Dlaczego ja już na samym początku zestawiam Rosjan z komentatorami wydarzeń bieżących czynnymi w Polsce? Wszystko przez kolegę umami, który wczoraj napisał, że ulegamy manipulacji, albowiem ekscytujemy się linkami do scen z filmów fabularnych, które udają prawdziwe życie. I tak rzeczywiście było. Po sieci krążył straszliwy zupełnie fragment filmu, pokazujący zachowanie żołnierzy rosyjskich w Czeczenii, w roku 1997. Po tej samej sieci krąży jednak wielka ilość nagrań pokazujących świeże całkiem, ukraińskie trupy, zburzone domy i inne okropieństwa. Czy więc zasłużyliśmy na epitet, którym nas poczęstował umami? Czy zostaliśmy zmanipulowani tym fragmentem filmu? No nie wiem…Podejrzewam, że jednak nie. Ja wręcz sądzę, że troska z jaką niektórzy komentatorzy pochylają się nad treściami publikowanymi w SN jest podszyta intencją skrajnie nieszczerą. Ponieważ SN jest to forum, gdzie dokonuje się ocen, nawet jeśli się ich nie wyraża wprost, wielokrotnie próbowałem różnym osobom wytłumaczyć, że zbyt gwałtowne przywiązanie do pewnych formuł, które na naszych oczach ulegają degradacji i unieważnieniu, stawia ich w świetle złym. I nie zyskują oni przez to sympatii innych komentujących i blogerów. Okazało się jednak, nie raz i nie dwa, że wszelkie zawoalowane próby porozumienia się są odbierane słabo, bądź jako przyzwolenie na dalsze wyrażanie wspomnianych formuł. I w żaden sposób nie byłem w stanie nikogo przekonać, żeby przestał. Każdy bowiem uważa, że brak gwałtownej reakcji to jawne przyzwolenie. Często dochodzi nawet do tego, że moja gwałtowna reakcja także jest uznawana za przyzwolenie. Jak w takich warunkach można w ogóle mówić o komunikacji? Niech się wszyscy zastanowią. Jest na to czas, a ja dziś postaram się opisać najdokładniej jak potrafię to, co zwykle nazywamy realiami. Zacznę od anegdoty. Oto Antoni Słonimski opisał kiedyś wizytę Majakowskiego w Warszawie, jeszcze przed wojną. Majakowski był podejmowany z wielką pompą, było przyjęcie, na przyjęciu stół, na stole zakąski. Majakowski, bardzo swobodny, podszedł do tego stołu i palcami wziął z talerzyka kiszony ogórek. Na co Słonimski, patrząc uważnie na Majakowskiego, zanurzył całą dłoń w misce z sałatką jarzynową. Majakowski się zreflektował i ogórek odłożył, sięgają po stosowny do jego konsumpcji sztuciec. Ja, przyznaję ze wstydem, nigdy nie osiągnąłem tak dobrego efektu. Za każdym razem ogórek lądował w paszczy, a Majakowski rozpoczynał ze mną dyskusję o wartościach, prawdzie i standardach. Nierzadko czuł się jeszcze śmiertelnie obrażony. Dlaczego on tak czynił? Z troski o jakość. O to, by na naszym blogu poziom dyskusji był poza wszelką krytyką. A także dlatego, byśmy dyskutując nie pominęli żadnego aspektu omawianych zagadnień i nie stracili tak przecież ważnego, obiektywnego spojrzenia na bieżące wydarzenia. Co to znaczy w obecnej sytuacji? To znaczy, że nie można marginalizować i jednoznacznie źle oceniać Rosjan. Wskazują na to wszyscy wybitni komentatorzy czynni w sieci, redaktorzy sławnych periodyków i publicyści z telewizora. I oni robią wszystko, by do takiej marginalizacji nie doszło. Podobnie jak czynią wszystko, by zespawać na stałe prezesa Kaczyńskiego z Putinem. Idą nawet dalej. Ponieważ wojna trwa już drugi miesiąc, a oni – w większości – nie mają zamiaru jechać na Ukrainę, uważają, że należy powrócić do bezpieczniejszych tematów. Na przykład do plandemii i zbrodni jakich rząd PiS dopuścił się na narodzie polskim. Celuje w tym szczególnie tygodnik Do rzeczy. Sekundują mu dzielnie publicyści niezależni, tacy jak Witold Gadowski, który dla uzyskania obiektywizmu w swoich wystąpieniach nie waha się przed niczym. Wczoraj widziałem, jak zaczynał swoją pogadankę od dokładnego pokazania cygara przed kamerą, następnie pokazał, jak odgryza od tego cygara końcówkę, jak pluje nią na balkon, bo siedział akurat na balkonie, i jak to cygaro na koniec zapala. Dalej nie oglądałem z obawy, żeby mnie nie zabiła tak silna dawka autentyczności. Igor Janke zaś, przejęty sytuacją na Ukrainie prowadzi dyskusje z Warzechą o realizmie politycznym i tenże Warzecha – do bólu realistyczny – jak piszą jego wielbiciele, wykłada przed kamerą, ileż to niepotrzebnych środków rząd polski wydał na uchodźców. Co by na to powiedzieli niektórzy komentatorzy z SN? Ja to wiem dokładnie, bo już nie raz takie argumenty padały – nie możesz Gabriel oglądać się na taką nędzę, musisz pilnować jakości. Oczywiście, że muszę, to zaś znaczy, że powinienem sprawdzać po trzykroć każdy link, który umieszczam w swoim tekście. Dlaczego tylko ja mam się tym przejmować w tak gorącym okresie, kiedy wszyscy są podminowani i dzieją się rzeczy wielkie? Jak myślicie – że pojadę klasykiem. No właśnie…
Spróbuję to wyjaśnić. Oto każde wydarzenie, szczególnie takie jak wojna domaga się komentarza. Burzy ono także, nie tylko na obszarze gdzie się toczy, wszystkie ustalone porządki. Jest zagrożeniem, ale jest też szansą. W polskiej publicystyce wojna jest przede wszystkim zagrożeniem dla tych, którzy żyli z powtarzania ciągle tych samych bredni, a teraz muszą – bo takie są okoliczności – mówić coś innego. Oni tego nie wytrzymują, a jeśli dodamy, że wśród nich jest sporo ludzi, którzy pod przymusem emitują przekaz prorosyjski, widzimy że ¾ polskiej publicystyki zajęte jest tym tylko, żeby Rosjanie nie zostali w naszym przekazie zmarginalizowani. Sposobów na to jest kilka i one wszystkie zawierają słowo realizm, ewentualnie słowo autentyczność, może być też prawda. Chodzi o to, żeby wzmożeni emocjonalnie, a co za tym idzie podatni na manipulację ludzie, tacy jak na przykład ja, nie tracili z oczu pewnych ważnych wątków. A kto tu ostatnio pisał coś o manipulacji? Aha, kolega umami…Dlatego trzeba słuchać realisty Warzechy, bo on myśli o pieniądzach i twardo stąpa po ziemi. Należy słuchać Gadowskiego, bo to człowiek odważny i bezkompromisowy. Aha, byłbym zapomniał, wczoraj jacyś trolle obrzucili błotem Tomasza Jędruchowa, który od początku wojny jest na Ukrainie, bo powiedział coś, co się nie wpisywało w lokalne standardy autentyczności i zalatywało manipulacją. Nie pamiętam co, ale może umami w trosce o standardy odnajdzie stosowny fragment i nam go zaprezentuje.
Sytuacje takie jak wojna są też groźne dla mnie, albowiem istotą tego bloga jest autentyczność i unikanie kompromisów. Także wobec osób zaprzyjaźnionych, które – w imię fałszywych całkiem paradygmatów – usiłują zrobić sobie krzywdę. Dlatego tyle czasu poświęcam na wkładanie rąk w miskę z sałatką, żeby wreszcie odłożyli tego ogórka i sięgnęli po widelec. Niestety – o czym już wspomniałem – efekt jest taki, że oni myślą iż ja się celowo postanowiłem skompromitować pakując łapy do sałatki. I to jest proszę Państwa naprawdę niezwykłe. Musimy bowiem uznać, że oni są naprawdę silnie niezorientowani w tak zwanych relacjach towarzyskich, co przyznam niesłychanie trudno zaakceptować, albo że czynią to wszystko celowo, robią ze mnie i innych czytelników durnia. Ja o tym robieniu durnia już kilka razy wspominałem, ale z takim samym efektem, jak opisany wyżej. Ani refleksji, ani przeprosin, ani nawet niweczącego ten przykry efekt żartu. Nie wiem doprawdy na co stawiać, ale być może Wy mi pomożecie.
Umami wspomniał wczoraj, że przeszukując internet w związku z zamieszczonym przeze mnie fragmentem filmu (sic!) trafił na autentyczne nagrania, gdzie widać, jak Czeczeńcy podrzynają gardła Rosjanom. Dodał też, że są zapewne inne nagrania, gdzie obejrzeć można sytuację odwrotną ale on akurat trafił na takie. Nie wiem dlaczego, ale tych autentycznych nagrań nikt nie kolportuje w polskim Internecie. Ani żaden periodyk, ani żaden niezależny publicysta, ani nawet telewizja Wrealu24. Może powodem jest podejrzenie iż w roku 1997, zrobienie takiego nagrania wymagało profesjonalnego sprzętu, którego w zniszczonej wojną Czeczenii mogło brakować? Jeśli zaś ktoś go miał, to zapewne nie Czeczeńcy, a Rosjanie. W związku z tym nie wiemy, kto tak naprawdę komu tam gardła podrzyna. No, ale nic, najważniejsze, jest żeby nie ulegać manipulacji i nie puszczać lansowanych celowo w sieci filmów fabularnych, tylko te prawdziwe, dokumentalne. I dobrze, też żeby od razu trafić na te właściwe. Bo nie można marginalizować jednej ze stron konfliktu, tym bardziej, że papież powiedział, iż wszyscy jesteśmy winni. Gazeta Wyborcza zaś już dawno temu napisała, że gdyby nie nieodpowiedzialne zachowanie oddziałów polskich wycofujących się z Bydgoszczy we wrześniu 1939 roku nie doszłoby do późniejszych rozstrzeliwań cywilów przez Niemców. Ci bowiem bardzo się zdenerwowali oporem Polaków. Pewnie tak samo zdenerwowali się ci Rosjanie, co ich Czeczeńcy ostrzelali w Groznym i ci, którzy dziś denerwują się na Ukrainie, przez co muszą zabijać dzieci i podpalać domy. Nie można jednakowoż zapominać, że to także są ludzie i oni też czują się zagrożeni. I przez to właśnie czasem organizują egzekucje i strzelają ludziom w tył głowy.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.