lis 022022
 

Wczoraj o mało nie zleciałem ze stołka. Pisałem Wam tutaj, że przygotowujemy jeszcze kilka książek Leona Cahun, które będą wydrukowane w przyszłym roku. Jedną z nich tłumaczyła Zosia Czerniak i jej mąż Rafał, którzy wcześniej tłumaczyli biografię Świętego Ludwika. Wczoraj wieczorem Rafał przysłał mi całość przetłumaczonego materiału, w dodatku złożonego, z piękną okładką. Książka nosi tytuł „Zabójczyni” i opowiada o przygodach córki mongolskiego wodza Dżebe, w czasie najazdu na Europę. Tak, jak „Niebieski sztandar” jest to jedna wielka pochwała funkcjonowania i organizacji wschodnich imperiów. Podana z wielką dbałością o szczegół, psychologię bohaterów opartą o religię, podnosząca wielkość i znaczenie państwa wobec wszystkich wyznań. Leon Cahun napisał wielką pochwałę wojny i wielka doprawdy szkoda, że nikt za jego życia i później, nie zbadał, jaki wpływ miała ta proza na postrzeganie polityki europejskiej przez tak zwanych zwykłych Francuzów. Wiemy jak postrzegali Leona tak zwani zwykli Turcy – stał się on dla nich państwową biblią, bo choć opowiada o najeździe mongolskim na chrześcijańską Europę, to przecież nie ukrywa, że większość armii rekrutowana była z ludów tureckich, które służyły wiernie Mongołom i wiernie wypełniały narzucane na nie obowiązki. Ci zwykli Turcy, o których wspomniałem, to w rzeczywistości tureckie elity, które jak nikt na świecie potrzebowały uzasadnień dla swoich imperialnych pomysłów, dla terroru, który wprowadziły pod pozorem demokracji i dla całkowitej zmiany państwa wyznaniowego na świeckie. Opisana w „Zabójczyni” armia mongolska i państwo, które reprezentują starzy wodzowie pamiętający Czyngisa, także jest nowoczesne i świeckie. Może nie jest za bardzo demokratyczne, ale w czasie wojny totalnej demokracja nie przydaje się wcale. O wiele ważniejsze jest posłuszeństwo. To zaś osiąga się osobistym autorytetem. Sprawa ta jest w tej powieści Leona Cahun postawiona na pierwszym miejscu – osobisty autorytet wodza jest ważniejszy niż wszystko, a przede wszystkim ważniejszy niż terror. Bohaterowie wielokrotnie, wskutek nie sprzyjających okoliczności nie stosują się do rozkazów. Nie można im jednak zarzucić niesubordynacji, czasem można ich nawet pochwalić. Musi to jednak robić ktoś, kto ma autorytet bezwzględny i władzę rozstrzygania wszelkich sporów. Tym człowiekiem jest Subedej, faktyczny wódz wielkiej wyprawy na Węgry.

Nie ma co ukrywać, że Leon Cahun ma do swoich bohaterów stosunek emocjonalny, gdyby było inaczej, nie opisywałby ich w ten sposób:

Oślepiła ich budząca grozę chwała wielkiego sztandaru. Wydawał się wysoki jak topola. Sześć białych koni, okrytych czerwono-żółtym jedwabiem, ciągnęło wóz, na którym go wzniesiono. Poprzedzało go dwunastu jeźdźców okrytych stalowymi płytkowymi pancerzami, z włóczniami przy butach. Drzewca ich włóczni były polakierowane na czerwono, a płytki swoich napierśników wypolerowali w taki sposób, że gdy odbijały się od nich promienie słońca, nie można było patrzeć im w twarze. Za sztandarem podążało dwunastu muzykantów z kotłami, skrzypcami, trąbkami i fletami. Jako eskorta w dwóch rzędach szli kapłani zaklinający duchy i rzucający uroki. Byli to szamani-czarownicy, poskramiacze chmur, mistrzowie deszczowych kamieni. Ich szaty ozdobione były dzwoneczkami i wymachiwali magicznymi bębnami, na których, swymi rękami mędrców, namalowali znaki duchów i żywiołów. Byli to lamowie o ogolonych głowach, mnisi Fo i Buddy Maitrei. Dźwięk ich dzwonków nikł w tumulcie. Smugi dymu podążały za ich wonnymi świecami, a powietrze wokół wypełniał zapach piżma. We wzorowym porządku sunęli kapłani nestoriańscy, kręcąc głowami, potrząsając długimi włosami, by lepiej zachować rytm i miarę recytowanych przez siebie psalmów, gdyż w tym zgiełku sami siebie nie słyszeli. Kołysali kadzielnicami, a zapachy ich świętych wonności mieszały się z zapachem piżma. Kiedy Timurtasz ujrzał ogromne turbany mułłów muzułmańskich, kiedy zobaczył tych pobożnych ludzi, jak szli z poważnymi twarzami trzymając, owiniętą w materię swych długich rękawów, świętą księgę objawioną Najdoskonalszemu ze Stworzeń, jego oczy napełniły się łzami. Pochylił głowę, zakrył twarz prawą ręką, aby odciąć się od ziemskiego świata i w myślach wyrecytował wyznanie wiary i akt oddania: „Należymy do Boga i wrócimy do Niego. Mój Boże, zawierzam Ci moją duszę, a moje ciało zawierzam ziemi”. Nagle ryk umilkł, zgiełk ustał, zapadła cisza i słychać było tylko odległy pomruk bitwy przed kamiennym mostem, szturmu wzdłuż ogrodzenia z wozów. Obezwładnieni majestatem sztandaru, zaskoczeni nagłym pojawieniem się armii mongolskiej wyłaniającej się ze wszystkich stron, przed nimi, wokół nich, wściekli Madziarzy zatrzymali się, ucichł łoskot ich trąb i wycie ich głosów.

 

Symbole państwowe, jak widzimy są w tej powieści opisywane serio i należy przypuszczać, że podobnie serio traktowali je ludzie, do których Leon adresował swoje książki – Turcy budujący od nowa swoje państwo. W czasach kiedy powieści Leona Cahun powstawały Francja liczyła jeszcze na imperium moskiewskie, jakże dobrze rokujące, z potężną flotą i jeszcze potężniejszą armią. Sama Francja również potrafiła zmobilizować swoich obywateli, w dodatku w obszarze, który był dla Francuzów zawsze świętością – w pieniądzu. Państwo obarczyło drobnych ciułaczy wielkimi pożyczkami dla Rosji, które miałby być gwarantowane przez III Republikę i zwracane z należnym procentem. Zamiast tego wybuchła wojna. Nie wiem czy Francja zwróciła swoim poddanym te pieniądze, ale ktoś zapewne tę sprawę wyjaśni. Stosunek autora to Węgrów jest w oczywisty sposób negatywny i można śmiało stwierdzić, że taki sam był stosunek francuskich elit do Węgrów w czasach poprzedzających I wojnę światową. Gorzej jest tylko z Niemcami. Leon Cahun twierdzi, że Poppo von Osterna stanął ze swoimi ludźmi w białych płaszczach, z czarnym krzyżem na legnickim polu. Nie wiemy czy tak było, ale Leon chciał, żeby Krzyżacy się tam znaleźli. Było mu to potrzebne do stworzenia wizji pogromu niemieckiego rycerstwa i niemieckiej szlachty, który rozbudziłby serca Francuzów i natchnął je nową nienawiścią. Tak to trzeba ująć, nie inaczej. Musimy pamiętać bowiem, że Francja po przegranej wojnie z Prusami, a szczególnie francuska armia nie miała zamiaru iść na nową wojnę. I trzeba było całego szeregu prowokacji, żeby tę tendencję zmienić.

Wróćmy jednak do Węgrów, ich opis w tej książce wskazuje jasno jak mieli zamiar potraktować ich Francuzi po wojnie, do której III Republika parła ze wszystkich sił. I dziwne wydaje się tylko to, że nikt w tamtych czasach nie analizował tekstów pop kultury pod takim kątem. Czy ktoś to robi dzisiaj? Nie wiem, w filmie „Trzy dni Condora” oglądać mogliśmy człowieka, który parał się takim właśnie zajęciem. Jak to się skończyło wszyscy pamiętamy. Dziś zdaje się ktoś wpadł na kretyński pomysł, że zamiast zatrudniać ludzi do analizy tekstów kształtujących wyobraźnię, lepiej zatrudnić pisarzy, którzy tę wyobraźnię ukształtują. Nie widzę dziś nikogo, żadnego autora, który mógłby – tak jak Leon – dać taki opis bitwy na równinie Mohi, jak ten, którego fragment zacytowałem. Kreowanie pisarzy dzisiaj, to deprawacja czytelników i dewastacja komunikacji. Nie można bowiem, nawet przy wielkich staraniach zrobić pisarza z analfabety. Nawet jeśli się zainwestuje w niego dużo czasu i pieniędzy. Książkę bowiem trzeba napisać. Nie da się jej wygenerować z jakiegoś programu, choć są tacy, co twierdzą inaczej. To jest niemożliwe ze względu na przyrodzoną każdemu z nas wrażliwość, która takie produkcje odrzuca. Sztuczni pisarze tworzą sztuczne hierarchie, te zaś promują sztuczne emocje. I może to nawet niektórych ruszać, ale tylko do momentu, kiedy jakiś nie rozumiejący sytuacji wydawca, nie opublikuje książki prawdziwego pisarza. Takiego w dodatku, który reprezentował organizacje mające poważne plany polityczne. A jakie plany polityczne wiązane są z Twarodochem czy Miłoszewskim? Ktoś może to wyjaśnić? Bo jakie plany mieli wielbiący Leona Cahun Turcy, wszyscy dobrze wiemy.

Premiery naszych książek ogłaszane będą po kolei, tak jak po kolei szły do bitwy tiumenie mongolskie na równinie Mohi. Początek już niebawem.

  10 komentarzy do “O literaturze i polityce imperialnej”

  1. Z Twardochem wiążą plany voksdeutsche i BRD.

  2. Niech wiążą. Ciekawe jaka będzie stopa zwrotu tej inwestycji

  3. gdyby się posłużyć filmami reżyserki Leni , filmowej propagandystki Hitlera, to chyba wszyscy od propagandy są w Niemczech w gotowości bojowej, to co widać,  to takie tam harce

    głosy rozpisane, decyzje podjęte, tylko moment nie nadszedł…. jeszcze

  4. Dzień dobry. Ano nie można zrobić pisarza z analfabety, przynajmniej nie takiego, jak Cahun i jemu podobni. Pozostaje jedynie stwierdzić, ze mocodawcy Cahuna maja dziś inne plany, niż w czasach III republiki. Myślę, ze długofalowo chcą doprowadzić do likwidacji zjawiska takiego jak książka i czytanie. To jednak zbyt niebezpieczne. Niby wszystko idzie zgodnie z planem, „marsz przez instytucje” udał się całkowicie, o mediach nie wspomnę, a tu nagle jakiś, za przeproszeniem, leśnik wyda biografię Świętego Ludwika. Tak nie może być. Ludzie muszą zatem zapomnieć o tym, że kiedyś czytało się książki i to jest właśnie zadanie tych całych Twardochów, choć o tym może nie wiedzą. Dobrze więc, że Pan wydaje te wspaniałe rzeczy, póki jeszcze niejako rozpędem choć niektórzy czytają.

  5. no niby łatwiej młócić słowem na portalach społecznościowych, nie trzeba książki wystarczy zdanie komentarza, szybciej się machina propagandowa obraca

  6. Tylko, że ludzie zużywają się szybciej niż książki

  7. Musieli by założyć własnego Netflixa i emitować ducha pruskiego w świat. Na razie to mobilizowanie i zastraszanie elit.

  8. Produkują takie filmy, oparte o schemat, jacyś Turcy, Cypryjczycy czy Grecy, niby sympatyczni ale łgarze, nieuporządkowani, rozdarci między niemieckością a własną tradycją, kontra Niemcy, piękni, szlachetni, wspaniałomyślni, prawdomówni , tolerancyjni itp. itd. w roli przewodników sprowadzających na właściwą drogę. Obejrzałam dwa i wymiękłam.

  9. Widziałem podobny film o miłości niemieckiej muzealniczki z  chonskim mafioso. Dobra jakość realizacji. Takich filmów w Niemczech jest chyba sporo. Ale by przebijają się chyba na inne rynki.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.