maj 272022
 

Raz czy dwa już pisałem o tym, że konwenans ma znaczną przewagę na tak zwanym zachowaniem spontanicznym, albowiem jest uczciwy i wymaga opanowania pewnych form. One mogą się wydawać nudne, albo trywialne różnym osobom, ale tylko wtedy, jeśli osoby te nie rozumieją, że zarówno za konwenansem, jak i emocjami mogą stać intencje ukryte i nieczyste. Za konwenansem, co może być dla wielu dziwne, trudniej je ukryć. Emocje pozwalają na schowanie za ich parawanem naprawdę poważnych i grubych grzechów oraz zamiarów tak niepięknych jak wprowadzenie stanu wyjątkowego. Nie wiem czy ktoś pamięta to jeszcze, ale Igor Janke, były naczelny salonu24 napisał w niedługim odstępie czasu dwie książki. Jedna opowiadała o Victorze Orbanie, a druga o Solidarności walczącej. Ta pierwsza nosiła proroczy tytuł „Napastnik”, a druga całkowicie nieadekwatny tytuł „Twierdza”. Za krytykę tej drugiej oraz dziecinną i emocjonalną promocję Mateusza Morawieckiego w salonie24, ocenzurowano mi blog na pół roku. Takie były kiedyś czasy. Dziś jeden z bohaterów książki Igora Janke poczyna sobie jak nie przymierzając generał Kiszczak, a może być gorzej. Sądzę bowiem, że Victor Orban może skończyć jak Ceausescu. Zaczął od wprowadzenia stanu wyjątkowego oraz reglamentacji benzyny. Czym bowiem innym można nazwać zróżnicowane ceny na paliwo dla swoich i dla obcych? Po co wprowadzać stan wyjatkowy i reglamentować paliwo? To proste – napastnik Orban nie ma wyjścia, to znaczy że zachód nie złożył mu żadnej propozycji. To zaś z kolei prowadzi nas do wniosku, że wszyscy o nim wszystko wiedzą i nikt nie zamierza tych propozycji składać, albowiem on na nie nie zasługuje. Jeśli zaś nie zasługuje, to z kolei znaczy, że jego umowy z Putinem były głęboko niezadowalające dla ludzi, którzy dziś o kształcie Europy decydują. Ekscytacje zaś nas wszystkich, bo prawie wszyscy entuzjazmowi pro orbanowskiemu ulegliśmy, były naiwne i dziecinne. Jak to z emocjami bywa. Na swoją obronę mamy to, że nie kryliśmy za tymi ekscytacjami żadnych złych intencji. Chcieliśmy dobrze. I nasza sympatia do Węgier i Węgrów nie była podszyta niczym. Nie wiemy czy to samo może powiedzieć Igor Janke, bo ja, przyznam, nie czytałem książki „Napastnik”. Dziś zaś możemy się zastanowić na kogo postanowił napaść Orban, skoro jego kolega Władymir napadł na Ukrainę? Oczywiście napaść Węgrów na ten kraj jest wykluczona, bo doszłoby do tak spektakularnej kompromitacji, że stosownego porównania szukać musielibyśmy gdzieś w głębinach historii starożytnej. Na kogo więc chce napaść napastnik Orban? Wychodzi na to, że na Węgrów. My zaś musimy sami przed sobą przyznać, że czegoś takiego nie przewidziałby nie tylko Igor Janke, ale nawet sam poseł Braun, największy w Polsce profeta i wieszcz polityczny. Stan wyjątkowy bowiem oznacza, że Orban obawia się Węgrów. Nie Ukraińców, nie Rumunów, nie Słowaków i zamieszkującej ich kraj mniejszości cygańskiej, ale swoich rodaków. To ciekawe, albowiem żyliśmy w przekonaniu, że Węgrzy właśnie poparli pana Victora przeciwko dziwacznej, posklejanej z jakichś kawałków koalicji opozycyjnej. Najwidoczniej on wie więcej niż my i postanowił się zabezpieczyć. Istnieje jeszcze opcja taka, że Orban, nie jest napastnikiem, ale defensorem, czego Igor Janke przewidzieć nie mógł. Jego ostatnie posunięcia zaś to przygotowanie obrony przed najlepszym przyjacielem Węgier – Włodzimierzem Putinem. Może się okazać, że pan Victor poszedł po rozum do głowy, widząc co dzieje się w Niemczech i w Polsce, którą miał i ma w głębokiej pogardzie, jako kraj gdzie nie występują realiści polityczni jego pokroju. Kiedy już się dokładnie zorientował skąd wieją wiatry, postanowił zmienić front, a to oznacza wprost okopanie się na pozycjach. Putin bowiem jest ciągle silny i nawet jeśli będzie na front wysyłał dzieci i starców, zawsze może wyekspediować do Budapesztu jakiegoś spryciarza z fiolką Polonu, czy w czym się tam te trucizny przewozi. O tym także zapewne myśli nasz napastnik. Wszystko co napisałem powyżej dotyczy polityki określanej często, jako polityka kija. Pora na marchewkę, którą są oczywiście ceny paliwa inne dla miejscowych i inne dla przybyszów. Nie wiem jak to posunięcie określić, chyba jako demaskatorskie. Obnaża bowiem ono całą słabość Orbana i całą nędzę Węgier, które po raz kolejny stanęły na rozdrożu i po raz kolejny pojawiły się przed nimi goręjącymi zgłoskami wypisane słowa – Mane, tekel, fares. Jak ktoś nie lubi cytatów z Biblii, może sobie w to miejsce wpisać – Być albo nie być.

Czy na Węgrzech ktoś w ogóle się zastanawia dlaczego tak się dzieje? Raczej nie. Ja zaś nawet nie potrafię sobie wyobrazić co dzieje się w głowach i sercach węgierskich elit, czyli tych wszystkich ludzi, którzy szukają gwałtownie wokoło jakiegoś potwierdzenia, że ich pozycja i status nie zostaną naruszone i gotowi są ci biedacy, za te nędzne obietnice zrobić dosłownie wszystko. To jest katastrofa. Katastrofa narodu, który gra z większymi od siebie w pokera znaczonymi kartami i oczekuje, że tamci go nie tylko nie oszukają, ale jeszcze pozwolą wygrać.

Jak to już wielokrotnie pisałem – zrobiliśmy, jako przedsiębiorstwo i jako ludzie – bardzo wiele dla królestwa Węgier, ale nie zostało to docenione, albowiem na Węgrzech, mimo licznych deklaracji, nikt nie szanuje kultury i nikt nie szanuje sztuki. Aspiracje Węgrów – poprawcie mnie jeśli się mylę – dotyczą siły, przebiegłości i panowania za pomocą pieniądza. To zaś maskowane jest bajkami o solidnym i lepszym niż gdzie indziej wykształceniu. Wszystko to razem przeradza się – który to już raz – w jakąś karykaturę.

Nie zrobiliśmy niczego i pewnie nie zrobimy, dla węgierskiej republiki, albowiem jest ona tworem oszukanym, opierającym się na fałszywych paradygmatach i za chwilę może się wywrócić. Uważam, że Węgry czeka bardzo ciężki czas, nie podpisuje się bowiem bezkarnie cyrografów z Lucyferem, nawet jeśli jest to taki bieda-Lucyfer jak Putin.

Na czym polega problem Węgrów? Moim zdaniem na tym, że nie potrafią oni w sposób właściwy nikogo sobą zainteresować. Jedynymi ludźmi, którzy szczerze i naprawdę interesowali się Węgrami, byliśmy my – Polacy. Kiedy jednak ktoś, tak jak ja, próbował te zainteresowania – szczere, choć powierzchowne – pogłębić spotykał się z niezrozumieniem, a często z czymś gorszym. Węgry są w takiej samej sytuacji, jak młodzi reżyserzy jadący do Hollywood z krótkometrażowymi filmami o emocjach, nie rozumiejący, że w miejscu, które odwiedzają, niepodzielnie rządzi konwenans.

Jadę dziś do Wrocławia, wieczorek autorski u Karmelitów, Ołbińska 1, godzina 19.00. Wezmę trochę książek i nawigatorów, ale naprawdę niedużo.

Na koniec dam jeszcze reklamę naszego sztandarowego niegdyś dzieła, czyli komiksu – wersja angielska – i upadku królestwa Węgier.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sanctum-regnum/

 

 

  28 komentarzy do “O konwenansie, emocjach i ukrytych intencjach”

  1. Czyżby „nasi” zaczynali jednak „grać w konwenans”? Czyżby?

  2. moim zdaniem , siedli gracze do stołu, uzgodnili zasady, ale jeden nie do końca był szczery, namówił innego do wywrócenia stołu lub przynajmniej zdarcia zielonego nakrycia. Jedni gracze szybko oprzytomnieli inny się jeszcze łudzili, że to tylko taka „pokerowa” zagrywka.

    Ja dalej nie wiem kto był nieszczery i namówił do zdarcia zielonego obrusu.

  3. Ogólnikowe ględzenie i szukanie „winnego” innego, niż osobiście Putin (który ponosi absolutną odpowiedzialność za rozpętaną wojnę – mówię to po zapoznaniu się z mnóstwem tekstów o Rosji i o tej wojnie) – i to bez związku z komentowanym tekstem. Słabo 😉

  4. Chwila moment… Nie rozpoczyna się „specjalnej operacji” na bardzo szerokim/długim froncie bez gwarancji. Adolf H. miał gwarancje przynajmniej z trzech stron (we wrześniu 1939): Sowietów, Francji i Anglii (niejawne gwarancje, że poza deklaracjami nie zrobią nic), krajów leżących na południe od Polski (że zajmą umiarkowanie agresywno-obojętne stanowisko – vide Słowacja, Rumunia…). Rosja putinowska w lutym 2022 miała gwarancje: Chin (jawne), Niemiec (jawne), Francji (3/4 jawne) i Izraela (jawne) + wahającą się Turcję. Bez takich gwarancji nie doszłoby do 24 lutego 2022.

  5. taka jest ich tęsknota za Wielkimi Węgrami, że uwierzyli dostawcy surowców -Putinowi, nie przypuszczali , że wpakuje ich w takie rozdanie z którego nie ma łatwego wyjścia … a żyć trzeba

    kiedyś postawili na dostawcę surowców… nie przypuszczali że to będzie taka wysoka cena do zapłacenia

  6. tak ja gr0szek, nic dodać nic ująć

  7. to samo chodzi mi po głowie, gwarancje gwarancje i jeszcze raz gwarancje, do tego kasa miała płynąć za surowce , operacja białoruska granica, miała skłócić Europe, potem miało być z górki, skłócone EU może nawet trzęsienie w NATO.

    Druga strona, prezydent Ukrainy bez gwarancji nie byłby tam gdzie jest.

    Reszta to ogólnikowe ględzenie

  8. Turcja się awanturuje. Orban boi się kolejnej fali uchodźców. Podobnie jak Polska nie dostaje pieniędzy na uchodźców, a ma ich bardzo wielu.

  9. Węgry to (imho) margines (przykry, ale margines). Turcja to poważny problem. Turcja usiłuje skumulować sporo atutów w ręku, grając tymi, które już posiada. Kurdowie, wyspy greckie/turackie, Syria… Może zagadnienie Cypru wróci na ekrany?

  10. Na pewno pucek miał przyzwolenie Chin a prawdopodobnie również Niemiec i Francji. Tylko to są nadal ogólnikowe banały i rozwadnianie odpowiedzialności.

  11. Turcja ma krach gospodarczy.

  12. Być może, Grecy ich w końcu wysiudają.

  13. PS A swoją drogą jest możliwe, że miał tylko od Chin. Putin jest debilem a nie żadnym strategicznym geniuszem.

  14. OK, cwanym debilem żyjącym w bańce informacyjnej typowej dla „postarzałych” autokracji. To samo Xi.

  15. Obaj mają się dobrze.

    Możemy nie zgadzać się z obecną polityką Orbana, ale to nie powód, by zrywać stosunki z Węgrami i krytykować ich w czambuł. Nie ma powodu, by tłuste koty w Europie, które czerpały ogromne profity na kontaktach z Rosją nie ponosiły tego konsekwencji. Orban ma rację, chcecie embarga, dajcie rekompensatę.

  16. Ale Orban nic nie dostanie. Dlatego my także powinniśmy szukać innych przyjaciół przeciw np. agresji Komisji Europejskiej, jeśli ta nadal będzie groźna. Wojna zmieniła wszystko. Tamten etap jest zamknięty. A grozby Brukseli, czyli Berlina stały się wirtualne. Jeśli…i tu ma Pani rację. Nie ma co samemu wychodzić przed szereg i rwać związków. Polityka 24 znaków ! Zaciemnienie!

  17. Bruksela i Berlin przerzucają koszty na Europę Środkową i Wschodnią. Równolegle z sankcjami żądać od tłustych kotów rekompensat. To robi Orban. Kogo atakuje PO? Orbana. Nie tych, którzy faktycznie są winni.

  18. PO powinno być trwale wyeliminowane. Zabrakło taśm ? Teraz rozgrywa się prawdziwą historia. Czy ktoś będzie się patyczkował z renegatami, okutanymi we flagę taką czy siatką?

  19. Boli ich zapora na granicy. Nie ma właściwie inwestycji o strategicznym  znaczeniu, którą akceptują.

  20. No cóż. Jeśli Polska ma w ogóle istnieć to nie powinna wierzyć w drobne geszefty z wrogimi państwami. Owszem. To są drobne grzechy. Ale trzeba pragnąć oczyszczania.

  21. Po zachowaniu PO, wyraźnie widać, że polityka Berlina, nie drgnęła na jotę. Czas działa na niekorzyść Ukrainy. Awantury między Izraelem a Iranem pogarszają sytuację.

  22. Miejmy nadzieję, że Iran przejdzie skutecznie na dobrą stronę mocy. To jest moje prywatne  życzenie. Być może pokrywające się ze światową szachownicą

  23. tak na marginesie sprawy węgierskiej

    piękne są eseje Marty Kwaśnickiej o Jadwidze z andegaweńsko -piastowskiej jabłoni, o krewnych Jadwigi, rodzicach, ciotkach, ich udziale w historii , ich roli w utwierdzaniu chrześcijaństwa, ich zaangażowaniu politycznym, okazałej korespondencji ze świętymi postaciami tamtych czasów

    że

  24. Może się mylę, ale Węgrzy dobrze pamiętają 1956. My powinniśmy pamiętać pomoc Węgier w czasie nawały bolszewickiej, po klęsce wrześniowej, ich postawę na Kresach…

  25. … strona mi uciekła …

    że do dzisiaj z ówczesnego andegaweńsko- jagiellońskiego środka Europy pozostała nasza sympatia  dobrego płynie sympatia do Węgrów

    tak jak piszesz a szczególnie pamięć o uratowaniu naszej niepodległości i w 20 lat później uratowaniu polskich uchodźców

     

    tak jak piszesz Polacy przetrwali czas IIwŚ W OBOZACH WĘGIERSKICH .. TAK JAK TO DZISIAJ UMOZLIWIAMY ukraińcom

  26. sorry za bałagan w komentarzu

  27. Trzeba jednak powiedzieć, że tekst Orbana: „To nie nasza wojna”, jest wredny i kompromitujący.

  28. Brak reakcji na „wydawnictwa węgierskie” rzeczywiście zadziwiający. U nas wszelkie przejawy zainteresowania Polską za granicą budzą ciekawość i sympatię, zwłaszcza jeśli mówią o nas dobrze lub obiektywnie. Węgrzy są chyba zdeformowani po komunie i Austro-Węgrach? Pytanie w jakim stopniu nawiązują do swojej przeszłości?

    Jednak bym nie lekceważył ich sympatii do Polaków, jest wiele przykładów, że to działa, przy zachowaniu jednak sporej dawki sceptycyzmu.

    Nie demonizowałbym też często przytaczanej rzekomej niechęci Czechów do Polski. Osobiście spotkałem się z naprawdę fajnymi reakcjami, np nocny autobus nadłożył wiele kilometrów, żeby nas, ostatnich pasażerów i zbłąkanych Polaków, dowieźć na dworzec kolejowy.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.