Mikołaj pamiętał o mnie i przyniósł mi książkę Jonesa „Jałowy pieniądz”. Zacząłem ją czytać i niestety nie pochłonęło mnie to zajęcie. Mam za to mnóstwo uwag krytycznych. Zacznę od pytania, które mi ostatnio często zadawano: jak on to robi, że tak szybko pisze te grubaśne książki. Odpowiadam: jeśli ktoś od 30 lat siedzi w temacie, ma w głowie to co Akunin nazywa konwencją. Płaci reasercherom, żeby wybrali odpowiednie cytaty pod schemat, który sobie na początku rozpisał. Potem te cytaty łączy komentarzem i książka gotowa. To jest tak zrobione niestety i ta słoma wychodzi z tej książki wszystkimi otworami.
Z treścią jest jeszcze gorzej. Cieszymy się, że amerykański uczony spojrzał wreszcie na środkową Europę i zauważył, że są tam jakieś inne, poza Niemcami kraje. Jones opisał kryzys na Węgrzech, czyli po prostu rozwalenie Węgier przez Fuggera, zrobił to w sposób dalece nieadekwatny do istoty tych wypadków. No, ale Węgry zostawię, bo tylko zajrzałem do tego rozdziału. Przeczytałem początek. Oto kapitalizm zaczyna się we Florencji w XV wieku, konkretniej zaś zaczyna się po wielkiej zarazie, kryzysem na rynku pracy. O tym co było wcześniej nie ma prawie słowa. A to są ważne rzeczy i one się układają w ciekawą sekwencję. Oto kończy się epoka targów szampańskich, o których Jones wspomina raz. To tak jakby pisać o Chinach i zapomnieć o jedwabnym szlaku. Epoka ta kończy się w ważnym momencie, w roku 1314, kiedy na stosie płoną kierownicy największej sieciowej organizacji bankierskiej na kontynencie . Na ten stos posłał ich dziedzic tradycji heretyckiej – Wilhelm Nogaret wraz ze swoim pracodawcą, królem Filipem. To jest ważny rok również z tego względu, że weneckie galery zaczynają opływać Hiszpanię i docierają do Brugii. Szampania ze swoimi wekslami przestaje być potrzebna. To opływanie Hiszpanii wiąże się, jak przypuszczam, z jakąś umową dotyczącą zachowania arabskiej Grenady. Ktoś powstrzymał rekonkwistę w zamian za możliwość opływania półwyspu. Ktoś…Żydzi porozumieli się z Wenecją jak sądzę. A to znaczy, że Wenecjanie przestali być zainteresowani w niszczeniu herezji we Francji, a zaczęli interesować się jej przeniesieniem na północ. To jest moment kluczowy w rozwoju kapitalizmu, mówiąc językiem Jonesa, choć mogę się mylić. Lata pomiędzy 1314 a 1341 też są kluczowe, ale ja póki co nic o nich nie wiem. To są ostatnie lata przed zarazą. To co odbywało się wówczas na rynkach powinno być kluczem do wielu zagadek. Niech ktoś mądrzejszy ode mnie się tu wypowie.
No, a Jones zaczyna swoją historię od Florencji połowy XV wieku. W dodatku porównuje tę Florencję do starożytnego Rzymu i czyni z miasta monopolistę na rynkach światowych. Podstawowym zaś problemem patrycjatu florenckiego jest, według Jonesa, utrzymanie niskich płac, przy wysokich cenach, co wiąże się z tym, że było mało ludzi do pracy, nie było komu produkować żywności, a ta była droga. To jest przykład rzadkiego w opisywactwie historycznym naciągania. Jak można porównać Florencję do Rzymu antycznego – całkowitego politycznego i gospodarczego monopolisty? Wenecjanie z połowy XV wieku ubawiliby się szczerze czytając Jonesa, Genueńczycy to samo, mieszkańcy Augsburga, Brugii i Gandawy tarzaliby się ze śmiechu. Oczywiście, banki medycejskie były siłą potężną, ale projekt propagandowy, który sobie Cosimo wraz z kolegami wymyślili, nie był ani większy, ani bardziej szalony od innych, wcześniejszych projektów heretycko-bankierskich. Jedynie akcenty były w nim inaczej rozłożone. O jego niezwykłej randze zdecydowały epoki późniejsze, a konkretnie imperialne pomysły polityków i propagandystów XVIII i XIX wieku. Dobrze jest zdawać sobie z tego sprawę. Ciekawym przedsięwzięciem byłoby porównanie tego co pisze Jones z tym co w XX wieku na temat renesansu pisał Aby Warburg, brat Maxa i Paula. Może ktoś się skusi?
Lecimy dalej. Jones opisuje te wszystkie rzekome bunty robotnicze, które wybuchały w związku ze sztywnymi i niskimi płacami w rolnictwie. Twierdzi, że to samoczynnie organizujące się ruchy robotników. Znamy to: Żakeria, Wat Tyler, Ciompi. Te bunty nie są w istocie żadnymi buntami robotników, ale wojną o kto, kto będzie dzierżył kierowniczą rolę na rynku rolnym. Z rękami do pracy jest rzeczywiście kłopot, miasta ekspandują i wykupują ziemię baronów, którzy z kolei porywają i podkradają robotnika z klasztorów. Każdy chce kontrolować rynek żywności. W najgorszej sytuacji są oczywiście baronowie, nie mają ani tak dobrze zorganizowanej produkcji jak klasztory, ani nie mają możliwości spekulowania ceną jak patrycjaty. Mają za to koszta reprezentacyjne, które ich przyginają do ziemi i powodują zadłużenie. Mają jednak także króla, który bez nich nie może się obejść. Mechanizm buntu jest prosty, miasta, które mniej ucierpiały w czasie zarazy chcą narzucić swoje warunki finansowemu centrum osłabionemu przez depopulację. W Italii jest to Florencja, w Anglii Londyn, we Francji Paryż. Milicje poszczególnych gildii i dzielnic zbierają się i maszerują ku tym miastom. Baronowie w panice skrzykują własnych ludzi, a bankierzy dogadują się za plecami wszystkich. Tam gdzie doszło do porozumienia, likwiduje się kierownika wyprawy – wrobionego frajera – patrz Watt Tyler, a tam gdzie o porozumieniu nie może być mowy dochodzi do eksterminacji całej ekspedycji. Kontrrewolucja opłacona jest oczywiście kredytem i ustępstwami wobec dominującego centrum finansowego – Londynu, Paryża albo Florencji.
Jones nic o tym wszystkim nie pisze. Nie wiem czy ktokolwiek zadał sobie trud by opisać strukturę takiej ruchawki, myślę, że nie, że wszyscy poprzestają na marksistowskiej wersji, na łatwym wyjaśnieniu, że to lud się zbuntował przeciwko złym bogaczom. Jones pisze, że po dżumie Europa straciła 40 procent ludności, a następnie dodaje, że Watt Tyler poprowadził ku Londynowi 60 tysięcy uzbrojonych ludzi. Kurcze, chłopaki, weźcie wreszcie się na coś zdecydujcie – albo 40 procent albo 60 tysięcy. Odbudowanie populacji po zarazie w Anglii, zarazie, która nawracała trzy razy, to nie było byle co. Zważywszy na śmiertelność kobiet i dzieci. Ktoś tu łże i to potężnie. Północ Anglii, a konkretnie wschodnie wybrzeże od Newcastle do granic Szkocji, gdzie zbierano węgiel z plaży było wtedy centrum gospodarczym kraju, od kilku setek lat. To dzięki temu Robin Hood mógł napadać na kupców w lesie Sherwood, ciągnęli oni bowiem ku granicy szkockiej jak muchy do miodu. O tym czym była północ Anglii też nie ma u Jonesa ani słowa. Jest za to słowo o husytyzmie. I to jakie. Otóż w przeciwieństwie do ruchu Watta Tylera, do Żakerii i Ciompich husytyzm nie miał podłoża gospodarczego, ale wyłącznie religijne. Tak tam jest napisane! Słowo daję! Nie mam ochoty czytać tej książki dalej, ale się przemogę, bo wierzący sceptyk mi kazał. Powiedział, że są tam jeszcze większe rewelacje. Jak można wypisywać takie brednie i jak ludzie przytomni recenzujący tę książkę i zachwalający Jonesa jako autora mogą przechodzić nad nimi do porządku?
Wczoraj porzuciłem Jonesa na rzecz Jędrzeja Giertycha i jego krytyki Powstania Styczniowego. To już jest horrendum. Powstanie było oczywiście złem, egoizmem grupki nieodpowiedzialnych osób, masońską prowokacją. Najważniejsze jest jednak to co miałoby się stać gdyby Powstanie nie wybuchło. Otóż Polska odbudowana byłaby gospodarczo pod berłem Romanowów i konkurowałaby z Niemcami. Ja nie wiem ile jeszcze można powtarzać te brednie. Zacznę jednak od początku. Najpierw Jędrzej snuje rozważania o skuteczności partyzantki. I wychodzi mu, jawnie dla nas, ale niejawnie dla niego, że partyzantka wygrywa w tych miejscach gdzie jest dofinansowana przez Brytyjczyków. W innych przegrywa. To jest fakt, z którym się nie dyskutuje. Giertych jednak tego nie widzi, on twierdzi, że nie ma znaczenia kto finansuje partyzantkę. Otóż nie, znaczenie tego faktu jest kluczowe. Jeśli partyzantka jest finansowana przez kogoś innego niż Brytyjczycy na pewno przegra, bo tylko Londyn ma dość determinacji, by prowadzić swoje sprawy konsekwentnie i do końca nie licząc się z okolicznościami. Myśl ta jest jednak poza zasięgiem Giertycha, choć oczywiście widzi on doskonale jak w czasie Kongresu Wiedeńskiego Brytyjczycy wspomagają Prusy czyniąc z nich swojego agenta na kontynencie. Uważa, że znoszenie się Czartoryskiego z księciem Suseex, masonem, było politycznym błędem, że Czartoryski popierał cara nieszczerze, że źle czynił próbując dogadywać się z Anglikami. Powinien bowiem rzucić na szalę nie tylko swoje osobiste zaangażowanie, ale także lojalność całego narodu. Ciekaw jestem w jaki sposób można było po epopei napoleońskiej rzucić carowi pod nogi lojalność całego narodu. Giertych wychodzi z po prostu z założenia, że Rosja jest bytem samodzielnym i autonomicznym. To zaś nigdy nie było prawdą. I dziś także nie jest. Car zaś, żaden car, nawet ten najbardziej liberalny, nigdy nie miał dla Polaków żadnej oferty poza oszukaną. Można się łudzić w nieskończoność, ale nie ma doprawdy takiej potrzeby.
Giertych pisze, że Rosja była wrogiem Polski, ale gorszym wrogiem były Prusy, bo zainspirowały rozbiory. To prawda, ale Rosja się na nie zgodziła. Prusy, podobnie jak Wielka Brytania prowadziły politykę spójną i jednoznaczną. Czego o Rosji nie można było powiedzieć nigdy. I nigdy nie było gwarancji, że po okresie prosperity nie dojdzie tam do władzy frakcja, która postanowi wysłać wszystkich Polaków na Syberię, bo nie noszą przepisanych ukazem czapek. Trochę oczywiście przesadzam, ale tylko trochę. Rosja jest wewnętrznie labilna. Giertych zaś nie rozumie rzeczy podstawowej, a mianowicie relacji prusko-brytyjskich. Ich istotą jest kredyt i zakupy technologii. Prusy na skrajnie niekorzystnych warunkach kupują w Wielkiej Brytanii technologie hutnicze, górnicze, włókiennicze i czort wie jeszcze jakie. Kredyt jest straszliwy, ale opłacany jest dzięki ekspansji, dlatego właśnie Brytyjczycy zawsze dawali Prusom carte blanche na politykę wobec Polski. To jest właściwy układ odniesienia wobec którego ustawiać powinni swoje figury politycy polscy. To, a nie mrzonki carów o tym co to będzie jak już koń kozacki napije się wody z Renu. Jeśli Czartoryski chciał się porozumiewać z Anglikami, to znaczy, że coś w tym jego arystokratycznym łbie jednak świtało. Giertych zaś zaleca mu większą lojalność wobec cara i rzucenie na szalę sił całego narodu. No żesz….
Pisze Jędrzej, że relacje Czartoryskiego z Anglikami miały charakter masoński, a zaraz potem wychwala porozumienie pomiędzy Rosją a Francją i podnosi na wyżyny Napoleona III, który pobił Austriaków we Włoszech. Na porozumieniu francusko-rosyjskim miałoby się odrodzić to państwo polskiej, silne gospodarczo i wymierzone w Niemcy. Ręce opadają. Mason, bękart, nieudacznik trzymany na tronie cholera wie jakim kredytem, jest dla Jędrzeja Giertycha nadzieją dla Polski. I to jest ta endecka przebiegłość? Ten polityczny cynizm najwyższej próby? To ja już wolę skaczącego Romka.
Z tym pobiciem Austriaków to też jest ciekawe, bo w Wiedniu świętowano Solferino jako sukces. To co Jędrzej pisze na temat polityki mocarstw wobec Rzymu w ogóle nie nadaje się do cytowania na tym blogu. On po prostu nie wie kim był Garibaldi. Szkoda gadać.
Na koniec scenka, którą już tu cytowałem, scenka dotycząca autonomii polityki rosyjskiej wobec mocarstw, polityki, o którą oprzeć radził się Giertych, powołując się na Wielopolskiego. W pamiętnikach Stelli-Sawickiego, wydanych w śladowym nakładzie w Londynie i nigdy nie wznowionych, jest scena kiedy to delegacje rządów wracają do swych rezydencji po pogrzebie dobrego cara Aleksandra II, zabitego bombą przez złego Polaka. Idą dyplomaci po moście i patrzą, a tam w rzece, po kolana w wodzie, z podwiniętymi nogawkami stoi dwóch dżentelmenów, którzy łowią ryby. Najwyraźniej nie byli na pogrzebie jego wysokości, nastroje też mają raczej nieżałobne, śmieją się wesoło i pokrzykują. Tak, tak, to posłowie jej królewskiej mości królowej Wiktorii, cesarzowej Indii. I to jest właściwa proporcja, której ani Giertych, ani żaden polski statysta politycznych XIX i XX wieku nie potrafił uchwycić.
Na tym kończę tę przydługą refleksję, zapraszam na stronę www.coryllus.pl
Pod poprzednią notką zostawiłem komentarz do wypowiedzi mniszyska z wczoraj odnośnie misji pruskiej.
Dzięki dzwonom kościelnym, wyganiającym szczury z miast, zaraza ominęła Polskę przyczyniając się do rozwoju spichlerza Europy. Podręczniki historii trzeba pisać od nowa 😉
Mikołaj pytał mnie co chcę dostać i najpierw wskazałam tego Jonesa, ale potem odwołałam „zamówienie”:)) Bardzo się cieszę, bo i tak tylko bym przekartkowała…
Też dostałem tego Jones’a, jak doszedłem do tego zdania o husytach to myślałem, że pierdolnę tą książką przez okno.
On jak pisał to Libido dominandi, to widać, że się na sprawie zna i to go fascynuje. Ta pozycja to taka trochę z musu napisana, więcej cytatów niż myśli własnej.
Może dla kasy, a może ktoś mu podpowiedział taki temat – no i to marksistowskie podejście do tych ruchawek – ciężka brednia.
Jednak też będę szedł dalej, może jednak jakaś faktografia tam będzie
Skoro zamierzasz czytać tego Jonesa dalej – ciekawe jednak skąd u niego pomysł na pisanie takiej książki.
Wiadomo że ucieszymy się bo ktoś zwrócił na nas w świecie uwagę – nieprawdaż? Podobnie było ze Snyderem i skrwawionymi ziemiami… Potem jednak jakoś się do KryPola odwrócił.
U Jonesa najpierw Libido Dominandi …a teraz – co właściwie?
Jaki zamysł się za tym kryje?
Zaglądałem niepewnie do wszystkich tomów Barren metal na targach, jak już było po uwadze na blogu o koniecznej podejrzliwości wobec Jonesa. Był jakiś drewniany dla mnie. Dobrze, że nie wziąłem.
Mam taką nieśmiałą propozycję. Może byśmy się podzielili, które książki historyczne – przynajmniej dla tych co odwiedzają ten blog – są musowe, tzn. naprawdę warte przeczytania. Ja przynajmniej chętnie usłyszę jakieś sugestie.
Wiadomo, że wszystkie tomy Baśni jak niedźwiedź i Szkoły Nawigatorów, w ogóle cokolwiek o czym skrobnął popełnił Gospodarz, to absolutny mus |;-P
😀 Przepraszam, musiałam się porządnie wyśmiać, przed napisaniem odpowiedzi…
Oczywiście Basnie sa obowiązkowe w tym sensie, że blog to blog – a jednak summa pracy Gabriela jest w Jego książkach:)
Za siebie mogę powiedzieć, ze od wczesnego dzieciństwa czytałam każdy zadrukowany papier i to coraz szybciej ( teraz podobno uczą szybkiego czytania). Teraz mam narastajacy problem z oczami i korzystam bardzo na tym że to Gabriel czyta … Są pewne tytuły które koniecznie powinny być przeczytane – zeby wiedzieć co autor zmanipulował itp… ale ja już nie mam do tego oczu.
Na ostatnich targach ksiązki w Krakowie skrzywiłam się na coś Newerlego i nasz Gospodarz aż fuknął na mnie, że on to przeczytał. Pewne, że się musiał nad tym męczyć:(.
Przeczytane powinno być bardzo wiele – tylko chodzi o krytyczne spojrzenie na tekst. I tu, obawiam się oko naszego Gospodarza jest lepsze od innych.
Ludzie czują przeważnie potrzebę znalezienia księgi objawionej i autora który wszystko objaśni. Nawet i na Gabrielu ciążą takie oczekiwania – żeby był guru… Nie bardzo czytelnicy słyszą gdy im radzi żeby czytali coś poza jego blogiem.
.
Pytałam wyżej o cel pracy Jonesa i widzę, że na salon24 PINK PANTHER coś wymyślił…;)
.
Oczywiście Pani ma rację. Zgoda w 100%. Np. uważam Jasienicę za obowiązkową lekturę do zaliczenia. Jednak nie poleciłbym go początkującemu, komuś kto dopiero sobie ustawia perspektywę. Poza tym nie wszystko się da przeczytać. Czasami na niektóre dobre tytuły człowiek nie trafia. Czasami się złości, że tak późno coś takiego wpada mu w ręce. Co nam szkodzi w świąteczny dzień podzielić się dobrymi wg. nas tytułami dotyczącymi historii.
Jak znam zycie… to na 99% „ktos” mu doniosl… moze pan Norman… moze ten Petrkiewicz
czy jak mu tam, ten co „Irlandie odkryl”… zreszta wtornie po naszym zacnym Gospodarzu.
Poszlo jakies „zlecenie”… i znowu jakis niedouczony cwaniak bedzie… nam odkrywal ameryke!
Ja juz dziekuje bardzo za te „szczere checi”, ale najlepiej w Polsce robi to nasz Gospodarz,
a pan Jones moze sie tylko od niego uczyc… i tyle .
… pan Jones wie, ze w kosciele dzwonia, tylko nie wie jeszcze w ktorym!
Kubala, Ludwik Kubala
O, nie! Gospodarz g u r u?! Musielibyśmy mieć z trzech, a lepiej czterech guru, aby móc uprawiać co najmniej trójpolówkę, bo monokultura wjaławia. 🙂
To zależy czego się oczekuje od ksiązki. Mnie wkurza od dawna, że nie mam możliwości przejrzenia książek w bibliotece. Większości nie przeczytam, tylko kartkuję, więc szkoda aż tylu pieniędzy.
Jestem nieźle zorientowana we wspólczesnych „śmieciach” – bo to jest kupowane do dzielnicowych bibliotek, domów kultury itp. Ale WEKTORY … bibliotekarki nawet nie słyszał…
:))) tak jest proszę Tadzia!
.
Ja się nie śmiałam z Pana :)) tylko z ogromu pracy przed Panem. Mimo wszystko przeczytane do tej pory. Gdyby nie to że nie jestem fizycznie w stanie, czytała bym dalej, bo moje i gospodarza lektury częściowo się pokrywają… ale stale wynajduje coś o czym nie słyszałam nawet choć powinnam – z różnych powodów.
Oczywiście tą jedyną księgą jest Pismo Święte ….. ale reszta ….:)))
.
Absolutnie nie uważam Gospodarza za jakieś „kościelne Magisterium” jakkolwiek z powodu oryginalności wizji historii jaką ma jak i pracy jaką wykonał cieszy się u mnie dużym autorytetem. Uważam natomiast, że zwyczajna rzetelność domaga się znajomości prac Gospodarza.
Szczerze powiedziawszy bardzo mnie podpadli niektórzy w czasie dyskusji na temat „Heretycki Watykan” którzy zabrali głos nie znając opublikowanego dokumentu. Zapunktował zaś u mnie Gospodarz, który szczerze zapytał się jak tam stoi …
Ja nieśmiało powiem Mniszysku, że czytam czasem na wyrywki „Obronę świata” G.K. Chestertona, nie za dużo naraz, bo po na przykład od „Uroków korespondencji” można umrzeć ze śmiechu. Tam jest sporo o tym jak działa współczesny świat, szczególnie mediów.
A tu próbka: „Człowiek nigdy nie wybaczy dobrego uczynku wyrządzonego mu w sposób łaskawy i protekcjonalny. Ludzkość jest cierpliwa wobec zła, lecz drażni ją złe praktykowanie dobra. Jeśli ktoś uderzy cię w policzek, nadstaw mu drugi – lecz jeśli poklepie cię po plecach – daj mu w zęby. „
MNISZYSKO:)
Jasienica może zaszkodzić… hm… wszystko może zaszkodzić. A w kwestii – zbyt wcześnie – pewnie powinny być sensowne reguły dla ogółu. Ale ja nie mogę się wypowiadać, bo jestem zaprzeczeniem wszystkiego. Szerszenia o którym mamy nawet planszę komiksu i rozdział Baśni – w dodatku książkę na indeksie koscielnym – czytałam mając może… 10/11 lat …. bo mi wpadła gdzieś w ręce. A czytałam szybko. Więc po fakcie Tato mi tylko powiedział te tajemnicze słowa – indeks kościelny. Co poszerzyło moją wiedzę bardziej niż sama książka której przecież nie rozumiałam.
ZA TO uznałam, ze KK zakazuje nudziarstwa:)))
.
Bo ludzie nie odróżniają litości od politowania – gdy je czynią.
Ale odrózniają – gdy doświadczą na własnej skórze.
Oczywiscie Pani Marylko, ze Basnie i SN to absolutny MUS, ale takze ostatni
hit tzw. memiks – dla mnie to naprawde REWELACJA… taka historia w pigulce!
Ja tez lubie czytac… ale mam problem „czasowy” tj. mam go bardzo malo.
Pewnie zreszta jak wiekszosc z nas.
Ja wlasnie jeszcze naleze do tych, ktorzy potrzebuja krytycznego spojrzenia
na tekst, takiego jakie prezentuje Pan Gabriel i komentujacy na blogu ludzie!
… i zdecydowanie mam wieksze zaufanie do tresci przekazywanych
przez Gospodarza bloga niz przekazywanych przez tzw. profesjonalistow,
tj. utytulowanych historykow, ktorzy po pewnym czasie okazuja sie
zwyklymi ignorantami i smierdzacymi leniami… z razaco smiesznym
tzw. „dorobkiem naukowym” pomimo posiadanych tytulow naukowych
przed nazwiskiem!
… smuteczek.
Ależ bardzo potrzebuję spojrzenia Gabriela:) Ja zauważam co innego niż on więc to trochę rozmowa w miejsce tej której mi brak na zywo – nie mam z kim.
Już pisałam wczoraj, jako ambitny tytuł proponowano mi w rozxmowie jakiś szwedzki kryminał. Nie ma wspólnej płaszczyzny.
Czy uprawiniony jest pogląd, że wyspiarzom udawało się osiągnąć swoje ekspansywne cele również dzięki medycynie, nie tylko dzięki intrygom, bankierom i wynalazkom maszyn. Szczepionki na ospę Edwarda Jennera, który wyleczył tyle ludzi, James Cook któremu akademia poleciła wziąć w rejs kiszoną kapustę, aby nie zapaść na szkorbut który pozbawia zębów. A jeśli już wpis dotyczy angielskojęzycznych autorów i endeckich albo socjalitycznych książek to czy zwraca autor uwagę na ich poglądy polityczne? Np. książka 100 największych postaci w historii świata Michael H. Harta była dosyć popularna kilkanaście lat temu. A to się okazuje, że ten pisarz reprezentuje biały nacjonalizm amerykański: https://fr.wikipedia.org/wiki/Michael_H._Hart
Takie poglądy jak Michaela H. Harta budzą nieufności także wobec dzieł takiego autora.
mogę poradzic ale niestety tylko wersje anglojęzyczne…oto autorzy..
Carroll Quigley, Anthony Sutton, Eustace Mullins, Douglas Reed, Nesta Webster, Juri Lina, Willie Martin, David Livingstone, John Perkins, Michael Collins Piper, Patrick Wood, większość z tych autorów mozna znaleść w PDF w wersji angielskiej.
PS. Jeżeli chodzi o Jones’a nie jest on specjalistą od rynków finansowych, więc jego rozeznanie w tym temacie nie jest zbyt ciekawe…tą książke napisał pod wpływem początku kryzysu 2009 roku gdzie temat stał się modny..:)) własciwie cieżko polecić kogokolwiek piszącego na temat cyklu ekonomicznego gdyż wszyscy są zarażeni teoriami marksistwskimi i Heglowską/kabalistyczną teorią rozwoju…
„heretycki Watykan”
MNISZYSKO bardzo mocno przeżył pewne komentarze dotyczące tego wątku. Coś napiszę o mediach, bo to może dać pogląd na rozchwianie umysłów katolików polskich.
W ostatnią srodę wieczorem – wieczór przed Wigilią- audycja historyczna w radokrakow.pl .
Redaktorka zapowiada temat. Ksiądz Władysław Gurgacz – kapelan oddziału partyzanckiego na Podhalu. Jezuita z Nowego Sącza.
Ujęty w 1949 w Krakowie przez UB i skazany na KS. Wykonano 14 IX 49′
Temat powraca w radio często i są ksiązki IPN już 2.
I w ten przedświąteczny wieczór pani redaktor rozmawia z autorami ostatniej książki mocno forsujac tezę, że ojcowie jezuici wyparli się się księdza Gurgacza, nie pomogli mu itd. Goście protestują ze nie tak było, jednak czas jest w audycji nieubłagany.
Słuchacz jeśli nie dosłuchał porządnie, że ks. Gurgacz wcześniej długo rozmawiał w 4 oczy z przełozonym, że jego niby usuwanie z zakonu było tak pomyślane , zeby się zasłonić przed UB – ale żeby kanonicznie NIE było skuteczne … Taki słuchacz ma w uszach, że KK zdradził NAWET … Żołnierza Wyklętego.
I z tym akcentem zostaje na Święta.
Ja z okazji kolejnych fal uderzających w KK mówię ze to może doprowadzić do schizmy. I to może się wydarzyć z dwu stron. Bo albo – czego się obawiano pod tekstem Coryllusa, w KK zacznie dominowac linia protestancka – heretycka i wierząca ortodoksyjnie , juz wtedy mniejszość wiernych, zechce się usunać by nie iść z heretykami. Albo jakaś część postępowych Tygodnikiem Powszechnym karmionych ludzi odejdzie do jakiegoś „własnego” koscioła.
Mieliśmy wiele takich przykładów. Ja rozmawiam o tym z księżmi. Starsi rozumieją moje obawy i słuchają podawanych informacji „ze świata” których akurat nie znają. Umacniamy się w nadziei działania Ducha Świętego.
Jednak jestem pod tym względem w dość komfortowej sytuacji – mam z kim czasem porozmawiać, wiele temu zawdzięczam.
Większość nawet tych uczestniczących w niedzielnej mszy i słuchających kazań nie ma tego poczucia.
Brak wiedzy z jakim się spotykam w zwykłych rozmowach jest zdumiewający. Całe zycie miałam przekonanie, ze to ja jestem niedouczona – bo jestem. Jednak gdzie mogę sprawdzam w Katechizmie i mówię. Czasem się radzę. Jeśli akurat mam okazję. Zawsze odsyłam do konfesjonału jako miejsca pewnego na rozmowę. Staram się wiedzieć, gdzie konkretnie skierować aby to nie było w pośpiechu – aby była mozliwa rozmowa z kapłanem.
Ale nie mogę lekceważyć intensywnie nagłaśnianiej przez media postawy wrogiej do KK. Postawy: wierzę , ale nie lubię księży. Nie chodzę do kościoła. Lubię tylko pusty kosciół – gdy nie ma tam nikogo – nie na mszy. Itd.
.
a teraz ciekawostka…wszyscy wiedzą że Kościuszko czy Puławski wyróżnili sie w powstaniu USA….ale kto miał znacznie większy wpływ na powstanie USA a pochodził z Polski?…:)))
Odpowiedż Haym Solomon żyd z Leszna, bankier który finansował Washingtona i jego ludzi…:))) sfinansował on w dzisiejszych wartościach ponad 9 miliardów dolarów na wojnę. i to sie nazywa kreatywność finansowa…pytanie do historyków z bożej łaski co za to Washington mu obiecał?…:)))
a propos Józefa Nasi. (tak mi sie przypomniało) .tego niby handlarza win…zaczynał swoją karierę w Antwerpii w żydowskim domu bankowym Mendez…ciekawe by było prześledzic ich interesy…
Regarding XIV wieku i roli Wenecji warto zaczac od krytycznego czytania:
http://www.schillerinstitute.org/fid_91-96/954_Gallagher_Venice_rig.html
http://tarpley.net/online-books/against-oligarchy/
Dzięki wielkie. Dzięki czeluściom internetu lektura skompletowana. Brakuje mi tylko części trzeciej szkiców historycznych „Wojna moskiewska” zaś dostęp online nie działa, eh!
Rzeczywiscie… kreatywnosc finansowa imponujaca… iscie!
Czy przewiduje Pan udzielic odpowiedzi na to super pytanie… do historykow z bozej laski?
To są sprawy znane i opisane.
Nie zaszkodzi przeczytać. Ja nie żałuję; Kewin MacDonald ,,Kultura krytyki”.
A tymczasem za oceanem na prezydenta forsowany jest Markus Ruben tzn,Marco Rubio
Na dzień dobry http://www.lwow.home.pl/naszdziennik/kubala.html
Poza tematem (no,może nie do końca).Nasi przyjaciele ,anglicy:”Anglia nie zgodziła się dotychczas, nie tylko na przesyłanie żywności do
ziem polskich okupowanych przez Niemcy i Austrię, ale nie zgadza się również
na przesyłkę do nich pieniędzy zebranych w całej Wielkiej Brytanii i w jej posiad-
łościach. Wprawdzie niektóre zapomogi z Kanady i Australii adresowane wprost
do nas, dochodzą szczęśliwie i tymi możemy wedle naszego uznania rozporzą-
dzać, natomiast funduszem złożonym w Komitecie Polsko-Angielskim, Londyń-
skim, który jest filią naszego, mamy prawo rozporządzać tylko [podkr. oryginału
– D.P.] na rzecz rodaków naszych ewakuowanych do Rosji. Fundusz ten jest dość
znaczny dochodzi bowiem do 60.000 funtów sterlingów. Otóż, ponieważ komitety
polskie w Rosji otrzymują prócz tego spore, a często zupełnie pokaźne zasiłki
rządowe, może się przeto zdarzyć, że zapomogi przeznaczone dla ewakuowanych
będą stosunkowo większe niż te, które otrzymują rodacy cierpiący nędzę w kraju.
Nie mówię, żeby i ich położenie nie było ciężkie, a nawet bardzo ciężkie,
ale donoszę Wam, że ostatnie wiadomości jakie dochodzą nas z Galicji i z ziem
Królestwa okupowanych, są coraz gorsze. Nędza między ludnością robotniczą
a także i między inteligencją po miastach staje się przerażająca. Dzieci w Warszawie,
Łodzi, Lublinie i w niektórych miastach galicyjskich, mimo wszelkich wysiłków
miejscowych komitetów, umierają, lub przestają chodzić, tysiącami, z braku
dostatecznego pożywienia a przy tym drożyzna powiększa się z dnia na dzień.
Wobec tego ratunek doraźny tym jest potrzebny, gdzie nędza jest największa
a zatem trzeba z wielką uwagą i rozwagą stosować zapomogi, by do danej
miejscowości nie przesłać za dużo lub za mało. My tu będąc bliżej Kraju, staramy
się o jak najlepsze informacje i chętnie będziemy Wam, Czcigodni Rodacy
udzielać. Jest to nasz prosty obowiązek, albowiem niewiele byśmy mogli wskó-
rać bez Waszej wielkiej ofiarności, za którą cała nasza Ojczyzna nie przestanie
Was nigdy błogosławić.
Załączam wyrazy bratniej miłości i najgłębszego uznania i poważania
Henryk Sienkiewicz
Piekna, haryzmatyczna postac. I znowu gorzko o „szkole krakowskiej”… choc za 3 lata uplynie prawie wiek to niewiele sie zmienilo… ciagle duzo ludzkiej podlosci, zawisci, zazdrosci, hipokryzji… no, prywata… po prostu.
… zbyt malo myslenia o Polsce i dla Polski… ciagle trzeba miec bardzo
ograniczone zaufanie do tych tzw. elit, ktorych ciagle ich NIE MAMY.
Mimo wszystko Drogi Panie Coryllusie, zalecałbym trochę więcej skromności oraz cierpliwości….Zanim Pan cokolwiek napisze, może lepiej jest przedtem przeczytać Jonesa do końca, a także powstrzymać ten dość arogancki ton wobec innych autorów, którzy bądź co bądź są jednak dosyć szanowani tu i owdzie ( mam na myśli „nasze” kręgi ). Te Pana opinie, acz ciekawe, są moim zdaniem wygłaszane ze zbyt wielką pewnością siebie, tymczasem baśń do prawda jest opowieścią swobodną i nie musi liczyć się z faktami, co nie znaczy, że upoważnia do tego by dyskredytować fakty całkowicie…Świetnie się Pana czyta, lecz niestety nie wszystko, co Pan podaje musi mieć przecież cokolwiek wspólnego z rzeczywistością….proszę starać się przynajmniej dopuścić możliwość istnienia zupełnie innych wersji wydarzeń…
Za to wszystko co pisze Jones ma pokrycie w faktach, to chce pan powiedzieć. No i czym pan mierzy pewność siebie?
No… pewnie pozycja… i postawa osobista!
Pan – pracowity, inteligentny, blyskotliwy, niezalezny, wyprostowany z dumnie
podniesiona glowa,
Tato – zakompleksiony, zalezny od dotacji, niewolnik… do tego na kolanach!
Na kolanach zawsze… ale tylko przed Panem Bogiem…, jeszcze też chętnie przed Królem, gdyby był…Panie Paris….( skądinąd ta zaskakująca i śmieszna impertynencja wobec mojej osoby świadczy o tym, że Pan Coryllus ma także swych fanatycznych wielbicieli – to oczywiście dobrze )
Ad Pan Coryllus….pewność siebie nie jest oczywiście niczym złym, rzecz w tym, że wydaje mi się przesadne nieco wówczas, kiedy w zasadzie ocenia Pan krytycznie prace Jones’a nie przeczytawszy całości.. a całość Drogi Panie Coryllusie to są trzy tomy…dość obszerne zresztą. Podobnie przyjętą przez Pana ocenę pracy ś.p. Pana Giertycha, opiera Pan na swoim jedynie założeniu „labilności” Rosji i jej niesamodzielności, oraz myślę mocno przecenianym jednak znaczeniu wpływu Anglii. Są to oczywiście Pana projekcie owszem bardzo ciekawe, acz niestety niekoniecznie słuszne. Rosja zwłaszcza w XIX i XX wieku, to bodajże jedyny kraj rozwijający się świetnie, niezadłużony i niezależny od wpływów City.. był fakt ów zresztą bezpośrednią przyczyną zniszczenia Rosji przez żydowską finansjerę w roku 1917 ( przy uprzednim wywołaniu wojny likwidującej trony w roku 1914 ). Byłoby rzeczą wielce pożądaną, by zanim Pan sformułuje tak daleko idące oceny pracy ludzi pokroju Giertycha, zapoznał się z faktycznym stanem rzeczy, dostępnym zresztą w literaturze niezależnej, które w zasadzie mocno podważają Pana teorię o „zależności Rosji wobec Anglii”… Pana prace są bardzo ciekawe i doprawdy jestem osobiście wielbicielem Pana „Baśni”, są jednak w nich momenty, które budzą we mnie wątpliwości czy też wręcz niezgodę ze stawianymi w nich hipotezami. Dotyczy to np. ujęcia roli Żydów w Pierwszej Rzeczpospolitej, czy ich roli w ówczesnej Europie oraz zakresu wpływu na rzeczywistość w tym samą Anglię, która co dla mnie np. dziwne jest zdecydowanie niedoceniana. Jones napisał świetną książkę pt. „Gwiazda i Krzyż”…gorąco ją Panu polecam, bo warto zwrócić na nią uwagę w tym właśnie kontekście, podobnie jak na pracę „Spisek przeciwko Kościołowi” Maurice’a Pianay’a z całą zresztą życzliwością, bo informacje tam zawarte mogą bardzo wzbogacić Pana ciekawą opowieść.
Oczywiscie, ze jestem wielbicielka… zreszta nie tylko ja jedna!
… skoro Pan Gabriel i kilku czytelnikow bloga uznalo, ze ksiazka
„Jalowy pieniadz” – to lipa, to znaczy, ze lipa! I tyle!
Jest tylu wspanialych historykow polskich, jak np. wspomniany
ostatnio przez Gospodarza Ludwik Kubala. Jego dorobek naukowy
jest nietkniety… powiedzialabym „dziewiczy” – przez polskich
„profesjonalistow” od historii! Smiem twierdzic, ze wielu nawet
o nim nie slyszalo… albo moze udawalo… albo „alorytety naukowe”
nie mialy czasu, bo byly zbyt zajete lataniem po telewizorniach,
po sympozjach, seminariach itd. itp. ze swoim belkotem… albo zwyczajnie jak ostatnio wyplywa „oliwa sprawiedliwa”… sa kapusiami!
Nie ma potrzeby zachwycac sie panem Jones’em i robic mu
za bezdurno „publicite”… w Polsce jest lepszy od niego !!!
Gabriel Maciejewski „Coryllus” sie nazywa !!!
… w mysl powiedzenia starego, ale jakze prawdziwego i aktualnego:
„Cudze chwalicie, swego nie znacie… sami nie wiecie co posiadacie!”
… i tyle w temacie Jones’a… i mojej zaskakujacej i smiesznej
impertynencji wobec Pana!
Pani Paris…od Damy przyjąć jestem wstanie wiele więcej aniżeli jakąś tam „impertynencję”…;)
Co do Jones’a jednak pozostanę przy swoim zdaniu…ciekawszy od Hongbinga uważam… Pana Gabriela zaś jak pisałem czytać bardzo lubię…acz nie bezkrytycznie…
D’accord!
Pan zostaje ze „swoim” Jones’em. Mnie drozszy i blizszy Coryllus… od Jones’a i Hongbing’a
razem wzietych!
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.