Nie wiem czy wiecie, skąd wziął się Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze? Ja nie wiedziałem, ale dowiedziałem się dzięki książce Dreadnought, a konkretnie dzięki rozdziałowi poświęconemu admirałowi Fisherowi. Oto rosyjski minister spraw zagranicznych Murawiow, w imieniu cara Mikołaja, zainicjował w roku 1899, spotkanie delegatów mocarstw, mające rozpocząć obrady na temat tego, jak uchronić świat przed wojną. Kim był ten Murawiow? Najprościej byłoby rzec, że wnukiem Murawiowa-Wieszatiela. I to by mogło wystarczyć. Był on jednak jeszcze nieodpowiedzialnym oszustem, który okantował dyplomację brytyjską co do statusu portów na Dalekim Wschodzie, w tym Port Artur. Miałby być one otwarte, ale jak podaje angielska wiki (Murawiow nie ma notki w polskiej) znacząco zmodyfikował on w praktyce swoje propozycje. Jeśli tak napisali, to znaczy, że ich oszwabił. Nie ma się więc co dziwić, że wybuchła potem wojna rosyjsko-japońska, a Rosja wskoczyła w nią niczym małpa do ukropu. Otóż Murawiow, mając na uwadze przede wszystkim przesunięcie ciężaru rosyjskiej polityki na wschód, zorganizował pokojową konferencję w Hadze, by skłonić Niemców, Brytyjczyków a być może i Francuzów do rozbrojenia. Tak to trzeba nazwać, bo do tego się jego propozycje sprowadzały. Chciał, by wprowadzono liczne ograniczenia, dotyczące używania najbardziej śmiercionośnych rodzajów broni, ale także by mocarstwa ograniczyły swoje wydatki na zbrojenia oraz by szanowały w czasie prowadzenia działań obiekty i jednostki zaopatrzenia należące do cywilnych przedsiębiorstw. Fisher oczywiście nie chciał o tym słyszeć, a to on między innymi reprezentował w Hadze Wielką Brytanię i to on odpowiadał za sprawy floty. Nie zgodzili się na to również Niemcy, bo ta propozycja wymierzona była głównie w nich. Zapalczywość Fishera i jego groźne odpowiedzi, przysłoniły jednak całą reakcję delegatów niemieckich. Admirał powiedział wprost, że tylko idiota będzie się od niego domagał poszanowania cywilnych jednostek wiozących węgiel w kierunku, w którym manewruje nieprzyjacielska flota. Powiedział też, że będzie strzelał do wszystkiego i wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób próbowali będą pomóc jego wrogom. Tylko takie zachowanie bowiem gwarantowało według niego pokój – solidne odstraszanie. Propozycję Murawiowa uznał za głupią i podstępną i ona taka rzeczywiście była. Nie zgadzali się z nim nawet politycy rosyjscy, tacy jak Witte, ale Murawiow nie ustępował. No, ale coś się wydarzyło i znaleziono go martwego z raną w skroni. Protokół sekcji zwłok wykazał, że pan minister wstał rano, pośliznął się i wyrżnął głową w kant biurka. Szczegółów nikt nie badał, choć plotki o samobójstwie oczywiście się pojawiły. Nie pojawiły się natomiast plotki o morderstwie.
Żadne z mocarstw nie przyjęło propozycji Murawiowa, kiedy trwały obrady w Hadze, zgodzono się jednak co do tego, że należy wycofać z użycia pociski dum dum, zakazać stosowania gazów trujących, a także zrzucania bomb z balonów. Te naiwne rojenia wydają się dziś śmieszne, ale wtedy śmieszne nie były. Ustanowiono w owym czasie także Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy z siedzibą w Hadze. Sprzeciwiał się temu co prawda cesarz Wilhelm, ale go przegłosowano.
Dla człowieka takiego jak Fisher, propozycje Murawiowa, były tym samym czym propozycje Mongołów, składane małym i słabym królestwom w pierwszej połowie XIII wieku. Murawiow roił sobie, że za bezdurno uda mu się rozbroić mocarstwa i skłócić je ze sobą, on zaś w tym czasie zajmie połowę Chin i zablokuje wszystkie ich porty przed obcą interwencją. Brytyjska flota nie będzie mogła interweniować, albowiem zostanie zredukowana, co natychmiast wywoła reakcje USA oraz Francji. Tak się nie stało, albowiem John Fisher i inni delegaci zachodnich mocarstw, choć nie mówili tego wprost, doskonale rozpoznali intencje Murawiowa. On sam zaś był na tyle głupi, że składał swoje propozycje nie mając żadnego pokrycia. Nie był przedstawicielem Czyngis Chana, który trzyma ukrytą w stepach armię, rozwiązującą każdy poważny problem za pomocą siły. Murawiow, wnuk wieszatiela, myślał tylko, że jest cwańszy od innych. Być może liczył też na swoich i w ogóle na rosyjskich agentów, których pełno było na dworach obcych. Niestety ich wpływ okazał się znikomy.
Jak wiemy Trybunał Międzynarodowy w Hadze istnieje do dziś, wielu mówi, że powinien stanąć przed nim Putin, ale ja sądzę, że do tego nie dojdzie. Putin, podobnie jak Murawiow bluffował. Wydawało mu się, że zachód jest całkiem ogłupiały. Okazało się jednak, że tylko częściowo. Mimo działalności agentów, mimo zamachu w Smoleńsku, mimo współpracy z Niemcami, nikt nie uwierzył w to, że może on być traktowany serio na arenie międzynarodowej. Dziś w zasadzie uwiarygadniają go tylko agenci i bomba, którą straszy, a której użyć nie może, bo wtedy wiadomo – uderzy skronią o kant biurka.
Kim są dziś agenci Rosji? To dziennikarze, profesorowie uniwersytetów, autorzy idiotycznych książek wydawanych z intencją jeszcze bardziej czytelną niż ta, z którą Murawiow pojechał do Hagi w roku 1899.
Plan Putina, odwrotnie niż plan jego Murawiowa, nie był wymierzony w Chiny, on chciał zająć pół Europy, po to, by móc złożyć Chinom propozycję, inną niż całkowite poddaństwo. Doprowadził do tego, że nie może złożyć nawet takiej. Bo wtedy także na pewno pośliźnie się rano i wyrżnie skronią w kant biurka, wszelkie zaś spekulacje na jego temat wyciszone zostaną w tak dobrze nam znanym stylu Donalda Tuska – czy to zrobili Rosjanie?
Międzynarodowy Trybunał w Hadze nie jest przeznaczony dla takich ludzi, jak Putin. Do nich sprawiedliwość przychodzi osobiście w najmniej spodziewanym momencie. Tak, jak przyszła po Murawiowa, któremu się zdawało, że może wykiwać ich lordowskie moście operujące na swoich wielkich okrętach po wszystkich morzach świata. Tak nie będzie. Co prawda dziś rano ogłosili, że Boris Johnson wycofał się z wyścigu o fotel premiera, ale ufam, że sprawy przybiorą jeszcze pomyślniejszy obrót. Możemy się jeszcze przez chwilę zastanowić, czy ktoś czasem nie dał Murawiowowi gwarancji, że tak ochoczo podsuną on swoje głupkowate propozycje politykom Europy. Jeśli tak było, mogli to zrobić tylko Francuzi, którzy udzielili Rosji olbrzymiej pożyczki, co umożliwiło, między innymi, zbrojenia. Jak one przebiegały? Możemy się domyślić, bo ich efektem była wojna z Japończykami. Może nie rozkradziono wszystkiego, jak dzisiaj, ale niewiele z tego poszło na modernizację armii. Rosjanie i Francuzi oczekiwali więc, że posiadająca małą armię Wielka Brytania, zmniejszy dobrowolnie swoją flotę. A mieli naprzeciwko siebie Fishera, który od dwudziestu już lat śnił o torpedach i najbardziej na świecie nienawidził francuskich okrętów zaopatrzonych w tę broń. I sami teraz popatrzcie, jak to się dziwnie plecie. Nie można ani przez moment zrezygnować z udowadniania swoich racji i walenia pięścią w stół. Jeśli bowiem tylko przestaniemy to robić, ktoś może pomyśleć, że w ogóle nie istniejemy. W najlepszym zaś pomyśli, że jesteśmy gotowi do połknięcia.
Wskoczyli w wojnę jak małpa do ukropu i sfinalizowali pod Cuszimą, coś jakby podobnie do tego co teraz … wtedy ostentacyjnie płynęli z Bałtyku kilka miesięcy , a teraz już kilka miesięcy dewastują sąsiednie państwo – chyba łatwo ich podpuścić albo zarozumiali /wiadomo trzeci Rzym/
Historia rejsu floty bałtyckiej (Dogger Bank i dalej) i jej los jako druga eskadra Oceanu Spokojnego wygląda na kolejny stały fragment gry
Dzień dobry. Dokładnie tak jest, Panie Gabrielu. I Putin jakby to wiedział, został jednak „podprowadzony” przez kogoś, kogo słuchał i kto miał możliwość odizolowania go od prawdziwych informacji. Kto to? – Pan wie, a ja się domyślam. Jego prosta logika obejmowała popis przed Chińczykami, którzy mieli zachwycić się jego potęgą, im bowiem potrzebne są fakty, nie wystarczy im sama medialna piana jak pożytecznym idiotom w Europie. Nie miał jednak żadnego Fishera i dlatego koncept nie znalazł żadnego poparcia w rzeczywistości. Efekt – przeciwskuteczny. Chińczykom nawet głupio się z tego Putina teraz śmiać. Można powiedzieć – majstersztyk. A przy okazji niejako rozmontowano niemiecką politykę wschodnią, która wszak od zawsze jest uważnie obserwowana.
1899 – konferencja w Hadze. 1898 – wychodzi ostatni 7 tom wieszczego dzieła p. Blocha pt. “Przyszła wojna”. Nasuwa mi się „w temacie” starożytne rosyjskie słowo „podgotowka”. Ale okazała się nieskuteczna. Może za długa, decydentom nie chciało się czytać? A streszczenia wykonane przez sekretarzy nie były dość straszne?
A może Putlerek był nawet dogadany z Chińczykami na wspólną „nocną wycieczkę”? Kacapy na Ukrainę a Chińczycy na Tajwan – zaś USA w sytuacji tego osiołka, któremu w żłoby dano. Ale Chińczycy grają w te klocki znacznie dłużej niż Ruscy. Może – metodą tow. Stalina – dali sojusznikowi 2 tygodnie, żeby się w boju wykazał? A jak się kacapski blitzkrieg zesrał, to Kubuś Puchatek się z imprezy dyskretnie wycofał. Mogło też być znacznie gorzej: Puchatek od początku planował wystawić sojusznika do wiatru. Po kiego grzyba łamać sobie zęby na fajnej owszem i uprzemysłowionej niedużej wyspie, skoro można będzie za bezcen „kupić” pół Syberii. Jeśli do tej transakcji dojdzie, to w porównaniu zbycie Alaski okaże się kacapskim biznesem wszechczasów.
Wychodzi na to, że operacji tej dokonały czynniki chińskie i amerykańskie niejay wspólnie.
https://histmag.org/Przekleta-flotylla-rejs-Drugiej-Eskadry-Oceanu-Spokojnego-14405
Warto poświęcić kilkanaście minut dla takich choćby fragmentów:
„W ciągu dwudziestominutowego strzelania do niemal nieruchomych celów jedynie kilka pocisków w coś trafiło. Pancernik „Orieł” oddał około 500 strzałów, wszystkie zaś chybiły.”
Tych olbrzymich francuskich pożyczek Rosja nigdy nie zapłaciła. A to były m.in. pieniądze tzw „drobnych działaczy”. Co ciekawe trochę dołączono za czasów… Jelcyna. Ale potem przestano.
Drobnych ciułaczy.
Może Francja nadal liczy na zwrot tych pieniędzy?
A tutaj historia kończąca się Tsuszimą opowiedziana ekspercko przez brytyjskiego znawcę tematu.
https://www.youtube.com/watch?v=9Mdi_Fh9_Ag
To możliwe
Z tym strzelaniem z dział okrętowych był naprawdę kłopot, Fisher o tym pisze
Coś się na pewno niebawem zmieni
Nikt się jeszcze w Polsce nie zabrał za omawianie tego w sposób poważny
Żeby mieć Fishera trzeba zadbać o wychowawczą rolę armii, a tego tam nie ma. Bo armia to kwintesencja deprawacji, zawsze tak było
Zapewne
I jedno i drugie
Tak się akurat składa że w Norwegii aresztowano ruskiego szpiona, który udawał Brazylijczyka a zanim trafił do Norwegii gdzie zajmował się zagrożeniami hybrydowymi lol, robił karierę w Trybunale w Hadze
dobre, Haga kużnią kadr szpiegowskich , no i językoznawców
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.