gru 262016
 

Pisałem już o tym kilka razy, ale jest dziś dobra okazja bo nakład szwedzkiego nawigatora się kończy. O dziwo polski jeszcze jest, a szwedzkiego zostały dwie paczki ledwie. Ja zaś, jak w zeszłym roku zacząłem przeglądać strony wydawnictw uniwersyteckich, by znaleźć tam coś ciekawego. I właśnie znalazłem. Zanim o tym jednak opowiem, jeszcze raz opiszmy sobie tę dziwną sytuację w jakieś znajduje się klient polskiej księgarni, który poszukuje czegoś do czytania. Kiedy rozgląda się po półkach z beletrystyką widzi tam książki pisarzy skandynawskich, w tym także szwedzkich, są to w większości kryminały o absurdalnej i nieprawdopodobnej fabule. Wszyscy jednak zabierają je ochoczo do domu i ustawiają na półkach, czytając później lub nie, a wszystko to dlatego, że gazety polskiej, od GW począwszy na W sieci kończąc rozpisują się o tych książkach jak o skończonej doskonałości.

Powtórzmy więc jeszcze raz – literatura to propaganda, a literatura kryminalna to propaganda szczególnego rodzaju. Szwedzki zaś i skandynawski kryminał ma na tym szczególnym polu jeszcze bardziej szczególną misję do spełnienia. Kraje Skandynawskie zostały w propagandzie europejskiej wylansowane na obszar największej szczęśliwości pod słońcem. Żeby ludzie w tę brednie uwierzyli potrzebna jest jakaś oprawa propagandowa. Jasne jest dla każdego, że ona nie może być chamska i bezpośrednia, taka jak propaganda komunistyczna, bo nikt w nią nie uwierzy. Jakaś jednak być musi. Jak wiemy od dawna wszyscy uczą się wszystkiego od Anglików, bo chcą być tacy jak oni. Nie będą, to jest jasne, żeby być tacy jak Anglicy, trzeba robić wszystko inaczej niż Anglicy, ale na to nikogo nie stać. Tak więc literatura kryminalna wymyślona po to, by podkreślić wielkość Imperium, potęgę umysłów poddanych królowej, a także uwodzicielską urodę jesiennego Londynu, jest naśladowana bez zrozumienia jej istoty. Każdy bowiem, w tym Szwedzi, uważa, że wystarczy zrobić tak samo tylko gorzej i osiągnie się pożądany efekt. To jest złudzenie, ale trudno dostrzegalne, bo jego twórcy nie liczą się z kosztami. Literatura kryminalna z Wyspy promowana była samą tylko swoją mocą i mocą imperium, była doń dodatkiem, koniecznym, ale dodatkiem. W przypadku innych krajów zaś to jest propagandowy przymus, który obciążony jest monstrualnymi kosztami promocji. Czy warto? Moim zdaniem nie, ale jakoś trzeba ludzi do tego skandynawskiego państwa prawa, które radzi sobie z najcięższymi przypadkami zbrodni przekonać, jakoś trzeba tym Szwedom i Norwegom powiedzieć, że dobrze trafili i nie ma się co wygłupiać, trzeba zaakceptować imigrantów, nawet jeśli kogoś zamordują. W książkach jest napisane przecież i tak, że najgroźniejsi są biali faceci z grubym portfelem, którzy chcą zawładnąć światem, czy tam jego kawałkiem. Skandynawia jest za mała, by te głupstwa zrobiły sprzedaż, a więc promuje się je na zewnątrz, najczęściej w tych krajach, które przez producentów tego śmiecia uważane są za słabsze, a ich mieszkańcy za mniej rozgarniętych. Na przykład w Polsce. Tutaj mądrzy recenzenci, opłaceni przez wydawcę wyjaśnią czytelnikom katowanym od dwóch dekad tym badziewiem, że kolejny tom przygód szwedzkiego gliniarza walczącego o tolerancję w przedszkolach, jest czymś najwspanialszym na świecie. I czytelnicy to kupią. Czy przeczytają to inna sprawa, ale kupią na pewno, choć trzy książki skandynawskich pisarzy zajmą im pół metra regału, takie są opasłe. Potem zaś włączą telewizor i posłuchają jak Miecugow rozmawia z jakimś macherem od książek, który mówi, że ludzie w Polsce nie czytają, bo rynek książki jest niszczony przez ten cholerny internet. A poza tym nie ma już sensu pisać grubych książek, bo ludzie odwykli od ich czytania. Popatrzy na to czytelnik szwedzkich kryminałów, zaduma się, pokiwa głową i zgodzi się z prezentowanym spectrum poglądów w całej ich rozciągłości. Potem zaś weźmie do łóżka kolejny tom swojej ulubionej prozy i zaśnie z głową na stronie 678 drugiego tomu.

Podsumujmy więc całą sytuację. Polski czytelnik jest katowany olbrzymimi ilościami słabej i powtarzalnej literatury skandynawskiej, w tym szwedzkiej, która pod pozorem rozrywki, jakże problematycznej, robi najbardziej chamską propagandę. Co w tym czasie robi akademia?

Zajrzałem wczoraj na strony wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego, z którym współpracowało mi się najlepiej. Znalazłem tam książkę polskiego autora, Zbigniewa Anusika. Tytuł tej książki brzmi:

France in Sweden’s Foreign Policy in the Gustav III’s Reign (1771-1792)

Czy to nie jest niesamowite? Polski autor pisze prace o jednej z najważniejszych kwestii politycznych doby rozbiorów, czyli o polityce królestwa Szwecji wobec rewolucyjnej Francji, praca ta napisana jest w dodatku po angielsku. Jak myślicie dlaczego? Czy ktoś sądzi, że w Szwecji czy Wielkiej Brytanii pan Anusik znajdzie wdzięcznych czytelników? Przecież oni tam wiedzą wszystko lepiej i bez niego. To jest praca, którą koniecznie powinni przeczytać polscy czytelnicy. A nie dość, że przeczytać to jeszcze przedyskutować w czasie różnych kameralnych spotkań. Tymczasem ona jest nie dość, że nie dostępna, to jeszcze wydana w języku obcym, co odejmuje jej jakikolwiek walor. Oczywiście autor wziął pieniądze za robotę i jest zadowolony, bo ma publikację. No, ale nikt w Polsce nie będzie czytał ponad 500 stron specjalistycznej pracy historyka o Szwecji w języku angielskim, nawet jeśli ten język dobrze zna, bo z kim niby miałby potem o tym rozmawiać? Z czytelnikami szwedzkich kryminałów? Mamy więc z jednej strony ściek, który zalewa nas tym kryminalnym, szwedzkim szambem, z a drugiej ważne książki, produkowane dla nie wiadomo kogo, z myślą – zakładam się o co chcecie – że nie warto wydawać po polsku, bo nikt i tak nie zrozumie. Kryminały warto, a historii nie warto. Dodajmy w tym miejscu jeszcze, że istnieje szwedzka beletrystyka historyczna i jest ona do dziś lansowana na targach książki historycznej, do dziś sprzedaje się te 700 stron liczące cegły o wielkości i potędze Szwecji za czasów Gustawa Adolfa i Karola X Gustawa, w których nie ma ani słowa o Rzeczpospolitej Polsko Litewskiej. O tym, by cokolwiek polskiego, nie mówię już o książkach popularyzujących historię zostało wydane w Szwecji, nie ma mowy. Może Twardoch, albo Szczygieł jest tam wydawany, ale i tak nikt tego nie przeczyta. Im zresztą na tym nie zależy, bo dobrze wiedzą, że nie o czytelnika chodzi. Chodzi o to, by znaleźć się na liście dobrze opłacanych propagandystów.

Bezradność polskich instytucji kultury wobec tej chamówy i głupoty jest łatwa do wytłumaczenia i nie ma się nią co przejmować. Bezradność jednak akademii wyjaśnić już trudniej, a bezradność pojedynczych ludzi, którzy z własnej, nieprzymuszonej woli w tym uczestniczą jest w ogóle nie do zaakceptowania. Nie można bowiem zrozumieć, jak to możliwe, że ktoś zjada zleżały obornik i jeszcze mlaska przy tym z zadowolenia. A jednak….

Mnie w tym wszystkim najbardziej dziwi postawa historyków, którzy zajmują się tak zwaną popularyzacją wiedzy. To jest obłęd w stanie czystym. Przy tym dostępie do informacji jaki mamy popularyzacja rozumiana tak, jak pojmowano ją za komuny, czy nawet w latach dziewięćdziesiątych, jest robieniem sobie jaj z pogrzebu. Trzeba by ich więc wszystkich uznać za idiotów. Tylko dlaczego tak dobrze opłacanych? Jeśli weźmiemy do ręki książkę tego całego Anusika i porównamy ją z tym co piszą o historii te wszystkie dodatki, tak lewicowe jak i prawicowe, to zacznie w nas narastać wściekłość. Po co wy to robicie panowie? I do kogo przemawiacie? Może po prostu zajmijcie się pisaniem po polsku takich prac, jakie pan Anusik wydaje w Łodzi po angielsku? Że co? Że za trudne? Standardowe ględzenie o husarii jest łatwiejsze i lepiej płatne? Być może, ale my już tego nie chcemy słuchać.

Na tym kończę, dodam jeszcze tylko, że wkrótce będziemy wydawać książki, które będą o całe lata świetlne odległe od tego co promuje się na polskim rynku publikacji historycznych. I powiem Wam już dziś, że zrobimy sukces.

Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią przyszłego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ¼ środków potrzebnych na produkcję. To wielkie osiągnięcie, szczególnie, że czas mamy przedświąteczny i ludzie mają ważniejsze wydatki niż mój komiks. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.

 

Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta

 

41 1140 2004 0000 3202 7656 6218


Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl i przypominam, że do 1 stycznia trwa duża promocja na niektóre tytuły. 

Targi Bytomskie odbędą się w przyszłym roku w pierwszy weekend czerwca, wszystkich już teraz serdecznie zapraszam

 

Przypominam, że nasze książki są dostępne w następujących punktach: księgarnia Przy Agorze, sklep FOTO MAG oraz księgarnia Tarabuk  

  30 komentarzy do “O książkach szwedzkich i Szwecję opisujących”

  1. Może wydawnictwo UJ poprawi Ci humor.

    http://www.wuj.pl/page,produkt,prodid,2349,strona,Istota_rzeczy,katid,275.html

    To ponoć o tym jak historia Niemiec i obozy koncentracyjne wpływają na udane bądź nie udane życie erotyczne.

  2. A tutaj ogłoszenie, że szukają kogoś do działu reklamy.

    http://www.wuj.pl/page,art,artid,3,strona,Praca.html

  3. France in Sweden’s Foreign Policy in the Gustav III’s Reign (1771-1792) – bardzo ciekawa pozycja. To nic ze po angielsku. Bardziej interesujacy bedzie jednak tutaj watek Rewolucji we Francji. Corka ministra finansow LudwikaXVI, Jacques’a Neckera – Anne Louise Germain, poslubila szwedzkiego ambasadora we Francji – Erika Magnusa Staël von Holstein. Corka Neckera znana jest jako „pisarka” madame de Staël. Ta para to diabelstwo w czystej postaci podane jako „zestaw ratunkowy dla ludzkosci”. „Humanizm” w czystej postaci.
    Na dodatek rysuje mi sie silny watek angielski w inspiracji i kierowaniu przebiegiem francuskiej rewolucji.
    Jacques Necker to urodzony w Genewie potomek zydowskich emigrantow z Kostrzynia nad Odra. Pracowal dla innego genewskiego bankiera – Pierre Thellusson’a, potomka zydowskich uciekinierow – francuskich Hugenotow. Oboje zalozyli wspolny interes – bank (Thellusson, Necker et Cie), ktory realizowal rozlegle interesy we Anglii, Francji, no i w koloniach. Otwartym tekstem mozna poczytac, ze obydwaj panowie „dorobili sie na spekulacji cen w handlu zbozem”. „Niedobor” zboza, a wlasciwie kleska glodu to oficjalnie jedna z przyczyn wybuchu rewolucji. Ciekawe jest to, ze ta kleska „nieurodzaju” dotyczyla tylko Francji. Nie bylo tego problemu w Hiszpanii, Wloszech, terenach cesarstwa austriackiego, ziemiach niemieckich, ze o Rzeczypospolitej nie wspomne. Problem wydaje sie tez nieistotny rowniez za trwania rewolucji.
    Obydwaj panowie prowadzili rozlegle interesy w koloniach. Obydwaj panowie mieli swoje udzialy we Wschodnioindyjskiej Francuskiej Kompanii Handlowej i Wschodnioindyjskiej Angielskiej Kompanii Handlowej. Necker nawet byl dyrektorem we francuskiej kompanii. Oficjalnie kompanie w Indiach miedzy soba „walczyly o rynek”, ale tak na prawde, to zadnych zbrojnych konfliktow nie bylo, strefy wplywow byly podzielone i wydaje sie, ze decyzje o tym zapadaly dalego od rejonu konfliktow. Wiele ciekawych rzeczy jest po francusku, ktorego niestety nie znam, a na angielski i niemiecki nie wszystkie rzeczy sa tlumaczone.
    Watek szwedzki to moze byc ciekawy element rewolucyjnej ukladanki. Ja bym sie wcale nie zdziwil, gdyby sie okazalo, ze baron Staël von Holstein byl w sluzbie Jej Krolewskiej Mosci, ale nie tej ze Szwecji, tylko tej z Londynu.

  4. Weź Ty nie opowiadaj, tylko usiądź i napisz o tym książkę…okay

  5. Aha, jutro dowiem się jaki jest nakład tej książki i czy ona jest dostępna i wtedy pogadamy czy to ważne w jakim języku została napisana.

  6. Tak, my już tego nie chcemy i nie mamy ochoty ani słuchać/czytać ani brać udziału w kretyńskich krucjatach o upodlającej roli bywania obywatelami RP; i należy odpowiedzieć mechanizmami rynku tj. wola nabywania tego za czym chcemy optować jako forma wyrażania opinii/woli; jest jednak zjawisko do opisania: reperkusje dla całych populacji i jedną z nich 'przenoszenie’ własności; własność tematycznych narracji to także jeden z elementów wojny o własność na tym padole

  7. mam w zyciu „kino akcji”, i nie nadaje sie na pisarza. Rewolucja we Francji to jest dla diabelska historia, ktora za kazdym razem wprawia mnie w oslupienie i na moje oko dobrze zamaskowana w wielu watkach.
    Kumpel Neckera – Pierre Thellusson, zmienil imie na Peter, zaistalowal sie w Londynie i zostal dyrektorem Bank of England – czyz to nie jest znamienne, ze potomek francuskich Hugenotow, z zydowskimi korzeniami byl macherem od angielskich finansow, a jego kumpel i wspolnik zarzadza kasa francuskiego katolickiego krola?
    Dlubie przy tych tematach w tzw. wolnych chwilach, ktorych nie mam za wiele. W 2016 wlasciwie nic nie zrobilem w tej sprawie i nie wychodzi, zebym w 2017 sie za to zabral tak jak za inne sprawy.

  8. jeden egzemplarz zamawiam.

  9. Faktycznie zalewani jesteśmy szwedzkimi kryminalami. Nie będę się na ten temat wypowiadać, bo nie czytałam ani jednego. Natomiast wcześniej, w latach 70-tych popularyzowana była innego rodzaju literatura skandynawska. O ile wcześniej lansowana jako cudo iberoamerykanska, mnie drażnila, to skandynawska czytałam bez zastrzeżeń. O wartości tych dzieł świadczy to, że w ogóle nie zostały mi w pamięci.
    Bardziej filmy Ingmara Bergmana, raczej współczesne i obyczajowe. Zawsze mnie dziwiło, a potem śmieszylo, że zwykle czasem akcji książki lub filmu w Szwecji, było lato. Bohaterowie chodzili niespiesznie, uzyskując na upał. Już to jedno jest nieprawdą i propaganda, bo upałów tam nie ma, a nawet jak się zdarzy parę cieplejszych dni, to raczej się cieszą, a nie jęczą, że im za goraco.

    Mnie się Szwecja najbardziej kojarzy z tym, że tam łatwo o depresję.

  10. Juz od kilku ladnych lat nie czytam… nie slucham… nie wspomagam… i nie biore udzialu
    w kretynskich i antypolskich krucjatach saczonych z antypolskich merdiow… do tego z pelna
    swiadomoscia i zelazna konsekwencja…

    … ten think-thank zaspokaja wszelkie moje aspiracje intelektualne… i to jest to… to jest ta forma
    wyrazania woli i opinii.

  11. Na drugi dzień świąt polecam amerykański dokument „Inside Job” który udowadnia dwie tezy.
    Po pierwsze, jeśli chcesz być naprawdę dobrym złodziejem, studiuj ekonomię. Nie dość, że będziesz mógł ukraść miliardy dolarów, to jeszcze ci za to zapłacą i podziękują.
    Po drugie, po co komu spiskowe teorie dziejów, skoro prawda jest bardziej ekscytująca… 🙂

    http://m.cda.pl/video/54848831

  12. We Francji nie widze zadnego zalewu kryminalami… zwlaszcza szwedzkimi… ogolnie bardzo
    malo mowi sie o Szwecji. Literatura skandynawska tez mnie nie powalila na kolana… Ingmar Bergman rowniez… najbardziej znana i lubiana to Pipi… film z dziecinstwa, potem ze „szwedzkosci” to zespol Abba… i pily do ciecia „Husqvarna”, ktore byly wtedy bardzo drogie, ale za to bardzo dobrej jakosci… jeszcze dobre auta Volvo i Saab’y… potem moda na saune…

    … kolezanka, ktora mieszkala w Sztokholmie kilka lat… rzeczywiscie bardzo zle wspominala swoj
    pobyt… w tej czystej, ekologicznej Szwecji… tez wspominala o duzej samotnosci i przygnebieniu…
    mozna bylo wcale nie pracowac bo socjal byl wtedy bardzo wysoki… a nuda byla porazajaca…

    … ale to bylo ponad 30 lat temu.

  13. Pamiętam Larsa Gustaffsona z tamtych czasów – to była dobra literatura wydawana chyba przez Wydawnictwo Poznańskie – ostatnio wydano tomik poezji tegoż Gustaffsona

  14. ,,wuj”-ek nie odważyłby się nie wydać tych ,,bazgroł” tak znamienitej postaci jak Iris Chanuka. Znalazłem jej zdjęcie w necie, taka ,,typowa niemka”, której korzenie sięgają aż po Morze Martwe.

  15. Odwiedziliśmy z rodziną szopkę na Miodowej, potem kaplicę Katyńską w Kościele Garnizonowym, tam zapalono dwa światełka rodzinnym katyńskim ofiarom i poszliśmy dalej zwiedzać po Kościołach – żłóbeczki.
    Dużo Rosjan, no tak chyba co czwarty.
    I takie przypomnienie po rodzicach kiedy czekali na wojska Wł Sikorskiego mówiąc „gdy słoneczko wyżej to Sikorski bliżej” i ten pamiętny straszny 10.04.2010 roku, kiedy polska elita została pod Smoleńskiem w samolocie : spalona, zdruzgotana, rozerwana ???? Jedyne co wiemy to to, że była ubłocona.
    I gdyby tak zwyczajnie zwrócić się do tych spacerujących Rosjan i powiedzieć tak zwyczajne: współczujemy Wam i czy teraz rozumiecie jak boli taka katastrofa. ? Jakie budzi emocje, przerażenie, destrukcję i zwątpienie ….
    A w dotyczących nas dwóch katastrofach samolotowych jakoś byliście obecni.
    Czy teraz rozumiecie że nie w terrorze droga.

  16. Panie Gabrielu,
    Myślę, że odpowiedź na pańskie wątpliwości (dlaczego po angielsku) jest prosta. Prace (monografie, książki) napisane po angielsku są, zgodnie z ministerialnymi regulacjami wyżej punktowane. Więcej punktów = więcej pieniędzy dla jednostki, wyższe notowania autora/jednostki go zatrudniającej. Najśmieszniejsze jest to, że z drugiej strony ministerstwo (MNiSW) kładzie duży nacisk na tzw. wolny dostęp do publikacji wytworzonych na polskich uczelniach. Argument jest taki, że obywatel powinien mieć możliwość czytania tych wiekopomnych dzieł, za których wytworzenie słono płaci (pensje, granty itp.). Może jednak intencje ministerstwa zostały przeze mnie źle odczytane, bo chodzi nie o polskich, ale jakiś zagranicznych (anglojęzycznych) podatników 🙂

  17. Trudno powiedziec… moze podziekowaliby za wspolczucie… ale czy zrozumieliby… i czy
    rozumieja, ze nie w terrorze droga… to znak zapytania.

    Dobrze, ze w Polsce ciagle mozna nawiedzac koscioly… i podziwiac zlobeczki… bo tu juz mozna
    tylko pomarzyc.

  18. w Krakowie szopki w kosciołach sa piekne ale białe aniołki wyparły murzynków co to za monetę kiwaja głowkami – poprawność czy wyparcie z rynku? u Bernardynów super ruchoma, w innych kościołach też i pomysly i wykonanie, że hej

  19. u św. Anny białe odlewy popiersi z gipsu świetych i błogoslawionych i bohaterow narodowych z opisami- spokojne i piekne w prostocie

  20. a jaka jest miara dobrego złodziejstwa? przerób? czas trwanie w procederze? błyskotliwośc?

  21. i życzmy sobie poszerzania inicjatyw gospodarza, po targach w Bytomiu może coś uda się wdrożyć, ad zasoby intelektualne to masz rację i prowadzący i komentatorzy dotykają tych sfer zycia, ktore są interesujące i intrygujące poznawczo o i co ciekawe pokazują skuteczność i w działaniu i w myśleniu; żaden temat nie jest tutaj obcy i nierozeznany, ale do przepisów kulinarnych nie dochodzimy w mistrzostwie i popularyzacji

  22. Pięć lat kacetu – Grzesiuka i Zeszyty oświęcimskie za naukę o kacetach starczą

  23. Tak jest…

    … zyczmy sobie i Gospodarzowi poszerzania inicjatyw i horyzontow… bo to
    co reprezentuja merdia „narodowe” i anytpolskie to stanowczo zaniza nasz
    poziom intelektualny i nasze aspiracje…

    … i w ogole nie ma o czym mowic!

  24. A tu nedza nieprawdopodobna… chyba najgorsza odkad tu jestem… chociaz
    nasza polska Pasterka byla piekna…

    … no i pogoda sie nie sprawdzila. Bylo – dzieki Panu Bogu – lekko wietrznie,
    sucho i slonecznie… gdyby padalo – to deprecha murowana!

  25. Do historyków (Akademia) jest szereg postulatów, np. aby nie milczeli kiedy powtarza się kłamstwa lub niedomówienia!

    A także aby nam objaśnili „legendarne”postaci i wydarzenia.
    Jak choćby, fakt , że we wrogich nam Prusach,w dobie Księstwa Poznańskiego w podręcznikach podawano jako pierwszego króla Polski- Leszka I (520- 549), a w XXI wieku stale skraca się nam bieg dziejów o ponad 400 lat ?!

    Ciekawy jest też angielski wątek w bezwładnych działaniach ofensywnych Armii Poznań. Czy przyczyną tychże nie był czasami płk Douglas ze sztabu brytyjskiego, ulokowany w dowództwie gen. Kutrzeby?

    Ci Anglicy to mają farta,podczas pacyfikacji Polaków na Westerplatte, kilka mil dalej w porcie gdańskim cumowały 2 niszczyciele HMS wraz z 3 kompaniami wojska. Pomimo, że Anglia wypowiedziała Niemcom wojnę już 3 września, nieniepokojeni przez nikogo Anglicy odpłynęli z Gdańska 7 września (Jaśkowski)

    Również dzięki naciskom Londynu, nie wykonaliśmy pełnej mobilizacji itp. itd.
    Aż się prosi aby profesjonalnie zająć się takimi kwestiami.

    Od tego będzie zależeć odpowiedź na pytanie czy jesteśmy państwem niezależnym i samorządnym,,, ,

  26. Bardzo podoba mi się „duch” tego szkicu. Bez woli i pewności zwycięstwa nie ma się sensu brać za jakiekolwiek przedsięwzięcie biznesowe i chyba w ogóle za cokolwiek.

  27. 1.
    Sam pisałeś, że akademia jest wysuniętym w inteligencję ramieniem władzy.
    Jaka władza, taka akademia?

    2.
    Nie, nie piszę tu konkretnie o aktualnej władzy – PIS.
    Ci dopiero od roku.
    Piszę o każdej władzy od kilkudziesięciu lat.

    PS.
    Kojarzy mi się też taka sprawa.
    Czy za komunistów patrioci byli bardziej patriotyczni.
    Na polu lekarskim – czy raczej lekarzy.

    Doktor Kwaśniewski od Diety Optymalnej – to lekarz wojskowy.
    Dziś jego odkrycia potwierdzają jacyś amerykanie.

    Drugi – doktor Ferdynand Barbasiewicz, psycholog chyba – też podpisuje się płk.
    Wynalazca klawiterapii – leczenia przez stymulację nerwów przez skórę (polska akupunktura?)
    Na swojej stronie proponuje nowatorską broń niszczącą silniki – zbiera pochwały od NATO -a nasza armia milczy.

    Czyli obaj pewnie podobne tło.
    Zostali w Polsce bo nie chcieli wyjechać? Czy tylko nie mogli? …

    W każdym razie zrobili coś ważnego. Można.
    Są tu ludzie zdolni i z głową. Szkoda, że tak wielu system dał radę.

  28. Arcyciekawe sa te postulaty do historykow… naprawde arcyciekawe… tylko, ze to jak wolanie
    na pustyni !…

    … a Angole… bandosy… rzeczywiscie wychodzi na to, ze maja farta… po prostu w czepku
    rodzeni! Te postulaty to najpewniej wyzwanie wylacznie dla tego think-thank’a!

    Dzisiejsza czereda „chistorykuf”… Nowak, Zaryn… Anusik… granty tylko potrafi brac… ewentualnie
    zadawac „czaru”… nie dla nich uczciwa, solidna praca!

  29. Aha, żeby było jasne – im też System dał radę.
    Bo co to za skala, w której zostali…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.