gru 302021
 

Wielokrotnie, nieraz bardzo brzydko, pisałem tu o kompletnym niezrozumieniu okoliczności, celowym wprowadzaniu ludzi w błąd, budowaniu fałszywych hierarchii i tragicznych wydarzeniach, które poczynania te zwiastowały, a często po prostu prowokowały. Pisałem o tym nie zawsze będąc rozumianym, często próbowano tłumaczyć mi, że nie mam racji, albowiem pięć miliardów much nie może się mylić. No, a ludzie z tytułami profesorskimi nie mogą się mylić z całą pewnością. Mogę tylko wzruszyć ramionami słysząc takie argumenty.

Jedno z najważniejszych i najbardziej żywotnych złudzeń jakie wdrukowano nam w głowy i serca dotyczy rynku sztuki oraz promowanych tam prac. Jasne jest dla każdego przytomnego człowieka, że ten tak zwany rynek powstaje w miejscu, gdzie krzyżują się interesy banków i organizacji politycznych o zasięgu lokalnym, usiłujących promować wyznawane przez siebie postulaty, bo nie wartości przecież, a do tego czynić to w sposób nieoczywisty. To znaczy taki, by ukryć intencję. Rynek sztuki jest piramidą finansową, która ma powszechną akceptację i spekulacje które się tam odbywają nie podlegają żadnym karom, ani nawet ostracyzmowi. Czasem tylko, przy wyjątkowo grubych przekrętach ktoś wzywa FBI. No, ale to w Nowym Jorku, nie u nas. Tutaj wszystko jest dozwolone. Mamy jednak dziś do czynienia z pewną, moim zdaniem nieodwracalną tendencją. Oto technologia tak dalece wyprzedziła to co, zwykliśmy nazywać sztuką, że skupienie na sobie i swoich pracach zainteresowania publiczności, bez wykorzystania gigantycznych machin propagandy, napędzanych górami dolarów jest po prostu niemożliwe. Wykreowanie artysty, który spełni założoną misję na rynku jest bardzo kosztowne, a konkurencja jest mordercza. Prywatni moderatorzy rynku, nie będę ich tu nawet określał, mogą to czynić jedynie w specyficznych warunkach, tam gdzie interesy organizacji lokalnych czyli państw nie za bardzo im przeszkadzają. No, a tak się porobiło, że w tej masie kłamstwa, jaką jest sztuka współczesne sprawy należące do banków i sprawy polityczne się momentami rozjeżdżają. I przez to właśnie w krajach takich jak Polska, głównym inwestorem i głównym kreatorem trendów jest państwo, a raczej jego urzędnicy odesłani na odcinek sztuki, którzy nie zawsze reprezentują to państwo tak, jak życzyliby sobie pełnomocni ministrowie. Żaden polski pacykarz nie może wejść na globalny rynek inaczej niż przez instytucje państwowe. Nikogo bowiem nie interesują ludzie, którzy coś tam w Polsce malują czy rzeźbią. Oni nawet za bardzo nie interesują państwa, albowiem ono ma dziś inne priorytety kulturalne. Zainteresowanie tracą nawet moderatorzy rynku sztuki, którzy się zwyczajnie rozsypują na naszych oczach. Weźmy taką Andę Rottenberg, która ostatnio w wywiadzie, jakiego udzieliła wraz z byłą ministrą Omilanowską, powiedziała, że dziś artyści są tak biedni, że muszą jeść sałatkę kartoflaną. Nie wiem skąd jej się wzięła ta sałatka, albowiem trafić na coś takiego w Polsce jest akurat bardzo trudno. No, ale niech tam…Wskazała pani Rottenberg mimowolnie pewną tendencję, którą uważam za oczywistą, a przekonuje mnie do tego inna tendencja, na którą wcześniej zwróciliśmy uwagę. Zaczyna się mianowicie ruch artystów w kierunku Kościoła. Jest to bowiem, póki co, jedyna instytucja w Polsce, gdzie gromadzą się jakieś fundusze, a także znajdują się miejsca służące do ekspozycji dzieł malarstwa i rzeźby. Wcześniej, wobec koniunktur na rynkach globalnych, złudzenia, że malując wielką vaginę z pilnikiem zdzierakiem wciśniętym do środka, można zrobić karierę w Nowym Jorku, a także protekcji państwa dla określonych grup twórców, przestrzeń kościołów nikogo nie interesowała. Teraz się to zmienia i ona zaczyna powoli zaciekawiać różne organizacje, którym się zdaje, że mają wpływ na religijność Polaków, takie jak Teologia Polityczna. Okazuje się, że muzea państwowe, zaczynają nakręcać koniunkturę na nową sztukę sakralną. Nie wiadomo dlaczego one, ale ma to wszelkie cechy próby wrogiego przejęcia. Niech sobie muzea kreują własną, świecką sztukę, a od sakralnej się odchrzanią, skoro nie interesowały się nią przez ostatnie dekady. Tak będzie najlepiej. Obawiam się jednak, że wespół z co bardziej pogubionymi biskupami stworzą one nowy rynek, na którym będą promować różnych swoich pupili. Takich, co to nie zdołali się dopchać do dotacji, ani wyjechać w świat, aby sprzedawać obscenę lub jakieś mazaje. Mamy z tym do czynienia już, albowiem rozstrzygnięto właśnie Ogólnopolski Konkurs Sztuki Sakralnej. Oto jedna z nagrodzonych prac https://www.facebook.com/Muzeum.Narodowe.Wroclaw/photos/a.319023540570/10166482517275571/

Chodzi o te ikonki nad wnęką, tłumaczę tym, którzy nie rozumieją sztuki, a przecież takich jest większość. Jeśli ktoś nie wierzy, że to się dzieje naprawdę. Oto zestaw innych nagrodzonych i wyróżnionych prac.

https://www.facebook.com/fundacjamariaimarta/

Tu zaś mamy Ducha Świętego w postaci wielkiego liścia miłorzębu zrobionego z delikatnej tkaniny https://www.facebook.com/wspolnotaveraicon/ I ja bym nawet się tym nie za bardzo przejął, gdyby nie komentarza pod tym zdjęciem. Jakiś pan informuje nas w nim, że od dawna już śledzi poczynania autorki i usiłuje rozszyfrować symbolikę jej dzieł, ale dopiero teraz po przeczytaniu tekstu promocyjnego, bo rozumiem, że o ten zamieszczony tam tekst chodzi, pojął co jest grane tak naprawdę….No cóż…po to się chyba robi promocję, żeby zastawiać sieci na takich jak on.

Gwiazdą tego całego przedsięwzięcia jest osoba, która do niedawna podpisywała swoje dzieła pseudonimem Laura Makabresku, a dziś występuje już pod własnym nazwiskiem – Kamila Kansy. Oto linki do jej stron https://www.facebook.com/makabresku.fairy.tales/photos

https://www.facebook.com/laura.makabresku

A także do strony Drogi Krzyżowej środowisk twórczych, którą zdaje się pani Kamila moderuje.

https://www.facebook.com/events/667134290411197/

Z niejakim zaskoczeniem zauważyłem, że sympatykiem tej twórczości jest redaktor Kratiuk z Polonia Christiana. To doprawdy niezwykłe. No ale widzimy, że przez lata całe głównym tematem zainteresowań Laury Makabresku była Kamila Kansy. A także jej wychudzony, źle ogolony partner, i za jasną cholerę nie dało się z tym nic zrobić. Teraz jednak trafił się ten konkurs i pani Kamila mogła z czystym sumieniem umieścić siebie w nieoczywistym dziele, które nosi tytuł Zwiastowanie https://www.facebook.com/wspolnotaveraicon/photos/a.517996551564390/4995784510452216/

Umieszczony obok opis zwala po prostu z nóg, jest bowiem adresowany do wszystkich aspirujących amatorów tego rodzaju wzruszeń. No i całkowicie oszukany rzecz jasna.

Czekajmy na to, co powiedzą biskupi. Ja się naprawdę obawiam, że oni uwierzą w tę całą debatę o sztuce i wpuszczą to do kościołów. Tak może być, albowiem każdy, nawet najbardziej przytomny ksiądz może – wobec tych dzieł – poczuć przymus dyskusji o walorach malarskich i dekoracyjnych, a także o mistyce, jaka wyziera z poszczególnych obrazów nagrodzonych mistrzów. To jest pułapka, z której nie wyjdziemy. Czekajmy co się wydarzy.

  10 komentarzy do “O kurwach nachalnych i zuchwałych”

  1. „Szaty cesarza” wieczne żywe, nie widzisz boś głupi, nierozgarnięty, niewykształcony, niewrażliwy na sztukę. Promujemy martwych artystów bo nie trza się z nimi kasą dzielić. Bardzo mnie kiedyś wzruszały opowieści o odkryciu po śmierci artysty jego dzieł i uznanie go za genialnego, teraz już wiem że to podpucha. Kiedyś taki artysta namalował portret arystokraty lub kogoś, kogo było stać zapłacić za to i tyle, potem po śmierci autora czy to modela, trafiało to na hol dużego zamku czy pałacu i po wiekach „odkrywano” niewyobrażalne dzieło.  Teraz każdy może malować, pstrykać fotki i do mediów społecznościowych, po to by inni  odkryli w tym szaty cesarza, co nie widzisz …… oj ty oj ty.

    Powiem raz i dobitnie NIE WIDZĘ, cesarz jest z gołym tyłkiem lata po galerii.

  2. Dzień dobry. Miejmy nadzieję, że nic. Zły nie jest bowiem doskonałością, jak to usiłuje nas od zawsze przekonać. I tym razem stare poczciwe złodziejstwo, tak przecież zadomowione w Polszcze naszej, weźmie górę i poza rozchodowaniem pieniędzy powstaną jakieś kalikatury – jak kiedyś mówiły moje dzieci – same stanowiące dowód najlepszy na to, że świeckie (żeby nie powiedzić m****skie 😉 państwo ma się trzymać z daleka od sacrum. Za Biskupów i księży módlmy się zaś. Niech Bóg da im siłę i odwagę. Także do tego by stanąć w prawdzie i w niektórych wypadkach spędzić resztę życia w jakimś kontemplacyjnym klasztorze… Kto nigdy nie upadł niech pierwszy rzuci kamień. No ale żyjemy wszak po to, by się wciąż podnosić.

  3. to które to, czy to ta koszula z różańcem ? i co z tą ręką co trzyma połę koszuli, to też element dzieła?

    nie jestem przy swoim kompie i przede mną cudza klawiatura, to może coś źle otworzyłam,.. proszę o wyjaśnienie

  4. Cała sztuka została przerobiona na memy, ale oni tego nie widzą

  5. Każdy segment „nadbudowy” przechodzi proces, który można zaobserwować na przykładzie architektury lat dziewięćdziesiątych. Po latach socjalizmu z tą siermiężną szarością na budynkach, które jednakowoż projektowali ludzie mający pojęcie o swojej profesji, wystrzelił gejzer architektonicznej tandety w stylu „Czarnego kota” w Warszawie. Dzisiaj ta fascynacja archi-mizerią minęła i nawet indywidualni inwestorzy przy budowie swoich „domeczków” starają się trzymać ściśle projektu aby efekt końcowy wyglądał jak na rysunku. Ludzie chcą mieć ładne domy zaprojektowane przez prawdziwych architektów. W latach dziewięćdziesiątych każdy wiedział lepiej jak jego dom powinien wyglądać, a projekty traktowano raczej jako rysunki poglądowe. Każda miernota, która projektowała „nowocześnie” uważana była za „architekta”. Tamte budynki także od strony technicznej są źle zaprojektowane, a ich wady są w dużej części nieusuwalne. Przypuszczam, że odbiorcy szybko „przejedzą się” tym „artystycznym chłamem” i raczej wcześniej niż później powróci zapotrzebowanie na normalną sztukę. Teraz wszystko dzieje się szybciej więc jest nadzieja, że wkrótce doczekamy upadku państwowego i bankowego (finansowego) mecenatu, jeśli zaś coś z tego pozostanie to rozjedzie się w zupełności z oczekiwaniami „detalicznego płatnika”, który będzie chciał kupować to co jemu będzie się podobać niezależnie od opinii wszelkich „ekspertów”.

  6. Zgadzam się. Jest to wrogie przejęcie. Sztukę sakralną powinni tworzyć artyści, być może zrzeszeni, którzy faktycznie szukają przemiany duchowej poprzez sztukę, ale inicjatywa ma wyjść od Kościoła, nie odwrotnie. Być może powinien powstać jakiś zakon, ruch, w którym wile miejsca zajmowaliby teologowie. Jakie kierunki wybrać, pominąć to kwestia drugorzędna. Owszem do przepracowania. Ale wpierw mistyka prawdziwa, modlitwa, potem historia sztuki. Nie odwrotnie. Odrodzenie sztuki jest potrzebne. Ale prawdziwe, a nie imitacja.

  7. To przejęcie nawet nie jest wrogie, to po prostu fuzja. Państwo i kler pracują w formule jednolitej. To i zamówienia na sztukę sakralną będą przechodzić jak przez państwowe działy zakupów. Estetyka sądów rejonowych i poczekalni zusowskich będzie obowiązywać w kościołach, tak jest po prostu patriotycznie, narodowo, polsko. Jeżeli ktoś był w centrali ZUS na Szamockiej w Warszawie to w Licheniu odnajduje tę samą formułę, te same zakłócone symetrie, ten same faktury i polerowane kafelki (w ośrodku zakwaterowania pielgrzymów to jest wręcz dosłowne).

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.