Bardzo się postaram już nigdy nie napisać żadnego tekstu z ukrytą intencją i czymś w rodzaju podprogowego przekazu. Nie ma to najmniejszego sensu, albowiem w powodzi komunikatów dosłownych zostanie on i tak odebrany wbrew tej intencji.
Wolałbym, żeby wczorajsza dyskusja pod tekstem nie odbyła się wcale, ale ona się jednak odbyła. Jej przedmiotem zaś były moje zamiary, a także – może trochę przesadzę, ale doprawdy niewiele – poczytalność. Po tym wstępie opiszę kilka zdarzeń, które ułożą się w sekwencję, mam nadzieję zrozumiałą.
Oto wczoraj ktoś powiedział, że film Wojciecha Sumlińskiego o Jedwabnem został usunięty z YT. Manewr ten, jak przypuszczam, został zaplanowany, albowiem YT od dawna już nie służy do promowania czegokolwiek, a obecność tam takich czy innych nagrań nie ma wpływu na sprzedaż i popularność. Uwaga bowiem publiczności jest podzielona na drobne kawałki. Uwaga zaś publiczności polskiej to wręcz sieczka. No i dlatego produkty Sumlińskiego i on sam, promowane są poza siecią, a internet traktowany jest przez pana Wojciecha jako wygodne, ale doraźne narzędzie nakręcania koniunktur. Taki manewr zaś gwarantuje mu stałą uwagę publiczności, podobnie jak stosowana przezeń stylizacja, czyli ta cała silnie wystudiowana gamoniowatość, którą polski czytelnik treści patriotycznych kojarzy ze swoim własnym wyglądem.
Kolejne zdarzenie, wczoraj wspomniane kilka razy to zbiórka, którą na Patronite ogłosił parę lat temu Grzegorz Braun. Jej celem było zebranie funduszy na dokumentalny film o Gietrzwałdzie. Nie mogę sobie przypomnieć, by ktokolwiek, poza mną, wyraził wyraźną, krytyczną opinię na ten temat. Myślę, że stało się tak ze względu na temat filmu, który silnie pobudził wyobraźnię wielu osób, wręcz ją zainfekował. Sądzę też, że ta infekcja ma charakter chroniczny i gdyby dziś Grzegorz Braun ogłosił kontynuacje tej zbiórki, bez jednego słowa komentarza ze strony swoich fanów, zebrałby podobną sumę.
Kolejne zdarzenie to wiadomość, którą otrzymałem dziś z samego rana od dawno nie widzianego znajomego. Wyraził on w niej swoją opinię na temat wczorajszej dyskusji i napisał, że dwie ważne bardzo osoby z pewnego znanego uniwersytetu czytają mnie regularnie. Bardzo przepraszam, osobę, która mi ten sms wysłała, ale nie mogę o tym nie wspomnieć w tym miejscu. Podkreślę jednak przy tym, że zachowuję całkowitą dyskrecję, świadom tego, że owe osoby, przyznając się do mnie publicznie mogłyby sobie narobić nie byle jakich problemów. Co innego, gdyby przyznały się do Wojciecha Sumlińskiego, wtedy zrozumienie byłoby pełne.
Takie jest tło wczorajszej dyskusji. Nie mam zamiaru nikogo krytykować, bo chodzi wszak o to, by dyskusja była swobodna i wolna. Ponieważ jednak cała dotyczyła mojej decyzji, napiszę słowo o tym dlaczego zdecydowałem się na ogłoszenie zbiórki na Patronite. Po pierwsze dlatego, że zrobił to wcześniej Grzegorz Braun, który nie spotkał się z żadną krytyką ani wątpliwościami, a jedynie ze szczerym entuzjazmem. I niech mi nikt teraz nie tłumaczy, że nie widział tej zbiórki, nie wiedział o Gietrzwałdzie, albo, że zapomniał o tym.
Po drugie dlatego, że możliwości promocyjne poszczególnych tytułów dawno zostały wyczerpane i sprzedaż jest dziś w stanie permanentnego dryfu. To znaczy, nie czuję bym miał na nią wpływ. Stało się tak, albowiem w bardzo małej przestrzeni, gdzie handluje się tak zwaną prawicową treścią, zastosowane zostały masowe narzędzia obezwładniające publiczność. Jakby tego było mało, ilość osób, które próbują tam szczęścia przekracza wszystkie normy i w zasadzie przebywanie na tym obszarze grozi uduszeniem.
Po trzecie zdecydowałem się na to, albowiem nie mogę dalej prowadzić takiej polityki, jak do tej pory, to znaczy przeznaczać coraz mniejszych zysków na wykonanie i promocję nowych produktów, po to, by wygenerowały one jeszcze jakiś, ale już mniejszy niż wcześniej, zysk. Nikt tak nie robi. A najlepsze jest, że każdy komentujący ma tego świadomość. Niestety tylko ja jeden – głupi – piszę teksty na ten temat i mam co chciałem, czyli dyskusję pod nimi. Nie mogę też – poprzez konferencje – promować ciekawych autorów treści, czynnych na uniwersytecie, albowiem miejsce na taką promocję jest w zasadzie, jeśli nie liczyć samej akademii, tylko u mnie. Akcja ta nie ma w zasadzie żadnego responsu, a jest kosztowna. Mogę potem, co najwyżej usłyszeć po cichu, albo przeczytać w sms, że jakieś bardzo ważne osoby czytają mnie codziennie. I co? I nic. Czytają i mają fun. Jak zniknę, przestaną czytać i wiele się w ich życiu nie zmieni. Słowem – żaden podejmowany przeze mnie wysiłek, nie mały przecież, nie spotyka się z oczekiwanym responsem. Być może to jest moja wina i powinienem coś zmienić, ale szczerze wątpię, albowiem ciągle coś zmieniam i mogę rzec, że zmiana to moje drugie imię.
Patrząc na innych autorów, którzy próbują swoich sił na rynku zauważyłem, że wielu z nich ma konto na Patronite. Wiele osób też namawiało mnie od dawna na założenie takiego konta. Postanowiłem więc to zrobić. Zrobiłem to także dlatego, że tam widać jak wygląda zbiórka, a ja lubię statystyki. No i wszystko jest jawne, a przez to, kwestionowane tu tylekroć, moje intencje są czytelne. Choć jednak wczoraj okazało się, że nie do końca. Cóż mogę rzec? Tyle chyba – poczekajcie aż Grzegorz Braun odwiesi swoja zbiórkę. Tamy, które powstrzymują szczere intencje pękną w jednej chwili i strumienie szczerości zaleją rozciągające się wokół równiny.
Kolejną kwestią jest wiarygodność tego portalu i jego legalność. Proszę Państwa ten portal jest legalny i tyle tylko mnie obchodzi. Nie mogę przejmować się tym, że ktoś tam słyszał, że zbiórki są tam ustawione. Nieszczęśliwe przypadki Sumlińskiego też są ustawione i co? Ktoś w nie watpi? Ktoś próbuje mu wytłumaczyć, żeby tak nie robił? Nie, albowiem on doskonale wie co robi i jaki efekt uzyska. Filmu o Gietrzwałdzie nie będzie nigdy i tym także nikt się nie martwi. Ja zaś mam się przejmować tym, że komuś się nie podoba skład zarządu tej inicjatywy? Mnie się nie podoba także premier Morawiecki, ale nie mogę się niestety wymiksować z jego przedsięwzięć.
Podsumowując tę część rozważań – sprzedaż to emocje. Na rynku prawicowych treści jest ich tyle, że właściwie one już gdzieniegdzie skamieniały. Nie ma się jak poruszać w tej brei. Wszyscy, którzy są w miarę samodzielni szukają innych możliwości promowania swoich treści. Także przez liczne portale organizujące zbiórki. Nikt jednak nie krytykuje tych inicjatyw.
Kolejna sprawa to wysokość kwot wpłacanych na takie jak moja inicjatywy. Postanowiłem nie robić z siebie i z nikogo durnia i nie umieściłem tam progu w wysokości 5 czy 10 złotych. Nie chodzi też o to, by ktoś wpłacał tam jakieś szalone sumy. Zbiórkę zorganizowałem z myślą, że 2 tysiące osób wpłaci po 20 złotych. To jest bezpieczna strategia i kwota, która – mam nadzieję – wystarczy na zrealizowanie opisanego planu. A jest to plan bardzo konkretny. Budżet zaś nań przeznaczony, którego nie mogę i nigdy nie mogłem wydzielić ze swoich zysków, pozwoliłby mi – na przykład – opłacać ludzi, którzy gromadzą informacje, wysyłać ich w różne miejsca, gdzie jakieś ciekawe dokumenty mogą się znajdować i zwiększyć honoraria dla autorów, którzy mieliby coś ciekawego do opublikowania w papierowym SN. Byłby to do tego budżet jawny. Rozumiem, że ten rodzaj konstruowania budżetu, na przedsięwzięcia generujące tak mało emocji i wrażeń, jak to moje, może się nie podobać, albo nie robić na ludziach odpowiedniego wrażenia. Takiego, jak film o Gietrzwałdzie. Nie każdy musi w tym jednak uczestniczyć. Jeśli zaś ktoś się waha, albo obawia ryzyka, a jednak chciałby mnie wesprzeć, może to zrobić minimalną kwotą. Na pewno ryzyko będzie mniejsze niż po wypiciu flaszki kupionej za 20 zyli w wiejskim sklepie.
Podkreślam – nie chodzi o to, by ktoś wręczał mi jakieś sumy pod stołem. Chodzi o to, by wiele osób zdecydowało się wesprzeć ten bardzo konkretny plan niewielką kwotą. Jeśli plan ten nie przekona takiej ilości osób, jak sądziłem, zrealizujemy go w mniejszym nieco rozmiarze, ale zrealizujemy.
Na koniec chciałbym wskazać raz jeszcze metodę graczy poważnych, którzy nie muszą się już przejmować groszowymi zbiórkami, ale muszą cały czas generować emocje w kluczowych obszarach. Mam na myśli panów Pospieszalskiego i Sumlińskiego. Wielkie portale takie jak YT i mniejsze, takie jak Patronite, służą im jako trampolina. Oni nie umieszczają tam swoich treści po to, by uzyskać pieniądze, czynią to, by uzyskać tę niby męczeńską palmę, która załatwia raz na zawsze wszelkie marketingowe i promocyjne kwestie. Wybaczcie, ale nie gram w tej lidze. Nie ustawię też swojego kapelusza w zaułku, gdzie siedzą panowie Krajski i Michalkiewicz, ani w tym gdzie swoją powygryzaną przez mole czapkę ustawił Karoń. Nie zrobię tego, albowiem będę potraktowany jako konkurent do grzebania w kontenerze. Moje intencje zaś i przekaz zostaną ocenione, jak to już nie raz bywało, jako podejrzane. Wolę już więc stać pomiędzy tymi, którzy coś tam zbierają, nawet jeśli miałoby to być w ich przypadku tylko sfingowane. Nie interesuje mnie ta kwestia, albowiem mam do zrealizowania swój plan. Nie mogę także, rzecz jasna, zabronić nikomu żadnych dociekań w tych kwestiach. Pozwolicie jednak, że tak jak wczoraj, dzisiejszego tekstu komentował nie będę.
Jeden z prawicowych „gamoni” jednak zagroził bezpieczeństwu Imperium Brytyjskiego i został aresztowany przez służby JKM. Wcześniej podobne kłopoty miał Michalkiewicz w Australii. To znaczy, że już mamy potencjał, żeby prowadzić intelektualną wojnę z Zachodem i Zachód nas się boi, a Oxford i Cambridge wręcz panikują, jak średniowieczne miasta przed Tatarami. Dodatkowo rząd Morawieckiego zyskał argument do obrony przed najeźdźcami, że jednak ludzie mogą być nielegalni i w dodatku ten argument pochodzi z samego źródła praw europejskich.
Więc jednak prawica ma „tę” moc.
https://m.youtube.com/watch?v=5BSY_bsfIvk
Bo akademię trzeba zaatakować frontalnie; rozebrać np. takiego prof. Nowaka z Krakowa na części pierwsze.
To nie jest problem formatów, jak to zwykła Pan nazywać, lecz miazmatów.
No i poszukać recenzentów poza Polską, w krajach, w których są źródła potwierdzające pańskie widzenie historii. Wówczas pozostanie im tylko przemilczenie, ale to jest najlżejsze.
Zapomniałem dodać: rozebrać Nowaka, ale nie pod nazwiskiem Maciejewski.
Podziwiam pana Rafała Ziemkiewicza.
Powinien jeszcze raz polecieć do tej Anglii, żeby go bardzo źle potraktowali, uwięzili i uruchomić zbiórkę pieniędzy na zrzutka.pl.
Miałby spokojnie na studia dla córki.
Życie patrona w siedmiu poruszających obrazach
Córka RAZa pojechała na studia do Anglii, żeby zrozumieć, dlaczego ojciec otrzymał w 2018 roku zakaz wjazdu na obszar GB.
Funkcjonariusze na Heathrow nie potrafili wyjaśnić powodów zatrzymania i dali tylko taką odpowiedź, że „nie lzia”.
Potwierdzałoby to moje podejrzenia, że prawo jest dla ludzi inteligentnych, zamożnych, jednym słowem – dla elit, a dla reszty jest kopniak w zadek, rózga, cela (do tego zastrzyk lub paralizator) i zero dodatkowych wyjaśnień. Każdy powinien wiedzieć sam, to znaczy domyślić się, za co został ukarany.
Społeczeństwo dzieli się na naszych oczach na kasty i każda grupa kastowa będzie traktowana inaczej – wg innych zasad i innych przepisów. Narzędziem dyscyplinującym niepokornych, którzy nie chcą zająć wskazanego im miejsca w hierarchii społecznej jest tzw. cancel (of) culture. Na razie można jeszcze utrzymywać się z bycia dysydentem i cierpieć za miliony, również w sensie finansowym, ale wkrótce te dochody nieprawomyślnych też będą podlegały anulowaniu. Osoby wybitnie inteligentne, ale o niepoprawnych poglądach będą skutecznie eliminowane.
no nie , RAZ nie powinien jechać do Londyniszcza, bo już w angielskiej Kanadzie, kilka lat temu przećwiczono na polskim pasażerze urządzenie zwane paralizatorem, ja odradzam powtórkę z tego zdarzenia, gdzie śmierć człowieka nazwano przekroczeniem regulaminu /i to przekroczono niechcący/
Mamy niby ten twitt Rupy Huk z kopia pisma dlaczego go nie wpuscili, a w pismie powolanie na niekompatybilnosc z brytyjskimi wartosciami i prawdopodobienstwo czynow zabronionych. Formalnie podstawa paragraf V 3.3, Appendix V, Immigration Rules for Visitors. Otwieramy wiec sobie Appendix V, zeby przeczytac punkt V 3.3, a tam … niespodzianka. Harry Potter sie przypomina.
Sprawa nie jest do końca jasna, bo miał wydany w 2018 roku zakaz wjazdu do GB i zrozumiałem tak, że dostał od kogoś pozwolenie na pobyt dwudniowy albo wnioskował i wydawało mu się, że dostał zgodę. Nie wiem.
W każdym razie ryzykował dla córki i to mu się chwali.
Chodzi o to, że takiego punktu 3.3 nie ma?
Pewnie chodziło o punkt 3.2
Ziemkiewicz słabo się przygotował do wyjazdu. Polak mądr po szkodzie. Jest jakiś punkt zaczepienia do postępowania prawnego, ale słaby. Odbije sobie na sprzedaży nowej książki, która ukaże się za parę dni.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.