Zdarzyło się ostatnimi czasy na twitterze, że jakiś biedak zaczął poważną rozmowę z Sykulskim, który się tam stale lansuje, a w pewnym momencie pijany student, który tego Sykulskiego udaje, odpowiedział mu jako Korwin. Nie ma bowiem tak, że każdy ma swojego murzyna. Niewolnicy kosztują i trzeba oszczędzać.
Nie mam grama złudzeń jeśli chodzi o tych dwóch, ale dziwią mnie niezmiernie ludzie, którzy uważają ich postawę i postawę ich akolitów za jedyny ratunek w naszej skomplikowanej sytuacji. Być może oni też są jakimiś murzynami i tylko niewielka część publiczności to „prawdziwki”, które – niczego nie rozumiejąc – próbują się opierać tej nawale łgarstw.
Z twitterem i Internetem w ogóle jest jak z psychologią. Daliśmy sobie wmówić, że nie istnieją inne poza psychologicznymi motywacje. One zaś istnieją. Należy do nich, dla przykładu, przemożna chęć robienia bliźnich w bambuko. Jest to uzależniające i może podpadać pod psychologię, ale tylko wtedy kiedy nie ma z tego wymiernych korzyści. Tutaj jednak one są. Ktoś płaci za to, żeby emitować w przestrzeni publicznej treści całkowicie dęte, mocno niewyszukane, szkodliwe i po prostu słabe. Nie czyni tego w dodatku osoba, którą się o to podejrzewa, a prawdziwe są jedynie rezonatory, które odbijają echem te komunikaty i firmują je swoimi nazwiskami.
Dlaczego ludzie w ogóle dają się na to nabrać i nie poszukują prawdy? Tego nie wiem, ale mam wrażenie, że największą pokusą jest chęć uczestniczenia w wypadkach i rozmowach powszechnie ważnych. To zaś z kolei bierze się wprost z pogardy dla otoczenia, w którym jednemu z drugim przyszło żyć i z pogardy dla samego siebie. Udział w fikcyjnej rozmowie z Korwinem czy Sykulskim jest stymulatorem emocji i pozwala jakoś przepchnąć dzień, tak jak kilka głębszych. I nie ma doprawdy znaczenie czy pije się denaturat czy czystą.
Trend ten jest nie do zatrzymania, albowiem domaga się go publiczność. Tak sądzą kreatorzy trendu, ale nie ma żadnej pewności czy oni sami nie wykreowali publiczności. W Internecie można mieć jeszcze jakieś wątpliwości, ale w mediach one całkowicie zanikają. Jeśli bowiem ktoś puszcza słaby film w dobrych godzinach oglądalności, bo ma taką władzę, nie wierzy, że potęga mediów tkwi w zaprojektowaniu czasu emisji, choć sam to przecież zrobił. Wmawia wszystkim, że wysokie wyniki to zasługa tego, wyemitowanego w odpowiednich godzinach obrazu. Czym on się różni od Korwina i Sykulskiego, którzy wynajmują studentów, żeby odpowiadali frajerom na ich wydumane brednie? Niczym. Ma tak samo złe zamiary i prawdopodobnie dąży do tego, by stworzyć jakąś koalicję z innymi ludźmi, którzy takowe zamiary mają. Kiedy już się spotkają, będą mogli porozmawiać poważnie, jak czekista z czekistą.
Mamy więc – i nie mówcie mi, że nie – niewidoczną koalicję ludzi wtajemniczonych, których postępowanie wymyka się uzasadnieniom psychologicznym. Pasuje zaś bardzo do uzasadnień biznesowych i towarzyskich. Pytanie – dlaczego to jest tolerowane? Dlaczego owe, dla niektórych niejawne, ale dla wielu całkiem rozpoznawalne motywacje i połączenia są tolerowane przez władze PiS? Partia rządząca też wierzy, że Korwin odpowiada ludziom na twitterze? A Sykulski ma szczere zamiary? I spór z nim to spór polityczny o kształt Polski? Oczywiście, że nie.
Jest inaczej. A jak? Moim zdaniem tak oto – najważniejsze decyzje zapadają bez jakichkolwiek sugestii ze strony krajowej czeredki. Nie ma ona znaczenia w czasie ich podejmowania, ale to się kończy, kiedy przychodzi do realizacji tych decyzji. Jeśli dotyczą one spraw poważnych – energetyki, inwestycji, obronności – opisywany tu układ, ze strachu przed kompromitacją siedzi cicho. No, ale kiedy przychodzi do omawiania kwestii komunikacyjnych i edukacyjnych, ujawnia się w pełnej krasie. Te bowiem sprawy ściśle się ze sobą łączą, a najwyraźniej to widać w czasie emisji gównianych filmów. Jeśli nie można inaczej wyjaśnić ludziom dlaczego jakiś szajs został wyemitowany w porze największej oglądalności, mówi się, że ma on walor edukacyjny. Zakupienie zepsutych helikopterów nie ma takiego waloru, stąd nie widzimy, żeby ktokolwiek się na takie tematy wyjęzyczał. O pieniądzach już jednak rozprawiają, bo na pieniądzach, tak jak na sporcie znają się wszyscy. Lubią sobie też pogadać o filozofii, ale już na przykład od sztuki trzymają się z daleka, albowiem nie wykupili sobie abonamentu na ten program. No i obawa kompromitacji jest zbyt duża.
Stosunkowo łatwo zaś jest wmówić ludziom, że film o prostytutkach ma walor edukacyjny i nawet Przemysław Czarnek nie zaprotestuje. Nie zaprotestuje w zasadzie nikt, albowiem ludzie odesłani do realizacji zadań na istotnych dla funkcjonowania państwa odcinkach, nie wiedzą co zrobić z opisywanym tu układem. Sytuacja jednak wygląda tak, że ten układ doskonale wie, co zrobić z nimi. I czeka tylko na to, że sytuacja, gwarantowana z zewnątrz, okrzepnie na tyle, by móc wyjść z ukrycia i zająć się obsadzaniem stanowisk w resortach innych niż komunikacyjne i edukacyjne. W końcu są gwarancje zewnętrzne, więc czym tu się przejmować. A co z ludźmi? Im się powie, że przyszli lepsi fachowcy. A co jeśli gwarancje zostaną zdjęte? Nie zostaną, nie ma mowy. A jak zostaną to co z tego? W końcu nie po to jest ten układ, by się nie dostosował do nowych gwarancji. Kto za to zapłaci? To już zależy – albo mieszkańcy ziem „wyzyskanych”, albo mieszkańcy ściany wschodniej. Tu wszystko zostanie po staremu.
Pytanie, na które nie potrafię znaleźć odpowiedzi brzmi – dlaczego ludzi, którzy zmieniają okoliczności naszego życia, w sposób istotny, ministrów od infrastruktury, bezpieczeństwa, energii oddaje się w pacht medialnym oszustom? Dla zaspokojenia emocji wyborców? To jest figura fałszywa, albowiem te emocje są kreowane, przez medialnych oszustów właśnie. I tu nie chodzi doprawdy o to, że my czujemy się oszukani. My sobie poradzimy spokojnie. Oszukani są ludzie, którzy pracują w dobrej wierze nad zmianami w kraju. Oni śpią. Kiedy się obudzą doznają poważnego szoku.
Polityka krajowa bowiem realnie nie istnieje. To są zbiorowe złudzenia. Gdyby taka polityka istniała, w programie Kultura liberalna, emitowanym na YT, nie byłoby Matczaka, który wraz z prowadzącym zastanawia się, czy uda się – po wygranych wyborach – posadzić pisowców. Takie rzeczy byłby nie do pomyślenia. Jeśli zaś są, to znaczy, że ludzie z PiS czują się z Matczakiem jakoś związani. Podobnie jak wielu z nich jest powiązanych z Korwinem. Tym łącznikiem są oczywiście media, w których znajdziemy grupki i kupki pragnące całym sercem tylko jednego – żeby pozwolono im dalej wmawiać prezesowi iż są niezbędni, albowiem bez nich lud prosty gotów jest narobić masę głupstw i zagłosować nie tak, jak powinien. Dlaczego prezes tego słucha? Bo, że słucha to możemy być pewni, poznajemy to po jego udziale w programie Raczyńskiej. A nie dość, że słucha to lekceważy wszystkie inne głosy, które niewątpliwie do niego dochodzą. Why? Nie wiem, być może wierzy, że polityka krajowa, z którą się utożsamia, rzeczywiście istnieje, a nie jest tylko okresowo czyszczonym przez sprzątaczkę z mopem, zaciekiem na ścianie?
Promocja się skończyła, przypomina, że jak ktoś ma ochotę może mnie wspomóc w zbożnym dziele odkłamywania historii Europy Środkowej
https://zrzutka.pl/d29kmh?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification
A, jeszcze jedno, mam kilka starych książek Toyaha na zbyciu
W najciemniejszych zakamrkach garażu znalazłem trochę starych książek Toyaha. Dokładnie 18. Trochę się wypaczyły, bo krzywo leżały, ale poza tym wszystko z nimi w porządku. Korzystając z okazji obniżyłem też cenę jego ostatniej książki.
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/rock-and-roll-czyli-podwojny-nokaut/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/twoj-pierwszy-elementarz/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/imperium-czyli-gdzie-pada-cien-na-ss-mantola/
Nazwiska i marki sie sprzedaje. Przykladem jest Wedel, Volvo, Polska. Morawiecki powiedzial u Sowy dawno temu, ze Polska nalezy do jakichs duzych firm za oceanem. Mi te podmiany osobowosci w internecie nie przeszkadzaja, bo wiem, ze internet to jest tylko medium. Ciekawe wprowadzenie do zagadnienia mozna znalezc tu:
https://youtu.be/uYjFHGYTDRM
Smartfon jako urzadzenie bardziej szkodzi, niz tresci, ktore moze emitowac.
Korwin uczy logicznego myslenia. Stworzyl marke, ktora sprzedaje. Dzieki temu Mentzen przeciwstawia sie falandyzacji prawa, bo moze powolac sie na autorytet Korwina, ktorego jeszcze nikt nie zagial w dyskusji.
https://youtu.be/w9tRIe36aKw
Trudno zagiąć w dyskusji kogoś, kto wiecznie monologuje
Dzień dobry. Mi się zdaje, że ja to wszystko rozumiem, ale dochodziłem do tego latami. W szczegółach mogę się mylić, ale co do zasady jestem raczej pewny. Było kiedyś modne takie określenie „Polska resortowa”. I nie chodziło tu tylko o MSW. Chodziło o to, że w Polsce źle się dzieje dlatego, że poszczególne ministerstwa ze sobą nie współpracują, przez co wiele pary idzie w gwizdek i inne równie naiwne tłumaczenia stosowano. Prawda zaś jest taka, że istotnie kraj jest podzielony kompetencyjne między różnymi grupami. Celowo, jak najbardziej, grupy te bowiem za żadne skarby nie mogą się dogadać. Raportują zaś za granicę, niezależnie od siebie, zapewne do różnych komórek, ale raczej w jednym mieście, jakim – Pan wie, a ja się domyślam… System jest taki jak na dolarowym banknocie – ścięta piramida. Gdzie przebiega to cięcie? Nie wiem, ale chyba na poziomie ministerstw, wobec czego premier jest już częścią innej grupy, albo raczej trupy – wystawiającej tu show pod tytułem demokracja parlamentarna, partia rządząca i opozycja, itp, itd, z jakąś zmiennością sezonową. Bezczelność zaś i odporność ludzi, którzy tak nas irytują puszczając dzieciom filmy o kurwach-socjalistkach bierze się stąd, że ich resort jest bodajże najważniejszy. Odpowiada on bowiem za koszt utrzymania systemu. W skrócie – oni muszą skutecznie wmówić żyjącym tu biedakom, że musi być tak jak jest, bo to i tak najlepsze wyjście. Co oczywiście jest nieprawdą, ale alternatywa jest dużo droższa. ZOMO, Skoty i koksowniki kosztują jednak więcej niż jakiś Holewiński, sprawdzono to i wyciągnięto wnioski. Ponadto jakiś satrapa jak się nabawi już tymi czołgami to jeszcze może uwierzyć w swoją moc i wtedy dopiero będą koszty – żeby się go pozbyć. A te ćmy wytłucze się po taniości. Jak nie wiadomo o co chodzi, to…
Moc tkwi w zrodle energii, czyli motywacji, a nie w tresci. Kazdy psycholog i hipnotyzer to potwierdzi. Jezeli mowa ciala przekaze inny komunikat, niz ten werbalny, to i tak zrozumiemy tylko ten przekaz niewerbalny, a potem ewentualnie werbalny. Jest to bardzo wazna zasada przy wykonywaniu czynnosci procesowych. W zyciu codziennym nie zawsze musimy kazdego oszusta demaskowac i ukarac, bo niczym innym bysmy sie nie zajmowali.
Tak to właśnie wygląda
Znakomity opis, brawo! Mam nieśmiałe podejrzenie, że istotnym elementem stabilizującym systemu może być dodatkowo przestępczość pospolita. Jak tubylcza nie wyrabia normy, to można zaimportować odpowiednią ilość Ahmedów Ibn Kozoje*ów.
Hehehehe….
Wlasnie przeczytalem informacje, ze wojt Jaworza zginal w Cagliari. Wypadl z okna na 4 pietrze, bo „siedzial na parapecie i stracil rownowage” – informacje podal konsul honorowy RP na Sardynii, notabene jakis makaroniarz, ktoremu musimy placic, a nie Polak.
https://wiadomosci.wp.pl/burmistrz-jaworza-zginal-po-wypadnieciu-z-okna-hotelu-na-sardynii-6896108906322720a
Akurat Cagliari jest mi znane, wiec moze wygladalo to tak (ogladac od 0:50):
https://youtu.be/lwfuUyTMpVY
To byla ndrangetha, sbriganti czy jacys skuteczni amatorzy?…
Sardynia jest piekna, a ludzie bardzo mili. Polecam.
Oczywiscie oswiadczam, ze jest mi przykro z powodu informacji o wypadku.
Tym niemniej wiem, ze za granica i na kazdym wyjezdzie trzeba umiec sie zachowac.
Przy odlocie chcieli mnie aresztowac za wywoz muszelek. Przeszlismy na niemiecki i powiedzialem im, zeby sie nie wyglupiali.
Dr Artur Bartoszewicz tlumaczy, ze w interesach pomaga nie tyle wyzsze wyksztalcenie ekonomiczne, co znajomosc geografii, jezykow, kultury innych nacji, a my nie wychowalismy drugiego pokolenia Polakow, ktore mogloby przejac firmy rodzinne stworzone w latach 1990-tych i 2000-nych.
https://youtu.be/8d3oVdSXlHw
Najciekawsze sa sprawy, gdzie jest ofiara a nie ma sprawcy. Drugie badanie prokuratorskie zbrodni w Jedwabnem mialo problem ze wskazaniem sprawcow.
Po smierci osmioletniego Kamila juz media zawyrokowaly, ze winnym byl Kamil, bo uciekal z domu oraz jego ojciec biologiczny, poniewaz nie wychowal syna jak nalezy – „nie mial jaj”, zas ojczym zachowywal sie prawidlowo w tej sytuacji, starajac sie twarda reka utrzymywac dyscypline wsrod podopiecznych.
Kilka lat temu trafiłem na konferencję bodajże w podrzeszowskiej Jasionce nt. polskich marek, czyli dlaczego nie ma ciągłości w prowadzeniu interesów, a celem poslkich przedsiębiorców jest jak najszybsze wzbogacenie się, sprzedanie kury znoszącej złote jaja oraz skonusmowanie swojej ciężkiej pracy na tak zwane durnoty, czyli ciepłe kraje i luksusowe samochody. Otóż oprócz przyczyn oczywistych takich jak 50 lat komunizmu, zabory, zniszczenia wojenne, przesiedlenia, złodziejska prywatyzacja Balcerowicza powód jest również taki, że ludzie nie widzą sensu, żeby ktoś po nich miał kontynuować ten biznes i zrobić z tego jeszcze większy biznes, to jest mentalność niewolnika. W Rosji celem i perspektywą dla ludzi z dobrym wyszktałceniem (według badań ) jest praca urzędnika- zero stresu, stabilizacja, dobre płace i 8godzinny system pracy. Pytanie brzmi czy my mentalnie z tego wyjdziemy i czy naszym celem jest bycie konsumentem jedynie…
Moim zdaniem polskie państwo też cierpi na chorobę braku ciągłości i myślenia dalekosiężnego, a mianowicie pieniądze są po to, żeby tworzyć idiotyczne projekty, które mają dać zarobić swoim, a nie dadzą nic na przyszłość wzmocnieniu prestiżu, roli państwa, wytłumaczenia zasadności jego istnienia dla obywateli…. np. Polska Fundacja Narodowa i bzdurne projekty typu opływanie jachtem z polskimi barwami globu, to myślenie kretyńskie, co to ma dać i komu????
Dokladnie o tym mowi dr Artur Bartoszewicz, ziomek Tomka Grygucia – obaj z Suwalk, tyle ze Grygucia nie ma jeszcze w wikipedii.
Przyczyny bywają różne.
Słyszałem o gościu, którego chcieli kupić, miał dużą firmę. Nie chciał się pozbyć swojego dzieła, w grę wchodziło kilkadziesiąt milionów. Firmę stracił, bo wzięli go ceną.
Inny przykład. Polska firma wchodzi w niwy produkt. Na rynku 2-3 konkurentów zagranicznych. Wspólnie obniżają ceny, po pewnym czasie polska firma z ulgą odsprzedaje im swoje linie.
I anegdota z USA. Facet kupuje sobie śmieciarkę, idzie mu dobrze, po jakimś czasie kupuje drugą, idzie super, więc kupuje trzecią. Wtedy odzywają się do niego poważni panowie i proponują spotkanie. Na spotkaniu mówią: Pierwsza śmieciarka zapewnia ci byt, druga fajne wakacje, ale trzecia będzie ci przynosić straty i my ją od ciebie odkupimy.
Prowadzenie firmy to sport ekstremalny, żeby firma rozwijała się przedsiębiorca musi mieć nadwyżki na inwestycje, na ryzyko itd. A jest jak z polityką w wynajmach – chroniony jest często nieuczciwy najemca, wręcz złodziej lub dewastator, a nie człowiek kumulujący i ryzykujący własnością.
Więc co może dziedziczyć po przeciętnym przedsiębiorcy jego dziecko? Nieprzespane noce, pracujący na każdych wakacjach komputer, telefony klientów w wigilię, kontrole z urzędu, zwolnienia pracowników od psychiatry? Bo ukradzionego sprzętu i paliwa nie odziedziczy na pewno.
PANIE I PANOWIE, blagam: „Mnie sie wydaje”, albo „wydaje mi sie”, ale nie na odwrot!
Nikt nie ma samych „plusów dodatnich”, dlatego akurat w tych kwestiach nie przeceniałbym możliwości prezesa, tak w zakresie zasięgu i realnej mocy jego wpływu, jak i możliwości osobistego ogarnięcia tematu. Doba ma tylko 24 godziny, a człowiek w jego wieku niesie ze sobą coraz cięższy bagaż, w którym sporą część zajmują ustawienia z tzw dawnych czasów. A przeleciało już ponad pół wieku i nadal jest za przeproszeniem niezły baizel na pokładzie. Może to normalne, zawsze trochę tak było, ale okoliczności są nowe i przyśpieszenie czujemy w kościach. Zwłaszcza w takiej sytuacji system i struktury powinny uzupełniać i ev ulepszać, to czego np prezes, kim by on nie był, z natury rzeczy nie może. No ale jeśli państwo nie ma doktryny, a dygnitarze zajmują się za bardzo sami sobą, nie potrzebując doktryny, bo wierzą w gwarancje z zewnątrz. Prezes w hierarchi jest na najwyższym piętrze polityki krajowej, ale przecież pływa w tej samej (sorry) zupie.
Ale świństwo! Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej dzisiaj zmieniła nazwę Kaliningrad na Królewiec na polskich mapach. Nie uszanowali Dnia Zwycięstwa! Ciekawe, kto to wymyślił, bo na pewno żaden Polak.
Czyli tutaj działał murzyn wielofunkcyjny, inaczej wszystkomający 🙂
A może w AI spięło obwody?
zdaje sobie sprawę z tego, że sen od pucybuta do milionera średnio się sprawdza, a tym bardziej w warunkach polskich (gospodarcze środowisko UE, tajne umowy między państwami, oraz kolejność dziobania…). Tam gdzie ktoś się wybija za mocno, albo po prostu narusza dawno ustaloną hierarchię silnych i bogatych tego odwiedzają nie tylko poważni panowie z propozycją nie do odrzucenia, ale tez niestety często smutni panowie w garniturach…
Z założenia należy dążyć do nie bycia gospodarką kolonialną, z której spółki matki wywożą forsę jakby to był jakiś kraj afrykański, szczególnie w sektorach kluczowych czyli żywność, przetwórstwo itp.
Myślę, że Polacy nie chcą kontynuować biznesów w dalszym pokoleniu ze względu na brak zaufania do państwa polskiego, że ktoś tą kasę będzie chciał jednak zajumać, albo opodatkować bogaczy jak nieraz to bywało we Francji…
Solaris sprzedany! CAF kupił 100 proc. akcji, ale 35 proc. trafi do PFR! – Transport Publiczny (transport-publiczny.pl)
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.