lut 262023
 

Spośród dostępnych współczesnemu człowiekowi rodzajów nobilitacji podziwianie widoków jest najłatwiej dostępne. Jest też największą pokusą, albowiem łatwo można sobie wyobrazić, że podziwia się widoki w towarzystwie kogoś sławnego, kto także je podziwiał, a następnie opisał. W ten sposób docieramy do kolejnego poziomu nobilitacji, czyli za pośrednictwem autora przechodzimy do tekstu, który utwierdza nas w przekonaniu, że podziwianie widoków samo w sobie jest czymś niezwykłym. Skoro zaś uznamy, że tekst autora, który podziwiał ten sam widok co my, jest jeszcze bardziej nobilitujący niż sam widok, to łatwo uwierzyć, że wszystkie teksty tego autora są tak samo nobilitujące i wyróżniają czytelnika o wiele bardziej niż jego przyrodzone talenty i wyuczone umiejętności. Jeśli do tego człowiek lubiący podziwiać widoki spotka innych ludzi, którzy też oddają się tej pasji, poczuje moc i uwierzy, że razem mogą dokonać rzeczy wielkich. Nie tylko wspólnie podziwiać widoki, ale także zaangażować się w coś naprawdę ważnego. Na przykład w jakąś działalność polityczną. Niekoniecznie bardzo serio, na początek wystarczy zwykłe zaangażowanie w internetowe komentarze.

W ten sposób działa propaganda. Można mi oczywiście nie wierzyć, ale opiera się ona na stopniach nobilitacji, które mogą być także nazwane wtajemniczeniami. W co się wtajemniczamy? W arkana piękna, dostępne nielicznym. Na końcu jednak zawsze będzie to samo – osiem gwiazdek i napis OTUA. Misja osób takich jak Krystyna Janda czy Szczepan Twardoch polega na tym, by utwierdzić ludzi w przekonaniu, że Toskania i jej plenery łączą ludzi o szczególnej wrażliwości i szczególnym, niepowtarzalnym poczuciu piękna. Oni wręcz tworzą pewną systematykę piękna, której zaakceptowanie równe jest zaakceptowaniu prawdy. Ta zaś wyrażona jest we wspomnianych ośmiu gwiazdkach. Jak się zapewne domyślacie jestem raczej podejrzliwy jeśli chodzi o podziwianie widoków. Nie znaczy to, że nie lubię krajobrazu oglądanego z okien pociągu czy samochodu. Lubię, ale dodaję mu żadnych znaczeń i nie czuję się szczególnie wyróżniony poprzez fakt, że go widziałem. Praktyka powszechna jest inna. Ludzie mają telefony zawalone zdjęciami plenerów, które widzieli na wakacjach i potrafią się wręcz tym licytować. Droga ku głębszym wtajemniczeniom opisanym wyżej, dostępna jest niektórym tylko, bo wielu rzeczywiście chce tylko oglądać widoki, ale uznać trzeba, że ten rytuał jest jej początkiem. Oczywiście działa on na osoby z poważnymi deficytami, ale uznać musimy, że wszyscy mamy takie deficyty, tylko w różnych zakresach. Najwięcej jednak osób w Polsce pragnie dostąpić wyróżnienia poprzez oglądanie ładnych widoków, w dodatku takich, które ktoś już wcześniej nazwał, opisał, i które się jednoznacznie i pozytywnie kojarzą. Samo piękno krajobrazu bowiem często nie wystarcza, jeśli nie ma gwarancji. Stąd wszystkie agresywne polskie snoby jadą do Toskanii, żeby robić zdjęcia cyprysom przy drodze i małym domkom z kamienia, położonym na wzgórzach. Ci zaś, którzy wierzą, że można serio zainteresować kogoś pięknem ziemi są z góry skazani na porażkę, albowiem nie dostrzegli w jakie mechanizmy zostały wplątane ich emocje i emocje bliźnich. Większość jest całkowicie bezradna wobec manipulacji. Od widoku przejdźmy teraz do opisu. Przed paru laty umarł jeden z najbardziej rozpoznawalnych współczesnych grafomanów – Carlos Luis Zafon. Jego książki są ciągle popularne, a on sam był sprawcą pewnego socjologicznego fenomenu. W rzeczywistości fenomen ten nie miał charakteru społecznego, ale był po prostu mechanizmem sprzedażowym. Nie da się bowiem opylić milionów książek, bez odpowiednio spreparowanego autora. Nie da się także tego zrobić bez tła, które stanowić muszą wyłącznie piękne widoki. W przypadku Zafona za tło robiła Barcelona. Miasto, do którego pielgrzymują wschodnioeuropejskie snoby. Prócz tła treść ta odziana była w pretensjonalny, dziewiętnastowieczny kostium, a wszystko razem służyło do transmisji propagandy. I pełne było łatwych do odczytania przez ćwierćinteligentów, współczesnych kontekstów. Czego bowiem najbardziej pragną czytelnicy? Wyróżnienia. To zaś musi być łatwo dostępne, choć powinno stwarzać pozory trudności. I ten mechanizm jest ćwiczony od czasów kiedy po świecie chodzili jońscy filozofowie przyrody. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Czy wobec tego w widokach i ich opisach, a także w książkach jest jakaś prawda? Jest, ale nie w tych, na które patrzy większość i które czyta większość. To jest czysty marketing, tyle, że przedmiotem, który jest sprzedawany nie jest tekst ułożony w uwodzicielskie sekwencje ani toskańskie cyprysy. Jest nim dusza człowieka, który wpada w tę pułapkę. Dlatego należy być bardzo ostrożnym wobec ludzi, którzy chcą byśmy wspólnie z nimi podziwiali widoki.

Podobnie, choć nie analogicznie rzecz wygląda z poszukiwaczami prawdy. Zwykle konsumują oni spreparowane przez kogoś zestawy informacji, których cechą charakterystyczną jest duże natężenie emocji. W zasadzie cała literatura popularna pełna jest formatów zawierających emocje, które zastępują prawdę.  One także mają charakter wtajemniczeń. Towarzyszy im także często wiara w moc inspiracji. To znaczy, że spreparowane dawno temu kłamstwa, poprzez to, że nabrały charakteru przekazu tradycyjnego, mogą inspirować do rzeczy dobrych ludzi, którzy na świecie pojawili się stosunkowo niedawno. Obejrzałem sobie znów fragment relacji z trwającego właśnie festiwalu Pamięć i Tożsamość, który składa się w zasadzie wyłącznie z chybionych projektów, zrobionych po taniości, z podejrzaną intencją. Ich celem jest wypromowanie autorów, którzy będą się mogli w publicznej dyskusji przeciwstawić amatorom toskańskich cyprysów. Oglądałem wczoraj zestaw programów dla dzieci. Popełniono w tym zakresie wszystkie chyba możliwe błędy promocyjno-sprzedażowe jakie można było popełnić. I nie wierzę, że to co zaprezentowano może, choć na chwilę, oderwać młodzież od najprymitywniejszej nawet gry, czy tok toka. Czym się tam handluje na tym festiwalu Pamięć i tożsamość? Tajemnicą, bo ona jest z istoty najbardziej inspirująca. Tak naprawdę jednak nie ma tam żadnej tajemnicy, albowiem ta jest na stałe i na sztywno połączona z pięknem. To zaś zostało zawłaszczone przez tamtych. Nasi zaś wypreparowali dla siebie coś, co uznali za prawdę i zrobili dla dzieci program pod tytułem „Misja Lolka Skarpetczaka”. W zasadzie na tym można by było skończyć, ale dodam jeszcze tylko, że Lolek w towarzystwie jakiegoś stwora wkracza do – uwaga – Krainy Wyobraźni. Dlaczego ona się tak nazywa, ta kraina? Żeby ukryć nędze budżetu przeznaczoną na jej stworzenie. Nie możemy się więc dziwić, że przy tak spozycjonowanych celach i metodzie, taki Zafon uznawany jest za wybitnego autora. Ze wstydem też musimy przyznać, że ludzie lansujący dziś jeszcze Nienackiego mają jednak trochę racji.

Cóż to jest za format? Ten, który dominuje na festiwalu Pamięć i tożsamość? Moim zdaniem jest to stary, ruski format czynowniczy, którego najważniejszym celem jest, by wydać pieniądze zgodnie z przeznaczeniem i jednocześnie nie wprawić w ambaras żadnego z naczelników. Uznajmy więc teraz, że tamci mają więcej swobody w doborze tematów, choć w zasadzie za każdym razem pokazują to samo – Toskanię, albo Barcelonę. Nasi nie są w stanie zrobić jednego samodzielnego kroku. Ani jednego….bynajmniej nie z obawy, że nie zostaną zrozumiani przez publiczność, bo ta łapie wszystko w lot. Chodzi o kogoś innego, a o kogo, to już sobie sami dośpiewajcie…

Jeszcze prośba od mojego kolegi

Polski Związek Niewidomych Okręg Lubelski Koło w Rykach zwraca się z prośbą o wsparcie finansowe na rzecz Koła.

 

Polski Związek Niewidomych w Rykach zrzesza osoby niepełnosprawne z dysfunkcją narządu wzroku, które z racji swojego inwalidztwa często żyją w izolacji. Organizujemy szkolenia, wycieczki, spotkania, które integrują osoby niewidome i słabowidzące w celu ich społecznej integracji, wyrównywania szans w dostępie do informacji, edukacji, zatrudnienia i szeroko pojętej aktywności społecznej a także w celu ochrony ich praw obywatelskich.

Efektem spotkań są min. oddziaływania psychologiczne, przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu, akceptacja niepełnosprawności, które mają ogromne znaczenie w przypadku osób niewidomych.

Dzięki przyjaznej dłoni ludzi dobrej woli możliwa jest realizacja naszych celów i zamierzeń. W imieniu naszego stowarzyszenia oraz jego członków wyrażamy głęboką wdzięczność za ofiarowaną pomoc i życzliwość.

Jeśli nie masz innej możliwości – można nam pomóc w działaniu przeznaczając 1,5 % podatku na PZN w naszym powiecie.

Krajowy Rejestr Sądowy – nr KRS: 0000007330

z dopiskiem na cel: Koło w Rykach

Jeśli chcesz pomóc indywidualnie poniżej podajemy link do Polskiego Związku Niewidomych Okręg Lubelski i numeru konta:

https://pzn.lublin.pl/podziekowanie-specjalne/

także z dopiskiem na cel: Koło w Rykach

 

 

  13 komentarzy do “O ludziach pragnących podziwiać widoki”

  1. Wydana po włosku książka „Pamięć i tożsamość”, od której pochodzi nazwa festiwalu jest moim zdaniem mocno kontrowersyjna (na przykład w kontekście tematu wczorajszego omówienia wykładu o Mongołach), tym niemniej uważam, że powinna być nadal lekturą szkolną. Giertych wprowadził tę pozycję do szkół, a potem została usunięta z listy lektur przez jego następczynię.

    Chodzi o to, żebyśmy się nauczyli rozmawiać o ważnych sprawach bez stosowania wobec oponentów ostracyzmu. Krytyka jest możliwa bez urażania uczuć osób myślących tak samo, jak wszyscy, ale mających inne mniemanie o rzeczywistości.

  2. Jednak uważam, że lepiej podziwiać widoki Toskanii , niż mieć cokolwiek wspólnego z tym Festiwalem. Program tego czegoś to czysta propaganda dla osób wierzących w te wszystkie sanacyjne bzdury o :

    –  zatrzymaniu pochodu Sowietów w podboju świata w Bitwie Warszawskiej,

    – o kulcie brygadiera Piłsudskiego ( tak jak obecnie w kult Wałęsy).

    – o konieczności czekania na przeprosiny i milczenia o zbrodniach wołyńskich do czasu aż potomkowie ukraińskich zbrodniarzy „toczą za nas bój z Sowietami” ( oj jakie szczęście nas spotkało że mamy taki dobry pretekst).

    Trudno się dziwić że nie ktorzy wola piękne widoki bo nie każdy ma.ochote wchodzic w zyciu w tyłek PiSowi lub PO.

    Ten festiwal Pamieć i tożsamość ma niby sluzyc do umocnienia tożsamości narodowej a co niby robi tam Karol Wojtyła przeciwnik Tradycji w Kościele Katolickim i zwolennik ekumenizmu ?

    Jakie to piękne, że ikonami idei głoszonych czyni się osoby które w życiu swoim tych idei nie realizowały.

     

    IDEA FESTIWALU :
    Festiwal Kultury Narodowej „Pamięć i Tożsamość” to wyjątkowe wydarzenie, które promuje treści o tematyce tożsamościowej, upamiętnia historię naszego kraju i dokonania wybitnych Polaków. Jego nazwa została zaczerpnięta z tytułu ostatniej książki-wywiadu św. Jana Pawła II, której tematem jest człowiek – świadek wydarzeń XX wieku, poszukujący tożsamości i znaczenia słów „Ojczyzna”, „Naród”, „Europa”. Festiwal powstał z inicjatywy Telewizji Polskiej i zgodnie z misją nadawcy publicznego wspiera polskich twórców oraz ich twórczość.

     

     

  3. Może mi pan w takim razie wyjaśnić dlaczego komuniści także milczeli o zbrodniach wołyńskich? I dlaczego pan, znając moje na ten temat zdanie, przychodzi tu z takimi komentarzami?

  4. Bo mnie krew zalewa.jak o tym czytam i nie mogę milczeć. Tak znam Pana pogląd na ten temat więc mamy milczeć do końca aż Ukraińcy wykształca nowych bohaterów i przestaną się onnoaci z Banderą?

  5. O jakim końcu pan mówi? Tutaj ma pan zdecydowanie milczeć, albo pana wywalę

  6. Panie Gabrielu, jest pan niezrównany! Nikt jak Pan nie potrafi połączyć ze sobą faktów pozornie ze sobą nie związanych i odległych w czasie. Wyciąga Pan daleko idące wnioski, oczywiście zawsze słuszne, na podstawie strzępów informacji. Tworzy Pan syntezy, które od przeciętnego zjadacza chleba wymagają lat studiów, a Pana prowadzi niezawodna… intuicja (?). I to w niemal każdej dziedzinie! Czuję, że po jeszcze kilku Pana tekstach osiągnę stan nirwany. Dziękuję!

  7. Chce się Pan rozpłynąć w niebycie? Mnie się zdaje, że Coryllus twardo trzyma się ziemi i nie ma zamiaru rozpływać się w czymkolwiek.

    Obejrzałam sobie tę „Misję Lolka” i wymiękłam. Coś koszmarnego. Chińska tandeta prosto z bazarku.

  8. Często się mylę i ulegam powierzchownym fascynacjom, ale i tak dziękuję 🙂

  9. „Tego” Lolka?

    Mnie już nic nie zdziwi.

  10. Jeżeli mówimy o pamięci i kondycji Europejczyków w ciągu ostatnich stu lat, to Modus operandi czterech ostatnich wojen włącznie z bałkańską był taki sam: najpierw skłócić między sobą narody słowiańskie, a potem poklepać Niemców po ramieniu i przekonać ich, że dadzą sobie radę z tym burdelem. Na końcu wkracza zawsze ten sam team.

    Czy warto poświęcać temu zagadnieniu całą książkę?

    Kwestia socjalna została natomiast potraktowana ogólnikowo i w sposób życzeniowy.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.