejaskrawionej urodzie, na pograniczu wulgarności. Tak nigdy nie wyglądają dziewczyny kolorowe, ani Brytyjki. Sophie, potrafi się ostentacyjnie przeżegnać, jest bowiem katoliczką i wszyscy uważają, że to jest świetne, nawet jak trochę z niej drwią. Wiadomo bowiem, że ona pochodzi z innego kręgu kulturowego.

Co jest w tym wszystkim najistotniejsze? To mianowicie, że ci wszyscy jurorzy, poza Simonem, nie są pewni dnia ani godziny. Można ich zmienić, można dobrać na ich miejsce kogoś odpowiedniejszego, kto zostanie wyselekcjonowany według jeszcze subtelniejszych kryteriów niż wszyscy dotychczasowi jurorzy minus Simon. Oni sami też pewnie mają dosyć tego programu, albowiem okazuje się, że utalentowanych ludzi jest na świecie mnóstwo. I oni wszyscy są w najbardziej oczywisty sposób lepsi niż to co jest pokazywane w prime time wszystkich światowych telewizji, prywatnych i państwowych, wliczając w to telewizję narodu Mali i wszystkie telewizje amerykańskie. Ileż w końcu można oglądać występy iluzjonistów, którzy odkręcają sobie głowę, jak gdyby nigdy nic, a ze środka potem wylatują gołębie. Ileż można się gapić na dwunastoletnie dziewczynki śpiewające arie lepiej niż gwiazdy światowych scen operowych, albo na te same dziewczynki udające, ze znacznie większym efektem, gwiazdy rocka lat sześćdziesiątych? To może znużyć każdego, z wyjątkiem Simona oczywiście. Wielu jurorów ma na pewno tego dość, tym bardziej że przy każdym występie muszą się uśmiechać i zadawać ciągle te same pytania. Tylko Simon się nie uśmiecha, bo może. Każdy taki konkurs to dla jurorów ciężka praca, w dodatku pewnie reżyser jest człowiekiem bezlitosnym i gnębi ich jak może, nie ufając ani ich predyspozycjom, ani ich aktorskiemu warsztatowi. My zaś, analizując to, mamy całkowitą pewność, że konkursy w Wielkiej Brytanii i Ameryce organizowane są po to właśnie, by wskazać macherom od rynku i produkcji, jak powinny wyglądać interesujące publiczność występy. Czasem nazywa się to dawaniem szansy młodym. Ten konkurs to bardzo tania inwestycja w rynek rozrywki. Uczestnicy sami się zgłaszają, kształcą się na własny koszt, są zdyscyplinowani i posłuszni. Producent ma ich tylko wyselekcjonować, zaproponować im gażę, 100 razy mniejszą niż jego zysk z ich występów, i kręcić tym biznesem, jak korbą od starej studni. Oni zaś zrobią wszystko, byle tylko publiczność była zadowolona z ich pokazów. Bo chcą być sławni. Tak jest w tych zagranicznych konkursach. Zadajmy teraz pytanie – po co konkurs Mam talent organizowany jest w Polsce? On ma u nas inną zgoła funkcję. Służy do tego, by za każdym razem promować ten sam garnitur jurorów. Żeby ich utwierdzać w tym, jacy są fajni, przebojowi i jak świetną karierę zrobili w show biznesie. Ci ludzie, którzy się przewijają przez scenę, z nielicznymi wyjątkami, zjawili się tam po to, by nie peszyć jury. Żeby Chylińska nie pomyślała czasem, że są lepsi od niej. Tak zostali wyselekcjonowani. O tym, by jury Mam talent, oceniające polskich uczestników, było w stanie zagrać coś takiego jak David, Alesha, Amanda i Simon, nie można nawet pomyśleć. To tak, jakby prosiaki miały zatańczyć jezioro łabędzie. To jest bowiem konkurs, który służy nie do tego by talenty promować, ale by powiedzieć tym ludziom, że nie mają najmniejszych szans na nic. Choćby jeden z drugim odkręcił sobie łeb, a ze środka nie wyleciały gołębie, ale wypełzło stado krokodyli. Nie ma to żadnego znaczenia, albowiem sława i sukces są dla jurorów tego konkursu. Na tym polega różnica.

Jest jeszcze inna, która dotyczy wszystkich absolutnie konkursów organizowanych w Polsce, po prostu wszystkich. Spróbuję ją teraz opisać. Te występy w zachodnich edycjach Mam talent, mam na myśli nagradzane i oklaskiwane występy, to jest masa pracy jednego człowieka lub zespołu ludzi, która służy temu, by „opowiedzieć” trwający kilka lub kilkanaście sekund żart. Powiem Wam, że warto i że o to właśnie chodzi. Konkursy organizowane w Polsce służą czemuś innemu. Temu mianowicie, by przekonać nas wszystkich, że żartów nie ma i nie będzie.

Dostałem wczoraj informację, że ruszyła kolejna edycja konkursu na książkę historyczną roku. Jak wiecie, nie uczestniczę w konkursach, nie ma to najmniejszego sensu, albowiem ich funkcja jest taka, jak opisałem wyżej. To promocja jurorów i betonowanie ich pozycji. Nawet jeśli nagradza się publikacje, określane czasem jako „lekkie” lub „nostalgiczne” czy też „wspomnieniowe”. To jest zmyła, mamy ciągle do czynienia z tym samym betonem, który ciągnie nas na dno. Nawet jeśli o historii opowiadać ma ten facet z wyłupiastymi oczami, któremu się wydaje, że jest śmieszny. To jest gorsze niż była bułgarska striptizerka w konkursie dla młodych talentów. I w ogóle nie jest śmieszne. Reżyser bowiem, brytyjskiej i amerykańskiej edycji programu Mam talent, nie mówi jurorom wszystkiego. I przez to właśnie oni są często naprawdę zaskoczeni. W polskich konkursach od poinformowania jury jak ma się zachowywać i jak reagować na określonych ludzi, wszystko się zaczyna. I inaczej nie będzie.

  18 komentarzy do “O konkursach”

  1. Jak te konkursy mają się do talentu, który każdy z nas powinien wykorzystać – w myśl nauki chrześcijańskiej?

     

    „Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić.” (1 Kor 1,26–28)

  2. Mam podobne przemyślenia na temat celu polskiej edycji w/w konkursu. Ci utalentowani są według prowadzących „zjawiskowi”, „jedyni w swoim rodzaju”, „autentyczni”. A efekt jest taki, że nikt z występujących nie robi potem kariery. Ja wiem, Podsiadło Dawid i jego awanse. Drwina z poważnych ludzi. Jedyny przypadek autentycznej kariery, to ta Ukrainka, która rysowała cuda na piasku. Od czasu do czasu występuje w reklamach mąki. Sukces.

  3. I jeszcze Hołownia z tym drugim Prokopem, co to niby gadają z tymi artystami. Hołownia zostal już wyszczekany w inną karierę

  4. Ja wykorzystuję swój talent, niech się pan ode mnie odchrzani

  5. Tak, to jest wywrócone na drugą stronę. Ciekawe jakie talent ma Prokop? Może potrafi, pardon, wypierdzieć, hymn Zimbabwe?

  6. Nawet nie wiedziałem, że ją do reklamy wzięli…ale sukces…

  7. Zatem zycze milej konwersacji z innymi uzytkownikami pojazdow na drodze!

  8. Czasami na yt to oglądam,  mnie się wydawało że Chylińska ma być reklamą firmy tatuażu, niby, że ona jest  jury,  ale tak naprawdę to  lokowanie produktu.

  9. Prokop ma talent, jest wyższy od Hołowni, lub to Hołownia miał talent bycia niższy od Prokopa. Jak widać od czegoś trzeba zacząć. Podobnie było z Kaliszem, był grupszy (głupszy) od Pana Kwaśniewskiego, przy nim prezydent nie musiał chudnąć, jak przed przed wyborami za pierwszym razem. Pan Kalisz uwierzył, że wzięli go za zasługi.

  10. Dzień dobry. A ja myślę, że te polskie programy czy konkursy mają jednak pewien walor informacyjny czy edukacyjny – myślę o ludziach rozważających udział czy w ogóle jakąś „karierę” w tzw. szołbiznesie. Otóż są to losy uczestników. To trwa już jakiś czas, iluś ludzi wzięło w tym udział, podobało się publiczności albo nie, potem życie płynęło dalej. Ciekawe jak komu. To oczywiście trzeba jakoś wynaleźć, ale myślę, że się da. Gdyby na przykład któreś moje dziecko zachciało nagle wziąć udział w czymś takim (nie daj Bóg…) to zaleciłbym takie prywatne śledztwo. To pomogłoby podjąć decyzję.

  11. Różne są zasługi, nigdy nie wiadomo

  12. Nic się tym ludziom nie udało, jestem pewien

  13. https://youtu.be/aMa7rgaDUyk.

    O tym, jak podbić jury w 40 sekund, czy też reżyserka?

  14. Sio czy Wsio wszystko jedno. Prosimy o tak niewiele, zniknij na chwilę, zajmij się czymś pożytecznym, zmień chociaż pseudonim bo jest rażący. Zrób coś ze sobą.

  15. Marcin Patrzałek to gitarowy geniusz, ale jest też w Grodzisku  Maz. , aspirująca skrzypaczka Kamila lat ok 15 , może jej się uda … np. z koncertem Kabalewskiego dobrze sobie radzi.

    szkoły muzyczne są pełne młodzieży zdolnej muzycznie , tylko potem kasy brakuje na zaistnienie w świecie

  16. Ten format też jest obsługiwany w UK.

    Na przerwie w pracy oglądałem program Celebrity Juice. Jednym ze stałych elementów jest umieszczanie celebryty za frędzelkowatą kotarką i wypiętym tyłkiem. W tym tyłku jest klarnet i celebryta ”wygrywa” melodyjkę. Publika zgaduje jaki to utwór, z reguły to szlagierek bojsbendu. Wszystkich to bawi.

    Kiedy pogratulowałem angielskim współpracownikom, że przbili Niemców z ich tortami na twarzy i opadniętymi Lederhosen nie byli skłonni przyjąć tego hołdu.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.