maj 302019
 

Wielokrotnie podawałem tu różne definicje socjalizmu, które w zasadzie sprowadzają się do formuły: banki globalne, nie mogąc zapobiec powstawaniu banków lokalnych i kreowaniu pieniądza pod osłoną lokalnych struktur, wymyśliły doktrynę globalną, która im kontrolę nad pieniądzem umożliwi. Tą doktryną jest socjalizm. Ponieważ ludzie obsługujący socjalizm nie zrozumieli do końca intencji jego twórców, a częściowo sami się za takowych uważali, posunęli się o krok za daleko i unieważnili wymianę na dużych obszarach globu. Nazwali to komunizmem i czekali co się stanie, przygotowując się jednocześnie do zaczepnej wojny. Nic się oczywiście nie stało, bo komunizm nie był prawdziwą doktryną, tylko takim, pardon, pieprzeniem, obliczonym na uwodzenie chłopów z awansu. I nic do tego nie miała ilość zmobilizowanego na granicach wojska oraz groźne pomruki generałów. Kiedy komunizm już, już przygotowywał się do skoku, banki postanowiły go zdemontować i przywrócić swoją, złożoną, wielopiętrową i poważną doktrynę na zajętych przezeń obszarach. Rzecz odbywała się kilkuetapowo, podobnie jak wcześniej kilkuetapowo odbywało się oswajanie ludzi z socjalizmem i pożegnanie ich ze starym światem. Nie obyło się wtedy bez bólu, bo stary świat był lepszy niż nowy i miał go kto bronić. Komunizmu nie bronił nikt, nawet ojciec Cimoszewicza. Wszyscy grzecznie kiwali głowami i udawali, że rozumieją o co chodzi bankom. Mieli przy tym nadzieję, że w czasie demontażu tego całego komunizmu uda się trochę pokraść. I rzeczywiście udało się, a banki nie protestowały za bardzo, bo złodziej nie zagraża globalnym strukturom finansowym. One patrzą na niego z życzliwym zainteresowaniem i popierają słowem, a nieraz czynem jego poczynania. Najważniejsze bowiem, że nie zajmuje się on kreowaniem niezależnych od centrali systemów i pieniędzy. Nie gra na zwyżkach koniunktur i nie tworzy wewnętrznych lojalności opartych na wspólnej, na przykład, wierze. Złodziej nie wie co to lojalność i banki też o tym wiedzą. I tak przez trzydzieści ostatnich lat mieliśmy na naszym kawałku postkomunistycznego rezerwatu festiwal złodziejstwa, który nie wiadomo dlaczego nazwany został kapitalizmem. Żaden kapitalizm nie istnieje już od momentu kiedy utworzono FED. Każdy o tym wie i nie ma co marudzić, a także rozpaczać. Jest jak jest. Tak się jednak złożyło, że złodzieje lokalni nie są w stanie prowadzić polityki zgodnej z polityką globalną banków, ta za zabierze się wkrótce za likwidację resztek po komunizmie, które dogorywają na terenach Euroazji, korzystając ze starej, rosyjskiej doktryny imperialnej. Całkiem już nieważnej i nie dającej się utrzymać, której wewnętrzny mechanizm opiera się na terrorze w strukturach siłowych i tajnych. No i rzecz jasna na zasobach technologicznych wojskowych, które groźnie połyskują politurą olejnej farby gdzieś tam w krzakach.

Złodzieje lokalni nie są w stanie na dłuższą metę prowadzić polityki zgodnej z oczekiwaniami banków, albowiem nie rozumieją słowa doktryna, a co za tym idzie nie mogą zrozumieć jej złożoności. Nie pojmują, że do zwycięstwa i utrzymania sukcesu nie wystarczy wygrać w wyborach, trzeba mieć wcześniej obmyślony cały system, który uzasadnia działania w każdej dziedzinie życia. Socjaliści XIX i początku XX wieku byli aktywni w fabrykach, urzędach, na uniwersytetach, a także prowadzili wykopaliska. To się naszym złodziejom może wydawać wręcz komiczne, ale Rotschildowi, który te roboty zlecał wcale komiczne się nie wydawało. I tym właśnie różni się polski złodziej, pardon, polityk, od żydowskiego bankiera globalisty. Żeby przeciwstawić się socjalizmowi, trzeba mieć konkurencyjną doktrynę, opracowaną w szczegółach, która da ludziom odpowiedzi na prawie wszystkie pytania. Trzeba mieć doktrynę, która porządkuje przeszłość i planuje przyszłość. Takiej doktryny nasi złodzieje nie mieli, albowiem wierzyli oni w prywatyzację, czyli w jumę, którą nazywali kapitalizmem. To nie był i nadal nie jest żaden kapitalizm, bo ten był konkurencyjną wobec socjalizmu doktryną, która uniemożliwiała globalne monopole. Dlatego właśnie został zlikwidowany. Dawał odpowiedź na zbyt wiele pytań i te odpowiedzi były dla centralizującego się świata pieniądza bardzo groźne. Co pozostało po kapitalizmie? Folklor i wiara, że to jest proste zaprzeczenie socjalizmu. Wiara ta wyraża się lansowaniu postaw i gadżetów z kapitalizmem się kojarzących, na przykład kolorowych muszek, w które stroją się gospodarczy i doktrynalni imbecyle, bełkocąc coś pod nosem. Postawy takie, na naszym terenie, postzłodziejskiego już mam nadzieję komunizmu, nazywane są konserwatyzmem politycznym. To nie jest nawet politura. To jest smark na rękawie, który zastygł w dziwnej jakiejś i zagadkowej konkrecji. Ta zaś wzbudza zainteresowanie ludzi nie rozumiejących jego prawdziwej natury, ludzi, którym się zdaje, że 150 lat przygotowań i realizacji, które w końcu doprowadziły do triumfu socjalizmu na świecie można zanegować wystąpieniami jednego czy dwóch gości w muszkach, którzy opowiedzą parę głodnych kawałków na temat myśli Adama Smitha. A do tego jeszcze dodadzą coś o żydach, którzy chcą zawładnąć nie światem już, ale naszym prywatnym majątkiem. To jak jest chłopcy? Światem władają, a naszymi gadżetami nie? My jako ostatni zostaliśmy? Tylko nam można jeszcze coś zabrać? Konserwatyzm politycznym w postzłodziejskim socjalizmie wyraża się aprobatą dla jumy i niezgodą na politykę socjalną państwa. Dlaczego tak? Albowiem adresowany jest do pewnego szczególnego kręgu odbiorców politycznych treści – do młodych mężczyzn, którzy nie wiedzą co zrobić ze sobą, swoim życiem i przyszłością. A bardzo by chcieli coś zrobić i żeby to jeszcze nie wymagało od nich wysiłku, uporczywej pracy, ale żeby zwracało na nich uwagę koleżanek. Konserwatyści mówią – załóżcie muszki i okazujcie bezczelną pogardę ideologicznym wrogom. To jest postulat wyrażony nie wprost, ale wyrażony postawą. To samo było wcześniej, w czasie kiedy na globie lansowano inne oszukane doktryny, albo resztówki po jakichś okresowo dominujących. I tak ruch lat 60-tych w USA i zachodniej Europie obliczony na zdefasonowanie rodziny oraz otworzenie nowych kanałów sprzedaży tekstyliów łatwych w produkcji, których dystrybucja musiała mieć uzasadnienie ideologiczne, także adresował swoje treści do młodych nie mających pomysłów mężczyzn. Im także za pomocą postawy wpajano pogardę dla wrogów, a także dla słabszych. Dla jaj zupełnie i zgrywy, nazywano tych ludzi dziećmi kwiatami. Tyle, że tamten ruch był masowy i zainwestowano weń poważne pieniądze, a to z tego powodu, że spodziewano się poważnych zysków. Ruch konserwatywny na naszym terenie jest zorganizowany na chybcika, nikt tak naprawdę nie wie o co w nim chodzi, poza powtarzaniem kilku haseł bez zrozumienia oraz lansowaniem jednego faceta w muszce. Jego celem istotnym jest, jak mniemam sparaliżowanie, mocy twórczych tych młodzieńców, którzy może i coś by tam zrobili, ryzykując swoją reputację wśród kolegów, spokój i bezpieczne życie na poddaszu w domu rodziców, ale tak bardzo pragną akceptacji grupy, że w zamian za nią gotowi są do wszelkich poświęceń. Na przykład do naklejania plakatów przedwyborczych ludzi, którzy w istotnym wymiarze swojej działalności popierają trwającą tu od trzydziestu laty jumę. Po czym ja to poznaję? Po niezgodzie na programy socjalne. Wszyscy widzą, że programy socjalne, prorodzinne, istnieją na całym świecie, ale tylko u nas oceniane są one jako „psucie gospodarki”. W Niemczech socjal gospodarki nie psuje. Tam jest okay. U nas jednak, gdzie musimy najpierw stworzyć prawdziwy kapitalizm, żeby zacząć odeń odcinać kupony, tak być nie może. Ten sposób myślenia, całkiem zidiociały, widoczny jest w zasadzie wszędzie i trudno brać go za naiwność. To jest normalnie próba uzasadnienia złodziejstwa i utrzymania go przez najbliższe 10 lat jeszcze, albo próba przyłączenia się do złodziei na jakichś korzystnych zasadach. Mówiąc wprost – próba wręczenia upadającej ideologii jumaczy nowych uzasadnień. To nie jest doktryna – pamiętajmy o tym zawsze – to jest gra w trzy karty.

Konflikt, który próbują zarysować przed naszymi oczami złodzieje nie polega na tym, że na gruzach komunizmu powstaje nowa klasa kapitalistów i obszarników, którzy stworzą ekonomiczne i doktrynalne podstawy funkcjonowania nowej Polski. To znaczy stworzyliby gdyby im socjalista Kaczyński i jego banda nie przeszkadzali. Nie stworzą. Bo nie o to chodzi. Istotnym celem jest odebranie uzasadnień, nadziei i ostatnich groszy ludziom, którzy nie mogą stąd uciec, albo niczego nie rozumieją. Następnie zaś nasmarowanie tyłka wazeliną i udanie się tanecznym krokiem do siedziby klubu Bilderberg czy innej jakiejś centrali po zlecenia i instrukcje. Nic o czym opowiadają ci faceci nie ma związku z doktryną, która mogłaby w realnym wymiarze przeciwstawić się socjalizmowi globalnemu. To jest ściema.

Teraz jumacze mają kłopot, bo z bankami dogadywać się będą ludzie, którzy z racji dyscypliny organizacyjnej wstydzą się kraść. Nie wiemy jak długo to przyzwyczajenie przy nich pozostanie, ale cieszmy się, że takowe mają. My zaś musimy zachowywać się tak, jak to kiedyś wyśpiewał Jacek Kaczmarski w pieśni „Ballada pozytywna”, gdzie główny bohater określa siebie słowami – na tyle tu nieważny, by grać odważnego….

Juma jest w odwrocie. Po czym to poznajemy i po czym w ogóle poznajemy, że przeciwnik jest albo słaby, albo głupi. Po tym, że lekceważy aspekty doktrynalne działań, a podkreśla wartość stosunków liczbowych. To znaczy, różnice ilościowe stają się ważniejsze niż jakościowe. I tak dziś rano pojawiła się plotka, że Arłukowicz będzie kandydatem PO na prezydenta. Oby to się potwierdziło jak najszybciej. Tusk wymyślił, że skoro Arłukowicz zdobył większość w Lubuskiem czy Zachdoniopomorskiem, to wygra też prezydenckie wybory. Nie mam słów do takich projekcji, podniebienie mnie od śmiechu boli. Niech szybciej obsadzą tego Arłukowicza w roli kandydata, już nie mogę się doczekać.

Podobny sposób myślenia reprezentują politykierzy czekający na inwazję chińską, która zaleje świat i unieważni dotychczasowe stosunki. To jest wprost zidiocenie, podnoszenie takich kwestii. Już Adam Mickiewicz napisał sztukę o chińskiej inwazji na Europę, której przeciwstawić się mogły jedynie wzmożone „sercowo” kobiety i młodzieńcy do lat dwudziestu, czujący bardziej niż myślący. Inwazja chińska w globalnej propagandzie pojawiła się pewnie w tym samym czasie, co Rotschild w Londynie. Trudno bowiem, znając tę sztukę mistrza Adama, twierdzić, że „żółte niebezpieczeństwo” wymyśli cesarz Wilhelm. On tę formułę jedynie pożyczył od swoich krewnych z Londynu. I tak to trwa do dziś. Nie mogę już słuchać o tym jak liczna jest chińska armia i o tym, że zaraz Chińczycy zajmą Afrykę i dadzą jej szansę. Może przypomnijcie sobie kiedy ostatni raz Chińczycy prowadzili jakąś oficjalną wojnę poza granicami swojego państwa? I nie mówcie mi o Korei, bo nie o to chodzi. Może przypomnijcie sobie komu to ostatni raz Chińczycy dali jakąś szansę? Żeby armia chińska w ogóle mogła ruszyć się z miejsca, arsenał nuklearny Rosji albo USA musiałby być zniszczony, albo zablokowany. W takim zaś momencie, armia chińska traci uzasadnienie jako polityczne narzędzie wpływu. Sami zaś Chińczycy, o ile czegoś na szybko nie wymyślą, czegoś co uzasadni ich militarną ekspansję, po staremu staną się obszarem kolonizacji. Niedocenianie kwestii doktrynalnych, a przecenianie stosunków ilościowych świadczy o głupocie politycznej. Można oczywiście próbować na takich gawędach zarobić parę groszy, ale liczne przykłady pokazują, że sposób ten ma bardzo krótkie nogi.

Jeśli zaś nie wierzycie w moje, zaserwowane tutaj, porównanie współczesnego konserwatyzmu politycznego do ruchu hippisowskiego oraz jego mechaniki, obejrzyjcie sobie zdjęcia Lennona z roku 1969, jeszcze bez tej długiej brody i sprawdźcie czy on Wam kogoś nie przypomina.

W naszej księgarni od wczoraj dostępne są dwa tomy tak zwanej historii kapitalizmu. Prawdziwego kapitalizmu. Mam na myśli książki Fernanda Braudela.

Ja zaś tradycyjnie zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  19 komentarzy do “O konserwatyzmie politycznym i nagłym ataku Chińczyków”

  1. Tak Arłukowicz na prezydenta to takie spłycanie tematu. Zresztą co tam Arłukowicz, wygrał w części kraju, może lepszy Czarzasty, bo już jest info o jego prawie szatańskiej skuteczności , że nic nie robił, nie wydał kasy a wprowadził swoją gromadkę do PE. Nic nie robił!!!!! Tylko zajął „jedynki”.

    Taką mają „jedynki”  moc sprawczą – podobnie jak po łyżce rycyny, jesteśmy świadkami mocy sprawczej, nie musimy nic robić: jedna łyżka a dzieje się.

    Lewicowe, wredne spłycanie tematu.

  2. Chińczycy zbudowali kolej, b. nowoczesną, przepustową między Mombasą i Nairobi. W planach Johannesburg – Niarobi oraz, bliżej niesprecyzowane, Kongo – Djibuti. Monopol na drogi, kable, elektryczność, uzdatnianie wody. Kongo, RŚA, oba Sudany, cała wschodnia Afryka od Malawi po Kenię, Wielkie Jeziora.

    Tyle widziałem.

    Nie mam pojęcia, jakie udziały w handlu ropą i złotem (Kongo,  Sudan Pd mają dużo surowców. Także ocean kenijski).

    Nie mam pojęcia jakie sojusze.

  3. Tak, Czarzasty znacznie lepszy, emploi ma ciekawsze

  4. Poza tematem, ale piszę by nie uciekło.
    Jedna z polskich ofiar w rodzaju me too miała przyrzeczenie KK, że zajmie się on jej sprawą i będzie prezentował jej interesy. Ofiara stwierdziła, że nie dowierza KK i jego interesów będzie broniła fundacja „Nie lękajcie się”. Użycie tej nazwy pachniało mi prowokacją i szyderą w rodzaju Matka Kurka.

    Dzisiaj czytam, że prezes tej fundacji, Marek Lisiński, od ofiary księdza Romana B., której zasądzono odszkodowanie w wysokości 1 mln zł, wyciągnął tytułem swojej rzekomej choroby nowotworowej 30 tys. zł, w tym 20 tys. w formie pożyczki, a 10 tys. w prezencie.

    Na takie dictum Sekielski już się broni i pisze, że Lisiński za wywiad dla osławionego filmu zażądał honoraria w wysokości 50 tys. zł. Pytanie brzmi: ile dostały inne osoby występujące w tym filmie?

  5. Kapitalny komentarz…

    … do kapitalnego wpisu… no i ta  „magiczna” moc sprawcza „jedynek” =  mocy sprawczej lyzki rycyny  !!!

     

    Genialne Nebrasko… czkawki dostalam ze smiechu  !!!… tym starym debilom z tych „jedynek”  to  tylko  KAFTAN  i  TWORKI…  i jeszcze  CELA+  !!!

  6. Lubnauer kołatała tu i ówdzie zmieniając partie jak rękawiczki i nawet nie wybrali jej do trójki klasowej. Utworzono więc partię z kropką i dostała się do Sejmu właśnie z pierwszego miejsca.
    Te stare repy powtórzyły ów manewr i są w Brukseli. Szli w ciemno, bo Cimoszewicz jakiś czas temu puścił leśniczówkę, co to w niej mieszkał 17 lat. Próbowali mu zrobić koło pióra dewastacją dotychczasowej sziedziby, ale mu nie zaszkodzili bo pierwsze miejsce to siła.

    Jak pisał Gospodarz, zapewne miał już wtedy locum w Brukseli.

  7.  
    Korzystając z pięknej pogody nie omieszkałem zajechać do Kliczkowa. Przy wejściu do zamkowej restauracji gości wita napis z lat powojennych: „Ciemnota największym sprzymierzeńcem reakcji”. Może więc warto postawić na ciemnotę?
     
    Postęp w ramach socjalizmu realizuje się na dwa sposoby: przez demoralizację i na drodze przemocy. Jak się robi postęp przez demoralizację pokazano w sposób humorystyczny w „Konopielce”. Tą drogą zamierza iść pochodząca spod Radomia pani Ewa Kopacz, która wybiera się na wieś, żeby uświadamiać ciemne ex definitione masy ludzi tam mieszkające. Moim zdaniem powinna się ona zaopatrzyć w jakiejś teatralnej rekwizytorni w dużą walizkę z zestawem wysłużonych lalek bez ubranek, aby demonstrować w wiejskich świetlicach nowoczesność zadziwiając ludzi, że baba może być też na chłopie, nie tylko pod, no ale żeby chłop z chłopem? – jasne, że i tak też można. W końcu pani Kopacz jest z wykształcenia lekarzem i nic, co ludzkie… itd.

  8. ten kapitalizm z wolnym rynkiem byl glownym wrogiem korporacjionizmu z rzadzacymi kartelami. socjalizm umozliwial korporacjionizmowi latwe zadluzanie poprzez zadluzanie panstw. no a ci Chinczycy dalej chodziliby w kufajkach gdyby zachod nie postawil ich na nogi. tak ze to wszystko to jeden wielki teatr

  9. Żeby utrzymać się na topie i zachować ciągłość dramaturgii, jeden z braci Sekielskich powinien zmienić płeć tak jak uczynili to bracia Wachowscy. Ten drugi jest taki cichy, wycofany, mniej rozpoznawany, wiec mógłby sobie zrobić cycki. Byłoby fajnie i postępowo. Z drugiej strony tak sobie pomyślałem, czy nie należałoby domalować majtek barokowym amorkom w świątyniach, które jako żywo przypominają te molestowane maluchy i to przy samym ołtarzu nieraz.

    https://images.fineartamerica.com/images/artworkimages/mediumlarge/1/angels-and-cherubs-raphael-santi-magdalena-walulik.jpg

  10. Zamówiłem danie w restauracji zamkowej, która mieści się w ogromnej, dawnej sali teatralnej i tak sobie myślę, jak się mają różne rozważania polityczno – światopoglądowe do rzeczywistości. Otóż wczoraj w Niemczech senior-założyciel firmy, z którym siedzę w biurze i który może pamiętać czasy wojny pyta się mnie, czy dzisiaj mamy święto w Polsce, bo Polacy to są dobrzy katolicy, więc ja mówię, że nie jesteśmy dobrzy, bo normalnie pracujemy w dzień Wniebowstąpienia Pańskiego Na to on stwierdził, że Polacy jako dobrzy katolicy specjalnie przyjeżdżajądo pracy do Niemiec, żeby mieć więcej świąt katolickich i tak się śmiał ze swojego dowcipu, że aż klepał się po udach a ja przyznałem mu rację.

  11. Jeżeli gospodarka nie ma znaczenia, jeżeli ci, którzy kierują biegiem spraw nie potrzebują się ujawniać oznacza, ze kierują się jakąś tajna, ale silną, konkurująca z chrześcijaństwem ideologią („religią”). Jest nią satanizm. Tylko tym można wytłumaczyć sukcesy Londynu.

  12. Ciekawe czy Włodzimierz Cz. jest progeniturą niejakiego Saturnina Czarzastego, pracownika w prlowskim Wydawnictwie. Włodzimierz syn Saturnina ?

    Byłaby niezła warta pokoleń. Tatko w PRL pilnował papieru, druku i treści , a aspirujący synek gromadkę swoich do PE – wypchnął. Aspiracje są ważne – jak widać.

    Tak mi się przypomniało  jak  wydzielano papier? Ja pamiętam jak studenci pisali referaty, prawie na papierze szarym opakowaniowym zdobywanym na poczcie. PRL stał na straży papieru, który wydzielano prawie jak „wołowinę z kością” na kartki.

  13. proponuję hasło dla Czarzastego: „Z geriatrią do socjalizmu (brukselskiego)”

  14. Bardzo dobre i adekwatne…

    … „nowa” geriatria  zastapi „stara geriatrie”…  to sie naprawde w glowie nie miesci jak ta  banda starych, zramolalych prykow i zwyklych, czerwonych sk****synow jest bezczelna i zuchwala…

    … no i jeszcze jaki to „sukces wyborczy” i „swieto” dYmokracji  !!!

     

    We Francji, w ktorej  ponad  27.000.000 Frankow nie wzielo udzialu w tej chucpie niedzielnej,  gdzie francuska lewica PRZEGRALA  z kretesem – pojdzie  komusza ODSIECZ  z Polski  !!!

  15. a co do Chińczyków – uważam, że gospodarz szanowny nie docenia ich potencjału intelektualnego i genetycznej wręcz presji na sukces … trzy lata temu byłem świadkiem (uczestnikiem) telekonferencji na Uniwersytecie Łódzkim z udziałem jednego z amerykańskich noblistów z zakresu ekonomii .. po wykładzie można było zdawać pytania z podejściem do mikrofonu i przed transmisyjną kamerę … pierwszych pięć pytań z sali to były pytania zadane przez Chińczyków – rożnych bardzo, bo po kolei byli to ludzie z: ChRL, z Nowego Jorku, z Łodzi, z Tajwanu i z Paryża (chyba) … zasadniczo pytania mieli zadawać studenci, ale pani doktor z Szanghaju, pani profesor z Nowego Jorku i pan profesor z Paryża nie mieli problemów z podejściem do mikrofonu … dopiero szóstym pytającym był zaprzyjaźniony student z Łodzi … i to było ostatnie pytanie z sali … noblista z Ameryki łączył się telemostem z Polską …

  16. „Komunizmu nie bronił nikt, nawet ojciec Cimoszewicza”

    Genialne 🙂

  17. Chińczycy zbudowali to, tamto i owamto. A Francuzi zbudowali Kanał Sueski.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.