lip 242020
 

Niekształtna masa rzekomego ludu-suwerena, o którym myślano, że chce jednej rzeczy, a nie chce drugiej, była rozdarta między nadzieje, strach i obojetność…

Emanuel Małyński „Nowa Polska”

Wszyscy pamiętamy, co na temat ludzi niezastąpionych powiedział Churchill. Otóż rzekł on iż cmentarze pełne są takich właśnie osób. Dlatego też ja, mając w pamięci, jego słowa, jestem bardzo ostrożny w ocenie własnej pozycji i szans na przetrwanie na rynku. Mimo tego, że radzę sobie i mam wielu zwolenników. Dobrze wiem, że wszystko to może się kiedyś rozwiać jak dym, dlatego też nie słucham ludzi, którzy domagają się ode mnie jakiegoś sprofilowania Szkoły Nawigatorów, bo konkretną grupę o wyrazistych poglądach. To się zawsze kończy w jeden i ten sam sposób –

rozproszeniem, zapomnieniem i katastrofą. Nie łudźcie się, że inna niż integracyjna postawa moja i pozostałych uczestników tego forum, może pomóc w dystrybucji ważnych, w naszej ocenie idei i poglądów. Nie może, spowoduje tylko destrukcję.

Pojawiają się tu ostatnio głosy na temat nieskuteczności PiS w wyborach i złego doboru kadr, które mogłyby te wybory wygrać. W tym kontekście na plan pierwszy wysuwa się osoba Jacka Kurskiego, który został ostatnio ostro zaatakowany w związku ze swoją postawą na niwie religijno-obyczajowej. Kurski ponoć, pomijając wszystkie jego niepiękne zachowania i czyny, jest człowiekiem niezastąpionym i PiS ma gorzko pożałować tego, że został on odsunięty. Powtórzę więc za Churchillem raz jeszcze – cmentarze pełne są ludzi niezastąpionych. I Kurski, podobnie jak inni zasłużeni działacze do tej właśnie grupy się zalicza.

Przypomnę, że Jacek Kurski obecny jest w PiS od zawsze. Był w tej organizacji także wtedy kiedy przegrywała ona wybory emitując w TV kampanie tak idiotyczne, że nie wymyśliłby ich nawet Kononowicz, w stanie kompletnego alkoholowego upojenia. Jacek Kurski zwrócił na siebie uwagę mediów, organizacji, i innych, przypadkowych osób kilkoma spektakularnymi wyczynami. Ja pamiętam dwa. Opowiadał kiedyś o tym, jak wraz z kolegami przedarł się na teren stoczni w Gdańsku przez kordon zomowców stojących przed bramą. Spytałem więc człowieka, który był wtedy w stoczni i stał z drugiej strony bramy, czy to aby prawda. – Nie było żadnego kordonu zomowców – powiedział mi ten człowiek.

Pamiętam, jak po pierwszym zwycięstwie PiS, zwycięstwie, które zostało zaprzepaszczone i przegrane, Jacek Kurski udzielił gazowni wywiadu, zatytułowanego „Jestem bullterierem Kaczyńskich” (czy jakoś podobnie). Chodziło o to, że jest on gotowy na jedno skinienie prezesa, zagryzać ludzi. Obłąkana ta formuła wpisała się elegancko w antykaczystowską propagandę i wszyscy, którzy mieli jakieś wątpliwości co do intencji PiS i ludzi, których partia wynajmuje, przestali je mieć.

Chcę teraz zwrócić uwagę na rzecz szalenie istotną. Na esprit de corps otoczenia prezesa. To jest ważne, bo formuła w jakiej siebie samych postrzegają ci ludzie determinuje środki propagandowe przeciwko nim stosowane. Oni tego nie rozumieją i nigdy nie zrozumieją, albowiem najbardziej na świecie zależy im na integracji środowiska, z tego czerpią siłę i to ich cieszy – że mogą być bullterierami prezesa. Powtórzę – ich postawa determinuje propagandę stosowaną przez wrogów. Jeśli Kurski sam o sobie mówi, że jest jakimś bullterierem, w dodatku w gazecie, gdzie naczelnym jest jego brat, to znaczy, że traktuje siebie i odbiorców jak kretynów.

Co w zamian? Co będzie jeśli oni zrezygnują z formuły a la Ernst Roehm, którą natychmiast wyczuwają przeciwnicy i którą próbowano opisywać działania samego Kaczyńskiego i jego ludzi przez wiele lat? Liderzy zaczynają kreować – w opozycji do prezesa – jakieś postawy indywidualne, skażone głęboką nieszczerością. Tak jak to robi Gowin dzisiaj. I tu dochodzimy do sedna czyli do kwestii – czym naprawdę powinien zajmować się pisowski PR.

Zwolennikom tezy, że Kurski jest niezastąpiony wydaje się, że należy walić w przeciwników ile wlezie i pokazywać sukcesy w telewizji, bo dzięki temu PiS wygrywa wybory. A jak Kurskiego odsunięto, to wygrał je o włos. Jest dokładnie odwrotnie – PiS wygrywa wybory o włos, bo Kurski przez ostatnie lata skutecznie zniechęcił wszystkich do oglądania telewizji i zostawił przed odbiornikami wyłącznie przekonanych oraz niedołężnych staruszków, którzy sami nie mogli zmienić miejsca, ani sięgnąć po pilota i przełączyć na Polsat. Teraz zaś, być może za zgodą i akceptacją prezesa, Kurski bierze drugi ślub, który staje się demonstracją, po to właśnie, by jeszcze raz pokazać, że jednak są na tym świecie ludzie niezastąpieni. To jest polityka błędna i obłędna. Powtórzę raz jeszcze – cmentarze pełne są ludzi niezastąpionych…

Jeśli jest w PiS jakieś biuro PR, powinno ono przede wszystkim zająć się wymodelowaniem ludzi wokół prezesa w taki sposób, by nie wyglądali oni jak pitbulle, bullteriery czy coś tam innego, ale jak istoty, które są świadome wyzwań przed nimi stojących. Reprezentując przy tym silnie zindywidualizowane postawy, które łączy bezwzględna lojalność wobec idei.

Nie wiem na jakich podstawach trzyma się związek Kurskiego z Kaczyńskim, ale patrząc na to z pewnego oddalenia wygląda to jak wymuszenie. I wymuszającym nie jest bynajmniej Kaczyński.

Można oczywiście rzec, że Kurski jest w pewnych momentach potrzebny, na przykład wtedy kiedy nasilają się ataki ze strony opozycji. No, każdy z nas jest pewnych momentach potrzebny, a w innych całkiem nie, i dobrze jest do tej myśli przywyknąć. Takie bowiem jest życie.

Jacek Kurski porozumiewa się z ludźmi głosującymi na PiS za pomocą demonstracji, które, wszystkie jak jedna, mają u podstawy tę samą tezę – jestem diablo skuteczny. To nie jest prawda i im szybciej to zrozumiemy tym lepiej. Wygląda bowiem na to, że pan Kurski, poprzez swoje demonstracje chce nam powiedzieć iż tylko on może w przyszłości zastąpić prezesa i tylko on może naprawdę zrobić coś dobrego dla Polski. Jest bowiem człowiekiem niezastąpionym, a poza tym, jak lubi sobie czasem mruknąć pod nosem ideowa młodzież – się nie opieprza. Ślub, nie ślub, molestowanie, czy nie…Polska jest najważniejsza! On jest bullterierem i będzie nim nawet jak zabraknie Kaczyńskich. Obawiam się, że te i podobne piarowe założenia to ekran, za którym kryją się rzeczy wcale niepiękne, a do tego mało lub całkowicie nieskuteczne.

Na dziś to tyle.

  6 komentarzy do “O ludziach niezastąpionych czyli esprit de corps otoczenia prezesa”

  1. Druga żona podwójne ryzyko. Marcinkiewiczowi już bokiem wychodzi. Pan Bóg karze na bieżąco ☺

  2. (relacja studenta) W akademiku na Mochnackiego, studenci na ogłoszenie stanu wojennego odpowiedzieli strajkiem. Przyjechało ZOMO, wygarnęli chłopaków z pokojów i pogonili po schodach. Schody w akademiku na Mochnackiego mają taki quasi spiralny kształt. Część ZOMO pogoniło strajkujących po schodach, też obstawionych przez ZOMO i na dole w holu każdemu strajkującemu ciekła krew z ust.  Rozumiejąc że człowiek przed uderzeniem osłania twarz,  głowę, brzuch jednak odsłania plecy, to znaczy że pogonieni po schodach studenci otrzymali (co najmniej jedno) uderzenie w plecy, ten strumyk krwi płynący im z ust oznacza, że tłukli ich fachowcy, krew miała się pokazać…

    Nikt się przez kordon nie przebił ….

  3. W polskiej polityce druga żona eliminuje skuteczniej niż prokuratura i sądy.

  4. >cmentarze pełne są ludzi niezastąpionych…

    .Niektórzy pozostawiają po sobie instytucje, które trwają.

    Ciekaw jestem  czy uda mi się znaleźć nie naciągane ilustracje lub cytaty do ludzi, rzeczy lub spraw niezastąpionych. Będzie trudno, bo w rzeczywistości „niezastąpione/niepowtarzalne są tylko chwile”. Chyba, że mówimy o roku 1951, a wtedy:

    „WIELKA  ENCYKLOPEDIA  RADZIECKA (BOLSZAJA  SOWIETSKAJA  ENCIKŁOPIEDIJA)

    całość  obejmuje  50  bogato  ilustrowanych  tomów.  Ukazuje się  stopniowo.  Dotychczas  ukazały  się  tomy  I—VI.  Pozostałe tomy  ukażą  się  do  roku  1954.

    WIELKA  ENCYKLOPEDIA  RADZIECKA jest  jedyną  encyklopedią  powszechną  w  ujęciu  marksistowskim. Jest  ona  niezastąpioną  pomocą  w  pracach  naukowych, w  nauce  szkolnej,  w  samokształceniu,  w  pracy  społecznej.

  5. W obowiązującej logice nic lepszego niż atak molestowaniem i nagonka na ślub Kurskiego nie mogło spotkać.

    Będzie broniony jak nigdy dotąd

  6. Z ilustracją nie było łatwo, ale odezwał się do mnie Józef Czapski, którego wczoraj potraktowałem bez należytej rewerencji. Podesłał swoje wspomnienie o niezastąpionym Adziu (ppor. Adolfie Bocheńskim) z Orła Białego 23 lipca 1944 i podprowadził do aforyzmu Leca w paryskiej Kulturze z 1967.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.